Termin wyjazdu: długi weekend sierpniowy: 14-18 sierpnia.
Wyjazd zaczynamy w Warszawie, lot liniami SAS, cała trasa na jednym bilecie. Trasa przebiega następująco: Warszawa – Kopenhaga – Oslo – Tromso (2 przesiadki). W Kopenhadze mamy 50 min na przesiadkę, natomiast w Oslo 2h. Przesiadki odbywają się w tym samym terminalu, więc bez spiny ?. Nie ma co się stresować, że nie zdążymy, a nawet gdyby nie udało się zdążyć to dostaniemy odszkodowanie od linii lotniczej + nocleg w Kopenhadze. Ostatecznie, samolot czeka na pasażerów tranzytowych i odlatujemy o czasie. Kolejne odcinki przebiegły bez większych przygód. Jako, że jesteśmy na forum fly4free to mała dygresja o alternatywnym locie Wizzair z Gdańska. Oczywiście z Gdańska można taniej dolecieć do Tromso (w terminie wyjazdu – loty z Gdańska były po 150-250 zł w jedną stronę), ale jeśli zrobimy poprawkę na koszt dojazdu z innego miasta i konieczność noclegu w Gdańsku + dodatkowy dzień urlopu vs normalne godziny wylotu i przylotu z SAS (bez zarywania nocy) i fakt, że z SAS możemy lecieć po skończeniu pracy, lot z Gdańska okazuje się nie być aż tak bardzo korzystny. Przydatna informacja: na lotnisku w Oslo można kupić kawę i ciastko za 40 NOK, albo samą kawę za 20 NOK. Zaskakująco, inne przekąski są w dobrych cenach jak na lotnisko w Norwegii. Przykładowo gofer z bronostem: 50 NOK (18 zł).
Nowy Airbus A320 do Tromso
Lądując nad Tromso widać pierwsze ślady arktycznego krajobrazu. Przed lądowaniem zataczamy krąg nad fiordami – super widoki, niestety nie zrobiłem zdjęcia. Dojazd z lotniska autobusem (cena 22 NOK/osoba poza godzinami szczytu, w godzinach szczytu: 44 NOK), bilet kupujemy w aplikacji (aplikacja: Troms Bilett). Jeśli ktoś ma siły i ląduje wcześniej można przejść z buta z lotniska (to ok 1 h na piechotę), a widoki całkiem przyjemne.
Zdjęcie zrobione w drodze do hotelu o godz. 23. Jak widać, jest ciemno ale w tle przebija się delikatnie słońce zza horyzontu.
Ok 23 docieramy do hotelu. Pierwszy nocleg mamy w Enter Backpack Hotel, prywatny pokój z opcją anulowania dla dwóch osób z łazienką: 236 zł. Polecam miejsce. Prosty obiekt, jednak pokój jest wyposażony we wszystko co potrzeba (lodówka w pokoju, wspólna kuchnia – duży plus, bo można przygotować śniadanie/kolację). Polecam miejsce.Dzień 1 Plan na dzień pierwszy: spędzenie pierwszej połowy dnia spacerując po Tromso. Następnie przejazd do Sommaroy (wyspa oddalona o 50 km od Tromso). Ważna uwaga odnośnie dojazdu do Sommaroy – polecam spradzić rozkład jazdy autobusów. W ciągu dnia roboczego mamy tylko dwa bezpośrednie autobusy (autobusy odjeżdżają również z lotniska). W sobotę na Sommaroy nie kursuje żaden autobus, w niedzielę kursuje tylko jeden, odjazd około 16 z Tromso. Warto mieć to na uwadze planując wyjazd. Rozkład można podejrzeć w Google Maps.
Najpierw, kilka przebitek z Tromso. Poranek powitał nas deszczem, na szczęście jest to bardziej intensywna mżawka. Widok na okolicę to drewniane domki jednorodzinne przeplatane mini blokami, również wykonanymi z drewna. W oddali widać chmury nad górami co potęguje odczucie arktyczności i położenia na odludziu.
Widać, że Norwegowie dbają o najbliższe otoczenie, lubię spędzać czas na balkonach i tarasach, jak również lubią upiększać swoje otocznie ozdobami i kwiatami.
Następnie przechodzimy główną ulicą – uwagę zwracają budynki wykonane z wielkiej płyty, skądś to znamy … oraz liczne auta turystów. Co ciekawe, rzucają się liczne auta na zagranicznych tablicach, co dla mnie zaskakujące – najwięcej aut jest z Włoch, nawet w Enter Backpack nocuje rodzina z dzieckiem z Włoch, która przyjechała do Tromso autem.
Ostatnim punktem przed wyjazdem do Sommaroy jest wizyta w ... bibliotece. Norweska biblioteka zupełnie nie przypomina biblioteki, a bardziej przestrzeń do spędzania czasu wolnego. Z zewnątrz budynek wygląda jak biuro, a wewnątrz – zobaczcie poniżej. Dodatkowo, w bibliotece wydzielony jest kącik gastro, z mikrofalówką, ekspresem do kawy oraz automatem z przekąskami. Jak widać jest to nowoczesne miejsce do spędzania czasu.
Zbliża się godzina 12, więc czas na wyjazd do Sommaroy. Sommaroy to wyspa oddalona o 50 km od Tromso. Jeśli ktoś nie wypożycza auta, jedyną opcją jest dojazd autobusem miejskim, czas przejazdu ok 1,5h. Istotna uwaga, droga jest jednopasmowa, miejscami kręta więc jadąc autem nie jest możliwe istotne skrócenie czasu przeajzdu. Po drodze mijamy pojedyncze farmy oraz pola. Głównie hodowla krów oraz owiec. Na pierwszy rzut oka, na wybrzeżu krajobraz nie jest tak arktyczny jak można się spodziewać. Na pierwszy rzut oka jest nawet podobnie jak na południu Norwegii.
W oddali most łączący wyspę ze stałym lądem, kolejny interesujący fakt - jest to most jednokierunkowy, ruch sterowany jest sygnalizacją świetlną.
Dzień 1 – ciąg dalszy Jak się okazuje, idealnie wstrzeliliśmy się w opady, które przypadły na czas przejazdu do miejscowości. Chwilę po 14 jesteśmy na miejscu. Nocujemy w AirBnb, host Gjertrud, które zdecydowanie mogę polecić. Gjertrud to bardzo przyjazna i interesująca osoba. Polecam porozmawiać i podpytać, jak żyje się na wsi, o przyrodę i ogólnie o życie ?. Samo miejsce to typowy norweski dom, więc jest to świetna okazją, żeby zobaczyć jak żyją Norwegowie. Oprócz pokoju Gertrud oferuje nocleg w namiocie i przyczepie kempingowej – interesująca opcja dla dzieci. Dla zainteresowanych zamieszczam zdjęcie rozkładu promów z Brensholmen do Botnhamn. Prom odpływa w pobliżu mostu, jeśli ktoś ma więcej czasu to można skorzystać. W przeciwnym razie należy objechać fjordy, wydłuża to czas przejazdu do 2-3h.
Kilka słów o miejscu docelowym - Sommaroy to wieś zlokalizowana na wyspie o tej samej nazwie. Wyspa jest połączona mostem ze stałym lądem. Co ciekawe, most zbudowano w latach 70. Do tego czasu, aby dotrzeć do Tromso, ludzie pływali łodzią. Wieś zamieszkuje 350 osób, znajduje się w niej sklep, przedszkole, hotel, campingi, restauracja, przetwórnia ryb i kilka miejsc AirBnb, wypożyczalnia sprzętu prowadzona przez Francuzów oraz jak to w Norwegii – stacje do ładowania elektryków. Pomimo zlokalizowania na końcu świata, miejscowość jest dość dobrze rozwinięta. Po co przyjeżdżać do tak odległego miejsca? Dla pięknych widoków, trekkingu na wzgórzu oraz ciszy i spokoju. Po krótkim ogarnięciu się – czas ruszyć na trekking – na Hillesoy. Hillesoy to wzgórze: położone 211 m.n.p.m. Wydaje się niewiele. Najpierw kilka mniej efektownych przebitek ze spaceru przez miejscowość. Uwagę zwraca przejrzysta woda, widoczność dobrych kilka metrów.
Droga jest wymagająca, trzeba podciągać się po linach, widoki wynagradzają trud. Możemy zaobserwować jak szybko, pomimo małego przewyższenia zmienia roślinność (od karłowatych drzew po trawy).
W oddali widać szczyt …
Odpoczywając na ławce na szczycie widzimy susła. Przygląda się z zaciekawieniem. Ponadto, w oddali obserwujemy ruszające się obiekty znajdujące się w wodzie – wygląda to jak wieloryby albo delfiny, a może skały wystające z wody. Pytam spotkanych Norwegów co to jest – sami do końca nie widzą, sugerują że w tej okolicy spotykane są wieloryby (lato to nie sezon) i foki. Na pewno pozostanie do zagadką. Widoki z góry wynagradzają włożony trud.
W drodze powrotnej wychodzi piękne słońce, robi się ciepło (ok 20 stopni) i przyjemnie.
Na koniec dnia – kolacja i wspaniały widok z domu. Polecam skorzystać z kolacji u Gjetrud (trzeba wczesniej zapytac).
dzień 2
Obudziłem się w nocy – jest 2:30. Wyglądam przez okno, żeby zobaczyć jak w tej części roku prezentuje się noc. Jest półmrok – zza horyzontu przebijają się promienie słońca, które delikatnie oświetlają przestrzeń.
Mamy połowę sierpnia – de faktu nie występuje noc polarna (zachod slonca ok 22, a wschod o 4). Jednak z uwagi na położenie za kołem podbiegunowym, nadal występują białe noce. Poniżej porównanie, jak wygląda otoczenie o 22:30.
Po śniadaniu wyruszamy na spacer po Sommaroy – spacer do sklepu oraz na skały. We wsiach, nie tylko w Polsce sklep jest centrum życia, tak jest w tym przypadku. Przy wejściu znajduje się tablica z ogłoszeniami, rozkładem jazdy, wydarzeniami w miejscowości. Można kupić mini domek za 390 000 NOK. Sklep jest dobrze wyposażony, ceny podobne jak w innych częściach Norwegii z zastrzeżeniem że najtańsze linie produktowe nie są dostępne. Uwagę zwraca szeroki asortyment (nie tylko spożywka, ale wyposażenie domu/sprzęty grillowe oraz cała ściana włóczki).
Jak w całej Norwegii, tak i tutaj jest czysto, a domy są zadbane. Przed domami nie ma płotów. Podobno ludzie nie zamykają domów. Na uwagę zwraca wykorzystanie starych gratów jako przedmioty upiększające otoczenie: np. felga/garnek – jako donica, jak również to, że ludzie nie przypinają rowerów i powszechne posiadanie łódek. Wydaje się, że posiadanie łódki jest tym samym czym posiadanie auta.
Ciekawostką jest również zastosowanie wodorostów jako nawozu. Jeśli chodzi o hodowlę roślin na dalekiej północy – jest z tym problem (ogranicza to warzywa do ziemniaków/marchwi/sałaty). Ze względu na krótki okres wegetacyjny – lokalnie ludzie rozpoczynają hodowlę pod folią/w szklarni, dopiero później zostawiają luzem. Teren do budowy jest ciężki, już kilkaset metrów od centrum jest dużo terenów skalistych, które wymagają kucia w litej skale.
Termin wyjazdu: długi weekend sierpniowy: 14-18 sierpnia.
Wyjazd zaczynamy w Warszawie, lot liniami SAS, cała trasa na jednym bilecie. Trasa przebiega następująco: Warszawa – Kopenhaga – Oslo – Tromso (2 przesiadki). W Kopenhadze mamy 50 min na przesiadkę, natomiast w Oslo 2h. Przesiadki odbywają się w tym samym terminalu, więc bez spiny ?. Nie ma co się stresować, że nie zdążymy, a nawet gdyby nie udało się zdążyć to dostaniemy odszkodowanie od linii lotniczej + nocleg w Kopenhadze. Ostatecznie, samolot czeka na pasażerów tranzytowych i odlatujemy o czasie. Kolejne odcinki przebiegły bez większych przygód.
Jako, że jesteśmy na forum fly4free to mała dygresja o alternatywnym locie Wizzair z Gdańska. Oczywiście z Gdańska można taniej dolecieć do Tromso (w terminie wyjazdu – loty z Gdańska były po 150-250 zł w jedną stronę), ale jeśli zrobimy poprawkę na koszt dojazdu z innego miasta i konieczność noclegu w Gdańsku + dodatkowy dzień urlopu vs normalne godziny wylotu i przylotu z SAS (bez zarywania nocy) i fakt, że z SAS możemy lecieć po skończeniu pracy, lot z Gdańska okazuje się nie być aż tak bardzo korzystny.
Przydatna informacja: na lotnisku w Oslo można kupić kawę i ciastko za 40 NOK, albo samą kawę za 20 NOK. Zaskakująco, inne przekąski są w dobrych cenach jak na lotnisko w Norwegii. Przykładowo gofer z bronostem: 50 NOK (18 zł).
Nowy Airbus A320 do Tromso
Lądując nad Tromso widać pierwsze ślady arktycznego krajobrazu. Przed lądowaniem zataczamy krąg nad fiordami – super widoki, niestety nie zrobiłem zdjęcia.
Dojazd z lotniska autobusem (cena 22 NOK/osoba poza godzinami szczytu, w godzinach szczytu: 44 NOK), bilet kupujemy w aplikacji (aplikacja: Troms Bilett). Jeśli ktoś ma siły i ląduje wcześniej można przejść z buta z lotniska (to ok 1 h na piechotę), a widoki całkiem przyjemne.
Zdjęcie zrobione w drodze do hotelu o godz. 23. Jak widać, jest ciemno ale w tle przebija się delikatnie słońce zza horyzontu.
Ok 23 docieramy do hotelu. Pierwszy nocleg mamy w Enter Backpack Hotel, prywatny pokój z opcją anulowania dla dwóch osób z łazienką: 236 zł. Polecam miejsce. Prosty obiekt, jednak pokój jest wyposażony we wszystko co potrzeba (lodówka w pokoju, wspólna kuchnia – duży plus, bo można przygotować śniadanie/kolację). Polecam miejsce.Dzień 1
Plan na dzień pierwszy: spędzenie pierwszej połowy dnia spacerując po Tromso. Następnie przejazd do Sommaroy (wyspa oddalona o 50 km od Tromso). Ważna uwaga odnośnie dojazdu do Sommaroy – polecam spradzić rozkład jazdy autobusów. W ciągu dnia roboczego mamy tylko dwa bezpośrednie autobusy (autobusy odjeżdżają również z lotniska). W sobotę na Sommaroy nie kursuje żaden autobus, w niedzielę kursuje tylko jeden, odjazd około 16 z Tromso. Warto mieć to na uwadze planując wyjazd. Rozkład można podejrzeć w Google Maps.
Najpierw, kilka przebitek z Tromso. Poranek powitał nas deszczem, na szczęście jest to bardziej intensywna mżawka.
Widok na okolicę to drewniane domki jednorodzinne przeplatane mini blokami, również wykonanymi z drewna. W oddali widać chmury nad górami co potęguje odczucie arktyczności i położenia na odludziu.
Widać, że Norwegowie dbają o najbliższe otoczenie, lubię spędzać czas na balkonach i tarasach, jak również lubią upiększać swoje otocznie ozdobami i kwiatami.
Następnie przechodzimy główną ulicą – uwagę zwracają budynki wykonane z wielkiej płyty, skądś to znamy … oraz liczne auta turystów. Co ciekawe, rzucają się liczne auta na zagranicznych tablicach, co dla mnie zaskakujące – najwięcej aut jest z Włoch, nawet w Enter Backpack nocuje rodzina z dzieckiem z Włoch, która przyjechała do Tromso autem.
Ostatnim punktem przed wyjazdem do Sommaroy jest wizyta w ... bibliotece. Norweska biblioteka zupełnie nie przypomina biblioteki, a bardziej przestrzeń do spędzania czasu wolnego. Z zewnątrz budynek wygląda jak biuro, a wewnątrz – zobaczcie poniżej. Dodatkowo, w bibliotece wydzielony jest kącik gastro, z mikrofalówką, ekspresem do kawy oraz automatem z przekąskami. Jak widać jest to nowoczesne miejsce do spędzania czasu.
Zbliża się godzina 12, więc czas na wyjazd do Sommaroy. Sommaroy to wyspa oddalona o 50 km od Tromso. Jeśli ktoś nie wypożycza auta, jedyną opcją jest dojazd autobusem miejskim, czas przejazdu ok 1,5h. Istotna uwaga, droga jest jednopasmowa, miejscami kręta więc jadąc autem nie jest możliwe istotne skrócenie czasu przeajzdu. Po drodze mijamy pojedyncze farmy oraz pola. Głównie hodowla krów oraz owiec. Na pierwszy rzut oka, na wybrzeżu krajobraz nie jest tak arktyczny jak można się spodziewać. Na pierwszy rzut oka jest nawet podobnie jak na południu Norwegii.
W oddali most łączący wyspę ze stałym lądem, kolejny interesujący fakt - jest to most jednokierunkowy, ruch sterowany jest sygnalizacją świetlną.
Dzień 1 – ciąg dalszy
Jak się okazuje, idealnie wstrzeliliśmy się w opady, które przypadły na czas przejazdu do miejscowości. Chwilę po 14 jesteśmy na miejscu. Nocujemy w AirBnb, host Gjertrud, które zdecydowanie mogę polecić. Gjertrud to bardzo przyjazna i interesująca osoba. Polecam porozmawiać i podpytać, jak żyje się na wsi, o przyrodę i ogólnie o życie ?. Samo miejsce to typowy norweski dom, więc jest to świetna okazją, żeby zobaczyć jak żyją Norwegowie. Oprócz pokoju Gertrud oferuje nocleg w namiocie i przyczepie kempingowej – interesująca opcja dla dzieci.
Dla zainteresowanych zamieszczam zdjęcie rozkładu promów z Brensholmen do Botnhamn. Prom odpływa w pobliżu mostu, jeśli ktoś ma więcej czasu to można skorzystać. W przeciwnym razie należy objechać fjordy, wydłuża to czas przejazdu do 2-3h.
Kilka słów o miejscu docelowym - Sommaroy to wieś zlokalizowana na wyspie o tej samej nazwie. Wyspa jest połączona mostem ze stałym lądem. Co ciekawe, most zbudowano w latach 70. Do tego czasu, aby dotrzeć do Tromso, ludzie pływali łodzią. Wieś zamieszkuje 350 osób, znajduje się w niej sklep, przedszkole, hotel, campingi, restauracja, przetwórnia ryb i kilka miejsc AirBnb, wypożyczalnia sprzętu prowadzona przez Francuzów oraz jak to w Norwegii – stacje do ładowania elektryków. Pomimo zlokalizowania na końcu świata, miejscowość jest dość dobrze rozwinięta.
Po co przyjeżdżać do tak odległego miejsca? Dla pięknych widoków, trekkingu na wzgórzu oraz ciszy i spokoju.
Po krótkim ogarnięciu się – czas ruszyć na trekking – na Hillesoy. Hillesoy to wzgórze: położone 211 m.n.p.m. Wydaje się niewiele. Najpierw kilka mniej efektownych przebitek ze spaceru przez miejscowość. Uwagę zwraca przejrzysta woda, widoczność dobrych kilka metrów.
Droga jest wymagająca, trzeba podciągać się po linach, widoki wynagradzają trud. Możemy zaobserwować jak szybko, pomimo małego przewyższenia zmienia roślinność (od karłowatych drzew po trawy).
W oddali widać szczyt …
Odpoczywając na ławce na szczycie widzimy susła. Przygląda się z zaciekawieniem. Ponadto, w oddali obserwujemy ruszające się obiekty znajdujące się w wodzie – wygląda to jak wieloryby albo delfiny, a może skały wystające z wody. Pytam spotkanych Norwegów co to jest – sami do końca nie widzą, sugerują że w tej okolicy spotykane są wieloryby (lato to nie sezon) i foki. Na pewno pozostanie do zagadką.
Widoki z góry wynagradzają włożony trud.
W drodze powrotnej wychodzi piękne słońce, robi się ciepło (ok 20 stopni) i przyjemnie.
Na koniec dnia – kolacja i wspaniały widok z domu. Polecam skorzystać z kolacji u Gjetrud (trzeba wczesniej zapytac).
dzień 2
Obudziłem się w nocy – jest 2:30. Wyglądam przez okno, żeby zobaczyć jak w tej części roku prezentuje się noc. Jest półmrok – zza horyzontu przebijają się promienie słońca, które delikatnie oświetlają przestrzeń.
Mamy połowę sierpnia – de faktu nie występuje noc polarna (zachod slonca ok 22, a wschod o 4). Jednak z uwagi na położenie za kołem podbiegunowym, nadal występują białe noce. Poniżej porównanie, jak wygląda otoczenie o 22:30.
Po śniadaniu wyruszamy na spacer po Sommaroy – spacer do sklepu oraz na skały.
We wsiach, nie tylko w Polsce sklep jest centrum życia, tak jest w tym przypadku. Przy wejściu znajduje się tablica z ogłoszeniami, rozkładem jazdy, wydarzeniami w miejscowości. Można kupić mini domek za 390 000 NOK. Sklep jest dobrze wyposażony, ceny podobne jak w innych częściach Norwegii z zastrzeżeniem że najtańsze linie produktowe nie są dostępne. Uwagę zwraca szeroki asortyment (nie tylko spożywka, ale wyposażenie domu/sprzęty grillowe oraz cała ściana włóczki).
Jak w całej Norwegii, tak i tutaj jest czysto, a domy są zadbane. Przed domami nie ma płotów. Podobno ludzie nie zamykają domów. Na uwagę zwraca wykorzystanie starych gratów jako przedmioty upiększające otoczenie: np. felga/garnek – jako donica, jak również to, że ludzie nie przypinają rowerów i powszechne posiadanie łódek. Wydaje się, że posiadanie łódki jest tym samym czym posiadanie auta.
Ciekawostką jest również zastosowanie wodorostów jako nawozu. Jeśli chodzi o hodowlę roślin na dalekiej północy – jest z tym problem (ogranicza to warzywa do ziemniaków/marchwi/sałaty). Ze względu na krótki okres wegetacyjny – lokalnie ludzie rozpoczynają hodowlę pod folią/w szklarni, dopiero później zostawiają luzem.
Teren do budowy jest ciężki, już kilkaset metrów od centrum jest dużo terenów skalistych, które wymagają kucia w litej skale.