0
kubus571 19 lipca 2023 13:08
Cześć
Nie wiem czemu nie napisałem tej relacji wcześniej, ale jakoś teraz nabrałem na to ochotę.Tak więc zapraszam do podróży po Omanie z 5 dzieci w wieku od 1-7 lat, która odbyła się w okresie Świąt Wielkanocnych.

Co do tematu wątku to cytat z kawałka WWO - Halabardy, ponieważ większość znajomych jak mówiłem Oman to odpowiadała właśnie tym wersem. Z resztą z tego samego utworu pochodzi "Maroko całkiem spoko" ;)

Uknułem z kolegą takie zdanie że czasem okazja czyni podróżnika bo tak było w tym przypadku. Każdy z forum chyba skorzystał z promocji TK na loty z Katowic, jak było wszyscy pamiętamy. Mi akurat zmiana spadła jak gwiazdka z nieba bo zamiast tłuc się dzień wcześniej do Katowic zmieniłem sobie wylot na lotnisko domowe czyli WAW. Bilety kupione za 1100zł na stronie przewoźnika. Dzięki zmianie otrzymaliśmy nie tylko loty spod domu, ale również dłuższą przesiadkę na powrocie i możliwość skorzystania z Tour Istanbul. Sam Oman nie był u nas pierwszym wyborem jednak cena czyni cuda i stwierdziliśmy że jak na 12dni to może być fajny wyjazd.

Tak więc lecimy do Omanu. Tym razem zamiast górskiego wypadu które miałem okazje opisywać w swoich relacjach wyjazd rodzinny, wraz z przyjaciółmi mieszkającymi na stałe w LUX z którymi spotykamy się na lotnisku w Stambule.
Podróż do Maskatu zajęła nam około 12h, wylądowaliśmy chwilę po północy i poza zniszczeniem sobie okularów nic szczególnego się nie wydarzyło.Po wylądowaniu potrzebowaliśmy załatwić 3 rzeczy: wizę, kartę SIM i samochód.

Image

1. Wiza
tutaj bez kozery kolejka na 2h czekania, nie zwróciłem uwagi na inne przyloty o tej porze ale kolejka była chyba jeszcze z poprzednich bo tłumek był duży a celnicy jakoś niespecjalnie się tym przejmowali, na szczęście widok słaniających się na nogach dzieci wzruszył managera kolejki i zostaliśmy wpuszczeni po paru minutach do pierwszego zwalniającego się stanowiska, przy samym okienku spędziliśmy około 15minut na całą naszą czwórkę.

2. Karta SIM
to już opisywałem w odpowiednim dziale. Ale stoisko Vodafone jest przy karuzelach z bagażem. "Vodafone przy odbiorze bagażu, czynne nawet w nocy. Pakiet 5GB 5 OMR, 15GB 8 OMR, ważne 14dni droższy pakiet również działa w Turcji i innych krajach Zatoki Perskiej. Aktywacja bezproblemowa przez pracownika." Nic dodać nic ująć. Po odbiorze bagażu jest też kiosk RedBulla ale nie porównywałem cen, generalnie internet działa bardzo dobrze i praktycznie wszędzie.

3. Samochód
Nie wiem czy ten patent zawsze działa ale tym razem się sprawdził. Samochód w Europcar załatwiany na telefon przez polską infolinie był o około 30% tańszy niż na wszystkich stronach rezerwacyjnych.Tu jeszcze wspomnę o samej rezerwacji, ponieważ po telefonie do polskiego oddziału Europcar, Pani powiedziała cenę za pojazd (nie pamiętam kwoty), a jak wspomniałem o ubezpieczeniu to stwierdziła, że jest właśnie promocja i że w takim razie przy zakupie pełnego pakietu mamy zniżkę i ostateczna podana cena była niższa równiez od pierwotnego "golasa" :)Dostaliśmy KIA Sportage z pełnym ubezpieczeniem na 12 dni za 262OMR. Jednak pierwszy zgrzyt był taki że pan w okienku twierdził że to cena jedynie za pojazd a nie za ubezpieczenie że musimy je dokupić i mimo rosnącej kolejki osób nie chciał uwierzyć potwierdzeniom które mieliśmy na mailu, tak więc dopłaciliśmy prawie 600PLN. Ale uprzedzając fakty po powrocie wypożyczalnia uznała że to bezzasadna opłata ponieważ mieliśmy już ubezpieczenie wykupione i po kilku dniach zwrócono nam różnice co do grosza przepraszając za nieporozumienie. Miło z ich strony.Sam pojazd 3 letni, noszący ślady użytkowania, ale zadbany z przebiegiem lekko ponad 100kkm. Znajomi dostali X-Traila, ciut nowszego i z lepszym wyposażeniem, ale za to bagażnik wydawał się mniejszy co przy ich trójce dzieci miało znaczenie.

Poniżej zgrubna trasa przejazdu.

Image

Po tym wszystkim mogliśmy w końcu udać się do hotelu. Z założenia pierwsza noc miała być tylko na wyspanie się. Następnego dnia ruszaliśmy na południe a samą stolicę mieliśmy zwiedzić w drodze powrotnej.
Nocleg mieliśmy w hotelu w okolicach Ruwi tak więc kawałek od lotniska, w środku nocy ruch był i tak wzmożony, a do tego mnogość fotoradarów i pierwsze kroki w nowym kraju spowodowały ze jechało się dość powoli.
Sam hotel czyli Haffa House Hotel to nic nadzwyczajnego, całkiem niezłe śniadanie i duże pokoje z aneksem kuchennym cena to 54OMR za całą dziewiątkę. Spać poszliśmy grubo po 3 nad ranem, a rano ruszaliśmy w drogę...Tak więc wstaliśmy, zjedliśmy śniadanie i w drogę.
Pierwszy raz byliśmy w kraju muzułmańskim podczas Ramadanu, więc nie do końca wiedzieliśmy co i jak. Przede wszystkim sklepy, większość osób pisała że te w galeriach są czynne, że te małe w ciągu dnia zamknięte. Z moich obserwacji wynika że wszystko działa normalnie, jeśli chodzi o sklepy, udaliśmy się do jednego z nich i przeżyłem szok, bo ceny wielu produktów były niższe niż w Polsce, zrobiliśmy zakupy na 3 dni dla 9 osób i wydaliśmy po jakieś 300zł.
Obiady w założeniu mieliśmy jeść "na mieście" I tu się potwierdza że w ciągu dnia na ciepło nic się nie zje, chyba że Happy Meal w McDonaldzie zamówione do samochodu. Oczywiście w hotelach można zjeść w specjalnych małych salkach żeby nikt nie widział, ale niektóre restauracje równiez mają to w ofercie, a niektóre widząc głodnych Europejczyków na szybko klecą parawanik żeby zasłonić nas od ulicy. Ale w sumie skorzystaliśmy z takiej okazji tylko raz.
Naszym następnym celem było Sur a konkretniej przedmieścia na wschód od miasta. Sama podróż autostradą to bajeczka, tempomacik 120km/h i się sunie, generalnie niewielu wyprzedza, a nawet jeśli to max 140. Fotoradarów od groma i szczególnie w nocy ciężko je zobaczyć, ale mam wrażenie że mają ustawioną wysoką tolerancje pomiaru, więc nie trzeba przed nimi zwalniać do 100 tak jak u nas niektórzy przepychają pojazd byleby im zdjęcia nie zrobił.
Co ciekawe nasz samochód miał ciekawy "alarm" mianowicie przy przekroczeniu 120km/h rozlegał się w aucie pisk a na desce wyskakiwała ikonka informująca o przekroczeniu prędkości. Owszem u siebie w aucie też moge sobie coś takiego ustawić, ale wtedy coś mi tam miga, a tutaj dźwięk był nie do zniesienia. Jak ktoś rzadko jeździ do Azji to potem się dziwi takim rozwiązaniom ;)

Image

Image

Image

Image

Image

W Sur wynajęliśmy domek na plaży, fakt do plaży było niedaleko, domek stał z boku bocznej drogi i z wierzchu wyglądał super. Gdyby nie problemy z wodą (niskie ciśnienie) i tragiczny stan kuchni, na szczęście była ona z boku domu więc staraliśmy się jej nie używać. Za to był basen, boisko, pingpong, bilard i cymbergaj, dla dzieci raj :) Za wszystko zapłaciliśmy 220 OMR za 4 noce. Miała być to nasza baza wypadowa do okolicznych atrakcji i sprawdziła się super.

Image

Image

Image

Image

Sama najbliższa okolica naszego domostwa nie była może najpiękniejsza i na pewno nie są to kurorty i luksusy, ale było tak jak miało być czyli swojsko, można było iśc na plaże która do najczystszych nie należała. Spotkaliśmy na niej nawet martwego żółwia, później się dowiedzieliśmy że zmarła, bo to żółwica z powodu złego piasku przez który za długo kopała gniazdo i przez to padła z wycieńczenia.

Image

Image

Image

No ale mieliśmy iść coś zjeść po zapoznaniu się z najbliższą okolicą i wybór padł na knajpę o nazwie Sahari było w niej i dobrze i w miarę tanio, mniej więcej 40-50zł za danie główne z surówką i przystawką. Oczywiście zawsze byliśmy pierwszymi klientami w czasie iftaru.

Image


Image


A to nasz mały przyjaciel. Dobrze że dzieci go nie widziały bo w ciągu dnia tu jedliśmy śniadania :twisted:

ImageW ciągu najbliższych dni w planie było zwiedzanie okolicy i nie powiem plan był dość napięty.
Na pierwszy ogień poszło Wadi Shab i Sinkhole.
W działach na forum są odpowiednie tematy dotyczące tych atrakcji tak więc bez zbędnych wstępów.
Sinkhole to po prostu dziura w ziemi wypełniona wodą, otoczona parkiem, jednak chyba nie od dawna bo widać że rośliny dopiero wzrastają mimo intensywnego nawadniania, wstęp jest darmowy, są ławeczki i place zabaw, dobrze że znajduję się to "po drodze" bo gdybym miał jechać 2 godziny przez góry by odwiedzić to miejsce to czułbym się zawiedziony.
W "dziurze" można się kąpać a przynajmniej nikt nie mówi że miałoby być inaczej, co do strojów to raczej staraliśmy się przestrzegać ogólnie przyjętych reguł jednak zdarzają się ananasy co bilety lotnicze w czipsach znaleźli a zagłębienie tematu kultury kraju który odwiedzają jest ponad siły. Na szczęście ludzi było niewielu, bo przy tłumach przy tym miejscu (jeśli w ogóle takie się tam zdarzają) miejsce jeszcze bardziej traci na wartości.

Image

Potem przyszła kolej na Wadi al-Shab. Jak pewnie wiecie na początku trzeba się przebić łódką na drugą stronę co kosztuję 1 OMR dla dzieci za free. Parking znajduje się pod wiaduktem autostrady i jest dość pojemny i darmowy. My byliśmy popołudniu więc na szlaku pusto, w sumie może z 10-15 osób poza tymi co na parkingu. Uwaga na kozy bo łaszą się do wszystkich a na chwilę otwarty bagażnik traktują jak paśnik ;)
Spacer trwa około 1,5-2h (z dziećmi), warto mieć sztywne obuwie bo są miejsca gdzie łatwo podkręcić kostkę. Do jaskini z wodospadem można tylko dopłynąć, ale jest możliwość wypożyczenia kamizelek jeśli ktoś nie czuję się na siłach by płynąc pół godziny w głębokiej wodzie. Ja pływakiem nie jestem i nie będę więc pozostałem przy basenie gdzie kończy się ścieżka. Kolega popłynął, wrócił i stwierdził że było warto. Tutaj zaryzykuję stwierdzenie, że Wadi Shab i inne już niedługo pozostaną bezpłatne i kwestią czasu jest wstęp do doliny za kilka OMRów.

Image

Image

Image

Tuż obok znajduję się Wadi Tiwi. Dla niektórych ładniejsze. Niestety nie mam porównania bo nie dojechałem do niego. Niestety moja żona panicznie boi się wąskich górskich dróg, więc dojechałem tylko do miejsca poniżej dalej było veto, tak więc popołudnie spędziliśmy na Tiwi Beach czekając aż znajomi wrócą z Wadi. Sama plaża fajna, blisko drogi ale nie jest to uczęszczany trakt, przez 2-3h byliśmy tam zupełnie sami, dla moich dzieci raj :)

Image

Image


Może żeby pozostać przy temacie Wadi, to dwa dni później odwiedziliśmy jeszcze jedno a mianowicie Wadi Khalid. I jak dla mnie to mój faworyt, dla znajomych co byli na Tiwi również. Fakt faktem było tam sporo ludzi, bo akurat na sobotę trafiliśmy, ale widokowo to chyba robi największe wrażenie, minusem że jest bardziej skomercjalizowana od dwóch wcześniej wspomnianych, ale formacje skalne i ich rozmiary robią wrażenie. Z drugiej strony nie ma co się dziwić ponieważ jest to najłatwiej dostępne miejsce z pośród 3 odwiedzonych, parkujemy na darmowym parkingu i do przejścia mamy 10minut-15minut w zależności o miejsca na parkingu ścieżką betonową a pod koniec szutrem, gdzie spokojnie można z wózkiem wejść do pierwszego basenu. Dla hardcorów jest szlak pieszy przez góry który łączy Wadi Khalid z Wadi Tiwi, idzie się niecałe dwa dni.
Na końcu doliny dostępnej spacerem po kamieniach jest jaskinia, wejście do niej jest słabo widoczne i trzeba się przeciskać więc odpuściliśmy, ale można się jeszcze w ten sposób tam pobawić ;)

Image

Image

Image

ImageSkoro temat Wadi wyczerpałem to może teraz słów kilka o innych atrakcjach okolicy.

Na pewno każdy słyszał, bo też jest to poruszane w wątku o "wycieczce na żółwie". I owszem temat jest na spokojnie z marszu do ogarnięcia. Czytałem trochę na temat tych wycieczek, również tutaj i nie odbiega to od jakiegoś ogólnego wyobrażenia. Owszem można mieć wątpliwości czy aby na pewno wszystko jest pozostawione naturze czy jednak nie jest to naciągane pod turystów.Ja byłem i skłaniam się jednak przy opcji że miejscowi o nie dbają i nie tylko dlatego, że jest to dochodowe i przyciąga sporo osób. Wg mnie ich działania są spowodowane prawdziwą troską o ten gatunek. Ktoś wspominał o małych żółwiach podrzucanych na plaże by turyści mogli zobaczyć, my znaleźliśmy małego żółwika ale widzieliśmy jak wygrzebuje się z jajka i pędzi w stronę wody, a przewodnik zarządził komendę "baczność" żeby nikt przypadkiem nie zadeptał kolejnych.
Myślę, że więcej szkody przyrodzie robią nieogarnięci turyści niż jakoś usankcjonowane grupy zorganizowane jak na plaży w Ras-Al Jinz.
Tak więc dojechaliśmy do resortu i od razu zaznaczam Turtle Beach Resort w Al-Hadd nie ma z nim nic wspólnego, a nawet jeśli tak to obsługa w niczym wam nie pomoże, no chyba że jesteście gośćmi hotelowymi, nas odesłano więc jechaliśmy wieczorem na miejsce na tzw. przypał. To że zbliżamy na miejsce dość łatwo poznać bo nie ma latarni ulicznych, znaczy są ale jest zaciemnienie, bo podobno małe żółwie zamiast do morza szły do hotelu, który od strony morza jest praktycznie niewidoczny i zasłonięty stalową siatką, do tego na plaży są płotki, murki itp. itd.
Grup było 5 każda po około 15-20 osób więc trzeba trochę poczekać na swoją kolej ale jest gdzie usiąść czy zjeść coś w restauracji.
Żółwice jedną udało się zobaczyć i przyjrzeć w jaki sposób kopię dołek na jajka. Czerwone światło jako jedyne dozwolone, ale mimo kilkukrotnych próśb znalazły się malowane dzbanki co wywaliły jasnym fleszem po oczach.

Image

Image


Wracając jeszcze do Al-Hadd to nieopodal wspomnianego Trutle Resort jest tzw. Pink Beach i powiem że miejsce sztos. Nie było dosłownie, literalnie nikogo, plaża piękna i szeroka, są nawet daszki gdzie można się przed słońcem schować, fantastyczne miejsce. Spędziliśmy tam dużą cześć popołudnia i był to naprawdę świetny dzień, nawet dla tych co od plaż stronią.

Image

W miejscowości jest również fort, który jest udostępniony za darmo do zwiedzania i potwierdzam wszystkie opinie napisane w relacji kolegi @Pabloo o tym miejscu. Dorzucę jeszcze bezpłatną toaletę ;)

Image

Po drodze z Sur można jeszcze zatrzymać się przy jednej "atrakcji" a mianowicie "matka wszystkich wysadów" jak ktoś geologii w przeszłości liznął to na pewno mu się spodoba, miejsce pośrodku niczego ale ściśnięte skały poddane erozji na powierzchni pustyni mogą przyjmować ciekawe kształty.

Image

Niedaleko jest też "Tygrysia skała" i po nazwie spodziewałem się czegoś innego a tu taki trochę potworek wyszedł, jednak są postawione specjalne znaki drogowe informujące że za zakrętem może stać pojazd na jezdni, bo ludzie się po prostu zatrzymują i robią zdjęcia.

Image


Tu też ciekawy sposób transportu inwentarza ;)

Image

To jeszcze może dwa słowa o gastronomii w Sur, wspominałem już o Happy Meal z MC Donald's że można je kupić mimo Ramadanu, ale wieczorem w Sur można zjeść takie cudo poniżej. Kosztowało nas to około 150zł ale było przepyszne, wszystkie side dishes do tego były w gratisie lokal nazywa się Forum Turkish Istanbul i naprawdę mięso smakuję jak w najlepszych stambulskich knajpach.

Image

Na pewno nie zobaczyliśmy wszystkiego w okolicy Sur, jednak wydaję mi się że udało się dość sporo mając na uwadze liczebność i skład osobowy grupy. Samo miejsce ma wg mnie potencjał i śmiało może stać się idealnym przystankiem między stolicą a południem kraju, jednak brakuje tam kilku hoteli/miejsc noclegowych co jest dziwne bo Sur przewija się w praktycznie każdej relacji z Omanu.

ImagePowiem Ci że poza tym najmłodszym dałoby radę, dzieciaki w grupie naprawdę super się wspierały i pomagały sobie nawzajem, de facto starsza czwórka bezobsługowa i avanti było tylko jak już były totalnie znudzone lub zmęczone.No to po wycieczce na żółwie z kolegą nabraliśmy ochoty na samotne poszukiwania żółwi, tak więc na ostatni patrol w Sur poszliśmy na plaże w poszukiwani żółwi, niestety nie znaleźliśmy żadnej sztuki.

Image

Za to na plaży zastaliśmy omański parawaning i nie powiem jak nie rozumiem samej idei tak tu chętnie bym posiedział. Zapewne była to pozostałość po wieczornym posiłku i zostanie wykorzystana również następnego dnia.

Image

Następnego dnia udaliśmy się w kierunku pustyni Wahiba, po drodze zawijając do Wadi Khalid o czym już wspominałem.

Image

Image

Na pustynie zjeżdża się w miejscowości Bidiyah. Do naszego obozu było od miasta około pół godziny drogi piaszczystą drogą, ale dobrze widoczną pośród wydm. Celem zaś było Wahiba Beduin Rustic Camp. Za jedną noc zapłaciliśmy 115OMR plus aktiwitis wg cennika poniżej.

Image

Tutaj słowo o obozach na pustyni. Podobno jest ich około 30. Ale takich prawdziwych "beduińskich" tylko 3, pozostałe są zbudowane z murowanych domków ze wszelkimi zachodnimi udogodnieniami, nam zależało jednak na "przygodzie" poza tym był to jedyny obóz który oferował nocleg dla całej naszej grupy w jednym namiocie/budynku. Obozy są nieczynne latem ponieważ po pierwsze jest za gorąco nawet dla lokalsów, po drugie wieją silniejsze wiatry i ogarnięcie obozów to syzyfowa praca którą trzeba by wykonywać kilka razy dziennie po trzecie skorpiony są wtedy częstymi gośćmi w okolicy a po czwarte turystów mało, więc koło opłacalności biznesu się zamyka. W kwietniu w obozie naliczyliśmy dosłownie kilka namiotów, poza nami była tylko pięcioosobowa rodzina z GB, w szczycie sezonu namiotów jest kilkadziesiąt a średnio nocuje około 100 osób. Jak ja się wtedy ucieszyłem że praktycznie cały obóz mamy dla siebie.
Namiot składa się z namioty właściwego, w naszym były 4 pojedyncze łóżka i jedno king size, przedsionka, w którym dzięki materacom i kocom bardzo fajnie spędza się noc, gdyby nie cholerne komary i kibelka z prysznicem wygrodzonego trzciną. Generalnie czad :P Nasz nocleg odbywał się akurat z niedzieli na poniedziałek wielkanocny w nocy przyszła burza a do namioty zaczęły nam wchodzi króliki, nie wiem czy właściciel miał świadomość tego jaki dzień przypada w naszej kulturze, ale było to takie dość symboliczne.
Poniżej porównanie naszego przybytku z wystawą w Turtle Beach Resort.

Image

Image

Jeśli chodzi o aktiwitis to oczywiście wschód słońca jest za darmoszkę, ale trzeba się zwlec z łóżka ;) My skorzystaliśmy z przejażdżki na wielbłądzie przede wszystkim z myślą o dzieciakach które o dziwo wskoczyły z panem Beduinem na niego jak kuna w mlecz. Były też tatuaże z henny. W ramach miejscowej gościnności wieczorem przebieraliśmy się w beduińskie stroje i uczyliśmy się miejscowych tańców, trochę pośpiewaliśmy a gospodarz zabrał nas na ognisko i opowiadał o życiu na pustyni, naprawdę świetny wieczór. Z ciekawostek które zapamiętam to zwycięzca wyścigu wielbłądów w pobliskiej miejscowości dostaje zamiast nagród pieniężnych sportowy samochód, a dobry wyścigowy wielbłąd kosztuję jak porządny nowy samochód. Wyścigi w Bidiyah odbywają się w niedziele z samego rana, meta jest na czymś w kształcie hipodromu ale generalnie to latają po ulicach miasta, są zakłady, targ i cały festyn. Ale nie w Ramadanie.
Rano przy okazji przejażdżki na wielbłądach wzięliśmy deski do zjeżdżania i plastikowe sanki jednak poszliśmy nie na tę wydmę co trzeba, ale że akurat Brytyjczycy jeździli sobie po wydmach Land Crusierem to zrobiliśmy sobie kulig z naszych sanek :)

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Trzeba też pamiętać że wszystkie obozy oferują obiadokolację i śniadanie w cenie pobytu, kolacja u nas była świetna był m.in. pieczony wielbłąd, który smakował trochę jak nepalska choila, kolacja była super syta, smaczna i urozmaicona. Śniadanie zaś było tragiczne z dojadaniem tego co nie zeszło wieczorem, mimo to pobyt w tym miejscu oceniam na 5+.Skoro piątkowy wieczór i tak spędzam na pracy przy komputerze, to spożytkuję go na napisanie kolejnej części ;)

Po pobycie na pustyni przyszedł czas na to co lubię najbardziej czyli góry. Na bazę wypadową wybraliśmy Nizwę. A miejscem noclegowym był Al-Diyar Hotel, za dwie noce zapłaciliśmy 135 OMR, dostaliśmy apartament z 3 sypialniami, 3 łazienkami i salonem, do tego bardzo dobre śniadania i fajny basen, polecam. Hotel położony blisko głównej drogi z Maskatu, do ścisłego centrum około 15 minut piechotą.
Droga do Nizwy jest piekielnie nudna, albo wysoka wilgotność robiła swoje, bo miałem wrażenie że jedziemy bez końca. Dojechaliśmy na miejsce popołudniu, akurat żeby po ogarnięciu się wyjść na kolację na miasto, wybraliśmy Al Aqur Restaurant i był to kapitalny wybór. Miejsce oferowało bufet za 10OMR za osobę (dzieci bezpłatnie), do wyboru były zupy i tradycyjne dania kuchni omańskiej, do tego owoce, desery, wszystko no limit jedzenie było przepyszne a do tego można zjeść na dachu restauracji z pięknym widokiem na fort, i całe miasto. Knajpa mieści się w ścisłym centrum między fortem a targiem. Przy targu znajduję się bardzo duży bezpłatny parking.


Dodaj Komentarz

Komentarze (4)

misiatek 25 lipca 2023 23:08 Odpowiedz
kubus571 napisał:Tak więc zapraszam do podróży po Omanie z 5 dzieci w wieku od 1-7 lat, która odbyła się w okresie Świąt Wielkanocnych.Jak przeczytałem to pomyślałem "sam z piątką! ooooo to będzie ekstremalna relacja!" :)
kubus571 25 lipca 2023 23:08 Odpowiedz
Powiem Ci że poza tym najmłodszym dałoby radę, dzieciaki w grupie naprawdę super się wspierały i pomagały sobie nawzajem, de facto starsza czwórka bezobsługowa i avanti było tylko jak już były totalnie znudzone lub zmęczone.
kamzikova 6 sierpnia 2023 23:08 Odpowiedz
Miło przypomnieć sobie naszą eskapadę - byliśmy w listopadzie. Nawet myślałam o relacji, ale na myśleniu się skończyło :) :) Nasza trasa w okolicach Muscat była podobna, choć częściej zmienialiśmy miejsca noclegowe. Dodatkowo byliśmy kilka dni w okolicach Salalah, co też polecam mocno. Szlak W6 także wart odwiedzin. Pozdrowienia od ekipy spod Maglića :)
kubus571 7 sierpnia 2023 12:08 Odpowiedz
Hahaha. Witam!! Maglić zawsze na propsie! Dzięki za miłe słowo.