Wyjazd był w styczniu-lutym. Nigdy wcześniej nie byłem w Egipcie. Zniechęcały mnie kurorty i ich odległość od najciekawszych zabytków. Poza charterami (do kurortów) nie bardzo da się tanio dolecieć do Egiptu. Skorzystaliśmy z połączenia LOT do Kairu. Bilety kupiłem już latem i w zasadzie to była ostatnia okazja, bo później było już tylko drożej. Lot do Warszawy bardzo przyjemny, od początku roku latają tylko Embraery, nareszcie: Wylatując z Warszawy mamy spore opóźnienie z powodu kolejki do odladzania. W Kairze sprawy na lotnisku zajęły nam więcej czasu niż się spodziewałem. O ile wizy i immigration poszły szybko to kupno karty sim i zgłoszenie bagażu już nie. No właśnie, zostawiliśmy w samolocie mały prawie pusty plecak. Ostatecznie do hotelu dojeżdżamy około 1:00 w nocy. Jestem pełen obaw, bo hotel już kilka miesięcy wcześniej zmienił nazwę, występuje w systemach jako nowy obiekt, a stary nie odpisuje. Próbowałem z booking ustalić warunki mojej rezerwacji, jednak zostałem zignorowany. Z nowym hotelem uzgodniłem, że mogę dotrzeć późno, po północy. Po dotarciu na miejsce moje obawy się potwierdzają. Hotel najpierw próbuje wymusić płatność, dopiero po odmowie personel przyznaje, że nie ma żadnych wolnych miejsc i prowadzi nas do małego pokoju bez okien (rezerwacja na apartament z tarasem z widokiem na piramidy). Oczywiście odmawiamy, a oni nie są w stanie dać nam niczego porównywalnego. Szukanie nowego noclegu zajmuje prawie 1h - personel zapewnia, że straty zostaną wyrównane (nie zostały. booking też się nie sprawdził). Ostatecznie trafiamy do droższego hotelu, ale w recepcji dostajemy atrakcyjniejszą cenę niż ta w systemach rezerwacji. Rano widzimy z pokoju taki widok: Nie jest źle, ale w tamtym miało być lepiej. Leniwie zbieramy się na śniadanie, a te daje nam pewność, że różnica w jakości obsługi pomiędzy hotelami jest warta dopłaty, a ta dopłata i tak jest niewielka. Nowy hotel to Mamlouk Pyramids, chyba jedyny sensowny na poziomie w tej dzikiej okolicy. Widok z restauracji w której rano podaje się śniadania jest świetny: Hotel który próbował nas oszukać to Panorama view pyramids (dawniej Panorama Pyramids Inn). Nauczka, by unikać booking (hotels.com sprawdzało się w trudniejszych przypadkach). Ostatecznie nowy hotel okazał się być znacznie lepszym, a cena którą zapłaciliśmy znacznie niższa niż dostępna w systemach rezerwacyjnych. Dopłaciliśmy niewiele w stosunku do pierwotnej rezerwacji, ale chyba było warto.-- 31 Sie 2023 13:46 --
Plan na kolejny dzień to najstarsze piramidy, czy Sakkara i Dahszur. Bierzemy ubera, bo w Kairze jest bardzo tani. Wydaje się, że dojedziemy szybko, jednak i mapy google, i te ubera sugerują błędną drogę przez bazę wojskową, gdzie oczywiście przejechać się nie da. Kierowca jest nieco wkurzony, ale dogadujemy z nim plan na resztę dnia co poprawia mu humor. W Dahszur są dwie duże piramidy, obie zbudowane przez faraona Snofru, ojca Cheopsa: ta większa zwana Czerwoną, która jest trzecią największą piramidą po tych w Gizie, oraz mniejsza ale starsza piramida łamana (na zdjęciu powyżej to ta na nosie kierowcy). Piramidy te zostały udostępnione do zwiedzania stosunkowo niedawno, więc wielu turystów o nich nie wie, a dojazd nie jest prosty. W efekcie jest tu pusto, czyli fajnie. Tu widać wejście do piramidy: W korytarzu prowadzącym do komór tylko dzieciom idzie się wygodnie i to tym najmniejszym: Dalej niespodzianka, przejście z dużej komory do tej dalszej grobowej jest na sporej wysokości. Dobudowano więc drewniane schody. Wygląda to jak scenaria jakiegoś filmu przygodowego. W środku jest bardzo duszno, wydaje się, że gorąco. Wychodzi się spoconym. Nie bardzo mamy czas na wejście do środka piramidy łamanej i darujemy sobie Memfis, gdzie do oglądania jest niewiele, a główna atrakcja to jeden duży posąg. Jedziemy dalej, prosto do Sakkara. Okolica za oknami samochodu jest raczej biedna. Liczne kanały melioracyjne pełne są smieci: W Sakkarze znajduje się pierwsza zbudowana piramida. Wcześniej chowano zmarłych w głębokich studniach nad którymi budowano parterowe budynki zwane mastabami. Król Dżeser chciał coś więcej i dla niego nad mastabą zbudowano kolejną mniejszą mastabę, nad nią kolejną i tak powstała piramida schodkowa.
Aktualnie do tej piramidy wchodzić nie można, ale da spacerować pomiędzy pozostałościami nekropolii, wejść do kilku mastab (mam wrażenie, że mocno odnowionych), a także wejść pod niewielką piramidę Tetiego (pod bo dopiero przy okazji piramidy łamanej pierwszy raz odważono się na budowanie korytarzy z kamienia, a nie kucie ich pod piramidą). Najciekawszym miejscem okazało się jednak Serapeum. Dojazd jest nieco w głąb pustyni. Inne widoki, pustka, bardziej wieje piachem.
Serapeum to podziemny kompleks korytarzy łączących ogromne kamienne sarkofagi. Jest ich tam ponad 20 i każdy jest monolitem o wadze 60-70ton. Część z nich znajduje się w sklepionych wnękach aktualnie wzmocnionych konstrukcją stalową. Sarkofagi są tak ogromne, bo powstały nie dla ludzi, a dla świętych byków.
Jesteśmy tu już mocno zmęczeni, przez nocne przygody nie udało się wyspać. Droga powrotna jest nieco monotonna, nie ma na tej trasie żadnej szybkiej drogi, jedzie się środkiem niezbyt ciekawych dzielnic. Na tym tle nasza okolica w Giza wydaje się być luksusowa: Wracamy więc do hotelu odpocząć i się najeść. Nie spieszymy się, bo nacieszyć się widokiem piramid najpierw podczas zachodzącego słońca, a potem po zmroku. Jest dosyć chłodno.
-- 31 Sie 2023 13:49 --
Następnego dnia wstajemy wcześnie. Robię kilka zdjęć o wschodzie słońca, jeszcze się tym widokiem nie nasyciłem.
Po śniadaniu wybieramy się na wielkie piramidy, słońce jest już wyżej: Dzień wcześniej widziałem przy kasach dzikie tłumy. Dziś jesteśmy wcześniej, ale mimo to do kas trzeba się nieco pchać. Nie ma dramatu takiego jak niektórzy opisują, że wychodzi się poturbowanym. Po prostu ludzie stoją dookoła i nie ma jednej kolejki, ale stoją spokojnie. Szkoda mi czasu, więc przystaję na propozycję kogoś kto oferuje pomoc. On się dopycha jakoś bokiem i za chwilę mamy bilety. Dalej jest już spokojnie. Sfinks z boku ma nieco mniej znany profil. Raczej kobiecy: Im bliżej piramid tym częściej ktoś nas zaczepia i coś oferuje: jazdę wielbłądem, konikiem, że nam zrobi zdjęcie lub wręcz chce pieniądze za potwierdzenie nam, że idziemy w dobra stronę. To problem dużych atrakcji w wielu miejscach na świecie. Z bliska obie duże piramidy wyglądają jak wielkie schody:
Najpierw idziemy do Cheopsa by uniknąć tłumów, które z czasem będą tam rosnąć. Bilety do Cheopsa są stosunkowo drogie, ale warto wejść bo przestrzenie w środku są największe i w końcu to Cheops. Wielka galeria robi wrażenie. To miejsce gdzie korytarz jest bardzo wysoki, ponad 8m: W komorze grobowej jest jeszcze bardziej gorąco niż wczoraj w Czerwonej Piramidzie. Gdy wracamy stoimy już w korkach, bo w węższych miejscach ciężko jest się minąć 2 większym osobom. To wyjście z Cheopsa, ostatni odcinek jest przekuty, nie było tam kiedyś przejścia: W okolicy wejścia do Cheopsa są tłumy, ale wystarczy odejść dalej za piramidę Chefrena by było pusto i spokojnie:
Piramida Chefrena ma pozostałości gładkiej okładziny w okolicach szczytu. Przez bardziej charakterystyczny wygląd często mylona jest z Cheopsem. W oddali widać miasto. Na pierwszym planie po lewej sfinks od tyłu, potem spore już tłumy przy kasach, a na horyzoncie widać wzgórza po wschodniej stronie Nilu. To w linii prostej kilkanaście kilometrów. Pomimo, że nie ma upału i zwiedzamy sprawnie, zajmuje nam to i tak ponad 3h. W drodze powrotnej mijamy ciekawy budynek i w sumie nie wiem co w nim jest, wygląda jakby tam ktoś mieszkał: No i z doły najbardziej typowe zdjęcie: W okolicach kas jest wiele sklepów z pamiątkami i warto je odwiedzić. Z perspektywy całego wyjazdu tam było najtaniej i był największy wybór. Później leniwie odpoczywamy w restauracji na dachu naszego hotelu.@Martinuss Będzie więcej
;) Ja kupiłem bilety po nieco ponad 700zł za osobę. Zdjęcia robię Nikonem D7100 z 18-140mm (NEF + korekta) i telefonem S20. Takie czasy, że telefon w locie często robi lepszą korektę, ale nie zastąpi dużych ogniskowych
;)
Kolejnym punktem w programie jest Asuan. Nawet nie rozpatrywałem przejazdu pociągiem, bo to trwa kilkanaście godzin, a pociągi nocne mają cenę wyższą niż przelot samolotem, a loty lokalne nie są tu jakoś specjalnie tanie. Gdy obserwowałem ich ceny nie zauważyłem też większych zmian, ceny do Asuanu są mniej więcej stałe. Niestety połączenia są tylko albo wcześnie rano, albo wieczorem. Mamy piękną pogodę i sporo czasu, idealnie by coś po drodze jeszcze zwiedzić, jednak otrzymałem od LOT informacje, że znalazł się nasz bagaż zostawiony w samolocie, dostaliśmy lokalne dane by uzgodnić odbiór, jednak zero kontaktu. Uznaliśmy, że pojedziemy na lotnisko wcześniej i spróbujemy tam coś zdziałać. Zamawiamy ubera i tym razem za dnia przejeżdżamy przez blokowiska południowych przedmieść Kairu. To wygląda jakby ktoś budując autostradę po prostu wyburzył tylko te części budynków które przeszkadzały, a resztę zostawił. Na elewacjach widać wykończenie wnętrz dawnych pomieszczeń. Część budynków w ogóle jest opuszczona. Mamy odlot z terminala 3, z tego też terminala korzysta LOT i wszystkie linie Star Alliance. Jednak w biurze zagubionego bagażu dowiaduje się, że LOT z nimi nie współpracuje i jest obsługiwany przez terminal 1. Podejmuje się więc podróży na inny terminal, podróży bo muszę jechać autobusem do dworca autobusowego i tam przesiąść się do innego autobusu. Gdy w końcu docieram nie udaje mi się nawet wejść do terminala, bo wpuszczają tylko z ważnym biletem. Gdy pokazuję im co mam odsyłają mnie do terminala 3... Odkrywam jednak kolejkę odjeżdżającą z terminala 1 do terminala 2, jest szybciej: a z terminala 2 do terminala 3 dochodzę już na piechotę. Nic nie osiągnąłem, ale cała przygoda trwała 1h. Odloty lokalne w terminalu 3 nie posiadają żadnego saloniku Priority Pass, jest też niewiele punktów gastronomicznych. Na osłodę lot do Asuanu z Egipt Air bardzo przyjemny i praktycznie bez opóźnienia. A320 ma prawdziwa klasę biznes (nie dla nas), system rozrywki w klasie ekonomicznej i nawet na tak krótkim locie dostępne są filmy.
Na miejsce dolatujemy po 20:00. W informacji lotniskowej zapytaliśmy o realną cenę taxi do miasta, a po wyjściu z budynku usłyszeliśmy stawki dokładnie 4x większe
;) Taksówkarze byli mocno uparci i udało nam się zbić cenę tylko o połowę, szkoda nam jednak było czasu. Asuan jest w planie z 3 powodów: malowniczych wysepek na Nilu, rejsu po Nilu i wizyty w Abu Simbel. Niestety gdy doczytałem, że Abu Simbel minimum 3,5h jazdy w jedną stronę ten punkt odpuściliśmy ze względu na dzieci, które by się zanudziły. Jeśli chodzi o rejs to nie mamy go zarezerwowanego, bo na odległość z wyprzedzeniem nie da się nie przepłacić, stawki są zbyt wysokie.
Asuan ma pewien problem z hotelami. Znalezienie noclegu tutaj zajęło nam najwięcej czasu. Tutaj albo są tanie hoteliki z taką sobie jakością ale klimatem (głównie na wyspach), albo w średniej cenie ale niskiej jakości i bez klimatu (miasto), albo wszystko idealnie ale ceny kosmiczne do nawet ponad 10tys zł za noc. Ostatecznie wybieramy hotel Basma, ale nowszą przybudówkę z apartamentami i świetnym widokiem z tarasu. Tym razem żadnych problemów z check-in, wszystko sprawnie, kulturalnie i bezproblemowo. Rano budzę się wraz z wschodem słońca, ubieram się i wychodzę na taras:
Jest drożej niż planowaliśmy, ale ze względu na te widoki warto było.
Śniadanie hotelowe trzeba zejść niżej do głównej części hotelu, tutaj jest już spory ruch (u nas cisza i spokój). Jedzenie podobnie jak w poprzednim hotelu w Gizie bardzo dobre. Gdy wracamy słońce jest już wyżej, to widok na centrum miasta po wschodniej stronie Nilu: Plan na dziś jest ambitny. Mamy gdzie spać do jutra, a później 2 noce bez żadnej rezerwacji z przeznaczeniem na rejs do Luksoru, którego jeszcze nie mamy. Musimy więc coś jak najszybciej zorganizować, a pozostały czas poświęcić na zwiedzanie. Zaczelo się w napięciu bo poszliśmy tam gdzie stoją duże statki i... nic. Nikt nie namawia, nie wciska, w ogolę nikogo nie ma. Jednak sam spacer wzdłuż Nilu jest niesamowity. Ten klimat, te widoki, zapach wody.
Najpierw trafiamy na najdroższe statki, które odpływają dopiero za kilka dni. Okazało się ze statki stoją w grupach ze względu na dzień w którym odpływają. Nasz dzień był dużo dalej. Im bliżej tym więcej zainteresowanych chce nam pomóc i o to właśnie chodziło. Bardzo szybko mamy 2 niezależne oferty i są one bardzo podobne i podobne do tego czego spodziewałem się czytają relacje w sieci. Udało nam się dogadać, cenę, obejrzeć nasz statek oraz dodać tylko takie rzeczy do pakietu które nas interesują. Niemal od razu wsiadamy do malej lodki która mamy tylko dla siebie na kolejne kilka godzin - także w pakiecie. Zachodni brzeg Nilu w Asuanie jest praktycznie niezamieszkały. Tam niemal do samej rzeki sięga pustynia. Nieco na północ od centrum po zachodniej stronie widać charakterystyczne wzniesienie z niewielką muzułmańską świątynką na szczycie. To tzw. Kopuła Wiatru, starożytna nekropolia. Jej zbocza usiane są grobowcami tych ważniejszych mieszkańców Asuanu od czasów starożytnych aż do rzymskich. Do dziś znajdowane tam są nietknięte grobowce.
Super relacja, teraz już wiem, że tak jak @Martinuss będę żałował, że nie kupiłem lotów do Kairu jak były w fajnej cenie
;) niestety obecnie ciężko znaleźć dobre ceny.
Fajna relacja.Też spałem naprzeciwko piramid, hotel nazywał się Great Pyramid Inn, więc bardzo podobnie do tego, co Was oszukał. Ale to chyba nie ten.Chodzi mi po głowie południe Egiptu, więc tym bardziej chętnie poczytam dalej.
@rob_sad , a ile płaciłeś za bilet i ile kosztował pociąg? Bo też szukam czegoś na miejscu i może w lepszym miejscu szukasz. Kiedyś nawet nie każda linia pokazywała się w wyszukiwarkach i kupowałem (trochę ze strachem) bezpośrednio u Nile Air gdzie też było bardzo tanio w porównaniu do alternatyw. Ale i widzę, że loty last minute są tam tańsze niż na bardziej odległe terminy.
@ghostwriter Loty lokalne kupowałem w Egypt Air. Do Asuanu cały czas jak śledziłem ceny wszystkie linie miały podobne i było to około 270zl za osobę, ale dopłaciłem wtedy na wszelki do pełnej ekonomicznej bo różnica w cenie była minimalna a w razie czego dawało mi więcej opcji. Za bilety z Luksoru do Kairu wyszło mi około 150zł za osobę (nie brałem już pełnej Y, bo różnica w cenie była większa). Porównywałem z oficjalnymi cenami pociągów dla turystów. Potem doczytałem, że ludzie kupują bilety dla lokalsów i nie mają później problemów przy kontroli.Prawdopodobnie i tak bym nie ryzykował, te 150zł za osobę było dla mnie ok za przelot, bo oszczędzałem czas i zmęczenie wynikające z słuchania marudzenia dzieci
;)
@rob_sad , Zaskakują mnie opinie o jedzeniu
:) Pierwszy raz byłem w Egipcie już po Jordanii, gdzie jedzenie oceniałem bardzo wysoko. W Egipcie miałem nadzieję, że będzie podobnie, ale się rozczarowałem. Byłem nawet w hotelu w którym spędziłeś pierwszą noc w Luksorze, ale tylko w restauracji i np. hummus był bardzo słaby, ale najbardziej pamiętam to, że gdy zamówiłem jakiś placek, to za chwilę przyszedł kelner i z dumną miną po prostu wylał mi na ten placek tonę keczupu, tak jakby to była najcenniejsza przyprawa, a on pokazywał, że ich stać
8-) Coś mi podpowiada, że często mogli się tam stołować amerykanie. Poza tym w Sofitelu w Luksorze jadłem jedno z najgorszych śniadań w swojej turystycznej karierze. Sceneria była piękna, ale wybór produktów nie tylko skromny, ale i kiepski jakościowo, nawet nie czepiając się wędlin, które przypominają zwykle mielonkę. Z tego wszystkiego najbardziej na plus zapamiętałem jakiś placek z przyprawami i warzywami smażony na ulicy w Kairze, który wtedy kosztował może ze złotówkę.
70$ za wejście do świątynię na 10 minut? O cię Panie...Ładne te fotki, aż mi się zachciało pojechać do Egiptu pozwiedzać. W jakim wieku dzieci? Nie nudzą je już te podobne piramidy i akcenty?
No i tak trzeba jeść w Egipcie, na ulicy albo w miejscowych knajpach, a nie w hotelu, pamiętam jak przyjechaliśmy do movenpicka w tabie z Izraela, poszliśmy na dworzec zobaczyć kiedy odjeżdżają busy i była tam mała knajpka, zapytaliśmy młodego chłopaka o jedzenie, powiedział że zrobi i po ok 20 minutach wjeżdżają na stół ryby z grila, kebabczeta, egipska pide i sałatki, obiad super, po powrocie do hotelu recepcjonista pyta czy wykupimy u nich kolację po 20$ za osobę, odpowiedź oczywista
:lol: , chociaż w Jordanii też nam smakowało@DAD, masz podany wiek dzieci, tylko uważnie przeczytaj
@ghostwriter Naczytałem się strasznych historii o jedzeniu w Egipcie i chyba miałem niskie oczekiwania. Jedzenie nie było jakoś wyśmienite ani wyjątkowe. Było po prostu ok i w stosunkowo niskich cenach. W porównaniu z Jordanią to może mieliśmy pecha. Ale tam tanie jedzenie i hotelowe śniadania były takie sobie, a to lepsze jedzenie było raczej drogie. W stosunku do oczekiwań Egipt pozytywnie mnie zaskoczył. To bardziej miałem na myśli.
DAD napisał:70$ za wejście do świątynię na 10 minut? O cię Panie...Nie do świątyni, tylko grobowca królowej Nefertari (QV 66) - ta cena i ograniczenia, choć mogą szokować, wynikają z okoliczności: w grobowcu zachowały się w znakomitym stanie malowidła ścienne - to jeden z najpiękniejszych przykładów sztuki sepulkralnej Ramessydów i całego Nowego Państwa. Ale nie za to się płaci. Chodzi o destrukcyjny wpływ turystycznych wizyt w grobowcu na jego stan - zmianę środowiska (wilgoć z oddechów, drobnoustroje przynoszone z zewnątrz itp.) bardzo żle znoszą malowidła i zdobienia. Dlatego grobowiec przez długi czas był w ogóle niedostępny, potem na przemian otwierany (z dużymi ograniczeniami) i zamykany; no i efekt jest taki, że opłata teraz jest wysoka i nie wolno w nim długo przebywać. Nie wiadomo też jak długo pozostanie otwarty dla turystów. @rob_sad: szkoda, że akurat jak byliście nie były dostępne żadne grobowce z 18. dynastii, zwłaszcza Totmesydów - są też interesująca, nieco inne niż te z 19-20 dynastii, a dodatkowo żeby wejść / wyjść do/z niektórych trzeba się trochę natrudzić.
@marek2011 dziekuje, bardzo ładnie to opisałeś, a ja się coś interesującego dowiedziałem. Wychodzi jakieś 30zł za minutę zwiedzania
:shock: Ma to sens, choć cena spora i chyba mnie bardziej zaszokowała, niż podatek dzienny w Butanie. (aktualnie zmniejszony o połowę).
@DAD , z tego co pamiętam to ceny są wyrażane w EGP (przynajmniej kiedy ja byłem), a kolega był na początku roku, czyli już po krachu EGP. Nie sądzę żeby tak szybko to waloryzowali, więc pewnie początkowo cena była jeszcze wyższa w przeliczeniu na USD. Natomiast obecnie może być troszkę taniej, bo EGP do niedawna dalej spadał. I chyba to nawet dobry moment żeby odwiedzić Egipt, bo indeks Starbucksa/McDonalda sugeruje mi, że na miejscu jest dość tanio. Z drugiej strony gorsza sytuacja ekonomiczna powoduje napięcia społeczne, a to też ma czasami swoje konsekwencje.
rob_sad napisał:@ghostwriter Naczytałem się strasznych historii o jedzeniu w Egipcie i chyba miałem niskie oczekiwania. Jedzenie nie było jakoś wyśmienite ani wyjątkowe. Było po prostu ok i w stosunkowo niskich cenach. W porównaniu z Jordanią to może mieliśmy pecha. Ale tam tanie jedzenie i hotelowe śniadania były takie sobie, a to lepsze jedzenie było raczej drogie. W stosunku do oczekiwań Egipt pozytywnie mnie zaskoczył. To bardziej miałem na myśli.Kuchnia egipska jest swietna, polecam lokalne restauracje, ale najlepiej sie tam udac z polecenia miejscowych, ale nie takich z ulicy. Warto sprobowac rowniez lokalnych przysmakow, jak Koshari, Mahshi czy zupke Aades. Owszem nie mozna porywnywac do Jordanii, bo to tak, jakby porownywac Norwegie z Estonia. W tanich hotelach w Egipcie, poza kilkoma wyjatkami raczej nie serwuja dobrej kuchni i sniadan. A najlepsza kuchnia w Egipcie, moim zdaniem to w Alexandrii, gdzie kroluje mieszanka kuchni libanskiej z mediteranska.
marek2011 napisał:Na marginesie ten grobowiec do nie tak dawna także prawie w ogóle nie był dostępny dla turystów - tutaj powracającym problemem są z kolei jego różne uszkodzenia strukturalne, które cały czas grożą nawet zawaleniem całości.Tak czytałem o tym, że długo prowadzono prace wzmacniające konstrukcje. Wewnątrz widać stalowe wzmocnienia, w jednym z pomieszczeń są naprawdę spore.Większe niż te które widać na kilku zdjeciach z tych które wkleiłem.Po części dlatego uznałem, że kupujemy, bo pewnie z czasem to i tak zamkną dla zwykłych turystów.
Naprawdę ciekawa relacja i dużo dobrych fotek. Kairskie stare miasto, bazar Chan al-Chalili robią wielkie wrażenie po zmroku. Jak to na południu, w gorącym klimacie dużo więcej ludzi wychodzi wieczorem na ulice, zarówno meczety jak i sklepy czy kawiarnie dopiero wtedy tętnią życiem.
Musiałbym przejrzeć zdjęcia tego statku. Na pewno mam gdzieś namiary na gościa który mi to od ręki zorganizował w Asuanie (nie tylko to, bo przez niego robiłem też balon i taxi na Doline Królów - wszystko zadziałało, zero uwag).Postaram się napisać do wieczora, bo teraz nie mam za bardzo czasu.
rob-sadMusiałbym przejrzeć zdjęcia tego statku. Na pewno mam gdzieś namiary na gościa który mi to od ręki zorganizował w Asuanie (nie tylko to, bo przez niego robiłem też balon i taxi na Doline Królów - wszystko zadziałało, zero uwag).Postaram się napisać do wieczora, bo teraz nie mam za bardzo czasu.
Jasne, byłbym bardzo wdzięczny za jakikolwiek namiar, może być też na tego gościa. Niestety tak rozkładają nam się godziny lotów Egyptair, że nie będziemy w stanie poszukać najlepszej ofety na miejscu jak Wy to zrobiliście :)
rob-sadMusiałbym przejrzeć zdjęcia tego statku. Na pewno mam gdzieś namiary na gościa który mi to od ręki zorganizował w Asuanie (nie tylko to, bo przez niego robiłem też balon i taxi na Doline Królów - wszystko zadziałało, zero uwag).Postaram się napisać do wieczora, bo teraz nie mam za bardzo czasu.
Jasne, byłbym bardzo wdzięczny za jakikolwiek namiar, może być też na tego gościa. Niestety tak rozkładają nam się godziny lotów Egyptair, że nie będziemy w stanie poszukać najlepszej ofety na miejscu jak Wy to zrobiliście
:)
Sorry. Zorientowalem sie ze usunalem kontakty, w papierach nie znalazlem wizytowki, a potem zapomnialem.Mialem jednak numer w archiwach wharsaap.+20 10 25111063Dogadalem u niego w pakiecie:- rejs i taxi na statek i potem do hotelu w luxorze- lodka na kilka godzin w Asuanie- balon- taxi na Philae- taxi na doline krolow i medinatWszystko zagralo
Nigdy wcześniej nie byłem w Egipcie. Zniechęcały mnie kurorty i ich odległość od najciekawszych zabytków. Poza charterami (do kurortów) nie bardzo da się tanio dolecieć do Egiptu. Skorzystaliśmy z połączenia LOT do Kairu. Bilety kupiłem już latem i w zasadzie to była ostatnia okazja, bo później było już tylko drożej.
Lot do Warszawy bardzo przyjemny, od początku roku latają tylko Embraery, nareszcie:
Wylatując z Warszawy mamy spore opóźnienie z powodu kolejki do odladzania. W Kairze sprawy na lotnisku zajęły nam więcej czasu niż się spodziewałem. O ile wizy i immigration poszły szybko to kupno karty sim i zgłoszenie bagażu już nie. No właśnie, zostawiliśmy w samolocie mały prawie pusty plecak. Ostatecznie do hotelu dojeżdżamy około 1:00 w nocy. Jestem pełen obaw, bo hotel już kilka miesięcy wcześniej zmienił nazwę, występuje w systemach jako nowy obiekt, a stary nie odpisuje. Próbowałem z booking ustalić warunki mojej rezerwacji, jednak zostałem zignorowany. Z nowym hotelem uzgodniłem, że mogę dotrzeć późno, po północy. Po dotarciu na miejsce moje obawy się potwierdzają. Hotel najpierw próbuje wymusić płatność, dopiero po odmowie personel przyznaje, że nie ma żadnych wolnych miejsc i prowadzi nas do małego pokoju bez okien (rezerwacja na apartament z tarasem z widokiem na piramidy). Oczywiście odmawiamy, a oni nie są w stanie dać nam niczego porównywalnego. Szukanie nowego noclegu zajmuje prawie 1h - personel zapewnia, że straty zostaną wyrównane (nie zostały. booking też się nie sprawdził). Ostatecznie trafiamy do droższego hotelu, ale w recepcji dostajemy atrakcyjniejszą cenę niż ta w systemach rezerwacji.
Rano widzimy z pokoju taki widok:
Nie jest źle, ale w tamtym miało być lepiej. Leniwie zbieramy się na śniadanie, a te daje nam pewność, że różnica w jakości obsługi pomiędzy hotelami jest warta dopłaty, a ta dopłata i tak jest niewielka. Nowy hotel to Mamlouk Pyramids, chyba jedyny sensowny na poziomie w tej dzikiej okolicy. Widok z restauracji w której rano podaje się śniadania jest świetny:
Hotel który próbował nas oszukać to Panorama view pyramids (dawniej Panorama Pyramids Inn). Nauczka, by unikać booking (hotels.com sprawdzało się w trudniejszych przypadkach).
Ostatecznie nowy hotel okazał się być znacznie lepszym, a cena którą zapłaciliśmy znacznie niższa niż dostępna w systemach rezerwacyjnych. Dopłaciliśmy niewiele w stosunku do pierwotnej rezerwacji, ale chyba było warto.-- 31 Sie 2023 13:46 --
Plan na kolejny dzień to najstarsze piramidy, czy Sakkara i Dahszur. Bierzemy ubera, bo w Kairze jest bardzo tani. Wydaje się, że dojedziemy szybko, jednak i mapy google, i te ubera sugerują błędną drogę przez bazę wojskową, gdzie oczywiście przejechać się nie da. Kierowca jest nieco wkurzony, ale dogadujemy z nim plan na resztę dnia co poprawia mu humor.
W Dahszur są dwie duże piramidy, obie zbudowane przez faraona Snofru, ojca Cheopsa: ta większa zwana Czerwoną, która jest trzecią największą piramidą po tych w Gizie, oraz mniejsza ale starsza piramida łamana (na zdjęciu powyżej to ta na nosie kierowcy). Piramidy te zostały udostępnione do zwiedzania stosunkowo niedawno, więc wielu turystów o nich nie wie, a dojazd nie jest prosty. W efekcie jest tu pusto, czyli fajnie. Tu widać wejście do piramidy:
W korytarzu prowadzącym do komór tylko dzieciom idzie się wygodnie i to tym najmniejszym:
Dalej niespodzianka, przejście z dużej komory do tej dalszej grobowej jest na sporej wysokości. Dobudowano więc drewniane schody. Wygląda to jak scenaria jakiegoś filmu przygodowego.
W środku jest bardzo duszno, wydaje się, że gorąco. Wychodzi się spoconym.
Nie bardzo mamy czas na wejście do środka piramidy łamanej i darujemy sobie Memfis, gdzie do oglądania jest niewiele, a główna atrakcja to jeden duży posąg. Jedziemy dalej, prosto do Sakkara. Okolica za oknami samochodu jest raczej biedna. Liczne kanały melioracyjne pełne są smieci:
W Sakkarze znajduje się pierwsza zbudowana piramida. Wcześniej chowano zmarłych w głębokich studniach nad którymi budowano parterowe budynki zwane mastabami. Król Dżeser chciał coś więcej i dla niego nad mastabą zbudowano kolejną mniejszą mastabę, nad nią kolejną i tak powstała piramida schodkowa.
Aktualnie do tej piramidy wchodzić nie można, ale da spacerować pomiędzy pozostałościami nekropolii, wejść do kilku mastab (mam wrażenie, że mocno odnowionych), a także wejść pod niewielką piramidę Tetiego (pod bo dopiero przy okazji piramidy łamanej pierwszy raz odważono się na budowanie korytarzy z kamienia, a nie kucie ich pod piramidą).
Najciekawszym miejscem okazało się jednak Serapeum. Dojazd jest nieco w głąb pustyni. Inne widoki, pustka, bardziej wieje piachem.
Serapeum to podziemny kompleks korytarzy łączących ogromne kamienne sarkofagi. Jest ich tam ponad 20 i każdy jest monolitem o wadze 60-70ton. Część z nich znajduje się w sklepionych wnękach aktualnie wzmocnionych konstrukcją stalową. Sarkofagi są tak ogromne, bo powstały nie dla ludzi, a dla świętych byków.
Jesteśmy tu już mocno zmęczeni, przez nocne przygody nie udało się wyspać. Droga powrotna jest nieco monotonna, nie ma na tej trasie żadnej szybkiej drogi, jedzie się środkiem niezbyt ciekawych dzielnic. Na tym tle nasza okolica w Giza wydaje się być luksusowa:
Wracamy więc do hotelu odpocząć i się najeść. Nie spieszymy się, bo nacieszyć się widokiem piramid najpierw podczas zachodzącego słońca, a potem po zmroku. Jest dosyć chłodno.
-- 31 Sie 2023 13:49 --
Następnego dnia wstajemy wcześnie. Robię kilka zdjęć o wschodzie słońca, jeszcze się tym widokiem nie nasyciłem.
Po śniadaniu wybieramy się na wielkie piramidy, słońce jest już wyżej:
Dzień wcześniej widziałem przy kasach dzikie tłumy. Dziś jesteśmy wcześniej, ale mimo to do kas trzeba się nieco pchać. Nie ma dramatu takiego jak niektórzy opisują, że wychodzi się poturbowanym. Po prostu ludzie stoją dookoła i nie ma jednej kolejki, ale stoją spokojnie. Szkoda mi czasu, więc przystaję na propozycję kogoś kto oferuje pomoc. On się dopycha jakoś bokiem i za chwilę mamy bilety. Dalej jest już spokojnie. Sfinks z boku ma nieco mniej znany profil. Raczej kobiecy:
Im bliżej piramid tym częściej ktoś nas zaczepia i coś oferuje: jazdę wielbłądem, konikiem, że nam zrobi zdjęcie lub wręcz chce pieniądze za potwierdzenie nam, że idziemy w dobra stronę. To problem dużych atrakcji w wielu miejscach na świecie.
Z bliska obie duże piramidy wyglądają jak wielkie schody:
Najpierw idziemy do Cheopsa by uniknąć tłumów, które z czasem będą tam rosnąć. Bilety do Cheopsa są stosunkowo drogie, ale warto wejść bo przestrzenie w środku są największe i w końcu to Cheops. Wielka galeria robi wrażenie. To miejsce gdzie korytarz jest bardzo wysoki, ponad 8m:
W komorze grobowej jest jeszcze bardziej gorąco niż wczoraj w Czerwonej Piramidzie. Gdy wracamy stoimy już w korkach, bo w węższych miejscach ciężko jest się minąć 2 większym osobom. To wyjście z Cheopsa, ostatni odcinek jest przekuty, nie było tam kiedyś przejścia:
W okolicy wejścia do Cheopsa są tłumy, ale wystarczy odejść dalej za piramidę Chefrena by było pusto i spokojnie:
Piramida Chefrena ma pozostałości gładkiej okładziny w okolicach szczytu. Przez bardziej charakterystyczny wygląd często mylona jest z Cheopsem.
W oddali widać miasto. Na pierwszym planie po lewej sfinks od tyłu, potem spore już tłumy przy kasach, a na horyzoncie widać wzgórza po wschodniej stronie Nilu. To w linii prostej kilkanaście kilometrów.
Pomimo, że nie ma upału i zwiedzamy sprawnie, zajmuje nam to i tak ponad 3h. W drodze powrotnej mijamy ciekawy budynek i w sumie nie wiem co w nim jest, wygląda jakby tam ktoś mieszkał:
No i z doły najbardziej typowe zdjęcie:
W okolicach kas jest wiele sklepów z pamiątkami i warto je odwiedzić. Z perspektywy całego wyjazdu tam było najtaniej i był największy wybór. Później leniwie odpoczywamy w restauracji na dachu naszego hotelu.@Martinuss Będzie więcej ;) Ja kupiłem bilety po nieco ponad 700zł za osobę.
Zdjęcia robię Nikonem D7100 z 18-140mm (NEF + korekta) i telefonem S20.
Takie czasy, że telefon w locie często robi lepszą korektę, ale nie zastąpi dużych ogniskowych ;)
Kolejnym punktem w programie jest Asuan. Nawet nie rozpatrywałem przejazdu pociągiem, bo to trwa kilkanaście godzin, a pociągi nocne mają cenę wyższą niż przelot samolotem, a loty lokalne nie są tu jakoś specjalnie tanie. Gdy obserwowałem ich ceny nie zauważyłem też większych zmian, ceny do Asuanu są mniej więcej stałe. Niestety połączenia są tylko albo wcześnie rano, albo wieczorem.
Mamy piękną pogodę i sporo czasu, idealnie by coś po drodze jeszcze zwiedzić, jednak otrzymałem od LOT informacje, że znalazł się nasz bagaż zostawiony w samolocie, dostaliśmy lokalne dane by uzgodnić odbiór, jednak zero kontaktu. Uznaliśmy, że pojedziemy na lotnisko wcześniej i spróbujemy tam coś zdziałać.
Zamawiamy ubera i tym razem za dnia przejeżdżamy przez blokowiska południowych przedmieść Kairu. To wygląda jakby ktoś budując autostradę po prostu wyburzył tylko te części budynków które przeszkadzały, a resztę zostawił. Na elewacjach widać wykończenie wnętrz dawnych pomieszczeń. Część budynków w ogóle jest opuszczona.
Mamy odlot z terminala 3, z tego też terminala korzysta LOT i wszystkie linie Star Alliance. Jednak w biurze zagubionego bagażu dowiaduje się, że LOT z nimi nie współpracuje i jest obsługiwany przez terminal 1. Podejmuje się więc podróży na inny terminal, podróży bo muszę jechać autobusem do dworca autobusowego i tam przesiąść się do innego autobusu. Gdy w końcu docieram nie udaje mi się nawet wejść do terminala, bo wpuszczają tylko z ważnym biletem. Gdy pokazuję im co mam odsyłają mnie do terminala 3... Odkrywam jednak kolejkę odjeżdżającą z terminala 1 do terminala 2, jest szybciej:
a z terminala 2 do terminala 3 dochodzę już na piechotę. Nic nie osiągnąłem, ale cała przygoda trwała 1h. Odloty lokalne w terminalu 3 nie posiadają żadnego saloniku Priority Pass, jest też niewiele punktów gastronomicznych. Na osłodę lot do Asuanu z Egipt Air bardzo przyjemny i praktycznie bez opóźnienia. A320 ma prawdziwa klasę biznes (nie dla nas), system rozrywki w klasie ekonomicznej i nawet na tak krótkim locie dostępne są filmy.
Na miejsce dolatujemy po 20:00. W informacji lotniskowej zapytaliśmy o realną cenę taxi do miasta, a po wyjściu z budynku usłyszeliśmy stawki dokładnie 4x większe ;) Taksówkarze byli mocno uparci i udało nam się zbić cenę tylko o połowę, szkoda nam jednak było czasu.
Asuan jest w planie z 3 powodów: malowniczych wysepek na Nilu, rejsu po Nilu i wizyty w Abu Simbel. Niestety gdy doczytałem, że Abu Simbel minimum 3,5h jazdy w jedną stronę ten punkt odpuściliśmy ze względu na dzieci, które by się zanudziły. Jeśli chodzi o rejs to nie mamy go zarezerwowanego, bo na odległość z wyprzedzeniem nie da się nie przepłacić, stawki są zbyt wysokie.
Asuan ma pewien problem z hotelami. Znalezienie noclegu tutaj zajęło nam najwięcej czasu. Tutaj albo są tanie hoteliki z taką sobie jakością ale klimatem (głównie na wyspach), albo w średniej cenie ale niskiej jakości i bez klimatu (miasto), albo wszystko idealnie ale ceny kosmiczne do nawet ponad 10tys zł za noc. Ostatecznie wybieramy hotel Basma, ale nowszą przybudówkę z apartamentami i świetnym widokiem z tarasu. Tym razem żadnych problemów z check-in, wszystko sprawnie, kulturalnie i bezproblemowo.
Rano budzę się wraz z wschodem słońca, ubieram się i wychodzę na taras:
Jest drożej niż planowaliśmy, ale ze względu na te widoki warto było.
Śniadanie hotelowe trzeba zejść niżej do głównej części hotelu, tutaj jest już spory ruch (u nas cisza i spokój). Jedzenie podobnie jak w poprzednim hotelu w Gizie bardzo dobre. Gdy wracamy słońce jest już wyżej, to widok na centrum miasta po wschodniej stronie Nilu:
Plan na dziś jest ambitny. Mamy gdzie spać do jutra, a później 2 noce bez żadnej rezerwacji z przeznaczeniem na rejs do Luksoru, którego jeszcze nie mamy. Musimy więc coś jak najszybciej zorganizować, a pozostały czas poświęcić na zwiedzanie. Zaczelo się w napięciu bo poszliśmy tam gdzie stoją duże statki i... nic. Nikt nie namawia, nie wciska, w ogolę nikogo nie ma. Jednak sam spacer wzdłuż Nilu jest niesamowity. Ten klimat, te widoki, zapach wody.
Najpierw trafiamy na najdroższe statki, które odpływają dopiero za kilka dni. Okazało się ze statki stoją w grupach ze względu na dzień w którym odpływają.
Nasz dzień był dużo dalej. Im bliżej tym więcej zainteresowanych chce nam pomóc i o to właśnie chodziło. Bardzo szybko mamy 2 niezależne oferty i są one bardzo podobne i podobne do tego czego spodziewałem się czytają relacje w sieci. Udało nam się dogadać, cenę, obejrzeć nasz statek oraz dodać tylko takie rzeczy do pakietu które nas interesują.
Niemal od razu wsiadamy do malej lodki która mamy tylko dla siebie na kolejne kilka godzin - także w pakiecie.
Zachodni brzeg Nilu w Asuanie jest praktycznie niezamieszkały. Tam niemal do samej rzeki sięga pustynia. Nieco na północ od centrum po zachodniej stronie widać charakterystyczne wzniesienie z niewielką muzułmańską świątynką na szczycie. To tzw. Kopuła Wiatru, starożytna nekropolia. Jej zbocza usiane są grobowcami tych ważniejszych mieszkańców Asuanu od czasów starożytnych aż do rzymskich. Do dziś znajdowane tam są nietknięte grobowce.