0
Alealeksandra 25 listopada 2024 20:02
Piątek, 22.11.2024
Orzeł wylądował, a nawet 3 orły.
Sri Lanka wita nas piękną słoneczną pogodą-i o to chodziło :)
Pod lotniskiem czają się taksówkarze i tuktukarze nagabując na transport. My jeszcze pełni sił i nastawieni na poruszanie się lokalnym transportem publicznym postawiliśmy na marsz w stronę miasta. Pół godziny i dotarliśmy do miasteczka skąd pociągiem za 1.20 zł dotarliśmy na stację główną w Kolombo. Pociąg nie byle jaki, a przede wszystkim towarzystwo - festiwal osobliwości. Zespół muzyków z instrumentami, karzeł z głośnikiem i mikrofonem do śpiewu nieco tańczący, kobieta śpiewająca, ale zdaje się poparzona kwasem ze zdeformowaną twarzą, niewidomi.... Wszyscy zbierali kasę i o dziwo cośtam im pozostali pasażerowie wrzucali. A sami "artyści"? Nikt nikomu nie przeszkadzal, każdy po sobie zaczynał swój recital, czekając aż poprzednik skończy i wysiądzie na stacji.
Widoki za oknem i otwartymi drzwiami pociągu cudowne! Bujna roślinność, wszystko pięknie zielone-palmy, kokosy, bananowce, chlebowce, pola ryżowe, dużo różnego ptactwa. Do tego przez miasteczka pociąg jedzie jakby między domami. Widać ludzi na podwórkach i można zajrzeć do okien (o ile są). I ciekawostką jest suszenie prania-ubrania schną porozkładane na ziemi, kamieniach przy samych torach.
75 minut i jesteśmy w Kolombo. Bez większego planu odbyliśmy spacer po okolicy. Wrażenia? Złe :( brud, pełno śmieci (na próżno szukać kosza), brzydko, mnóstwo ludzi.
Zostawiliśmy plecaki w naszej noclegowni (pokój bez okien, hmm...) i znowu poszliśmy zwiedzać. Trafiliśmy do nieco nowszej i ładniejszej okolicy, ale wrażenia ogólnie nic na nas nie zrobiło. Lotus tower, park, targ na wodzie-wszystko jakby ok, ale zawalone śmieciami. A mogłoby być pięknie, bo mnogość fauny i flory której u nas nie ma - mimozy, ogromne nietoperze (rudawki wielke, które latają po mieście jak u nas wrony czy gołębie), wiewiorki (paseczniki palmowe), przeróżne ciekawe ptactwo, legwany, kwiaty, palmy już zrobiłyby robotę mimo braku zabytków czy ciekawostek architektonicznych. Ale cóż...
O 17:00 złapał nas deszcz. I może nie tyle złapał , bo zaczął padać zgodnie z prognozą - pora deszczowo witaj.
Iiii dziś pierwszy raz wypaliło nam aparaty gębowe :D weszliśmy do bardzo małej sąsiedzkiej knajpki, gdzie żywią się lokalsi. Ostry smak okazał się dla nas naprawdę ostry.
Ogólnie wszystko jedzą rękoma-ryż, makarony z sosem, nawet naleśniki z zupą jedzą tym naleśnikiem. Ale w każdym, nawet najmniejszym bistro, jest kran, gdzie można przed i po umyć ręce

Dodaj Komentarz