+1
DAD 27 lipca 2023 13:34
Ten wyjazd był jednym z bardziej spontanicznych wyjazdów jakie miałem. Jeden z forumowiczów @Marco Manno zapytał na forum, czy ktoś nie jest chętny na wyjazd do Kuwejtu i Iraku, a że ja jeszcze tam nie byłem, termin był dla mnie ok, to po szybkim kontakcie uzupełniliśmy czteroosobowy skład. W zasadzie nie wiedziałem o kierunku nic. Nie przeszkadzało mi to, bo plan wydawał się sensowny jak i koszty. No i to w sumie kilka dni, więc taki mały trip, odskocznia od upałów w Polsce… Doczytałem jedynie, że ponad 92% powierzchni kraju stanowią pustynie i półpustynie. Decyzja zapadła dosłownie w 5 minut.

No i tym sposobem jadąc pociągiem z Bartkiem którego znam, spotkaliśmy się na dworcu głównym w Krakowie z @Marco Manno i K00sa. W sumie to jak randka w ciemno, bo wcześniej się nie znaliśmy. Wiadomo, że podróżujący ludzie zawsze znajdą swój język, więc i my szybko załapaliśmy kontakt, ale przecież tak wcale nie musiało być.

Lotem z Krakowa do Wiednia zaczynamy podróż.

IMG_9465.jpg



Szybko minęło, bez komplikacji. Na miejscu kolejka z lotniska, biletu kupione po drodze przez Internet i szybko na miejsce. Przed północą meldujemy się na bazie. Włóczymy się nocą po Wiedniu, a że chcemy się nieco zintegrować to o 3 wracamy na kilka godzin się przespać.

Wiedeń to moje ostatnie odkrycie. Tyle tanich możliwości z tego lotniska, że głowa mała. W sumie to nie wiem dlaczego wcześniej nie korzystałem z tego lotniska, bo lot z Polski kosztuje poniżej 100zł.

Rano się zwijamy i udajemy na lotnisko. Wszystko tak sprawnie i szybko, że mnie to aż zaczyna zastanawiać. No ale to można dobra organizacja ;-)
Lot z Wiednia do Kuwejtu miał trwać 5:10h i co ciekawe już przy starcie pilot informował, że będziemy przed czasem 40 minut. W sumie ciekawe, ale faktycznie byliśmy wcześniej, tak jak powiedział. Załadowany serialem na telefonie nawet nie spostrzegłem jak zbliżaliśmy się do lądowania. Za oknem krajobraz ciekawy. Sporo piasku, dużo dziwnej infrastruktury, wyglądającej na naftową i spore oczka na piasku. Z daleka wyglądały jak małe stawy, ale może to były oczka naftowe?


IMG_9485.jpg




Po wylądowaniu czuć że temperatura jest wysoka.


IMG_9442.png



Jeszcze w Polsce zrobiliśmy sobie ewizy. Koszt około 40zł. Wniosek jest intuicyjny. Dostajemy po kilku minutach maila zwrotnego z linkiem do zaplaty, a po kolejnych 1-2h wiza jest na mailu. No niby wszystko fajnie…. tylko to nikomu nie jest za bardzo potrzebne. Odstaliśmy swoje w kolejce do odprawy paszportowej, a i tak musieliśmy wrócić do stanowiska wiz, bo potrzebna jest potwierdzenie otrzymania tej wizy. Jedyna korzyść taka, że na miejscu nie trzeba wypełniać druku, ale i tak trzeba było swoje odstać. Co ciekawe trzeba oddać paszporty i czekać… czekać aż jeden z urzędników wywoła Cię do odbioru, krzycząc Twoje nazwisko na całą sale. XXI wiek :)
No ale finalnie mamy papier.

IMG_9521-2.jpg



Opuszczenie lotniska zajęło nam ponad dobra godzinę jak nie dwie.
Pod samym lotniskiem są autobusy do centrum. Chyba jechaliśmy takim X1, choć dzisiejsze gogle maps wszystko ci powie. Bilet do centrum kosztował 1 dinar kuwejcki, czyli 13zł. Tak, tak... to chyba najdroższa waluta świata. To zwykły podmiejski autobus, czas przejazdu około 1h. Przy autobusie stoją wodopoje miejskie. Tzn przywiązany kubeczek i miejska woda :).


IMG_9525.jpg



IMG_9526.jpg



Schładzamy się w klimatyzowanym autobusie. No i pierwsza kłopot, bo się okazało że gotówką która marco pozyskał od znajomego już w tym kraju, nie obowiązuje od jakiegoś czasu.

Nie ma sensu takich banknotów zabierać, bo próbowaliśmy wielokrotnie je wydać i nikt się nie pokusił.

e9105438-9cd2-45cc-8e0e-2b2dca351f4b.jpg



Dolarów nie chciał przyjąć, więc nie pozostało nam nic innego niż wrócic na lotnisko i wypłacać z bankomatu. Tak tez zrobiliśmy. Znowu czekanie na kolejny autobus, a czas upływał. W końcu ruszamy, jedzie z nami kilka osób które Kuwejt traktują tylko i wyłącznie tranzytowo. Dziwią się nam, że chcemy zwiedzać ten kraj, bo jak uważają tutaj nic nie ma. Ciekawe.

Docieramy na miejsce w godzinach późno popołudniowych. W sumie mamy miejscówkę w hotelu, ale wszędzie w koło jedno wielkie blokowisko. Przed 19 zachodzi słońce, więc robi się już ciemno. Bardzo dużo przy tych blokach jest busów, autobusów i innych pojazdów. Dopiero później się zorientowałem że to są jedne wielkie kwatery robotniczy. Gigantyczne. Rano plac był już niemal pusty. Nad ranem słyszałem jak dziesiątki jeśli nie setki pojazdów opuszczały to miejsce.

IMG_9561.jpg



Marco się wystroił, jak stróż na Boże Narodzenie… no dobra, trochę jak arab, faktycznie. W sumie to nawet był podobny i pasowało mu to.

IMG_9565.jpg



Jedynie sensownie wyglądające miejsca to hindusko-arabska knajpa. Przy jednej z nich sporo ludzi, czekających nawet na wolne stoliki. Jak nas zobaczyli to od razu zrobili miejsce, przeganiając miejscowych. No to zaczyna się drapanie po głowie, co tutaj zamówić, ale część na obrazkach więc i my daliśmy rade . Trzeba przyznać że uwielbiam arabskie klimaty. Ilość talerzyków z sosami, sałatkami zawsze mnie cieszy. Uwielbiam taka kuchnie. Obsługa non stop przynosiła dodatkowe sałatki, chlebki naan i sosy. Jak się później okazało wszystko w cenie. Średnio za obiad na jednego wyszło około 20-25zł.


IMG_9538.jpg



IMG_9539.jpg



Po jedzeniu udaliśmy się nad brzeg zatoki perskiej zamoczyć nogi. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że nocą temperatura przekraczała 40 stopni… nad woda ciemno, więc nieco bałem się wchodzić nie widząc co jest w wodzie. Podreptaliśmy więc do pokojów, zakupując wcześniej kilka piwek…. Bezalkoholowych. Niestety w całym kraju jest całkowity zakaz spożywania alkoholu, a Kuwejt to bardzo konserwatywne państwo.

Zbyt dużo pierwszego dnia nie widzieliśmy, ciężko to nawet nazwać jakimś sensownym kontaktem z tą częścią świata, ale upał niemiłosierny przypomina nam cały czas gdzie jesteśmy. Zwiedzanie Kuwejtu zostawiamy sobie na później. Jutro z rana taksówka zabiera nas na granice w Irakiem.Tak, wszystko online. Wypełniasz wniosek, za kilka minut przychodzi zwrotny mail z akceptacja i linkiem do zapłaty. Płacisz i przychodzi na maila wiza.
Na miejscu w paszporcie oczywiście pieczątka.
Tylko ze i tak musieliśmy czekać na kolejne sprawdzania wiz, pieczątki, papiery. No, biurokracja.
TYLKO TERAZ UWAGA!!!!! Ta kartka A4 to nie był jedyny wymagany dokument wyjazdowy z Kuwejtu. Boleśnie się o tym przekonaliśmy dzień później.
Opisze to w relacji :)Rano szybkie śniadanie. W sumie to wczorajszego jedzenia miałem tyle, że spakowany ryż z kurczakiem, posłużył jeszcze jako śniadanie. Pod nasz hotel przyjechała taksówka, która jeszcze w Polsce ogarnął @Marco Manno. Koszt to 20KWD czyli 260zł za transport pod samą granice, czyli jakieś 150km i 2h jazdy. Dzieląc to na 4 osoby, wydaje się rozsądna kwotą. Sam Kuwejt City jest na serio duży. Zabudowana linia brzegowa to ponad 50km długości. Po wydostaniu się z miasta, krajobraz stosunkowo monotonny. Mijamy spory stadion, czyli Jaber Al Ahmad International Stadium o pojemności ponad 60 000 widzów.


IMG_9578-2.jpg



Oprócz tego kilka wielbłądów po drodze i żadnych innych wizualnych atrakcji. Ot droga pośród półpustyni aż do samej granicy.
Pod sama granicą spory parking, gdzie zaparkowanych dobre kilkadziesiąt samochodów. To tutaj znajduje się autobus, którym to właśnie przekracza się granicę.


IMG_9591.jpg



Widziałem to już wcześniej na YT, więc wiedziałem jak taka procedura wygląda. Przy autobusie takie małe baraki w których znajdują się toalety, wszystko klimatyzowane. Czuje lekkie podniecenie tym wjazdem i autentyczną radość. Upał jest spory, więc poza kilkoma filmami zdjęciami, wskakujemy do autobusu i czekamy w klimatyzacji. Nie mam tutaj rozkładu jazdy. Autobus odjedzie jak się zapełni. No to czekamy.
Po chwili wchodzi jakiś naganiacz, cos w rodzaju biletowego. Prosi nas o pokazanie papierów i pokazujemy mu wizę. On łamana angielszczyzną mówił że to nie to.

- No green card, border problem.
Jaka zielona karta sobie myślę…
Koleś pokazuje mi zielony kolor jednej z reklamówek i mówi
- Green card ok, no green card, border problem.
Staramy mu się powiedzieć że to są wszystkie papiery jakie mamy i nam wystarczy kartką z wizą która otrzymaliśmy na lotnisku.
Potrzasnął głowa i wyszedł z autobusu, a my lekko zmieszani nie planowaliśmy się nigdzie ruszać. Kartkę która rzekomo powinniśmy mieć, jest do zdobycia na…. lotnisku.

Powoli autobus się zapełnia. Kobiety w burkach, mężczyźni w tradycyjnych arabskich strojach, ale i znajdzie się elegancka szata z Kuwejtu. Zerkają na nas ukradkiem, a my na nich. Pewnie jedno jest ciekawe drugiego, ale kobiety mają zakaz rozmów z obcymi mężczyznami, więc też nie wychodzimy przed szereg.


IMG_9608.jpg




W końcu autobus rusza. Bilet kosztuje 1KWD za osobę, ale nie chcą od nas pieniędzy. Pewnie zakładają że i tak nie przejedziemy. Pas graniczny to kilka kilometrów, które jak wspomniałem pokonuje się tym autobusem. Nie ma ruchu pieszego.
Dojeżdżamy do przejścia z granicznego. Pogranicznik kręci głowa i pokazuje na zielony kolor… masakra. No to znowu mówimy że na lotnisku nam nic więcej nie dali. Wychodzi z autobusu i przychodzi jakiś inny który mówi po angielsku, że papier ten jest niezbędny. Musimy zawracać. Autobus robi pętlę i zawozi nas znowu na parking.
Trzeba przyznać że pogranicznicy byli w sumie stanowczy, ale wszystko kulturalnie.

No ale jakby nie patrzeć jesteśmy znowu przed granicą. Mamy około 11 rano, więc w sumie jeszcze mamy sporo czasu :). Miejscowi organizują nam taksówkę, którą za kolejne 20KWD za bierze nas na lotnisko… i kolejne 20KWD zawiezie nas znowu pod granice. Szczerze to nie mamy pojęcia jak się to się stało. Bardzo mało jest na Internecie informacji na te wszystkie tematy. No i na lotnisku nikt nam niczego więcej nie wydał. No fakt, nie zgłaszaliśmy że planujemy wyjechać do Iraku, ale przecież nie musieliśmy nic takiego mówić. Brak tego papierka kosztował nas sporo, bo dodatkowo 260zł od osoby za kurs w obydwie strony. Nikt nie narzekał, bo nie ma co się nad sobą rozczulać. W sumie to to oprócz kasy, stracimy jakieś 4h, wiec tez dramatu nie ma.

Nasz kierowca pędzi jak szalony. Wg niego, urząd zamykają o 13 i musimy się spieszyć.
Faktycznie pędził ostro, a kierowcy azjatyckich Tuktuków to pryszcz przy nim.
Urząd do którego jechaliśmy mieścił się w okolicach lotniska.



fac2519d-32f1-402b-8158-1ba7ce14b857.jpg


W tym budynku załatwia się "zielone papiery" :)

Nasz kierowca nas nawet zaprowadził bezpośrednio do odpowiedniego biurka, a tam już Panie urzędniczki bez żadnych dodatkowych pytań w kilka minut wydały nam te zaświadczenia. To zwykła kartka… nic specjalnego na niej nie ma i nie różni się wiele z kartką biała która już otrzymaliśmy, oprócz grubości papieru.


IMG_9617.jpg



Wsiadamy znowu w taksówkę i jedziemy do granicy z Irakiem…

Znowu te same widoki… chociaż teraz zatrzymaliśmy się po drodze w Markecie. Nasz kierowca zarobił na nas tyle kasy, że nakupił nam butelek z colą, fanty i wody że ledwo do reklamówki się mieściło. Nie wypiliśmy tego. Za dużo.


IMG_9582-2.jpg



Przy granicy procedura ta sama, nie ma się co rozpisywać. Jedyne urozmaicenie to pytanie pogranicznika, czy czasem już tutaj z rana nie byliśmy, bo nas kojarzy. W sumie nawet można uznać że się lekko uśmiechnął i pojechaliśmy dalej.

Kilkaset metrów dalej i zatrzymujemy się przy jakimś budynku. Musimy pokazać zielona kartę która zabierają, a wręczają nam małą karteczkę niczym paragon z kasy fiskalnej. Mam wrażenie że te operacje są potrzebne tylko po to aby uzasadnić dodatkowe zatrudnienie. No ale w sumie na rodzimym podwórku nie rzadko mamy podobnie.


IMG_9652.jpg



Znowu wsiadamy do autobusu i po chwili zatrzymujemy się przy kolejnym budynku, przy którym to następuje już koniec trasy. Z paszportami udajemy się do przejścia granicznego. Najpierw jeden strażnik w budynku granicznym, kilkanaście metrów za nim coś w rodzaju kontenera w którym kolejny sprawdzał tez paszporty. Krótkie pytanie o narodowość i widzę pogłębiającą się zmarszczkę na jego czole. Bo oni Poland, ani Polonia nic mu nie mówią. Po chwili telefon do kogoś i jakiś inny ważny mundurowy musiał przyjść i podjąć decyzje co z nami. No ale cały czas miło i grzecznie, to trzeba przyznać.

Nie ma żadnych oznaczeń, ale kierujemy się za innymi.
Budynek do którego wchodzimy wyglądał jak jedna wielka dworcowa poczekalnia z rzędami krzeseł.


IMG_9659.jpg



Na końcu okienka, przy których załatwia się przejście przez granice. Wykładamy urzędnikowi sprawę że chcemy wizy, zabierają nam paszporty i po jakiś 30 minutach wołają nas do siebie. W paszportach wklejone wizy do Iraku. Za każda wizę chcą od nas 78$, po uiszczeniu opłaty paszporty są po chwili wydawane.


WhatsApp Image 2023-07-29 at 12.28.20.jpeg


Przyjechał bus z grupa młodych kobiet z paszportami z Bahrajnu. Widać było po ubiorze, że elementy ich strojów są bardziej wyszukane, a markowe okulary i najnowsze Iphony niczym szczególnym. Ot taki misz masz na tym przejściu.
Przed poczekalni sporo naganiaczy na taksówki, ale olewamy ich. Kilometr za granica jest małe miasteczko, skąd można autobusem udać się na Basry.
W tej poczekalni jednak zapytałem o cenę a kwota 35$ podzielona na 4 osoby wydała się być całkiem ok, aby nie dreptać pieszo i nie szukać niczego więcej. W sumie to jakieś 60km drogi.
Wsiadamy w auto i już z kierowca pokonujemy ostatni posterunek.

Czujemy ten dreszczyk emocji, bo to w końcu Irak… no ale, w sumie nie zmieniło się wiele. No może więcej zieleni. W sumie nie wiem czego człowiek się spodziewał. Zasieków? Hammerów? To głupie…. bo wojna w tym rejonie była 20 lat temu.

Z zaciekawieniem przyglądamy się widokom za oknem. W oddali co jakiś czas widać płonące szyby naftowe. Może to cos innego.


IMG_9662.jpg



IMG_9665.jpg



IMG_0708.jpg



IMG_9688.jpg



IMG_9694.jpg



IMG_9698.jpg



IMG_9714.jpg



Bez przeszkód docieramy do naszego hotelu, umiejscowionego niemal przy samej promenadzie w Basrze.
Szybkie zameldowanie i udajemy się na eksploracje miasta. Tylko ten upał... termometr pokazuje 51 stopni... a ja w tym momencie dostaje alert RCB o treści:
Uwaga! Dzisiaj prognozowany upał pow. 30 st.C. Unikaj słońca, wysiłku fizycznego i odwodnienia organizmu. W przypadku pogorszenia zdrowia dzwon pod 112. Ciekawe :)
Podobno Basra to jedno z najbardziej gorących. miejsc na ziemi. No ciepło to jest, fakt.Całostronicową wklejka w paszport.
Dodam fotkę do relacji.


WhatsApp Image 2023-07-29 at 12.28.20.jpeg

Tak, wiza jest jednokrotna i trzeba aplikować ponownie. Lepiej to zrobić online. Nie zrobiliśmy i ugrzęźliśmy na granicy na kilka godzin. Opisze to w kolejnej części :)

Kilkukrotne skanowanie paszportów, robienie zdjęć telefonem tych paszportów, wysyłanie gdzieś nie wiadomo gdzie. Odciski palców, skan siatkowi oka, etc etc. Zawracanie d..y.Robimy się głodni, więc szukamy czegoś do jedzenia. Mamy wrażenie że to nie takie proste. Może za wcześnie jest? Popołudniowy upał nie sprzyja, może czekają na wieczór? Trochę się snujemy uliczkami miasta zupełnie bez większego celu.


IMG_9736.jpg



IMG_9734.jpg



IMG_9732.jpg




W końcu docieramy do jakieś budki z „kebabami z falafelem”. Nikt nie mówi po angielsku, ale na migi pookazujemy co chcemy do jedzenia. Wszystko fajnie, ale mamy tylko dolary, których nie chcą przyjąć. My nie mamy irackich dinarów. Nie ma tez nigdzie żadnego kantoru lub tez takiego nie widzieliśmy do tej pory. W końcu obsługa uznała że dadzą nam to jedzenie za darmo, jako ich goście. W sumie to rozumieliśmy to po mowie ciała i kontekstu sytuacyjnego. Nikt z nas nie mówi po arabsku, oni nie mówią po angielsku.
No, ale jedzenie bardzo dobre. W sumie miło, nawet bardzo.


IMG_9725.jpg



W końcu trafiamy na lokalny market. Ja to lubię takie klimaty i mógłbym chodzić tam i z powrotem kilka razu :). Nie jest to Marokańska Medyna, ale też jest klimat.
Czas spróbować lokalnych przysmaków, więc chcemy napić się irackiej czarnej kawy. Zamawiamy, dostajemy i już chcemy płacić, ale…. sprzedawca mówi że to na koszt dwóch Irakijczyków siedzących obok, popijających herbatkę. No, aż się głupio człowiekowi robi, ale jesteśmy ich gośćmi podobno to nie chcemy im odmawiać. Na serio miło i czujemy się tutaj bardzo dobrze, nie dlatego że nie płacimy za picie i jedzenie, ale czujemy się tutaj mile widziani w sumie.
Kasę wymieniliśmy normalnie w jednym ze sklepów. Nie było żadnych kantorów, ani bankomatów. Kurs całkiem ok, zgadzał się z tym co na Internecie.


IMG_9790.jpg




Marco robi furorę swoim ubiorem i kuwejckim nakryciem głowy. W sumie zastanawialiśmy się chwilę czy jego ubiór nie jest czynnikiem wpływającym na to że nie opłaciliśmy jeszcze nigdzie, ale chyba nie. Najprawdopodobniejszy scenariusz jest taki że mają z niego niezły ubaw. No bo w sumie gdybyśmy zobaczyli czarnoskórego mężczyznę w góralskim wdzianku też pewnie zwracałby na siebie uwagę. Choć przyznam, że Marco nie wyglądał źle.


IMG_9755.jpg





Czas na przekoszenie czegoś słodkiego i ten sam scenariusz. Znowu nie płaciliśmy nic. Robi się dla nas niezręcznie nieco, ale w sumie mamy tez i sporo zabawy z tym. To jest na serio miłe i wcale nie chodzi o oszczędności, ale o taką ludzka życzliwość, której się nie spodziewaliśmy.


IMG_9786.jpg



Na bazarku życie toczy się swoim rytmem, ale w sumie nie odbiega to od jakiś polskich bazarów, tylko asortyment nieco inny. Całe alejki czarnych ubrań dla kobiet to nic dziwnego, ale stoiska z bielizną dla kobiet też się znajdą.


IMG_9782.jpg



IMG_9761.jpg



Uwielbiam patrzeć na owoce na targach, mieniące się kolorami i dla nas wyróżniające się także egzotyką. Kilka razy dostałem cos do spróbowania, była okazja do pozowania do kamery i pośmiania się. Autentycznie miła atmosfera. Wiem że widok różnych flag w obcym języku, głośne nawoływania w arabskim mogą nas przyprawić o dreszcze ale to znowu stereotypy. Agresywne pohukiwania z głośników, czasami okazywały się nawoływania do zakupu… pomidorów :) . Dla mnie jest pięknie i mógłbym tak sobie przycupnąć na krawężniku i obserwować zwykłe proste życie.
Nie za bardzo widziałem tutaj ludzi na wózkach inwalidzkich, ale zwróciłem uwagę że widziałem kilka sklepów z akcesoriami dla nich. Wózki, kule, balkoniki, etc etc. Ciekawe. No ale może jest takie zapotrzebowanie, kto wie.


IMG_9780.jpg



IMG_9769.jpg



IMG_9766.jpg



IMG_9795.jpg




To „centrum Basry” nie jest jakieś ogromne i łatwo się porusza. Za to upał jest na serio mocny. Czuje że mi kurczy skóra na policzkach i piecze. Wysmarowałem się kremem do opalania, to spływał mi do oczu, powodując ich łzawienie. Nie ma co ukrywać, że mu też jesteśmy pozakrywani. Nie mamy krótkich spodni. Raz że zwyczajowo przynależą się one dla małych chłopców, a dwa że to faktycznie jest mocno pragmatyczne. Generalnie chodzenie po arabskich ulicach sprawia mi przyjemność, ale może w końcu też zmęczyć.

Idziemy pochodzić trochę po promenadzie. W sumie miło i cywilizowanie. Jeden z mostów podawany jest za jedna z największych atrakcji miasta wg google. Ciekawe. W sumie most jak most.


IMG_9737.jpg




Musimy iść na godzinę do hotelu się schłodzić i przeanalizować mapę, gdyż Internet mamy tylko z hotelu. Klimatyzacja tutaj to podstawa i chyba pożądany biznes. Całe ulice są w klimatyzatorach do sprzedaży. Setki produktów, dziesiątki sklepów. Serio.


Znowu przechodzimy bazarkiem, przyglądamy się mieszkańcom. Basra ma bogate dziedzictwo architektoniczne, które odzwierciedla jej długą historię. Jednym z najbardziej znanych budynków w Basrze jest Wielki Meczet Al-Maqam, którego początki sięgają VII wieku. Meczet był kilkakrotnie przebudowywany i odnawiany w historii, ale pozostaje ważnym symbolem islamskiego dziedzictwa Basry. Postanawiamy zwiedzić go później. Niestety później, okazało się że jest już zamknięty...


IMG_9823.jpg



IMG_9814.jpg



Bez krępacji wyciągam telefon i nagrywam proste życie w Iraku. Od czasu do czasu jakaś kobieta odwraca się nie chcąc być filmowana, ale nikt przez cały pobyt też nie zwrócił mi na to uwagi. Nie robię tego nachalnie, ale uśmiechem na ustach, pytając też od czasu do czasu o zgodę. Pomiędzy meczetem a promenadą jest spory park rozrywki – Basra Family Park. Wejście płatne więc odpuściliśmy, uznając ze takich rozrywek nie potrzebujemy. Znowu przejście promenadą. Dzieciaki urządzają sobie kąpiel w rzece i świetnie się bawią skacząc z pomostów.


IMG_9836.jpg



IMG_9843.jpg



IMG_9741.jpg



IMG_9899.jpg




Wieczór postanawiamy spędzić w hotelowej knajpce na ostatnim piętrze. Całkiem sporo ludzi. Weszła szisza i wleciało kilka piwek… bezalkoholowych. Po 23 poszliśmy z Bartkiem już do pokoju, a reszta ekipy do 2 w nocy spacerowała znowu po promenadzie, gdzie podobno było jeszcze bardzo dużo ludzi o tej porze.

IMG_9927.jpg



Wszystko miło, grzecznie i bezpiecznie.
Jakże to inne od naszych wyobrażeń i stereotypów. To był dobry dzień. Zrobiliśmy kilkanaście kilometrów po tych uliczkach, ale upał jednak jest duży i nie wyobrażam sobie przechodzić takiego dystansu w pełnym słońcu. Cdn...
Martinuss napisał:
@DAD

W jakim hotelu się zatrzymaliście? Jak oceniasz warunki? Bo za dużo to ich tam nie ma jak tak patrzę...



Castle Hotel. Płaciliśmy za dwójkę ze śniadaniem 300zł. Nie był to jakiś wypasiony luksus, ale na poziomie na pewno. Bez zastrzeżeń.
Śniadanie... no ok. Wiadomo ze to nie śniadanie z Hiltona :lol:
No ale najważniejsze ze człowiek się najadł. Jajecznica, oliwki, sery, dżemy, chlebki naan, jakieś stare falafelki, herbata, kawa.
Spokojnie człowiek się najadł, ze dopiero ogarnęliśmy kolacje po tym śniadaniu.
Baza hotelowa uboga. Wybraliśmy chyba ten hotel, bo jak @Marco Manno rezerwował to myślał ze 300zl to na nas wszystkich :D No ale było na serio spoko.Kolejnego dnia po śniadaniu planujemy zobaczyć muzeum w Basrze. Basra Cultural Muzeum, mieści się w dawnym pałacu Saddama Husajna. Jej zbiory związane są z cywilizacjami mezopotamskimi, babilońskimi, perskimi, a także z historią samego miasta. Myślę że warto się tam udać i to zobaczyć. Bilsko hotelu, bo tylko 5km. Kilka minut po 9 rano, mocno już grzeje, a temperatura przekracza 40 stopni. Nie decydujemy się na pieszą wędrówkę z plecakami, choć bardzo chciałem zobaczyć jeszcze miasto z innej strony. Złapaliśmy jednak taksówkę. Znowu mały problem językowy, ale pokazujemy kierowcy nawigacje i tak docieramy pod bramę terenu po byłych pałacach Saddama. Tam check point. Trochę jesteśmy zdziwieni, ale grzecznie okazujemy paszporty. Wypytują nas i kierowcę po co tam jedziemy.



Dodaj Komentarz

Komentarze (25)

martinuss 27 lipca 2023 17:08 Odpowiedz
@DADO w końcu, nowa relacja do poczytania :DDopytam bo zaciekawiło mnie to, czyli wniosek o eVise składałeś online i też tak ją opłaciłeś. Na miejscu w Kuwejcie dostałeś taki duży wydruk w formacie A4, który później musiałeś oddać przy wyjeździe czy jak? Wbili stempel do paszportu? Edit. Dodanie pytania
dad 27 lipca 2023 17:08 Odpowiedz
Tak, wszystko online. Wypełniasz wniosek, za kilka minut przychodzi zwrotny mail z akceptacja i linkiem do zapłaty. Płacisz i przychodzi na maila wiza.Na miejscu w paszporcie oczywiście pieczątka.Tylko ze i tak musieliśmy czekać na kolejne sprawdzania wiz, pieczątki, papiery. No, biurokracja. TYLKO TERAZ UWAGA!!!!! Ta kartka A4 to nie był jedyny wymagany dokument wyjazdowy z Kuwejtu. Boleśnie się o tym przekonaliśmy dzień później.Opisze to w relacji :)
pecel87 27 lipca 2023 17:08 Odpowiedz
Czytam i uwierzyć nie mogę, z wydrukowanym potwierdzeniem ewizy podeszliśmy do okienka i żadnej kartki nie dostaliśmy tylko stempel w paszport, całość jakieś 30 sekund na osobę. No, ale za to zostaliśmy wyrzuceni z jednej kolejki bo była TYLKO DLA FILIPIŃCZYKÓW :mrgreen: Aż się zachciało tam wrócić, bo jak wiadomo kraje, o których wszędzie piszą i mówią, że nie warto tam jechać są najfajniejsze.
sudoku 28 lipca 2023 17:08 Odpowiedz
Ja byłem ładnych parę lat temu i jeszcze nie było ewiz. Wszystkie procedury na lotnisku trwały tyle czasu, że gdy w końcu wyszliśmy z lotniska, to okazało się, że już dawno odjechał kierowca z hotelu, który na nas czekał, bo uznali, że jednak nie przylecieliśmy. Nim się dodzwoniliśmy i zanim wrócił, to kwitliśmy dpdatkowe kilkadziesiąt minut na pustym lotnisku w środku nocy.
marco-manno 28 lipca 2023 23:08 Odpowiedz
Fajnie być częścią relacji z Iraku ( ͡° ͜ʖ ͡°) Czekamy na więcej ! [emoji16]
martinuss 29 lipca 2023 12:08 Odpowiedz
@DAD Wiza do Iraku na przejściu granicznym jest w formie wklejki czy stempel jak na lotniskach?
martinuss 29 lipca 2023 17:08 Odpowiedz
@DAD I ten napis „Welcome to Mesopotamia” :D
runo-88 31 lipca 2023 17:08 Odpowiedz
@DAD jak wygląda ponowny wjazd do Kuwejtu? Trzeba mieć drugą wizę? Lecę w grudniu do Kuwejtu, w międzyczasie wylatuję do ZEA i się zastanawiam, czy druga wiza jest konieczna przy ponownym wjeździe do tego kraju.PS. Super relacja się szykuję!
martinuss 31 lipca 2023 17:08 Odpowiedz
@Runo-88Potrzebujesz kolejnej wizy do Kuwejtu
dad 31 lipca 2023 17:08 Odpowiedz
Tak, wiza jest jednokrotna i trzeba aplikować ponownie. Lepiej to zrobić online. Nie zrobiliśmy i ugrzęźliśmy na granicy na kilka godzin. Opisze to w kolejnej części :)Kilkukrotne skanowanie paszportów, robienie zdjęć telefonem tych paszportów, wysyłanie gdzieś nie wiadomo gdzie. Odciski palców, skan siatkowi oka, etc etc. Zawracanie d..y.
martinuss 1 sierpnia 2023 12:08 Odpowiedz
@DAD W jakim hotelu się zatrzymaliście? Jak oceniasz warunki? Bo za dużo to ich tam nie ma jak tak patrzę...
jaco027 1 sierpnia 2023 12:08 Odpowiedz
Panowie, swietna relacja i trasa. Jestem pod szczegolnym wrazeniem samozaparcia i dazenia do celu pomimo logistyczno-wizowo-papierkowo-biurokratycznych przeszkod i tego ze dawaliscie rade w +50C :-) PS. Co do tej goscinnosci arabskiej, to nawet w o wiele bardziej cywilizowanych krajach tez juz mi sie zdarzalo, ze pomagali, niec nie chceli w zamian albo nawet karmili za darmo... Ostatni taki przypadek z... cywilizowanego Dubaju...w sumie to sie sprowadza do tego, ale nie tylko...
dad 1 sierpnia 2023 12:08 Odpowiedz
Martinuss napisał:@DAD W jakim hotelu się zatrzymaliście? Jak oceniasz warunki? Bo za dużo to ich tam nie ma jak tak patrzę...Castle Hotel. Płaciliśmy za dwójkę ze śniadaniem 300zł. Nie był to jakiś wypasiony luksus, ale na poziomie na pewno. Bez zastrzeżeń.Śniadanie... no ok. Wiadomo ze to nie śniadanie z Hiltona :lol: No ale najważniejsze ze człowiek się najadł. Jajecznica, oliwki, sery, dżemy, chlebki naan, jakieś stare falafelki, herbata, kawa. Spokojnie człowiek się najadł, ze dopiero ogarnęliśmy kolacje po tym śniadaniu.Baza hotelowa uboga. Wybraliśmy chyba ten hotel, bo jak @Marco Manno rezerwował to myślał ze 300zl to na nas wszystkich :D No ale było na serio spoko.
kumkwat-kwiat 1 sierpnia 2023 17:08 Odpowiedz
Ciekawa relacja i inspirujący kierunek. Ale nie na lato. Pamiętam mój pobyt nad Zatoką Perską w sierpniu wiele lat temu i chyba nigdy więcej nie czułem takiego upału. Nawet na wybetonowanych, polskich, powiatowych rynkach w lipcowy skwar.
ottoman 3 sierpnia 2023 12:08 Odpowiedz
Ciekawa relacja, miło sobie przypomnieć te miejsca . Z muzeów bardzo duże wrażenie zrobiło na mnie narodowe w Bagdadzie. W Basrze bardzo ciekawa dzielnica to (pewnie źle napisze) Shanashell. Są tam historyczne drewniane domu bardzo ładnie dekorowane.Niedaleko Basry znajdują się pozostałości pierwszego meczetu wbudowanego w Iraku.
darek-m 8 sierpnia 2023 23:08 Odpowiedz
Super relacja, pusty samolot nie wróży najlepiej na przyszłość. Na ostatnim zdjęciu z kolei dowiedziałem się, ze znajomy Darek z mojej branży był na tym wyjeździe [emoji846]Edit. Hehe, Tak to jest jak się nickami posługujemy tylko
dad 8 sierpnia 2023 23:08 Odpowiedz
Tak, puste samoloty to nie powód do radości na dłuższą metę.Co do ostatniego zdjęcia i branży - no widzisz jaki ten świat mały ;) szczególnie ze Darek to ja :P
2catstrooper 9 sierpnia 2023 12:08 Odpowiedz
Fantastyczna relacja!Irak to moje marzenie, moze w koncu sie odwaze. Kuwejt milo wspominam!
legion1 9 sierpnia 2023 12:08 Odpowiedz
@DAD ile kosztowały bilety z Wiednia do Kuwejtu? Ostatnio często sprawdzam po Waszej relacji i widzę, że z reguły jest stała cena 39,99 euro z WDC ;)
dad 9 sierpnia 2023 12:08 Odpowiedz
Zapłaciliśmy więcej, bo dokupowaliśmy bilety już do istniejącej rezerwacji Marco, więc tak tanio nie było jak podajesz. No ale sam rozumiesz, ze 39,99 euro to na serio cena przyzwoita ;-)
martinuss 9 sierpnia 2023 12:08 Odpowiedz
@DADFantastyczna relacja! Lubię te klimaty.Czekam na pierwszą relacje z Afganistanu na forum, nie że podpuszczam czy coś ;) Btw. Widzę ze już planujecie kolejną trasę Senegal-Mauretania :)
correos 9 sierpnia 2023 12:08 Odpowiedz
Relacje sie swietnie czyta, twarde z Was sk*-*&^%$# :DChlopaki :D nietypowe pytanie :D :DPrzewijam fotki i zastanawiam czy ktos z Was czasem nie chodzil tam w dlugich lnianych koszulach?Najlepsza z Zon na sile mnie uszczesliwila i zakupila mi na wyjazd do Stambulu lnianych koszul :D Podobno rewelacja na upal :D
cart 9 sierpnia 2023 12:08 Odpowiedz
Martinuss napisał:Czekam na pierwszą relacje z Afganistanu na forum, nie że podpuszczam czy coś ;) Daj mi jeszcze z rok lub dwa ;)
dad 10 sierpnia 2023 12:08 Odpowiedz
Darek M. napisał:Super relacja, pusty samolot nie wróży najlepiej na przyszłość.Przypomniałem sobie, ze na jednej z grup, tej gdzie to chłopak spędza "życie na wyjezdzie", jeden z użytkowników pisał ze powrotny W6 z Kuwejtu do Wiednia odwołali. Kolejny samolot był za kilka ładnych dni o ile pamietam.Dostał jednak pełne zakwaterowanie na kilka z dni z wyżywieniem. Był mega zadowolony ze mógł zostać dłużej z takim dodatkiem.
walerek 10 sierpnia 2023 12:08 Odpowiedz
Super relacja. Fajnie opisałeś kwestie wizowe. Będę to przerabiał w październiku i uwagi mi się na pewno przydadzą.