0
Chris Peen 3 lipca 2023 23:14
Dzień 0

Genezy tego wyjazdu należy poszukiwać na kilku płaszczyznach. Na pewno pramatką tego wyjazdu (ale i wielu innych) była idea :idea: , która mi się objawiła jakieś 25 lat temu, aby odwiedzić wszystkie państwa świata. Jednak akurat, w przypadku tego wyjazdu, ważne były też ogólnie moje cechy charakteru :D , czyli z jednej strony anarchistyczna dezynwoltura, ale z drugiej mocno ograniczona potrzebą ładu, akuratności i naturalnego porządku rzeczy. Jeżeli dodamy do tego jeszcze moją fiksację w przedmiocie wszelkiego rodzaju tabelek i list to mamy właśnie historię tego wyjazdu.

Otóż, ładnych kilka lat temu, gdy zbliżałem się do połowy odwiedzonych państw świata (których jest 193 wg listy UN) doszedłem do wniosku, że zadanie, które przed sobą postawiłem jest, delikatnie pisząc, mocno niepewne :oops: . Jest to możliwe, ale to raczej baaardzo odległa przyszłość… :roll: Ale już odwiedzenie wszystkich państw w Europie, to już inna para kaloszy :lol: . Przejrzałem moje podróżnicze notatki i się okazało, że w sumie z Europy to mi jeszcze tylko brakuje Andory, Białorusi, Liechtensteinu, Monako… i właśnie Islandii… No więc jaki kraj z tej piątki powinien być ostatnią wisienką na europejskim torcie? No przecież wiadomo… :D ;)

A więc w ciągu ostatnich lat odwiedziłem pozostałe brakujące państwa, no i zacząłem myśleć o wyjeździe do Islandii. Pierwotnie wyjazd miał się odbyć w 2019 roku, ale wtedy zdecydowałem się odwiedzić Wyspy Owcze :P , potem była pandemia i ostre wymogi sanitarne w Islandii, no i w końcu jesienią 2022 roku zapadła decyzja – w przyszłym roku lecimy do Islandii :) .

Od razu napiszę, iż nawet na dalekie wyjazdy do Azji czy Afryki, nie przygotowywałem się tak długo i dokładnie jak na wyjazd do Islandii, a i tak był to najdroższy mój wyjazd w ciągu ostatnich kilku lat… :oops: ale nie żałuję, ani grosza, bo było cudownie... :)

Pierwsza kwestia – długość wyjazdu. Ustaliliśmy z pozostałą częścią naszej dwuosobowej załogi, czyli Moją Panią, że robimy pętlę dookoła wyspy, bez fiordów zachodnich. Zdecydowaliśmy się na wyjazd 10 dniowy i z perspektywy czasu uważam, że było to dobre założenie. Być może 1 dzień więcej wprowadziłby trochę luzu i spokoju, ale i tak uważam, że 10 dni na intensywny przejazd całej pętli jest wystarczający. Lecieliśmy WizzAirem, a za bilety zapłaciliśmy łącznie 1.338,00 zł, ale w tym już była opłata za jeden bagaż nadawany w jedną stronę (po zjedzeniu przywiezionego z Polski jedzenia, nasza stara, wysłużona walizka pozostała w Islandii)… :cry:

Druga kwestia – czas wyjazdu. Wybraliśmy czerwiec, mając nadzieję, że będzie w miarę dobra pogoda, a zarazem, że będzie jednak trochę taniej niż w ścisłym sezonie. I z grubsza uważam, że to był dobry pomysł. Wprawdzie takich naprawdę słonecznych dni mieliśmy tylko 3, ale z kolei deszczowy był tylko 1 dzień, a pozostałe to po prostu taka islandzka mieszanka – słońce, chmury, wiatr, mżawka, znowu słońce… Na pewno natomiast było sporo taniej niż w lipcu :) .

Trzecia kwestia – transport. No cóż, nie lubimy wypożyczać samochodu… :( dla nas to zawsze było bardziej ograniczenie niż bonus, a podróże lokalnymi środkami lokomocji to zawsze był bardzo ważny element poznawania danego państwa ;) . No, ale w Islandii się raczej nie da…, no chyba, że się chcemy męczyć autostopem lub planujemy poimprezować kilka dni w Reyikjaviku, a w międzyczasie wyskoczyć na jakąś autobusową, zorganizowaną wycieczkę po Złotym Kręgu ;) . Zarezerwowaliśmy samochód (na pół roku przed wyjazdem) z odbiorem i zwrotem na lotnisku za 3.862,00 zł przez pośrednika Payless, który okazał się agentem Avis / Budget. Mogę tą firmę polecić, albowiem nie mieliśmy żadnych problemów. Od razu dodam, że na benzynę łącznie wydaliśmy 1.087,00 zł.

Czwarta kwestia – noclegi. Na podstawie różnych relacji w sieci, opracowałem trasę i zarezerwowałem 9 noclegów, w 9 różnych miejscach. Rezerwacji dokonywałem również pół roku przed wyjazdem i też to był dobry pomysł, bo było jednak trochę taniej, a ponadto na miejscu okazało się, że zdecydowana większość miejsc, gdzie spaliśmy miała pełne obłożenie. Za noclegi płaciliśmy od 65 do 115 euro za noc w pokoju dwuosobowym bez śniadania i z łazienkami na korytarzu. Łącznie za noclegi zapłaciliśmy 3.512,00 zł.

Piąta kwestia – jedzenie. Wiadomo, że stołowanie się w Islandii jest dosyć drogą sprawą :cry: . No więc, My kupiliśmy jeszcze w Polsce po 10 zestawów jedzenia liofilizowanego (za 850,00 zł), które zdało egzamin. Mieliśmy ze sobą mały elektryczny czajnik i najczęściej w środku dnia, gdzieś sobie na trasie to szykowaliśmy. Wodę i prąd braliśmy ze sklepów, toalet, stacji benzynowych… raczej nie było z tym problemu. A jeżeli nie zjedliśmy z jakiegoś powodu w ciągu dnia, to każde miejsce, w którym spaliśmy miało ogólnodostępną kuchnię, gdzie można było sobie przyrządzić jedzenie :) . Na miejscu w supermarketach dokupowaliśmy chleb, owoce, warzywa i inne frykasy (gdy już nam te nasze sety z Polski się trochę znudziły) ;) .

Przygotowań dużo, a i tak do końca byliśmy w stresie… jaka będzie pogoda, jak to z tym wypożyczonym samochodem, no a przede wszystkim czy Islandia podoła naszym oczekiwaniom i opowieściom wielu naszym znajomych, którzy już tam byli :roll: .

Podołała… naprawdę dała radę… :D :lol:Dzień 1

No to ruszamy :D .

Pomimo tego, że podróżuję po świecie od prawie 30 lat, że w tym czasie odbyłem dziesiątki bliższych i dalszych wyjazdów i że udało mi się odwiedzić ponad 100 państw, w dalszym ciągu każdy wyjazd to dla mnie absolutne święto i powód do dumy :) .

Gros moich wyjazdów rozpoczynam pędząc samochodem (zazwyczaj na deficycie czasowym) na lotnisko w Krakowie lub Katowicach, ewentualnie oglądając filmy we flixbusie jadącym na lotnisku w Berlinie.

Tylko czasami zdarzają się bardziej ekstrawaganckie początki podróży, co też miało miejsce tym razem. Otóż, na skutek zmian w rozkładzie, zafundowanych nam przez WizzAira okazało się, że lecimy do Islandii z Krakowa, ale wracamy do Katowic :? . To wymusiło na nas niekonwencjonalne działanie, czyli rozpoczęcie naszego wyjazdu w tak egzotycznym miejscu jak stacja kolejowa – Katowice Szopienice… ;)

Przypadek sprawił, że przed stacją spotkaliśmy znajomego, który był mocno zdziwiony, że w jego dosyć szemranej dzielni, rozpoczynamy podróż do Islandii :o …

W tym miejscu, nie mogę nie wspomnieć o mojej absolutnie ulubionej anegdocie tego typu, gdy wiele, wiele lat temu, ruszałem z przyjacielem i ówczesną dziewczyną na kolejną studencką wyprawę z równie egzotycznej stacji kolejowej w Jędrzejowie 8-) . Spotkaliśmy tam naszego szkolnego kolegę, który dumny i blady z papierosem w ręku, wielką walizką i efektowną blondynką u boku poinformował nas, że wybiera się do Łeby, ale po drodze ma przesiadki w Warszawie i Gdańsku. Jakie było jego zdziwienie (nie mówiąc o zdziwieniu Jego Towarzyszki), gdy im powiedzieliśmy, że My ciśniemy (też z przesiadkami, a ściślej dziesiątkami przesiadek) do Indii… :lol: ;)

No, ale tymczasem wracamy do Katowic Szopienic, skąd pociągiem osobowym dojechaliśmy do stacji Kraków Bronowice. Tam mieliśmy przesiadkę na pociąg jadący już bezpośrednio na lotnisko w Balicach.

Liczyliśmy, że uda nam się gdzieś zdrzemnąć te kilka godzin do odlotu samolotu, ale nic z tego… W Balicach obok spania po prostu na glebie, nie ma zbyt wielu opcji :? . Ławek jest niewiele, a na dodatek wszystkie były już zajęte. Pierwszy dzień podróży zakończyliśmy, ja – oglądając film na tablecie, Moja Pani – czytając książkę.

Ale co tam, za kilka godzin lecimy do Islandii :) :!: .Kothson, benedetti - widzę, że trafiliśmy na koneserów Szopienic, prawdziwych znawców tematu :D ;)

benedetti - masz rację. Zgodnie z rozkładem PKP stacja nazywa się formalnie Katowice Szopienice Południowe :!: Ale jak to widać na moim zdjęciu - PKP cały czas posługuje się nazwą nieoficjalną - skróconą :)

To jeszcze jedna anegdota z Szopienic :D . Jakiś czas temu mieszkali tam moi znajomi - także podróżnicy. No i pewnego razu odwiedzili ich poznani, gdzieś w świecie Norwegowie. To była para młodych luzaków - chłopak dready do pasa, dziewczyna kolorowe włosy, ubranie również kolorowe i powyciągane. Moi znajomi byli mocno zestresowani tym faktem i kilkukrotnie prosili sympatycznych Skandynawów, aby nawet w dzień nie szwendali się zbytnio po okolicy, bo ich wygląd może przez niektórych mieszkańców dzielnicy zostać potraktowany jako silna prowokacja :( :?Dzień 2

Kilka godzin lotniskowej drętwoty szybko zleciało i przyszedł czas na odprawę. No właśnie, przyzwyczajeni, że podróżujemy tylko z bagażem podręcznym zapomnieliśmy, że naszą walizkę wypełnioną jedzeniem i innymi rzeczami musimy jeszcze nadać :shock: . Oczywiście gdy podchodzimy do odprawy tam już się kłębią tłumy ludzi. No super, tyle czasu mieliśmy... :|

Wtedy dostrzegamy z boku kilka niepozornych stanowisk do samodzielnej odprawy bagażu. Podchodzimy nieśmiało, bo nikogo przy nich nie ma. Jak się jednak okazuje, nadanie bagażu jest bardzo proste i zajmuje nam jakieś 3 minuty. No i powstaje pytanie. Czemu ludzie tego nie robią, lecz czekają w tej gigantycznej kolejce do odprawy :shock: ?

Sam lot upływa nam dosyć szybko. Trochę drzemiemy, trochę czytamy, ok lądujemy.

Na lotnisku od razu udajemy się do stanowiska odbioru samochodu. Mamy w tym zakresie bardzo małe doświadczenie, ale wszystko idzie bardzo szybko i sprawnie. Może dlatego, że prawie cała obsługa wypożyczalni to... nasi rodacy :D .

Obfotografujemy naszego malutkiego Hyundaia i10 z każdej strony i ruszamy z lotniska. Zaczynamy przygodę :!:

Pierwsze wrażenia? Hmmm... jesteśmy niewyspani, a za oknem naszego samochodu zimno, szaro i mokro... Ok, nie poddajemy się. Jesteśmy na Islandii i będzie super :) !!!

Półwysep Reykjanes, na którym znajduje się międzynarodowe lotnisko Keflavik, słynie z mega atrakcji, jaką jest słynne kąpielisko Blue Lagoon. Jest to bezsprzecznie jedno z bardziej znanych i najczęściej odwiedzanych miejsc w Islandii. Ale My, już jakiś czas temu... rozpoczęliśmy bojkot przepłacanych atrakcji :| . No, ile można... :roll: Dlatego pewnie nigdy nie zobaczymy goryli w Ugandzie czy smoków z Komodo (jeżeli planowana podwyżka zostanie wprowadzona). Tym samym tropem uznaliśmy, że płacenie około 300,00 zł od osoby za wstęp jest przesadą i świadomie z niego zrezygnowaliśmy :| . Akurat w przypadku Blue Lagoon było nam o tyle łatwiej, że wiedzieliśmy że Islandia słynie z gorących źródeł więc zaplanowaliśmy kąpiel w innych miejscach ;) .

Ale półwysep Reykjanes to nie tylko Blue Lagoon. Kolejno odwiedzamy położony pomiędzy dwoma płytami tektonicznymi most międzykontynentalny, klify Valahnukur z położoną obok latarnią morską, pole geotermalne Gunnuhver, jezioro Graenavatn i jeszcze kolejne pole geotermalne Seltun… Jesteśmy zupełnie oszołomieni… Nasze zmęczone nieprzespaną nocą i podróżą zmysły totalnie wariują :shock: . Tu coś kapie, tam coś się dymi, kolory, zapachy… Nie wiem dlaczego, ale nucę sobie piosenkę Dezertera – Apokalipsa wg św. mnie… ;)

Jadąc do naszej pierwszej noclegowni zaliczamy jeszcze krater Kerid (wstęp 450 ISK, czyli 13,86 zł). O ile w poprzednich miejscach zwiedzających było niewielu, o tyle tutaj spotykamy już tłumy :o . Nic dziwnego, w końcu miejsce jest zaliczane do słynnego Złotego Kręgu, czyli najbardziej uczęszczanych miejsc w Islandii, głównie w ramach zorganizowanych wycieczek z Reykjaviku.

My jesteśmy już tak zmęczeni, że zaraz po obejściu krateru dookoła jedziemy do Heidi Guesthouse, gdzie za 61 euro dostajemy małą klitkę, gdzie w zasadzie oprócz naszych dwóch łóżek nic za bardzo się nie mieści...

Ale co tam, bierzemy prysznic, jemy kolację i o 21 wskakujemy do łóżek. To był bardzo długi dzień, nawet nie pamiętamy kiedy zasypiamy... :D

Dodaj Komentarz

Komentarze (8)

kothson 10 lipca 2023 23:08 Odpowiedz
Szopienice to taka alternatywa dla Bronxu. Różnica jest taka że na Bronxie można nocą kupić alkohol, a w Szopienicach obowiązuje prohibicja.
benedetti 10 lipca 2023 23:08 Odpowiedz
Katowice Szopienice Południowe. Pomijając wypady do Sao Paulo, trasa przystanek autobusowy -> peron, to jest zwykle najbardziej niepokojący i niebezpieczny odcinek moich wyjazdów. :lol:
chris-peen 12 lipca 2023 23:08 Odpowiedz
Kothson, benedetti - widzę, że trafiliśmy na koneserów Szopienic, prawdziwych znawców tematu :D ;) benedetti - masz rację. Zgodnie z rozkładem PKP stacja nazywa się formalnie Katowice Szopienice Południowe :!: Ale jak to widać na moim zdjęciu - PKP cały czas posługuje się nazwą nieoficjalną - skróconą :) To jeszcze jedna anegdota z Szopienic :D . Jakiś czas temu mieszkali tam moi znajomi - także podróżnicy. No i pewnego razu odwiedzili ich poznani, gdzieś w świecie Norwegowie. To była para młodych luzaków - chłopak dready do pasa, dziewczyna kolorowe włosy, ubranie również kolorowe i powyciągane. Moi znajomi byli mocno zestresowani tym faktem i kilkukrotnie prosili sympatycznych Skandynawów, aby nawet w dzień nie szwendali się zbytnio po okolicy, bo ich wygląd może przez niektórych mieszkańców dzielnicy zostać potraktowany jako silna prowokacja :( :?
karpik 3 sierpnia 2023 17:08 Odpowiedz
Poza walorami turystycznymi i pięknymi wspomnieniami, które na pewno ta relacja we mnie wzbudzi, to po 1 nie miałam pojęcia, że oferta żywności liofilizowanej jest tak bogata, wygooglowany liofilizowany bigos mnie zaskoczył :D, po drugie dziękuję za nowe słówko, dezynwoltura dodana do słownika ;)Rozsiadam się tutaj i czekam na kolejne części ;)
chris-peen 18 sierpnia 2023 05:08 Odpowiedz
Dziękuję za dobre słowo :)Następne odcinki oczywiście będą tyle, że pewnie dopiero we wrześniu, bo na razie nie mogę się wygrzebać z korowodu wakacyjnych wyjazdów ;)Ale nie próżnuję... zbieram materiały na kolejne relacje :D
fux 17 września 2023 12:08 Odpowiedz
-- 17 Wrz 2023 11:06 -- Prosimy o więcej. -- 17 Wrz 2023 11:07 -- Prosimy o więcej.
chris-peen 20 września 2023 23:08 Odpowiedz
Hallo, hallo, cieszę się, że ktoś czeka na dalsze odcinki. Jest to miłe... :D Skoro relację zacząłem - to skończę, tak jak już kilka innych w tym roku :) . Brak czasu, liczne wyjazdy i pisanie innej relacji - Malediwy, ZEA 2023... oto przyczyny zwłoki :oops: Ale jeszcze raz - to bardzo miłe :D
rosa-ad 3 grudnia 2024 23:10 Odpowiedz
czekam na dalsze odcinki