0
Szymon2020 8 października 2023 20:39
Prolog

Nie planowałem tej wycieczki - miał być pierwszy raz w Azji Południowo-Wschodniej i Katar (akurat na zakończenie wakacji). No ale niestety - plany planami, a życie życiem, i polecieć się w tym roku nie udało - ale to nie znaczy, że trzeba siedzieć w domu ;) a że nie udało mi się być jeszcze w tym roku na wybrzeżu, pomysł nasunął się sam.

Oczywiście jak to ja, od razu zacząłem myśleć nad tym, jak uatrakcyjnić plan podróży. Oczywiście mogłem jechać "jak Bóg przykazał" pociągiem w drodze powrotnej - ale że akurat trafiły się relatywnie (jak na to, że kupowałem na niecałe 3 tygodnie przed wyjazdem) tanie bilety z Gdańska do Belfastu, a powrót był następnego dnia do Krakowa... za długo się nie zastanawiałem ;)

Dzień 1 - 27 września
Zaczynam do bólu klasycznie. Wręcz nudno - popołudniowy pociąg TLK z Krakowa do Gdyni. Podróż jakoś zlatuje i nad morzem melduję się po 22. Właściwie jedynym ciekawszym momentem tego dnia są... dziki. Dosłownie zaraz po wyjściu z dworca, po drodze do hostelu, w środku miasta ryje chyba 7 czy 8 dzików ;) (zaczynam się aż zastanawiać, czy któryś nie wparuje do pobliskiego spożywczego).

Jeszcze tylko rzut oka na Gdynię by night - i trzeba iść spać, bo pobudka jest następnego dnia o chorej porze.


20230927_223339-min.jpg




20230927_230214-min.jpg



Dzień 2 - 28 września
Chora godzina (tzn. 4) na wstawanie nie była bez powodu - o 5.00 mam pociąg do Jastarni, jak nie zdążę, to cały plan się posypie. Docieram szczęśliwie na miejsce - i przez dobrą godzinę okupuję plażę, obserwując wschód słońca :D amatorów takiej rozrywki całe szczęście nie ma wielu (na plaży jest dosłownie kilkanaście osób). Jest pięknie - kolory zmieniają się jak w kalejdoskopie.


IMG_1161-min.JPG




IMG_1189-min.JPG




IMG_1218-min.JPG




IMG_1246-min.JPG




20230928_071033-min.jpg




IMG_1256-min.JPG



Jastarnia po sezonie wygląda jak wymarłe miasto. Może ludzie jeszcze nie wstali? Tak czy inaczej - nie ma tam szczególnie wiele do roboty i zaraz zawijam się na chwilę na Hel. Dosłownie po to, żeby wyjść na latarnię i kawałek się przespacerować. Ludzi już trochę więcej, ale dalej nie ma tłoku. Z samej latarni - niestety - zdjęcia da zrobić się tylko przez szybę.

Poza tym z ciekawszych rzeczy na Helu znajduję opuszczony budynek (z bliżej niezidentyfikowanym malunkiem na drzwiach) i sporo rokitnika.


20230928_094329-min.jpg




20230928_095341-min.jpg




20230928_095345-min.jpg




20230928_101054-min.jpg




IMG_1284-min.JPG




IMG_1289-min.JPG



Wracam na dworzec i kierunek Gdynia. Nie mam żadnego szczegółowego planu - po prostu spaceruję po mieście (praktycznie do wieczora), przy okazji odkrywając świetne jedzenie w przydworcowej makaroniarni ;)


IMG_1337-min.JPG




IMG_1341-min.JPG




IMG_1351-min.JPG




IMG_1376-min.JPG




IMG_1383-min.JPG




20230928_152531-min.jpg




20230928_170234.jpg




20230928_171504.jpg



O zachodzie słońca znowu melduję się nad morzem, tym razem uderzam na Klif Orłowski (który - swoją drogą - jest dużo mniej spektakularny, niż się spodziewałem). Słońce już zaszło i wszystko pokrywa niebieska poświata. Pozostaje już tylko znaleźć kolejny hostel - ale już w Sopocie (i - dla odmiany - spać kolejnego dnia do oporu ;) )


IMG_1416-min.JPG




IMG_1436-min.JPG




IMG_1444-min.JPG



cdn

Dodaj Komentarz