0
Zeus 25 września 2023 18:49
Trochę wiki na początku

Pieds-noirs (w dosłownym tłumaczeniu „Czarne Stopy“) to przydomek francuskich osadników mieszkających we francuskich departamentach Algierii i innych europejskich kolonistów z okresu od 1830 do odzyskania niepodległości przez Algierię (1962).

Do dziś nie mam bladego pojęcia czemu ta Algieria mnie fascynowała i chciałem ją odwiedzić. Powiem szczerze, przez lata nie miałem bladego pojęcia o Algierii i co tam się dzieje. Głównie media doszyli informacji z Arabskiej wiosny Tunezji, wojny w Libii a portalach podróżniczych można było tylko poczytać o magicznych kurortów Egiptu, kolorowego Maroka lub odpoczynkowej Tunezji.

Dopiero pierwsze styczności o Algierii miałem w robocie. Koleżanka z pracy, zakochana Marokiem, pokazywała mi złe strony Algierii. Jaka to niebezpieczna, jaka sjaka traka, lepiej Maroko.

Powstała ogromna dziura, i jakoś olewałem tam wyjazdu, bardziej z powodu dziwnej wizy. Coś tam się słyszało znowu (lub może wreszcie) w mediach o protestach przeciwko prezydentowi/dyktatorowi Butefice, ale dalej to była kropla w wiadomościach.

2022 rok. Rok voucherów od liniach lotniczych za odwołane loty. I tak zostałem posiadaczem vouchera na KLM/AF o wartości 120 eur. I wtedy wpada pomysł.

W 2022 zrobiłeś Mauretanię (panowie-to-co-wskakujemy-przejazd-mauretanskim-pociagiem,213,169507) tam @sko1czek opowiadał o Algierii tyle fajnych rzeczy, to może kupźże ten bilet, na koniec roku. Zrób sobie prezent pod choinkę.

Więć w TV puściłem koncert świętej pamięci Rachida Taha, wyjąłem kartę z portfelu, i tak dziwnym trafem zostałem posiadaczem biletu do Algierii, na październik 2023.

https://youtu.be/vBu2OXGWBFI

PS będzie to moja pierwsza relacja live, więc zobaczymy jak to się potoczyOrganizacja wyjazdu do Algierii, to coś w rodzaju pudła/paradoksu Schrödingera. Z jednej strony łatwiej to się organizuje (porównująć np. z naszym wyjazdem do Mauretanii) a z drugiej strony jest to o niebo trudniejsze niż wyjazd do ich sąsiadów jak Tunezja lub Maroko.

Informacji dużo nie ma (Lonely Planet od lat nie wydrukował nową wersję, a stare wersję sięgają 30 - 50 eur w ebay) na necie. Vlogów, świeżych info lub nawet na forum sporo nie było. I tutaj znowu w pomocy przychodzi UNESCO i ich atrakcje, więc częściowo plan na tydzień powstaje. Algier, Ghardaia, pustynia Sahara oraz Konstantyna. Taki mini Gringo Trail.

Drugie schody zaczynają przy kupnie biletów lotniczych. Jak to w “dziwnych krajach” nasze karty jakoś nie działają. Ale zawsze do pomocy przychodzą OTA. Plan już jest.


ALG .jpg



I zaczynają schody, znane jako wiza. W Mauretanii, to czysta formalność. Przylatujesz, płacisz, wklejają wizę i Bienvenue a Mauritanie.
Tutaj jednak sprawy są inne. Do dostania wizy potrzebne jest zaproszenie. Kiedyś wystarczało potwierdzenie noclegu z Algierii i po sprawie. Ale niestety czasy się zmieniły, i zostaje jedynie zaproszenie od lokalnego Algierczyka lub zaproszenie od biura podróży.

Więć cały maj i czerwiec spędzam na telefonach, mailach i czarnych zakątkach internetach szukając sposobu. Światełko w tunelu, to nowy program po covidowy Algierii, Visa On Arrival dla ludzi zwiedzających tereny Saharyjskie. Ghardaia to brama do Sahary, więc próbuję na pewniaka do biura w Algierze czy uda się dostać magicznego papierka i po 12h, przychodzi odpowiedź: Oczywiście że tak! Poprosimy tylko skany paszportów, wypełnienie dziwnego papierka i cierpliwości, do drugiej magicznej wiadomości:
Good news! The VOA is ready!


alg_visa.jpg



Tydzień przed wyjazdem, układamy ostatnie cegiełki (noclegi w Algierze), transfery i już powolutku możemy się pakować!Byłem zielony o Algierii. Zarówno turystycznie oraz historycznie. Coś tam świtało mi o Wojnę o niepodległość, coś o czarnych czasach i Boutefice. No jak wiadomo, historia w szkole się kończy max do drugiej wojny światowej.

Dopiero po zakupach biletów zacząłem się interesować tym, i oczywiście do pomocy przyszedł Wydawnictwo Czarne i książka pani Ludwiki Włodek - Gorsze dzieci Republiki - O Algierczykach we Francji (link do ksiązki: https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/g ... -republiki)
Tam pierwszy raz spotkałem twierdzenie Pied-noir, o traktowaniu francuzów w algierii (i vice verca) przed - w trakcie - po wojnie o niepodległość oraz o zbrodniach jakich francuzy doprowadzili tam.

No i kontakt z akronimami które spotkałem w Algierii:
FLN (Front de Libération Nationale / Front Wyzwolenia Narodowego)
OAS (Organisation de l’Armée Secrète / Organizacja Tajnej Armii)

Więcej jednak się dowiedziałem przy pomocy podcastów Za Rubieżą:

Dlaczego Francja podbiła Algierię?
https://open.spotify.com/episode/5wd0EeolKX29MTqKXSsFSy

oraz

Wojna Algierska, jak francja straciła swoje Kresy
https://open.spotify.com/episode/0BdZkHfsKaeadvRICsC01t

Tam zrozumiałem, co francuzi doprowadzili tam i czemu dziś temat Algierii i wojny to temat tabu przy wielu francuzach którzy brali udział w wojnie lub mieli kogoś tam.

Warto także wspomnieć o kultowym/słynnym filmie: Bitwa o Algier, który został nakręcony w 1966, 11 lat po słynnej bitwie w stolicy kraju, jednym z licznych które odbyły się między 54 i 62, nakręcony przez słynnego włoskiego reżysera Gillo Pontecorvo z muzyką Enniego Morricone.

Cały film można znaleźć na youtube

https://youtu.be/zpn4Htfrv88

Oraz polskimi napisami

https://www.cda.pl/video/631409078

I tyle na wstęp. W weekend wracamy z akcją, bo muszę fotki przerobićJest już ten dzień, 5 października, dzień wylotu. I dzień małego stresu czy wszystko pójdzie ok z wizą na lotnisku w KRK ale także w ATH/FCO z skąd moi znajomi będą lecieć i spotkamy się w Algierze.

Rano w robocie, jedno oko na sprawy robocze a drugie na vibera czekając na potwierdzenie że znajomi są na pokładzie. Są, w ATH nie przejmowali się tym, i bez problemu wydali im boarding passy aż do ALG. Uffff, ulga, pierwsze koty za płoty. Teraz moja kolej żeby w Krakowie ogarnęli ten boarding authorisation.

13 dobiła, kierunek lotnisko KRK. Cała papierologia w rękach (rezerwacje, maile, skany, wszystko co dusza zapragnie) i do stanowiska AirFrance. Palpitacja serca, daję dokumenty a tam handler: Ale fajnie, słyszałem o tym papierze do Algierii i wreszcie go widzę, zaraz wydrukujemy boarding passy. Szerokiej podróży!


IMG_20231005_141003.jpg



ALE ULGA! Wszystko wraca na dobry tor, czyli kierujemy się do saloniku na Welcome Trip-Drink, czyli prosecco z sokiem pomarańczowym.


IMG_20231005_141349.jpg



Boarding sprawny (były mini problemy z plecakiem, ale załatwiłem to ubierając kurtkę) i latający francuz bierze nas do stolicy Francji.

A ja przy okazji, oglądam zaległości w Disneya oraz film dokumentalny o Algierii (bardzo polecam, piękne kolory)

https://youtu.be/BDC9e03kGuI?

Podróż odbył się bez przygód tak samo jak transfer w CDG, gdzie go spędziłem w “salonce” Yotel, rozmawiając jeszcze z rodzicami przed wylotem. W tym momencie też dostaję odpowiedź od kumpla, że dostali wizę bez problemu i już są na Algierskim lądzie. Kolejne ufff i można już powolutku się kierować do gate. Ostatnie loty tego dnia, z tej części terminala, prawie do wszystkich byłych kolonii francuskich na Maghrebie: Tunis, Casablanca, Dakkar no i mój oczywiście Algier, gdzie będą nocować do porannych lotu z Maghrebu do CDG

Boarding tak samo spokojny, zajmuje miejsce obok mnie algierka siedzi i coś po francusku do mnie, a ja, w perfekcyjnym akcentem: Je suis vraiment désolé, je ne parle pas français

I przełączamy na angielski. Nazywa się Kahina, i jest pochodzenia berbeką - Kabylką (z tego samego regionu skąd pochodzi ojciec Zidane) która leci do matki do Algieru. Zachwycona że polak/grek chce lecieć na wakację do Algierii i także zna historię tego kraju całkiem dobrze (jak na warunki Europejczyka zawsze) i w sekundzie dołączają się inny pasażerowie: o lecisz na wakacje do Algierii, Welcome to Algeria (to będzie motto wyjazdu) masz tu mój nr telefonu do whats appa jakbyś potrzebował pomocy w X mieście, a tu masz telefon wuja w Ghardaii jak tam będziesz potrzebować tam pomocy. Zrobiło mi się niezmiernie miło i w szoku gościnnością tych ludzi, do typa który leci pierwszy raz do Algierii. Gadamy, gadamy, miło się robi az zaczyna się lądowanie na lotnisko imienia Houarego Boumediene, byłego prezydenta Algierii, w Algierze.

Żegnam się z Kahiną i innymi algierczykami i kieruję się do stanowiska paszportowego. Oczywiście nie ma tam żadnego stanowiska Visa On Arrival, więc dopytuję się policjanta, on bierze papiery Boarding Authorisation, paszport i pyta mnie czy chcę herbatę, więc odpowiadam po arabsku, że tak i wypełniam jeden z pierwszych kwitków tego wyjazdu: z skąd, dokąd, powód, nr paszportu i etc.

Po 50 minutach i 2 herbatach, przychodzi żandarm z paszportem i twierdzeniem: Monsieur Zeus, bienvenue en Algérie.

Ostatnia kontrola tego dnia, przy wyjściu z lotniska. Pomagam rodzinie z dzieckiem i oni w ramach podziękowania, chcą mnie podwieźć do hotelu w Casbah. Nie zaprzeczam, bo nie mam ochoty tłuc się mafią taksówkarzami. Więc wychodzimy jako grupa, ale i tak dopadają nas cinkciarze z kijowym kursem wymiany, ale mi stanowczo idziemy do parkingu i jedziemy do kultowego hotelu Afric Casbah Hotel, w starówce. W samochodzie dalej rozmowa ze nietypowe że nie-francuz leci na urlop do Algierii i z tego mega się cieszą. Przed 1szą w nocy już jestem w hotelu, gdzie wita mnie recepcjonista, kieruję się do pokoju gdzie kumpel czeka z greckim piwem Mythos, gadamy i zasypiam spokojnie, że wszystko poszło BARDZO gładko.Algier/‏مدينة الجزائر‎

Pierwsza pobudka była koło piątej. Nie z powodu wycieczki/zmęczenia, ale z porannej modlitwy od lokalnego meczetu. Pierwszy raz słyszałem imama który pod śpiewa modlitwę. I jako że jesteśmy obok morza, to po modlitwie obudziły wszystkie mewy w okolicy, więc przez 30 minut mieliśmy okrzyk mew. Taki urok nadmorskich - muzułmańskich miast. Szybko wracamy do spania, kiedy słońce i ciepło nas budzi o 8 nad ranem. I pierwszy kontakt z miastem, z naszego balkoniku.


PA060056.jpg




PA060058.jpg




PA060061.jpg




PA060062.jpg




PA060065.jpg




Pierwsze wrażenie, to przypomnienie Hawany z Kuby, gdzie potem potwierdzi się to podobieństwo.

Przy śniadaniu, ustalamy plan zwiedzania. Wymiana hajsu na placu Port Saïd, kupno kartę Sim (i tu było ciężko bo wszystkie sklepy nieczynne z powodu piątku, tylko niby jeden otwarty według google maps) i potem jakoś poczekać / pozwiedzać do popołudniowego lotu do Ghardaii.

I trochę historii (przepraszam, ale to mój konik) tego miasta

Historia tego miast sięga czasów starozytności, kiedy starozytni grecy nazwali ją Ικόσιον/Ikosion, słowo pochodzące z słowa 20, bo według mitologii, 20 kompanów Herkulesa stworzyło to miasto kiedy z Herkulesem zwiedzili Góry Atlasu, w trakcje jego 12 prac.
Właśnie od wtedy miasto było ważnym punktem handlowym, przez fenicjanów, starozytnych greków i rzymian i do dziś można spotkać niektóre pozostałości z tamtych czasów.

Miasto rozkwitło w 16 wieku, kiedy został podbity przez Otomanów i jego słynnego admirała, Hayreddina, znanego jako Barbarosse. To wtedy także miasto zmienia nazwę na francuski/kataloński Alger, al-Jazā'ir (الجزائر) co oznacza wyspy, jako ze miasto posiadało 4 wysp, które zostały połączone lądem.

Inną nazwę, którą do dziś spotkamy w Algierze (w pocztówkach, magnesach) to Alger la Blanche‎, Biały Algier, ze względu na bielone budynki widoczne z morza.

Koniec z historią, wracamy do relacji.

Plac Port Saïd to miejsce gdzie wymienia się hajs na kurs czarnorynkowy. W Buenos Aires, ludzie krzyczeli: Cambio, Cambio a tu tylko pokazywali plik banknotów, żeby przychodzień wiedział do kogo iść. Trochę targowanie (o 2000 DZD) i kierujemy się do pkt moobilisu w celu kupienia kartę Sim. oglądając pozostałości francuskiego panowania


PA060067.jpg



I trochę hawanskiego Maleconu


PA060069.jpg




PA060075.jpg



Spacerująć przez Kasbah, nie czujemy “tego” starego miasta, jakie miałem w innych arabskich krajach, ale to chyba wina, że dziś piątek a ludzie odpoczywają w domach lub w meczetach.

Docieramy do placu Męczenników/Place des Martyrs, miejsce które zostało zrównane z ziemią za czasów panowania francuzów i stworzenia nowych miejsc, pod francuzów. Nazwa pochodzi z rzeź którą doprowadzili francuzi w 1832, kiedy postanowili zmienić meczet Ketchaoua na kosciół katolicki, mordująć 4000 muzułmanów protestujących przeciwko tej zmiany.

Dziś znajduje się pierwszy przystanek metra Algierskiego (1 z 3 systemów metra w Afryce, a drugi po Kairze) oraz ruiny z czasów fenickich.


PA060070.jpg



Niestety moobilisi nieczynny (nie ostatnie niespodzianka google maps i Algierii) ale za to znajdujemy lokal który specjalizuje się szaszłykami, więc nie tracimy czasu)


PA060083.jpg




PA060082.jpg



Jako że nie dało radę kupić kartę sim, zmieniamy plan, odpalam mapy.cz i patrzę ze niedaleko od nas jest kolejka linowa. Powstała w 2019 roku, i łączy Bab El Oued, wioskę Celeste oraz Z’ghara. Nie mając nic innego do roboty, kierujemy się tam.


PA060085.jpg



Za śmieszne pieniądze (30 DZD) pakujemy się gondoly i oglądamy widoki Algieru.


PA060087.jpg



https://youtu.be/922LV6qhXtQ
Video copyright Ktvision_Shots


IMG_20231006_120023.jpg



Fajna opcja, za śmieszne pieniądze a szczególnie jak widzimy że niedaleko nam jest kolejna ważna atrakcja Algieru, Bazylika Matki Boskiej Afrykańskiej / Basilique Notre-Dame d'Afrique.

Docieramy do ostatniego pkt, ustalamy, że jako że tu jesteśmy, idziemy do Bazyliki. Dzielnica, jak dzielnica, jakoś nie poczułem się zagrożony, ale nas zaczepił policjant z pobliskiego komisariatu. Pyta z skąd jesteśmy i gdzie idziemy. La Grece e Basilique Notre-Dame. Beż autokaru? Beż transferu? Jakoś nie mógł pojąć że 4 turystów spacerują tak sobie do Bazyliki, nie korzystając wycieczek, więc pyta nas, czy byśmy chcieli nas podwieźć radiowozem tam (odległość 400-500 metrów). Dziękujemy, nie chcemy żeby miał kłopoty i że pójdziemy na nogach. On dalej swoje, więc w końcu jedziemy radiowozem.

Pytam go, czy może kogut odpalić, to mnie przeprasza, że nie może bo to teren zabudowany plus że ludzie się modlą dziś.

Obok Bazyliki znajduje się ambasada Watykanu oraz dom Nuncjusza Apostolskiego, parkujemy na parkingu kościoła, policja salutuje radiowozowi a policjant opowiada im, że możemy tu siedzieć ile tylko chcemy i żebym nam nie przeszkadzali i na koniec pomóc nam złapać autobus do Algieru.

Dziękujemy go serdecznie, oferując polskie krówki z Bielska i zaczynamy zwiedzać Bazylikę.

Zbudowana w stylu neobizantyńskim i neoromańskim, została konsekrowana w 1872, po 14 latach budowy. Położona na 124-metrowym klifie, oferuje także niesamowity widok nad zatoką algierską.


PA060097.jpg




PA060107.jpg



Pomnik kardynała Charles Martial Allemand Lavigerie, założyciel zakonu Misjonarzy i misjonarek Afryki oraz prowadził krucjatę przeciwko niewolnictwu. To on zainaugurował bazylikę.


PA060091.jpg



Zwiedzanie katedry jest darmowe, tylko trzeba uważać na godziny otwarcia (bodajże do 14 i potem po 17 ponownie). Zdjęcia z środka można zrobić jedynie przed wejściem.

Warto zwrócić uwagę w napisie znajdującym się w absydzie: Notre Dame d'Afrique Priez Pour Nous Et pour les Musulmans (Matko Boża Afrykańska, módl się za nami i za muzułmanami)


PA060092.jpg



Sprawdzamy godzinę, ile jeszcze możemy zwiedzać. 13:37 jeszcze na spokojnie 23 minut.


PA060095.jpg



Ostatni klik zatoki Algierskiej


PA060090.jpg



Policjanci nam pomagają się dostać do autobusu gdzie rzuca nas nad morze i na nogach do stacji metra, po kolejną misję szukania sklepów z winami.

Metrem jedziemy 2 przystanki, do Khelifa Boukhalfa


PA060111.jpg




IMG_20231006_143500.jpg



i potem wzdłuż Ul. Didouche Mourad, gdzie znajdujemy sklep (niestety zamknięty bo piątek) ale otwartą pizzerię (wiem, ale jak wszystko jest nieczynne i to miejsce oferuje I jedzenie I toaletę, to nie ma się dużego pola manewru). Pizza zaskakująco, bardzo dobra, nie ma niczego do zawstydzenia z tej z Włoch. Dla potomnych: https://maps.app.goo.gl/a5jtGzwRnqUSYjbE9


IMG_20231006_135823_1.jpg



Powolutku zbliżała nasza godzina lotu, postanowiliśmy wrócić do hotelu po bagaże i kierować się taksówkami na lotnisko. Piątek, działa jak działa, to lepiej się zanudzić na lotnisku. A do tego nie wiadomo co nas tam czeka jeszcze.

Jak to w krajach arabskich, oni tu kochają kontrole bezpieczeństwa. Przed wejściem do terminala pierwsza kontrola bagażu oraz osobista. Cięzko powiedzieć czy ona była czy nie, bo personel pił kawkę i raczej mało kto oglądał monitor. Je m'en fous…

Check in dość sprawnie poszedł, mamy boarding passy, znajdujemy otwarte stanowisko sieci komórkowej ooredoo, gdzie kupujemy sim i siedzimy przy kawce (nota bene, nie aż tak droga jak na warunki lotniska).
Pora powolutku przejść kontrolę. Jest pierwsza kontrola czy boarding pass zgadza się z paszportem. Tak zgadza się. Jako że jesteśmy obcymi, dostajemy kartki lokalizacyjne (oczywiście po francusku i arabsku) wypełniamy i idziemy do stanowiska policji gdzie sprawdzają dane stemplują boarding pass i kierują nas do kontroli bezpieczeństwa. Ponownie, ta kontrola to śmiechu warte, no ale niech będzie, przechodzimy i już w mikrofonach wzywają pasazerów do Ghardaii. Boarding, sprawdzenie boarding passa z paszportem, kolejna kontrola bezpieczeństwa, przed wejściem do busa, sprawdzenie boarding passa (nawet nie było sensu chować go) i wycieczka po tamacu do samolotu.

Tam już ostatnia kontrola (nie tego dnia, oczywiście) bagażu oraz odbieranie części boarding passa i już możemy wejść do starego i brudnego ATRa.


IMG_20231006_181205.jpg

Ghardaja/Taγerdayt/غرداية - Część pierwsza

Drugie, to język berberski znany jako mozabit

Lot spokojny, jak na ATR, dość cichy. Lądujemy o czasie w Ghardaie, lub czego co widać, jak na Ghardaie, bo jedynie światełka a dookoła ciemność zmieszana z piaskiem.

Kierujemy się do “hali” (bardziej budy) lotniska gdzie policjant salutuje nam i prosi o paszporty (jedynie “białych” z samolotu) i informuje że to trochę potrwa i możemy poczekać na nasze bagaże (nadaliśmy je, bo wiedzieliśmy że w ATR byłby problemy z nimi).


IMG_20231006_195233.jpg



Po chwili wychodzi i dopytuje mnie:

Monsieur, quel hôtel ?
Belvedere, avec Fancy Yellow Algerie agence
Tres bien

Odbieramy bagaże, odbieramy paszporty i policjant informuje nam, że nasz transfer niebawem się pojawi. D'accord, pogoda spoko, można poczekać.

Po 5 minutach, słuchamy krzyki:

Les Grecs ? Où sont-elles? (Grecy? Gdzie oni są)

Zadowoleni pakujemy się do transferu, a kolejny policjant przychodzi do mnie, i informuje że będą nas eskortować do hotelu. To go pytam, czy można na koguta, bo tłumaczę jak się skończyła pewna historia jednego Seicento, koło Oświęcimia, i nie chcemy żeby miało taką samą historię. Po chwili zamysłu, policjant się zgodzi, ale jedynie do wjazdu do miasta. Super! Poczuję się jak w Kolumnie Prezydenckiej!

I jedziemy do hotelu. W asyście policji!


IMG_20231006_201747.jpg



Biuro zaklepało nam 4* (afrykański 4* standard oczywiście) Le Belvedere. No widać hotel swoje lata świetności dawno temu zostawił, ale jest czysto i łóżko jest ok.

Jako że głód przemawiał do nas, a jakoś nam się nie chciało jeść w restauracji hotelowej, pytamy policjanta który nas eskortował, czy faktycznie jest tam niebezpiecznie, żeby się przejść do pobliskiej smażalni mięś.
Panie, gdzie tam. Wszędzie jest bezpiecznie. Ale tego pan nie słyszał ode mnie.

Byłem w gorszych miejscach na świecie: w Kolumbijskim Cali, Sabrze i Szatili w Bejrucie lub w rosyjskiej dzielnicy w Atenach. A tu wyglądało jak oaza spokoju.

Krótka narada, idziemy. Stajemy atrakcją ulicy z smazalnia, wszyscy nas witają i zapraszają.


IMG_20231006_221733 (1).jpg



Wpakujemy się do pierwszej, zamawiamy parę kilo mięsa i jedynie co zostawiamy to pałeczki. Właściciel zachwycony że obcokrajowcy w środku, to nam daje po szaszłyka na drogę. Żebyśmy głodni nie byli. Miło. I tak wracamy do hotelu.


IMG_20231006_215459.jpg



Rano po śniadaniu przybywa nasz przewodnik, Khalil i wita nas w Ghardaii. Wpakujemy się do auta, gdzie będzie naszym transportem przez kolejne 2 dni.

Jeszcze przed wyjazdem z hotelu, zapada nasze główne/nurtujące pytanie. Po jakiego ta asysta i czy faktycznie jest tak niebezpiecznie tu.
Odpowiada nam, że wszyscy pytają o to samo. Po prostu po wojny domowej cała Algieria była oznaczona na czerwono, jako niebezpieczny kraj pod kątem terroryzmu. Po wielu latach powolutku wszystkie regiony zmieniły się na zielono ale zostały na pomarańczowo tereny Saharyjskie, bo do dziś berberowie czasami walczą z rządem/policja Algierską. Ale to nie dotyczy kiedy się ma “lokalsa” bo jak się okaże wszyscy bardzo dobrze się znają.

Wszystkie wioski regionu zostały zbudowane w regionie oazy znanej Mzab, i znane są jako : 5 wiosek Ghardaii lub M’Zab Pentapolis, a zostały w 1982 roku Al-Mizab wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Pierwszy punkt zwiedzania, to miasteczko El Atteuf/العطف, najstarsze w tym regionie.


PA070114.jpg




PA070116.jpg



Miasteczka (oprócz stolicy Ghardaii) to dość konserwatywne miejsca. Turysta/obcy (nawet algierczyk) nie może tak wejść i zwiedzić wioskę. Trzeba respektować prawa ksar/miasta (nie krótkie spodenki, nie ramionka i ZAKAZ robienia fotek kobiet lub innych bez zgody) i zwiedzać można tylko z lokalnym przewodnikiem, który będzie nas pilnować.


PA070117.jpg



Więć przydzielają nam, Ibrahima. 84 latka, który zna to miasto jak własna kieszeń. I przypomina algierską wersję Louis de Funès.


PA070131.jpg



Miasto jest podzielone na 4 strefy, w zależności kiedy one zostały dobudowane, z głównym i najważniejszym pkt, tam gdzie znajduje się meczet.

Vieux Ksar El Atteuf
Rezzag
El Argoub
Assedjlaf et la Palmeraie

Całe ich życie, toczy się w określonym miejscu gdzie oni mieszkają. Problemy są rozwiązane na początku wśród swojej dzielnicy a jeżeli to problem jest poważniejszy, sprawa idzie do góry aż do imama który jest ostateczny w sprawach ważniejszych. Od wieków stosuje się ten system, i o'dziwo, działa i się sprawdza do dziś.


PA070119.jpg




PA070125.jpg




PA070127.jpg



Najbardziej charakterystyczne są budynki. Wszystkie zbudowane w tym samym stylu z wysokością max 7.5 metrów. Bo jak twierdzą bedujny, wszyscy są równi, więc nie muszą się afiszować wielkością. Do tego by przeszkadzało krajobrazowi. Kolejna ciekawostka to jak zostały ułożone te budynki. W takim sposobie gdzie wszystkie mają cień kogoś innego obok a spacerując po dróżkach, nie jest odczuwalne ciepło. No i dyskrecja. Żadne drzwi/okna nie zostaną zbudowane na przeciwko inne, żeby każdy miał prywatność.


PA070137.jpg




PA070138.jpg



Ale to, co wpada najszybciej w uwadze, to lokalne kobiety, znane jako: Kobiety w bieli. Ubrane w biały strój znane jako hyik lub ahuli jak wychodzą z domu, zasłaniają całą twarz zostawiają jedynie jedno oko otwarte.


PA070134.jpg



Docieramy do końca miasta, czyli tam gdzie znajduje się najważniejsza instytucja miasta, meczet.


PA070144.jpg



I potem wychodzimy przez jednych z 2 bram które są otwierane o 5 i zamykane o 23 codziennie do cmentarza beduińskiego.


PA070149.jpg




PA070151.jpg



Ciekawa jest tak prostota tych cmentarzy. Brak ogromnych nagrobków, jedynie kamienie, symbolizują czy to dziecko czy kobieta czy mężczyzna.

Na końcu schodów/cmentarza, znajduje się biały budynek,Meczet w stylu afrykańskim: Meczet Sidi Ibrahima. To on sprowadził odłam islamu, który nie jest tak surowi w traktowaniu innowierców i pozostałych muzułmanów jak pozostali charydżyci, ibadytyzm.

Oczywiście, w konserwatywnym, na początku nie był mile widziany i został wydalony gdzie zamieszkał za murami. Jednak stał się bardzo popularny wśród biednych mieszkańców gdzie w końcu został przywrócony jako imam, w lokalnym meczecie, a ibadytyzm, jest popularną religią w M’Zab.


PA070155.jpg




PA070156.jpg



Wracamy do miasta, żeby oprowadzić i pożegnać się z Ibrahimem żeby pojechać na targ Ghardaii.


PA070161.jpg




PA070162.jpg


pismo arabskie oraz berberskie

Khalil robi nam zagadkę w aucie, czy zgadniemy co to za muzyka. Ja, jako dobry zawodnik, odgaduję w 2 nucie, że to Tinariwen / ⵜⵏⵔⵓⵏ, malijski zespół muzyczny założony w 1979 grający muzykę należącą do gatunku tishoumaren, będącego połączeniem tradycyjnej muzyki Tuaregów oraz bluesa.

https://youtu.be/vACZA9dGvV4

Ciut zaskoczony (i muzycznie nie będzie to pierwszy raz) opowiada nam o targu w Ghardaii, który od wieków był i do dziś jest ważnym miejscem handlu między lokalnymi beduinami oraz tubylcami poza nimi (np. jak dawna społeczność żydowska, która nauczyła ich nauczyła rękodzieło na metalu, szczególnie na miedzi)



Dodaj Komentarz

Komentarze (19)

sudoku 25 września 2023 23:08 Odpowiedz
No to czekamy, bo ja ruszam za 2 tygodnie.
mehow 26 września 2023 05:08 Odpowiedz
Absolutnie czekamy, my w grudniu! :)
legion1 26 września 2023 05:08 Odpowiedz
Chętnie będę śledził bo sam ruszam w listopadzie ;)
martinuss 26 września 2023 12:08 Odpowiedz
Widzę że spore grono osób tutaj posiada bilet do Algerii, zapewne z promki LH 8-)
sudoku 26 września 2023 17:08 Odpowiedz
@Martinuss Myślę, że rzeczywiście większość lub wszyscy. Ja w każdym razie tak.
wtak 26 września 2023 17:08 Odpowiedz
Rozumiem, że chcemy zaliczyć się do klubu Algieria Explorers, ale głównie dajmy szansę Autorowi na wypowiedź dobra? ;)
legion1 26 września 2023 17:08 Odpowiedz
@wtak oczywiście. Czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy @Zeus ;)
justysia75 27 września 2023 22:09 Odpowiedz
No dobra... mam już pierwszą część napisaną po naszej podróży ;-).. jak ją tu wsadzić?
justysia75 27 września 2023 22:17 Odpowiedz
justysia75No dobra... mam już pierwszą część napisaną po naszej podróży ;-).. jak ją tu wsadzić?
znaczy opublikować jako bloga moje "wypociny" ;-)
zeus 27 września 2023 23:08 Odpowiedz
@justysia75 odpal swojego :) będzie podwójna lektura na październik :DMoże zachęcić ludzi do wypełnienia tematu o Algierii :)
justysia75 28 września 2023 05:08 Odpowiedz
Zeus napisał:@justysia75 odpal swojego :) będzie podwójna lektura na październik :DMoże zachęcić ludzi do wypełnienia tematu o Algierii :)„Odpalone”?
zeus 13 października 2023 17:08 Odpowiedz
@abelincoln wiem, miało być live, ale padł monitor w lapku i był w serwisie ;/Co do innych tematów, nie każdy lubi czytać relacji, i woli mieć to na szybko/gotowe, więć pomagam. A temat Algierii przez lata była "zaniedbany" i zakurzony ;(Ale dziś wracam do pisania relacji :)
zeus 13 października 2023 23:11 Odpowiedz
Byłem zielony o Algierii. Zarówno turystycznie oraz historycznie. Coś tam świtało mi o Wojnę o niepodległość, coś o czarnych czasach i Boutefice. No jak wiadomo, historia w szkole się kończy max do drugiej wojny światowej. Dopiero po zakupach biletów zacząłem się interesować tym, i oczywiście do pomocy przyszedł Wydawnictwo Czarne i książka pani Ludwiki Włodek - Gorsze dzieci Republiki - O Algierczykach we Francji (link do ksiązki: https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/g ... -republiki) Tam pierwszy raz spotkałem twierdzenie Pied-noir, o traktowaniu francuzów w algierii (i vice verca) przed - w trakcie - po wojnie o niepodległość oraz o zbrodniach jakich francuzy doprowadzili tam. No i kontakt z akronimami które spotkałem w Algierii: FLN (Front de Libération Nationale / Front Wyzwolenia Narodowego)OAS (Organisation de l’Armée Secrète / Organizacja Tajnej Armii)Więcej jednak się dowiedziałem przy pomocy podcastów Za Rubieżą:Dlaczego Francja podbiła Algierię?https://open.spotify.com/episode/5wd0EeolKX29MTqKXSsFSyoraz Wojna Algierska, jak francja straciła swoje Kresyhttps://open.spotify.com/episode/0BdZkHfsKaeadvRICsC01tTam zrozumiałem, co francuzi doprowadzili tam i czemu dziś temat Algierii i wojny to temat tabu przy wielu francuzach którzy brali udział w wojnie lub mieli kogoś tam. Warto także wspomnieć o kultowym/słynnym filmie: Bitwa o Algier, który został nakręcony w 1966, 11 lat po słynnej bitwie w stolicy kraju, jednym z licznych które odbyły się między 54 i 62, nakręcony przez słynnego włoskiego reżysera Gillo Pontecorvo z muzyką Enniego Morricone. Cały film można znaleźć na youtube https://youtu.be/zpn4Htfrv88Oraz polskimi napisami https://www.cda.pl/video/631409078I tyle na wstęp. W weekend wracamy z akcją, bo muszę fotki przerobić
legion1 13 października 2023 23:11 Odpowiedz
@Zeus czekam na więcej. Książkę również czytałem i polecam każdemu kto wybiera się do Algierii ;)
chupacabra 13 października 2023 23:11 Odpowiedz
Bitwa o Algier do dziś jest świetnym filmem.
legion1 21 listopada 2023 05:08 Odpowiedz
@Zeus byliśmy na kolacji w tej samej pizzerii i jedliśmy tą samą pizzę i również uznaliśmy, że nie był to trafny wybór ;) Nam się wczoraj zupełnie przypadkowo udało znaleźć sklep z pamiątkami w Konstantynie.
legion1 24 grudnia 2023 17:08 Odpowiedz
Też byliśmy na kawie w tej kawiarni pierwszego dnia ;) moje kartki szły około miesiąca (doszły w przeciągu 5 dni od siebie)
martinuss 24 grudnia 2023 17:08 Odpowiedz
Potwierdzam, do mnie doszła od @Legion1 :)