0
JanuszOnTour 25 października 2023 21:48
PRL znam tylko z opowiadań, więc dla mnie będzie to przeniesienie się w czasie. Problemy zupełnie abstrakcyjne dla współcznesnego człowieka z Europy dla mojego pokolenia, tam są codziennością.
Czy relacja będzie zawierać przełomowe infomacje na temat Kuby? Wątpie. Sytauacja na miejscu bardzo się zmieniła i ciągle zmienia. Wiele infomacji na forum jest nieaktualnych, więc postaram się je zaktualizować w miarę możliwości. Będę starał się uzupełniać relację na żywo, o ile Internet na to pozwoli. "Przeszkodą" w pisaniu mogą też być aktywne wieczorne posiedzenia. Start w piątek 27.10.2023 by TK.

Wybrałem 3 losowe casa particulares w tym dwie w Hawanie oraz jedną w Trinidadzie. Już same prośby od gospodarzy zwiastują z jakimi problemami muszą mierzyć się lokalni mieszkańcy. Bandaże elastyczne, leki na alergię, oregano oraz kminek. M.in takie przedmioty zabieram ze sobą.
Włączając Airbnb (które jest zablokowane na miejscu, dostęp tylko przez VPN) można powiedzieć, że jest to jedno z niewielu miejsc na świecie, gdzie ceny noclegów nie wystrzeliły w kosmos. Konkurencja jest duża i ceny lepiej niż przyzwoite. Do 100 PLN/noc za dwójkę to już wysoka cena. Za dwie osoby wszystkie noclegi wyszły nam za niecałe 800zł. Przeglądanie zdjęć casa particulares to samo w sobie ciekawe zajęcie. Można powiedzieć, że nie ma dwóch takich samych ofert z 99% pewnością.

Cały wyjazd to jedynie pełne 7 dni, więc trasa Hawana-Trinidad pozwoli tylko na powierzchowne odwiedziny tej karaibskiej wyspy.Dziękuję za rady. Na razie pierwsze oznaki mogą wskazywać, że nie dolecimy na czas do Stambułu. Zapowiadane opóźnienie z WAW to 3 godziny. Kolejny lot IST-HAV jest za dwa dni. Nawet jakbyśmy zdążyli to bagaże zapewne nie, więc szykuje się ciekawy wyjazd.Okazuje się, że całe lotnisko ma problem z opóźnieniami. Wynika to z remontu jednego z pasów. Bez problemu udaje się zdążyć i jeszcze wynudzić przez bramką. Same loty bez większej historii.

Zabawa zaczęła się po wylądowaniu. Dość sprawnie wymijamy większość pasażerów. Pierwsza jest kontrola covidowa. Przede wylotem warto wypełnić formularz D,Viajeros. Wiele osób tego nie robi i tracą czas na ręczne wypełnianie. Posiadanie QR to taki fakt track. Oczywiście szczepienia itd nie są sprawdzane.
Paszporty, bardzo powolne security i czekamy na odbiór bagaży.
Zabrałem ze sobą dużo przedmiotów dla gospodarzy i innych ludzi. Dlatego korzystamy z transportu zorganizowanego przez naszą gospodyni. 30€. Wiem, że można taniej to zorganizować.
Docieramy do naszego lokum, gdzie spędzimy dwa dni. Casa znajduje się niedaleko Capitolu i po wychyleniu się z naszego tarasu bez problemu ją widzimy. Uzupełniamy formalności. W tym musimy przywitać się z pozostałymi gospodarzami. Dostajemy bongosa do ręki i bez wyczucia rytmu wypowiadamy swoje imiona do bożków. I tym sposobem od razu spotykamy się z synkretyzmem religijnym.
Wymieniamy również euro po kursie 230:1
Przekazuje pierwszy prezent jaki został zamówiony tj. leki na alergię.

Zaczynany przechadzkę po Havana Vieja. Plac, uliczki. Zaczynamy chodzenie bez celu. Jest to popularne miejsce dla turystów, więc problemy lokalnych mieszkańców nie są od razu widoczne.

Postanawiam kupić misia z czekolady. Jedynie 130 CUP za sztukę. Dostaje go do ręki więc od razu zaczyna się topić. Odgryzam mu ucho i podchodzi do mnie pierwszy Pan. mówi że jest głodny. Dostaje całą głowę. Wyjmuje banknot 3 CUP z Che, dostaje całego misia. Wiem że sprzedają zarówno monety i banknoty z Che i tak próbują dorobić małe pieniądze na turystach.
Wchodzimy na chwilę do muzeum Simona Bolivara. W sumie nic tam nie było. Kilkanaście scen z życia wykonanych z prostej glinianej ceramiki.

Pijemy kawę w prawdopodobnie państwowej restauracji. Tak sądzę po cenach, albo ich jeszcze dobrze nie znam. Espresso 30, “sok” 120 tj. Soczek z rurką, mała woda 60.
Kawiarnia jest ładna i wystrojem nawiązującym do Lizbony. Café Académico Columnata Egipciana.

Następnie odwiedzamy fortece. Wejście dla turysty za 120 CUP. Warto wejść dla ładnego widoku na mury okalające wejście do portu. W samym muzeum najbardziej podobał mi się statek na oko wysoki na 3m a długi na 5-6 metrów.
Jest to model statku z XVIII wieku. Santísima Trinidad. Posiadał aż 112 dział.
Robimy się głodni i kupujemy dwie pizze z serem. 170CUP za sztukę. Jest to jeden z wielu biznesów, który jest jednocześnie wejście do domu.

Spacerując dalej spotykamy różnych nagabywaczy. Raczej nie natrętni szczególnie jak próbuje się z nimi dukać po hiszpańsku.
No i jest i on. Mauricio jeżeli nie przekręcam imienia. Wiadomo, że będzie coś chciał w zamian. Spotkamy go zaraz przy La Bodeguita del Medio gdzie turyści w środku dosłownie depczą po sobie.
Od słowa do słowa postanawia zaprowadzić nas na drinki gdzie są tylko lokalni. Zgadzamy się rozmawiamy o niczym. Dochodzimy do baru chcemy zamówić jeden drink dla niego i jeden dla nas. Niestety zamknięte. Miejsce rzeczywiście lokalne, z lekkim potencjałem do szukania pań do czego bardzo zachęca. I tu zaczynają się schody. Nie odpuszczamy i tym razem wybiera inne miejsce, które od razu wygląda na za piękne i za drogie. Więc tu jednak odmawiamy wypicia.
Darmowy drink mu przepadł, więc jakoś polubownie, choć widzę że z niesmakiem daje mu tipa za rady i rozstajemy się. Oferował również wymianę za 240:1.

Sami znajdujemy sklepo-dom i kilka towarów. Kawa za 10, piwa, woda papierosy. Jest to napój z dużego termosu. Bardziej to cukier z kawą.

Zbliżamy się do muzeum rewolucji. Wejście 200CUP, ale jest remont, a cena taka sama. Pani od biletów też chyba czuła, że to słabo wygląda.
Postanawiamy oglądać Granme z zza płotu.
No i podchodzi do nas pani. Rozmawiamy o wspomnianej cenie biletów. Nauczycielka salsy od poniedziałku do piątku. Podpowiada gdzie zjeść z miejsc, które mamy wstępnie zaznaczone na naszych mapach. Odchodzi, robimy zdjęcia, znowu rozmawiamy. Pytam, czy czegoś potrzebuje. Mówi że nie, ale jest problem z lekami. Mówię, że mamy je w domu i możemy coś przekazać. Temat zmienił się jednak na rozmowę o cygarach i jakoś tak wyszło, że trafiliśmy do domu, gdzie mogliśmy je kupić.
Nie wiem czy taki był cel od początku. Może tak, może nie.
Wchodzimy do domu starszej pani, która wyciąga torbę z cygarami. Różne pudełka, jeszcze nie zaklejone. Można obejrzeć, dotknąć. Podobno pani pracuje w fabryce i stąd je ma. W środku banderole. Po długich rozmowach kupujemy 2x10 cygar. Czy sa to oryginały? Nie wiem. Nawet jak zrobili nas w balona to tak piękny sposób i w takim miejscu, że warto było.

Na obiad udajemy się do Don Pucho. Langusta w cenie kurczaka i innych mięs. Ja zamawiam grillowaną za 2100, a kolega ropa vieja. Drinki, soki. Kawa i deser w cenie. Całość z serwisem 6000.
Powrót do naszego lokum kolejna wymiana tym razem 235:1. Szybki prysznic i kolejne kilometry bez celu. Tak kończy się dzień pierwszy.
Dzieje się dużo.
Zdjęcia nie chcą współpracować.Zdjęcia, kolejna próba podczas popołudniowej siesty. Jest ciepło:) Image
Image
La Habana Vieja Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
ImageDzień drugi zaczynamy od planu przepłynięcia na drugą stronę miasta. Udajemy się na miejsce z którego o bliżej nieokreślonej godzinie przypływa statek. Cel to La Regla. Napisy świadczą, że to się nie uda. Obsługa twierdzi inaczej lub mnie nie zrozumieli, ale raczej to drugie.
Prom płynie jednak w inne miejsce, więc zmieniamy plany i płyniemy do Casablanki.
Statek nie przewozi zbyt wielu pasażerów. Jednak Israel, jeżeli mnie nie wkręcał podchodzi i siada obok. Gadka szmatka. Mówi, że jest muzykiem i gra na trąbce w buena vista social club. Coś mi się nie chce w to wierzyć. Podaje hasło. Chan chan. Dostaje od niego płytę, gdzie jak twierdzi ostatnia piosenka jest jego. No to teraz wymiana i moje prezenty dla niego. Leki, krówki i mały tip wyproszony na koniec.

Dopływamy. Jakoś tak pusto. Jednak po krótkim spacerze na górę docieramy pod figurę Jezusa. Tam już turyści są zwożeni taksówkami itd.
Wreszcie zamiast Lewandowski padło inne polskie hasło Bolek i Lolek. Mila odmiana i do tego Pan sam rozpoznał narodowość po koszulce.

Zdjęcia, ładna panorama miasta. Odwiedzamy również muzeum Che. Wejście 200 CUP.
Kupujemy i wypijamy wodę kokosową, niestety ciepłą.

Wracamy na prom i od razu rzuca mi się w oczy tabliczka, której poprzedni terminal nie miał. Ceny. Bilety nie istnieją. Kasa z ręki do ręki. Poprzednio dałem 100 CUP. A tutaj wisi informacja aktualna lub nie. 2 lub 3 za osobę. Tym razem przekazuję 50 i jest ok. Można powiedzieć że kupuje bilety dla wszystkich pasażerów.

Wracamy. Robi się coraz cieplej. Łapiemy znowu pizzę, bo za wcześnie na jakiekolwiek sensowne jedzenie.
Wypijamy kawę oraz daiquiri w la lluvia de oro. Znowu ten inny smak kawy. Chyba jednak tak ona tutaj smakuje, a tym razem była zaparzona świeżo z ekspresu. Muzyka na żywo, hity te same co wszędzie.

Udajemy się pod Kapitol. Zamierzmy szukać samochodu na najbardziej znaną atrakcje Hawany. Albo tak mi się wydaje. Różowy samochód, Kapitol i bienvenido a Cuba. Przejazd starymi amerykańskimi samochodami. Dzień wcześniej rozeznaliśmy się w cenach. Ustalamy, że maksymalnie możemy dać 40€ za dwóch. Konkurencja jest duża. Jednak kierowca sam nas znalazł. Zaproponował 30€ za przejazd czerwonym Dodgem kabrio. Nie targowałem się. Po dogadaniu trasy ruszamy. Dwa przystanki. Plac rewolucji oraz hotel nacional. Pomimo, że to kabriolet to wiatr niewiele pomaga. Grzeje solidnie. Nawet kierowcy jest gorąco.
Małe pogawędki, zdjęcia, filmy, głośna muzyka oczywiście buena vista. Miła godzina. Po drodze wchodzimy tylko na chwilę do Floridoty. Hemingway siedzi dalej, więc to mi wystarczy. Idziemy do naszej casy. Zasłużona siesta. Rozdaje ostatnie krówki i inne fanty.
Wieczorem obiadokolacja w Los Nardos. Zamawiamy Cena Cubana, Ropa Vijeja oraz napoje. Dostajemy naprawdę ogromne porcje. Z tipem płacimy 6k CUP. Robimy jeszcze krótki spacer. Jutro czeka nas przejazd do Trinidadu. Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
ImageInternet jako tako istnieje. Korzystam tylko z tego udostępnionego przez gospodarzy. Czasami jest on płatny (np. 1€ za dzień w pierwszej casie), ale zawsze powolny.
Jutro zaczynamy długi powrót, więc relacja tekstowa powstanie na pokładzie samolotu, a postaram się ją zakończyć w Stambule.

Mam też kartę SIM od kolegi, który był tu dwa miesiące temu. Niestety sama nie zalogowała się do sieci, a nie chciałem tracić czasu lub wyjaśniać dlaczego nie działa w punktach ETCSA.Trasa Hawana Trinidad jest nudna jak flaki z olejem. Krajobrazowo niewiele się dzieje. Dopiero po okolicach Cienfuegos pojawiają się górki. Natomiast można obserwować lokalną ludność i ich problem z dostępnością transportu. Stoją i czekają.
Zabiera nas duża taksówka colectivo załatwiona przez naszą gospodyni. Cena 35€/pax. Warunki są dobre jak na Kubę. Klimatyzacja i pojedyncze miejsce jest warte tej ceny. Całą podróż zajmuje trochę ponad 5 godzin. Podróżuje też z nami jedna włoszka, która również przyjechała na tydzień i cieszyła się, że nie tylko ona przyleciała na tydzień. Współtowarzysze z Niemiec byli zdziwieni, że tak można. Chyba nie czyli tego forum ;)

Nasza kolejna casa znajduje się przy głównej drodze Trinidadu. Jest trochę głośno, ale nie przesadnie.
Zaczynamy zapoznawać się z miastem, które jest wpisane na listę UNESCO. Szukamy jedzenia i trafiamy na restauracje gdzie za 10€ (płacimy w pesos 200:1) dostajemy menu dnia. Zupa warzywna, ropa vijeja, lemoniada i kawa.
Konieczna jest siesta i szybki prysznic.
Pod wieczór idziemy w stronę niedziałających pociągów oraz lotniska.
Na migi i krzycząc do obsługi pozwalają nam podejść bliżej terminala, ale lokalny burek nie był zadowolony i szczerzył kły.
Obok Cuartel de Dragones, jeżeli dobrze sprawdziłem to niefunkcjonująca szkoła wyższa na bocznicy stoi kilka fajnych lokomotyw i wagonów. Bez problemu można do nich wejść.
Wagony turystyczne są niemal w idealnym stanie, a niektóre wyglądają na odnowione. Jednak ostanie kursy obyły się chyba przed pandemią. Od tamtej pory trasa do pobliskiej byłej plantacji trzciny pozostaje nieczynna.
Na koniec trafiamy do lokalnej mordowni otwartej 24h. Twarze raczej nietrzeźwe, ale zapoznajemy się z towarzystwem. Dobre ceny i dobre napoje. Tak kończy się pierwsze pół dnia w Trinidadzie. Image
Image
Image
Image
Dach naszej casy i widok z niej.
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (13)

mediolan 26 października 2023 12:08 Odpowiedz
Moje rady :Targuj się przy noclegach, bo są mocno zawyżane ceny.Jeśli klienta casa nie będzie miała nic nie zarobi. Najlepiej noclegi rezerwować na miejscu, z tym że mając wstępne na airbnb jakieś namiary na inne możliwości. Polecam wycieczki na Malecon w Hawanie i przejażdzkę autem z lat 60 - tych ( tutaj trzeba uważać na naciągactwo w USD). Po mieście można się poruszać autobusami za grosze (Havana), tyle że z tłumami miejscowych.
boots 26 października 2023 12:08 Odpowiedz
Quote:Polecam wycieczki na Maicon w HawanieTam nie byłem. Ale za to sporo czasu włóczyłem się po Malecón.Moim zdaniem przejażdżka takim autem nie jest żadną atrakcją.
martinuss 26 października 2023 17:08 Odpowiedz
@JanuszOnTour Pamiętaj że Revolut na Kubie jest zbanowany. Nie zapłaci się kartą wystawioną poprzez Revolut. Kwestia płatności kartami - najważniejsze aby kartę, którą ma się przy sobie nie była wydana przez bank z US lub z kapitałem US bo nie zadziała m.in CitiBank. Na pewno działa mBank. W sklepach MLC (Pewxy) płatność tylko kartami Visa/MasterCard lub przedpłaconymi lokalnymi. Obciążenie w USD.
januszontour 27 października 2023 23:08 Odpowiedz
Dziękuję za rady. Na razie pierwsze oznaki mogą wskazywać, że nie dolecimy na czas do Stambułu. Zapowiadane opóźnienie z WAW to 3 godziny. Kolejny lot IST-HAV jest za dwa dni. Nawet jakbyśmy zdążyli to bagaże zapewne nie, więc szykuje się ciekawy wyjazd.
japonka76 27 października 2023 23:08 Odpowiedz
[emoji2] "ciekawy wyjazd" to i relacja może być ciekawaPowodzenia w takim razie.
mediolan 28 października 2023 17:08 Odpowiedz
chyba się udało zdążyć może ktoś mi wytłumaczyć dlaczego lot via Stambuł Turkish leci górą przez Wielka Brytania , Kanada ? THY183 TK183 B789Turkish Airlines
vincenz 29 października 2023 12:08 Odpowiedz
@mediolan ze względu na wiatr zapewne - zobacz screenshot z windy. Gdyby leciał po najkrótszej trasie, to na południowy zachód od UK i Irlandii miałby spory wiatr czołowy.
januszontour 29 października 2023 17:08 Odpowiedz
Okazuje się, że całe lotnisko ma problem z opóźnieniami. Wynika to z remontu jednego z pasów. Bez problemu udaje się zdążyć i jeszcze wynudzić przez bramką. Same loty bez większej historii. Zabawa zaczęła się po wylądowaniu. Dość sprawnie wymijamy większość pasażerów. Pierwsza jest kontrola covidowa. Przede wylotem warto wypełnić formularz D,Viajeros. Wiele osób tego nie robi i tracą czas na ręczne wypełnianie. Posiadanie QR to taki fakt track. Oczywiście szczepienia itd nie są sprawdzane. Paszporty, bardzo powolne security i czekamy na odbiór bagaży. Zabrałem ze sobą dużo przedmiotów dla gospodarzy i innych ludzi. Dlatego korzystamy z transportu zorganizowanego przez naszą gospodyni. 30€. Wiem, że można taniej to zorganizować. Docieramy do naszego lokum, gdzie spędzimy dwa dni. Casa znajduje się niedaleko Capitolu i po wychyleniu się z naszego tarasu bez problemu ją widzimy. Uzupełniamy formalności. W tym musimy przywitać się z pozostałymi gospodarzami. Dostajemy bongosa do ręki i bez wyczucia rytmu wypowiadamy swoje imiona do bożków. I tym sposobem od razu spotykamy się z synkretyzmem religijnym. Wymieniamy również euro po kursie 230:1Przekazuje pierwszy prezent jaki został zamówiony tj. leki na alergię. Zaczynany przechadzkę po Havana Vieja. Plac, uliczki. Zaczynamy chodzenie bez celu. Jest to popularne miejsce dla turystów, więc problemy lokalnych mieszkańców nie są od razu widoczne. Postanawiam kupić misia z czekolady. Jedynie 130 CUP za sztukę. Dostaje go do ręki więc od razu zaczyna się topić. Odgryzam mu ucho i podchodzi do mnie pierwszy Pan. mówi że jest głodny. Dostaje całą głowę. Wyjmuje banknot 3 CUP z Che, dostaje całego misia. Wiem że sprzedają zarówno monety i banknoty z Che i tak próbują dorobić małe pieniądze na turystach. Wchodzimy na chwilę do muzeum Simona Bolivara. W sumie nic tam nie było. Kilkanaście scen z życia wykonanych z prostej glinianej ceramiki. Pijemy kawę w prawdopodobnie państwowej restauracji. Tak sądzę po cenach, albo ich jeszcze dobrze nie znam. Espresso 30, “sok” 120 tj. Soczek z rurką, mała woda 60. Kawiarnia jest ładna i wystrojem nawiązującym do Lizbony. Café Académico Columnata Egipciana. Następnie odwiedzamy fortece. Wejście dla turysty za 120 CUP. Warto wejść dla ładnego widoku na mury okalające wejście do portu. W samym muzeum najbardziej podobał mi się statek na oko wysoki na 3m a długi na 5-6 metrów. Jest to model statku z XVIII wieku. Santísima Trinidad. Posiadał aż 112 dział. Robimy się głodni i kupujemy dwie pizze z serem. 170CUP za sztukę. Jest to jeden z wielu biznesów, który jest jednocześnie wejście do domu. Spacerując dalej spotykamy różnych nagabywaczy. Raczej nie natrętni szczególnie jak próbuje się z nimi dukać po hiszpańsku. No i jest i on. Mauricio jeżeli nie przekręcam imienia. Wiadomo, że będzie coś chciał w zamian. Spotkamy go zaraz przy La Bodeguita del Medio gdzie turyści w środku dosłownie depczą po sobie. Od słowa do słowa postanawia zaprowadzić nas na drinki gdzie są tylko lokalni. Zgadzamy się rozmawiamy o niczym. Dochodzimy do baru chcemy zamówić jeden drink dla niego i jeden dla nas. Niestety zamknięte. Miejsce rzeczywiście lokalne, z lekkim potencjałem do szukania pań do czego bardzo zachęca. I tu zaczynają się schody. Nie odpuszczamy i tym razem wybiera inne miejsce, które od razu wygląda na za piękne i za drogie. Więc tu jednak odmawiamy wypicia. Darmowy drink mu przepadł, więc jakoś polubownie, choć widzę że z niesmakiem daje mu tipa za rady i rozstajemy się. Oferował również wymianę za 240:1. Sami znajdujemy sklepo-dom i kilka towarów. Kawa za 10, piwa, woda papierosy. Jest to napój z dużego termosu. Bardziej to cukier z kawą. Zbliżamy się do muzeum rewolucji. Wejście 200CUP, ale jest remont, a cena taka sama. Pani od biletów też chyba czuła, że to słabo wygląda. Postanawiamy oglądać Granme z zza płotu. No i podchodzi do nas pani. Rozmawiamy o wspomnianej cenie biletów. Nauczycielka salsy od poniedziałku do piątku. Podpowiada gdzie zjeść z miejsc, które mamy wstępnie zaznaczone na naszych mapach. Odchodzi, robimy zdjęcia, znowu rozmawiamy. Pytam, czy czegoś potrzebuje. Mówi że nie, ale jest problem z lekami. Mówię, że mamy je w domu i możemy coś przekazać. Temat zmienił się jednak na rozmowę o cygarach i jakoś tak wyszło, że trafiliśmy do domu, gdzie mogliśmy je kupić. Nie wiem czy taki był cel od początku. Może tak, może nie. Wchodzimy do domu starszej pani, która wyciąga torbę z cygarami. Różne pudełka, jeszcze nie zaklejone. Można obejrzeć, dotknąć. Podobno pani pracuje w fabryce i stąd je ma. W środku banderole. Po długich rozmowach kupujemy 2x10 cygar. Czy sa to oryginały? Nie wiem. Nawet jak zrobili nas w balona to tak piękny sposób i w takim miejscu, że warto było. Na obiad udajemy się do Don Pucho. Langusta w cenie kurczaka i innych mięs. Ja zamawiam grillowaną za 2100, a kolega ropa vieja. Drinki, soki. Kawa i deser w cenie. Całość z serwisem 6000. Powrót do naszego lokum kolejna wymiana tym razem 235:1. Szybki prysznic i kolejne kilometry bez celu. Tak kończy się dzień pierwszy. Dzieje się dużo. Zdjęcia nie chcą współpracować.
seal 30 października 2023 12:08 Odpowiedz
@JanuszOnTour: jestem żywo zainteresowany informacją o dostępie do Internetu,jest to w sumie rzecz (jego brak) która powodowała że na Karaibach jeszcze Kubę omijałem. :)
januszontour 4 listopada 2023 05:08 Odpowiedz
Internet jako tako istnieje. Korzystam tylko z tego udostępnionego przez gospodarzy. Czasami jest on płatny (np. 1€ za dzień w pierwszej casie), ale zawsze powolny. Jutro zaczynamy długi powrót, więc relacja tekstowa powstanie na pokładzie samolotu, a postaram się ją zakończyć w Stambule. Mam też kartę SIM od kolegi, który był tu dwa miesiące temu. Niestety sama nie zalogowała się do sieci, a nie chciałem tracić czasu lub wyjaśniać dlaczego nie działa w punktach ETCSA.
januszjanuszewski 8 listopada 2023 23:08 Odpowiedz
Ponuro ten kraj wygląda.
boots 8 listopada 2023 23:08 Odpowiedz
Ale ludzie są bardzo szczęśliwi.
sudoku 9 listopada 2023 17:08 Odpowiedz
JanuszJanuszewski napisał:Ponuro ten kraj wygląda.Bez przesady, choć oczywiście nie zazdroszczę im i żyć tam bym nie chciał. Jestem w tym wieku, że jeszcze się załapałem na PRL i u nas tak samo/podobnie było.