Dodaj Komentarz
Komentarze (6)
tetr1s
24 marca 2024 23:08
Odpowiedz
Tegucigalpa - nocleg w Palmira Hostel (dzielnica Colonia Palmira). Dojeżdżamy na miejsce chwilę przed godziną 20, kraty w oknach i bramie wejściowej ale dużo samochodów stoi przed budynkiem, więc pewnie nie ma się o co martwić. Dzwonię domofonem przy wejściu, "tenemos la reserva" i po chwili gadamy z gościem na recepcji. Nr rezerwacji, paszport i depozyt. Z depozytem były niezłe jaja, bo gościu na recepcji chyba dorabiał - kaucja wynosiła 5 USD, ale zwrot zawsze był w lempirach (HNL). 5 USD to około 123,5 - 125 HNL, a do kartki z kaucją zwrotną gościu zszywaczem przybił 100 HNL
:) Zwróciłem mu uwagę, że to za mało, bo kurs to około 25 HNL, to resztę wydał mi w gotówce do ręki. Najprawdopodobniej wszystkich gringo kantują na jednego dolara
:P Po załatwieniu formalności krótkie info, że mają dwa budynki i pokój jest w tym drugim, oddalonym o około 350m (Edificio Anexo Palira Hostel Tegucigalpa). Dojazd prosty, parking na ulicy przed budynkiem, ochrona ponoć 24h.Było już po godzinie 20, temperatura 27-28 stopni, więc czas na jakieś napoje chłodzące. W okolicy 400m od hotelu dostępna stacja benzynowa UNO oraz supermarket Mas x Menos. Do kieszeni zapasowy telefon (Samsung S5), karta Revolut z 50 PLN na koncie oraz 5 USD i vamos. 20:38 powrót i jestem / byłem szczęśliwym posiadaczem napoju Barena, SalvaVida oraz Imperial - trzeba przecież dobrze poznać kraj. Sam nocleg - jedyny minus to brak klimy, gdzie mając w nocy około 25-26 stopni było naprawdę ciepło. Oczywiście nie narzekałem, bo w tym samym czasie w PL było pewnie w okolicy 0
:PRano w planach było szybkie śniadanie, wypłata lokalnej gotówki, załatwienie lokalnej karty SIM oraz dalej zwiedzenie stolicy Hondurasu. Pierwsze 3 rzeczy da się załatwić w dzielnicy Colonia Palmira - przy głównej ulicy dostępna piekarnia (Basilio's Morazan), supermarket La Colonia, bank Banco Atlantida oraz centrum handlowe Novacentro, w którym można kupić kartę Tigo razem z doładowaniem.Dalsza część to zwiedzanie stolicy. W samym centrum, które jest mocno zakorkowane, nie ma za wiele: Catedral de San Miguel Arcangel, Parque Central Tegucigalpa oraz kościół Santa Maria de los Dolores i targ obok niego. Oczywiście jeśli ktoś lubi zwiedzać muzea, to takowe są dostępne w okolicy.Kolejny punkt na mapie to park El Picacho oraz Mirador Cristo del Picacho (dodatkowo płatny). Podstawowa cena to jeśli dobrze pamiętam to 30 HNL (niecałe 5 PLN) + jeśli ktoś przyjedzie samochodem to dostaje gratis plakietkę za parkowanie na 30 HNL (przy wyjeździe nikt jej nie sprawdza / nikt o nią nie pyta, więc można ją zabrać do Polski jako pamiątkę
:P).Centrum - jak to duże miasto w Ameryce Środkowej / Południowej - w dzień jest bezpiecznie, chociaż widać spojrzenia miejscowych na elektronikę przy robieniu zdjęć. Park wydaje się być bardzo bezpieczny - wejście / wjazd pilnowany jest przez uzbrojonych w długą broń panów
:P
benedetti
8 kwietnia 2024 05:08
Odpowiedz
@tetr1s Wypożyczyliście auto w El Cuco, pojechaliście do Hondurasu i oddaliście go w Gwatemali?!
:shock: A później znowu pojechaliście do Hondurasu, ale zbiorkomem?!
:shock:
:shock: Rozumiem, że chodziło o wyspy, ale i tak nieco dziwna IMHO logistyka.Quote:Opowiada, gdzie są dzielnice biedy, gdzie nie wolno się zapuszczać, w jaki sposób okrada się ludzi, jak wyglądają napady na autobusy, dlaczego należy unikać ludzi z plecakami oraz daje wskazówki jak się dostać do La Ceiba. Jadąc przez Tamarindo opowiada, że tutaj często dochodzi do napadów i dlaczego należy jeździć tylko colectivo directoNapiszesz coś o tym co opowiadał, a nie tylko o czym?
;)BTW Fajna relacja.
tetr1s
8 kwietnia 2024 05:08
Odpowiedz
@benedetti dzięki
:)Odnośnie auta to rzeczywiście może się wydawać trochę skomplikowana logistyka
:D W rzeczywistości Honduras to jeden z krajów podczas tego wyjazdu i przed częścią kontynentalną zwiedzaliśmy Salwador. Samo auto zostało wynajęte w Gwatemala City z możliwością przekraczania granicy z Salwadorem oraz Hondurasem (dawałem znać w temacie dot. wypożyczenia auta w Gwatemali - viewtopic.php?p=1677925#p1677925) i nie było sensu trzymać go na wyspach (zwłaszcza, że spędziliśmy tam trochę więcej czasu).Odnośnie rozmowy, to napiszę nieco więcej w kolejnym poście.
tetr1s
17 sierpnia 2024 05:08
Odpowiedz
Ad. 3. Roatan jest największą wyspą archipelagu Islas de la Bahia (~125 km2; maks. długość 60 km) i nie da się jej przejść na piechotę w krótkim czasie, a atrakcji jest dość dużo. Pomiędzy West Bay i West End m.in. mamy :- Gumbalimba Park,- South Shore Canopy Zipline,- Roatan Rum Company.W dalszej części dostępne:- Roatan Sign (literki),- Carambola Gardens,- Maya Key,- Mayan Eden,- The Blue Harbor Tropical Arboretum,- Mahongany Bay,- Roatan Island Brewing Co,- Little French Key,- Arch's Iguana and Marine Park,- Punta Gordai pewnie wiele innych, które przez obecność ludzi z USA nie należą do najtańszych.Wyznając jednak zasadę, że w danym miejscu jestem tylko raz, postanawiam nie rezygnować ze zwiedzenia wyspy i wynajmuję skuter za 20 USD / dzień. To był strzał w "10", bo przemieszczając się między hotelami nie musiałem płacić za taksówki + dotarliśmy do jednej z najładniejszej i najbardziej oddalonej na wschód plaży - Camp Bay Beach, gdzie razem z nami było może z 7 osób.Aby zobaczyć jak się podróżuje po Roatanie zapraszam do obejrzenia filmiku:https://youtu.be/U7h1npPNhAcNa koniec odwiedziliśmy browar Roatan Island Brewing Co i tutaj małe rozczarowanie - aby kupić piwo na wynos trzeba dodatkowo zakupić za firmową butelkę / słoik, który kosztował ze 20 USD. 3 na 10 to max
:(Ad. 5. Blue Channel. Tak jak wspominałem wcześniej - ponoć bez odwiedzenia tego miejsca nie można powiedzieć, że było się na Roatanie. 45 USD za 2 / 3h wycieczkę na osobę uważałem, że to trochę przesada i bez problemu znalazłem alternatywę. W West End (obok Cannibal Cafe) wynająłem kajak na 4h za 20 USD na 2 osoby i popłynęliśmy na Blue Channel (do kajaka można poprosić o sznurek, aby przyczepić go do bojki, żeby móc swobodnie wyskoczyć na podziwianie tutejszej rafy koralowej bez obawy o utratę środka transportu
:P).https://youtu.be/T8CxJcFxhgc
raphael
9 września 2024 23:08
Odpowiedz
Gracias za relacjas
:) Przyznam, że najbardziej mnie rozwaliło ARMED ROBBERIES HAVE HAPPENDED, Potwierdziło mnie to w moich dotychczasowych przekonaniach co do wyboru destynacji wyjazdowych... Karaiby w nich zostają (w planach) ale el continento raczej nie.
tetr1s
10 września 2024 23:08
Odpowiedz
@Raphael dzięki
:) Kontynent też jest fajny, tylko na start można zacząć od nieco spokojniejszych miejsc jak np. Panama, czy Meksyk (Jukatan i okolice)
:)
- Copan - "odwiedziłem, bo kupiłem wycieczkę z biura turystycznego i było zupełnie bezpiecznie",
- San Pedro Sula - stolica morderstw i miasto, które co roku zajmuje czołowe miejsce w rankingu najniebepzieczniejszych miast na świecie (np. https://prospect.org/economy/san-pedro- ... -made-way/).
- MSZ nie pomoga (https://www.gov.pl/web/panama/honduras-idp) - "Odradza się podróże w szczególności do stolicy Hondurasu, w związku z wysokim ryzykiem napadu lub rabunku. W międzynarodowych statystykach dot. największej liczby zabójstw w regionie Ameryki Środkowej, Honduras zajmuje czołowe miejsce. ",
- "Honduras - to gdzieś w Afryce??".
W wolnej chwili opiszę w jaki sposób (nie)bezpiecznie przemierzyć kraj w dwóch turach - część kontynentalna i archipelag Islas de la Bahia.
Pierwsza część, czyli przejezd samochodem przez część kontynentalną, to tak naprawdę przedszkole. Mając wynajęty samochód z przyciemnymi szybami z każdej strony (przód, bok i tył) podróż nie jest wielce skomplikowana. To łatwa sprawa.
Wyruszyliśmy po południu z El Cuco w Salwadorze do La Union i okazało się, że szału nie ma. Szybki rekonesans i da się dojechać do stolicy Hondurasu - Tegulicigapy. Było już po południu i największa nasz obawa, to jak po zmrku bezpiecznie poruszać się po Hondurasie. Granica na wysokości El Amatillo poszła nieźle / sprawnie (paszport, opłata 3 USD, potwierdzenie szczepienia na yellow fiever), ale po przekreczeniu granicy zaczęły się kontrole (gdzie Pan jedzie, po co, dlaczego, co Pan ma w bagażu i inne tendencyjne pytania). Straciliśmy z dobrą godzinę i dalej chcieliśmy przejechać trasę Desivo hacia Villa de Sa Antonio jak najszyciej (przed zmrokiem). Było już po 18, czyli za chwilę zmrok, 130 km/h na liczniku, które skończyło się zatrzymaniem z piskiem opon po około 30 km od granicy i opierdolem przez lokalną Policję (Ile Pan jechał? Przecież tutaj przechodzą rodziny z dziećmi i stwarza Pan zagrożenie! Czy Pan jest poważny?). Sprawdzenie dokumentów (bez prawka międzynarodowego), ponowny opierdol przez Policję, skurcha i można jechać dalej :P Oczywiście już trochę wolnej :P Nocleg w Tegucigalpie w regionie Colonia Palmira - 0 stresu i ostatecznie mogę polecić.
Dodatkowo podczas trasy El Amatillo - Tegulicigapa mieliśmy inne kontrole Policji i były dodatkowe pytania :) Jak Pan się czuje Hondurasie, czy jest bezpieczenie itp. - moja odp. - ku@#$ nie wiem - dopiero wjechałem 30 min. temu i widzę gości uzbrojonych po uszy :D Zanim dojechaliśmy do stolicy to 4 razy nas zatrzymali i za każdym razem wszyscy miel taką broń, że ja bym miał problem, aby ją w ogóle unieść :P W skrócie poj!@#$% kraj :PTegucigalpa - nocleg w Palmira Hostel (dzielnica Colonia Palmira). Dojeżdżamy na miejsce chwilę przed godziną 20, kraty w oknach i bramie wejściowej ale dużo samochodów stoi przed budynkiem, więc pewnie nie ma się o co martwić. Dzwonię domofonem przy wejściu, "tenemos la reserva" i po chwili gadamy z gościem na recepcji. Nr rezerwacji, paszport i depozyt. Z depozytem były niezłe jaja, bo gościu na recepcji chyba dorabiał - kaucja wynosiła 5 USD, ale zwrot zawsze był w lempirach (HNL). 5 USD to około 123,5 - 125 HNL, a do kartki z kaucją zwrotną gościu zszywaczem przybił 100 HNL :) Zwróciłem mu uwagę, że to za mało, bo kurs to około 25 HNL, to resztę wydał mi w gotówce do ręki. Najprawdopodobniej wszystkich gringo kantują na jednego dolara :P Po załatwieniu formalności krótkie info, że mają dwa budynki i pokój jest w tym drugim, oddalonym o około 350m (Edificio Anexo Palira Hostel Tegucigalpa). Dojazd prosty, parking na ulicy przed budynkiem, ochrona ponoć 24h.
Było już po godzinie 20, temperatura 27-28 stopni, więc czas na jakieś napoje chłodzące. W okolicy 400m od hotelu dostępna stacja benzynowa UNO oraz supermarket Mas x Menos. Do kieszeni zapasowy telefon (Samsung S5), karta Revolut z 50 PLN na koncie oraz 5 USD i vamos. 20:38 powrót i jestem / byłem szczęśliwym posiadaczem napoju Barena, SalvaVida oraz Imperial - trzeba przecież dobrze poznać kraj. Sam nocleg - jedyny minus to brak klimy, gdzie mając w nocy około 25-26 stopni było naprawdę ciepło.
Oczywiście nie narzekałem, bo w tym samym czasie w PL było pewnie w okolicy 0 :P
Rano w planach było szybkie śniadanie, wypłata lokalnej gotówki, załatwienie lokalnej karty SIM oraz dalej zwiedzenie stolicy Hondurasu. Pierwsze 3 rzeczy da się załatwić w dzielnicy Colonia Palmira - przy głównej ulicy dostępna piekarnia (Basilio's Morazan), supermarket La Colonia, bank Banco Atlantida oraz centrum handlowe Novacentro, w którym można kupić kartę Tigo razem z doładowaniem.
Dalsza część to zwiedzanie stolicy. W samym centrum, które jest mocno zakorkowane, nie ma za wiele: Catedral de San Miguel Arcangel, Parque Central Tegucigalpa oraz kościół Santa Maria de los Dolores i targ obok niego. Oczywiście jeśli ktoś lubi zwiedzać muzea, to takowe są dostępne w okolicy.
Kolejny punkt na mapie to park El Picacho oraz Mirador Cristo del Picacho (dodatkowo płatny). Podstawowa cena to jeśli dobrze pamiętam to 30 HNL (niecałe 5 PLN) + jeśli ktoś przyjedzie samochodem to dostaje gratis plakietkę za parkowanie na 30 HNL (przy wyjeździe nikt jej nie sprawdza / nikt o nią nie pyta, więc można ją zabrać do Polski jako pamiątkę :P).
Centrum - jak to duże miasto w Ameryce Środkowej / Południowej - w dzień jest bezpiecznie, chociaż widać spojrzenia miejscowych na elektronikę przy robieniu zdjęć. Park wydaje się być bardzo bezpieczny - wejście / wjazd pilnowany jest przez uzbrojonych w długą broń panów :POgarnąłem załączniki jak dodawać w treści, więc wrzucę parę zdjęć :)
Dalsza podróż po kontynentalnej części Hondurasu to przejazd przez Zambrano, szybki przystanek w Comayagua oraz jezioro Yojoa.
Z Zambrano ostatecznie nie mam żadnego zdjęcia, ponieważ niewiele było w tej miejscowości, natomiast Comayagua to miłe zaskoczenie, gdzie miasteczko jest bardzo ładne, kolorowe, z wieloma muralami, bezpieczne i posiadające dużą bazę gastronomiczną. Miła odmiana po Tegucigalpie. Do zwiedzenia m.in. Catedral de la Inmaculada Concepcion, Iglesia de la Merced, Plaza Central Leon Alvarado, Plaza De la Juventud oraz Casco Historico de Comayagua.
Lago de Yojoa kojarzyłem przede wszystkim z pięknego widoku z kolorowego pomostu na niebieską wodę, a w tle góry. Niestety z pomostu nie za wiele zostało, albo to nie był sezon, bo woda miała zdecydowanie niższy poziom.
Za to fani Barcelony i Manchesteru United dalej obecni :)
Oczywiście przy jeziorze jest gdzie spędzić czas, ponieważ w okolicy mamy wodospad Pulhapanzak, Parque Nacional Cerro Azul Meambar, Parque Arqueologico Los Naranjos oraz lokalny browar D&D Brewery Lodge and Restaurant, gdzie można miło spędzić wieczór przy desce złocistego napoju.
Kolejny punkt na mapie to Copan - największe i najbardziej znane ruiny Majów w Hondurasie. Z jeziora Yojoa mapy Google pokazują najszybszą trasę w okolicach 5:30 - 6h (pod San Perdo Sula), więc wyruszając rano wpadliśmy na pomysł, że można coś jeszcze zobaczyć po drodze :) Jeśli ktoś wpadnie na taki sam (głupi) pomysł, aby objechać jezioro od południowej strony, przekroczyć góry nad Reserva de Vida Silvestre Montana Verde i pojechać najpierw do miejscowości Gracias ... to zdecydowanie odradzam (zwłaszcza zwykłym sedanem). Trasa to około 160 km, z czego 60 km było po drodze gruntowej (czesto z dużymi kamieniami) + przekraczanie rzeki / brodu w połowie szutrowego odcinka. Na szczęście przydało się doświadczenie ze zwiedzenia Kostaryki w porze deszczowej :P
Generalnie średnią prędkość na 60 kilometrowym, szutrowym, odcinku mieliśmy w granicach 15-17 km/h i ciągłe zastanawianie się, czy nie trzeba będzie zawrócić. Widoki piękne, ludzie wyglądali na miłych i przyjaznych, ale jakakolwiek awaria auta pewnie zatrzymałaby nas na 2-3 dni :P Dodatkowo na całej trasie 2 razy zawracaliśmy bo okazywało się, że odcinek podpowiadany przez Google Maps był zamknięty. Na koniec sprawdziła się mapa od Maps Me / OpenStreetMap. Ostatecznie przejechaliśmy tę trasę, ale polecam jednak wybrać inną.
Miejscowość Gracias, podobnie jak Comayagua, również bardzo ładna i mogę polecić. Punkty warte odwiedzenia to m.in. kolorowe centrum, Iglesia La Merced, Catedral San Marcos oraz forteca Fuerte San Cristobal na wzgórzu. W Gracias mamy widok na Parque Nacional Calaque i najwyższy szczyt Hondurasu - Cerro Las Minas.
Jadąc dalej z Gracias do Copan było około 3h (150 km), więc dla bezpieczeństwa prawie cały odcinek pokonaliśmy po zmroku :PPoprawiłem trochę opisy w poprzednich komentarzach i uzupełniłem zdjęcia.
Miasto Copan i Ruinas de Copan to zdecydowanie najbardziej turystyczne miejsce w kontynentalnej części Hondurasu. Samo miasto jest podobne do Comayaguy i Gracias - zadbane, kolorowe z centralnym parkiem oraz dużą bazą gastronomiczną i hotelową. A przy tym nie jest tak oblegane jak inne znane miejsca w Meksyku, czy Belize. Zdecydowanie polecam.
Ruiny Majów (Ruinas de Copan) oddalone są od centrum około 1,5 - 2 km na wschód, gdzie można się tam dostać zarówno na piechotę, autem, czy wynajętym tuktukiem / taksówką. Jeśli ktoś zamierza jechać samochodem, to na miejscu (przed wejściem) jest duży darmowy parking. Polecam pojechać na zwiedzanie z samego rana, gdzie nie ma jeszcze zorganizowanych wycieczek - wtedy jest szansa na miłe powitanie przez papugi przy wejściu :)
Same ruiny uważam za ciekawe. Oczywiście może nie są tak duże jak Chichen Itza, czy Tikal - ich klimat to bardziej Palenque, które jest kameralne i nie ma tam takich tłumów. Koszt wejścia to 20 USD dla zagranicznych turystów, którzy nie są z Centralnej Ameryki (teoretycznie w Interncie jest informacja o 15 USD, ale pewnie cena nie jest aktualna). Dodatkowo można dopłacić i zwiedzić muzea oraz dwa tunele w ruinach. Same tunele kosztują dodatkowo 15 USD i moim zdaniem nie warto - nie ma tam nic szczególnego. Jeśli ktoś będzie miał czas, to na tym samym bilecie jest możliwość wejścia do ruin Las Sepulturas, którą są oddalone o około 1,5 - 2 km od Ruinas de Copan - niestety po zwiedzeniu głównej części ta już nie robi takiego wrażenia.
Dalsza część podróży to kierunek na granicę z Gwatemalą (El Florido), zwrot samochodu w Gwatemala CIty, a następnie powrót do Hondurasu przez północną część (w tym San Pedro Sula) i transport na wyspy Islas de la Bahia ...Budzimy się rano w San Felipe de Lara w Gwatemali. W planie zwiedzenie Castillo de San Felipe de Lara, a następnie transport w kierunku granicy z Hondurasem - Corinto. Hotel La Cabana el Viajero nie różni się niczym innym od innych nor w tym regionie - lata świetności ma już za sobą, po drewnianych meblach widać, że wilgoć zrobiła już swoje, a ciepła woda to luksus, który zdarza się raz na 4-5 dni w tym regionie. Śniadanie standardowe - po kolejnym miesiącu jedzenia fasoli, smażonych bananów i tortilli z kukurydzy nie ma to już dla nas żadnego znaczenia. Za to huevos al gusto (revueltos, revueltos con salsa ranchero o estrellados) jak zawsze wyśmienite.
Po śniadaniu pytamy o drogę z miasta do Rio Dulce, a następnie na granicę: colectivo są przy głównej drodze, a przystanek początkowy przy Castillo. Szybki rekonensans, do zamku mamy 1,3 km, więc idziemy na piechotę. Rano nie było jeszcze tak gorąco, docieramy przed bramę wejściową i ... właśnie jedzie busik do Rio Dulce. Trudno, zamek musi poczekać - i tak będziemy tutaj wracać. Jak się później okazało - nie należy nic zostawiać na później, ponieważ najczęściej się to nie wydarza i tym sposobem Castillo de San Felipe de Lara pozostaje przez nas niezdobyty :P
Cena za transport do Rio Dulce - jeśli dobrze pamiętam to 5 GTQ na osobę. Następnie wystarczyło powiedzieć, gdzie jedziemy i kierowca wysadza nas przy kolejnym busie, które ostatecznie zawożą nas do granicy (Corinto):
1. Rio Dulce (pod mostem) - Morales (skrzyżowanie przy stacji Texaco La Ruidosa). Koszt to 40 GTQ.
2. Morales - Entre Rios. 25 GTQ.
3. Entre Rios - Corinto. 50 GTQ.
Transport od Rio Dulce był tak sprawny, że trwał mniej niż podaje Google Maps (~1,5h). Kierowcy sami zatrzymywali busy jadące do kolejnych przystanków (często zanim wysiadłem z busa, to mój plecak już dawno był w następnym :P).
Jeśli ktoś nigdy nie korzystał z colectivo to polecam, bo to naprawdę fajna przygoda. Czasem bywa ciasno - np. poniżej Pan z całym straganem waty cukrowej jadący na granicę :)
Granica standardowo - wyjazd z Gwatemali + wjazd do Hondurasu. Opłata wjazdowa to 3 USD i tutaj akurat celnik nie wymagał żółtej książeczki oraz szczepionki na yellow fever (poprzednio było to obowiązkowe).
Zaraz za granicą dostępne taksówki, jednak 100 USD za dojazd do San Pedro Sula nie było zachęcające. Nawet nie negocjowałem. Zamiast tego wybieramy chicken busa do Puerto Cortes za 78 HNL (~12,60 PLN).
Podróż trwała około 2h, gdzie odwiedzaliśmy po drodze wszystkie miejscowości (m.in. Tegucigalpita, Cutamel, Omoa). Było zajebiście gorąco - na dworze upał, a w busie brak klimatyzacji. Na pytanie, gdzie chcemy wysiąść dałem znać, że jedziemy w kierunku San Pedro Sula i La Ceiba, więc kierowca zatrzymał się na głównym skrzyżowaniu przy Puerto Cortes i przesiedliśmy się do colectivo do San Pedro Sula.
Wg Internetów wjazd i przejazd przez San Pedro Sula to najgorszy / najniebezpieczniejszy odcinek, więc trzeba się odpowiednio przygotować - główny telefon pod nogę na siedzeniu, zapasowy do ręki, kilka USD do kieszeni, natomiast reszta cennych rzeczy pochowana w plecaku pod siedzeniem / nerce / itp. W połowie drogi zagaduje do mnie gościu siedzący z tyłu, który widział jak przeglądam mapę Hondurasu i zaznaczam punkty na Google Maps. Mówi, że był kiedyś związany z turystyką i nie chce mi nic sprzedać. Jest mieszkańcem San Pedro Sula i rozmawiamy dobre 30-40 min. zanim dojedziemy do miasta. Opowiada, gdzie są dzielnice biedy, gdzie nie wolno się zapuszczać, w jaki sposób okrada się ludzi, jak wyglądają napady na autobusy, dlaczego należy unikać ludzi z plecakami oraz daje wskazówki jak się dostać do La Ceiba. Jadąc przez Tamarindo opowiada, że tutaj często dochodzi do napadów i dlaczego należy jeździć tylko colectivo directo (dobrze, że do takiego wsiedliśmy :P). Dojeżdżamy do dworca Gran Central Metropolitana i nasz nowo poznany gość proponuje, że wskaże nam drogę, gdzie są busy do La Ceiba - firma Transporters Cristina. Szybkie sprawdzenie na telefonie i rzeczywiście taka firma jest na dworcu. Ostatecznie okazało się, że to był bardzo pomocny człowiek i bardzo miło spędziliśmy podróż Puerto Cortes -> San Pedro Sula.
Przy zakupie biletów w tej firmie trzeba uważać - teoretycznie powinny kosztować 180 HNL (~29 PLN), ale z jakiegoś powodu dałem się zrobić jak dziecko. Kasjer w okienku dał znać, że terminal im nie działa i nie można płacić kartą (totalna bzdura), a cena to 230 HNL gotówką. Po godzinie jazdy przypadkowo spojrzałem na bilety i zobaczyłem cenę na nich - 180 HNL. 100 HNL (~16 PLN) za 2 os. poszło się jebać jak paczka dropsów w Boże Narodzenie. Płaciłem gotówką, więc o reklamacji nie ma mowy. Za to kwestia bezpieczeństwa w tej firmie - muszę przyznać, że trochę podróżowałem po Ameryce Środkowej oraz jeszcze więcej po Południowej i takich środków bezpieczeństwa dawno nie widziałem. Każdy bagaż (nawet Gringo) był sprawdzany przez policjanta / ochroniarza z bronią (w tym wykrywaczem metalu). Sam dworzec również wyglądał jak forteca - obstawiony przez wiele osób.
Do La Ceiba dojeżdżamy grubo po zmroku. Ludzie z autobusu zachowują się jak na otwarciu supermarketu z kabaretu Ani Mru-Mru albo Gruzini po lądowaniu samolotu na lotnisku w Kutaisi. Mam to gdzieś i czekam spokojnie jak zawsze. Zamówiłem przecież hotel blisko dworca - 600m (El Dorado - nora jak każda inna w tym regionie). Odbieramy plecaki i ależ było moje zdziwienie jak wszystkie taksówki zniknęły / były już zarezerwowane. O co chodzi? Przecież wg Internetu to jest turystyczne i spokojne miasto? Zagaduje do jednego taksówkarza, daję znać, że hotel jest praktycznie obok dworca i ... dostaję cenę ~50 PLN za dwie osoby! No co ty Damian ... pogięło Cię? Za tyle pieniędzy, to ja właśnie przejechałem 200 km! Ależ było moje zdziwienie jak się okazało, że drugi, trzeci i czwarty taksówkarz chciał tyle samo i za każdym razem była ta sama gadka - jest wieczór / noc, więc taka jest cena, bo nie jest bezpiecznie. W końcu za piątym razem zbiłem cenę do 60 HNL za osobę i dojechaliśmy te 600m za ~20 PLN (w kraju, gdzie żyje się za przysłowiowego dolara dziennie).@benedetti dzięki :)
Odnośnie auta to rzeczywiście może się wydawać trochę skomplikowana logistyka :D W rzeczywistości Honduras to jeden z krajów podczas tego wyjazdu i przed częścią kontynentalną zwiedzaliśmy Salwador. Samo auto zostało wynajęte w Gwatemala City z możliwością przekraczania granicy z Salwadorem oraz Hondurasem (dawałem znać w temacie dot. wypożyczenia auta w Gwatemali - viewtopic.php?p=1677925#p1677925) i nie było sensu trzymać go na wyspach (zwłaszcza, że spędziliśmy tam trochę więcej czasu).
Odnośnie rozmowy, to napiszę nieco więcej w kolejnym poście.Budzimy się rano w hotelu El Dorado w mieście La Ceiba. Plan na początek dnia, to ogarnąć lokalną gotówkę, która nam się kończy, kupić wodę na podróż oraz transfer na prom na wyspę Utila. Idealnie, ponieważ niedaleko hotelu znajduje się Banco Atlantida z darmowymi wypłatami dla Revoluta (Visa) oraz lokalny dyskont - Despensa Familiar. Przed wyruszeniem ogarniamy jeszcze śniadanie w restauracji, która połączona jest z hotelem El Dorado i ... niestety to nie był najlepszy pomysł :( "Smaczny" ser wymieszany z fasolą + apetyczna "szynka" podana w plastikowym pudełku czyni moje śniadanie praktycznie niejadalnym. Sytuację ratuje jedynie pszenna tortilla ze zwykłą jajecznicą (huevos revueltos). Trudno, trzeba będzie zjeść drugie śniadanie na wyspie.
Po śniadaniu szybkie wymeldowanie z hotelu i szukamy transportu na terminal z promem. Zagaduję do taksówkarzy po drugiej stronie ulicy i przypominam sobie dlaczego już ich nie lubię. Kiedyś ich szanowałem - praca jak każda inna. Oni przecież też mają rodziny na utrzymaniu i potrzebują zarabiać. Przyzwyczajony do tego, że w 21 wieku Polska mocno się rozwinęła i dzisiaj mamy wiele opcji (m.in. Uber, Bolt, FreeNow), gdzie prawdopodobieństwo oszustwa, czy zawyżania cen jest praktycznie znikome. Niestety w La Ceiba zarówno Uber jak in InDrive nie jest dostępny. Pytam jednego taksówkarza - 150 HNL ... za osobę, czyli ~25 PLN (pomimo, że jest dzień). Drugi - 150 HNL. No to mam Was w D i idę w kierunku znalezionego wcześniej autobusowego przystanku For Ferry / Central bus station (ferry) na MapsMe. Zatrzymujemy pierwszego lepszego Chicken bus'a, pytamy o drogę na prom i dostajemy info, że autobus jedzie w kierunku centrum i tam nam pokażą gdzie się przesiąść. Dojazd, jeśli dobrze pamiętam, kosztował 5 HNL (mniej niż 1 PLN).
Razem z osobą zbierającą pieniądze za bilety wysiadamy niedaleko Parque Central Francisco Morazan i dostajemy info, że z tego przystanku odjeżdżają colectivo do terminala. Po chwili zagaduje do nas ziomek siedzący na przystanku - co tutaj robimy i gdzie się wybieramy. Vamos a ir a Utila! I tutaj miłe zaskoczenie w tym regionie - słyszmy perfekcyjny angielski z akcentem amerykańskim. Gościu daje znać, że właśnie jest z Utli i również czeka na busa - gitara - pojedziemy razem. Nie minęło 5 min. i wsiadamy do colectivo, które po drodze zgarnia ludzi. Standardowo wyciągam kamerkę, nagrywam film, robię zdjęcia i nie mogę się doczekać wypoczynku, który mamy zaplanowany na wyspach.
Za to nasz towarzysz wydaje się być coraz bardziej dziwny - albo jest wczorajszy, albo nawalony, albo zjarany (w zasadzie to nic dziwnego - całe Belize City tak wygląda :P). Rozmawiam z nim cały czas i co 2-3 min. pyta o to samo, co przed chwilą ode mnie usłyszał (jesteśmy z Polski, znamy Jana Pawła II, wiemy kto to Lewandowski, bigos, żurek oraz pierogi to tradycyjne i najbardziej znane potrawy w PL itp.). Dodatkowo mówi, że na wyspie sprzedaje bransoletki turystom i daje mi do obejrzenia kilka sztuk. Oczywiście jak zwykle nie jestem zainteresowany. Połowa drogi i ... nasz towarzysz oznajmia kierowcy i wszystkim w autobusie, że ma broń i narkotyki w plecaku, ale on nie chce problemów ... W tym momencie mój świat zatrzymał się się na chwilę - ja pier!@#$, k!@#$ mac ... co ja kur... zrobiłem ... Zamiast zapłacić za bezpieczne dotarcie do promu, to naraziłem moją małżonkę na takie niebezpieczeństwo ... Zwłaszcza, że dzień wcześniej mieszkaniec San Perdo Sula powiedział nam dokładnie czego unikać! Żadnych współdzielonych colcetivo bez nadzoru, uważać na ludzi z niemal pustymi plecakami, nie wychylać się z elektroniką! Wszystkie zasady zostały złamane i mogę mieć tylko do siebie pretensje (a może do taksówkarzy, którzy mnie wkurzyli). Nie ma to teraz znaczenia. Jedziemy przez kolejne przystanki, ludzie przerażeni, kierowca stara się łagodzić sytuację mówiąc, że w autobusie jadą dzieci, a gościu dalej opowiada swoją historię i daje znać, że nie chce problemów. Za kanałem Rio Cangrejal w autobusie jest coraz mniej ludzi i zastanawiamy się co zrobić - jak wysiądziemy, to gościu wysiądzie razem z nami i zostaniemy sami razem z nim w czarnej D na jakimś zadupiu, więc jedziemy dalej i zobaczymy jak to się skończy ... Na pytanie czy wierzę w Boga, moja żona uderza mnie i mówi: "Powiedz mu k!@#$, że tak!", co czynię i nie dyskutuję ...
Ostatnie dwa / trzy przystanki jedziemy już sami - ja + żona, nasz towarzysz broni oraz kierowca. Chyba tylko jakiś cud spowodował, że wyszliśmy cało z tej sytuacji, bo zdaje się, że gościu nie bardzo miał pomysł jak nas okraść i ostatecznie całość skończyła się tylko na strachu. Busem dojechaliśmy prawie pod sam terminal i jedyną osobą na całej drodze, która nie zapłaciła za transport był nasz towarzysz. Całe szczęście, że przed bramą wejściową było dwóch panów uzbrojonych w długą broń, którzy sprawdzali wchodzących ludzi i zatrzymali naszego współpasażera. W życiu miałem już różne akcje, ale ta na pewno zostanie ze mną do końca życia ...
W odpowiedzi na zapytanie dot. rozmowy z mieszkańcem San Pedro Sula (@benedetti) daję znać jakie dostaliśmy rady :)
1. Należy unikać wychodzenia po zmroku / w nocy - to jest raczej standardowa rada w całym regionie (zarówno Ameryka Środkowa jak i Południowa, a często warto też stosować się do tego stosować na południu Europy).
2. Poruszając się po mieście korzystać z Ubera lub inDrive zamiast komunikacji miejskiej. inDrive to taka aplikacja, w której sami określamy stawkę za przejazd, a kierowcy mogą akceptować zlecenie (sam wcześniej nie znałem tej apki).
3. W przypadku inDrive zawsze weryfikować nr tablic rejestracyjnych samochodu, bo zdarza się, że podjeżdżają inne auta i wtedy dochodzi do przestępstwa.
4. Okolice przystanku Tamarindo (jeszcze przed samym centrum) oraz Barrio Medina, to niebezpieczne okolice i lepiej ich unikać (bez względu na porę dnia).
5. San Pedro Sula nie jest turystycznym miastem, więc jeśli nie ma potrzeby zostawania na noc, to poleca od razu z dworca jechać w kierunku Copan / La Ceiba.
6. Jeśli wybieramy busy współdzielone (colectivo), zamiast firm przewozowych, to pytać o "colectivo directo" - ponoć osoba zbierająca pieniądze za bilety weryfikuje i nie wpuszcza wszystkich ludzi.
7. Unikać "podejrzanych" ludzi z małymi / pustymi plecakami - tak najczęściej dochodzi do napadów w autobusie. Osoba wyjmuje broń z plecaka i dokonuje rabunku.
8. Wyspy to najbardziej turystyczna część Hondurasu. Roatan trochę mniej bezpieczny, od zupełnie spokojnej Utili. Dał nam znać, że Roatan jest dużo droższy niż Utila i dla podróżujących mężczyzn lub par jest raczej bezpiecznie. Samotne kobiety muszą uważać z kim się zadają. Na Utli polecono nam 2 rzeczy - bar / restaurację Reef Bar oraz wycieczkę na Water Cays.Emocje ciągle były z nami, ale nie zatrzymujemy się - nie chcemy ponownie spotkać gościa z colectivo. Do terminala Dream Ferries docieramy 5 minut po godzinie 9 i ... dowiadujemy się, że prom chwilę temu odpłynął :( Kolejny jest o godzinie 14, ale z małżonką zgodnie stwierdzamy, że nie ruszamy się z tego miejsca i zaczekamy tych kilka godzin. Zdejmujemy plecaki i siadamy w poczekanli. Nasze "spóźnienie" nie dawało mi spokoju, ponieważ w necie i na rozpisce w hotelu, którą wcześniej sprawdzałem, było info, że prom miał być o godzinie 9:30. Zagaduje do mnie jeden z pracowników i mówi, że jeśli chcemy to u konkurencji (Terminal Galaxy Wave) jest prom na drugą wyspę (Roatan) i odpływa za chwilę (właśnie o 9:30). Szybki rekonesans i decydujemy, że najpierw odwiedzimy Roatan. Nie ma to dla nas większego znaczenia, ponieważ w planach i tak mieliśmy odwiedzenie obu wysp. Szybkie załatwienie biletów na prom oraz dodatkowej opłaty za wstęp na archipelag Islas de la Bahia i udajemy się na pokład. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz - pogoda. Ogólnie jest chłodno, wszędzie chmury i zbiera się na deszcz. Sprawdzam pogodę na najbliższy czas i ... szok. Pochmurno, zimno i ma padać! Przecież na Karaibach to nie jest możliwe! Po to odpuściłem wcześniej atrakcje w Gwatemali i Salwadorze, bo nie było idealnej pogody a teraz udaję się na wypoczynek i w planach kilka dni deszczu ... Bez sensu! Jak się za chwilę okazało, to właśnie ta pogoda miała kluczowe znaczenie dla naszego rejsu ...
Płynąc w kierunku Roatanu morze robiło się coraz groźniejsze a promem zaczęło mocno bujać. Przyznam, że pierwszy raz w życiu widziałem jak połowa pasażerów miała chorobę morską i wymiotowała, a liczna załoga była tylko od tego, aby sprzątać rzygi oraz roznosić woreczki i chusteczki do wycierania :D Sam choroby morskiej nie mam i był to dla mnie fajny rollercoaster za 36 USD, który trwał ponad godzinę :D Doceniłem też biedne śniadanie, którego niewiele zjadłem w hotelu El Dorado (La Ceiba) - na szczęście obyło się bez "chłopaki impreza na górze - wychodzimy" :) Ten miły akcent podróży pozwolił nam na chwilę zapomnieć o całej sytuacji z rana.
Na Roatanie, po dopłynięciu do portu, pierwsze zderzenie z cenami - taksówkarze na start chcą 50 USD za dojazd do West End (zachodniej i turystycznej części wyspy). Standardowo omijam ich i na piechotę idziemy do głównej ulicy. Cena oczywiście spadała, ale dalej 40, czy 30 USD nie było dla mnie akceptowalne. Ustawiliśmy się przy głównej drodze w oczekiwaniu na busa / colectivo, które miało nas najpierw zawieźć za 10 HNL do stolicy wyspy (Coxen Hole), jednak za którymś razem zatrzymała się współdzielona taksówka i za 4 USD na osobę dojechaliśmy do West End (do hotelu Los Corales). Pani w recepcji od razu podpytała jak tam nasza podróż promem i powiedziała, że sama nigdy nie odważyła się płynąć w pochmurny i deszczowy dzień :)
Szybkie zameldowanie i tego dnia postanowiliśmy nie robić nic wartościowego - chcemy zwyczajnie odpocząć. Spacer na plażę, jedzenie i napoje chłodzące w restauracji oraz na plaży.
Kolejne dni to eksploracja wyspy:
1. Piesze przejście wzdłuż wybrzeża z West End do West Bay oraz powrót Water Taxi.
2. Chill out :)
3. Wypożyczenie skutera i zwiedzenie centralnej oraz wschodniej części wyspy.
4. Chill out :)
5. Wypożyczenie kajaka i popłynięcie na Blue Channel. Ponoć bez odwiedzenia tego miejsca nie można powiedzieć, że było się na Roatanie.Ad. 1. Po spędzonym jednym dniu na Roatanie stwierdzam, że jest to kolejny stan USA :) Nawet jak zamawiałem / pytałem o coś po hiszpańsku, to wszyscy odpowiadali po angielsku :P Ilość amerykanów na m2 jest pewnie większa niż w niejednym stanie USA :P Głównie za sprawą rejsów, które zatrzymują się w Coxen Hole.
Sama zachodnia cześć wyspy (West Bay i West End) to najbardziej turystyczne miejscowości. West Bay ma bardzo ładną plażę, gdzie dostęp do "mini" rafy jest bardzo prosty:
Pomiędzy West Bay i West End działa Water Taxi, które kosztuje 5 USD na osobę, ale tą samą drogę da się zrobić przy morzu więc postanowiliśmy, że w pierwszą stronę idziemy, a przed zachodem wrócimy wodną taksówką. To była dobra decyzja, bo po minięciu najbardziej "dzikiego" odcinka trafia się na tabliczkę
"DANGER STAY ALERT
ARMED ROBBERIES HAVE
HAPPENDED IN THE
AREA AHEAD"
która skierowana jest dla ludzi idących w stronę West End. Pewnie przy powrocie wycofalibyśmy się i skorzystalibyśmy ponownie z wodnej taksówki, ale ostatecznie przez cały pobyt trasę pokonywaliśmy 3x i nic nam nie było :)
W West Bay jedliśmy przy hotelu Las Rocas - restauracja Trattoria Da Piero Restaurant Bar. Szału nie ma, bo mają głównie pizze, hamburgery oraz fish and chips. Za to ceny akceptowalne + dostępne happy hours - 2 drinki w cenie 5-6 USD. Trochę się nie dogadaliśmy i od razu dostaliśmy 4 drinki :P
Powrót Water Taxi do West End bezproblemowy. Pomimo, że byliśmy sami na łódce, to nikt od nas nie próbował wyciągnąć dodatkowych pieniędzy + trafiliśmy na bardzo ładnych zachód słońca.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo na wyspie, to daję okejkę - panowie z długą bronią skutecznie odstraszają potencjalnych przestępców :P
Ad. 3. Roatan jest największą wyspą archipelagu Islas de la Bahia (~125 km2; maks. długość 60 km) i nie da się jej przejść na piechotę w krótkim czasie, a atrakcji jest dość dużo. Pomiędzy West Bay i West End m.in. mamy :
- Gumbalimba Park,
- South Shore Canopy Zipline,
- Roatan Rum Company.
W dalszej części dostępne:
- Roatan Sign (literki),
- Carambola Gardens,
- Maya Key,
- Mayan Eden,
- The Blue Harbor Tropical Arboretum,
- Mahongany Bay,
- Roatan Island Brewing Co,
- Little French Key,
- Arch's Iguana and Marine Park,
- Punta Gorda
i pewnie wiele innych, które przez obecność ludzi z USA nie należą do najtańszych.
Wyznając jednak zasadę, że w danym miejscu jestem tylko raz, postanawiam nie rezygnować ze zwiedzenia wyspy i wynajmuję skuter za 20 USD / dzień. To był strzał w "10", bo przemieszczając się między hotelami nie musiałem płacić za taksówki + dotarliśmy do jednej z najładniejszej i najbardziej oddalonej na wschód plaży - Camp Bay Beach, gdzie razem z nami było może z 7 osób.
Aby zobaczyć jak się podróżuje po Roatanie zapraszam do obejrzenia filmiku:
https://youtu.be/U7h1npPNhAc
Na koniec odwiedziliśmy browar Roatan Island Brewing Co i tutaj małe rozczarowanie - aby kupić piwo na wynos trzeba dodatkowo zakupić za firmową butelkę / słoik, który kosztował ze 20 USD. 3 na 10 to max :(
Ad. 5. Blue Channel. Tak jak wspominałem wcześniej - ponoć bez odwiedzenia tego miejsca nie można powiedzieć, że było się na Roatanie. 45 USD za 2 / 3h wycieczkę na osobę uważałem, że to trochę przesada i bez problemu znalazłem alternatywę. W West End (obok Cannibal Cafe) wynająłem kajak na 4h za 20 USD na 2 osoby i popłynęliśmy na Blue Channel (do kajaka można poprosić o sznurek, aby przyczepić go do bojki, żeby móc swobodnie wyskoczyć na podziwianie tutejszej rafy koralowej bez obawy o utratę środka transportu :P).
https://youtu.be/T8CxJcFxhgcPo kilku dniach spędzonych na Roatanie przyszedł czas na kolejną wyspę - Utila. Bezpośrednio z Roatanu na Utilę pływa tylko Utila Dream o godzinie 10:20 i tutaj warto zarezerwować bilety przez stronę hondurasferry.com - jest 10% taniej.
Budzimy się rano, standardowo idziemy zjeść śniadanie do naprawdę fajnej i taniej knajpki ze śniadaniami Yahongreh, gdzie zamawiamy m.in. Baleady.
Następnie łapiemy colectivo - najpierw do stolicy Coxen Hole przez lokalne Sandy Bay, następnie z Coxen Hole do Dream Ferries. Pogoda, o ile przez cały pobyt była naprawdę dobra, to w dniu kiedy mamy znowu płynąć jest kiepska - znowu pochmurna i deszczowa. Z małżonką wsiadamy na prom, idziemy na dolny pokład i ... znamy to! :D Wypływamy na pełne morze, zaczyna mocno bujać i znowu liczna załoga jest tylko od tego, aby zbierać wymiociny podróżynych, donosić worki i chusteczki potrzebującym :D Normalnie jak Dzień Świstaka :D Dla nas może jest to śmieszne, bo dobrze się bawimy, ale tym ludziom naprawdę współczuję. Jeśli ktoś ma chorobę morską, to zdecydowanie polecam dopłacić do samolotu, bo rejsy statkami (morze Śródziemne, ocean Indyjski, rejs po Nilu, statki w Grecji, rejs po kanale Beagle) nie mają nic wspólnego z transferami w Hondurasie. Na przyszłość wyobrażam sobie, że jest to dobra lekcja przed przekroczeniem cieśniny Drake'a w drodze na Antarktydę - tam bywa, że chodzi się po ścianach przez 2 dni.
Utila. To dużo mniejsza wyspa (45 km2), gdzie większość atrakcji da się przejść na piechotę, albo trzeba wynająć łódkę / kupić wycieczkę. Ja miałem jednak inny cel, o czym moja małżonka jeszcze nie wiedziała :P Na wyspie, gdzie sensowne noclegi kosztują od 60 USD za dobę, da się kupić kurs nurkowania za 288 USD / os, gdzie w cenie jest kurs PADI / SSI, egzamin + certyfikat, zakwaterowanie na 4 doby + 2 dodatkowe nurkowania. Warunki - nora jak każda inna w Ameryce Centralnej / Południowej i niczym się nie różni od syfiastych hosteli z Brazylii (Rio, Ilha Grande, Paraty). Minusy - jeśli się na to zdecydujecie, to Wasza kobieta będzie Wam to wypominać bardzo długo :P A kobiety są pamiętliwe ...
Sam kurs. W zależności od tego czy ktoś dobrze pływa, dobrze zna angielski / hiszpański / francuski oraz czy ma już pierwsze doświadczenie w nurkowaniu (np. Scuba Diving) to i tak wymaga poświęcenia trochę czasu na opanowanie ćwiczeń pod wodą (zawłaszcza przestawienie się na oddychanie tylko ustami nie mając maski). W moim przypadku sprawdziły się dodatkowe filmy instruktarzowe na YouTube. Dużym plusem robienia kursu w takim miejscu jest to, że po ćwiczeniach zawsze zostaje czas, aby nurkować na otwartym morzu w okolicach rafy, zamiast na basenie jak to jest w PL. Nam akurat trafiła się fajna ekipa po "sąsiedzku" - 2 osoby z Polski (my), jedna z Niemiec i 2 osoby z Francji + instruktor z Francji (francusko - hiszpańsko - angielsko języczny team). Minus to egzamin w języku obcym, gdzie kurs w dedykowanej aplikacji robiliśmy w języku polskim i dużo jest pojęć np. dot. choroby dekompresyjnej, ale spokojnie - da się tego nauczyć w 3 dni :)
Po kursie przewidziany jest czas na 2 swobodne nurkowania, które, tak jak pisałem wcześniej, są zapewnione w cenie. Tutaj schodzimy już na 18-19m i cieszymy się nabytymi umiejętnościami:
https://youtu.be/l8WYgS3dk-0
Po odbyciu kursu postanawiamy zostać jeden dzień dużej, aby uniknąć przenoszenia się do nowego miejsca. Z przedłużeniem pobytu nie ma problemu, płaci się tylko 8 USD za os. za dodatkowy nocleg (warunki oczywiście pozostają bez zmian i moja małżonka serdecznie: NIE POLECA). Postanawiamy tego dnia zwiedzić wyspę pieszo od Chepes Beach po Bando Beach, gdzie delektujemy się wolnym czasem, piękną pogodą i napojami chłodzącymi :)