0
xyrxis 16 listopada 2023 14:41
To nie będzie standardowa relacja ze zwiedzania jakiegoś miejsca docelowego ale opis podróży, która poszła nie do końca zgodnie z planem a ostatecznie wyszła z tego fajna przygoda.
Zaczęło się standardowo na Wrocławskim lotnisku. Przyjazd Uberem, machnięcie FTLami przy fast tracku, wkurzenie na ludzi, którzy blokują taśmociąg zamiast odejść ze swoimi klamotami gdzieś na bok po kontroli. No i w końcu salonik. Wiem, że nie specjalnie bogaty ale jeden z moich ulubionych. Zawsze symbolicznie coś na ciepło dadzą, przeważnie mają Jacka Daniels'a i przyzwoitą kawę - czego chcieć więcej przed lotem :)

WRO.jpeg


Boarding standardowy. Przydzielone losowo miejsca 2D i 2F ale oczywiście kobieta z 2E z przyjemnością zamieniła środek na okno. Jeszcze nie wiedzieliśmy, że zarówno z tymi miejscami się zżyjemy jak i obca kobieta stanie się trochę bliższa (no ale bez przesady). Odlot nastąpił z minimalnym poślizgiem ale do tej pory wszystko szło sprawnie.
Czas na początek ZABAWY.

WRO-TIA.jpg


Dolecieliśmy już nad Bośnie i Hercegowinę, zaczeliśmy zniżanie do lądowania ale nic z tego nie wyszło. Informacja z kabiny pilotów - w Dubrowniku pogoda jest fatalna - deszcz, burza i w szczególności wiatr chwilowo uniemożliwiają lądowanie. Pierwsze kólko zrobiliśmy jeszcze nad Mostarem, a potem następne kilka nad Adriatykiem i półwyspem Pelješac - dokładnie nad głową Makłowicza :P Ze dwa razy piloci obniżali lot - tak jakby chcieli próbować lądować. Przejście przez warstwę chmur i burzy było iście spektakularne. Trochę nami potrzęsło, trochę pobłyskało za oknami jak na dyskotece. Dla mnie mega frajda ale widać było, że niektórym nie było do śmiechu. Koniec końców jednak nie doczekaliśmy się poprawy warunków w DBV i po prawie dwugodzinnym krążeniu w holdingu zapadła decyzja o przekierowaniu lotu. Tu nastąpiło wielkie zaskoczenie - lądujemy w Tiranie! Kapitan wyjaśnił, że próbowali załatwić jakieś bliższe lotnisko ale ani Zadar ani Split nie mieli możliwości nas przyjąć. Zdecydowali więc o przekierowaniu do TIA bo Wizzair ma tam swoją bazę operacyjną. Powiedzieli nam, że firma załatwi nam transport autobusem z Tirany do Dubrownika. I w tym momencie zaczęła się jakaś integracja pasażerów. Wszyscy zaczeli się na głos zastanawiać jakim cudem możemy lądować poza Schengen (tak, wiem, że polacy mogą wjeżdżać do Albani z dowodem osobistym ale na pokładzie byli ludzie różnych narodowości). Do tego doszły rozkminy na temat przejazdu autobusem przez Czarnogórę i ogólnopokładowa dysksja. Trzeba przyznać, że wszyscy byli wyjątkowo spokojni. Nikt się nie pieklił, nie robił awantur. Wszyscy rozumieli że całe to zamieszanie jest dla naszego bezpieczeństwa i nikt nie zawinił, że akurat rozpętała się burza.
Lądowanie w Tiranie nastąpiło o 19:30 - czyli 2 godziny po planowanym przybyciu do Dubrownika. Niestety nie ma lekko - nie wysiadamy z samolotu bo nikt nie wie co z nami zrobić, jak załatwić formalności itd. Na szczęście w międzyczasie pojawiły się nowe wieści od pilotów. Nasza ekipa kończy na dzisiaj latanie, żeby nie przekroczyć czasu pracy ale Wizzair w Tiranie ma zapasową załogę na stendbaju. Zjawią się tak szybko, jak to możliwe i po zatankowaniu samolotu polecimy jeszcze raz próbować lądować w DBV. Za to pasażerowie dostaną zgodę na wejście do terminala TIA do części airside. Co za zaskoczenie. Wszyscy z góry wiedzieli, że pomysł z autobusem jest niedorzeczny...
Zgodnie z ustaleniami, wpuścili nas do terminala i jako "peronówkę" rozdali puste karty pokładowe przy gejcie (trochę nietypowa sytuacja - pasażer wchodząc do terminala z samolotu dostaje boardingpass dający mu prawo być na lotnisku - standardowe procesy stanęły na głowie).

BP.jpg


Niestety nikt nie wyjaśnił nam co mamy robić, jak długo czekać, jak się dowiemy o naszym odlocie itd. Pierwsze 15-20 minut wszyscy czekali w napięciu przy bramce którą weszli i liczyli że za chwileczkę odlecimy dalej. W końcu od obsługi udało się dowiedzieć, że nasz lot nie pojawi się na tablicy odlotów bo nie ma go w systemie. Trzeba nasłuchiwać komunikatów głosowych i że to jeszcze trochę na pewno potrwa.
No to co? Sprawdzimy tutejszy salonik? No niestety nie... O ile pierwszy problem - brak prawdziwych kart pokładowych - może dałoby się jakoś ominąć, coś ponegocjować w recepcji - to drugi był trochę bardziej uciążliwy. Mianowicie, salonik należy do tych cichych, bez zapowiedzi głosowych a my ich niestety musimy nasłuchiwać... Stwierdziliśmy, że tym razem odpuścimy bo to by była stresująca wizyta. Wróciliśmy na krzesełka hali odlotów i zaczęło się zwiedzanie lotniska. Okazało się, że w duty free można dorwać bardzo tanie fajki i akceptowalny alkohol. Miejmy więc jakieś korzyści z tej nieplanowanej wizyty w Albanii. Pierwsze zakupy - mała flaszeczka Raki na miejscu. Ciekawe jak pójdzie płatność jeśli ktoś zapyta o karte pokładową? Przecież to takie proste - pani w kasie po prostu wzięła BP od następnej osoby w kolejce i nabiła moje zakupy. Widać, że nie robiła tego pierwszy raz.
0,2l na dwie osoby to ilość raczej symboliczna więc szybko pojawiła się potrzeba kolejnych zakupów, no i w końcu te fajki na zapas trzeba było wziąć. Teraz przy kasie było jeszcze zabawniej. Okazało się, że praktycznie cała kolejka to pasażerowie lotu - widmo do Dubrownika. Kasjerka pytała czy ktoś ma pożyczyć kartę pokładową do zeskanowania a w odpowiedzi wszyscy klienci w kolejce odmachali jej pustymi kartkami. Pani się poddała i jakimś cudem nabiła wszystkim zakupy bez skanowania BP.
W pewnym momencie w końcu z głośników padł komunikat "Passengers [blablabla] Dubrownik [blablablabla]". Wszyscy z Wrocławia zaczęli po sobie spoglądać i się zastanawiać co, u licha, właśnie zostało powiedziane?! Nikt się nigdzie nie ruszył tylko czekał w napięciu co zrobi reszta :) Nie chciało mi się czekać w nieskończoność więć przy jakimś gejcie dorwałem pracowników lotniska i wyjaśniłem z nimi, że komunikat mówił że mamy się udać do baru Coli's po należne przekąski i wodę. No i dostaliśmy - kanapkę z chleba tostowego z plasterkiem sera i wędliny oraz butelkę wody, o formalnej łącznej wartości 2EUR.
W końcu w terminalu pojawiła się załoga Wizzaira, która ewidentnie właśnie miała zacząć pracę. Rzeczywiście, wyszli na płytę lotniska i udali się w stronę naszego samolotu. Po chwili w końcu usłyszeliśmy wyczekiwany komunikat, że mamy się udać pod bramkę którą wchodziliśmy. I teraz ciekawa sprawa - JEDYNA kontrola jaka nastąpiła to zebranie od nas tych pustych kart pokładowych, które wcześniej dostaliśmy. Nie było żadnej weryfikacji dokumentów. Jeśli ktoś by w tym momencie coś zamieszał to w dalszą podróż do Schengen mógł się udać z nami ktokolwiek, kto miał pustą kartę pokładową z Tirany...
23:52 w końcu nastąpił odlot - jedynie po czterech godzinach koczowania na lotnisku. Kontynuowaliśmy podróż nadal jako W6 1809 jednak teraz planowana trasa to TIA-DBV. Wszyscy z nadzieją, że za pół godziny w końcu będziemy w Chorwacji. Jakże się rozczarowaliśmy... Niestety pogoda ciągle uniemożliwiała lądowania w Dubrowniku. Zrobiliśmy dwa kółka na Adriatykiem chyba nadal licząc na poprawę pogody ale wydaje mi się, że ten czas piloci inensywnie wykorzystali na ustalanie dalszego planu. Teraz już zależało im na wysadzeniu nas gdziekolwiek w Schengen nie patrząc na odległość od lotniska docelowego. Ogłosili nam w końcu, że próbowali załatwić lądowanie nawet w Zagrzebiu ale z powodu jakiegoś rzekomego remontu ta opcja odpadła. Decyzja ostateczna - lecimy do Wenecji. Hurraaa... Pierwsza myśl? Jesteśmy w tanich liniach więc pewnie będzie to Treviso. Spoko, ładne miasteczko, tym razem nam pozwolą wyjść z lotniska więc będzie miło. Wśród współpasażerów słychać było podobne przekonanie. W czasie lotu widać było przez okna, że z tą pogodą to nikt nie ściemniał. Takiego pokazu błyskawic jeszcze nie widziałem. Nawet podchodząc do lądowania we Włoszech widać było w oddali stroboskopy. Samo lądowanie zaskakujące. Udało mi się złapać fixa GPS w telefonie i z mapy ewidentnie wynikło, że nie będzie to TSF tylko VCE - wow!

TIA-VCE.jpg


Po lądowaniu w Wenecji już nikt nawet się nie zrywał do wyjścia po doświadczeniach w TIA. No i dobrze bo jeszcze dobre pół godziny zajęło wymyślenie co z nami zrobić. Realnie przylecieliśmy z Albanii ale formalnie nie wchodziliśmy na jej teren. Jeszcze sprawę komplikowała załoga która była ewidentnie albańska... Piękna była scena gdy w końcu zdecydowali, że skierują nas jednak na przyloty Schengen i pozwolili nam wysiąść z samolotu. Pasażerowie siedzą sobie grzecznie na fotelach a stewka mówi że "proszę, można wychodzic". Ale jak to wychodzić? Tak po prostu możemy sobie iść? Z lekkim niedowierzaniem, ostrożnie zaczęliśmy opuszczać samolot.

VCE.jpg


Dostaliśmy informacje, że na lotnisku będą czekać na nas przedstawiciele Wizzaira i że załatwią nam hotele i transport do nich. Taaa... jasne... Była 1:30 w nocy i przez chwilę nawet uwierzyliśmy że linia była w stanie załatwić w pół godziny ponad 200 miejsc w hotelach i autokary które nas do nich dowiozą... Po wyjściu na landside, co za zaskoczenie, nikogo nie było. Nikt na nas nie czekał. Jedynie kobieta w jakiejś kanciapie typu informacja lotniskowa powiedziała, że pracownicy linii pojawią się prawdopodobnie dopiero koło 4:00 i dała kartkę z listą okolicznych hoteli.

hotele.jpg


Oprócz tego ludzie zaczęli sprawdzać pocztę i zauważyli maila od Wizza mówiącego że mamy sobie sami rezerwować hotele. Ci najszybsi nie czekali na nic tylko od razu pobiegli do taksówek. My się jeszcze chwilę pozastanawialiśmy co robić ale decyzja była dosyć szybka. Przeszukałem aplikację IHG i znalazłem niedaleko lotniska hotel VOCO Mestre który rzekomo miał wolne miejsca na tę noc. W poszukiwaniu taksówki spławiliśmy kilku naganiaczy którzy oferowali jakiś podejrzany transport i wsiedliśmy do, dosłownie, ostatniego dostępnego samochodu z oficjalnym kogutem TAXI. Na dzień dobry tylko szybkie pytanie czy pan wystawi jakiś paragon lub inne potwierdzenie i po twierdzącej odpowiedzi - proszę nas wieźć do hotelu VOCO. Cena zryczałtowana 45EUR za kurs. Spoko, Wizzair zapłaci (mam nadzieję). Sprawny dojazd pod hotel, wysiadka i wielkie przerażenie - hotel jest zamknięty! W ostatniej chwili zawróciłem do taryfy i poprosiłem kierowcę, żeby poczekał chwilę aż się sprawa wyjaśni. Przy drzwiach nie było żadnego dzwonka, domofonu, nic... Naparzaliśmy więc pięściami w drzwi, w okna aż w końcu z kanciapy za recepcją wyszedł zaspany portier i odblokował wejście. Podziękowaliśmy taksówkarzowi i szczęśliwi idziemy pytać o pokój.
Przy okazji - całe życie szukam noclegów sensownych cenowo, poluję na promocje, porównuję dostępne opcje i zawsze takie małe marzenie miałem, że kiedyś po prostu pójdę do hotelu i nie zważając na nic powiem "dzień dobry, poproszę pokój" No i tym razem, dzięki Wizzairowi to się miało spełnić. No i mniej więcej to powiedziałem portierowi. A ten w odpowiedzi mówi, że przykro mu ale hotel jest pełny. JAK TO, KURKA, PEŁNY?! Szybkie spojrzenie w stronę parkingu, czy taksówkarz aby już na pewno pojechał - niestety tak. "Panie kochany, nas tu linia lotnicza porzuciła na pastwę losu, nie mamy gdzie się podziać, może jednak coś pan znajdzie?". Coś zaczął szukać, klepać w komputerze. W międzyczasie odpaliłem w telefonie aplikację IHG i mu pokazuje swojego "diamentowego członka" z pytaniem czy to coś pomoże w tej sytuacji. Spojrzał na to i tak jakby nabrał większej pewności siebie w szukaniu. Klikał dobre kilka minut bez słowa. Zapytałem go w końcu czy widzi jakąś nadzieję i okazuje się że pokój już znalazł tylko próbuje się dowiedzieć ile on kosztuje. ufffff, wielka ulga... Mniej więcej wtedy zadzwonił telefon w recepcji, gościu odebrał i tylko słychać "Dzień dobry. Nie, niestety nie mamy pokoi, jesteśmy pełni. Nie, niestety nie wiem czy któryś inny hotel będzie miał pokój. dobranoc". Na 90% to był ktoś z naszego samolotu, co zostało później potwierdzone. Podobno obdzwonił wszystkie okoliczne hotele i nie znalazł nic wolnego.
Wracając do recepcjonisty. Był bardzo zaspany i wszystko mu szło strasznie powoli ale w końcu dumny powiedział, że ma dla nas pokój ale będzie on kosztował 220EUR. W pierwszym odruchu pomyślałem sobie "WTF?! Przecież za tyle to można mieć pięciogwiazdkowego Intercontinentala". No ale nie ma co wybrzydzać, przecież Wizzair zapłaci (mam nadzieję). Wykończeni wbiliśmy do naszego upgragnionego pokoju a ja jeszcze stwierdziłem, że zadzwonię na infolinię Wizza, żeby się dowiedzieć co dalej z naszą podróżą do Dubrownika. Niestety na infolinii nie wiedzieli kompletnie nic jeszcze. Konsultant powiedział, że jeszcze się zastanawiają co z nami zrobią. Mam czekać na maila i SMSa.
No świetnie... Chciałem się trochę wyspać a teraz mam czekać na jakieś wiadomości od linii... I to jeszcze na maila, na którego ciągle przychodzi jakiś spam. No nic, ustawiłem najgłośniejsze powiadomienie o mailach i SMSach jakie się dało no i pora iśc w kimono. Niestety jakoś od 6:00 spanie było mocno ograniczone bo już tylko nerwowo przewracałem się z boku na bok, zaglądając co jakiś czas do telefonu czy nie ma wieści od Wizza.
O 7:00 ostateczna pobudka i śniadanie, nawet przyzwoite jak na Włochy.

sniadanie.jpg


Potem ponowny telefon na infolinie. Bez specjalnej nadziei bo przecież jakby coś wiedzieli to by natychmiast przysłali maila/SMSa, prawda? No nieprawda... Okazało się, że nasz lot VCE-DBV jest już zaplanowany na 13:35 i karty pokładowe są gotowe do pobrania w aplikacji. Miejsca te same - 2F i 2D.
No dobra, to mamy trochę czasu. Skorzystajmy z tego, że tu jesteśmy i odwiedźmy Wenecję. Na szczęście prawie pod samym hotelem był przystanek autobusu jadącego bezpośrednio na stare miasto.

rialto.jpg


Po jakichś dwóch godzinach spaceru przez miasto złapaliśmy tramwaj wodny bezpośrednio na lotnisko po 15EUR na osobę. Trochę drożej niż autobusem ale Wizzair zapłaci, prawda?
Bramki przed security nie chciały nas wpuścić na nasz WZZ1809 VCE-DBV bo to nie był standardowy lot w systemie. Pani przy fast tracku musiała sama obejrzeć karty pokładowe i wpuścić nas ręcznie. No i w końcu pora na salonik.

VCE_salonik.jpg


Szczerze to jeden z najlepszych, w jakich byłem w Europie. Ogromna przestrzeń podzielona na różne strefy. Duży wybór ciepłych dań. Bardzo miła obsługa. A na dodatek, trochę jak w Polonezie, strefa z drinkami gdzie barmanka na zamówienie robi kilka dostępnych koktajli.

odloty.jpg


Oczywiście odlot okazał się opóźniony, żeby nie było za wesoło, Na szczęście ogłosili to jeszcze jak byliśmy w saloniku, więc nie było tragedii.

VCE-DBV.jpg


Potem pod bramką już dowiedzieliśmy się, że niektórzy pasażerowie z naszego lotu w ogóle nie zdecydowali się na szukanie hoteli tylko koczowali całą noc i pół dnia na lotnisku. Inni, mimo, że próbowali nie znaleźli dostępnych pokoi. Podobno ludzie, którzy mieli wrócić naszym samolotem z DBV do WRO byli w jeszcze gorszej sytuacji. Powstały aż newsy w różnych portalach na ten temat:
https://www.onet.pl/turystyka/onetpodroze/polacy-utkneli-w-chorwacji-spalismy-na-zimnych-plytkach-wizz-air-reaguje/jn722ml,07640b54
Całkowite koszty dodatkowe jakie ponieśliśmy z okazji tej wycieczki to 296,20EUR:
taxi z lotniska - 45EUR
hotel - 221,20EUR
transport na lotnisko - 30EUR
Napisałem tą relację dopiero prawie 2 miesiące po samej podróży bo dokładnie tyle zajęło wyciąganie od Wizzaira kasy. początkowo zaproponowali zwrot tylko 250EUR ale odwołałem się od tego i ostatecznie dostałem całość co do grosza.
I tak na nas zaoszczędzili bo, po pierwsze, to jest claim na dwie osoby. Równie dobrze każde z nas mogło jechać osobną taksówką i spać w osobnym pokoju. A po drugie, miałem darmowe śniadanie i wejście do saloniku - dzięki temu nie wydaliśmy nic na jedzenie, a za to też należałby się zwrot.

Na koniec widok z apartamentu w Dubrowniku:

widok_Dubrownik.jpg

Dodaj Komentarz

Komentarze (5)

allgood 17 listopada 2023 17:08 Odpowiedz
Fajna relacja, uśmiałem się choć Wam pewnie do śmiechu nie było. Zastanawia mnie ile oni tego paliwa we Wrocławiu wlali, że starczyło na 2 godziny dodatkowego lotu
raphael 20 listopada 2023 23:08 Odpowiedz
Relacja z trasy super ciekawa i pouczająca. A o samym Dubrowniku też by się chętnie poczytało, choć pewnie tak ekscytująco mogło już nie być ;)
splder 20 listopada 2023 23:08 Odpowiedz
W WRO można oficjalnie korzystać z fastracka na FTL lecąc Wizzem?
xyrxis 21 listopada 2023 05:08 Odpowiedz
@SPLDER, przy fast tracku jest baner mówiący kto ma prawo z niego korzystać. Są tam wymienieni między innymi goldzi i silverzy ze Star Alliance. Nie ma absolutnie żadnych gwiazdek, zastrzeżeń ani wykluczeń co do przewoźników.@Raphael, o Dubrowniku zostało już tyle napisane, że raczej nie podejmę się stworzenia relacji z niego.@allgood, szczerze mówiąc to nawet trochę się uśmialiśmy w trakcie tej podróży. Nawet na pokładzie między pasażerami zawiązała się jakaś taka nić porozumienia w duchu prześmiewczego zrezygnowania. Były cięte uwagi, głupie komentarze i wspólne analizy sytuacji, Oczywiście ciśnienie mi mocno skoczyło w momencie gdy w hotelu (który jest na totalnym zadupiu) usłyszałem, że nie ma już pokojów a taksówkarz zdązył odjechać ale tak jak napisałem - po chwili pokój się znalazł.
ghostwriter 21 listopada 2023 05:08 Odpowiedz
Quote:i mu pokazuje swojego "diamentowego członka" z pytaniem czy to coś pomoże w tej sytuacji :lol: Może jakaś recenzja tego voco w odpowiednim dziale? :)