Nästa anhalt Luleå, czyli moja pierwsza wycieczka w północną część Szwecji. Ojcem chrzestnym wyjazdu został @aeonflux Startujemy w Balicach i lecimy Norwegianem do Sztokholmu ARN. Przy podchodzeniu do lądowania ładnie widać lotnisko Bromma (BMA).
Chwila odpoczynku w poczekalni lotniskowej ? i lecimy dalej SAS’em, ale nie wszyscy. Część pięcioosobowej wycieczki ma bilety na późniejszy lot.
Lądujemy. Luleå nas wita ?
Odbieram kluczyk do samochodu i udajemy się do naszej fury.
Mamy trochę czasu zanim druga część wycieczki doleci, więc jedziemy do centrum. Z parkingu wyjeżdżamy starą, a dobrą windą i idziemy na spacer.
W mieście odbywał się festiwal kuchni świata. Nie mogło zabraknąć pierogów oraz bigosu
:D
Pogoda deszczowa, więc udajemy się na kawę oraz kanelbullar, czyli szwedzką cynamonkę. Przepyszna! ?
Wycieczka krajoznawcza przez miasto.
Dobrze, że nikt tu nie… xD
Następnie wracamy na lotnisko po resztę ekipy.
Jest komplet w samochodzie, więc ruszamy.
Po drodze robimy przystanek przy wodospadzie Storforsen.
Po czym jedziemy do Kåbdalis, gdzie czeka na nas domek, jako baza wypadowa na najbliższe dni. W pewnym momencie widać, że coś spaceruje w oddali po drodze. Pierwsze spotkanie reniferami, WOW! Bardzo przyjemny stop techniczny na ich podziwianie oraz zrobienie fotek. To było nasze pierwsze „szwedzkie safari” ?
Dojeżdżamy na miejsce i instalujemy się w domku.
Dzień 2.
Wyruszamy z naszego osiedla, które jest bardzo blisko stoku narciarskiego w Kåbdalis, a tam "śnieg"
:lol: oczywiście to tak z przymrużeniem oka
;)
Jedziemy dalej na północ. Po drodze mijamy magiczną granicę Arctic Circle, czyli koła podbiegunowego północnego
:)
Dojeżdżamy do Jokkmokk, które liczy około 3 tysięcy mieszkańców. Ta liczba może nie robić żadnego wrażenia na "sucho", jednak na miejscu zmienia się optyka i w naszych nowych, tymczasowych warunkach jest to całkiem spore miasto. Przerwa na kawę, ciastko oraz na zakupy w większym markecie.
Po kilkunastu minutach jazdy, na horyzoncie wita nas kolejne, szwedzkie safari
;) Tym razem większe stadko, bo liczy 5 osobników (rodzina?). Silnik w samochodzie wyłączony, cisza dookoła i one - przepiękny widok
:)
Pół godziny drogi dalej odpowiedni, bardzo ładny, znak informuje kierowców o reniferach
8-)
Dojeżdżamy do niewielkiej miejscowości Kvikkjokk. Tutaj rozpoczynają się różne szlaki turystyczne m.in. do Parku Narodowego Sarek. Jakieś 50-60 km dalej, na zachód znajduje się już Norwegia.
Idziemy kawałek szlakiem, ale bardziej rekreacyjnie - wszak z założenia nie był to wyjazd "w góry". W tym momencie mógłbym śmiało rozpocząć rozdział o grzybobraniu
:D bo było ich sporo. W Szwecji poza obszarami chronionymi obowiązuje allemansrätten, czyli prawo o publicznym dostępie do natury, w tym do zbierania grzybów.
Wracamy i udajemy się w okolice jeziora Saggat.
A następnie wracamy do "bazy" (około 180 km drogi) na tradycyjna kiełbaskę z grilla
:D
Nästa anhalt Luleå, czyli moja pierwsza wycieczka w północną część Szwecji.
Ojcem chrzestnym wyjazdu został @aeonflux Startujemy w Balicach i lecimy Norwegianem do Sztokholmu ARN. Przy podchodzeniu do lądowania ładnie widać lotnisko Bromma (BMA).
Chwila odpoczynku w poczekalni lotniskowej ? i lecimy dalej SAS’em, ale nie wszyscy. Część pięcioosobowej wycieczki ma bilety na późniejszy lot.
Lądujemy. Luleå nas wita ?
Odbieram kluczyk do samochodu i udajemy się do naszej fury.
Mamy trochę czasu zanim druga część wycieczki doleci, więc jedziemy do centrum. Z parkingu wyjeżdżamy starą, a dobrą windą i idziemy na spacer.
W mieście odbywał się festiwal kuchni świata. Nie mogło zabraknąć pierogów oraz bigosu :D
Pogoda deszczowa, więc udajemy się na kawę oraz kanelbullar, czyli szwedzką cynamonkę. Przepyszna! ?
Wycieczka krajoznawcza przez miasto.
Dobrze, że nikt tu nie… xD
Następnie wracamy na lotnisko po resztę ekipy.
Jest komplet w samochodzie, więc ruszamy.
Po drodze robimy przystanek przy wodospadzie Storforsen.
Po czym jedziemy do Kåbdalis, gdzie czeka na nas domek, jako baza wypadowa na najbliższe dni. W pewnym momencie widać, że coś spaceruje w oddali po drodze. Pierwsze spotkanie reniferami, WOW! Bardzo przyjemny stop techniczny na ich podziwianie oraz zrobienie fotek. To było nasze pierwsze „szwedzkie safari” ?
Dojeżdżamy na miejsce i instalujemy się w domku.
Dzień 2.
Wyruszamy z naszego osiedla, które jest bardzo blisko stoku narciarskiego w Kåbdalis, a tam "śnieg" :lol: oczywiście to tak z przymrużeniem oka ;)
Jedziemy dalej na północ. Po drodze mijamy magiczną granicę Arctic Circle, czyli koła podbiegunowego północnego :)
Dojeżdżamy do Jokkmokk, które liczy około 3 tysięcy mieszkańców. Ta liczba może nie robić żadnego wrażenia na "sucho", jednak na miejscu zmienia się optyka i w naszych nowych, tymczasowych warunkach jest to całkiem spore miasto. Przerwa na kawę, ciastko oraz na zakupy w większym markecie.
Po kilkunastu minutach jazdy, na horyzoncie wita nas kolejne, szwedzkie safari ;) Tym razem większe stadko, bo liczy 5 osobników (rodzina?). Silnik w samochodzie wyłączony, cisza dookoła i one - przepiękny widok :)
Pół godziny drogi dalej odpowiedni, bardzo ładny, znak informuje kierowców o reniferach 8-)
Dojeżdżamy do niewielkiej miejscowości Kvikkjokk. Tutaj rozpoczynają się różne szlaki turystyczne m.in. do Parku Narodowego Sarek. Jakieś 50-60 km dalej, na zachód znajduje się już Norwegia.
Idziemy kawałek szlakiem, ale bardziej rekreacyjnie - wszak z założenia nie był to wyjazd "w góry". W tym momencie mógłbym śmiało rozpocząć rozdział o grzybobraniu :D bo było ich sporo.
W Szwecji poza obszarami chronionymi obowiązuje allemansrätten, czyli prawo o publicznym dostępie do natury, w tym do zbierania grzybów.
Wracamy i udajemy się w okolice jeziora Saggat.
A następnie wracamy do "bazy" (około 180 km drogi) na tradycyjna kiełbaskę z grilla :D