Sobota, 23.11.2024 Dziś pobudka o 5:00 bo 6.05 pociąg do....no właśnie, wczoraj na dworcu mówili że do Dambulla i Sigiriya (czyli kolejne punkty wycieczki) możemy dojechać, ale rano przy kupnie biletów okazało się, że pociąg tam nie jedzie :) Kupiliśmy więc bilety do Habarana, miasteczka które na mapie było najbliżej naszej preferowanej destynacji i już po 5 h jazdy z lokalsami i w przepięknych okolicznościach przyrody za oknem byliśmy na stacji. Stąd 16 km do Sigiriya. Daliśmy się namówić na tuk tuka :) I nie straciliśmy, bo poza wrażeniami z samej jazdy tym sprzętem mieliśmy wrażenia w postaci pierwszego dzikiego napotkanego zwierzęcia - kobry indyskiej. Pełzła nam przez drogę. Kierowca dał szybciutko po hamulcach i stanęliśmy, żeby się jej chwilę przyjrzeć. W wiosce Sigiriya nocleg mieliśmy w małym uroczym domku zupełnie na uboczu, gdzie nie psy szczekają dup...ale małpy hasają po drzewach :) Zostawiliśmy plecaki i poszliśmy na punkt widokowy, żeby przyjrzeć się Lion's Rock. Nie było tam łatwo trafić i początkowo weszliśmy w dzicz... Zaopatrzyłam się w kij-na pajęczyny oczywiście :) słonie, lamparty czy małpy raczej kija by się nie przestraszyły... Z dzikości czy krajobrazów znaleźliśmy tylko ślady słonich stóp, coraz większą gęstwinę, gdzie ścieżki już nie było. Zawróciliśmy... Punkt widokowy Mapagala ostatecznie okazał się blisko drogi i przede wszystkim rozpościerała się z niego piękna panorama i widok na Sigiriya. Potem już tylko obiadek na mieście-kottu with fish, czyli roti (rodzaj naleśnika) pokrojone w paski i nieco różnych warzyw połączone jajkiem i na to kawałki ryby usmażone na woku. Porcja ogromna i pyszna. Wieczorny relax w domku bardzo przyjemny. Gospodyni przyniosła nam lemoniadę, a do biegających blisko małp, wiewiórek czy małych gekonów zdążyliśmy już się przyzwyczaić. Za to wrażenie zrobił myszojeleń (kanczylek białoplamy), który przybiegł na podwórko kilka metrów od nas. Sen przyszedł dość szybko. Dopiero zaczynam odyspiać jetlag. Ogólnie dzień był nieco pochmurny ale udało się uniknąć deszczu.
Dziś pobudka o 5:00 bo 6.05 pociąg do....no właśnie, wczoraj na dworcu mówili że do Dambulla i Sigiriya (czyli kolejne punkty wycieczki) możemy dojechać, ale rano przy kupnie biletów okazało się, że pociąg tam nie jedzie :) Kupiliśmy więc bilety do Habarana, miasteczka które na mapie było najbliżej naszej preferowanej destynacji i już po 5 h jazdy z lokalsami i w przepięknych okolicznościach przyrody za oknem byliśmy na stacji. Stąd 16 km do Sigiriya. Daliśmy się namówić na tuk tuka :) I nie straciliśmy, bo poza wrażeniami z samej jazdy tym sprzętem mieliśmy wrażenia w postaci pierwszego dzikiego napotkanego zwierzęcia - kobry indyskiej. Pełzła nam przez drogę. Kierowca dał szybciutko po hamulcach i stanęliśmy, żeby się jej chwilę przyjrzeć.
W wiosce Sigiriya nocleg mieliśmy w małym uroczym domku zupełnie na uboczu, gdzie nie psy szczekają dup...ale małpy hasają po drzewach :)
Zostawiliśmy plecaki i poszliśmy na punkt widokowy, żeby przyjrzeć się Lion's Rock. Nie było tam łatwo trafić i początkowo weszliśmy w dzicz... Zaopatrzyłam się w kij-na pajęczyny oczywiście :) słonie, lamparty czy małpy raczej kija by się nie przestraszyły... Z dzikości czy krajobrazów znaleźliśmy tylko ślady słonich stóp, coraz większą gęstwinę, gdzie ścieżki już nie było. Zawróciliśmy...
Punkt widokowy Mapagala ostatecznie okazał się blisko drogi i przede wszystkim rozpościerała się z niego piękna panorama i widok na Sigiriya.
Potem już tylko obiadek na mieście-kottu with fish, czyli roti (rodzaj naleśnika) pokrojone w paski i nieco różnych warzyw połączone jajkiem i na to kawałki ryby usmażone na woku. Porcja ogromna i pyszna.
Wieczorny relax w domku bardzo przyjemny. Gospodyni przyniosła nam lemoniadę, a do biegających blisko małp, wiewiórek czy małych gekonów zdążyliśmy już się przyzwyczaić.
Za to wrażenie zrobił myszojeleń (kanczylek białoplamy), który przybiegł na podwórko kilka metrów od nas.
Sen przyszedł dość szybko. Dopiero zaczynam odyspiać jetlag.
Ogólnie dzień był nieco pochmurny ale udało się uniknąć deszczu.