0
maxima 26 kwietnia 2023 19:42
Na forum jest niewiele informacji o wyspach, więc postaram sie napisać praktyczna relacje z tygodniowego pobytu tutaj. Jestem od 3 dni tutaj. Widzę że może być problem ze zdjęciami, ponieważ próbowałam w innym wątku i się nie udało. Prędkość neta nie powala.

Do Ekwadoru planowałam się wybrać od dawna. Jeszcze w lutym 2022 bilety były po ok 500e z Madrytu, ale świat zaczął się szybko otwierać i ceny poszły w górę. Pozostało wiec czekać.
W końcu klm dal dość atrakcyjne ceny do Ekwadoru z WAW na majówkę, więc trzeba było brać.
Przyleciałam z przesiadka w AMS do GYE. Tam mialam 1 dzień przerwy i następnego dnia w poniedziałek lot LATAM za mile na Baltre.
Nocowałam w Radissonie, gdzie transfer z i na lotnisko jest w cenie. Lot do GPS był o 9:18, więc transfer zamówiłam na 7:30. Śniadanie od 6:40. Ludzi więcej niż w niedzielę o 9 ;)
Jedziemy na lotnisko, widzę budynek odlotów i mówię do pani, że Terminal 1. Ona po hamulcach i mówi, że myślała, że na międzynarodowe odloty mam jechać.
Zabieram bagaż, pan pyta o karte pokładową i puszczą dalej. Żeby wjechać na wyspy trzeba duzo zapłacić i przejść kontrolę sanitarna ;)
Najpierw więc idziemy do okienka z opłatą rzadowa- wolno idzie choc są 4 osoby z obsługi. W końcu pani bierze paszport, wstukuje dane i prosi o 20usd.
Następnie trzeba iść do kontroli sanitarnej bagażu. Nie można wwozic świeżego jedzenia, jak owoce czy warzywa. Snaki, woda czy jakieś ciasteczka przechodzą. Nikt w walizce nie grzebie, pani tylko pyta czy mam w bagażu wode. Potwierdzam. Druga pani plombuje bagaż nadawany.
Z tym wszystkim trzeba podejść do kiosku self service i wydrukować bilety i baggage tag. Biletu mi nie drukuje, ale zawieszkę owszem. Można już isc do check in. Do lotu zostala 1h. Nagle z 5 otwartych okienek zostają 2, a zaraz nawet 1.hmmm przede mną z 10os z bagażami, a tu znowu wolno idzie. No nic pozostaje czekać.
Po 20 minutach stoję jako druga do odprawy, i nagle z kolejki zaczynają wyławiać osoby do osobnego stanowiska. Wymieniam się wzrokiem że stojącymi przede mną Amerykanami, widac nikt nie wie o co chodzi. Po chwili pań z obslugi tlumaczy że to lot do Quito I muszą szybciej. No tak. Wg tablicy ten lot jest za 15minut, a w kolejce stoi z 5 par,w tym rodzinka z dwoma rowerami do nadania ;)
Czekamy dalej. Nagle wszyscy się przepychają. Amerykanie przede mną choc są pierwsi to też muszą przepuszczać innych. Zaraz się okaże że zostanę tylko ja i oni ;) zaczynamy więc dyskusje o organizacji pracy w Ameryce Południowej;) w końcu pan z obsługi ich wzywa, a zarazem potem idę ja. Nadaje bagaż i kieruje się do kontroli. Jest tylko 1 stanowisko, a tam wszyscy co lecą do Quito ;) do lotu jakies 30minut. Na szczęście idzie szybko. Przechodzi woda, nikt nie zwraca specjalnie uwagi na bagaże.
Dalej już szybko. Idę do bramki nr 1. Powoli zaczyna się boarding. Samolot z Quito z międzylądowaniem w GYE już na nas czeka.
Wchodzę na pokład. Sam lot beż historii. Serwują napoje i jakieś orzeszki o wadze 15gr. Lot trwa niecałe 2h i po 10 czasu lokalnego rozpoczynamy ladowanie.

Ps. Czy mógłby ktoś podpowiedziec jak sprawnie wrzucać zdjęcia? Próbuję juz 3 raz, bo ciągle mnie wyrzuca. Niestety net jest raczej słaby na wyspachSama kontrola po przylocie to też swego rodzaju spektakl. Nasz samolot był pierwszy tego dnia, chwilę później wylądowała Avianca i Ecuair. Opuszczamy samolot schodami i idziemy do terminala pod ścieżka z paneli fotowoltaicznych. Lotnisko jest super ekologiczne ;)
Najpierw kolejka, żeby opłacić wstęp do parku. Dla turystów są osobne okienka. Pierwszy pan coś szybko wbija, podaje paszport do pana obok. Ten drukuje paragon i oczekuje zapłaty 100usd. Następnie jest kontrola biologiczna bagaży podręcznych. Mam ze sobą wode, ciastka itp I nikt się nie interesuje zawartością mojego plecaka.
Idziemy 10m dalej do głównej hali z bagażami. Trzeba poczekać aż zostaną wyłożone na stoły wszystkie bagaże z samolotu. Wtedy przychodzi policjant i zaczyna zabawę z psem, który radośnie biega po walizkach. Przy niektórych oczywiście szczeka i wręcz szaleje. Te są brane do kontroli. Sam występ psa i policjanta trwał ok 10min. W moim locie do dalszej kontroli została zabrana 1 walizka jakis lokalsów wracających z kontynentu. Ponadto kilka zostało zabranych chyba na kolejny screening.
Ja biorę szybko moja walizkę i wychodze z budynku.
Bienvenidos a Galapagos!
Łapie autobus za 5$. Bilet kupuje się w budce obok przystanku. Autobusy już czekają i po zajęciu wszystkich miejsc ruszają. Po drodze sa fajne widoki. Połączenie lawy i kaktusow, miejscami galapagoskiej akacji. Po ok 20minutach jesteśmy na przystani, gdzie za 1usd przeprawiamy się na drugą stronę kanału.
Tam mamy do wyboru taxi za 25usd lub bus za 5$. Pytam pana kiedy rusza autobus. Mówi że za 10min. Decyduje się więc na tą opcję. czekamy ok 13 minut aż kierowca odpali silnik. Nie wszystkie miejsca są zajęte, jednak ruszamy do Puerto Ayora. Bilety można było kupić u pani na przystani lub u tej samej pani chwilę później w autobusie.
Podróż trwa 45minut. Widoki są zmienne. Najpierw jedziemy pod górę, jest słonecznie i zielono.potem zjeżdżamy w dół, pojawiają się chmury.
Gdy dojeżdżamy do Puerto Ayora autobus zatrzymuje się w wielu miejscach na swojej trasie.nie jadę do końca, tylko proszę o przystanek blisko mojego noclegu. Zabieram bagaż, idę ok 400m i docieram do pensjonatu K-leta.
Cala podróż od wyjścia z samolotu do dotarcia do hotelu zajęła 2h I 20minut. Cały proces jest dobrze zorganizowany, nie trzeba dlugo czekać na poszczególne środki transportu. Koszt 11$Zobaczymy czy tak sie uda :) lot do GPS. Kontrola na lotnisku ImageZdjęcia po wyladowaniu na Baltrze. Jakość chyba słabsza, bo w lepszej nie chce mi dodać w ogóle:( Image Image Image ImagePrzybytek wygląda w porządku. Najważniejsze że jest butla z woda i można napełniać swoją. Ograniczanie produkcji plastiku ;)
Po odświeżeniu czas ruszyć na miasto w poszukiwaniu wycieczek oraz zakupu biletu na Isabele.
Gdzieś czytałam, że w agencji przy porcie sprzedają najtańsze bilety. Popytałam w 3 i w każdej cena ta sama. 30$
Pytam jeszcze o Bartolome na jutro. Każdy mówi że ciężko. Dzwonią i szukaja miejsca. W pierwszej można dołączyć za 300$. W drugiej człowiek próbuję coś ogarnąć, ale bardziej zajęty jest gadaniem z obecnymi na miejscu i czekającymi na prom gośćmi. Nic sensowego nie znalazłam. 300$ to jednak zaporowa cena.

No nic. Idę więc na plażę. Celem nr 1 jest oczywiście Tortuga Bay. Trzeba dojść na końca wioski i tam zaczyna się spacer, choć żadnych znaków nie ma. Jeszcze trochę po schodach i jesteśmy w parku. Tam wpisujemy się do książki gości i można iść. Do plaży idzie się ok 30minut, dłużej jeśli robimy zdjęcia;) krajobraz to kaktusy i lawa. Zwierząt brak.
Słychać już szum fal. Plaża jest piękna. Długa. Fale są jednak za silne na pływanie. Bliżej klifu wiele odgrodzonych miejsc, gdzie zolwie złożyły jaja.
Ide wzdłuż tej plaży ok 15 minut do kolejnej. Spokojna plaża w zatoce gdzie można się pluskac. Po drodze widze kolonie legwanow. Następnie w drzewach ukryte pelikany. Idę dalej a tam leniwie wypoczywa lew morski. Chyba też mu gorąco bo po chwili rusza w stronę wody ;) mam ochotę zrobić to samo.
Szukam więc zacienionego miejsca, żeby zostawić rzeczy. Brodzę w wodzie, a tam małe rekiny, w tym jeden młot.
Rzucam rzeczy i wchodzę do wody. Niemal jak w wannie tak cieplo ;)
Spędzam tu około 2h. Obserwuje zwierzęta, w tym polującego na lunch pelikana. O 16:30 pan ochroniarz każe się zbierać.
Wszyscy więc opuszczają plażę i kierują się na ścieżkę do wyjścia. Po drodze spotykam więcej iguan, w tym pływająca na skalach. Spacer do miasta jest troszkę szybszy. Po drodze spotykam Polkę, z którą chwilę gadamy o podróży po Ekwadorze.
Po kąpieli wybieram się na miasto w poszukiwaniu obiadu. Właściciel polecił ulice z knajpkami calle de kiosk czy jakoś tak. Do wyboru jest z 10 knajp, w tym z pizza i burgerami. Obiad można zjeść za 5$ przy czym nie są to duże porcje. W cenie zupa, sok i danie mięsne lub ryba z ryżem. Dla mnie ok.
Postanawiam jeszcze raz sprawdzić wycieczki. W pierwszej agencji Pani ogarnia Bartolome na jutro, ale za 270$. Rezygnuje i Idę dalej. Zagaduje mnie Pan w kolejnej agencji. Odradza Bartolome, bo to dlugi dzien, a wiele sie nie robi.zbiorka o 6 rano, przyjazd do portu po drugiej stronie wyspy. Tam pakuja ludzi na łódź, która płynie 3h na Bartolome. Na miejscu krótki trekking, 15minut na zdjęcia i powrót. Jest jeszcze snorkling kolo wyspy. Powrót analogiczny. Rejs i potem bus do Puerto Ayora. Opis trochę zniechęca.
Mówi że ma na jutro grupę na Pinzon i Daphne. Normalnie są to 2 osobne wycieczki po 130$ każda. On proponuje całość za 160$. Po obejrzeniu filmików decyduje się na tą wycieczkę. Targuje cene do 150$ start w biurze o 8.
Idę potem jeszcze do portu. Na deptaku kręci się trochę ludzi i spotykam polska parę, o której mówiła mi wcześniej Polka. Chwilę gadamy.
W wodzie jest dużo zwierzaków. Lwy, kraby rekiny. Miły koniec dnia ;) Image Image Image Image Image Image Image Image ImageWycieczka na Pinzon miała się zacząć o 8. Zamawiam śniadanie na 7, a budzik na 6:55. Jako że jetlag jeszcze mi dokucza i tak budzę się wcześniej. Jest już 7:10, a śniadania nie widac. Idę więc na dół do recepcji dopytać o co chodzi. Pani mówi że przecież jest 6:15 :)
No tak, mój telefon nie wiedzieć czemu nie chciał się automatycznie przestawić na czas galapagoski, czyli jeszcze godzina mniej względem kontynentu.
No nic, nauczka na kolejne dni ;) kładę się jeszcze na chwilę, a tuż przed 7 pani przynosi śniadanie.
Po konsumpcji się zbieram do biura operatora wycieczki. Jestem punkt 8, a tu się okazuje, że i tak musimy zaczekać, bo kolega musi jakies papiery zanieść do kapitanatu. Czekamy, a w międzyczasie dobieramy płetwy i poznajemy się z uczestnikami. W grupie są Australiajczycy, Austriak, Czeszka oraz Słowaczka.
O 8:45 idziemy do portu. Po chwili ruszamy na stronę Pinzon. Tam będziemy mieć 2 snorklingi. Jeden trwa aż 1h20minut. Jest dość płytko, woda przejrzysta. Duże ławice ryb, pojawia się też żółw. Rafy nie ma, ale naprawdę fajne miejsce. Pod koniec dopływamy do zatoczki, gdzie leżą na brzegu Lwy morskie i iguany. Po chwili są już w wodzie i nawet się bawią. Jest płytko i można nawet stać. Fajny widok, choć lew nie podpływa bezpośrednio do nas. Po paru minutach ruszamy dalej i wracamy na łódź. Ogólnie fajne zejście, ale bez pianki wg mnie za długie. Mi było już zimno po 45minutach.
Wracamy na łódź, płyniemy kawałek dalej. Na skalach znów wypoczywają Lwy. Po chwili wskakujemy do wody. Młode lwy robią to samo. Przed nami wspaniały spektakl. Lew pływa przy skałach, bawi się z innymi, przepływa blisko nas. Trochę już w życiu nurkowałam, ale takich zabaw jeszcze nie widziałam. Minusem tej miejscówki jest dość silny prad i skały. Trzeba uważać, żeby na nie nie wpaść, bo są ostre. W wodzie byliśmy ok. 20minut. Jestem jednak trochę już zziębnięta i chętnie wracam na pokład.
Płyniemy dalej ok 45minut. Następne będzie zejście na rajska plażę na Santa Cruz. Można dopłynąć do plaży lub zejść z lodzi gdy będzie bliżej. Jeszcze nie doszłam do siebie, więc odpuszczam snorkling.
Na plażę mam do przejścia ok 10m z lodzi. Na brzegu wita mnie martwy mały rekin młot. Poza tym widoki są rajskie. Świetna miejscówka na zdjęcia. Spędzamy tu ok20 minut. Gdy wracamy na pokład, to czeka na nas lunch. Standardowy zestaw tutaj: ryż, plasterek pomidora i ogórka, soczewica w sosie i ryba. Jedzenie jest smaczne, można dostać dokładkę.
Łódź powoli rusza i kierujemy się w stronę Daphne. Na wyspie możemy obserwować ptaki. Są pelikany, a nawet głuptaki. Jest ich jednak tylko kilka.
Po chwili łódź kieruje się w stronę ostatnieho wejścia do wody dzis. Trwa ono ok 25minut. Przejrzystość nie jest tak dobra jak poprzednio. Udaje się jednak dostrzec dość duża płaszczkę. Po chwili pojawiają się rekiny. W wodzie jest nas 6, a pod nami kręci się 5 rekinów, każdy ma ponad 2 metry :) [emoji3]
Po chwili przewodnik daje znak powrotu na łódź. To nasze ostatnie zejście. Teraz płyniemy w stronę kanału Itabaca, gdzie odbiorą nas pickupy i zawiozą do Puetro Ayora. Rozmawiam jeszcze ze Słowaczka o Ekwadorze i ogólnie o życiu. Ok 16:30 Jestem tuż przy hotelu. Żegnam się z koleżanką i ekipa organizatora i idę odświeżyć po wycieczce. Był to bardzo fajny wypad. Bogata fauna, trochę zwierzaków. Rafa nie istnieje, a ryby , rekiny czy Lwy pływają na tyle płytko, że snorkling był wystarczajacy.
Po odświeżeniu idę na miasto. Najpierw trafiam na stoiska rybaków, a tam głównymi zainteresowanymi ich produktami są pelikany i lew morski. Coś im udaje się nawet ukraść że stołu. Planowałam spacer ścieżka do centrum Darwina, ale jest już zamknięta, więc wracam do miasta. Stołuje się za 5$ w jednej z knajp na calle kiosks.
Kręcę się jeszcze chwile po mieście i wracam do pokoju. Jutro o 6:30 muszę być w porcie, ponieważ płynę na Isabele. Tym razem budzik jest poprawnie ustawiony ;) Image Image Image Image Image Image Image Image Image ImageW porcie mam się stawić o 6:30. Ruch jest spory, stoi kilka "biurek" różnych łodzi, ale mojej New Brithany nie ma. Pytam na innym stanowisku, pan się rozgląda i mówi zeby poczekać. Siadam na murku, jest tu darmowy internet. Po ok 10min zjawia się Pan z listą pasażerów. Szukam POLONIA i widzę 2 kobiety, jedna nosi takie samo imię jak ja, nazwiska maja takie same. Swojego nie widze. Próbuję przekonać pana że to ja jestem ta pasażerka, ale po chwili pojawią się jakiś człowiek że skanami paszportów obu pań. Każdy pasażer dostaje plastikowa zawieszkę i może kierować się do kontroli sanitarnej. Tu kasują 1$.
Jest 6:50, na placu nikogo nie ma oprócz mnie i 4 osób obsługujących pasażerów. Próbuję im wytłumaczyć, że mam kupiony bilet, pokazuje pokwitowanie. Mówią, żeby wyjaśnić w agencji. Zerkam na budę w porcie kawałek dalej, ale zamknięta. Po chwili panowie dzwonią do kogoś. Czasu mało, a mi grozi zostanie na Santa Cruz.
Pan uspokaja, ze jeszcze chwila.
W końcu wskazuje, żeby iść na kontrolę. Nazwiska nie spisał, nie idzie się z nim dogadać po angielsku, wiec nie wiem czy popłynę.
Kontrola szybką, bo nikogo innego już tu nie ma. Idziemy do kontroli portowej. Pan zagaduje żołnierza, może wyjaśnia sytuację, żeby pozwolił mi przejść. W końcu się udaje. Nie mam plakietki, ale kieruje się do New Brithany. Żeby się na nią dostać, trzeba zapłacić kolejnego 1$ na małej łódce, która wiezie do docelowej.
Zastanawiam się, czy jest tam w ogóle miejsce. Okazuje się, że są wolne, zajmuje w połowie lodzi, a mój bagaż oddaje w ręce pracownika.
Strasznie bałam się tego rejsu, bo relacje były raczej negatywne. Że rzuca, że skacze, że męka ogólnie. Nawet zabrałam z samolotu KLM specjalnie na tą okazję woreczek.
Rejs trwał niecałe 2h. Woda była spokojna, a ja nawet zasnęłam. Wszystkie te opowieści, jak straszna jest ta przeprawa okazały się przesadzone, lub mialam szczęście. Do Isabeli dotarliśmy o 9:22.
Żeby dotrzeć na wyspę znów trzeba zapłacić 1$ za transfer mniejsza łódka. Czekam w porcie jeszcze na bagaż. W międzyczasie zapoznaje się z Polką i jej córka, ktore były na łodzi. Dziewczyny nocują w casa de Marita.
Po chwili przypływaja torby. Dalej trzeba uiścić opłatę portowa 10$ i można iść. Zaraz po wyjściu spotykam Amerykanów. Pytają jak podróż. Mówię, że bardzo dobrze i spokojnie. Oni z kolei strasznie narzekają i przyszli do portu bo chcą zamienić bilety powrotne na inną łódź. Życzę im powodzenia i idę przed siebie.
Do miasta jest 1km, co zajmuje mi z bagażem i w upale ok 15minut. Po drodze poznaje ofertę wycieczek w jednej agencji.ciut taniej jest w hostalu Insular.
Tintoreras 45$
Wulkan Sierra Negra 35$
Tunele 110$
Ide potem już bezpośrednio do hotelu odpocząć po tym spacerze w upale.
Na dzis planuje zapoznanie się z miasteczkiem i spacer do centrum żółwi. Trasa ma 1.2km kładka pośród stawów od skrzyżowania kolo hotelu Iguana Crossing. W porcie Pan zachwalal, że ok 14-15 powinny być tam flamingi. Niestety żadnych nie ma.
Wstęp do centrum 10$. Oprowadza przewodnik i opowiada fakty o lokalnych żółwiach. Jest to dość ciekawe. Same zolwie nie robią na mnie wielkiego wrażenia, bo podobne widzialam już np. Na Seszelach.
Pod koniec zwiedzania wracam do tych najstarszych osobników, a tam były 2 pary w sytuacjach intymnych :) ponoc może to trwac 2-3h, a odgłosy są dość głośne.
Po tym "show" opuszczam centrum i kieruje się w stronę stawu, gdzie mają być flamingi. Owszem są dwa. Spotykam tam też Amerykanów. Udało im się zamienić bilety. Razem wracamy do miasta. Chłopaki mieszkają w casa de Marita i narzekają na ceny i jakość jedzenia. Mówię im, że niedaleko mojego hotelu jest restauracja Albita, która ma dobre recenzje i planuję tam zjeść obiad. Knajpe polecil tez chlopak w hotelu. Postanawiają zaryzykować.
Menu lunchowe almuerzo kosztuje 6$. W cenie zupa, drugie i sok. Jedzenie jest bardzo smaczne i dużo lepsze niż na Santa Cruz. Chłopaki tez zadowoleni. Gadamy jeszcze z 1h, po czym się żegnamy. Idę do hotelu po strój i ręcznik plażowy i resztę popołudnia spędzam na plaży. Po zachodzie słońca wracam do hotelu. Próbuję jeszcze ogarnąć wycieczkę na Wulkan, ale recepcja w Insular nieczynna. U konkurencji wycieczka była po 40$. Trudno może rano coś się uda. Po całym dniu padam i od razu zasypiam. Image Image Image Image Image Image Image Image ImageJem śniadanie i postanawiam ogarnąć wycieczkę na Wulkan Sierra Negra na następny dzień, a potem ruszyć na wycieczkę piesza w stronę wall of tears.
Ide do Insular po 9, a tam dalej nikogo nie ma. Trudno, idę więc w stronę głównego placu. Mijam jakas agencje i postanawiam zapytać o Wulkan. Jest dostępny na jutro po 35$. Nie chcę mi się już za tym chodzić, więc biorę i płace.
Ide w stronę plaży, potem kierunek się do Iguana Crossing i dalej już ścieżka do parku. Cały czas ide wzdłuż plaży, mijam cmentarz i docieram do początku szlaku. Długość w jedną stronę to 6km.
Chmury znikają. Ja zaglądam do kolejnych punktów na szlaku. Są małe studnie, tunel lawowy i rzeka. Ze zwierząt dominują iguany. Dochodzę do Camono de las Tortugas i liczę, że spotkam parę osobników. Jest niestety kolo południa i zolwie ewidentnie się ukrywaja. Robi się coraz cieplej. Nagle chłopak idący z naprzeciwka mówi że kawałek dalej w krzakach jest żółw. Szukam i.... jest! Przy drodze, na rowerze łatwo pominąć.
Ide dalej i po 10min widze następnego. Do muru został ok 1km. Po kilkunastu minutach docieram do celu. Jeszcze tylko wejście po schodach 600m i koniec tej części.
Udaje się. W punkcie Widokowym siedzą już 2 pary. Chwilę odpoczywam, tobie foty i zaczynam powrót. Za mną 10.5km.
W drodze powrotnej spotykam te same zolwie i jestem trochę rozczarowana. No nic, może innego dnia będzie lepiej.
Zaglądam Jeszcze na plażę w parku, potem opuszczam teren parku i wracam na plażę. Całość zajęła mi 5h w upale. Zalecam zabrać duzo wody, min. 1.5l na osobę i dużo kremu przeciwsłonecznego. Ten spacer naprawdę był męczący, ale głównie ze względu na pogodę. Całość to 17km.
Po powrocie do miasta od razu kieruje do Albity. Obiad na 6$ zupełnie zasluzony.
Ide do pokoju, aby odpocząć w klimatyzowanym pomieszczeniu i dojść do siebie. Pod wieczór jeszcze ruszam do conche de perla i na zachód słońca na plaży. Spotykam 2 Polki. Rozmawiamy ponad 2h. One tez narzekają na kuchnie w casa de Marita. Proponuję wiec Albite. Po 19 jest kilka stolików wolnych, ale 30minut później jest juz kolejka oczekujących na stolik. Dziewczyny zadowolone z dan, podobnie jak ja. Jeszcze trochę rozmawiałyśmy. Potem już tylko powrót do hotelu. Jutrzejsza wycieczka rusza o 7:30 z hotelu. Image Image Image Image Image Image Image ImagePrzewodnik ma przyjechać o 7:30 więc spokojnie zamawiam śniadanie na 7. O 7:08 wpada Xavier i szuka mnie i Czecha siedzacego obok. Patrzymy po sobie, bo dopiero zajęliśmy jesc. On mówi, że ok i wróci za 20minut. Jest po 15 ;)
Jesteśmy jednak gotowi i wsiadamy na specjalna ciężarówkę;) podobna jechałam w Salwadorze na punkt widokowy, ale tam droga to były kamienie. Tu jest asfalt;) zbieramy jeszcze resztę grupy w mieście I jedziemy. Po ok 30min docieramy do punktu startu.
Pogoda świetna, nie jest gorąco, nie pada. Xavier opowiada o całej wycieczce. Jesteśmy na wysokości ok 800 mnpm, a max będziemy na 1000. Szlak ma w obie strony w sumie 16km.
Po około godzinie docieramy na punkt widokowy na zboczu wulkanu Sierra Negra. Xavier opowiada nam o wyspie, o erupcjach, pokazuje zdjęcia ostatniej z 2018 roku. Idziemy 2km dalej. Tam zaczyna się odrobinę trudniejszy szlak. 4 Urugwajczykow po 60 decyduje się zostać. Reszta grupy idzie 2km do wulkanu Chico.najpierw z góry, potem przez pola lawowe na punkt widokowy gdzie widac nie tylko Isabele, ale też sąsiednie wyspy. Jest przepięknie. Tu też jest przerwa na lunch: bułka z dżemem, ciasteczko, soczek i banan.
Gdy wszyscy zjedli zaczynamy powrót. Krajobraz oczywiście wspaniały. Cala grupa idzie dość dobrym tempem, a przoduje Holenderka. Po 2 km Jesteśmy przy wiacie, gdzie zostali Urugwajczycy i wracamy do bazy.
Całość zajęła lekko ponad 4h i 20minut.
Zgarnia nas samochód i wracamy do Puerto Villamil. Po odświeżeniu decyduje się pójść do Conche de Perla na snorkling. Po drodze odwiedzam uchatki na plaży obok przystani.wszyskie ławki zajęte;)
W lagunie jest trochę ludzi, dużo miejsca zajmują iguany, a pod ławka spi jedna uchatka.
Warunki wodne są Bardzo dobre. Kilka razy wchodzę i podziwiam faunę. Udaje mi się zobaczyć m.in. 9 plaszczek z małymi, pływające iguany, mnóstwo rybek. Na pomoście mowia, że ktoś widział żółwia. Po owocnej wycieczce wracam do hotelu. Skręcam na plażę przy casa de Marita I spotykam Polki kapiące się w oceanie. Wymieniamy się wyrazeniamy z wycieczek. One byly na Tintoreras. Pingwinów nie było, ale reszta zwierzaków jak najbardziej.
Umawiamy się za ok 1.5h w Albicie. Po drodze zaglądam jeszcze do laguny, czy nie ma flamingow. Ich nie ma, ale spotykam Holenderke na rowerze z porannego trekkingu. Mówi że wraca z parku I widziała z 6 żółwi przy drodze. Zazdroszczę. Widać porą dnia ma znaczenie. Ja byłam tam ok 12-13 i zolwie się pochowały.
Po kąpieli idę do Albity, a po chwili zjawiają się Polki. Ruch znowu duży. Przy kolejnym stoliku dostrzegam jeszcze parę Polaków, których poznałam na Santa Cruz. Wieczór upływa nam na rozmowach. Pokazują zdjęcia z tuneli. Udało im się zobaczyć 6 pingwinów.
Ja jutro lecę na San Cristobal, a polska para będzie tam za 2 dni. Polki wracają na Santa Cruz, a potem do domu. Image Image Image Image Image Image Image ImageWstaję rano i postanawiam znów udać się do parku, aby zobaczyć żółwie. Liczę, że wczesny start pozwoli mi na spotkanie większej liczby osobników niz 2 dni temu (wtedy były 2, ale poukrywane. Spotkany Hiszpan widział tego dnia wcześniej 12 żółwi). Nie mam dużo czasu, bo ok 12:30 wypadałoby udać się na lotnisko.
Ruszam więc z kopyta i po 40min jestem przy Camino de las Tortugas. Rozpoczynam "polowanie". Zaglądam w krzaczki, nasłuchuje strzelania gałązek. Wszystko na próżno. Dochodzę do plaży dla surferow tj prawie 6km od hotelu i po drodze widzialam tego samego żółwia w tym samym miejscu co 2 dni temu! Co za porażka. Holenderka wczoraj na rowerze widziała ponad 5, a ja nic :(
Ide kawałek ścieżka do plaży surferow. Ewidentnie tu musiały być niedawno żółwie, widac ślady na piasku oraz świeże odchody :) tylko gdzie one są.... Po ok 300m postanawiam wrócić na główna drogę. I nagle bum. Jest jeden żółw świetnie widoczny, która zabiera się za śniadanie. Nareszcie! Obserwuje osobnika i nagle od tyłu podchodzi jego koleżka. Nooo warto było się zrywać.
Ukontentowana wracam na główną drogę. Mijam po raz 4 żółwia w krzakach. Po chwili na drodze stoi meski osobnik. No nareszcie. Obfotagraguje go i idę dalej. Pojawia się też żółwica, która jest wyraźnie mniejsza od spotkanego przed chwila pana żółwia. Pełen sukces. Spotkanie z 5 zolwiami. Mogę wracać do hotelu.
Gdy opuszczam park, wchodzę na plażę I zażywam ostatnich morskich kąpieli na Isabeli. Fale są znaczne, ale nie przeszkadza to w pluskaniu.
Po 11:40 zbieram się do hotelu, żeby się spakować. Po kąpieli i zamknięciu walizki oddaje klucz i idę w kierunki lotniska. To niespełna 2km stąd. Jest tylko droga beż chłodnika, ale ruch jest symboliczny.
Po ok 20minutach docieram na lotnisko. Nikogo więcej oprócz mnie tam wydaje się nie być. Rozglądam się, a przy jedynym stanowisku do odprawy jest pracownik, który zaprasza z bagażem.
W liniach Emetebe obowiązuje limit całego bagażu do 25lb czyli ok 12 kg. Kupując bilet zapłaciłam też za dodatkowe 10 funtów wagi. W efekcie mogłam zabrać 35lb. Pan każe położyć cały bagaż, a tam przekroczone o 11 lb. Pyta czy mam wode i książki, które mogę wyjąć. Wyjmuje duzo więcej rzeczy ;) ostatecznie waga pokazuje 37lb. Myslalam, że każe zapłacić za te extra 2 lb, ale nie mówi nic o płatności. No to super. Dyscyplina wagowa się opłaciła ;)
Pozostaje jeszcze druga sprawa, czyli miejsce kolo pilota ;) w trakcie rezerwacji można było dopłacić za nie bodajże 35$. Co za zdzierstwo!
Zagaduje do pana z obsługi, a on bez problemu przypisuje mi 1B ;) jupi ;)
Czas na kontrolę i nadanie bagażu;) kontrola jest manualna. Starsza pani każdy otworzyć każdy bagaż. Wypytuje o produkty roślinne i żywność. Gdy kontrola wyjdzie pozytywnie pani plombuje bagaż I można go zabrać. Do łuku trzeba samemu go donieść;)
Nasz samolocik ląduje. Jest już 8 pasażerów, a Pan z obsługi mówi, że czekamy na jeszcze jedna osobę
15 minut przed lotem zjawia się ostatnia osoba. Po zważeniu i kontroli bagażu wszyscy moga się udać do samolotu. Pan pakuje wszystkie bagaże i zaprasza do środka. Mnie przedstawia pilotowi i mówi, że zajmę dzis miejsce obok. Witamy się, a pilot wypełnia ostatnie dokumenty. Po chwili zabiera rzeczy pozwala mi zająć miejsce. Wita nas w 2 językach i opowiada o locie, który ma trwać 40min. Zwraca się do mnie z prośbą zeby niczego nie dotykać ;) w trakcie lotu można robić zdjęcia.
Po szeregu czynności odpala maszynę i ruszamy na pas startowy.

Dodaj Komentarz

Komentarze (8)

maxima 27 kwietnia 2023 05:08 Odpowiedz
Sama kontrola po przylocie to też swego rodzaju spektakl. Nasz samolot był pierwszy tego dnia, chwilę później wylądowała Avianca i Ecuair. Opuszczamy samolot schodami i idziemy do terminala pod ścieżka z paneli fotowoltaicznych. Lotnisko jest super ekologiczne ;)Najpierw kolejka, żeby opłacić wstęp do parku. Dla turystów są osobne okienka. Pierwszy pan coś szybko wbija, podaje paszport do pana obok. Ten drukuje paragon i oczekuje zapłaty 100usd. Następnie jest kontrola biologiczna bagaży podręcznych. Mam ze sobą wode, ciastka itp I nikt się nie interesuje zawartością mojego plecaka.Idziemy 10m dalej do głównej hali z bagażami. Trzeba poczekać aż zostaną wyłożone na stoły wszystkie bagaże z samolotu. Wtedy przychodzi policjant i zaczyna zabawę z psem, który radośnie biega po walizkach. Przy niektórych oczywiście szczeka i wręcz szaleje. Te są brane do kontroli. Sam występ psa i policjanta trwał ok 10min. W moim locie do dalszej kontroli została zabrana 1 walizka jakis lokalsów wracających z kontynentu. Ponadto kilka zostało zabranych chyba na kolejny screening.Ja biorę szybko moja walizkę i wychodze z budynku.Bienvenidos a Galapagos!Łapie autobus za 5$. Bilet kupuje się w budce obok przystanku. Autobusy już czekają i po zajęciu wszystkich miejsc ruszają. Po drodze sa fajne widoki. Połączenie lawy i kaktusow, miejscami galapagoskiej akacji. Po ok 20minutach jesteśmy na przystani, gdzie za 1usd przeprawiamy się na drugą stronę kanału.Tam mamy do wyboru taxi za 25usd lub bus za 5$. Pytam pana kiedy rusza autobus. Mówi że za 10min. Decyduje się więc na tą opcję. czekamy ok 13 minut aż kierowca odpali silnik. Nie wszystkie miejsca są zajęte, jednak ruszamy do Puerto Ayora. Bilety można było kupić u pani na przystani lub u tej samej pani chwilę później w autobusie.Podróż trwa 45minut. Widoki są zmienne. Najpierw jedziemy pod górę, jest słonecznie i zielono.potem zjeżdżamy w dół, pojawiają się chmury. Gdy dojeżdżamy do Puerto Ayora autobus zatrzymuje się w wielu miejscach na swojej trasie.nie jadę do końca, tylko proszę o przystanek blisko mojego noclegu. Zabieram bagaż, idę ok 400m i docieram do pensjonatu K-leta. Cala podróż od wyjścia z samolotu do dotarcia do hotelu zajęła 2h I 20minut. Cały proces jest dobrze zorganizowany, nie trzeba dlugo czekać na poszczególne środki transportu. Koszt 11$
ncn 27 kwietnia 2023 12:08 Odpowiedz
maxima napisał:Ps. Czy mógłby ktoś podpowiedziec jak sprawnie wrzucać zdjęcia? Próbuję juz 3 raz, bo ciągle mnie wyrzuca. Niestety net jest raczej słaby na wyspachU mnie dodawanie zdjęć na telefonie (iOS) nie działa bez względu na internet. Spróbuj przez tapatalk.
seal 27 kwietnia 2023 17:08 Odpowiedz
@maxima: przecieraj przecieraj szlaki, ja lecę w sierpniu - będą zatem aktualne informacje ;-)
janeczekb 1 maja 2023 12:08 Odpowiedz
Gratuluję wyprawy. Jaki koszt przelotu z GYE na Galapagos ?
maxima 1 maja 2023 17:08 Odpowiedz
Leciałam za mile, więc 30k + ok 105zl
maxima 5 maja 2023 05:08 Odpowiedz
Galapagos najbardziej przypominają mi Seszele. Też 3 wyspy, między nimi prom lub droższy samolot. Są też ogromne żółwie. Nawet niektóre plaże dość podobne. Na Galapagos fauna jest zdecydowanie bogatsza, uchatki, iguany, ptaki, bogato pod wodą i nie trzeba nawet specjalnie nurkować, żeby zobaczyć bardzo dużo.Bardzo mi się tutaj podobało. Pewnie można spędzić więcej czasu i zobaczyć więcej, ale to kwestia kosztów. Ogólnie myslalam, że będzie drożej, więc jestem pozytywnie zaskoczona. Bez dolotow pobyt na wyspach to od 100$ w górę. Dużo zależy od atrakcji i sposobu przemieszczania. Loty są drogie, ale można ogarnąć za mile. Promy na dziś to koszt 32$ z wliczonymi łódkami dowozacymi do właściwej łodzi.Hotele:myślę że każdy znajdzie coś dla siebie w zależności od budżetu. Są po 40$ za noc, ale są i po 200$+. Podobnie jak na całym świecie.Jedzenie:- śniadania w hotelach/pensjonatach są raczej skromne. Najczęściej to owoce, jakieś pieczywo, jajka. Do tego kawa/herbata.Nie jestem wielkim łakomczuchem, ale lubię dobrze zjeść jesli przede mną dzień pełen aktywności. Tutaj to jednak było za mało i po 2-3h człowiek był głodny.- W porze lunchowej na Santa Cruz i Isabeli bez problemu były dostępne almuerzo po 5-6$. Podczas wycieczek lunch z reguły w cenie. Jedynie na San Cristobal byl problem, bo większość knajp zamknięta.- Kolacja- można zejść coś od 10$ zależy od wyspy.Na Santa Cruz tańsze miejscówki są na calle de kiosks.Na Isabeli bezapelacyjnie polecam Albite. W sumie to tylko tam jadłam.Na San Cristobal bylam zadowolona z milenium. Rosita bez szalu, a czas oczekiwania poniżej krytyki (może to był po prostu pech)Wycieczki:Ceny wysokie i tutaj trudno coś ugrać. Jeśli na jakiejś szczególnie nam zależy to warto zarezerwować wcześniej. Często hotele pomagają w tej kwestii.Nie pytałam na innych wyspach, ale wg spotkanych Polaków pośrednictwo w zakupie Wycieczki na innej wyspie to koszt 20$. Oni chcieli kupić na Santa Cruz wycieczke 360 na San Cristobal i podobno najniższa cena to 180$. Na San Cristobal to samo za 150$Ceny podawałam w relacji, więc można przejrzeć. Na pewno na wyspach jest też trochę atrakcji, które można ogarnąć samodzielnie, więc jak ktoś podróżuje mocno budżetowo, to jest w stanie zobaczyć trochę bez zbędnych kosztów.Transport:Loty na wyspy są tylko z Ekwadoru. Loty z UIO najczęściej i tak maja stop w GYE. Dziennie są z reguły 3 loty: latam, Avianca I equair. Ceny podobne.Między wyspami kursują promy po 30$ + 2$ za taxi na statek. Historie z tych rejsów są różne, ja płynęłam raz i było w porządku. Nie było to męczące ani uciążliwe.Droższa opcja jest samolot. Cena Najczęściej od 150$ owCeny:Ceny w sklepach są wyższe niż na kontynencie. Wybór też jest raczej ograniczony. Jak komuś zależy to pewnie jest w stanie się żywić samodzielnie gotując, ale nie mam pewności czy to będzie tańsze niż np. Almuerzo. Może w przypadku większej grupy. Dla 1 czy 2 os. To może być chyba trudne.Internet:Ogólnie dość wolny, ale chyba lepiej niż kiedyś. W każdym hotelu był dostęp, czasem wysłanie maila trwało 10minut, ale raczej bez tragedii. W porcie w Santa Cruz było nawet darmowe WiFi. W sklepach czy knajpach bez problemu udostepniaja hasła. Na pracę zdalna może być za wolno, ale na przeglądarkę starczy ;) Ogólne wrażenia super. Najbardziej podobalo mi się na Isabeli. Jest spokojnie i kameralnie. Jest też co robić, fajne plaże w mieście. Świetne miejsce na relaks.San Cristóbal było dość zatłoczone, najdroższe jeśli chodzi o jedzenie. Samodzielne atrakcje to głównie plaże. Ponoc to najlepsza wyspa jeśli chodzi o nurkowanie.Każdemu bym poleciła choc jedna wycieczkę na snorkling. Życie podwodne jest tu bogate i piękne, warto to zobaczyć.
amphi 5 czerwca 2023 23:08 Odpowiedz
W moim planie na luty założyłem, że przylatuję do GPS na 10:15, a kolejnego dnia z samego rana prom na Isabelę. Zastanawiam się teraz, czy faktycznie to dobry pomysł, czy nie będzie problemów z biletami na prom na kolejny dzien na rano.
maxima 5 czerwca 2023 23:08 Odpowiedz
@amphi trudno powiedzieć - w necie są agencje, w których możesz zarezerwować bilety wczesniej. Z tego co zauwazyłam to biora 5usd za osobę. Możesz też zapytac w swoim hotelu/noclegowni - bardzo czesto oni tez oferują takie usługi. Ja tez leciałam tym lotem, w porcie byłam ok 13 i na za 2dni były bilety, choć jak widać z przygodami.