Dodaj Komentarz
Komentarze (2)
misiatek
18 listopada 2023 17:08
Odpowiedz
Liznąłem trochę, więc z ciekawością czekam na opis Twoich wrażeń.
:)
antares
22 listopada 2023 23:08
Odpowiedz
Zakończenie Wyjazd do Dubaju marzył mi się od dawna, a odkąd moja siostrzenica wyszła za mąż i wyjechała w tamtą stronę, mogłabym powiedzieć, że był na wyciągnięcie ręki. Tylko jak to zwykle bywa, ciągle się coś nie składało. Więc jak tylko w tym roku udało się nam w tej kwestii porozumieć, postanowiłam działać – a niedługo później się okazało, że był to znowu ostatni moment, bo za miesiąc spodziewają się dziecka. Ufff... Bilety LOT z Wrocławia do Dubaju kupowałam z prawie półrocznym wyprzedzeniem. Kombinowanie z tanimi liniami, dojazdami, dopłatami do bagażu itd. było w tym przypadku nieopłacalne – wiadomo, miałam „szmuglować” trochę rzeczy z Polski.
;) Stąd bilet za 2380zł uznałam za dobrą opcję. Krótka przesiadka na Okęciu wypadła gładko w obie strony, był czas na kanapkę i herbatę. Z Warszawy do Dubaju B737 MAX 8 miał obłożenie raptem na 88 osób, także bardzo komfortowo i znaczna część pasażerów korzystała z całych rzędów. Ale to pewnie zaleta okołoświątecznego terminu – z powrotem było gęściej, choć nadal nie wszystkie miejsca pełne. Na porannej trasie serwowali frittatę z ziemniakami i jakąś kiełbaską (karteczka na tacce informowała „no pork meat”) lub pankejki, a na powrotnej kolacji była do wyboru ryba lub wołowina. Ze snacków aktualnie dają drożdżówki Putka z malinami (słabe), ale trafił się i mini Grzesiek. Natomiast bilety wstępu ogarniane były już na miejscu, czasem na 2-3 dni przed wejściem, jako że cały plan zwiedzania był szyty na gorąco i częściowo pod dyspozycyjność moich gospodarzy. To znaczy ja wcześniej przygotowałam swoją listę miejsc, ale kolejność była realizowana bardzo elastycznie.
:D Dzięki temu mogliśmy też sporo czasu spędzić razem, pomimo ich tempa życia i normalnych dni roboczych (nie pracują na etacie w korpo i mogli sobie wcześniej odpowiedni zorganizować grafiki). Wejściówki były kupowane przez internet, bez żadnych zniżek, dlatego nie podaję nigdzie cen. Warto jednak zaznaczyć, że oferowane przez różne portale bilety combo mogą się okazać pułapką – niektóre z nich obejmują np. 2 atrakcje, ale pod warunkiem, że odwiedzi się je w tym samym dniu. Może się to okazać niewykonalne z uwagi na czas i odległości. Jeśli ktoś nie wie, że w Dubaju na 6-pasmowych autostradach jest coraz więcej korków i to czasem w środku dnia, to może się niemile zdziwić. Logistyka była podzielona między dojazdy autem i metrem. Posługiwałam się Silver Card, przy czym na koniec taki mały zonk jeszcze: minimalna wartość doładowania karty to 5 AED, a minimalna wartość karty, żeby w ogóle wejść na metro, to 10 AED. Przejazdy w ramach jednej strefy 3 AED niezależnie od liczby przystanków. Jeśli wjeżdżamy do strefy sąsiedniej - już 6 AED. I tym sposobem na koniec zostaje parę dirham na karcie, których już się nie wykorzysta, a z czasem tracą ważność, jeśli się nie jeździ. Jedzenie też różnie - część w domu, część na mieście. Na pewno mogę polecić Wagamama, innych już w tej chwili nie bardzo pamiętam.
:roll: Najważniejsze, że pojadłam różnych egzotycznych rzeczy, których na co dzień nie mam, także poza tym, że było fajnie, to jeszcze było smacznie! A teraz czas pomyśleć o kolejnym kierunku...
:)
Najwyższe budynki, najdroższe hotele, kopie najciekawszych konstrukcji z całego świata, tylko podrasowane i jeszcze lepsze. Wszystko w myśl zasady: albo będzie naj, albo tego nie robimy. Czy to przejaw kompleksów? Moim zdaniem nie. Myślę, że to raczej pokazywanie światu, jak można się bawić pieniędzmi w pożyteczny sposób. Bo po prostu ich na to stać.
Do kolekcji naj muszę dorzucić, że jest to chyba najczystszy kraj arabski, w jakim byłam. Wszystko dzięki armii ludzi (głównie Hindusów) zatrudnionych do utrzymania porządku – od najmniejszej toalety w parku, przez centrum handlowe, po deptak na plaży. Przy ulicach, przystankach, nawet jeśli nie ma koszy na śmieci, to i tak nic nie leży na trawie. Każdy ma pracę, każda praca się opłaca, choćby ta najlichsza – nie to co u nas, gdzie klient już nawet sam sobie obsługuje kasę. :lol:
Kolejne moje naj, które dawało niesamowity komfort podczas całego pobytu – to jedno z najbezpieczniejszych miejsc, jakie odwiedziłam. Tam naprawdę nikt nie kradnie. Nie bałam się w tłumie o torebkę, nie zastanawiałam się, czy mi ktoś nie rozetnie szmacianego worka na plecach i nie wyjmie portfela. Przy deptaku na plaży ludzie zostawiali swój ekwipunek niczym wystawę sklepową, włącznie z telefonami i butami, i szli się kąpać. I to wieczorem, po zachodzie słońca. Ich rzeczy sobie spokojnie leżały i czekały, nie wzbudzając niczyjego zainteresowania. Miejscowi nie nawykli nawet do zamykania auta, czy domu na klucz.
Te wszystkie naj mogą człowiekowi zrobić wodę z mózgu i nie mówię tu o wszechobecnym konsumpcjonizmie, szastaniu pieniędzmi na prawo i lewo. Wodę z mózgu robi perspektywa: rozmiar, odległości i czas – człowiekowi się wydaje, że coś jest blisko, na wyciągnięcie ręki, bo przecież widzę już ten budynek tuż tuż… a potem się okazuje, że dojście pieszo zajmuje godzinę, albo trzeba podjechać kilka przystanków autobusem i jeszcze parę minut przejść. Rozmiar i odległości są niczym fatamorgana na pustyni. A czas… sami wiecie. ;)
Hotele i wieże
Atlantis – hit, czy kit?
Jeden z najbardziej luksusowych hoteli w Dubaju, owiany legendą swojej niesamowitości. Jego główną zaletą jest chyba położenie na sztucznej wyspie, na czubku Palmy. A jak jest w środku? Owszem, są marmury na podłogach. Owszem, sprzątacze mają mundurki pod kolor ścian, żeby się zlewali z otoczeniem i pozostali niewidzialni dla gości. Owszem, widać konsekwencję w projekcie, włącznie z dekoracjami nawiązującymi do nazwy hotelu i akwarium. I jest też ogromna rzeźba z dmuchanego szkła, której towarzyszy ogromny (a jakże) żyrandol. Tylko jakieś to takie… kiczowate trochę i nijak nie przystające do (powiedzmy) arabskiego charakteru reszty wnętrza.
Dbałość o konsekwencję jest widoczna nawet w akwarium, w którym można znaleźć "ruiny Atlantydy".
Hotelowa plaża też niczego nie urywa, w dodatku po południu jest tam sporo cienia. Czy widok z plaży jest wart zachodu?
Żeby się dostać do środka, można np. zarezerwować stolik w hotelowej restauracji, czy opłacić wstęp na plażę (przy czym część kwoty jest zamieniana na jakieś jedzenie/drinka). Ale można też na patencie wejść za free. 8-) Gdyby nie to, pewno bym mocno żałowała.
Burj Al Arab – 7* naj
Zanim dotrzemy do hotelu, kilka słów o souku, który go poprzedza - warto tam zajrzeć, choćby dla tradycyjnej architektury, ale ze współczesną nutą, bo zamiast targowiska i stołów, znajdziemy tam nieduże witryny sklepowe. W środku jest całkiem przyjemne, nie tylko z uwagi na klimatyzację. :)
Żeby dojść do żagla, trzeba wyjść z souku w kierunku amfiteatru i przejść obok fortu. Widok jest trochę dziwny - na zdjęciu wyszło wręcz jak nieudany fotomontaż. :D
O hotelu chyba nie ma co dużo mówić. Wszyscy uznali, że jest naj i kropka. Do samego hotelu się nie wślizgnęłam tym razem. Żeby przejść przez mostek prowadzący do niego, trzeba by patentów na miarę Mission Impossible, albo podobnych filmów szpiegowskich. Ale sąsiedni Al Naseem już nie koniecznie wymagał tego poziomu i mogłam się dostać na jego plażę, skąd jest najlepszy widok. A niewiele brakowało, bo ktoś z obsługi hotelu już mnie zaczepił, czy na pewno jestem stąd. :o Przy takich patentach grunt, to pewność siebie, odpowiedni strój i trochę szczęścia. 8-)
A oto i on!
I jeszcze z tej brzydszej strony. :D
Dubai Marina - największe skupisko wieżowców
Tym razem moje subiektywne naj, ponieważ nigdzie indziej nie widziałam jeszcze takiej ilości wieżowców na tak małej powierzchni (no tak, pewnie mało jeszcze widziałam). Śmiem jednak twierdzić, że Marina przebija pod tym kątem nawet Singapur. Oficjalnym naj tej zatoki jest największy na świecie diabelski młyn, Ain Dubai.
Dojście do niego okazało się dla mnie zbyt czasochłonne i skomplikowane, dlatego po drugim podejściu odpuściłam (patrz :arrow: fatamorgana). Ain i tak jest aktualnie zamknięty na czas prac konserwacyjnych, ale jeśli coś jest tak ogromne, to przecież można to zobaczyć z wielu innych miejsc! Przy Marinie można znaleźć kilka ciekawych budynków: 7pier (dość znana imprezownia) obok Dubai Marina Mall, czy Address Beach Resort. No i całe mnóstwo innych EMAAR'ów. :D
Logo EMAAR będzie mi się śniło po nocach jeszcze długo – widać je niemal na każdym wieżowcu w Dubaju, jakby ponad połowa miasta należała właśnie do tego dewelopera. Takie państwo-miasto EMAAR. :mrgreen: Kolejne połacie pustyni są dzielone na działki i w krótkim czasie zabudowywane. Krótkim w znaczeniu: od momentu kiedy budynek uzyska poziom 0, jedno piętro powstaje w tydzień. Albo w krótkim czasie budowa zostaje przerwana i widok na dłużej psuje niedokończony strup.
Wieczorem też jest fajnie, sporo ludzi też biega wokół Mariny (podpowiem, że północna strona jest o wiele spokojniejsza - mniej restauracji, więc mniej tłoczno).
A te tutaj wyglądają, jak dwóch arabskich szejków! :D
Samą Marinę można też podziwiać od strony morza, z zachodniego końca Palmy.
Burj Khalifa – najwyższy budynek na świecie
Co tu dużo mówić – wielki jest, ledwo mieści się w kadrze, a widoki ze 124 i 125 piętra przypominają trochę widok z samolotu.
Lęk wysokości? Zapomniałam o nim, bez trudu mogłam patrzeć w dół i stać z nosem przy szybie. Koło południa przyszły chmury i zaczęłam się martwić, że na wejście na moją godzinę nic nie będzie widać, ale szybko się rozeszły. Widoczność między 15:30-16:30 była wyjątkowa i rzadko się taka trafia – mogłam zobaczyć Marinę i Ain Dubai oddalone o ok. 30 kilometrów. Na zdjęciach wszystko przypomina raczej makietę miasta.
Obejście terenu wokół też zajęło mnóstwo czasu – znowu te proporcje rozmiarów i odległości. Powiedziałabym, że na niemal 6h pobytu w pobliżu Burj Khalifa, może 2,5 zajęłoby samo oglądanie i zdjęcia. Reszta, to próba przedostania się z punktu do punktu (a nie wchodziłam do Malla dla zwiedzania, czy zakupów!).
W Mallu jest drugie akwarium, ale nie czułam potrzeby kupowania wejściówki.
Załapałam się też na dwa pokazy fontann - ten o 13:30 był do Skyfall Adelle, a o 18:00 do jakiegoś arabskiego kawałka. Być może źle trafiłam, ale nie podzielam zdania, że to jest najlepszy pokaz na świecie. Bardziej mi się podobały te na naszej wrocławskiej pergoli, serio...Parki tematyczne
Miracle Gardens & Ogród Motyli
Wbrew pozorom w Dubaju jest dość zielono, a pustynia odsuwana jest coraz dalej, na rzecz kolejnych dzielnic mieszkalnych. Nawet wyjeżdżając za miasto, widać coraz więcej zielonych przestrzeni. Pustynia zmienia się w sawannę z niewielkimi krzaczkami, coraz większą ilością drzewek oliwnych i oczywiście palm – najlepiej było je widać z samolotu i jadąc głównymi drogami. Ale największe skupisko kwiatów na jednym metrze kwadratowym jest właśnie w Miracle Gardens.
Obowiązkowo na F4F. :D
Park składa się z kilku tematycznych obszarów, które co kilka lat są zmieniane. Ja trafiłam akurat na Smerfy.