Na wstępie zaznaczę, że relacja jest pisana w ścisłej współpracy z @JanuszOnTour i @kamo375 Cała podróż trwała 15 dni i mam nadzieję, że wystarczy cierpliwości na pokazanie jej całej...no to start...
Pierwotnie mieliśmy z @JanuszOnTour bilety do Arabii Saudyjskiej, ale od czego są zmiany rozkładowe w liniach lotniczych… Dość długo zastanawialiśmy się, czy nie polecieć w trochę mniej teraz modne miejsce, czyli do Iraku. Takie same przemyślenia miał też @Kamo375, który z naszej trójki był najbardziej na tak. Finalnie w drugiej połowie września zmieniliśmy bilety na WAW-IST-BGW EBL-IST-WAW. No i nastał 07 października… główkowanie zaczęło się od nowa…jechać czy nie jechać.. …skoro jest relacja, to znaczy, że pojechaliśmy i co równie ważne wróciliśmy ?
Z niewielkim opóźnieniem ruszamy z WAW i po krótkim postoju w IST lądujemy w Bagdadzie przed czasem rozkładowym. Samolot do Bagdadu prawie pełny. Sprawnie docieramy do terminala i kierujemy się do stanowiska wizowego przy którym wisi cennik. Nasza pozycja, jednokrotna wiza wjazdowa, razem z opłatą administracyjną to koszt 77 USD. Szybko okazuje się, że jednak 80 USD – bo tyle powiedział mundurowy za biurkiem (mimo, że mieliśmy odliczone po 77 USD). Płacimy, bez zbędnych pytań oddajemy paszporty i czekamy. Przy stanowisku wizowym panuje iście arabski porządek, wszyscy się pchają …tłok i ścisk mimo, że nie ma wielu chętnych na wizę. Rozglądamy się po hali i naszą uwagę na chwilę przykuwa wypisz wymaluj Dwayne Johnson…no może w trochę mniejszej skali ? . Podczas naszej podróży zobaczymy jeszcze takich kilku… Paszporty z wklejoną wizą lądują na biurku, więc szybko je zabieramy, przechodzimy kontrolę paszportową i jesteśmy w Iraku. Wychodzimy z niewielkiej hali odbioru bagażu i wpadamy na taksówkarzy. W miarę sprawnie ich omijamy rozglądając się za możliwością wymiany waluty na irackie dinary (IQD). Jest jeden kantor. Oferuje kursy oficjalne, czyli 1300 IQD za 1 USD. Decydujemy się wymienić niewielką kwotę, żeby mieć na sam początek. Zaczynamy się rozglądać za transportem do miasta. Jest jeszcze ciemno, wszędzie tylko taksówkarze, ani śladu autobusu który miał kursować przed lotnisko. Dochodzimy do parkingu wielopoziomowego cały czas usiłując negocjować cenę przejazdu do upatrzonego przez nas wcześniej hotelu w dzielnicy Rusafa. Ustalamy cenę 30 USD (zaczynaliśmy od 50 USD), pakujemy się do mocno już przechodzonej taksówki i pędzimy (dosłownie) na miejsce, czyli do hotelu Kasr Al-Barakat. Nadmienię, że hotel znalazł wcześniej na jednym z blogów @JanuszOnTour i to @JanuszOnTour wziął na siebie większość logistycznej części wyprawy.
Wszystkie hotele rezerwujemy z marszu, te co można znaleźć w znanych systemach rezerwacyjnych są bardzo drogie i jest ich mało – generalnie nie opłaca się. Docieramy do hotelu.
Trójka kosztuje 75.000 IQD/noc, płacimy i idziemy do pokoju. Nieopatrznie zapłaciliśmy za dwie noce, mimo, że już świtało…więcej tego błędu już nie powtórzyliśmy ?. Pokój spory z trzema łóżkami, z łazienką, z czystymi ręcznikami, niestety pościel raczej nie była wymieniana – na szczęście mieliśmy śpiwory. Kładziemy się na krótki odpoczynek. Po 3 godzinach @kamo375 śpi a my z @JanuszOnTour wstajemy i ruszamy na poszukiwanie kantoru i operatora komórkowego. Punkt AsiaCell był obok na głównej ulicy (co wcześniej sprawdził też @JanuszOnTour), niedaleko były też kantory i banki. Wybraliśmy miejsce, gdzie było najwięcej ludzi a przed wejściem stał ochroniarz z długą bronią. Jak się później okazało zrobiliśmy słusznie 1 USD = 1570 IQD. To był najlepszy kurs po jakim udało nam się wymienić, ale w wielu miejscach spotykaliśmy kursy niewiele niższe. Najniższy był Erbilu - 1500 IQD, ale to dlatego, że mała kwota (30 USD). Przy 50 USD kursy już były zawsze 1550 lub 1560 IQD. Wróciliśmy do hotelu i chyba przez zmęczenie nie zauważyliśmy, że były tam śniadania… Budzimy @kamo375 i idziemy po karty SIM. W punkcie operatora zeszła nam prawie godzina. Było czynne tylko jedno stanowisko a kilka osób w kolejce. No i wykupiliśmy wszystkie karty SIM…czyli dwie… Cena za 10GB to 15.000 IQD + 1000 IQD za kartę SIM. Co ciekawe zdjęli nam odciski z palca wskazującego… Szczęśliwi i z internetem wychodzimy z salonu i kierujemy się do centrum i coś zjeść.. Po drodze skręcamy w boczne uliczki… Poniżej krótki fotoreportaż z pierwszego dnia w Bagdadzie.
Przy głównej ulicy znaleźliśmy obiecujące miejsce na śniadanie
Po śniadaniu wracamy w boczne uliczki, które wydały nam się jakieś ciekawsze
Co ciekawe w okolicach naszego hotelu jest sporo sklepów z alkoholem i...klubów nocnych - tych ostatnich nie testowaliśmy, te pierwsze a i owszem...
Docieramy do ściślejszego centrum i do chyba najbardziej rozpoznawalnego punktu w Bagdadzie (jeśli już znajdziemy jakieś magnesy, to to miejsce na pewno na nich będzie
;) )
Docieramy do pięknego, modrego Tygrysu...
Tak sobie spacerując trafiliśmy na remont ulicy
:D
Za chwilę dochodzimy do Ministerstwa Obrony. Przed bramą jest uzbrojony posterunek, który zdaje się nami nie interesować. Jednak po zobaczeniu w naszych rękach telefonów natychmiast wołają nas do siebie i pytają czy jesteśmy Amerykanami. Po usłyszeniu, że nie, że Polakami ich miny się rozchmurzają i po obejrzeniu naszych paszportów nawet pozwalają nam zrobić zdjęcie.
Jeszcze taka dygresja w temacie uzbrojonych posterunków i patroli - jest ich dużo i im dalej od stolicy jakby więcej. Trudno nam było ustalić co to za służby akurat nas kontrolują, bo mundury i samochody mają różne a umundurowanie często kupione w ogólnodostępnych sklepach ze sprzętem militarnym. Jak pytaliśmy miejscowych ile w Iraku jest jednostek paramilitarnych to sami nie wiedzieli. Oczywiście im dalej na prowincje tym większa szansa, że będzie nas kontrolowała jakaś milicja a nie np regularne wojsko... Nadszedł czas na kolację. Pojechaliśmy do restauracji Darbunah, polecanej na blogach. Knajpa dość droga - przeciętne danie to 12.000 IQD, ale jedzenie dobre. Trochę sobie narzekaliśmy na te ceny...ale nie mieliśmy jeszcze świadomości, że w najbliższej przyszłości czekają nas głównie kebaby
:D
Do knajpy docieramy taksówką z aplikacji Careem - dzięki czemu jazda po mieście jest przyjemna i prawie bezstresowa. Gdyby jej nie było, to komunikacja po mieście by nas kosztowała dużo więcej...zarówno pieniędzy jak i nerwów, które musielibyśmy poświęcić na kłótnie/negocjacje z taksówkarzami co do ceny
;) Aplikacja ta działa jeszcze w Basrze, Nadżafie i Erbilu. Po obiadokolacji nadszedł czas na deser - szczerze mogę polecić tę cukiernię حلويات الزيتون - كرادة داخل
:)
I teraz już na piechotkę, mijając pomniki, sklepy z alkoholem i kluby z dudniącą muzyką, których strzegli ochroniarze, wracamy po nocy do hotelu...a miało być niebezpiecznie
:o
Drugi dzień w Bagdadzie rozpoczęliśmy od pominięcia w śniadania w hotelu za to z chęcią dotarcia na dworzec kolejowy i zakupu biletów na nocny pociąg do Basry. Według różnych źródeł jeździ w weekendy od soboty do poniedziałku. Niektóre źródła podają, że jeździ codziennie. Nie dopytaliśmy. Natomiast trasa Basra - Bagdad jeździ zawsze o tej samej godzinie tj. 19. Careemem dojeżdżamy na dworzec. Przed wejściem kontrola bagażu i dokumentów i zdziwienie na posterunku czego my chcemy? Wyjaśniamy, że chcemy kupić bilety na dzisiejszy pociąg…to pomaga i pozwolono nam wejść.
Sam dworzec jest imponujący…jak wielki – tak pusty. Wygląda na to, że jeździ stąd tylko jeden pociąg dziennie – do Basry, choć w intrenecie można znaleźć informacje o innych połączeniach, np. do Karbali. Pani w kasie po skseroweaniu naszych paszportów i wykonaniu telefonu sprzedaje nam bilety na kuszetkę - wykupiliśmy wszystkie 4 miejsca w przedziale za 100.000 IQD, informuje nas też, że mamy być godzinę przed odjazdem. Oglądamy chwilę budynek dworca,
znajdujemy np. mapę kolei w Iraku (jak sądzę życzeniową)
i udajemy się w kierunku Muzeum Narodowego. Po drodze mijamy Pomnik Bagdadu.
Muzeum niestety okazuje się być zamknięte (nie wierzcie Google w Iraku ?). Nieopodal szpitala znajdujemy knajpkę gdzie wydaje się, że możemy zjeść. Właściciel z uśmiechem nas zaprasza wyganiając klienta siedzącego przy stoliku żeby nam zrobić miejsce. Zamawiamy…kebaba…w tym momencie właściciel również z uśmiechem zabija na podłodze wielkiego karalucha…. To wszystko musiało kosztować…zapłaciliśmy aż 18.000 IQD (3x więcej niż wczoraj), no ale tak to jest jak się wchodzi na pewniaka do miejsca gdzie nie ma cen i się o nie też nie pyta… Płacimy i idziemy się włóczyć dalej. Bierzemy Careema, którym mamy podjechać pod zamknięty na czas remontu Pomnik Męczenników (Al-Shaheed Monument). Zostajemy zawróceni przez policję jeszcze siedząc w samochodzie.
Careem oczywiście jeździ na nawigacji i ciężko było wytłumaczyć jak ma jechać dalej do naszego hotelu. Przed odjazdem jeszcze krótki spacer na Omar Bin Yasir St.
Zapatrujemy się w falafele na kolację i śniadanie. Powrót losowym autobusem, bo nie mogliśmy doczekać się taksówki, która utknęła w korku. A właśnie, komunikacja miejska w Bagdadzie, wydawało nam się, że nie istnieje… Jednak można się dopatrzeć busików jeżdżących głównymi ulicami i zatrzymujących się w losowych dla nas miejscach. Busiki raczej nie są opisane, ale miejscowi i tak wiedzą gdzie i którędy jadą ?. W taki właśnie busik wsiedliśmy zastanawiając się gdzie dojedziemy - ale się udało, dojechaliśmy prawie pod hotel. Żeby się zatrzymał wystarczyło chwilę pokrzyczeć w dowolnym języku ?. Cena – 500 IQD/os, przynajmniej tyle nam się wydawało, że płacą inni i tyle my zapłaciliśmy. Wieczorem zamawiamy Careema, jedziemy najpierw obejrzeć Pomnik Save Iraqi Culture monument a potem na dworzec. Udaje się wytłumaczyć kierowcy, że chcemy się na chwilę zatrzymać przy pomniku i zrobić zdjęcia, aczkolwiek chwilę to zajęło, nie mógł zrozumieć po co chcemy się zatrzymywać skoro jedziemy na dworzec. Był to zwiastun naszych późniejszych kłopotów z taksówkarzami…
Przed wejściem na dworzec znana nam już kontrola bagażu…ale…okazało się, że nie można wnosić alko…wszystko do konfiskaty… Zapytałem, czy skoro wszystko zabrali, to czy przynajmniej piwo możemy sobie tu (na posterunku) wypić – o dziwo zgodzili się ? i jeszcze przynieśli nam sami zabrane nam przed chwilą piwo ?. No, ale reszta niestety przepadła… Na dworcu byliśmy godzinę przed odjazdem, czyli o 18.00. Nudzimy się, czekając na odjazd.
Odwiedzamy sklepik, ale największe „wrażenie” robi na nas kibelek…. Przed kasami widzimy jedyną oprócz nas turystkę jak sądziliśmy z fixerem. Jak się okazało później była to Polka a pomagający jej przy kasie gość nie był fixerem, tylko….no właśnie kim on był? Do tego jeszcze wrócimy… W każdym razie zaczynamy rozmawiać i gość płynna angielszczyzną tłumaczy nam, że mamy wystawić bagaże na peron bo będzie inspekcja bagaży. Inspekcje przeprowadzają uzbrojeni funkcjonariusze jakiejś służby wraz z mocno już wiekowym owczarkiem niemieckim.
Nic nie wzbudziło podejrzeń i możemy razem z bagażami wejść do pociągu. Nasz nowy znajomy co chwila pojawia się przy nas i pomaga nam dotrzeć do właściwego przedziału. Przedział jest w porządku, w miarę czysty, jest nawet koc…
Rozlokowujemy się i…idziemy do WARS-u ?. Są do kupienia 4 posiłki na ciepło, kawa herbata, cola…
Przysiada się do nas nasz nowy znajomy, rozmawiamy, wypytuje nas jakie mamy plany, więc mu opowiadamy. Pyta co robiliśmy w Bagdadzie… Normalna rozmowa, dziwne tylko, że zna bardzo dobrze angielski (wcześniej nie spotkaliśmy nikogo takiego) i …że wie gdzie się zatrzymaliśmy poprzedniej nocy…po czym szybko się zmywa i już go nie widzimy… Za to pojawia się następny gość z płynnym angielskim chętny do rozmowy… Generalnie w pociągu dość dużo osób z obsługi i mundurowych. Czas spać…Do Basry dojechaliśmy tuż przed 6 rano. Było jeszcze ciemno.
Wzięliśmy bagaże i wyszliśmy przed dworzec, gdzie zaczepiło nas kilku taksówkarzy. Na szczęście w Basrze działa też Careem, więc zaoszczędziliśmy sobie dyskusji z taksówkarzami i zamówiliśmy Careema. W międzyczasie podeszła do nas Polka którą spotkaliśmy wczoraj na dworcu w Bagdadzie z pytaniem co zamierzamy teraz robić. A co tu można było robić? Jeszcze ciemno, wszystko pozamykane, wszędzie pełno wody – bo w nocy przeszła nad trasą naszego pociągu wielka burza. Jedziemy do wcześniej upatrzonego hotelu Al-Buraq. Więc Anka, tak ma na imię nasza nowa koleżanka, zabrała się z nami. W hotelu byliśmy ok 6:30, drzwi zamknięte, światła pogaszone…konsternacja. Na szczęście recepcjonista spał sobie na dole. Po dłuższej chwili pukania do drzwi wstał i otworzył je. Dość długo wyjaśnialiśmy, że chcemy pokój 3 osobowy, mimo, że jest na 4 osoby i że chcemy pokój od zaraz do następnego rana w cenie jednej doby, ale się udało. Ustaliliśmy cenę 60.000 IQD a w tym jeszcze śniadanie. Poszliśmy do pokoju umyć się i odpocząć chwilę. Niestety pościel wygląda znów na taką jakby używaną… Po 9:00 wychodzimy z pokoju, zamawiamy Careema i jedziemy na dworzec autobusowy czyli tzw. garaż (https://maps.app.goo.gl/arWihtzH3Dmnio2d9 ), żeby ustalić kurs na dziś dla Anki do Al-Nasiriji a dla nas na jutro przez bagna Al-Chibayish do Al-Nasiriji.
O ile ustalenie o której po południu Anka może pojechać bezpośrednio nie zajęło dużo czasu, o tyle ustalenie kursu busika lub taksówki na jutro, z przystankiem po drodze, zakrawało na niemożliwość. Wzięliśmy kontakty do dwóch kierowców, którzy cokolwiek mówili po angielsku, żeby później spróbować uzgodnić kurs na Whats-upie, zjedliśmy po kebabie i wyszliśmy zwiedzać Basrę. W okolicach tego dworca jest Uniwersytet w Basrze oraz park i Plac Wolności z kilkoma rzeźbami. Park jednak okazuje się cały zalany i generalnie w opłakanym stanie, jak i cała okolica…mimo tego pilnuje go kilku ochroniarzy wodzących za nami zdziwionym wzrokiem.
Relacja będzie na pewno praktyczna i pozwoli dokładnie oszacować czas i koszty. Czy jest coś z czego bym zrezygnował na tym wyjeździe?Raczej nie. Na pewno logistyka jest możliwa do poprawienia i optymalizacji. Szczególnie jeżeli interesują kogoś muzea to warto dobrze to zaplanować i kilka razy sprawdzić w różnych źródłach godziny i dni otwarcia. Dlatego m.in nie wstąpiliśmy do narodowego muzeum w Bagdadzie. Spacer na trasie Al Rasheed St do pomnika تمثال المتنبي Statue of Abu Al-Tayyib Al-Mutanabbi (bardzo ważny poeta dla regionu). Sama uliczka do pomnika to chyba najbardziej turystyczne miejsce w Bagdadzie i jednocześnie uliczna księgarnia. Jest to też miejsce gdzie można przepłynąć na drugą stronę rzeki. Jednak godziny pracy są nam nieznane, bo brama była zamknięta. Trasa biegła dalej na północ przez most z pominięcie Pałacu Abbasydow. Byliśmy za późno oraz nie znaleźliśmy wejścia lub miejsca żeby się do niego zbliżyć.
Jeden facet ewidentnie się wysypał, więc to początkujący pracownik służb
;) Natomiast drugi kolega w mojej opinii był wiarygodny i to był zwykły obywatel. Niestety zapomniałem imię, ale to historia prawdziwego uchodźcy. Jak dla mnie jest to wrzozec dla idących w podobne ślady, ale drogą na skórty. Wiele lat temu jak jeszcze Daesh siał postrach w kraju (dziś 10 grudnia jest święto zwycięstwa nad Daesh w Iraku) postanowił wyjechać z kraju. Dobrze władał angielskim. Oczywiście rodzina mu nie wierzyła. Wziął dolary jakie miał i przedostał się do Turcji w oklice Antalii. Tam mając już niewiele w portfelu kupił namiot i osiedlił się na plaży na dziko. Aby nie było już odwrotu to postanowił zniszczyć też swój iracki paszport. Tam dostał po pewnym czasie ofertę pracy na plaży. Pierwszy szczęśliwi strzał. Potem został równie przypadkowo wcignięty do biznesu turystycznego dzięki znajomości języków. Tym sposobem zalegalizował swój pobyt. Uczył się dalej, poznał żonę z Rosji i jest aktywnym członkiem couchsufingu. I wiele ciekawych zdjęć i historii zdążył mi opowiedzieć.Jak sam twierdzi miał niebywałe szczęście, ale dla mnie pozostanie wzorem uchodźcy, który szuka pomocy u najbliższych sąsaidów.Dlaczego jechał tym pociągiem? Wrócił do kraju na wesele brata, które nie jest tanie. Nie pamiętam nic, ale było tam wiele zawiłości i bardzo wysokich kosztów takiej zabawy. Nawet nas zapraszał, ale wesele dopiero miało być za tydzień.
W tym roku byliśmy w Basra. Nikt się nami nie zainteresował, nikt nie pytał, nie zaczepiał. Mega mili ludzie, bardzo pomocni.Podejrzanie wyglądacie, wiec macie ogon lub każdy obcy dla Was z j. angielskim to szpieg
:D
DAD napisał:W tym roku byliśmy w Basra. Nikt się nami nie zainteresował, nikt nie pytał, nie zaczepiał. Mega mili ludzie, bardzo pomocni.Podejrzanie wyglądacie, wiec macie ogon lub każdy obcy dla Was z j. angielskim to szpieg
:DCo do ludzi, zdecydowanie się zgadzam. W zasadzie poza taksówkarzami mamy same dobre doświadczenia
;) Nawet na check-pointach, których mniej lub bardziej zapoznaliśmy kilkadziesiąt podczas całej podróży, było z uśmiechem lub w najgorszym wypadku z obojętnością.Nas za to często zaczepiali, choćby znali tylko jedno słowo po angielsku próbowali pogadać
:DA co do niektórych sytuacji, owszem, swoje przemyślenia mamy
:)
Dla mnie bagna były jednym z ważniejszych punktów jakie chciałem zrealizować w tej podróży. Dobrze, że nie dobraliśmy kolejnej godziny, bo by nas to trochę kosztowało. Było to najbardziej płaskie miejsce jakie widziałem w życiu. Fauna może nie jest bardzo urozmaicona i jak ktoś widział np. Everglades (ja nie widziałem) to robi wrażenie. Miejsce jest wpisane także na listę UNESCO. W An-Nasirijja skuter ma pierwszeństwo przed pieszym na moście i jak jedzie pod prąd
;)
Cała podróż trwała 15 dni i mam nadzieję, że wystarczy cierpliwości na pokazanie jej całej...no to start...
Pierwotnie mieliśmy z @JanuszOnTour bilety do Arabii Saudyjskiej, ale od czego są zmiany rozkładowe w liniach lotniczych… Dość długo zastanawialiśmy się, czy nie polecieć w trochę mniej teraz modne miejsce, czyli do Iraku. Takie same przemyślenia miał też @Kamo375, który z naszej trójki był najbardziej na tak. Finalnie w drugiej połowie września zmieniliśmy bilety na WAW-IST-BGW EBL-IST-WAW. No i nastał 07 października… główkowanie zaczęło się od nowa…jechać czy nie jechać.. …skoro jest relacja, to znaczy, że pojechaliśmy i co równie ważne wróciliśmy ?
Z niewielkim opóźnieniem ruszamy z WAW i po krótkim postoju w IST lądujemy w Bagdadzie przed czasem rozkładowym. Samolot do Bagdadu prawie pełny. Sprawnie docieramy do terminala i kierujemy się do stanowiska wizowego przy którym wisi cennik. Nasza pozycja, jednokrotna wiza wjazdowa, razem z opłatą administracyjną to koszt 77 USD. Szybko okazuje się, że jednak 80 USD – bo tyle powiedział mundurowy za biurkiem (mimo, że mieliśmy odliczone po 77 USD). Płacimy, bez zbędnych pytań oddajemy paszporty i czekamy. Przy stanowisku wizowym panuje iście arabski porządek, wszyscy się pchają …tłok i ścisk mimo, że nie ma wielu chętnych na wizę. Rozglądamy się po hali i naszą uwagę na chwilę przykuwa wypisz wymaluj Dwayne Johnson…no może w trochę mniejszej skali ? . Podczas naszej podróży zobaczymy jeszcze takich kilku… Paszporty z wklejoną wizą lądują na biurku, więc szybko je zabieramy, przechodzimy kontrolę paszportową i jesteśmy w Iraku. Wychodzimy z niewielkiej hali odbioru bagażu i wpadamy na taksówkarzy. W miarę sprawnie ich omijamy rozglądając się za możliwością wymiany waluty na irackie dinary (IQD). Jest jeden kantor. Oferuje kursy oficjalne, czyli 1300 IQD za 1 USD. Decydujemy się wymienić niewielką kwotę, żeby mieć na sam początek. Zaczynamy się rozglądać za transportem do miasta. Jest jeszcze ciemno, wszędzie tylko taksówkarze, ani śladu autobusu który miał kursować przed lotnisko. Dochodzimy do parkingu wielopoziomowego cały czas usiłując negocjować cenę przejazdu do upatrzonego przez nas wcześniej hotelu w dzielnicy Rusafa. Ustalamy cenę 30 USD (zaczynaliśmy od 50 USD), pakujemy się do mocno już przechodzonej taksówki i pędzimy (dosłownie) na miejsce, czyli do hotelu Kasr Al-Barakat.
Nadmienię, że hotel znalazł wcześniej na jednym z blogów @JanuszOnTour i to @JanuszOnTour wziął na siebie większość logistycznej części wyprawy.
Źródła z których korzystał to:
https://www.quitandgotravel.com/2021/06 ... vel-guide/
https://www.theglobetrottingdetective.c ... vel-guide/
Grupa na FB: https://www.facebook.com/groups/754425071626757
Wszystkie hotele rezerwujemy z marszu, te co można znaleźć w znanych systemach rezerwacyjnych są bardzo drogie i jest ich mało – generalnie nie opłaca się.
Docieramy do hotelu.
Trójka kosztuje 75.000 IQD/noc, płacimy i idziemy do pokoju. Nieopatrznie zapłaciliśmy za dwie noce, mimo, że już świtało…więcej tego błędu już nie powtórzyliśmy ?. Pokój spory z trzema łóżkami, z łazienką, z czystymi ręcznikami, niestety pościel raczej nie była wymieniana – na szczęście mieliśmy śpiwory. Kładziemy się na krótki odpoczynek. Po 3 godzinach @kamo375 śpi a my z @JanuszOnTour wstajemy i ruszamy na poszukiwanie kantoru i operatora komórkowego. Punkt AsiaCell był obok na głównej ulicy (co wcześniej sprawdził też @JanuszOnTour), niedaleko były też kantory i banki. Wybraliśmy miejsce, gdzie było najwięcej ludzi a przed wejściem stał ochroniarz z długą bronią. Jak się później okazało zrobiliśmy słusznie 1 USD = 1570 IQD.
To był najlepszy kurs po jakim udało nam się wymienić, ale w wielu miejscach spotykaliśmy kursy niewiele niższe. Najniższy był Erbilu - 1500 IQD, ale to dlatego, że mała kwota (30 USD). Przy 50 USD kursy już były zawsze 1550 lub 1560 IQD.
Wróciliśmy do hotelu i chyba przez zmęczenie nie zauważyliśmy, że były tam śniadania… Budzimy @kamo375 i idziemy po karty SIM. W punkcie operatora zeszła nam prawie godzina. Było czynne tylko jedno stanowisko a kilka osób w kolejce. No i wykupiliśmy wszystkie karty SIM…czyli dwie… Cena za 10GB to 15.000 IQD + 1000 IQD za kartę SIM. Co ciekawe zdjęli nam odciski z palca wskazującego…
Szczęśliwi i z internetem wychodzimy z salonu i kierujemy się do centrum i coś zjeść.. Po drodze skręcamy w boczne uliczki…
Poniżej krótki fotoreportaż z pierwszego dnia w Bagdadzie.
Przy głównej ulicy znaleźliśmy obiecujące miejsce na śniadanie
Po śniadaniu wracamy w boczne uliczki, które wydały nam się jakieś ciekawsze
Co ciekawe w okolicach naszego hotelu jest sporo sklepów z alkoholem i...klubów nocnych - tych ostatnich nie testowaliśmy, te pierwsze a i owszem...
Docieramy do ściślejszego centrum i do chyba najbardziej rozpoznawalnego punktu w Bagdadzie (jeśli już znajdziemy jakieś magnesy, to to miejsce na pewno na nich będzie ;) )
Docieramy do pięknego, modrego Tygrysu...
Tak sobie spacerując trafiliśmy na remont ulicy :D
Za chwilę dochodzimy do Ministerstwa Obrony. Przed bramą jest uzbrojony posterunek, który zdaje się nami nie interesować. Jednak po zobaczeniu w naszych rękach telefonów natychmiast wołają nas do siebie i pytają czy jesteśmy Amerykanami. Po usłyszeniu, że nie, że Polakami ich miny się rozchmurzają i po obejrzeniu naszych paszportów nawet pozwalają nam zrobić zdjęcie.
Jeszcze taka dygresja w temacie uzbrojonych posterunków i patroli - jest ich dużo i im dalej od stolicy jakby więcej. Trudno nam było ustalić co to za służby akurat nas kontrolują, bo mundury i samochody mają różne a umundurowanie często kupione w ogólnodostępnych sklepach ze sprzętem militarnym. Jak pytaliśmy miejscowych ile w Iraku jest jednostek paramilitarnych to sami nie wiedzieli. Oczywiście im dalej na prowincje tym większa szansa, że będzie nas kontrolowała jakaś milicja a nie np regularne wojsko...
Nadszedł czas na kolację. Pojechaliśmy do restauracji Darbunah, polecanej na blogach. Knajpa dość droga - przeciętne danie to 12.000 IQD, ale jedzenie dobre. Trochę sobie narzekaliśmy na te ceny...ale nie mieliśmy jeszcze świadomości, że w najbliższej przyszłości czekają nas głównie kebaby :D
Do knajpy docieramy taksówką z aplikacji Careem - dzięki czemu jazda po mieście jest przyjemna i prawie bezstresowa. Gdyby jej nie było, to komunikacja po mieście by nas kosztowała dużo więcej...zarówno pieniędzy jak i nerwów, które musielibyśmy poświęcić na kłótnie/negocjacje z taksówkarzami co do ceny ;) Aplikacja ta działa jeszcze w Basrze, Nadżafie i Erbilu.
Po obiadokolacji nadszedł czas na deser - szczerze mogę polecić tę cukiernię حلويات الزيتون - كرادة داخل :)
I teraz już na piechotkę, mijając pomniki, sklepy z alkoholem i kluby z dudniącą muzyką, których strzegli ochroniarze, wracamy po nocy do hotelu...a miało być niebezpiecznie :o
Drugi dzień w Bagdadzie rozpoczęliśmy od pominięcia w śniadania w hotelu za to z chęcią dotarcia na dworzec kolejowy i zakupu biletów na nocny pociąg do Basry. Według różnych źródeł jeździ w weekendy od soboty do poniedziałku. Niektóre źródła podają, że jeździ codziennie. Nie dopytaliśmy. Natomiast trasa Basra - Bagdad jeździ zawsze o tej samej godzinie tj. 19. Careemem dojeżdżamy na dworzec. Przed wejściem kontrola bagażu i dokumentów i zdziwienie na posterunku czego my chcemy? Wyjaśniamy, że chcemy kupić bilety na dzisiejszy pociąg…to pomaga i pozwolono nam wejść.
Sam dworzec jest imponujący…jak wielki – tak pusty. Wygląda na to, że jeździ stąd tylko jeden pociąg dziennie – do Basry, choć w intrenecie można znaleźć informacje o innych połączeniach, np. do Karbali. Pani w kasie po skseroweaniu naszych paszportów i wykonaniu telefonu sprzedaje nam bilety na kuszetkę - wykupiliśmy wszystkie 4 miejsca w przedziale za 100.000 IQD, informuje nas też, że mamy być godzinę przed odjazdem. Oglądamy chwilę budynek dworca,
znajdujemy np. mapę kolei w Iraku (jak sądzę życzeniową)
i udajemy się w kierunku Muzeum Narodowego. Po drodze mijamy Pomnik Bagdadu.
Muzeum niestety okazuje się być zamknięte (nie wierzcie Google w Iraku ?). Nieopodal szpitala znajdujemy knajpkę gdzie wydaje się, że możemy zjeść. Właściciel z uśmiechem nas zaprasza wyganiając klienta siedzącego przy stoliku żeby nam zrobić miejsce. Zamawiamy…kebaba…w tym momencie właściciel również z uśmiechem zabija na podłodze wielkiego karalucha…. To wszystko musiało kosztować…zapłaciliśmy aż 18.000 IQD (3x więcej niż wczoraj), no ale tak to jest jak się wchodzi na pewniaka do miejsca gdzie nie ma cen i się o nie też nie pyta… Płacimy i idziemy się włóczyć dalej.
Bierzemy Careema, którym mamy podjechać pod zamknięty na czas remontu Pomnik Męczenników (Al-Shaheed Monument). Zostajemy zawróceni przez policję jeszcze siedząc w samochodzie.
Careem oczywiście jeździ na nawigacji i ciężko było wytłumaczyć jak ma jechać dalej do naszego hotelu.
Przed odjazdem jeszcze krótki spacer na Omar Bin Yasir St.
Zapatrujemy się w falafele na kolację i śniadanie. Powrót losowym autobusem, bo nie mogliśmy doczekać się taksówki, która utknęła w korku.
A właśnie, komunikacja miejska w Bagdadzie, wydawało nam się, że nie istnieje… Jednak można się dopatrzeć busików jeżdżących głównymi ulicami i zatrzymujących się w losowych dla nas miejscach. Busiki raczej nie są opisane, ale miejscowi i tak wiedzą gdzie i którędy jadą ?. W taki właśnie busik wsiedliśmy zastanawiając się gdzie dojedziemy - ale się udało, dojechaliśmy prawie pod hotel. Żeby się zatrzymał wystarczyło chwilę pokrzyczeć w dowolnym języku ?. Cena – 500 IQD/os, przynajmniej tyle nam się wydawało, że płacą inni i tyle my zapłaciliśmy.
Wieczorem zamawiamy Careema, jedziemy najpierw obejrzeć Pomnik Save Iraqi Culture monument a potem na dworzec. Udaje się wytłumaczyć kierowcy, że chcemy się na chwilę zatrzymać przy pomniku i zrobić zdjęcia, aczkolwiek chwilę to zajęło, nie mógł zrozumieć po co chcemy się zatrzymywać skoro jedziemy na dworzec. Był to zwiastun naszych późniejszych kłopotów z taksówkarzami…
Przed wejściem na dworzec znana nam już kontrola bagażu…ale…okazało się, że nie można wnosić alko…wszystko do konfiskaty… Zapytałem, czy skoro wszystko zabrali, to czy przynajmniej piwo możemy sobie tu (na posterunku) wypić – o dziwo zgodzili się ? i jeszcze przynieśli nam sami zabrane nam przed chwilą piwo ?. No, ale reszta niestety przepadła…
Na dworcu byliśmy godzinę przed odjazdem, czyli o 18.00. Nudzimy się, czekając na odjazd.
Odwiedzamy sklepik, ale największe „wrażenie” robi na nas kibelek…. Przed kasami widzimy jedyną oprócz nas turystkę jak sądziliśmy z fixerem. Jak się okazało później była to Polka a pomagający jej przy kasie gość nie był fixerem, tylko….no właśnie kim on był? Do tego jeszcze wrócimy… W każdym razie zaczynamy rozmawiać i gość płynna angielszczyzną tłumaczy nam, że mamy wystawić bagaże na peron bo będzie inspekcja bagaży. Inspekcje przeprowadzają uzbrojeni funkcjonariusze jakiejś służby wraz z mocno już wiekowym owczarkiem niemieckim.
Nic nie wzbudziło podejrzeń i możemy razem z bagażami wejść do pociągu. Nasz nowy znajomy co chwila pojawia się przy nas i pomaga nam dotrzeć do właściwego przedziału. Przedział jest w porządku, w miarę czysty, jest nawet koc…
Rozlokowujemy się i…idziemy do WARS-u ?. Są do kupienia 4 posiłki na ciepło, kawa herbata, cola…
Przysiada się do nas nasz nowy znajomy, rozmawiamy, wypytuje nas jakie mamy plany, więc mu opowiadamy. Pyta co robiliśmy w Bagdadzie… Normalna rozmowa, dziwne tylko, że zna bardzo dobrze angielski (wcześniej nie spotkaliśmy nikogo takiego) i …że wie gdzie się zatrzymaliśmy poprzedniej nocy…po czym szybko się zmywa i już go nie widzimy… Za to pojawia się następny gość z płynnym angielskim chętny do rozmowy… Generalnie w pociągu dość dużo osób z obsługi i mundurowych. Czas spać…Do Basry dojechaliśmy tuż przed 6 rano. Było jeszcze ciemno.
Wzięliśmy bagaże i wyszliśmy przed dworzec, gdzie zaczepiło nas kilku taksówkarzy. Na szczęście w Basrze działa też Careem, więc zaoszczędziliśmy sobie dyskusji z taksówkarzami i zamówiliśmy Careema. W międzyczasie podeszła do nas Polka którą spotkaliśmy wczoraj na dworcu w Bagdadzie z pytaniem co zamierzamy teraz robić. A co tu można było robić? Jeszcze ciemno, wszystko pozamykane, wszędzie pełno wody – bo w nocy przeszła nad trasą naszego pociągu wielka burza. Jedziemy do wcześniej upatrzonego hotelu Al-Buraq. Więc Anka, tak ma na imię nasza nowa koleżanka, zabrała się z nami. W hotelu byliśmy ok 6:30, drzwi zamknięte, światła pogaszone…konsternacja. Na szczęście recepcjonista spał sobie na dole. Po dłuższej chwili pukania do drzwi wstał i otworzył je. Dość długo wyjaśnialiśmy, że chcemy pokój 3 osobowy, mimo, że jest na 4 osoby i że chcemy pokój od zaraz do następnego rana w cenie jednej doby, ale się udało. Ustaliliśmy cenę 60.000 IQD a w tym jeszcze śniadanie. Poszliśmy do pokoju umyć się i odpocząć chwilę. Niestety pościel wygląda znów na taką jakby używaną… Po 9:00 wychodzimy z pokoju, zamawiamy Careema i jedziemy na dworzec autobusowy czyli tzw. garaż (https://maps.app.goo.gl/arWihtzH3Dmnio2d9 ), żeby ustalić kurs na dziś dla Anki do Al-Nasiriji a dla nas na jutro przez bagna Al-Chibayish do Al-Nasiriji.
O ile ustalenie o której po południu Anka może pojechać bezpośrednio nie zajęło dużo czasu, o tyle ustalenie kursu busika lub taksówki na jutro, z przystankiem po drodze, zakrawało na niemożliwość. Wzięliśmy kontakty do dwóch kierowców, którzy cokolwiek mówili po angielsku, żeby później spróbować uzgodnić kurs na Whats-upie, zjedliśmy po kebabie i wyszliśmy zwiedzać Basrę. W okolicach tego dworca jest Uniwersytet w Basrze oraz park i Plac Wolności z kilkoma rzeźbami. Park jednak okazuje się cały zalany i generalnie w opłakanym stanie, jak i cała okolica…mimo tego pilnuje go kilku ochroniarzy wodzących za nami zdziwionym wzrokiem.