0
marcino123 6 lutego 2015 17:04
I. WSTĘP

Na początku napiszę kilka słów o tym, czym pierwotnie miała być wyprawa do Maroka, jaką odbyliśmy wraz z moją lepszą połówką na przełomie stycznia i lutego 2015r.

Miał to być bowiem wyjazd na turniej piłkarski, o którym zawsze marzyłem, czyli Puchar Narodów Afryki. Organizatorem 30. jubileuszowej edycji miało być Maroko, więc pod każdym względem była to idealna okazja, aby przeżyć ten turniej na żywo i przy okazji zwiedzić ten fantastyczny (jak się miało okazać) Kraj, jakim niewątpliwie jest Maroko :)

Zabrałem się do pracy, chcąc zgromadzić jak największą liczbę chętnych do wyjazdu. I tak, jeszcze w grudniu 2013 powstał "fan pejdż" http://www.facebook.com/PNA2015Maroko a kiedy odkryłem w lutym 2014 roku... stronę i forum F4F ( oprócz uzależnienia od nich ;) ) powstał również wątek wspólnego wyjazdu: maroko-puchar-narodow-afryki-2015-kms-xii-2014r,1497,48307 w którym to dzielnie spamowałem wszystkimi możliwymi newsami na temat turnieju :)

Gdzieś do października głównym zmartwieniem wszystkich zainteresowanych, była nazwijmy to "organizacja turnieju w iście południowym stylu" ;) czyli czekanie do końca listopada na losowanie grup i podanie dokładnego terminarza z datami, godzinami i miastami rozgrywanych spotkań, tak aby można było kupić jakoś bilety i dopasować plan podróży, upychając w nim również...wielbłądy ;) ponieważ moja lepsza połowa, ku mojemu ogromnemu (pozytywnemu oczywiście! :) ) zaskoczeniu zadeklarowała również chęć wyjazdu. Na piłce zna się całkiem nieźle, ale raczej na tej przelatującej nad siatką, w której jesteśmy Mistrzami Świata ;)

Jedną z osób, która zdecydowała się na wspólny trip wnosząc do niego na dzień dobry ogroooomne doświadczenie był Michał Zichlarz ( pozdrawiam serdecznie! :) ), dziennikarz, autor książki "Afryka Gola" i uczestnik 5 poprzednich edycji PNA oraz MŚ 2010, które rozgrywane były w RPA. Jego doświadczenie i wiedza miały być wielkim wsparciem dla tej wyprawy i otwierały zakulisowe możliwości jak np. dotarcie do trenera reprezentacji Mali - Henryka Kasperczaka ;) czy poszczególnych piłkarzy biorących udział w turnieju :D

Nadszedł jednak pewien październikowy weekend i śledząc marokańskie strony www wpadłem na newsa, który ściął mnie z nóg: Maroko zwróciło się do CAF (Afrykański odpowiednik UEFA) z prośbą o przełożenie turnieju na inny termin, najlepiej na 2016 rok w obawie przed szalejącym w Afryce Zachodniej (Sierra Leone, Gwinea i Liberia) wirusem Ebola !
Maroko argumentowało (według mnie słusznie), że nie będzie w stanie zapewnić bezpieczeństwa na tak dużej masowej imprezie, na którą przyjadą kibice z całej Afryki i że najważniejsze jest zapewnienie bezpieczeństwa własnym obywatelom.

Od początku (mimo zakupionych już biletów lotniczych) rozumiałem tę decyzję Maroka.

Oczywiście CAF i jej prezes Issa Hayatou - taki afrykański Grzesiu Lato :P

issaVSlato_mini.jpg



nie chciał nawet o tym słyszeć i po miesięcznych przepychankach między obiema stronami zadecydowano, że Maroko zrzeka się prawa do organizacji turnieju, narażając się zresztą na sankcję ze strony CAF (m.in. wykluczenie drużyny z 2 kolejnych edycji PNA)

I w taki oto sposób z pospolitego ruszenia jakie chciałem wywołać, wylądowałem tutaj: maroko-styczen-luty-2015,252,59251 :D

p.s. wczoraj wróciliśmy, więc c.d.n. ;)III. PIŁKA W GRZE

Dzień 1 czyli frycowe musi być ! :)

Chyba zbyt spokojnie podeszliśmy do tematu wylotu z EIN i skończyło sie na tym, że terminal odlotów pokonywaliśmy biegiem, ale na nasze szczęście samolot miał małe opóźnienie, więc po sprawnym boardingu siedzimy sobie wygodnie w drodze do Afryki ! :D Na pokładzie wyłapaliśmy jeszcze innych rodaków - 2 rodziny z dziećmi, ale nie było okazji pogadać.
Zdążyłem jedynie strzelić na szybko, rozmazaną fotkę.

1.JPG



Personel pokładowy, to sami panowie, w dodatku każdy z obowiązkowym żelem na głowie i oryginalnym zaczesem ;) W samolocie mieszane towarzystwo: wielu Holendrów udających się na urlop, jak również wielu Marokańczyków ubranych już mocno odmiennie od tego co możemy zobaczyć na naszych ulicach.
Jeszcze w samolocie otrzymujemy niezbędne do wjazdu i wyjazdu z Maroka formularze, w których trzeba podać m.in. dane personalne, paszport i miejsce pobytu w Maroku.

2.jpg



Po lądowaniu w Marrakeszu...również brawa :)
Już na schodach z samolotu wiedziałem, że Maroko to był genialny pomysł: na zewnątrz ponad 20 stopni w styczniu, błękitne niebo, a na horyzoncie przede mną widzę ośnieżone szczyty Atlasu. Czy może być lepszy "pierwszy widok" ?! :)

3.JPG



Na lotnisku widać również zaawansowane pracę związane z budową drugiego terminala. Hala nie jest jeszcze zamknięta, ale na pierwszy rzut oka, będzie gotowa może pod koniec roku, o ile zima nie pokrzyżuje planów ;)

Po wymianie podstawowej sumy na Dirhamy, wsiadamy do lotniskowego busa nr 19. Koszt biletu powrotnego, ważnego 2 tygodnie to 50MAD. Autobus zatrzymuje się przy Placu jemaa el fna, dworcu CTM oraz chyba w okolicach dworca kolejowego. Piszę "chyba", ponieważ w drodze powrotnej na lotnisko autobus zatrzymał się w tym miejscu ze względu na machającą na niego kobietę. Trasa 19 to kółko po Marrakeszu, więc jeżeli nie wysiądziecie, to wrócicie na lotnisko :)
Około 500m od lotniska są już również busy miejskie (11,18 i 20), które również dowiozą Was do centrum, za 4MAD. A na samym lotnisku oczywiście petit i grand taxi.

Pierwszy widok z autobusu? tradycyjnie (po arabsku) ubrana kobieta, niosąca w ręku dużą torbę..."Polska 2012", które sprzedawane były w związku z Euro2012 ! :D Nie zdążyłem wyciągnąć aparatu, aby to uwiecznić :(

4.jpg



Po dojeździe na przystanek przy Placu orientuje się, że zaliczam WTOPĘ NR 1, ponieważ zapomniałem kupić lokalnej karty, a gps w telefonie nie działa. Miało mieć to swoje konsekwencję, już w najbliższych godzinach.
Do riadu udajemy się pieszo, na podstawie apki maps.me (polecam!), okazuje się jednak, że w Marrakeszu nie ma nazw ulic a dociekanie czy dane miejsce odpowiada temu co widzę w apce, było trochę mylące :) Do tego pierwsze zderzenie z prawdziwą arabską ulicą w medynie, wywołuje u Nas jakiś bzdurny stres i wycofujemy się z jak się miało później okazać właściwej drogi ! Po 30 minutach jednak odpuszczam i decyduje się na coś, co postawiłem sobie za punkt honoru unikać - taxi (30MAD).
I okazuje się, że koleś tak Nas powiózł, że totalnie straciliśmy orientację w terenie, lądując głębiej w Medinie. Jak się okazało nie wiedział, gdzie jest nasz Riad, ale znalazł nam oczywiście "przewodnika".

Czyli mamy WTOPĘ NR 2, ponieważ to kolejna rzecz, której miało nie być podczas tego tripu. Koleś "przewodnik", twierdzi, że Riad jest 10m dalej. Dziękuje i go spławiam, odchodzimy w przeciwnym kierunku. Kupujemy wodę, wracamy i d... Riadu brak, no przynajmniej naszego.
Pojawia się kolejny "uprzejmy" i "bezinteresowny" małoletni przewodnik ;) Na dzień dobry rzucam mu wyuczone w Darijy hasło: "nie mam pieniędzy", co spotyka się z śmiechem i komentarzem zza moich pleców: "Marcin, nie sądziłam, że już pierwszego dnia tego użyjesz" :)

Do gościa, dołącza się kolejny ziomek tłumacząc, że ten pierwszy słabo mówi po angielsku i dzielnie Nas prowadzą. Po ich kolejnym pudle czy nawet dwóch z adresem, odwracamy się na pięcie i ich spławiamy w zdecydowany i stanowczy sposób. Poprowadzili nas takimi uliczkami, że w pewnym momencie powiedziałem do mojej towarzyszki, żeby nie wchodziła w ten kolejny zaułek, bo robiło się dziwnie, a na dokładkę przechodzący mężczyzna rzucił do nas: "nie idźcie już dalej, tam już nic dla Was (turystów) nie ma"!
Decydujemy się zadzwonić do Riadu z prośbą o przysłanie po nas kogoś pod jedyne miejsce, które kojarzymy czyli Meczet Kutubija. W tym celu...bierzemy kolejną taxi (wiem - dramat!) i wyskakujemy z 50MAD. WTOPA NR 3

I tu zaczyna się akcja niczym z filmu sensacyjnego! Otóż nasi "przewodnicy" nie odpuszczają, tylko organizują sobie skuter i ścigają nas(naszą taxi) ulicami marrakeskiej mediny ! :D Impreza trwa więc w najlepsze. Właściciel Riadu, po rozmowie z taksówkarzem ustala gdzie jesteśmy i wysiadamy w umówionym miejscu, z którego ma nas osobiście odebrać. Nasz pościg oczywiście również tam dociera, ale pojawia się nasz wybawca - Muhammad i zabiera nas do siebie, a nasi wcześniejsi towarzysze jeszcze przez drzwi Riadu wyciągają ręce po hajs.
Odchodzą oczywiście z niczym.

Rozumiem cały proces, jaki ma miejsce w Maroku i to, że za doprowadzenie do Riadu, którego nie jest łatwy do znalezienia dla turysty, ludzie wyciągają od Ciebie kasę. Ale Ci, którzy trafili się Nam, nie znali w ogóle z swojego miasta, ba nie znali nawet 3 najbliższych kwartałów ulic w pobliżu których mieszkają i dlatego też, nawet do głowy mi nie przyszło, żeby jeszcze ich nagradzać.

Cała sytuacja choć stresująca, nie była ani przez chwilę niebezpieczna, nie było żadnego fizycznego kontaktu, podejrzanych spojrzeń czy obawy, że może dojść np. do kradzieży. Chyba każdy w Maroku wie, że nie warto szkodzić turystom, odwiedzającym ten kraj.

Wracając do Muhammada i jego Riadu: najfajniejszy gospodarz w całym Maroku! Na ochłonięcie i po...przeprosinach za całą sytuację z jego strony, oczywiście berber whiskey.

5.jpg



Jego miejscówka to Dar Asidka, do znalezienia na bookingu. Ogólnie jeżeli chodzi o noclegi, to nie będzie tu wersji "ultra hardcorowo low costowej" ;) Założyliśmy sobie, że oczekujemy jednak pewnego standardu podczas tego wjazdu. Chociaż oczywiście, nie były to również jakieś kosmiczne warunki i wydatki !

Patio Dar Asidka prezentuje się tak:

6.jpg



Kończąc tę przydługawą historyjkę, dodam jeszcze, że podczas tych naszych, nieszczęsnych poszukiwań byliśmy w pewnym momencie jakieś 100m od właściwego Riadu :)
Po ochłonięciu i zakwaterowaniu, postanawiamy czym prędzej ruszyć na Plac, śmiejąc się przy tym, że nasi nowi "znajomi" z pewnością jeszcze na nas czekają pod Riadem, ale ku naszemu zdziwieniu, więcej nie mieliśmy okazji się spotkać ;)

A więc jest i ON, już wieczorową porą.

7.JPG



Gwar, niesamowita muzyka, tłum, zapachy - to jest zdecydowanie to, czego się spodziewałem. Kręcimy się lekko zahipnotyzowani, na początek oczywiście sok (4MAD) i po pierwszym łyku, niemal wspólnie pada hasło: "kupujemy po powrocie wyciskarkę" ;) Potem jednak dochodzimy do wniosku, że to zasługa tych pomarańczy rosnących zresztą wszędzie dookoła

8.jpg



Czas na kolację. Za tym pierwszym razem dajemy się po prostu złowić i nie zapuszczamy się zbyt głęboko.
Kuskus + mix krewetek i kalmarów + sałatki + herbata = 80MAD. Daję 100MAD, reszty się nie doczekuje ;) Ale dziś już nie mam siły na wykłócanie się o te kilka złociszy.
Swoją drogą za każdym razem, kiedy jedliśmy na placu nasz rachunek był zawyżony, za każdym razem w innej budce, za każdym razem inaczej (opiszę później te przypadki) - są mistrzami, trzeba im to przyznać :)
Ale takie drobne wałki zdarzały się tylko i wyłącznie na Placu, a chyba smaczniej jedliśmy poza nim.
Jeszcze jeden soczek na wynos, w Riadzie łączymy go z miksturą z PL ( dla zdrowotności :D ) i kończymy nasz pierwszy dzień.Dzień 2 czyli próba podbicia Marrakeszu w jeden dzień :)

Poza tymi dwiema taxi z poprzedniego dnia, przez cały pobyt w Marrakeszu poruszaliśmy się już pieszo, żeby jak najwięcej zobaczyć i mieć możliwość zaglądnięcia w każde miejsce, które nas zainteresuje a czas nas przecież na urlopie nie gonił :)

Po śniadaniu u Muhammada - wypas :) najsmaczniejsze placki przez cały pobyt jedliśmy właśnie u niego. Dwa rodzaje pysznych placków na gorąco, miód, dżemy, serki, pieczywo, słodkie bułki, kawa, herbata no i oczywiście sok pomarańczowy.

9.jpg



ruszyliśmy do znajdującego się nieopodal Cyber Parku.

10.JPG


Fajna, zielona i spokojna miejscówka z stanowiskami z ekranami dotykowymi i netem ustawionymi w różnych zakątkach parku.
Kolejnym miejscem, do którego się udaliśmy, był najważniejszy meczet Marrakeszu i jedna z jego atrakcji turystycznych czyli Meczet Kutubija. Oczywiście jako niewierni zwiedzamy go tylko z zewnątrz. Japończycy zwiedzają obowiązkowo w maskach ;)

11.JPG


Potem wbijamy na szybki sok na plac - niezmiennie 4 MAD ;) i udajemy się w poszukiwaniu Grobowców Saadytów (połowa XVI w), znajdujących się w plątaninie uliczek medyny.
Po drodze jeszcze zakup, którego tak bardzo zabrakło dnia poprzedniego czyli marokańska karta. Trafiamy do Meditela, gdzie pomocny sprzedawca po przełożeniu karty, zmienia ustawienia w telefonie. Koszt karty do 50MAD, nie pamiętam niestety ile tam było limitów, ale z często używaną nawigacją i czasami netem, starczyło na te 10 dni.
Byliśmy w styczniu, a ruch turystyczny w pełni, po drodze do Grobowców utykamy z wlekącą się wycieczką z Brazylii, potem kolejną i kolejną.

12.JPG


Po prawej stronie pierwsze bociany ;)

13.JPG


Wstęp do Grobowców to 10MAD, a w środku...kocie królestwo ;)

15.JPG




16.JPG



Szczególnie do tego wygrzewającego się na zdjęciu sfinksa, ustawiała się kolejka chętnych po zdjęcie. Kot nic sobie z tego nie robił i siedział tak przez cały nasz pobyt na terenie Grobowców. btw ten kot ma chyba więcej fotek niż ja przez cały wyjazd ;)

17.JPG



Ważna informacja - koty nie pobierają opłat za robienie im zdjęć, co w Maroku może trochę dziwić ;)

Kolejnym etapem zwiedzania był XIX wieczny Pałac Bahia, położony w niedużej odległości od Grobowców Saadytów.

Po drodze nastąpił zakup istotnego gadżetu - okularów przeciwsłonecznych. "Oryginalne" Chanele za...30MAD ;) W ogóle temat podrabianych ciuchów zasługuje, na osobny wątek w tej opowieści. Emporio Armani, wszędzie Emporio Armani. Każdy małolat ma bluzę EA7. Dochodziło do takich kuriozum, że rękę po pieniądze na placu wyciągali do nas małolaci, o niebo od nas "lepiej" ubrani, co nawet któremuś wypomniałem - totalnie go zastrzelił ten komentarz :) Ktoś, nawet na forum miał chyba pomysł wyjazdu "na pusto" do Maroka i powrocie z zakupionymi tam podróbkami.
Najlepsza rzecz jaką widzieliśmy to Reebok i Emporo Armani na tej samej bluzie :D

I jeszcze kwestia naszej krajowej, legendarnej wiochy czyli skarpetki i sandały. Otóż drodzy rodacy, nie mamy się czego wstydzić w Maroko do skarpetek nosi się japonki ( próbowałem - ciężko;) ) a skarpetki obowiązkowo założone na spodnie, tak że nogawka znajduje się schowana pod skarpetką :D

-- 15 Lut 2015 15:39 --

A wracając do zwiedzania... ;)
Wstęp 10 MAD

22.jpg


w środku bardzo przyjemnie

18a.JPG



19.JPG



20.JPG



21.JPG



Pozwiedzali i zgłodnieli, więc nastąpił odwrót w stronę jakiegoś jedzenia.

23.JPG


Nie znając jeszcze dobrze miasta wylądowaliśmy w knajpie z tarasem z widokiem na Plac

24.jpg


Nie pamiętam nazwy knajpy, ani tego co jedliśmy. Było przeciętnie jakościowo i cenowo, więc nie warto polecać. Ale dobre miejsce do odpoczynku i obserwowania tego, co dookoła. Kto potrafi tak, jak ta Pani ze zdjęcia ? :)

25.JPG



Po takim odpoczynku decydujemy, że atakujemy (z buta oczywiście) Ogrody Menara, znajdujące się w ogólnym kierunku lotniska (o tej samej zresztą nazwie). Meczet Kutubija, wyznacza oś widokową na ulicę, którą traficie do Ogrodów.
Wychodzimy więc z mediny i odkrywamy, że Marrakesz ma też całkiem szerokie, normalne ulice. tylko widoczki wciąż fascynują.

26.JPG



27.JPG

Sam Park jest miejscem wypoczynku dla mieszkańców Marrakeszu. I mimo wczesnego wtorkowego popołudnia był pełen ludzi spacerujących czy piknikujących gdzieś w cieniu niewielkich drzew, którymi porośnięty jest park.

28.JPG



W necie znajdziecie mnóstwo zdjęć z głównej części parku, czyli pawilonu ustawionego nad sporej wielkości, regularnym zbiornikiem wodnym, wypełnionym błękitną wodą a w tle ośnieżone szczyty Atlasu. I wszystko niby się zgadza, tylko woda bardziej przypomina swoim kolorem Ganges lub Żółtą Rzekę ;)

29.JPG



31.JPG



Co więcej o ile na jednym końcu ludzie karmią sporej wielkości ryby, to na przeciwległym końcu te same ryby pływają już "zdechłe" :)
Nie wiem, czy to pora roku była winna takiemu stanowi rzeczy i może w miesiącach bardziej turystycznych woda jest wymieniana na świeżą.
Koleś dostał od Nas ksywkę "Jezus z Marrakeszu" ;)

30.JPG



Po wyjściu z Parku, postanowiliśmy jeszcze wydłużyć spacer i skręciliśmy w lewo w ogólnym kierunku dworca kolejowego. Spory kawałek, przez bardziej industrialne dzielnice lub place budowy nowych osiedli.
Dotarliśmy w końcu do Dworca Kolejowego ONCF, który prezentuje się naprawdę zacnie !

32.JPG


To zdjęcie wysłałem tego wieczoru do znajomych, żeby trochę się poznęcać ;)
W tle Theatre Royal.

33.JPG



W drodze do Riadu zahaczamy o jak się miało okazać, nasz stały punkt programu czyli oczywiście Carrefour ;) Alko i napoje na dolnym poziomie jakby ktoś szukał ;)

688.jpg



691.jpg



W ogóle ten sklep to niezły miejsce spotkań turystów. Pozdro dla rodaka spotkanego kilka dni później, który wraz z ziomkiem z Czech baaaardzo low costowo miał atakować Toubkala :)

Wieczorem oczywiście wyprawa na Plac jemaa el fna na szamę :)

695.jpg



697.JPG


Tym razem Tadżiny - bardzo dobre i poleciłbym budkę z czystym sumieniem gdyby nie kolejny wałek na rachunku :)
Koleś doliczył 20MAD i coś zaczął łamaną angielszczyzną tłumaczyć, że w to wliczony jest napiwek. Oboje go tak zrozumieliśmy. Ale kiedy zaczęliśmy się zbierać, pada hasło: "no tip for me?!" i lezie za nami i marudzi dalej, o ten napiwek :)

Olaliśmy go i udaliśmy się na...forumowe spotkanie ze szczotek99 i jego lepszą połówką. Gorąco pozdrawiam! :) Wymieniliśmy sporo uwag dotyczących przeżyć z naszego i ich pierwszego dnia i wspólnie chłonęliśmy atmosferę Placu. Szczotek99 okazał się większym hardcorem, gdyż z lotniska do centrum dojechali miejskim autobusem ;)
Niestety okazało się jednak, że nasz wspólny plan na kolejny dzień, czyli wodospady Ouzoud nie będzie mógł dojść do skutku, w związku z ich planem podróży. Mieliśmy się jednak spotkać ponownie za kilka dni :)"zestaw obowiązkowy" wkręcili nam za trzecim razem ;)

-- 15 Lut 2015 19:09 --

Dzień 3 czyli jeszcze więcej Marrakeszu

W związku ze zmianą planów wspomnianą w poprzednim poście, postanawiamy zwiedzić inne ciekawe miejsca w Marrakeszu.
Na początek atak na Ogrody Majorelle.
a po drodze:

38.JPG



39.JPG



nawet w Maroku mają sztuczne palmy:

40.JPG



Docieramy na miejsce i niemiła niespodzianka: wjazd 50 MAD.
Mimo ceny uważam, że warto i polecam. Dużo zieleni, gatunki sprowadzane z najróżniejszych zakątków świata. Cisza, spokój i leniwie płynący czas. Z pewnością ogrody są genialną ucieczką przed letnimi upałami.

41.JPG



42.JPG



43.JPG



Informacyjnie niedaleko Ogrodów znajduje się market Acima, o którym wspominał w swojej relacji pifko. Bez trudu odnaleźliśmy również wymienioną we wspomnianej relacji pifka "jaskinie ochlejstwa" czyli zdrowo zaopatrzone mini marche ;)

44.JPG



W drodze powrotnej zahaczamy o dworzec CTM, aby kupić bilet na kolejny dzień do Ourazatte. Kiedy przebijecie się już przez naganiaczy przed dworcem, po wejściu do niego skręcacie w prawo i na końcu hallu znajdziecie okienka CTM-u. Sprawny angielski (to akurat zdarzało się w całym CTM) i bilety na kolejny dzień kupione. Oczywiście zapomniałem, że kupując od razu powrotny będzie taniej i tak zapłaciliśmy po 85 MAD od osoby. Czyli WTOPA NR 4 ;)
Ważne info: autobusu CTM w Marrakeszu odjeżdżają z dworca, w którym zakupiliśmy bilety czyli blisko Bab Doukkala, natomiast (nasz) kurs powrotny zakończył na innym dworcu CTM zlokalizowanym w pobliżu dworca kolejowego, zbliżony adres to zapewne Rue Abou Bakr Seddik - 2 ulice od dworca kolejowego na południe.

Tymczasem wracamy na plac i po oczywistej-oczywitości czyli soku - cenę już znacie ;) uderzamy na Marrakesi Suk czyli szaloną plątaninie wąskich uliczek mediny, gdzie możecie kupić wszystko, absolutnie wszystko. Ścisk, tempo, w pewnych miejscach ruch skuterowo-osiołkowy i obskakujący sprzedawcy utwierdzają nas w przekonaniu, że czas na pamiątki przyjdzie gdzie indziej, a fotek robimy niewiele i wyłącznie z biodra.

45.JPG


Tak czy siak, nie można nie wejść na Suk ! :)

-- 15 Lut 2015 19:13 --

Docieramy w końcu do kolejnego celu czyli XIV wiecznej (?) szkoły koranicznej - Medersa Ben Youssef. I znów wjazd to niestety 50 MAD. Ale znów warto.

46.JPG



47.JPG



48.JPG



49.JPG




Dodaj Komentarz

Komentarze (16)

marcino123 8 lutego 2015 22:35 Odpowiedz
II. ROZGRZEWKAPierwszą fazą podróży był lot z Gdańska do Eindhoven (WizzAir), 25 stycznia, skąd następnego dnia czekała nas dalsza podróż już na pokładzie RyanAir do Marrakeszu. Pełne podsumowanie kosztów i połączeń umieszczę na końcu tej relacji (o ile do niego dobrnę).Na żadnym z odcinków, nie było kontroli bagażu, ale i tak nasze nieprzyzwoicie wypchane Forclazy 40, Quechua mieściły się nawet do małego podręcznego Wizz. Samolot z Gdańska przy niemal kompletnym obłożeniu ruszył z 40min spóźnieniem, po lądowaniu w Eindhoven oczywiście...oklaski ;)Z lotniska zgarnął Nas mój znajomy mieszkający w Holandii, więc nie będzie tu opisu opcji noclegowych, bo te na szczęście nie były w tym wypadku konieczne. Holandia po raz kolejny utwierdziła mnie w przekonaniu, że jest "pięknym krajem" ;)
pestycyda 9 lutego 2015 17:55 Odpowiedz
Podziwiam Cię za ilość pracy, jaką włożyłeś w organizację tej podróży. Prawdziwa pasja :) no i czekam na opis tego, co się wydarzyło po rozgrzewce.Pozdrawiam:)
pemat 15 lutego 2015 18:29 Odpowiedz
marcino123 napisał:... kolejny wałek na rachunku :)Koleś doliczył 20MAD i coś zaczął łamaną angielszczyzną tłumaczyć, że w to wliczony jest napiwek...to nie napiwek był wliczony, a "zestaw obowiązkowy":oliwki (całkiem niezłe zresztą)- 5 MADsałatka z pomidorów - 5 MADsos chilli (o ile dobrze widzę) - 5 MADchleb - 5 MAD
olus 3 marca 2015 21:13 Odpowiedz
Na pierwszym zdjęciu to chyba jednak muł :)
yaacek 3 marca 2015 21:45 Odpowiedz
Swietna relacja. Ogrom pracy. Szacun.
marcino123 3 marca 2015 21:59 Odpowiedz
Kończ Waść...czyli czas na podsumowanie.Relacja jako taka nie wniosła zapewne niczego nowego w temacie Maroka, na tym forum. W ostatnim czasie na f4f pojawiły się świetne i dokładne relacje autorstwa: AJAJ, pifka i Pestycydy, które wysoko zawiesiły poprzeczkę ;) Ale po pierwsze to nie jest żaden konkurs, a po drugie każda z powyższych dostarczyła mnóstwa cennych informacji i była też świetną inspiracją dla naszej podróży :) Za co w/w Dziękuje ! :)Poniżej koszta w przeliczeniu na osobę:1. Loty - 469 zł- W6: GDN > EIN (39zł)- FR: EIN > RAK (150zl)- FR: RAK > STN (160zł)- FR: STN > GDN (120zł)kupowane z dużym wyprzedzeniem, pod kątem Pucharu Narodów Afryki. Inaczej moment zakupu byłby inny, miasto przylotu i wylotu z pewnością też nie byłoby to samo.Można ogarnąć to taniej, nawet poniżej 300zł RT w tym terminie :)2. Noclegi - 706 złw tym przypadku bez dwóch zdań można taniej ;) ale zależało nam, na przyzwoitych warunkach i nie było powodów, żeby robić tu noclegową wersję "low cost extreme" ;)Przy okazji, bardzo polecam noclegi:- Marrakesz: Dar Asidka - https://www.booking.com/hotel/ma/dar-as ... bba;dcid=2 - Ait Ben Haddou - Kasbah Valentine - https://www.booking.com/hotel/ma/kasbah ... bba;dcid=2 - Rabat - airbnb - https://www.airbnb.pl/rooms/2060725 polecam również:Essaouira - Dar El Paco - https://www.booking.com/hotel/ma/dar-el ... bba;dcid=2 3. Transport w Maroku - 280złCTM, ONCF, Supratours, Grand Taxi. Szczegóły w relacji. Można taniej.4. Zwiedzanie - 53zł5. Zakupy, jedzenie, pamiątki i inne - 560złto już zupełnie rzecz gustu i tego gdzie się trafi lub czego się szuka.6. Ubezpieczenie - 60złKoszt całkowity (punkty 1-6) dla jednej osoby to 2128zł Gdyby ktoś miał jakieś pytania, proszę pisać. Zawsze chętnie pomogę ! :)Uff...pierwsza relacja na Forum ukończona :DSpecjalne podziękowania dla G. za to, że ze mną wytrzymała podczas tego tripu ;)
maxima0909 13 marca 2015 13:29 Odpowiedz
Super wyjazd i kolejna świetna relacja do forumowego kompletu. :-) Dzięki takim wpisom fajnie wraca się wspomnieniami do własnej wyprawy rozpoznając poszczególne uliczki, którymi się spacerowało na czyichś zdjęciach, czy przypominając sobie dokładnie te same przemyślenia, które sami mieliśmy będąc w Maroku. Np. mili "przewodnicy" na skuterach w Marrakeszu, wyproszone w myslach kozy na drzewie :), czy ...marcino123 napisał:W necie znajdziecie mnóstwo zdjęć z głównej części parku, czyli pawilonu ustawionego nad sporej wielkości, regularnym zbiornikiem wodnym, wypełnionym błękitną wodą a w tle ośnieżone szczyty Atlasu. I wszystko niby się zgadza, tylko woda bardziej przypomina swoim kolorem Ganges lub Żółtą Rzekę ;)Co więcej o ile na jednym końcu ludzie karmią sporej wielkości ryby, to na przeciwległym końcu te same ryby pływają już "zdechłe" :) Nie wiem, czy to pora roku była winna takiemu stanowi rzeczy i może w miesiącach bardziej turystycznych woda jest wymieniana na świeżą.nie, to nie pora roku i nie, woda raczej nie jest wymieniana :) - to nasze spostrzeżenia z września 2014: "Daliśmy się złapać na zdjęcia zamieszczone w przewodniku, gdzie ogród wygladał bajkowo. :) Rzeczywistość jednak szybko sprowadziła nas na ziemię. Pomijam fakt, że we wrześniu oczywiście nie mogliśmy liczyć na kwitnące drzewa, ale woda w zbiorniku była brunatno-brązowa, a na jej powierzchni dryfowały zdechłe karpie. Obrzydlistwo. Photoshop to jednak potężne narzędzie. :)"A jeżeli zauroczyło Was Maroko, to koniecznie musicie tam wrócić i tym razem zwiedzić Fez i Szafszawan. Obydwa miejsca są cudowne i bardzo klimatyczne!
pifko 5 kwietnia 2015 21:20 Odpowiedz
Mega... na prawdę MEGA super fajna relacja. Chciałoby się coś dodać, ale Maxima0909 w zasadzie zawarła w poprzednim poście moje myśli.Dodam tylko.. SZACUN... relację łyknąłem po prostu jak młody pelikan, jednym tchem. Nawet program ''Mamy Cię'' w telewizornii mnie od tego nie oderwał. 8-)
chaleanthite 16 kwietnia 2015 19:49 Odpowiedz
Świetna relacja! W Maroku jeszcze nie byłam, ale jeśli będę się kiedyś wybierać ( a na pewno będę ;)) to zajrzętu ponownie w poszukiwaniu inspiracji i wskazówek :)
lukaszlkz 18 lutego 2016 14:56 Odpowiedz
Cześć!Genialna relacja, wszystko bardzo szczegółowo napisane! O ile jeszcze zastanawiamy się nad tegorocznym kierunkiem, to teraz Maroko wydaje się być coraz bliżej :)Mam wiele pytań, ale zbyt mało postów, żeby napisać Ci prywatną wiadomość, więc zacznę tutaj, chyba, że będziesz tak miły i podasz swojego maila :)Przede wszystkim - planujemy podróż wraz z dziewczyną, a ostatnio sporo się słyszy o różnych zagrożeniach w tamtych rejonach i w sumie to jest jedyne co nas hamuje. Powiedz proszę - jak wygląda z bezpieczeństwem? Szczególnie względem blondynki (:)), trzeba być bardzo ostrożnym i nieustannie czujnym, czy nie mieliście z tym większego kłopotu?Z góry dzięki za odpowiedź!
marcino123 18 lutego 2016 15:01 Odpowiedz
najmniejszego kłopotu, sam też miałem okazję zwiedzać Maroko w towarzystwie blondynki ;)jak zapewne zauważyłeś korzystaliśmy tylko z transportu publicznego i nie było najmniejszego problemu. Na maxa polecam.Zagrożenie ? jest osobny wątek odnośnie tego tematu: bezpieczenstwo-w-maroku,625,55947 jeżeli Cię interesuje moja skromna opinia, to: jedźcie i się nie zastanawiajcie :)
lukaszlkz 18 lutego 2016 16:45 Odpowiedz
Czytałem już ten wątek, ale większość ma już trochę czasu, a takie tematy się dynamicznie zmieniają, więc zawsze lepiej mieć jak najświeższe informacje ;)Bardzo fajnie słyszeć, że jest bezpiecznie i mam nadzieję, że nie jest to tylko szczęśliwy traf ;)Jakbym Cię mógł jeszcze pomęczyć - korzystaliście z jakiś wzmożonych środków bezpieczeństwa? Bardziej pytam w odniesieniu do kobiety o całodniowe noszenie chusty/zakrytych kostek itd.? :)No nas mega kręci Maroko i gdyby nie kwestia tego bezpieczeństwa - nawet byśmy się nie zastanawiali.
jar188 18 lutego 2016 17:08 Odpowiedz
Nie masz co się bać. W Marrakeszu i nie tylko widziałem baaaardzo skąpo ubrane blondynki i był spokój. A tym bardziej jak jest facet z kobitą nie ma co się przejmować na zapas. Jest bezpiecznie. Pamiętaj jednak,że jeżeli dostosujesz się trochę do zwyczajów lokalnej społeczności zawsze jest to lepiej przez nich postrzegane.A uważać trzeba na różnego rodzaju naciągaczy, oprowadzaczy po miastach,sprzedawców itp... itd...
lukaszlkz 19 lutego 2016 11:09 Odpowiedz
No, ale na to trzeba uważać zawsze, niezależnie od miejsca. Na Sri Lance, mimo, że czułem się bardzo bezpiecznie, to jednak każde mniej zamożne państwo patrzy na białego człowieka jak na chodzącego dolara (generalizując oczywiście).Muszę przyznać, że trochę mnie uspokoiliście w temacie bezpieczeństwa, zwłaszcza, że dodatkowo za Maroko przemawia wszystko inne ;)@jar188 - A tak z ciekawości, kiedy byliście? :)
jar188 19 lutego 2016 11:14 Odpowiedz
w listopadzie
lukaszlkz 19 lutego 2016 11:19 Odpowiedz
Czyli świeże info, super. Dzięki wielkie! :)