0
tasma 5 marca 2015 15:23
Image

gdzie dowiadujemy się, że do domu daleko ...

Image

Image

Image

Image

Image

po raz kolejny spotykamy naszych "znajomych"

Image

Image

i ruszamy w kierunku przystani po przeciwnej stronie Taquile

Image

Image

Image

nasz statek też się przemieszcza

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Do Puno wracamy około 18-tej.Po krótkiej przerwie wracam do relacji.
Pora na nasz ostatni dzień w Puno. To niewielkie miasto (około 130 tys. mieszkańców) nad brzegiem jeziora Titicaca. Jak już pisałem wcześniej położone jest na wysokości 3830 m n.p.m. Miasto ma dość specyficzny klimat. Niby nad jeziorem, co powinno stabilizować temperaturę, jednak w nocy było zimno (nawet poniżej zera) by w dzień przekraczać 20 stopni.

Image

Image

Image

Image

Image

W Puno znajduje się oczywiście Plaza de Armas w centralnym punkcie miasta, dla odmiany zaraz obok jest katedra.

Image

Image

W samym mieście warte polecenia jest muzeum Carlosa Dreyera znajdujące się obok katedry. Sporo inkaskich i preinkjaskich eksponatów. Wstęp o ile pamiętam 10 soli/osobę.
Poniżej kilka zdjęć na zrobienie których uzyskaliśmy zgodę. Generalnie jest zakaz.

Image

Image

Image

Image

W przeciwieństwie do innych peruwiańskich miast przy Plaza de Armas nie ma zbyt wielu restauracji i agencji turystycznych. Aby je znaleźć należy udać się na odchodzący od placu deptak Jr. Lima.

Image

Image

Deptak kończy się przy Parque Pino gdzie rozgrzewała się jedna z miejscowych szkół tańca

Image

Image

Rano, kilka stopni na plusie a oni w klapeczkach. Że też nie dostają kataru

Image

A tutaj inna grupa

Image

Image

Obok parku piniowego znajduje się jeszcze kościół św. Jana oraz pomnik

Image

Image

Puno zaliczone. Pokaże jeszcze typowy dla Peru sposób mocowania blachy dachowej do pozostałej części budynku. Im większy kamień tym lepiej.
Zdjęcie pochodzi ze wschodniej (nieturystycznej) dzielnicy (podobno tam jest niebezpiecznie).

Image

Autobus do Cusco dopiero o 22.00. Próbujemy poszukać krótką wycieczkę, która zajmie nam popołudnie.
Miła Pani proponuje nam trzygodzinną wyprawę do Sillustani. Wyjazd 14:30, powrót 17:30. W sam raz dla nas. Koszt 30 soli.

Sillustani jest półwyspem otoczonym z trzech stron wodami jeziora Umayo. Znajduje się w odległości około 30 km od Puno. Można dojechać colectivos, ale ponoć są dwie przesiadki.
Droga przebiega przez chrakterystyczne dla okolic jeziora tereny.

Image

Image

Samo cmentarzysko znajduje się na wzniesieniu

Image

Spacer na górę trwa około 20 minut. W oddali jeden z grobowców.

Image

Na poniższym zdjęciu widać dwa grobowce. Bliższy pochodzi z czasów preinkaskich. Kamienie o różnych kształtach zalane są zaprawą. Na dalszym planie dzieło inków, którzy przejęli tradycję budowy grobowców dodając od siebie technologie. Kamienie są idealnie dopasowane. Grobowiec ten mierzy około 12 metrów.

Image

Te grobowce są obecnie remontowane

Image

Ołtarz z czasów inkaskich gdzie składano w ofierze bogom ofiary z owoców

Image

Image

Dwie peruwianki przybyły tutaj podziwiać widoki

Image

Jako, że w grupie byliśmy jedynymi anglojęzycznymi, przewodnik pozwolił sobie na powiedzenie, jak sam określił, więcej niż powinien.
Po obejrzeniu grobowców, pytałem szczególnie o to czy mieszkańcy Peru wierzą, że Inkowie zbudowali je tak jak piszą w podręcznikach. Przyznał, że nie i nie podejrzewają ich wcale o kontakty z kosmitami a bardziej o alchemię. Na przykład Urosi twierdzą, że Inkowie posiadali substancję, która zmiękczała skały, pozwalając na łatwą obróbkę powierzchni, nawet nożem. Wersja podręcznikowa mówi, że kamienie do budowy Sillustani (ważące nawet kilkanaście ton) były wyciągane na górę za pomocą czegoś ala dźwig żuraw, dalej układane we właściwym miejscu budowli za pomocą ramp i polerowane piaskiem.

Image

Kiedy stoi się obok takiej budowli i dotyka to teorie o zielonych ludzikach nie są wcale tak nieprawdopodobne.

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (7)

grzegorz40 21 maja 2015 12:00 Odpowiedz
Bardzo ciekawa relacja. Super zdjęcia :-)
ara 21 maja 2015 12:41 Odpowiedz
super relacja i zdjęcia! Peru to kolejne z wielu moich marzeń :D
japonka76 25 czerwca 2015 13:47 Odpowiedz
Rewelacja. Takie powroty do przeszłości to ja bardzo łubie. A Toro Meurto urzekło. Kocham kamienie.Jak teraz po powrocie, z perspektywy czasu określiłbyś tę wyprawę? Starocie i nuda czy ekscytacja i historia?A koka naprawdę pomaga.
tasma 26 czerwca 2015 15:16 Odpowiedz
@Japonka76 Mimo że nie jestem fanem biegania po muzeach czy kościołach, a historia nie była nigdy moim ulubionym przedmiotem, to zdecydowanie to drugie. Będąc w Peru, w wielu miejscach miałem gęsia skórkę. Tam nie trzeba być koneserem, żeby się fascynować tym krajem i jego zabytkami. To jedno wielkie muzeum, w którym żyją ludzie, całkiem mili i pomocni zresztą.
japonka76 26 czerwca 2015 15:35 Odpowiedz
Tym bardziej Ci zazdroszczę :)
granat 20 grudnia 2017 09:18 Odpowiedz
Fajna relacja, też wybieram się tam w lutym. Nie licząc stycznia podobno najgorszy okres pod względem pogodowym. Jak to było u Was?
granat 20 grudnia 2017 09:18 Odpowiedz
Fajna relacja, też wybieram się tam w lutym. Nie licząc stycznia podobno najgorszy okres pod względem pogodowym. Jak to było u Was?