0
pabien 8 października 2024 23:38
Dawno nie pisałem relacji. Mógłbym niby dodać coś do mojej relacji z Radomia, bo byłem tam wraz z noclegiem trzy razy w tym roku i widziałem rzeczy niezwykle ciekawe, ale za relację z dalszej podróży mogę liczyć na jakieś dwa lajki więcej, więc bardziej się opłaca.

A ta podróż była chyba moją najdalszą. I od debiutu w zeszłym roku czwartą, w trakcie której przekroczyłem równik, przy czym w jednym przypadku było to tylko po drodze do celu położonego na naszej półkuli.

Bardzo byłem podekscytowany tym wyjazdem, bo po pierwsze to była pierwsza dłuższa podróż od czterech miesięcy, a po drugie Buenos Aires dla kogoś wychowanego na Manaamie jednak coś znaczy - tak przy okazji to z lektury wynika, że Kora tam nigdy nie dotarła.

Wyjazd był poprzedzony całym zerem riserczu, ale po pobycie w innych miastach Ameryki nie anglo-feancusko jezycznej, wiedziałem że ciekawe rzeczy znajdą się same i będzie ich dużo.

Byłem świadomy, że Argentyna jest inna od wcześniej odwiedzonych przeze mnie krajów tamtego regionu, ale w szczegóły nie wnikałem. W zasadzie moje przygotowanie ograniczyło się do ustalenia jak się płaci i gdzie wymienia kasę.

Podróżowałem Turkiszem z Warszawy w klasie bydlęcej, zabiegi mające na celu zmianę tej sytuacji zakończyły się niepowodzeniem. To lot z międzylądowaniem w Sao Paulo, więc w praktyce ponad 17 h w samolocie. Dlatego pierwszy odcinek z Warszawy poleciałem rannym samolotem, żeby poczilować w Stambule. Nie dotarłem do niego, ponieważ postanowiłem sprawdzić, jak wygląda okolica do której jedzie się metrem z lotniska w drugą stronę. Odpowiedź brzmi: wygląda całkiem turecko, czyli niezbyt ładnie. No, ale ten kraj tak ma. Ma też swoje plusy.

Nie dawałem sobie 100% gwarancji na przeżycie tych 17 godzin w samolocie, okazało się, że ten potwornie długi dzienny lot nie był jakoś szczególnie męczący, a możliwość pospacerowanoa sobie po samolocie w Sao Paulo bardzo pomocna. Podobnie było z krótką drzemką, już na leżąco po opuszczeniu samolotu przez część pasażerów, na ostatnim odcinku.

Przed wyjazdem ustaliłem, że lotnisko jest strasznie daleko od miasta. Rozważałem noclegi w Ezeirze, ale dostępna oferta nie zachwyciła mnie. Nie wiedziałem ile czasu zajmie mi wyjście z lotniska, więc przy przylocie o 22:30 nie miałem pojęcia czy znajdę się w mieście o 24 czy o 26. Wszystko szło w calkiem sprawnie i w centrum znalazłem się chwilę po północy. Oczywiście korzystając z Cabify, nie autobusu nr 8. Kosztowało mnie to jednak 68 zł zamiast 10 (po oficjalnym kursie). Chociaż nie wiem czy by się w ogóle dało pojechać autobusem, nie sprawdzałem czy na lotnisku da się kupić kartę sube.

Spałem w Ibisie Stylesie Florida, którego jako miejsce do spania nie polecam, ale jako miejsce skąd zaczyna się pierwszy spacer po BA, jak najbardziej. Od razu mi się spodobało to miasto, szczególnie, że 200 od hotelu stoi pierwszy zauważony przeze mnie pałac kultury.

Myślę, że gdybym obudził się nie tam, ale np w turystycznym (choć turystów nie było wielu) San Telmo, mogłoby to utrudnić mój odbiór tego miasta. Do San Telmo w końcu trafiłem i nawet spałem jedną noc w jego środku, ale to było dopiero piątej nocy. Poza tym hotel mieścił się tuż obok pięknego, choć zepsutego przez rolety budynku.

Image

Tak naprawdę to BA spodobało mi się jeszcze przed pierwszym spacerem, kiedy patrzyłem na siatkę jego ulic z góry, przed lądowaniem (miałem luźne skojarzenie z Barceloną. Nie zepsuję opowieści dodając, że podobało mi się ono do końca pobytu, a odkrycie z ostatniego spaceru było zupełnie fenomenalne.

Image

Image

Image

Jak się okazuje ta modernistyczna willa z pierwszego zdjęcia zaprojektowany przez Alejo Martizneza dla pary artystów - rzeźbiarza Alfredo Bigattiego i malarki Raquel Forner, jest zwiedzalny po uprzednim umówieniu. To jedno z zadań na następną wizytę w BAPierwszego dnia kręciłem się po okolicy i podziwiałem jak dobrą architekturę mają w tym BA.

Zresztą tu nie chodzi tylko o architekturę, ale i o detale.

Przy pomocy innych doszedłem do wniosku, że to miasto ma w sobie coś z Belgradu i Budapesztu jeśli chodzi o przykurzoną wielkość i pamiętanie znacznie lepszych czasów, a jednocześnie jakość i styl północnowłoskie. Przy czym budynki są mocno wyciągnięte w górę jak na nasze europejskie standardy.

Oczywiście jest mnóstwo mniej lub bardziej udanych budynków w stylu klasycyzującym czy barokizujacym, jak wszędzie, wtórne to i zazwyczaj nie warte szczególnej uwagi. Jednak modernizmu wysokich lotów jest mnóstwo (jest też ten najwyższej klasy, ale o nim później)

Image

Image

To budynek Prefektury Morskiej z lat z40-tych

Image

Image

Image

A to najładniejszy budynek z barem z kraftami w jakim byłem

Image

To są w większości budynki z czasów kiedy Argentyny była jeszcze bogatym krajem, czyli sprzed pół wieku lub więcej. Trzymają się świetnie, starzeją doskonale, wyglądają nowocześnie.

No właśnie bo tak z tą Argentyną jest. Przed pierwszą wojną należała do najbogatszych państw świata. Potem się psuło. W latach siedemdziesiątych z wielkości państwa już niewiele zostało. Oczywiście oprócz wspomnień i materialnego dorobku.

Jeśli chodzi o dekoracje to znalazlem płaskorzeźby i mozaiki. Te ostatnie też są wykonywane przez uczniów na budynkach szkolnych, bardzo mi się to podobało

Image


Image


Image

Ale to nie tego typu detale decydują o wspaniałości widoków ulicznych. Niezwykłe, ale niestety słabo dostępne są hole wejściowe do więkosci budynków. Od samych drzwi, często domofonów (one się będą jeszcze pojawiać) po dekoracje ścian oraz rośliny i meble. Niestety buenosaresanie i portierzy byli jacyś strasznie zestresowani i znalezienie się w takim holu było niezmiernie trudne

Ale za to były pasaże handlowe, też pamiętające lepsze czasy zwykle z usługami jakich w metropoliach już trudno zastać i choć przykurzone niezwykle atrakcyjne wizualnie. Poniżej przykład

Image

Image

Image

Image

Image

Image

To oczywiście drobna część obiektów znalezionych pierwszego dnia pozbytu.

Na kolejny zaplanowałem zwiedzanie mniej reprezentacyjnych okolic i udanie się na koniec trasy linii podmiejskiej. Nie do końca udało mi się trafić tam gdzie zaplanowałem, ale o tym pewnie jutro.A i z informacji praktycznych Ibis Styles Florida, jak sama nazwa wskazuje jest zlokalizowany obok Florida Street, na której wymienia się pieniądze po dobrym kursie, co brałem pod uwagę przy rezerwacji.

Pieniądze wymieniłem jeszcze na Corrientes przed dojściem do Florida St. Prawdę mówiąc myślałem, że na niej jestem i zdziwiłem się, że musiałem przejść z 50 m zanim ktoś zapytał mnie czy chcę wymienić pieniądze. Zapytałem o kurs, ponieważ był bardzo bliski sprawdzonej wcześniej wartości dolara blue to wymieniłem 100 USD. Kulturalnie w kantorku z witryną wychodząca na ulicę. Kiedy chwilę później trafiłem na właściwą ulicę ofertę wymiany dostałem od razu i była ona ponawiana co kilkanaście metrów.

Trochę nie bylem przygotowany do ilości papierów które dostanę, bo było ich ponad 120 i oczywiście w portfelu się nie mieściły - jak pisałem nie robiłem przed przyjazdem zbyt zaawansowanego riserczu.Jutro nastąpiło trochę szybciej. Postanowiłem nie trzymać Was dłużej w napięciu w sprawie "co poszło nie tak"

W celu pojechania na jakieś przedmieście poszedłem na dworzec Retire. Wybór padł na Tigre no zdawało się być najdalej i blisko wody.

Tylko miejsce to nie okazało się być poszukiwanym przeze mnie dalekim przedmieściem a brama do delty Parany, całkiem turystyczną. Zastanawiałem się co z tym fantem zrobić.

Były jakieś domy jednorodzinne, były bloki, z obowiązkowym niepasującym domkiem na dachu, ale zupełnie nic nadzwyczajnego. Z tego co zobaczyłem najciekawszy okazał się pomnik z żaglami oraz wiszący croissant (ten typ jakoś inaczej się chyba nazywa)

Image

Image



Image

Jeszcze jeden dom zwrócił trochę mojej uwagi.

Image

I to by było na tyle jeśli chodzi o miejskie atrakcje. Ale obok była woda i jakoś tam kusiła. Były statki, bilety jakieś trasy, ale zanim zacząłem to rozgryzać @jaco027 wrzucił informację o promocji na promy do Colonii w Urugwaju. Przez chwilę przedtem miałem plan, żeby oprócz Buenos zobaczyć Montevideo, ale na pierwszy rzut oka podróż wydawała mi się stosunkowo droga. Po sprawdzeniu i że zniżką nie okazała się jakaś szokująco tania, ale sam fakt przepłynięcia La Platy I zobaczenia BA od strony wody skutecznie skusił.

A kiedy już kupiłem bilety okazało się że stoję obok odpływającej za 2 min łódki oferującej przepłynięcie się po delcie. Godzina za równowartość jakichś 20 zł. Nie miałem czasu na zastanawianie się i wziąłem. Nie żałuję. Fajnie byłoby mieć tam działkę i domek.

(Zdjęcia gorszej jakości, bo łatwo odnajdowane w internecie, a ja bym się męczył że 20 min z ich wgraniem osobno)

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

I tak jakoś minął dzień. Po powrocie do BA jeszcze kolacyjka, cudne osiedle przy złym oświetleniu i do łóżeczka

Image

Image

Image

A, jeszcze w sklepie zobaczyłem takie dziwo, choć może ja po prostu nie znam się na coca colach - normalnej nie piję, więc tej też nie spróbowałem



ImageKolejne trzy dni to eksploracja centralnych, albo bardziej odpowiednie będzie napisanie reprezentacyjnych części miasta. Ja mogę tak długo. Ciekawych rzeczy widziałem setki i mam podobną liczbę zdjęć tu skupię się na ich ułamku. Udało mi się też zobaczyć jakieś wnętrza (ale nie te najciekawsze, one pojawią się później)

To budynek prokuratury, ciekawy jako całość i poszczególne detale

Image

Image

Jeden z teatrów

Image

Image

Image

Ciekawe są też wnętrza mniej reprezentacyjne

Image

to niestety było zamknięte
Image

Tu mieszkał Gombrowicz

Image

Image

Z tego wnętrza niestety mnie przegonili. Miałem wrócić jako osoba zainteresowana usługami bankowymi, ale nie zdążyłem

Image ImageByły oczywiście pałace kultury wyższe, nowsze i brzydsze

Image

Oraz starsze (również od naszego i moskiewskich) i ładniejsze (a na dodatek z palmą na tarasie)

Image

i na dodatek z jajem

Image

A także pałace bardziej rozrywkowe.

Image

Znalazł się również element środkowoeuropejski, obecny użytkownik wytłumaczył mi, że poprzedni właściciel był Słowakiem


Dodaj Komentarz

Komentarze (4)

pabien 9 października 2024 17:08 Odpowiedz
A i z informacji praktycznych Ibis Styles, jak sama nazwa wskazuje jest zlokalizowany obok Florida Street, na której wymienia się pieniądze po dobrym kursie, co brałem pod uwagę przy rezerwacji. Pieniądze wymieniłem jeszcze na Corrientes przed dojściem do Florida St. Prawdę mówiąc myślałem, że na niej jestem i zdziwiłem się, że musiałem przejść z 50 m zanim ktoś zapytał mnie czy chcę wymienić pieniądze. Zapytałem o kurs, ponieważ był bardzo bliski sprawdzonej wcześniej wartości dolara blue to wymieniłem 100 USD. Kulturalnie w kantorku z witryną wychodząca na ulicę. Kiedy chwilę później trafiłem na właściwą ulicę ofertę wymiany dostałem od razu i była ona ponawiana co kilkanaście metrów.Trochę nie bylem przygotowany do ilości papierów które dostanę, bo było ich ponad 120 i oczywiście w portfelu się nie mieściły - jak pisałem nie robiłem przed przyjazdem zbyt zaawansowanego riserczu.
jaco027 8 listopada 2024 12:08 Odpowiedz
Niesamowita relacja. Na palcach 1 ręki można policzyć ikoniczne zdjęcia BA, słownie 2 lub 3: BA z lotu ptaka i przykłady art deco Edificio Kavanagh i Teatro Opera. A brak starówki z listy UNESCO w Colonia del Sacramento... wybitne. [emoji854]Powyższe nie jest szydera, tylko uznaniem dla wyborow autora relacji. [emoji6]Widać BA, ale i CdS i MV potrafi zachwycić kazdego i zadowolić rozne gusta.
pabien 8 listopada 2024 12:08 Odpowiedz
To ja napiszę tu coś, co może wydać się kontrowersyjne. Moim zdaniem lista UNESCO jest dla podróżników, którzy nie wiedzą czego chcą. UNESCO daje "zobiektywizowane" wskazówki. No i nadaje się do zaliczania podróżniczych KPI. Potem można się pochwalić nie tym, że widziało się coś nowego, nieznanego, a właśnie odwrotnie tego co inni, którzy tam byli już widzieli. Taka korpo turystyka jest szczęśliwie uprawiana przez większość, co dla mnie ma mnóstwo dobrych stron. A lista UNESCO jest zupełnie przypadkowa. Oczywiście znajduje się na niej mnóstwo obiektów o olbrzymiej wartości, ale też nie ma bardzo wielu nie mniej istotnych.Jak rozumiem sposób dokonywania zgłoszeń na listę powoduje, że jest ona polityczna nie merytoryczna.Zresztą o czym tu mówić. Na liście pierwsze są Włochy potem Chiny a na trzecim miejscu są Niemcy.Ja wiem co i jak chcę zwiedzać, często coś istotnego pominę bo mi nie starczy czasu, albo po prostu dlatego, że tego nie znajdę. Trudno, dla mnie ważniejsza jest radość samodzielnego odkrywania. Poza tym zawsze daje to powód do powrotu.Jeśli zaś chodzi o starówkę w CdS to tam byłem i jest ona zupełnie zwyczajna oraz niespójna stylistycznie co odwiedzającym ją daje wrażenie "malowniczości". Mi tam w zakresie malowniczości bardziej podobały się obsadzone drzewami główne ulice miasta poza miejscem UNESCO.
yendras 22 listopada 2024 12:08 Odpowiedz
-- 22 Lis 2024 10:11 -- pabien napisał:[...]Jeden z teatrów[...]Przyjrzałeś się tym fotelom w lobby? To Barcelona Miesa van der Rohe? If so, to na bogato... ;) :D -- 22 Lis 2024 10:24 -- pabien napisał:To ja napiszę tu coś, co może wydać się kontrowersyjne. Moim zdaniem lista UNESCO jest dla podróżników, którzy nie wiedzą czego chcą. [...]Jeśli zaś chodzi o starówkę w CdS to tam byłem i jest ona zupełnie zwyczajna oraz niespójna stylistycznie co odwiedzającym ją daje wrażenie "malowniczości". Mi tam w zakresie malowniczości bardziej podobały się obsadzone drzewami główne ulice miasta poza miejscem UNESCO.Zgadzam się z przedmówcą ;) Co do CdS to jest po prostu nudna i przereklamowana.Dobrze, że lista Unesco jest, warto sprawdzać i traktować jako podpowiedź, ale absolutnie nie wyczerpującą tematu. Jak ktoś wie czego szuka, to znajduje masę znakomitych rzeczy, których nie ma na tej liście. Przykładem są chociażby warowne kościoły w Siedmiogrodzie. Wpisanych na listę jest 6, owszem - świetnych, ale jest jeszcze wiele innych, które wprost urywają dupę.