Dzień na pełnym luzie, dlatego tym razem łapcie same widoki bez zbędnych komentarzy. Więcej o samym Montrealu i jego historii opowiem w relacji z podróży w minionym roku.
-- 05 Mar 2023 23:41 --
[kontynuacja]
Quebec
Montreal to dobra baza wypadowa na jednodniowe wycieczki do Quebecu czy Ottawy - stolicy Kanady.
W 2021 roku wybrałem tę pierwszą opcję i choć przez dłuższą chwilę nie mogłem zdecydować się, czy wybrać się tam, czy zostać jeszcze w Montrealu, to już po 20-30 minutach na miejscu stwierdziłem, że nie mam absolutnie czego żałować.
W obie trasy polecam Wam wybór pociągów – trochę starszy tabor, ale pociągi mają swój klimat.
Quebec to najstarsze francuskojęzyczne miejsce w Ameryce Północnej. Choć większość mieszkańców prowincji zna też angielski, to frankofońskie korzenie czuć tu do dziś - np. w kuchni, kulturze czy architekturze. Co więcej, francuski to język pierwszego wyboru w codziennej komunikacji. Ten język w pierwszej kolejności występuje np. w restauracyjnym menu, po francusku usłyszycie komunikaty w komunikacji miejskiej czy przeczytacie napisy na znakach drogowych.
Hotel Château Frontenac (ten zameczek ze zdjęć) trafił na listę rekordów Guinessa jako… najczęściej fotografowany hotel. Noc tutaj kosztuje ok. 300 CAD (czyli ok. 1 000 zł) – na szczęście zdjęcia można robić za free
:D
Po kilku godzinach niestety musiałem wracać do Montrealu, z którego następnego dnia z samego dnia leciałem już do ostatniego punktu pierwszej kanadyskiej wyprawy – czyli do…
Vancouver
Blisko 5,5 godziny na pokładzie A330 to dobry czas na praktycznie uświadomienie sobie, jak ogromny kraj właśnie zwiedzam… albo jak zwiedzam jego namiastkę.
Wczesny przylot na miejsce (również dzięki „korzystnej” zmianie czasu) to więcej czasu na zwiedzanie. Dzięki sprawnej sieci metra w zaledwie 30 minut z lotniska dotarłem do samego centrum miasta.
Wszystkie prognozy (przejrzałem wcześniej 15 stron włącznie - z prognozą na rządowej stronie) zwiastowały cały dzień opadów i 90% zachmurzenia... No coś im nie wyszło
:)
Klub disco? (Nie)stety to nie klub
:) W tym futurystycznym budynku mieści się muzeum nauki raczej dla tych najmłodszych naukowców.
Wśród wieżowców w Vancouver dominują te z apartamentami do zamieszkania. Nic dziwnego widoki muszą być nieziemskie! W ścisłym centrum zagospodarowano już praktycznie każdy metr, a i tak powierzchnia jest dość mocno ograniczona, ponieważ miasto z trzech stron otaczają góry.
Miasto to też ważny port - i dla mniejszych, i dla większych, jednostek. To właśnie w Vancouver rzeka Fraser (o aż 1 400 km długości) uchodzi do cieśniny Strait of Georgia.
Następny (i stały w Kanadzie) punkt zwiedzania – wyspa Granville. Granville to przede wszystkim miejsce smaków. Mamy tu kilkanaście knajpek, targowisko i zjedzeniem i kilka budek ze street foodem. Mniam!
Po drobnym posiłku – pora na dalszą eksplorację miasta.
O nie, coś się pali? Nie, to unikalny zegar parowy. Na tyle unikalny, że do dziś działają tylko dwa takie zegary w tym jeden właśnie w Vancouver.
Cóż to takiego? To znicz z Zimowych Igrzysk Olimpijskich, które odbyły się w Vancouver 11 lat temu.
-- 05 Mar 2023 23:47 --
[kontynuacja]
W kolejnym dniu – po sytym śniadaniu – wybrałem się na eksplorację przyrody, której w Vancouver i okolicach naprawdę nie brakuje.
Jak zobaczyłem te góry z pokładu samolotu, to tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że chcę zobaczyć je nie jako element panoramy tylko doświadczyć z bliska, bardzo bliska.
Kierunek: północna część miasta. Pierwszym punkt na trasie jest Jezioro Capilano.
Kolejny cel to Grouse Mountain (1231 m) Do wyboru miałem wjazd kolejką lub ok. 3-godzinną wędrówkę. Dzielnie wybrałem drugą opcję
;)
Co prawda, główny szlak był zamknięty, a przy jego wejściu taka tabliczka, to... odważyłem się pójść dalej.
I tu znowu mogę zachwycić się Kanadyjczykami, bo pracownicy parku pomogli, doradzili... i finalnie przymknęli oko na to, że wybrałem tę trasę.
A na szczycie - niedźwiedź grizzly (lub inaczej niedźwiedź szary). Ewidentnie nie chciał pozować
;) Uprzedzę pytanie: miś był na terenie zabezpieczonego wybiegu.
Następny dzień to ponownie czas na eksplorację przyrody.
Pole z totemami znajduje się w samym sercu parku Stanleya. Na terenie parku pierwotnie żyli rdzenni mieszkańcy Kanady, więc totemy nie znalazły sie tu przypadkowo. Dziś to 405 hektarów zielonych płuc Vancouver, które łączą oba brzegi miasta.
Drugi punkt programu: Whytecliff Marine Park.
I ostatni: Lighthouse Park.
Co dalej? Po kilku godzinach snu przyszedł czas na… Muzeum Antropologii (MOA), które działa przy Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej już 70 lat. Ciekawa architektonicznie obecna siedziba muzeum nawiązuje do konstrukcji skupowo-belkowych rdzennych mieszkańców północno-zachodniego wybrzeża Ameryki Północnej. To właśnie kultura i sztuka tych mieszkańców to główny temat kilku pasjonujących wystaw.
Zanim o wystawie i eksponatach, to najpierw krótki kontekst: Rdzenni przodkowie, którzy mieszkają na terenie dzisiejszej Kolumbii Brytyjskiej to prawie 200 000 osób. Wielu z nich mieszka w rezerwatach na historycznych ziemiach, część zamieszkuje tereny miejskie.
Jak pewnie domyślacie się, tworzenie takich rezerwatów było i jest kontrowersyjną sprawą. Dziś kontrola rdzennych narodów nad ich ziemiami to przedmiot negocjacji tych narodów z rządami Kanady. Ale to nie tylko kwestia ziemi to też m.in. - kwestia języka, a więc i nazwisk, imion czy nazw miejscowości.
O totemach mógłbym rozpisać się na kilka stron, ale... znajmy umiar
:)
Zamiast pisania pokaże Wam parę ciekawych eksponatów. Polecam zwrócić uwagę na różne szkoły tworzenia tych dzieł - i pod (lub jej braku) względem zachowania (lub nie) proporcji a także ekspresji. Dla ciekawych tu zestawiam dzieła z dwóch rdzennych społeczności Kakwaka' wakw i Haida.
Wiele z tych rzeźb nie tylko pełniło funkcje artystyczno-religijno, co po prostu stanowiło część konstrukcji architektonicznej. Rzeźby pełniły funkcję słupów podtrzymujących belki stropowe. Te, które znajdziecie w MOA, są prawdziwe i znalazły się w muzeum dzięki współpracy z mieszkańcami rdzennych narodów. Pracownicy MOA sami podkreślają właśnie tę współpracę i fakt, że muzeum działa w ochronie tradycji, a nie jej kosztem.
Drewniane skrzynie jakie znamy, to najczęściej sześć połączonych ze sobą desek. Jak to się robi na północno-zachodnim wybrzeżu? Rdzenne narody wykorzystały do tego parę... ale od początku.
Wystarczy naciąć cedrową deskę w trzech miejscach, a następnie wygiąć w trzy rogi dzięki parze. Czwarty róg jest przyszyty lub zszyty, a całość przymocowana z podstawą i wieczkiem, które rzeźbi się tak, aby idealnie do siebie pasowały. To zupełnie unikalny, który charakteryzuje właśnie te społeczności.
I teraz pora na chyba najpopularniejszy masywną rzeźbę eksponat „The Raven and the First Men" autorstwa Billa Reida.
Arysta stworzył ją ogromnego bloku cedru żółtego. Rzeźba przedstawia moment z przeszłości przodków ludu Haida, kiedy to Kruk, mądry i potężny, a zarazem psotny, znalazł pierwszych ludzi w muszli małży na plaży i wydobył ich z niej.
Nienaturalne proporcje, ekspresja rzeźby, ale przy dość jednolitej kolorystyce to właśnie cechy dzieł ludu Haida.
Tyle z muzeum – pora na relację z ostatniego dnia Vancouver i ostatniego dnia w Kanadzie… w 2021 roku. Co to za żagle? To dach Canada Place centrum kongresowo- wystawienniczego. W środku był tam wtedy jakiś halloweenowy koszmarek, ale sam budynek robi wrażenie.
Vancouver to podobno jedno z najgęściej zaludnionych miast w Ameryce Północnej. Faktycznie można odnieść takie wrażenie. A widzicie te niższe zabudowy? To celowy zabieg, aby nie zaburzać widoku na góry i miejsko-przyrodniczej panoramy.
Miejskie kontrasty Wraz z wysokim poziomem życia (jeśli nie najwyższym w Kanadzie), mamy tu też stosunkowo sporo biedy i bezdomności.
Dzień na pełnym luzie, dlatego tym razem łapcie same widoki bez zbędnych komentarzy. Więcej o samym Montrealu i jego historii opowiem w relacji z podróży w minionym roku.
-- 05 Mar 2023 23:41 --
[kontynuacja]
Quebec
Montreal to dobra baza wypadowa na jednodniowe wycieczki do Quebecu czy Ottawy - stolicy Kanady.
W 2021 roku wybrałem tę pierwszą opcję i choć przez dłuższą chwilę nie mogłem zdecydować się, czy wybrać się tam, czy zostać jeszcze w Montrealu, to już po 20-30 minutach na miejscu stwierdziłem, że nie mam absolutnie czego żałować.
W obie trasy polecam Wam wybór pociągów – trochę starszy tabor, ale pociągi mają swój klimat.
Quebec to najstarsze francuskojęzyczne miejsce w Ameryce Północnej. Choć większość mieszkańców prowincji zna też angielski, to frankofońskie korzenie czuć tu do dziś - np. w kuchni, kulturze czy architekturze. Co więcej, francuski to język pierwszego wyboru w codziennej komunikacji. Ten język w pierwszej kolejności występuje np. w restauracyjnym menu, po francusku usłyszycie komunikaty w komunikacji miejskiej czy przeczytacie napisy na znakach drogowych.
Hotel Château Frontenac (ten zameczek ze zdjęć) trafił na listę rekordów Guinessa jako… najczęściej fotografowany hotel. Noc tutaj kosztuje ok. 300 CAD (czyli ok. 1 000 zł) – na szczęście zdjęcia można robić za free :D
Po kilku godzinach niestety musiałem wracać do Montrealu, z którego następnego dnia z samego dnia leciałem już do ostatniego punktu pierwszej kanadyskiej wyprawy – czyli do…
Vancouver
Blisko 5,5 godziny na pokładzie A330 to dobry czas na praktycznie uświadomienie sobie, jak ogromny kraj właśnie zwiedzam… albo jak zwiedzam jego namiastkę.
Wczesny przylot na miejsce (również dzięki „korzystnej” zmianie czasu) to więcej czasu na zwiedzanie. Dzięki sprawnej sieci metra w zaledwie 30 minut z lotniska dotarłem do samego centrum miasta.
Wszystkie prognozy (przejrzałem wcześniej 15 stron włącznie - z prognozą na rządowej stronie) zwiastowały cały dzień opadów i 90% zachmurzenia... No coś im nie wyszło :)
Klub disco? (Nie)stety to nie klub :) W tym futurystycznym budynku mieści się muzeum nauki raczej dla tych najmłodszych naukowców.
Wśród wieżowców w Vancouver dominują te z apartamentami do zamieszkania. Nic dziwnego widoki muszą być nieziemskie! W ścisłym centrum zagospodarowano już praktycznie każdy metr, a i tak powierzchnia jest dość mocno ograniczona, ponieważ miasto z trzech stron otaczają góry.
Miasto to też ważny port - i dla mniejszych, i dla większych, jednostek. To właśnie w Vancouver rzeka Fraser (o aż 1 400 km długości) uchodzi do cieśniny Strait of Georgia.
Następny (i stały w Kanadzie) punkt zwiedzania – wyspa Granville.
Granville to przede wszystkim miejsce smaków. Mamy tu kilkanaście knajpek, targowisko i zjedzeniem i kilka budek ze street foodem. Mniam!
Po drobnym posiłku – pora na dalszą eksplorację miasta.
O nie, coś się pali? Nie, to unikalny zegar parowy.
Na tyle unikalny, że do dziś działają tylko dwa takie zegary w tym jeden właśnie w Vancouver.
Cóż to takiego? To znicz z Zimowych Igrzysk Olimpijskich, które odbyły się w Vancouver 11 lat temu.
-- 05 Mar 2023 23:47 --
[kontynuacja]
W kolejnym dniu – po sytym śniadaniu – wybrałem się na eksplorację przyrody, której w Vancouver i okolicach naprawdę nie brakuje.
Jak zobaczyłem te góry z pokładu samolotu, to tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że chcę zobaczyć je nie jako element panoramy tylko doświadczyć z bliska, bardzo bliska.
Kierunek: północna część miasta. Pierwszym punkt na trasie jest Jezioro Capilano.
Kolejny cel to Grouse Mountain (1231 m) Do wyboru miałem wjazd kolejką lub ok. 3-godzinną wędrówkę. Dzielnie wybrałem drugą opcję ;)
Co prawda, główny szlak był zamknięty, a przy jego wejściu taka tabliczka, to... odważyłem się pójść dalej.
I tu znowu mogę zachwycić się Kanadyjczykami, bo pracownicy parku pomogli, doradzili... i finalnie przymknęli oko na to, że wybrałem tę trasę.
A na szczycie - niedźwiedź grizzly (lub inaczej niedźwiedź szary). Ewidentnie nie chciał pozować ;)
Uprzedzę pytanie: miś był na terenie zabezpieczonego wybiegu.
Następny dzień to ponownie czas na eksplorację przyrody.
Pole z totemami znajduje się w samym sercu parku Stanleya. Na terenie parku pierwotnie żyli rdzenni mieszkańcy Kanady, więc totemy nie znalazły sie tu przypadkowo. Dziś to 405 hektarów zielonych płuc Vancouver, które łączą oba brzegi miasta.
Drugi punkt programu: Whytecliff Marine Park.
I ostatni: Lighthouse Park.
Co dalej? Po kilku godzinach snu przyszedł czas na… Muzeum Antropologii (MOA), które działa przy Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej już 70 lat. Ciekawa architektonicznie obecna siedziba muzeum nawiązuje do konstrukcji skupowo-belkowych rdzennych mieszkańców północno-zachodniego wybrzeża Ameryki Północnej. To właśnie kultura i sztuka tych mieszkańców to główny temat kilku pasjonujących wystaw.
Zanim o wystawie i eksponatach, to najpierw krótki kontekst: Rdzenni przodkowie, którzy mieszkają na terenie dzisiejszej Kolumbii Brytyjskiej to prawie 200 000 osób. Wielu z nich mieszka w rezerwatach na historycznych ziemiach, część zamieszkuje tereny miejskie.
Jak pewnie domyślacie się, tworzenie takich rezerwatów było i jest kontrowersyjną sprawą. Dziś kontrola rdzennych narodów nad ich ziemiami to przedmiot negocjacji tych narodów z rządami Kanady. Ale to nie tylko kwestia ziemi to też m.in. - kwestia języka, a więc i nazwisk, imion czy nazw miejscowości.
O totemach mógłbym rozpisać się na kilka stron, ale... znajmy umiar :)
Zamiast pisania pokaże Wam parę ciekawych eksponatów.
Polecam zwrócić uwagę na różne szkoły tworzenia tych dzieł - i pod (lub jej braku) względem zachowania (lub nie) proporcji a także ekspresji. Dla ciekawych tu zestawiam dzieła z dwóch rdzennych społeczności Kakwaka' wakw i Haida.
Wiele z tych rzeźb nie tylko pełniło funkcje artystyczno-religijno, co po prostu stanowiło część konstrukcji architektonicznej. Rzeźby pełniły funkcję słupów podtrzymujących belki stropowe. Te, które znajdziecie w MOA, są prawdziwe i znalazły się w muzeum dzięki współpracy z mieszkańcami rdzennych narodów. Pracownicy MOA sami podkreślają właśnie tę współpracę i fakt, że muzeum działa w ochronie tradycji, a nie jej kosztem.
Drewniane skrzynie jakie znamy, to najczęściej sześć połączonych ze sobą desek. Jak to się robi na północno-zachodnim wybrzeżu? Rdzenne narody wykorzystały do tego parę... ale od początku.
Wystarczy naciąć cedrową deskę w trzech miejscach, a następnie wygiąć w trzy rogi dzięki parze. Czwarty róg jest przyszyty lub zszyty, a całość przymocowana z podstawą i wieczkiem, które rzeźbi się tak, aby idealnie do siebie pasowały. To zupełnie unikalny, który charakteryzuje właśnie te społeczności.
I teraz pora na chyba najpopularniejszy masywną rzeźbę eksponat „The Raven and the First Men" autorstwa Billa Reida.
Arysta stworzył ją ogromnego bloku cedru żółtego. Rzeźba przedstawia moment z przeszłości przodków ludu Haida, kiedy to Kruk, mądry i potężny, a zarazem psotny, znalazł pierwszych ludzi w muszli małży na plaży i wydobył ich z niej.
Nienaturalne proporcje, ekspresja rzeźby, ale przy dość jednolitej kolorystyce to właśnie cechy dzieł ludu Haida.
Tyle z muzeum – pora na relację z ostatniego dnia Vancouver i ostatniego dnia w Kanadzie… w 2021 roku.
Co to za żagle? To dach Canada Place centrum kongresowo- wystawienniczego. W środku był tam wtedy jakiś halloweenowy koszmarek, ale sam budynek robi wrażenie.
Vancouver to podobno jedno z najgęściej zaludnionych miast w Ameryce Północnej. Faktycznie można odnieść takie wrażenie.
A widzicie te niższe zabudowy? To celowy zabieg, aby nie zaburzać widoku na góry i miejsko-przyrodniczej panoramy.
Miejskie kontrasty Wraz z wysokim poziomem życia (jeśli nie najwyższym w Kanadzie), mamy tu też stosunkowo sporo biedy i bezdomności.