0
Alealeksandra 26 listopada 2024 17:13
Poniedziałek, 25.11.2024
W nocy znowu była ulewa i rano jeszcze w deszczu poszliśmy na dworzec kolejowy. Niestety prognoza pokazywała cały dzień pochmurny, a my mieliśmy w planach najbardziej znaną widokową trasę Sri Lanki z Kandy do Ella.
Kupiliśmy bilety w 3 klasie, żeby siedzieć w tubylcami i mieć możliwość otwarcia okien i drzwi. I tak też wyglądała cała podróż. Wszyscy biali (1/4 osób) siedzieli z aparatami w dłoniach i robili zdjęcia cudnym zielonym krajobrazom, co chwila wyhylajac się za okna lub też drzwi pociągu. Widoki to głównie pola herbaty na otaczających wzgórzach, bo trasa cały czas prowadzi przez górzysty teren.
Ogólnie sam początek podróży nie zapowiadał się ciekawie-na dworcu czekał tłum ludzi, a pociąg już podjechał pełny. Wsiedliśmy i zajęliśmy już tylko stłoczeni miejsca stojące. Szczęśliwie dla nas po godzinie jazdy lankijska rodzinka opuściła pociąg i resztę podróży kontynuowaliśmy siedząc. Zważywszy, że droga zajmuje 6.5 godziny, posiadanie miejsc siedzących zdecydowanie poprawia komfort jazdy.
W samym pociągu standardowo odbywał się obnośny handel lokalnymi przekąskami, a lankijczycy zajadali się swoim jedzeniem prosto z....pudełek po lodach, w których my w zamrażarce przechowujemy koperek :)
Podróż była piękna, ale jest trochę żalu, że było deszczowo i przez większość drogi widoczność była słaba.
I standardowo na kolejny już nocleg, plecaki w kąt i idziemy w miasto. Lało strasznie, więc poszliśmy tylko zjeść. Trafiliśmy do maluteńkiego niepozornego lokalu, który z zewnątrz nie zachęcał, ale okazał sie strzałem w dziesiątkę! Little Restaurant to tylko lankijska kuchnia i wszystko przygotowane na świeżo przez kucharza "mnicha". Tuż po złożeniu zamówienia wysiadł prąd, ale tak totalnie. W całym miasteczku zapanowała ciemność. Ale zdaje się, że to normalka bo zaraz kucharz bez żadnej paniki zapalił nam świece i wrócił do kuchni. Po kilku minutach druga strona ulicy odzyskała światło. U nas wciąż romantycznie :) I tak też zjedliśmy i wypiliśmy dzban herbaty. Herbata bardzo mocna, świeżo naparzona. A jedzenie? Fried noodles, kottu i lump rice zawinięte w liście bananowca smakowało pysznie! Wrócimy tam jutro, bo w karcie było jeszcze kilka pozycji, które chcemy spróbować.
Po kolacji w pokoju degustowaliśmy lankijski wyrób alkoholowy-ceylon arrak, wyrabiany z kwiatów kokosa. Fanką nie zostanę...

Dodaj Komentarz