Wyjazd na Grenlandię urodził się kilka miesięcy temu, kiedy linie Air Greenland zrobiły promocyjne ceny na bilety z Kopenhagi. Już od dawna myślałam o odwiedzeniu tej wyspy. Byłam na Islandii, Spitsbergenie a na Antarktydę się nie wybiorę z powodu bardzo wysokich kosztów. Grenlandia, była więc kolejnym etapem oswajania się z zimnym regionem świata. Namówiłam Qubika a potem poszło na zasadzie kuleczek wprawionych w ruch. W sumie nasza ekipa liczy 9 osób. Hania i Marcin polecieli wcześniej i przecierają nam drogę swoimi wskazówkami. Problemem była mała przerwa pomiędzy powrotem z Ameryki Południowej a wylotem na Grenlandię. Szok temperaturowy także.
Do Kopenhagi kupiłam tani dolot Wizzair, ale tu jeszcze sprawa do przepracowania, bo lot był opóźniony o 3,5 godziny, więc może jeszcze 250 eur odszkodowania wpadnie. W Kopenhadze spanie w najtańszym hostelu w sali wieloosobowej. Łatwy dojazd do lotniska pociągiem. Wieczorem spotkałam się z Lesiem a jemu znów zginęła walizka. Został na wyjazd na Grenlandię w jednych spodniach, lekkiej kurtce i wiosennych adidasach. Za bardzo zakupów w Kopenhadze nie było jak zrobić. Będziemy mu pożyczać ubrania. Przed lotem na Grenlandię spotkaliśmy się rano na lotnisku z resztą ekipy. Śniadanie w saloniku i można lecieć. Nowiutki airbus 330, bardzo smaczne jedzenie na pokładzie, cztery godziny i już lądowanie na białej wyspie. W Kangerlussuaq śpimy jedną noc, taki nocleg transferowy sprawił, że nasze bilety były sporo tańsze. Za swpj płaciłam coś koło 1900 zł niektórym udało się kupić to samo za niecałe 1500 zł. W Kangerlussuaq jest pas startowy, na którym mogą lądować większe samoloty. To była baza wojskoa Stanów Zjednoczonych i obecnie służy jako międzynarodowa brama dla większości podróży do i z Grenlandii. Wioska Kangerlussuaq, co po grenlandzku oznacza „duży fiord”, jest w rzeczywistości położona na równinie z widokiem na 170-kilometrowy fiord. W połowie fiordu leży koło podbiegunowe. Mieszka tu niewiele ponad 500 osób. Jest market, poczta i kilka sklepików z pamiątkami. Za najtańszy pokój 2- osobowy trzeba zapłacić ponad 600 zł. Grenlandia jest bardzo drogim miejscem do odwiedzin. W sklepie spożywczym podpatrzyłam ceny niektórych produktów. Mały jogurt owocowy, ok. 11 zł. Paczka papierosów- 90 zł. Butelka rumu Havana Club ok 300 zł. Są warzywa i owoce, ale wszystko drogie, że hej. Dlatego z ekipą zdecydowaliśmy się przed wyjazdem na zakup posiłków liofilizowanych. Nieśmiertelne kabanosy i żywiecka hermetycznie pakowana, także znalazły się w moim plecaku. Pierwsze wrażenie po spacerze wkoło Polar Lodge, gdzie się zatrzymaliśmy- jak tu ciepło! Na tarasie lotniska, można było na słońcu siedzieć na krótki rękawek i bose nogi. Tam też spędziłam z Lesiem popołudnie. Cześć grupy od razu po przylocie pojechała na wycieczkę na słynny punkt 660 w pokrywie lodowej Grenlandii. Ja nie mam ambicji chodzenia po lodowcu, zadowoliłam się spacerem po wiosce i obserwacją samolotów z tarasu lotniskowego. Kiedy słońce chowało się za chmurami, robiło się naprawdę zimno.
Po noclegu tranzytowym w Polar Lodge w Kangerlussuaq lot do Ilulissat położonego bardziej na północ miasta. Czerwony śmigłowy samolot Air Greenland i stewardesa w kozakach z foczej skóry. Część lotu zasłonięta przez chmury, ale można też było podziwiać lodowe krajobrazy. Białą czapę pomarszczonego czoła lodowca, który wlewał się jak lukrowa masa szczelinami w upruszone śniegiem ciemne skały. Z góry widać było, że fiordy od oceanu skute są lodem. Surowe obrazy tak bardzo niegościnne dla żywych istot. Dwa tygodnie temu leciałam tak nad rzekami dopływami Amazonki, soczyście zielonymi po horyzont gęstwinami. Teraz biel była dookoła. Szukałam jakiegoś koloru, punktu zaczepienia, bezskutecznie. Białe niebo, lód, śnieg, horyzont. Dopiero przed samym lądowaniem w Ilulisat pojawiły się kolorowe domki na osniezonych wzgórzach nad wodą. Mocne i intensywne kolory pięknie wyglądały w tym nieskazitelnie pomalowanym krajobrazie. Piszczałam jak dzieciak na widok gór lodowych w fiordzie. Niektóre z nich miały błękitne podbarwienie, taką mleczno- błekitną poswiatę. Było ich mnóstwo. Na lotnisku czekał na naszą siódemkę bus hotelowy. Best Western Hotel Ilulisat góruje nad miasteczkiem swoją wysokością. Na dachu ma taras z pięknymi widokami na okolicę. Niedługo potem spotkaliśmy się z Hanią i Marcinem. Trzeba zaplanować kilka dni wspólnego pobytu. Wieczorem zeszliśmy w dół, do apartamentu naszych przyjaciół. Ich domek jest nad sama wodą, kilkanaście metrów od płynących gór lodowych. Te większe nie wykazują widocznego na oko, ale za to.mniejsze suną majestatycznie powoli. Co jakiś czas ciszę przerywa dźwięk wystrzału, to odpada kawałek góry i z chlupotem wpada do wody. Robią się fale, Tal jak po przepłynięciu motorówki czy kutra rybackiego. Poza tym, wodą jest jak lustro, odbijając niebiesko- białe, różnorakie w formie masy lodu. Jest cicho, mewy czasami głośno się zaśmieją.
cart napisał:Po ile ten rejs? Bo online 695DKK i zastanawiam się czy na miejscu nie szukać.HejPierwszy za 600 dkk a drugi za 400 dkk, służę kontaktem do Karla.Wg mnie lepsza perspektywą z niższego i mniejszego statku.
No to tę końcówkę miałaś tez super. Z tą ekologią to jednak nie wiem… wczoraj się dowiedziałem od lokalnej przewodniczki, że w Ilulissat nie mają oczyszczalni ścieków i wszystko wędruje do? No właśnie do tego fiordu z listy UNESCO
:shock:
Kierunek biała wyspa na biegunie
Wyjazd na Grenlandię urodził się kilka miesięcy temu, kiedy linie Air Greenland zrobiły promocyjne ceny na bilety z Kopenhagi. Już od dawna myślałam o odwiedzeniu tej wyspy. Byłam na Islandii, Spitsbergenie a na Antarktydę się nie wybiorę z powodu bardzo wysokich kosztów.
Grenlandia, była więc kolejnym etapem oswajania się z zimnym regionem świata. Namówiłam Qubika a potem poszło na zasadzie kuleczek wprawionych w ruch. W sumie nasza ekipa liczy 9 osób. Hania i Marcin polecieli wcześniej i przecierają nam drogę swoimi wskazówkami.
Problemem była mała przerwa pomiędzy powrotem z Ameryki Południowej a wylotem na Grenlandię. Szok temperaturowy także.
Do Kopenhagi kupiłam tani dolot Wizzair, ale tu jeszcze sprawa do przepracowania, bo lot był opóźniony o 3,5 godziny, więc może jeszcze 250 eur odszkodowania wpadnie.
W Kopenhadze spanie w najtańszym hostelu w sali wieloosobowej. Łatwy dojazd do lotniska pociągiem. Wieczorem spotkałam się z Lesiem a jemu znów zginęła walizka. Został na wyjazd na Grenlandię w jednych spodniach, lekkiej kurtce i wiosennych adidasach.
Za bardzo zakupów w Kopenhadze nie było jak zrobić. Będziemy mu pożyczać ubrania.
Przed lotem na Grenlandię spotkaliśmy się rano na lotnisku z resztą ekipy. Śniadanie w saloniku i można lecieć.
Nowiutki airbus 330, bardzo smaczne jedzenie na pokładzie, cztery godziny i już lądowanie na białej wyspie.
W Kangerlussuaq śpimy jedną noc, taki nocleg transferowy sprawił, że nasze bilety były sporo tańsze. Za swpj płaciłam coś koło 1900 zł niektórym udało się kupić to samo za niecałe 1500 zł.
W Kangerlussuaq jest pas startowy, na którym mogą lądować większe samoloty. To była baza wojskoa Stanów Zjednoczonych i obecnie służy jako międzynarodowa brama dla większości podróży do i z Grenlandii.
Wioska Kangerlussuaq, co po grenlandzku oznacza „duży fiord”, jest w rzeczywistości położona na równinie z widokiem na 170-kilometrowy fiord. W połowie fiordu leży koło podbiegunowe. Mieszka tu niewiele ponad 500 osób. Jest market, poczta i kilka sklepików z pamiątkami. Za najtańszy pokój 2- osobowy trzeba zapłacić ponad 600 zł. Grenlandia jest bardzo drogim miejscem do odwiedzin.
W sklepie spożywczym podpatrzyłam ceny niektórych produktów. Mały jogurt owocowy, ok. 11 zł. Paczka papierosów- 90 zł. Butelka rumu Havana Club ok 300 zł. Są warzywa i owoce, ale wszystko drogie, że hej. Dlatego z ekipą zdecydowaliśmy się przed wyjazdem na zakup posiłków liofilizowanych. Nieśmiertelne kabanosy i żywiecka hermetycznie pakowana, także znalazły się w moim plecaku.
Pierwsze wrażenie po spacerze wkoło Polar Lodge, gdzie się zatrzymaliśmy- jak tu ciepło!
Na tarasie lotniska, można było na słońcu siedzieć na krótki rękawek i bose nogi. Tam też spędziłam z Lesiem popołudnie.
Cześć grupy od razu po przylocie pojechała na wycieczkę na słynny punkt 660 w pokrywie lodowej Grenlandii. Ja nie mam ambicji chodzenia po lodowcu, zadowoliłam się spacerem po wiosce i obserwacją samolotów z tarasu lotniskowego.
Kiedy słońce chowało się za chmurami, robiło się naprawdę zimno.
I filmik:
https://youtu.be/PZjzle0Ny_k
[img]https://uploads.tapatalk-cdn.com/20230426/9aa5dc81a05f2e1c9
516462740ff6fdf.jpg[/img]
-- 26 Kwi 2023 21:44 --
Kolorowe domki w Ilulissat
Po noclegu tranzytowym w Polar Lodge w Kangerlussuaq lot do Ilulissat położonego bardziej na północ miasta. Czerwony śmigłowy samolot Air Greenland i stewardesa w kozakach z foczej skóry. Część lotu zasłonięta przez chmury, ale można też było podziwiać lodowe krajobrazy. Białą czapę pomarszczonego czoła lodowca, który wlewał się jak lukrowa masa szczelinami w upruszone śniegiem ciemne skały. Z góry widać było, że fiordy od oceanu skute są lodem. Surowe obrazy tak bardzo niegościnne dla żywych istot. Dwa tygodnie temu leciałam tak nad rzekami dopływami Amazonki, soczyście zielonymi po horyzont gęstwinami. Teraz biel była dookoła. Szukałam jakiegoś koloru, punktu zaczepienia, bezskutecznie. Białe niebo, lód, śnieg, horyzont.
Dopiero przed samym lądowaniem w Ilulisat pojawiły się kolorowe domki na osniezonych wzgórzach nad wodą. Mocne i intensywne kolory pięknie wyglądały w tym nieskazitelnie pomalowanym krajobrazie.
Piszczałam jak dzieciak na widok gór lodowych w fiordzie. Niektóre z nich miały błękitne podbarwienie, taką mleczno- błekitną poswiatę. Było ich mnóstwo.
Na lotnisku czekał na naszą siódemkę bus hotelowy. Best Western Hotel Ilulisat góruje nad miasteczkiem swoją wysokością. Na dachu ma taras z pięknymi widokami na okolicę.
Niedługo potem spotkaliśmy się z Hanią i Marcinem. Trzeba zaplanować kilka dni wspólnego pobytu.
Wieczorem zeszliśmy w dół, do apartamentu naszych przyjaciół. Ich domek jest nad sama wodą, kilkanaście metrów od płynących gór lodowych.
Te większe nie wykazują widocznego na oko, ale za to.mniejsze suną majestatycznie powoli. Co jakiś czas ciszę przerywa dźwięk wystrzału, to odpada kawałek góry i z chlupotem wpada do wody. Robią się fale, Tal jak po przepłynięciu motorówki czy kutra rybackiego. Poza tym, wodą jest jak lustro, odbijając niebiesko- białe, różnorakie w formie masy lodu.
Jest cicho, mewy czasami głośno się zaśmieją.
Filmik:
https://youtu.be/CPo-aHTCcPY