A tak naprawdę to wyszło przypadkiem. W tym roku byłem już w Pawłodarze, a wychodząc ze stacji metra Sol zdałem sobie sprawę, że Sao Paulo ma tego samego patrona. A na dodatek ponadstumetrowy relief z historią pawłową i jedną z najwspanialszych na świecie alei o nazwie pochodzącej od Pawła.
Czy ktoś wie o co chodzi z tymi masztami na budynkach przy Paulista?
Wyjazd był od dawna wyczekiwany, ale nie wykonałem jakiejkolwiek pracy związanej z ustaleniem co gdzie i jak. Poza jedną sprawą - ustaliłem gdzie będzie można głosować. Okazało się, że w tym ogromnym kraju są 2 komisje wyborcze. Jedna w Brasilii druga w Kurytybie. Ponieważ w dacie wyborów Brasilia nie jest mi po drodze padło na zwiedzanie Kurytyby
Wysłane z mojego SM-A525F przy użyciu TapatalkaWyjazd zrobił się z biletu BCN - GRU szwajcarskiej wersji Luftwaffe kupionego w styczniu 2022 za niespełna 1200 zł.
Bilet zawiesiłem po zmianie i zostawiłem w spokoju.
W międzyczasie wykonałem nieśmiałe działania. Kupiłem bilety na loty wewnętrzne i dolot do BCN, ale to nie były wielkie inwestycje, dzięki promocji pewnego ota z końca roku całość zamknęła się kwotą poniżej 100 zł.
Miałem jeszcze suite upgrade Accora, które wykorzystałem na rezerwację w Brasilii.
Z właściwym biletem czekałem do ostatniej chwili i w sumie do końca nie wiedziałem czy on działa. Działał. Nawet bardzo dobrze.
Na początku podróży miałem mały stres, bo okazało się, że Ryanair nie za bardzo chce przylecieć do Modlina. Wylądował na WAW. Na szczęście miałem 4h zapasu, więc mimo spóźnienia jeszcze zdążyłem spędzić godzinę w salonie. Tylko że zwiedzenia jednego obiektu w Barcelonie nic nie wyszło
Do Frankfurtu przyleciałem o czasie, samolot do GRU był zapowiadany wcześniej niż rozkład, więc sobie spokojnie czilowałem w salonie. W pewnym momencie zobaczyłem maila, że lot opóźniony. I to od razu o 12h. Fantastycznie, bo w ten sposób cena biletu wylądowała głęboko w negatywnym terytorium, używając brzydkiej kalki z angielskiego. Tylko mi się pobyt skrócił. No cóż 600 EUR nie jest za darmo
Sam lot zupełnie zwyczajny, oprócz tego, że nie bardzo mogę polecić Premium Economy w Luftwaffe. Owszem miejsca na nogi więcej, szybszy deboarding (choć jedna grupa w Eco miała go szybciej), ale serwis dokładnie ten sam jeśli nie brać pod uwagę soku pomarańczowego z miętą na powitanieTa ma najlepszy stosunek wielkości do budynku na którym jest
Ta jest najbardziej rozbudowana
Ale nie tylko anteny są na Pawłowskiej
Ja zacząłem tutaj i wydawało mi się, że z dziełem Pani Bo Bardi nic nie może rywalizować.
A jednak zajęła drugie miejsce, a oto zwycięzca. Przy okazji sprawdzę metryczkę tego budynku
Jednak smakowitych kasków jest tam dużo więcej
Prawdę mówiąc nie wiem jak się takie fotografuje, bo w naturze wyglądają dużo lepiej
Tu jeszcze jeden z anteną
Ten chyba wszyscy znają
Mi się ten bardzo podobał, tak że nie potrafiłem go prosto sfotografować
Ten jest na równoległej, po wyborach tam wrócę
I kolejne. To tylko jedna ulica.
I jeszcze kilkadziesiąt innych rzeczy, zwłaszcza w Poradziecji, lecz również w Europie Zachodniej i Azji pd-wsch. To był styl międzynarodowy. Tyle tylko, że jedni mieli lepsze materiały a drudzy gorszeDo Sao Paulo jeszcze wrócę w opowieści i fizyczne (a dokładniej właśnie wracam), czas na wycieczkę wyborczą.
Ważne, że karteczki do głosowania nie zapomniałem wziąć z domu.
Pozostało jednak zorganizować sobie dojazd do Kurytyby. Bilety tam były drogie, z powrotem drogie skandalicznie, bowiem wypadały na koniec długiego weekendu.
Udało mi się zbic cenę o jakieś 100 zł, uznałem, że cena trochę ponad 300 zł jest do przeżycia. Jednego nie sprawdziłem. Okazało się, że kupiłem bilet z Radomia Sao Paulo. Kiedy szukałem dojazdu uparcie pokazywało mi 2h i w zasadzie jeden autobus co godzinę albo dojazd kombinowany.
Pozniej znalazłem różowy bezpłatny autobus Azula. Problem w tym, że odjeżdżał o 10:50, a mój lot był o 15:10. To czyniło lot umiarkowanie atrakcyjnym w stosunku do sześciogodzinnej podróży autobusem (zwłaszcza, że z lotniska w Kurytybie też trzeba dojechać) za mniej niż połowę ceny.
No trudno spędziłem czas w salonie a w czasie loty miałem zupełnie bezpłatny internet, speedtest pokazał 40 Mbit/s. Przyzwoicie chyba.
Kurytyba mi się spodobała, z dwoma milionami mieszkańców jest taka kompaktowa w porównaniu z Sao Paulo. Jednak o tym później
Edit: jednak z tą konkurencyjnością autobusu jest trochę inaczej. Miałem o 16 po 6,5h być na miejscu. Tymczasem
Na razie się poddaję, Południowa Ameryka nie nadaje się na relacje live.
Mam jednak nadzieję że dokończę opowieść po powrocieJuż wróciłem. To był jeden z najlepszych moich wyjazdów, a Brazylią jestem oczarowany i muszę tam wkrótce wrócić.
Na razie wracam do opowieści
Przed wyjazdem słyszałem i czytałem ostrzeżenia, że niebezpiecznie, więc przechodziła mi przez głowę myśl po co ja się tam pcham, skoro w Poradziecji i bezpieczniej i porozumieć się potrafię.
Postanowiłem jednak nie zaczynać pobytu od podróży uberem za 90 zl do hotelu, a sprawdzić bus do dworca kolejowego. Czekali na niego ludzie, normalnie z bagażami nie przymocowanymi kajdankami, nie wydawało się przerażeni. Pociąg był prawie pusty, ale miał ochroniarzy na wyposażeniu. Potem przesiadka do metra i 600 m do hotelu.
Rezerwując pierwsze noclegi brałem pod uwagę odległość od metra i reputację okolicy. Moja miała być spokojna i była. Przejście wieczorem do hotelu nie było zupełnie stresujące. Potem zresztą jeszcze raz wyszedlem obczaic okolicę - jakaś knajpka, sklep, trochę ruchu na ulicy żadnych krat, drutów kolczastych uzbrojonych ochroniarzy więc luz. I nawet jakieś miłe bloczki w najbliższej okolicy.
Po pobudce i śniadaniu - na którym odkryłem pao de queijo - właśnie sprawdziłem, że robione są z tapioki, która towarzyszyła mi przy wszystkich śniadaniach - rozpocząłem właściwe zwiedzanie.
Na początek wybrałem trzy bloki Oskara Niemayera w centrum miasta.
Okolice metra Sol już nie wyglądają tak przyjaźnie jak Pinheiros w którym zatrzymałem się na pierwsze dwie noce. Trafiłem akurat na święto, więc na ulicach było raczej pusto - głównie różne policje oraz bezdomni.
Ale nie było też ruchu samochodowego, więc można było poruszać się stosunkowo sprawnie.
Niestety z trzech słynnych edificios: Montreal, Calofornia i Copan tylko to drugie okazało się nie być w remonciez przy czym bez odpowiedniego sprzętu ten budynek jest bardzo trudny do sfotografowania, bowiem mieści się w wąskiej uliczce.
Edificio Copan nawet zasłonięte prezentuje się bardzo dobrze a detalom na ogólnodostępnej pierwszej kondygnacji można przyglądać się bardzo długo
Oprócz wspomnianych edificios w centrum jest całkiem sporo architektury pierwszej klasy. Za przykład niech posłużą policyjna rotunda i ten blok, który bardzo przypadł mi do gustu
Jednak odkryciem okazał się budynek z mozaiką
Niezmiernie ucieszyło mnie, że jest to hotel, a na dodatek Novotel (pewnie najładniejszy na świecie, choć jeden paryski też jest niczego sobie). Pomimo ostrzeżenia, że to bardzo niebezpieczna okolica uznałem, że po powrocie z Kurytyby pomieszkam właśnie tutaj.
Novotelowość miała tu znaczenie, ponieważ akurat trwała promocja 6k punktów za 3x2 noclegi.
Pozostaly czas spędziłem w Alei Pawłowej, o czym napisałem wcześniej.
Początkowo miałem problemy natury transportowej, bowiem stacja metra z której chciałem jechać poinformowała mnie o ogólnym paraliżu
Po przeczytaniu tej notatki uznałem, że czas coś zjeść w pobliskim lokalu, może przez ten czas paraliż minie. Minąłz ale i tak nie jechałem metrem, ponieważ obok był terminal autobusowy, z którego sprawnie można było dojechać pod Paulostę (dosłownie).
Google maps może nie doskonale, ale skutecznie wulyznacza trasy przejazdu komunikacją po Sao Paulo wraz z godzinami odjazdów, więc z ich pomocą można dojechać w każde miejsce.
Kolejny dzień to podróż lotnicza do Kurytyby poprzedzona podróżą autobusową do Radomia Sao Paulo.
Logistyka z tym związana zajęła prawie cały dzień, ale coś takie kuku zrobił mi nasz prezydent.
Kurytyba okazała się być umiarkowanie atrakcyjna. Trochę ciekawych budynków, pomniki firmy z polskimi nazwami i bonus w postaci Muzeum Niemayera. Fantastyczny budynek i bardzo dobre wystawy w środku.
Na początek te inne plus komisja wyborcza
I pora na MON
Pierwsze 3 prace to Andre Malinski (ksywa o dziwo Americano)
.
Powrót z Kurytyby, jak można wnioskować z mojego wcześniejszego wpisu nie był łatwy, opóźnienie autobusu w końcu wyniosło ok 4h. W efekcie na dworzec przyjechałem po 20, a to oznaczało, że będę musiał testować wieczorne dojście do mojego hotelu położonego w niebezpiecznym miejscu.
Na początek pojechałem metrem do stacji Republica i postanowiłem przyjrzeć się jak wygląda sytuacja. Do przejścia miałem kilkaset metrów.
Byli ludzie na ulicy, w bezpośrednim sąsiedztwie hotelu zwijała się jakaś impreza, więc nie było ani trochę strasznie.
Minęły 2 godziny i poczułem głód, a na zewnątrz o tej porze to już musi być strasznie. Na początek sprawdziłem na mapach czy jest coś otwarte, okazało się, że niewiele dalej niż za rogiem jest knajpa czynna 24h. No to sprawdzam. Wychodzę z hotelu a tam jeszcze jakaś aktywność istnieje, dochodzę do knajpy a ona pełna i tętniąca życiem. No to może okolica straszna, ale ta trochę dalszą.
Sam hotel oprócz tego, że piękny ma super sympatyczną i totalnie nieużytą obsługę.
Prosiłem o pokój z widokiem na Edificio Copan. Dostałem apartament, ale dokładnie z przeciwnej strony i bardzo marnym widokiem (ale za to z czystymi szybami). Problem w tym, że klimatyzacja w nim była głośna i piszczała. Na dodatek kurek do regulacji wody pod prysznicem został mi w ręce w trakcie kąpieli.
Poszedłem się poskarżyć, w odpowiedzi usłyszałem: oczywiście wymieniamy pokój, ale ... jest jeden problem. Ten z widokiem na Edificio Copan jest w niższym standardzie, a oni nie mają zwyczaju robić downgrade klientom.
Tłumaczyłem, że ja zarezerwowałem pokój najtańszy i to hotel zrobił mi upgrade. Jakoś udało mi się ich przekonać i dostałem nowy pokój, gdzie wszystko działało. Jedyny problem był taki, że do Edificio Copan brakowało 90°, ale widok był znacznie lepszy, choć szyby koszmarnie brudne.
Nic więcej nie dało się zrobić i w sumie nie jest dla mnie jasne czy dlatego, że pokoje z tamtej strony były w jeszcze niższym standardzie czy wszystkie były zajęte. W końcu udało mi się zobaczyć co chciałem ponieważ poprosiłem panią sprzątającą taki pokój aby mnie wpuściła
Poniżej widok upragniony i widok otrzymany. Ten drugi okazał się bardziej atrakcyjny, zatem w efekcie byłem całkiem zadowolony z downgrade
Wyjazd zrobił się z biletu BCN - GRU szwajcarskiej wersji Luftwaffe kupionego w styczniu 2022 za niespełna 1200 zł.Bilet zawiesiłem po zmianie i zostawiłem w spokoju.W międzyczasie wykonałem nieśmiałe działania. Kupiłem bilety na loty wewnętrzne i dolot do BCN, ale to nie były wielkie inwestycje, dzięki promocji pewnego ota z końca roku całość zamknęła się kwotą poniżej 100 zł.Miałem jeszcze suite upgrade Accora, które wykorzystałem na rezerwację w Brasilii.Z właściwym biletem czekałem do ostatniej chwili i w sumie do końca nie wiedziałem czy on działa. Działał. Nawet bardzo dobrze.Na początku podróży miałem mały stres, bo okazało się, że Ryanair nie za bardzo chce przylecieć do Modlina. Wylądował na WAW. Na szczęście miałem 4h zapasu, więc mimo spóźnienia jeszcze zdążyłem spędzić godzinę w salonie. Tylko że zwiedzenia jednego obiektu w Barcelonie nic nie wyszłoDo Frankfurtu przyleciałem o czasie, samolot do GRU był zapowiadany wcześniej niż rozkład, więc sobie spokojnie czilowałem w salonie. W pewnym momencie zobaczyłem maila, że lot opóźniony. I to od razu o 12h. Fantastycznie, bo w ten sposób cena biletu wylądowała głęboko w negatywnym terytorium, używając brzydkiej kalki z angielskiego. Tylko mi się pobyt skrócił. No cóż 600 EUR nie jest za darmoSam lot zupełnie zwyczajny, oprócz tego, że nie bardzo mogę polecić Premium Economy w Luftwaffe. Owszem miejsca na nogi więcej, szybszy deboarding (choć jedna grupa w Eco miała go szybciej), ale serwis dokładnie ten sam jeśli nie brać pod uwagę soku pomarańczowego z miętą na powitanie
pabien napisał:Ten jest na równoległej, po wyborach tam wrócę
To mi przypomina brutalistyczne kielichy w stylu terminalu EWR tudzież dworca PKP Katowice.
Odcinek o Brasilii wygląda jak jedna wielka Captcha, czy właściwie Asirra. Brakuje tylko polecenia: "Wskaż zdjęcia na których jest człowiek"
;)Nie naliczyłem ich dużo, to miasto rzeczywiście jest takie "nieludzkie" ?
Właśnie zdaje się nie być nieludzkie. Takie jest pierwsze wrażenie, ale po pierwsze ludzie są, życie jest. Tylko gdzie indziej. W dzień w części ministerialno - prezydencko - parlamentarnej ludzie pracują w budynkach, a na ulicach są zwiedzający.A miejsc na rozrywki trochę się znajdzie przy czym najbliższe są obok domów przy każdej z superquadr - jednostek mieszkalnych
W ramach przerwy od zdjęć chciałem podzielić się jednym spostrzeżeniem.Poziom zaawansowania Brazylii cyfrowej zdaje się być większy niż polski cyfrowej.Wypłaciłem jakieś niewielkie pieniądze z bankomatu i z nimi zostałem. Brazylia cyfrowa zacina się tylko w komunikacji publicznej, zresztą nie każdej. Tam można spotkać się z sytuacją, że albo miejska plastikowa karta albo cash. Jednak czasem jest inaczej no w Kurytybie w części autobusów do wyboru była albo miejska karta albo karta płatnicza.Z wielkim zdziwieniem zauważyłem, że sprzedawcy różnych dziwnych rzeczy w pociągu podmiejskim mają terminale. Takie malutkie. Podobnie sprzedawca na nocnym stoisku z żarełkiem.Inną sprawą jest dostępność bezpłatnych toalet publicznych - większa niż w wielu krajach Europy. Na ten temat już pisałem, ale warto jeszcze raz podkreślić, że poziom zabezpieczeń w poszczególnych budynkach publicznych czy prywatnych również jest na poziomie europejskim - no może jest trochę więcej ochroniarzy, którzy jednak zazwyczaj nie wyglądali na specjalnie zmilitaryzowanych.Tu małe porównanie. W tunezyjskiej Kartaginie znajduje się pałac prezydencki, a w jego okolicach willa Le Corbusiera. Chciałem ją obejrzeć. Kiedy się zbliżałem już zauważyłem, że znajduje się ona wewnątrz terenu rezydencji. Podszedłem bliżej i już szedł w moim kierunku uzbrojony strażnik z karabinem wycelowanym w moim kierunku (nie wprost we mnie jednak).W Brasilii nad jeziorem jest rezydencja Luli, zresztą idąc tam nie do końca zdawałem sobie z tego sprawę. Droga w pewnym miejscu jest przegrodzona barierkami, ale tak, że można przez nie przejść co uczyniłem. Wywołało to reakcję strażnika bez widocznej broni. Przez chwilę było tak, że on coś tam machał, ja udawałem że nie rozumiem, później jednak pomyślałem że do nikąd mnie to nie doprowadzi, więc się wycofałem, zwłaszcza że nie wziąłem paszportu z hotelu. W Tunezji, gdybym tak się zachowywał zapewne ryzykowałbym życiem.Mam jeszcze jeden przykład na otwartość instytucji w Brazylii, ale o tym później bo zepsułbym opowieść
Czy ktoś wie o co chodzi z tymi masztami na budynkach przy Paulista?
Wyjazd był od dawna wyczekiwany, ale nie wykonałem jakiejkolwiek pracy związanej z ustaleniem co gdzie i jak. Poza jedną sprawą - ustaliłem gdzie będzie można głosować. Okazało się, że w tym ogromnym kraju są 2 komisje wyborcze. Jedna w Brasilii druga w Kurytybie. Ponieważ w dacie wyborów Brasilia nie jest mi po drodze padło na zwiedzanie Kurytyby
Wysłane z mojego SM-A525F przy użyciu TapatalkaWyjazd zrobił się z biletu BCN - GRU szwajcarskiej wersji Luftwaffe kupionego w styczniu 2022 za niespełna 1200 zł.
Bilet zawiesiłem po zmianie i zostawiłem w spokoju.
W międzyczasie wykonałem nieśmiałe działania. Kupiłem bilety na loty wewnętrzne i dolot do BCN, ale to nie były wielkie inwestycje, dzięki promocji pewnego ota z końca roku całość zamknęła się kwotą poniżej 100 zł.
Miałem jeszcze suite upgrade Accora, które wykorzystałem na rezerwację w Brasilii.
Z właściwym biletem czekałem do ostatniej chwili i w sumie do końca nie wiedziałem czy on działa. Działał. Nawet bardzo dobrze.
Na początku podróży miałem mały stres, bo okazało się, że Ryanair nie za bardzo chce przylecieć do Modlina. Wylądował na WAW. Na szczęście miałem 4h zapasu, więc mimo spóźnienia jeszcze zdążyłem spędzić godzinę w salonie. Tylko że zwiedzenia jednego obiektu w Barcelonie nic nie wyszło
Do Frankfurtu przyleciałem o czasie, samolot do GRU był zapowiadany wcześniej niż rozkład, więc sobie spokojnie czilowałem w salonie. W pewnym momencie zobaczyłem maila, że lot opóźniony. I to od razu o 12h. Fantastycznie, bo w ten sposób cena biletu wylądowała głęboko w negatywnym terytorium, używając brzydkiej kalki z angielskiego. Tylko mi się pobyt skrócił. No cóż 600 EUR nie jest za darmo
Sam lot zupełnie zwyczajny, oprócz tego, że nie bardzo mogę polecić Premium Economy w Luftwaffe. Owszem miejsca na nogi więcej, szybszy deboarding (choć jedna grupa w Eco miała go szybciej), ale serwis dokładnie ten sam jeśli nie brać pod uwagę soku pomarańczowego z miętą na powitanieTa ma najlepszy stosunek wielkości do budynku na którym jest
Ta jest najbardziej rozbudowana
Ale nie tylko anteny są na Pawłowskiej
Ja zacząłem tutaj i wydawało mi się, że z dziełem Pani Bo Bardi nic nie może rywalizować.
A jednak zajęła drugie miejsce, a oto zwycięzca. Przy okazji sprawdzę metryczkę tego budynku
Jednak smakowitych kasków jest tam dużo więcej
Prawdę mówiąc nie wiem jak się takie fotografuje, bo w naturze wyglądają dużo lepiej
Tu jeszcze jeden z anteną
Ten chyba wszyscy znają
Mi się ten bardzo podobał, tak że nie potrafiłem go prosto sfotografować
Ten jest na równoległej, po wyborach tam wrócę
I kolejne. To tylko jedna ulica.
Ważne, że karteczki do głosowania nie zapomniałem wziąć z domu.
Pozostało jednak zorganizować sobie dojazd do Kurytyby. Bilety tam były drogie, z powrotem drogie skandalicznie, bowiem wypadały na koniec długiego weekendu.
Udało mi się zbic cenę o jakieś 100 zł, uznałem, że cena trochę ponad 300 zł jest do przeżycia. Jednego nie sprawdziłem. Okazało się, że kupiłem bilet z Radomia Sao Paulo. Kiedy szukałem dojazdu uparcie pokazywało mi 2h i w zasadzie jeden autobus co godzinę albo dojazd kombinowany.
Pozniej znalazłem różowy bezpłatny autobus Azula. Problem w tym, że odjeżdżał o 10:50, a mój lot był o 15:10. To czyniło lot umiarkowanie atrakcyjnym w stosunku do sześciogodzinnej podróży autobusem (zwłaszcza, że z lotniska w Kurytybie też trzeba dojechać) za mniej niż połowę ceny.
No trudno spędziłem czas w salonie a w czasie loty miałem zupełnie bezpłatny internet, speedtest pokazał 40 Mbit/s. Przyzwoicie chyba.
Kurytyba mi się spodobała, z dwoma milionami mieszkańców jest taka kompaktowa w porównaniu z Sao Paulo. Jednak o tym później
Edit: jednak z tą konkurencyjnością autobusu jest trochę inaczej. Miałem o 16 po 6,5h być na miejscu. Tymczasem
Mam jednak nadzieję że dokończę opowieść po powrocieJuż wróciłem. To był jeden z najlepszych moich wyjazdów, a Brazylią jestem oczarowany i muszę tam wkrótce wrócić.
Na razie wracam do opowieści
Przed wyjazdem słyszałem i czytałem ostrzeżenia, że niebezpiecznie, więc przechodziła mi przez głowę myśl po co ja się tam pcham, skoro w Poradziecji i bezpieczniej i porozumieć się potrafię.
Postanowiłem jednak nie zaczynać pobytu od podróży uberem za 90 zl do hotelu, a sprawdzić bus do dworca kolejowego. Czekali na niego ludzie, normalnie z bagażami nie przymocowanymi kajdankami, nie wydawało się przerażeni. Pociąg był prawie pusty, ale miał ochroniarzy na wyposażeniu. Potem przesiadka do metra i 600 m do hotelu.
Rezerwując pierwsze noclegi brałem pod uwagę odległość od metra i reputację okolicy. Moja miała być spokojna i była. Przejście wieczorem do hotelu nie było zupełnie stresujące. Potem zresztą jeszcze raz wyszedlem obczaic okolicę - jakaś knajpka, sklep, trochę ruchu na ulicy żadnych krat, drutów kolczastych uzbrojonych ochroniarzy więc luz. I nawet jakieś miłe bloczki w najbliższej okolicy.
Po pobudce i śniadaniu - na którym odkryłem pao de queijo - właśnie sprawdziłem, że robione są z tapioki, która towarzyszyła mi przy wszystkich śniadaniach - rozpocząłem właściwe zwiedzanie.
Na początek wybrałem trzy bloki Oskara Niemayera w centrum miasta.
Okolice metra Sol już nie wyglądają tak przyjaźnie jak Pinheiros w którym zatrzymałem się na pierwsze dwie noce. Trafiłem akurat na święto, więc na ulicach było raczej pusto - głównie różne policje oraz bezdomni.
Ale nie było też ruchu samochodowego, więc można było poruszać się stosunkowo sprawnie.
Niestety z trzech słynnych edificios: Montreal, Calofornia i Copan tylko to drugie okazało się nie być w remonciez przy czym bez odpowiedniego sprzętu ten budynek jest bardzo trudny do sfotografowania, bowiem mieści się w wąskiej uliczce.
Edificio Copan nawet zasłonięte prezentuje się bardzo dobrze a detalom na ogólnodostępnej pierwszej kondygnacji można przyglądać się bardzo długo
Oprócz wspomnianych edificios w centrum jest całkiem sporo architektury pierwszej klasy. Za przykład niech posłużą policyjna rotunda i ten blok, który bardzo przypadł mi do gustu
Jednak odkryciem okazał się budynek z mozaiką
Niezmiernie ucieszyło mnie, że jest to hotel, a na dodatek Novotel (pewnie najładniejszy na świecie, choć jeden paryski też jest niczego sobie). Pomimo ostrzeżenia, że to bardzo niebezpieczna okolica uznałem, że po powrocie z Kurytyby pomieszkam właśnie tutaj.
Novotelowość miała tu znaczenie, ponieważ akurat trwała promocja 6k punktów za 3x2 noclegi.
Pozostaly czas spędziłem w Alei Pawłowej, o czym napisałem wcześniej.
Początkowo miałem problemy natury transportowej, bowiem stacja metra z której chciałem jechać poinformowała mnie o ogólnym paraliżu
Po przeczytaniu tej notatki uznałem, że czas coś zjeść w pobliskim lokalu, może przez ten czas paraliż minie. Minąłz ale i tak nie jechałem metrem, ponieważ obok był terminal autobusowy, z którego sprawnie można było dojechać pod Paulostę (dosłownie).
Google maps może nie doskonale, ale skutecznie wulyznacza trasy przejazdu komunikacją po Sao Paulo wraz z godzinami odjazdów, więc z ich pomocą można dojechać w każde miejsce.
Kolejny dzień to podróż lotnicza do Kurytyby poprzedzona podróżą autobusową do Radomia Sao Paulo.
Logistyka z tym związana zajęła prawie cały dzień, ale coś takie kuku zrobił mi nasz prezydent.
Kurytyba okazała się być umiarkowanie atrakcyjna. Trochę ciekawych budynków, pomniki firmy z polskimi nazwami i bonus w postaci Muzeum Niemayera. Fantastyczny budynek i bardzo dobre wystawy w środku.
Na początek te inne plus komisja wyborcza
I pora na MON
Pierwsze 3 prace to Andre Malinski (ksywa o dziwo Americano)
.
Na początek pojechałem metrem do stacji Republica i postanowiłem przyjrzeć się jak wygląda sytuacja. Do przejścia miałem kilkaset metrów.
Byli ludzie na ulicy, w bezpośrednim sąsiedztwie hotelu zwijała się jakaś impreza, więc nie było ani trochę strasznie.
Minęły 2 godziny i poczułem głód, a na zewnątrz o tej porze to już musi być strasznie. Na początek sprawdziłem na mapach czy jest coś otwarte, okazało się, że niewiele dalej niż za rogiem jest knajpa czynna 24h. No to sprawdzam. Wychodzę z hotelu a tam jeszcze jakaś aktywność istnieje, dochodzę do knajpy a ona pełna i tętniąca życiem. No to może okolica straszna, ale ta trochę dalszą.
Sam hotel oprócz tego, że piękny ma super sympatyczną i totalnie nieużytą obsługę.
Prosiłem o pokój z widokiem na Edificio Copan. Dostałem apartament, ale dokładnie z przeciwnej strony i bardzo marnym widokiem (ale za to z czystymi szybami). Problem w tym, że klimatyzacja w nim była głośna i piszczała. Na dodatek kurek do regulacji wody pod prysznicem został mi w ręce w trakcie kąpieli.
Poszedłem się poskarżyć, w odpowiedzi usłyszałem: oczywiście wymieniamy pokój, ale ... jest jeden problem. Ten z widokiem na Edificio Copan jest w niższym standardzie, a oni nie mają zwyczaju robić downgrade klientom.
Tłumaczyłem, że ja zarezerwowałem pokój najtańszy i to hotel zrobił mi upgrade. Jakoś udało mi się ich przekonać i dostałem nowy pokój, gdzie wszystko działało. Jedyny problem był taki, że do Edificio Copan brakowało 90°, ale widok był znacznie lepszy, choć szyby koszmarnie brudne.
Nic więcej nie dało się zrobić i w sumie nie jest dla mnie jasne czy dlatego, że pokoje z tamtej strony były w jeszcze niższym standardzie czy wszystkie były zajęte. W końcu udało mi się zobaczyć co chciałem ponieważ poprosiłem panią sprzątającą taki pokój aby mnie wpuściła
Poniżej widok upragniony i widok otrzymany. Ten drugi okazał się bardziej atrakcyjny, zatem w efekcie byłem całkiem zadowolony z downgrade