Po drodze uświadomiłem sobie, że to weekend Halloween
:D
A w parkach pełno dzieciaków malowanych przez lokalnych artystów i pikniki.
Kolejnym punktem było San Telmo. Niestety ani razu podczas tego wyjazdu nie byłem tam niedzielę podczas Feria de San Telmo ale i tak warto. Okolica z fajnym klimatem.
Na Plaza Dorrego akurat skończ się pokaz tango w wykonaniu lokalnych tancerzy? Muszę tam wrócić w inny dzień. Tymczasem godnie zastępował ich lokalny Deep Purple?
Dalej ruszyłem w kierunku Plaza De Mayo. Nie szło za dużo zobaczyć bo akurat miała miejsce demonstracja, na oko kilkadziesiąt tys ludzi, z pewności wyrażali poparcie dla władzy? Po relacji @Tropikey widać, że lubią takie zorganizowane protesty
:D
Kolejny,a zarazem najważniejszy punkt to Calle Florida i spotkanie z miejscowymi cinkciarzami. Miałem wrażenie,że co druga osoba pod nosem mamrotała ‘cambio,cambio’. Pierwszy z brzegu zaproponował 282ARS/USD. Nie chciało mi się ani targować ani szukać lepszego kursu, tym bardziej że potrzebowałem tylko 200USD. Pan pokazał Panią w kiosku z gazetami, ta wyciągnęła 56000ARS zwinięte gumkami i już czułem, że jestem królem? Aczkolwiek pojawiły się wątpliwości czy pod 500tkami nie są jakieś drobniaki, bo przeliczyć tego w cywilizowany sposób się nie dało, będąc samemu musiałem się raczej pilnować niż świecić kasą na głównej ulicy. Po powrocie sprawdziłem, wszystko się zgadzało a w razie czego miałem nr Whatsapp do Pani z kiosku?
Z racji dość późnej godziny nie zdecydowałem się na biesiadowanie, szybkie empanadasy w take away i wróciłem odsapnąć do 3.00 przed dalszym etapem podróży.?
Buenos przez te kilka godzin wałęsania wydało mi się normalnym, cywilizowanym miastem, z mega atmosferą, tworzoną przez miejscowych i również turystów. Coś w tym jest,że nazywane jest Paryżem Ameryki Pd. Zagrożeń nie odnotowałem, a jedynym problemem wydawali się ludzie którym w życiu nie wyszło i chcieli albo kasę albo jedzenie. Ale ich ilość nie była w żadnym miejscu uciążliwa. Dobrze, że będę miał jeszcze jedne dzień pod koniec wyjazdu na dalszą eksplorację miasta.Kolejny dzień rozpoczął się wcześnie rano. Miał być dość intensywny. Zakładał przelot do El Calafate, szybki transfer na terminal autobusowy i wycieczkę pod lodowiec Perito Moreno. Następnie powrót do El Calafate na dworzec i przejazd to El Chalten(3h). Tak więc, zapowiadało się ciekawie?
Cabify się sprawdził i po 20min byłem już na EZE. Pomimo tego, że linie Jetsmart to typowy low cost obyło się bez żadnych stresów związanych z moim podręcznym bagażem? Jedynie stewka już na pokładzie coś marudziła, że jak nie idzie bagażu wsadzić wzdłuż tylko w szerz do schowka to powinien być nadany. Postanowiłem ją zignorować?
Dość istotną kwestią było to, że o ile lot będzie o czasie to od momentu lądowania miałem 40min na przejazd z lotniska na dworzec. Byłem pełen obaw czy to się uda ale wszystko zagrało jak trzeba, no prawie. Bo stwierdziłem, że skoro mam tak mało czasu to zamówię taksę która mnie zawiezie na dworzec szybciej niż transport zbiorowy. Miało to mnie kosztować 3000ARS, jak za gwarancję, że zdążę na autobus do lodowca wydawało się to akceptowalną kwotą. Niestety po wyjściu na landside, kierowcy nie było? Podobno jechał i miał być na 10min, oczywiście po tym czasie dalej nic. W międzyczasie przypomniałem sobie,że przed wyjazdem zrobiłem bezkosztową rezerwację na shuttle (kontakt również przez WhatsApp) - reservas@vespatagonia.com
Z racji tego, że kierowcy w dalszym ciągu nie było a w międzyczasie dostałem info z Cal Tur, że wyjazd z dworca będzie pół godziny później to skorzystałem z tej opcji. Podziękowałem za taxi i po 10min ruszyłem na dworzec. Koszt 1200ARS, rezerwując również powrót na lotnisko łączny koszt to 2200ARS.
Cal Tur to lokalny przewoźnik, kursujący głównie na trasie El Calafate- El Chalten ale mają w ofercie również transfer do Perito Moreno. Bardzo polecam tą firmę wszystko idealnie na czas. Za bilety do lodowca RT i przejazd El Calafate-El Chalten zapłaciłem 170zł. Wiem, ze mogłem ten koszt obniżyć płacąc na miejscu gotówką ale, cena za komfort potwierdzonej rezerwacji przed przyjazdem była i tak bardzo ok. Kontakt przez WhatsApp perfekcyjny(+54 9 2966 40-9739), okazało się że kobieta z którą pisałem jeszcze z Polski pracuje w ich okienku na dworcu. I mówi po angielsku? Bez problemu zgodziła się na zostawienie głównego bagażu w biurze i o 9.30 ruszyliśmy, zabierając po drodze ludzi z miasta. Podróż trwała ok. 1,5h , była nawet angielskojęzyczna i bardzo sympatyczna przewodniczka.
Po drodze zebrała kasę za bilety (4000ARS) i rejs statkiem(dla chętnych, 4000ARS).
Mój plan obejmował rejsik plus spacery. Rejsem byłem zniesmaczony na początku bo wszystkim kazali wejść pod pokład i zająć miejsca siedzące. A czystość okien pozostawiała wiele do życzenia. Na szczęście po 15 min na hasło ‘wszyscy na górę’ nastąpiła walka o jak najlepsze miejsce na pokładzie widokowym? Muszę przyznać, że na 120 osób, byłem jednym z niewielu, którzy wytrzymali na nim do konca? Nie że bujało, ale wiatr i temperatura robiły swoje. Czy było warto? Na łódce uważałem, że bardzo ale później chodząc po tarasach już mniej. Po prostu z wody widać lodowiec z innej perspektywy. Widać jego wysokość a nie długość, a uważam, że to robi największe wrażenie.
Po rejsie wszyscy potulnie wrócili do autobusu, którym mieliśmy jechać na główny parking. Ale nie ja? Powiedziałem przewodniczce, że sam sobie tam dojdę, zamiast jechać przez las wolałem iść pieszo od przystani, nie tracąc ani jednego miejsca gdzie można cieszyć się widokami. Miałem czas do 15.30. Oto co udało się zobaczyć.
Ile razy wcześniej robiłeś coś podobnego? Pytam, jako zupełny laik w takim samowystarczalnym trekkingu, pod kątem ewentualnego doświadczenia, które musiałbym zdobyć, zanim wybrałbym się choćby w namiastkę takiego szlaku. Bo okolice piękne!
Parę razy się już zdażyło ale nigdy sam i nigdy więcej niż jeden dzień bez kontaktu z cywilizacją. Oman,Norwegia, Dolomity ale to trochę inna liga bo obok namiotu stało auto[emoji3]
Wspaniałe zdjęcia przepięknych miejsc, ależ wyprawa! Gratulacje.tropikey napisał:Ile razy wcześniej robiłeś coś podobnego? Pytam, jako zupełny laik w takim samowystarczalnym trekkingu, pod kątem ewentualnego doświadczenia, które musiałbym zdobyć, zanim wybrałbym się choćby w namiastkę takiego szlaku. Bo okolice piękne! Z tą walichą, co ją ciągasz po America del Sur będzie ciężko
;)
czy ja dobrze widze? ktos sie przeszedl po zamarznietej lagunie? koncem stycznia byla piekna lazurowa, ani sladu sniegu. Swietna relacja, czytam, ogladam, sprawdzam na mapie - o! bylam! o! pamietam! o! tez mam takie zdjecie
:-) Pisz dalej bo dobrze to idzie!
tropikey napisał:Ile razy wcześniej robiłeś coś podobnego? Pytam, jako zupełny laik w takim samowystarczalnym trekkingu, pod kątem ewentualnego doświadczenia, które musiałbym zdobyć, zanim wybrałbym się choćby w namiastkę takiego szlaku. Bo okolice piękne!Też o tym myślę już od dłuższego czasu i nawet kupiłem porządne buty trekkingowe (od czegoś trzeba zacząć)
:lol: W samej Patagonii już byłem i aż łezka się w oku kręci na widok lodowca - btw piękne zdjęcia. Obiecałem sobie tam wrócić - albo El Chalten albo Torres del Paine po stronie Chilijskiej.. tylko chyba brakuje mi odwagi do samotnej wyprawy
:oops:
Generalnie fajnie ze się dzielisz swoim wyjazdem. Tez tam byłem i wiem ze pewnie masz dużo endorfin. Może nie dawaj jednak wszystkich zdjęć jakie masz
:lol: bo wiele ujęć jest niemal takich samych, a różnią się tylko tym że stoisz metr dalej lub bliżej
;) Nie mnie, w sumie zazdroszczę. Zatęskniłem za tamtymi rejonami. Super
:)
Przepiekna czesc swiata! Pozmienialo sie tam z noclegami, w 2015 nie bylo wymogu rezerwacji. I straznicy wyganiali z punktow widokowych przed czasem zamkniecia szlaku
Nie da rady zobaczyć wszystkiego bez W. Możesz iść na wieże, jak ja w pierwszy dzień i wrócić. Albo lodowiec Grey z katamaranem w inny dzień (lewa kreska W). Ale to dwie osobne wycieczki i dwa wejscia do parku. Chyba,że zaszalejesz, przyjedziesz autem i weźmiesz nockę w hotelu na terenie parku.Moim zdaniem W jest warte wysiłku. Zawsze możesz dołożyć jeden dzień i rozłożyć to w czasie.
@OSK Relacja jak na zamówienie
:) za miesiąc będziemy w Patagoni. Świetnie się czytało i oglądało. Czekam na dalszy ciąg. Widzę, że nie udało Ci się złapać, tego słynnego wschodu słońca z Fitz Royem (chyba, że się tutaj nie chwalisz), a spałeś w parku. Nie dopisała pogoda, czy jakieś inne przeszkody losowe? Po której stronie podobało Ci bardziej Chile/Argentyna?
@OSKJestem pod ogromnym wrażeniem Twojej wyprawy. Szczerze podziwiam, zwłaszcza że ten sposób podróżowania jest mi niestety obcy (głównie przez swoją wygodę). Po przeczytaniu wszystkiego i obejrzeniu zdjęć mam nadzieję, że kiedyś znajdę w sobie na tyle odwagi, żeby pojechać w te miejsca w dokładnie taki sam sposób jak Ty to zrobiłeś. Wtedy z pewnością zgłoszę się do Ciebie po pomoc
:) Dzięki wielkie za tę relację!
@monroe dzięki za mile slowa[emoji3]Żebyśmy mieli jasność-ja z natury jestem leniwy. Do wysiłku trzeba mnie zmuszać. Lubię przysłowiową kanapę i tv. Ale uwielbiam się katować w takich sytuacjach podczas podróży. Satysfakcja jest ogromna, wspomnienia zostają na całe życie. Moje dzieciaki za chwilę idą do liceum, mam nadzieję,że jak już mi nogi będą odmawiać posłuszeństwa to mnie będą podtrzymywać. Aż nie padnę na twarz[emoji3]
Mega Ci zazdroszczę tej dobrej pogody na Fitz-Royu. Ja wprawdzie byłem w sierpniu (czyli w środku zimy) i po zamarzniętej Laguna Capri spacerowałem po lodzie to jednak dopiero Twoje zdjęcia pokazały mi to czego nie zobaczyłem. Podczas mojego pobytu zrozumiałem dobitnie co oznacza w rzeczywistości nazwa El Chalten: dymiąca góra - ani razu przez cały dzień nie pokazały się iglice. W TDP było już lepiej.
Piekne zdjecia, super relacja gratki !!! Powiedz tylko jak trafic taka piekna pogode jaka Ty miales? Ja lece 7 stycznia z Ams do Santiago pozniej Puerto Natales. I mam pytanie , czy w El Calafate jest problem z wymiana Euro, dolarow na peso? Nie chodzi mi oczywiscie o wymiane po oficjalnym kursie.
Z pogodą choćbym chciał to nie pomogę [emoji6] Ale teoretycznie teraz jest lato więc powinno być dobrze. Odnośnie walut to ja miałem całość gotówki wymienioną w Buenos. W El Calafate nie słyszałem 'cambio,cambio' co nie znaczy,że nie da rady tego ogarnąć. Popytaj w swoim hotelu.
benhen napisał: I mam pytanie , czy w El Calafate jest problem z wymiana Euro, dolarow na peso? Nie chodzi mi oczywiscie o wymiane po oficjalnym kursie.Nie ma problemu, choć kurs pewnie będzie delikatnie gorszy, niż w Buenos. Trzy lata temu po najlepszym kursie wymienić można było w restauracji Casimiro Bigua, zaraz obok jedynego w mieście kantoru. Na wejściu do restauracji stał kelner i na pytanie o wymianę prowadził po schodach na piętro restauracji. Ale tak jak piszę, to informacja sprzed covida. W razie czego wymienić można też w dużych sklepach z pamiątkami.E: W Googlach jest opinia do tej restauracji z wczoraj, według której wciąż można tam wymieniać.
Nvjc napisał:benhen napisał: I mam pytanie , czy w El Calafate jest problem z wymiana Euro, dolarow na peso? Nie chodzi mi oczywiscie o wymiane po oficjalnym kursie.Nie ma problemu, choć kurs pewnie będzie delikatnie gorszy, niż w Buenos. Trzy lata temu po najlepszym kursie wymienić można było w restauracji Casimiro Bigua, zaraz obok jedynego w mieście kantoru. Na wejściu do restauracji stał kelner i na pytanie o wymianę prowadził po schodach na piętro restauracji. Ale tak jak piszę, to informacja sprzed covida. W razie czego wymienić można też w dużych sklepach z pamiątkami.E: W Googlach jest opinia do tej restauracji z wczoraj, według której wciąż można tam wymieniać.Potwierdzam, byłem w listopadzie, kurs (1 - 280) gorszy, niż w Western Union ale bez żadnej kolejki (w WU tego dnia kolejka była na co najmniej kilka godzin). Jak się zapyta w kantorze o wymianę to Pan robi duże oczy i kieruje na pięterko do restauracji.Świetna relacja i fajne zdjęcia. Miło się czytało, ponieważ byłem w tym samym okresie, mój plan pokrywał się niemal w 100% z Twoim i jakbym czytał swoje wspomnienia.
Kurs w w wymienionej restauracji sprzed tygodnia 1- 330, tak informacyjnie tylko. Dzięki Twojej relacji @OSK zdecydowanie zmodyfikowałem swoje plany i przyznam, że był to dobry wybór. Odpoczywam właśnie w saloniku Star Alliance w Amsterdamie i po powrocie skrobnę kilka słów.Doskonała relacja, jestem pod wrażeniem!
Po drodze uświadomiłem sobie, że to weekend Halloween :D
A w parkach pełno dzieciaków malowanych przez lokalnych artystów i pikniki.
Kolejnym punktem było San Telmo. Niestety ani razu podczas tego wyjazdu nie byłem tam niedzielę podczas Feria de San Telmo ale i tak warto. Okolica z fajnym klimatem.
Na Plaza Dorrego akurat skończ się pokaz tango w wykonaniu lokalnych tancerzy? Muszę tam wrócić w inny dzień. Tymczasem godnie zastępował ich lokalny Deep Purple?
Dalej ruszyłem w kierunku Plaza De Mayo. Nie szło za dużo zobaczyć bo akurat miała miejsce demonstracja, na oko kilkadziesiąt tys ludzi, z pewności wyrażali poparcie dla władzy? Po relacji @Tropikey widać, że lubią takie zorganizowane protesty :D
Kolejny,a zarazem najważniejszy punkt to Calle Florida i spotkanie z miejscowymi cinkciarzami. Miałem wrażenie,że co druga osoba pod nosem mamrotała ‘cambio,cambio’. Pierwszy z brzegu zaproponował 282ARS/USD. Nie chciało mi się ani targować ani szukać lepszego kursu, tym bardziej że potrzebowałem tylko 200USD. Pan pokazał Panią w kiosku z gazetami, ta wyciągnęła 56000ARS zwinięte gumkami i już czułem, że jestem królem? Aczkolwiek pojawiły się wątpliwości czy pod 500tkami nie są jakieś drobniaki, bo przeliczyć tego w cywilizowany sposób się nie dało, będąc samemu musiałem się raczej pilnować niż świecić kasą na głównej ulicy. Po powrocie sprawdziłem, wszystko się zgadzało a w razie czego miałem nr Whatsapp do Pani z kiosku?
Z racji dość późnej godziny nie zdecydowałem się na biesiadowanie, szybkie empanadasy w take away i wróciłem odsapnąć do 3.00 przed dalszym etapem podróży.?
Buenos przez te kilka godzin wałęsania wydało mi się normalnym, cywilizowanym miastem, z mega atmosferą, tworzoną przez miejscowych i również turystów. Coś w tym jest,że nazywane jest Paryżem Ameryki Pd. Zagrożeń nie odnotowałem, a jedynym problemem wydawali się ludzie którym w życiu nie wyszło i chcieli albo kasę albo jedzenie. Ale ich ilość nie była w żadnym miejscu uciążliwa. Dobrze, że będę miał jeszcze jedne dzień pod koniec wyjazdu na dalszą eksplorację miasta.Kolejny dzień rozpoczął się wcześnie rano. Miał być dość intensywny. Zakładał przelot do El Calafate, szybki transfer na terminal autobusowy i wycieczkę pod lodowiec Perito Moreno. Następnie powrót do El Calafate na dworzec i przejazd to El Chalten(3h). Tak więc, zapowiadało się ciekawie?
Cabify się sprawdził i po 20min byłem już na EZE. Pomimo tego, że linie Jetsmart to typowy low cost obyło się bez żadnych stresów związanych z moim podręcznym bagażem? Jedynie stewka już na pokładzie coś marudziła, że jak nie idzie bagażu wsadzić wzdłuż tylko w szerz do schowka to powinien być nadany. Postanowiłem ją zignorować?
Dość istotną kwestią było to, że o ile lot będzie o czasie to od momentu lądowania miałem 40min na przejazd z lotniska na dworzec. Byłem pełen obaw czy to się uda ale wszystko zagrało jak trzeba, no prawie. Bo stwierdziłem, że skoro mam tak mało czasu to zamówię taksę która mnie zawiezie na dworzec szybciej niż transport zbiorowy. Miało to mnie kosztować 3000ARS, jak za gwarancję, że zdążę na autobus do lodowca wydawało się to akceptowalną kwotą. Niestety po wyjściu na landside, kierowcy nie było? Podobno jechał i miał być na 10min, oczywiście po tym czasie dalej nic. W międzyczasie przypomniałem sobie,że przed wyjazdem zrobiłem bezkosztową rezerwację na shuttle (kontakt również przez WhatsApp) - reservas@vespatagonia.com
Z racji tego, że kierowcy w dalszym ciągu nie było a w międzyczasie dostałem info z Cal Tur, że wyjazd z dworca będzie pół godziny później to skorzystałem z tej opcji. Podziękowałem za taxi i po 10min ruszyłem na dworzec. Koszt 1200ARS, rezerwując również powrót na lotnisko łączny koszt to 2200ARS.
Cal Tur to lokalny przewoźnik, kursujący głównie na trasie El Calafate- El Chalten ale mają w ofercie również transfer do Perito Moreno. Bardzo polecam tą firmę wszystko idealnie na czas. Za bilety do lodowca RT i przejazd El Calafate-El Chalten zapłaciłem 170zł. Wiem, ze mogłem ten koszt obniżyć płacąc na miejscu gotówką ale, cena za komfort potwierdzonej rezerwacji przed przyjazdem była i tak bardzo ok. Kontakt przez WhatsApp perfekcyjny(+54 9 2966 40-9739), okazało się że kobieta z którą pisałem jeszcze z Polski pracuje w ich okienku na dworcu. I mówi po angielsku? Bez problemu zgodziła się na zostawienie głównego bagażu w biurze i o 9.30 ruszyliśmy, zabierając po drodze ludzi z miasta. Podróż trwała ok. 1,5h , była nawet angielskojęzyczna i bardzo sympatyczna przewodniczka.
Po drodze zebrała kasę za bilety (4000ARS) i rejs statkiem(dla chętnych, 4000ARS).
Mój plan obejmował rejsik plus spacery. Rejsem byłem zniesmaczony na początku bo wszystkim kazali wejść pod pokład i zająć miejsca siedzące. A czystość okien pozostawiała wiele do życzenia. Na szczęście po 15 min na hasło ‘wszyscy na górę’ nastąpiła walka o jak najlepsze miejsce na pokładzie widokowym? Muszę przyznać, że na 120 osób, byłem jednym z niewielu, którzy wytrzymali na nim do konca? Nie że bujało, ale wiatr i temperatura robiły swoje. Czy było warto? Na łódce uważałem, że bardzo ale później chodząc po tarasach już mniej. Po prostu z wody widać lodowiec z innej perspektywy. Widać jego wysokość a nie długość, a uważam, że to robi największe wrażenie.
Po rejsie wszyscy potulnie wrócili do autobusu, którym mieliśmy jechać na główny parking. Ale nie ja? Powiedziałem przewodniczce, że sam sobie tam dojdę, zamiast jechać przez las wolałem iść pieszo od przystani, nie tracąc ani jednego miejsca gdzie można cieszyć się widokami. Miałem czas do 15.30. Oto co udało się zobaczyć.