Niedawno wróciłem z Jamajki, gdzie spędziłem trochę czasu samotnie objeżdżając tę przepiękną wyspę. Zapraszam do relacji w odcinkach, w razie pytań chętnie odpowiem:
Najwięcej lotów na Jamajkę jest do Montego Bay. Tam też wylądowałem na początku lutego. Pomimo przestróg dotyczących samodzielnego prowadzenia samochodu zdecydowałem się wypożyczyć auto (z pełnym ubezpieczeniem). Plan był bardzo prosty - objechać Jamajkę dookoła, zgodnie z ruchem wskazówek zegara, planując każdy dzień dynamicznie i rezerwując noclegi tego samego dnia rano.
Tuż po przylocie na wyspę zatrzymałem się w pobliskim hostelu Bird's Nest, którego głównym atutem jest fajny basen z mega widokiem. Idealne miejsce na odpoczynek po podróży:
Pierwszą atrakcją, jaką odwiedziłem były jaskinie Green Grotto Caves. Jest to niezły labirynt wyrzeźbiony w rafie koralowej, która kiedyś sięgała dużo wyżej. W przeszłości jaskinie dawały schronienie piratom i zbiegłym niewolnikom. Był tu także klub nocny, tylko że goście często gubili się po wejściu w ciemniejsze korytarze
;) Wstęp: 20USD
Następnie udałem się do Dunn's River Falls. Wodospady te są jedną z głównych atrakcji turystycznych Jamajki, odwiedzanych chętnie przez gości statków wycieczkowych). Wszyscy chętni mogą wspinać się w górę koryta rzeki, brodząc w rwącej, nie zawsze płytkiej wodzie. Wstęp: 20USD
Wodospady kończą się bezpośrednio na plaży, gdzie zaczyna się marsz w górę rzeki:
cdnW pierwszym poście zapomniałem wspomnieć o ciekawym obiekcie napotkanym po drodze – Rose Hall Great House. Jest to dom/muzeum, w którym mieszkała tzw. „biała wiedźma”. Rose była żoną plantatora mieszkającą na Jamajce, ale wychowaną na Haiti, gdzie nauczyła się tajników VooDoo. Legenda głosi, że jej zainteresowanie czarami mocno przyczyniło się do śmierci 3 kolejnych mężów. Rose została ostatecznie zamordowana przez swojego kochanka-niewolnika. Samo muzeum to pięknie położony stary dom ze wspaniałym widokiem na morze karaibskie. Wstęp: 20USD
Wracając do chronologii… Po wodospadach na rzece Dunn spędziłem noc w Ocho Rios. W hostelu ktoś polecił mi odwiedzić Blue Hole – sieć naturalnych basenów połączonych wodospadami. Miejsce to strasznie trudno znaleźć, nie ma żadnych znaków i w pewnym momencie kończy się asfalt. Było jednak warto szukać! Na miejscu dostaje się lokalnego przewodnika, który oprowadza po okolicy i pokazuje skąd można bezpiecznie skoczyć. Wstęp: 10USD
Na moją prośbę mój przewodnik zabrał mnie na najwyższy dostępny skok - 40 feet (12,2m). Zdjęcie tego nie oddaje, ale na żywo wydaje się na prawdę wysoko. Szczególnie, że trzeba się odbić, żeby przelecieć nad krzakami. Przeważnie tu nikogo nie biorą, więc nie miałem na kogo popatrzeć, żeby nabrać odwagi. Na dodatek mój przewodnik stwierdził, że on nie skacze, bo... się boi
;)
Ostatecznie skoczyłem po bardzo długich namysłach - było strasznie ale bardzo ekscytująco!
cdnPo super zabawie w Blue Hole ruszyłem dalej na wschód, w kierunku Port Antonio. Jechałem głównie wzdłuż morza, mając co chwila takie widoki:
Nieliczne obiekty przemysłowe stanowiły prawdziwy kontrast dla jamajskiej przyrody:
A przyroda zaskakiwała na każdym kroku:
Kto pamięta atrapy milicyjnych polonezów? Jamajczycy poszli krok dalej
:)
Noc spędziłem w hostelu Germaican, do którego również bardzo ciężko dotrzeć. Żaden GPS nie znajdzie adresu z ich strony, bo tam właściwie nie ma drogi. Miałem sporo szczęścia, bo na stacji benzynowej poznałem lokalesa, który mieszkał w pobliżu hostelu i mnie poprowadził. Mój przewodnik zostawił mnie, kiedy skończył się asfalt. Miałem przed sobą jeszcze kilka kilometrów przez las, w totalnych ciemnościach, po fatalnej drodze. Niezłe przeżycie, chyba przejechałem przez małą rzekę (chyba, bo naprawdę mało widziałem
;)). Na szczęście udało się dotrzeć, i jak zwykle lokalizacja była warta trudnej przeprawy.
Hostel położony jest na wzgórzach w okolicy Port Antonio i oferuje przepiękny widok na morze i góry:
cdnZ rana trzeba było znowu przedzierać się przez las z powrotem do cywilizacji. Za dnia nie jechało się dużo lepiej
:) Po dotarciu do asfaltu ruszyłem dalej na wschód.
Pierwszym celem na ten dzień była Blue Lagoon. W tym miejscu kręcili film pod tytułem… „Blue Lagoon”. Z tego co pamiętam, film był o gołych nastolatkach biegających po rajskich plażach
;)
Laguna na żywo robi wrażenie intensywnością odcieni niebieskiego:
O dziwo, poza kilkima właścicielami łódek czekających na turystów, byłem tam zupełnie sam!
Przy lagunie nie ma dużej, piaszczystej plaży, więc chyba niektóre sceny filmu kręcili gdzie indziej. Jest za to bujna roślinność schodząca do samej wody:
Laguna jest na tyle mała, ze zamiast wynająć łódkę zdecydowałem się popływać do okoła, wchodząc na okoliczne wyspeki:
Większe wyspy w okolicy laguny:
Kolejną atrakcją na ten dzień były wodospady Reach Falls. Niby znowu wodospady, ale jednak za każdym razem inne wrażenia. Tutaj rwąca woda drążyła wąskie tunele w skałach pokrytych zielonymi porostami.
A u podnóża wodospadu zrobiono przyjemne kąpielisko:
CdnKolejny dzień to przeprawa przez Blue Mountains – najwyższe góry Jamajki. Główna droga wiedzie dookoła gór, dlatego wybrałem dużo mniej popularną trasę, przecinającą góry i park narodowy. Według wielu lokalesów droga ta miała być nieprzejezdna. Zaufałem jednak nielicznym, którzy powiedzieli, że dam radę. Stwierdziłem, że pojadę jak daleko się da a potem najwyżej zawrócę. Na samym początku drogi, u podnóża gór, mija się jeszcze nieliczne wioski:
W jednej z nich swój sklepik miał Omar, który poprosił mnie, żebym przekazał jego numer polskim dziewczynom. Zainteresowane na priv
;)
Dalej droga jest bardzo wąska i w złym stanie. Prewencyjnie przed każdym zakrętem trąbiłem, ale okazało się to zbyteczne, bo po drodze na górę nie spotkałem żadnego samochodu. Za to widoki zapierały dech w piersiach! Kto widzi moją drogę?
;)
Na zboczach gór można było wypatrzyć nieliczne domostwa:
Tam chyba mieszkały te sympatyczne dziewczynki
:) W odróżnieniu od "rozpieszczonych" dzieciaków z miast, one nic ode mnie nie chciały. Cieszyły się bardzo, że mogły zobaczyć zdjęcie, a paczka ciastek sprawiła im wielką radość.
Spotkałem też panią wracającą z plantacji, która sprzedała mi trochę bananów.
Blue Mountains słyną z plantacji wyśmienitej kawy, podobno jednej z najlepszych na świecie. Po drugiej stronie gór, dojeżdżając do Kingston, zaczynają pojawiać się przydrożne kawiarnie. W jednej z spotkałem kolibry (?)
Jeżdżąc po Jamajce często podwoziłem różne osoby. Zjeżdżając z gór spotkałem rastamana, który powiedział mi, że żyje w Rasta-Camp w górach
:) Jechał na pogrzeb i po drodze tłumaczył mi swoje wierzenia.
cdnKolejny nocleg i kolejne piękne miejsce. Zjeżdżając z gór niebieskich zatrzymałem się w hostelu położonym na ich południowych zboczach. Z jednej strony widok na całe Kingston, a z drugiej przepiękna panorama gór.
Hostelowe „ławeczki”:
Nocny widok na Kingston (mój aparat trochę zawiódł, ale zdjęcie daje wyobrażenie)
W hostelu poznałem m.in. Bigsa - odwiedzał turystki
;) Bigs jest podobno uznanym producentem muzycznym. Ze swoim składem "Suns of Dub" grał między innymi na Ostróda Reggae Festival.
Od Bigsa dowiedziałem się, że akurat tego dnia w Kingston jest koncert z okazji 70tych urodzin Boba Marleya. BM uchodzi na Jamajce za bohatera, nic więc dziwnego, że jego urodziny obchodzone są bardzo hucznie. Koncert zaczął się koło 18 i trwał do późnych godzin nocnych. Wybraliśmy się tam z hostelową ekipą - było doooooobrze!
Na miejscu można było spotkać wielu ciekawych ludzi:
Dookoła terenów koncertowych mnóstwo stanowisk z ulubioną potrawą Jamajczyków, czyli „Jerk Chicken” – taki kurczak z grilla z ostrymi przyprawami. Proste i pyszne. Na zdjęciu z „pieczywem” o nazwie Festival. Zdjęcie zrobione w restauracji, na koncercie nie było tak „ładnie” podane
;)
Następnego dnia pozwiedzałem trochę Kingston. Samo miasto to widokowo nic specjalnego, ale dużo miejsc ciekawych historycznie:
Np. dzielnica Trenchtown, skąd pochodzi Bob Marley. Lokalesi są z tego dumni i upamiętniają to na swój sposób.
Chciałem też odwiedzić muzeum Boba Marleya, ale w niedzielę było zamknięte:
filipk90 napisał:Piękne miejsca, planujesz zrobić na końcu kosztorys wyprawy?Tak, na koniec planuję podsumowanie: koszty, przemieszczanie się itp. Stay tuned
:)
paw37 napisał:i jak kiedy napiszesz coś więcej?:)Mówisz i masz
:)W poniższym linku napisałem podstawowe informacje:Jak dojechaćPoruszanie się po wyspieNoclegiLudzieJedzenie i picieCenyhttp://www.dzienniklotow.pl/blog/jamaic ... formation/W razie dalszych pytań chętnie odpowiem.
Fajnie, że znalazłam ponownie tę Twoją relację. Mam pytanie o bezpieczeństwo na Jamajce. Rozumiem, że podróżowałeś samochodem sam, i nie miałeś żadnych przygód.Ale czy orientujesz się na temat podróżowania po Jamajce komunikacją publiczną? czy to jest bezpieczne dla samotnych białych kobiet?Czy turyści siedzą głównie w resortach?I może jakieś słówko na temat Montego Bay i okolic. Warto mieć tam bazę wypadową, czy lepiej gdzieś dalej pojechać.
Japonka76 napisał:Fajnie, że znalazłam ponownie tę Twoją relację. Mam pytanie o bezpieczeństwo na Jamajce. Rozumiem, że podróżowałeś samochodem sam, i nie miałeś żadnych przygód.Ale czy orientujesz się na temat podróżowania po Jamajce komunikacją publiczną? czy to jest bezpieczne dla samotnych białych kobiet?Czy turyści siedzą głównie w resortach?I może jakieś słówko na temat Montego Bay i okolic. Warto mieć tam bazę wypadową, czy lepiej gdzieś dalej pojechać.W resortach (Negril) jest bardzo dużo białych kobiet "podróżujących" samotnie, ale one akurat przyjeżdżają tam w celu znalezienia towarzystwa.Nie wiem jak komunikacja publiczna, ale krótko-dystansowe taksówki powinny być bezpieczne. Poznałem kilka grup dziewczyn podróżujących autobusami i nie miały żadnych problemów.Samo Montego Bay to słaba baza wypadowa, bo w bezpośredniej okolicy nie ma za dużo atrakcji.Uważałbym w Kingston, bo w niektórych dzielnicach sam nie czułem się super bezpiecznie.
Ok. W takim razie resort i wlasny mężczyzna przy boku.
:) nie interesują mnie młodzi czarni chłopcy póki co. Negril wydaje mi się jedna wielka imprezownia. A jak się dostać z Monte go Bay do Kingston? I naprawdę tam wszyscy pala jointy? Jest to legalne, dostępne? I czy to prawda że reggae to tylko dla turystów? Wysłane z mojego SM-A500FU przy użyciu Tapatalka
Kobiety w srednim wieku z US i Kanady dosc czesto odwiedzaja Jamajke, w podobnym celu tam jezdza co europejscy mezczyzni do Tajlandii hehe. Mowia, ze Jamaica jest number 1 sex tourist spot for middle age women hehe wiec raczej jest bezpiecznie jesli co roku tysiace kobiet tam jezdzi
Witam,Na poczatku, szacun za fotorelacje i opis. Ponawiam prosbe odnosnie poniesionych kosztow (doloty, podrozowanie, spanie, jedzenie, przyjemnosci etc)- szacunkowe. No i jaki czas tam sie chiliout"owales"?:)pzdr
marcin_czak napisał:Witam,Na poczatku, szacun za fotorelacje i opis. Ponawiam prosbe odnosnie poniesionych kosztow (doloty, podrozowanie, spanie, jedzenie, przyjemnosci etc)- szacunkowe. No i jaki czas tam sie chiliout"owales"?:)pzdrWięcej informacji na moim blogu: Travel Info & Top attractions
@feel na swojej stronie piszesz" The world famous coffee comes from the heart of Blue Mountains. It’s very tasty but more expensive than regular coffee. If you decide to buy some you can find it in supermarkets – it will be cheaper.Niestety, to nieprawda. W supermarketach są tylko podróby.
Japonka76 napisał:@feel na swojej stronie piszesz" The world famous coffee comes from the heart of Blue Mountains. It’s very tasty but more expensive than regular coffee. If you decide to buy some you can find it in supermarkets – it will be cheaper.Niestety, to nieprawda. W supermarketach są tylko podróby.Ja mam taką prosto z plantacji jak i z marketu i różnicy nie czuję
;)
No właśnie, info z marketu. Też się na to nabrałam, i sądziłam, że skorzystam. Ale oglądałam film dokumentalny znawców kawy, i niestety cena tej jamajskiej z Blue Mountains jest tak wysoka, że w marketach niestety są tylko podróby. Oryginalna kawa jest bardzo droga.
Świetna relacja zarówno tutaj jak i na blogu! Bardzo się cieszymy, że Jamajka skradła kolejne serce :) My szalejemy na punkcie Jamajki już od dłuższego czasu ;) Niedawno postanowiliśmy założyć nawet stowarzyszenie miłośników Jamajki i organizujemy wyprawy objazdowe po wyspie często połączone z różnego rodzaju wydarzeniami. Zapraszamy do obejrzenia zdjęć w galerii na naszej stronie: http://odkryjjamajke.pl/galeria/
Zapraszamy też wszystkich zainteresowanych na wyprawy razem z nami!
Świetna relacja zarówno tutaj jak i na blogu! Bardzo się cieszymy, że Jamajka skradła kolejne serce
:) My szalejemy na punkcie Jamajki już od dłuższego czasu
;) Niedawno postanowiliśmy założyć nawet stowarzyszenie miłośników Jamajki i organizujemy wyprawy objazdowe po wyspie często połączone z różnego rodzaju wydarzeniami. Zapraszamy do obejrzenia zdjęć w galerii na naszej stronie: http://odkryjjamajke.pl/galeria/Zapraszamy też wszystkich zainteresowanych na wyprawy razem z nami!
Cześć FilipSwietna relacja, tak się skłąda, że rózniwż wybieramy się małą paczką na Jamajkę w lutym nastepnego roku. Twoja relacja zainspirowała mnie do wypożyczenia samochodu i podróży podobnej do Twojej, miałbym jednak kilka pytań, jeśli mógłbyś poświęcić mi chwilę i rozwiąć kilka wątpliwości to będę wdzięćzny. Dla sprawniejszego kontaktu podasz mi maila do siebiez góry dzięki
wawasrod napisał:Swietna relacja (...) Dla sprawniejszego kontaktu podasz mi maila do siebieDziękuję. Tu i na blogu opisałem jak najdokładniej umiałem. Jeżeli masz więcej pytań to śmiało pisz tu, może inni też skorzystają.wawasrod napisał:Pamiętasz możę ile płaciłęś za kawę na plantacjiNiestety nie pamiętam
W takim razie i ja proszę o kilka dodatkowych informacji. Na Jamajce będę już w listopadzie i mam względnie zarezerwowane noclegi z wyjątkiem jednego. Planuję udać się na objazd wyspy trasą podobną do Twojej i nie ukrywam, że relacja była sporą inspiracją. Planuję wyjazd z Montago Bay i zwiedzanie wodospadów w ciągu dnia dotarcie do Gór Błękitnych (czy da się tam znaleźć nocleg „z marszu”?), rano wyjazd i zwiedzanie Kingston by wieczorem dotrzeć do Treasure beach. Czy trasa bez wynajętego samochodu jest realna? Gdzie wynajmowałeś auto, bezpośrednio na miejscu czy wcześniej coś miałeś zarezerwowane, na co zwrócić uwagę przy wynajmie? Kogoś polecasz?
Margita napisał:Planuję wyjazd z Montago Bay i zwiedzanie wodospadów w ciągu dnia dotarcie do Gór Błękitnych (czy da się tam znaleźć nocleg „z marszu”?), rano wyjazd i zwiedzanie Kingston by wieczorem dotrzeć do Treasure beach. Czy trasa bez wynajętego samochodu jest realna? Rozumiem, że chcesz to zrobić w 2 dni? Jeżeli tak to... odradzam. Wynajętym samochodem jest to pewnie do zrobienia, ale albo ominiesz większość atrakcji, albo spędzisz w nich bardzo mało czasu ("zaliczysz"). Podobny odcinek zajął mi 4 dni a i tak miałem wrażenie, że za bardzo pędziłem. Jeżeli masz ograniczony czas to proponuję zostać na północy wyspy: Green Grotto Caves, Dunn’s River Falls, Blue Hole, Blue Lagoon, Reach Falls & Glistening Waters - to więcej niż dasz radę zobaczyć.Margita napisał:Gdzie wynajmowałeś auto, bezpośrednio na miejscu czy wcześniej coś miałeś zarezerwowane, na co zwrócić uwagę przy wynajmie? Kogoś polecasz?auto przez rentalcars.com u lokalnej fimy. Warto zwrocic uwage na stan opon (i moze czy jest kolo zapasowe), bo niektore drogi sa w bardzo zlym stanie. Jezeli jest opcja to bralbym road assitance, choc nie wiem czy by dotarli w Blue Mountains
:) Moj samochod nie mial tez ABS, o czym przekonalem sie dopiero podczas poslizgu na "autostradzie" po deszczu (obrót 360 stopni
;))
Dzięki za informację, będę rozglądać się za autem.Na wyspie jestem 14 dni, mam "osobliwy" rozkład noclegów ale mogę je odrobinę zmodyfikować. 24-27 M Bay, 28-01 - T Beach, 1-5 Negril i 5-8 M Bay. Do dyspozycji 27-28.Chciałabym zobaczyć jak najwięcej a nie tylko "liznąć".
twisteer1 napisał:Witam, czy moge prosic jakis kontakt do Ciebie? Lece na Jamajke za tydzien.Hej, podobnie jak poprzednio, polecam zacząć od lektury tej relacji oraz mojego bloga. Opisałem tam wszystko jak najdokładniej umiałem. Jeżeli masz więcej pytań to śmiało pisz na forum ku korzyści wszystkich zainteresowanych.
"Feel" jako, ze masz tu spore grono fanow Jamajki :) , wykorzystam to do znalezienia jakis chetnych osob na wyjazd jesienia 2017 , moze ktos chetny sie znajdzie, ,co?! moze ty planujesz "to come back " raz jeszcze.na pewno grupa 3-4 osobowa obnizyla by znaczaco koszty wynajmu auta, paliwa i noclegow. Pzdr
"Feel" jako, ze masz tu spore grono fanow Jamajki
:) , wykorzystam to do znalezienia jakis chetnych osob na wyjazd jesienia 2017 , moze ktos chetny sie znajdzie, ,co?! moze ty planujesz "to come back " raz jeszcze.na pewno grupa 3-4 osobowa obnizyla by znaczaco koszty wynajmu auta, paliwa i noclegow. Pzdr
marcin_czak napisał:moze ty planujesz "to come back " raz jeszcze.Ja mam jeszcze dużo nowych miejsc do odkrycia, ale powodzenia z inicjatywą - nie będziecie się nudzić
:)
Niedawno wróciłem z Jamajki, gdzie spędziłem trochę czasu samotnie objeżdżając tę przepiękną wyspę. Zapraszam do relacji w odcinkach, w razie pytań chętnie odpowiem:
Najwięcej lotów na Jamajkę jest do Montego Bay. Tam też wylądowałem na początku lutego.
Pomimo przestróg dotyczących samodzielnego prowadzenia samochodu zdecydowałem się wypożyczyć auto (z pełnym ubezpieczeniem). Plan był bardzo prosty - objechać Jamajkę dookoła, zgodnie z ruchem wskazówek zegara, planując każdy dzień dynamicznie i rezerwując noclegi tego samego dnia rano.
Tuż po przylocie na wyspę zatrzymałem się w pobliskim hostelu Bird's Nest, którego głównym atutem jest fajny basen z mega widokiem. Idealne miejsce na odpoczynek po podróży:
Pierwszą atrakcją, jaką odwiedziłem były jaskinie Green Grotto Caves. Jest to niezły labirynt wyrzeźbiony w rafie koralowej, która kiedyś sięgała dużo wyżej. W przeszłości jaskinie dawały schronienie piratom i zbiegłym niewolnikom. Był tu także klub nocny, tylko że goście często gubili się po wejściu w ciemniejsze korytarze ;)
Wstęp: 20USD
Następnie udałem się do Dunn's River Falls. Wodospady te są jedną z głównych atrakcji turystycznych Jamajki, odwiedzanych chętnie przez gości statków wycieczkowych). Wszyscy chętni mogą wspinać się w górę koryta rzeki, brodząc w rwącej, nie zawsze płytkiej wodzie.
Wstęp: 20USD
Wodospady kończą się bezpośrednio na plaży, gdzie zaczyna się marsz w górę rzeki:
cdnW pierwszym poście zapomniałem wspomnieć o ciekawym obiekcie napotkanym po drodze – Rose Hall Great House. Jest to dom/muzeum, w którym mieszkała tzw. „biała wiedźma”. Rose była żoną plantatora mieszkającą na Jamajce, ale wychowaną na Haiti, gdzie nauczyła się tajników VooDoo. Legenda głosi, że jej zainteresowanie czarami mocno przyczyniło się do śmierci 3 kolejnych mężów. Rose została ostatecznie zamordowana przez swojego kochanka-niewolnika.
Samo muzeum to pięknie położony stary dom ze wspaniałym widokiem na morze karaibskie.
Wstęp: 20USD
Wracając do chronologii…
Po wodospadach na rzece Dunn spędziłem noc w Ocho Rios. W hostelu ktoś polecił mi odwiedzić Blue Hole – sieć naturalnych basenów połączonych wodospadami. Miejsce to strasznie trudno znaleźć, nie ma żadnych znaków i w pewnym momencie kończy się asfalt. Było jednak warto szukać! Na miejscu dostaje się lokalnego przewodnika, który oprowadza po okolicy i pokazuje skąd można bezpiecznie skoczyć.
Wstęp: 10USD
Na moją prośbę mój przewodnik zabrał mnie na najwyższy dostępny skok - 40 feet (12,2m). Zdjęcie tego nie oddaje, ale na żywo wydaje się na prawdę wysoko. Szczególnie, że trzeba się odbić, żeby przelecieć nad krzakami. Przeważnie tu nikogo nie biorą, więc nie miałem na kogo popatrzeć, żeby nabrać odwagi. Na dodatek mój przewodnik stwierdził, że on nie skacze, bo... się boi ;)
Ostatecznie skoczyłem po bardzo długich namysłach - było strasznie ale bardzo ekscytująco!
cdnPo super zabawie w Blue Hole ruszyłem dalej na wschód, w kierunku Port Antonio. Jechałem głównie wzdłuż morza, mając co chwila takie widoki:
Nieliczne obiekty przemysłowe stanowiły prawdziwy kontrast dla jamajskiej przyrody:
A przyroda zaskakiwała na każdym kroku:
Kto pamięta atrapy milicyjnych polonezów? Jamajczycy poszli krok dalej :)
Noc spędziłem w hostelu Germaican, do którego również bardzo ciężko dotrzeć. Żaden GPS nie znajdzie adresu z ich strony, bo tam właściwie nie ma drogi. Miałem sporo szczęścia, bo na stacji benzynowej poznałem lokalesa, który mieszkał w pobliżu hostelu i mnie poprowadził. Mój przewodnik zostawił mnie, kiedy skończył się asfalt. Miałem przed sobą jeszcze kilka kilometrów przez las, w totalnych ciemnościach, po fatalnej drodze. Niezłe przeżycie, chyba przejechałem przez małą rzekę (chyba, bo naprawdę mało widziałem ;)). Na szczęście udało się dotrzeć, i jak zwykle lokalizacja była warta trudnej przeprawy.
Hostel położony jest na wzgórzach w okolicy Port Antonio i oferuje przepiękny widok na morze i góry:
cdnZ rana trzeba było znowu przedzierać się przez las z powrotem do cywilizacji. Za dnia nie jechało się dużo lepiej :) Po dotarciu do asfaltu ruszyłem dalej na wschód.
Pierwszym celem na ten dzień była Blue Lagoon. W tym miejscu kręcili film pod tytułem… „Blue Lagoon”. Z tego co pamiętam, film był o gołych nastolatkach biegających po rajskich plażach ;)
Laguna na żywo robi wrażenie intensywnością odcieni niebieskiego:
O dziwo, poza kilkima właścicielami łódek czekających na turystów, byłem tam zupełnie sam!
Przy lagunie nie ma dużej, piaszczystej plaży, więc chyba niektóre sceny filmu kręcili gdzie indziej. Jest za to bujna roślinność schodząca do samej wody:
Laguna jest na tyle mała, ze zamiast wynająć łódkę zdecydowałem się popływać do okoła, wchodząc na okoliczne wyspeki:
Większe wyspy w okolicy laguny:
Kolejną atrakcją na ten dzień były wodospady Reach Falls. Niby znowu wodospady, ale jednak za każdym razem inne wrażenia.
Tutaj rwąca woda drążyła wąskie tunele w skałach pokrytych zielonymi porostami.
A u podnóża wodospadu zrobiono przyjemne kąpielisko:
CdnKolejny dzień to przeprawa przez Blue Mountains – najwyższe góry Jamajki. Główna droga wiedzie dookoła gór, dlatego wybrałem dużo mniej popularną trasę, przecinającą góry i park narodowy. Według wielu lokalesów droga ta miała być nieprzejezdna. Zaufałem jednak nielicznym, którzy powiedzieli, że dam radę. Stwierdziłem, że pojadę jak daleko się da a potem najwyżej zawrócę.
Na samym początku drogi, u podnóża gór, mija się jeszcze nieliczne wioski:
W jednej z nich swój sklepik miał Omar, który poprosił mnie, żebym przekazał jego numer polskim dziewczynom. Zainteresowane na priv ;)
Dalej droga jest bardzo wąska i w złym stanie. Prewencyjnie przed każdym zakrętem trąbiłem, ale okazało się to zbyteczne, bo po drodze na górę nie spotkałem żadnego samochodu. Za to widoki zapierały dech w piersiach!
Kto widzi moją drogę? ;)
Na zboczach gór można było wypatrzyć nieliczne domostwa:
Tam chyba mieszkały te sympatyczne dziewczynki :)
W odróżnieniu od "rozpieszczonych" dzieciaków z miast, one nic ode mnie nie chciały. Cieszyły się bardzo, że mogły zobaczyć zdjęcie, a paczka ciastek sprawiła im wielką radość.
Spotkałem też panią wracającą z plantacji, która sprzedała mi trochę bananów.
Blue Mountains słyną z plantacji wyśmienitej kawy, podobno jednej z najlepszych na świecie.
Po drugiej stronie gór, dojeżdżając do Kingston, zaczynają pojawiać się przydrożne kawiarnie. W jednej z spotkałem kolibry (?)
Jeżdżąc po Jamajce często podwoziłem różne osoby. Zjeżdżając z gór spotkałem rastamana, który powiedział mi, że żyje w Rasta-Camp w górach :)
Jechał na pogrzeb i po drodze tłumaczył mi swoje wierzenia.
cdnKolejny nocleg i kolejne piękne miejsce. Zjeżdżając z gór niebieskich zatrzymałem się w hostelu położonym na ich południowych zboczach. Z jednej strony widok na całe Kingston, a z drugiej przepiękna panorama gór.
Hostelowe „ławeczki”:
Nocny widok na Kingston (mój aparat trochę zawiódł, ale zdjęcie daje wyobrażenie)
W hostelu poznałem m.in. Bigsa - odwiedzał turystki ;) Bigs jest podobno uznanym producentem muzycznym. Ze swoim składem "Suns of Dub" grał między innymi na Ostróda Reggae Festival.
Od Bigsa dowiedziałem się, że akurat tego dnia w Kingston jest koncert z okazji 70tych urodzin Boba Marleya. BM uchodzi na Jamajce za bohatera, nic więc dziwnego, że jego urodziny obchodzone są bardzo hucznie.
Koncert zaczął się koło 18 i trwał do późnych godzin nocnych. Wybraliśmy się tam z hostelową ekipą - było doooooobrze!
Na miejscu można było spotkać wielu ciekawych ludzi:
Dookoła terenów koncertowych mnóstwo stanowisk z ulubioną potrawą Jamajczyków, czyli „Jerk Chicken” – taki kurczak z grilla z ostrymi przyprawami. Proste i pyszne.
Na zdjęciu z „pieczywem” o nazwie Festival. Zdjęcie zrobione w restauracji, na koncercie nie było tak „ładnie” podane ;)
Następnego dnia pozwiedzałem trochę Kingston. Samo miasto to widokowo nic specjalnego, ale dużo miejsc ciekawych historycznie:
Np. dzielnica Trenchtown, skąd pochodzi Bob Marley. Lokalesi są z tego dumni i upamiętniają to na swój sposób.
Chciałem też odwiedzić muzeum Boba Marleya, ale w niedzielę było zamknięte: