Listopadową wyprawę na Filipiny zaplanowałem jeszcze na początku roku. Tradycyjnie w tym naszym zimnym i ciemnym listopadzie wyjeżdżam z grupą przyjaciół i bez dzieci w jakieś fajne ciepłe miejsce na świecie (bagatela – to już ósmy raz).
Bilety do Azji ogarnęliśmy już marcu – Air France z Warszawy do Hongkongu za 2600zł (krótkie przesiadki w Paryżu) a z stamtąd już tani Cebu Pacific za 400zł. Bilety między wyspami są naprawdę niedrogie – rzędu 70zł do 100zł za osobę. Zabieramy tylko bagaż podręczny i lecimy na 10 dni. Jest nas duża grupa – 10 osób więc znakomicie rozłożą się koszty i tak taniego transportu po wyspach.
Filipiny to bardzo wdzięczny kierunek na wyprawę – mnóstwo możliwości pobytu na wielu wyspach, ciepłe morze, bardzo mili i przyjaźni ludzie a przede wszystkim ciągle jeszcze nieprzyzwoicie tanio. O cenach wszystkiego będę też za każdym razem pisał, na pewno Wam się przyda. Dla mnie to nie pierwszyzna – będę na Filipinach już trzeci raz ale cała moja ekipa po raz pierwszy.
Atrakcje planuje się też niesamowicie łatwo, wszyscy dookoła są bardzo pomocni, wystarczy tylko zapytać; hosta, kierowcę, pana w sklepie i mamy zawsze pełną pomoc z uśmiechem na ustach. Tak też się organizowaliśmy, załatwiając wszystko lokalnie lub przez whatsappa i z polecenia.
Odwiedziliśmy Luzon, Palawan, Cebu i Bohol. Na koniec jeszcze cały dzień w Hongkongu bo odlot był późno wieczorem.
Ale o czym będzie ta relacja? Jak żyją zwykli ludzie na wyspach?
Czy rekiny wielorybie można zobaczyć z bliska na południowym Cebu?
Czy da się popływać kajakiem na Palawanie?
Jak wyglądał Zgredek jak był młody?
Czy canyoneering powinien zostać sportem olimpijskim?
Te i inne niesamowite atrakcje przytrafiły nam się na tej wyprawie. Zapraszam wygodnie przed monitor i jedziemy! Stay tuned!Pewnego pięknego ale już mroźnego listopadowego popołudnia pakujemy się całą ekipą na lot Airbusem 220 do Paryża. Tam parogodzinna przesiadka (akurat wystarcza na przejście między terminalami i degustację) i czeka na nas Airbus 350 Air France w 12-godzinny lot do Hongkongu. No jestem pozytywnie zaskoczony, bo nowa A350-ka Air France ma fotele z wielgachnym monitorem oraz całkiem przyzwoity dystans na nogi. Można naprawdę wyspać się w ekonomiku.
W Hongkongu czeka nas niepołączona przesiadka na Cebu Pacific do Manili. Założyłem, że 3,5 godziny wystarczą na imigrację i obejście lotniska ponowne do odprawy. Air France jest punktualny więc robimy to bezproblemowo i na luzie. Cebu Pacific ma ograniczenia w bagażu pokładowym do 7kg. No prawie wszyscy mamy sporo cięższe te bagaże ale chłopaki na check-in nie robią problemu i nawet nam zabierają twarde kabinówki do luku bagażowego za free. Wszystkie loty wewnętrzne na Filipinach mają takie ograniczenia wagi kabinówek ale na żadnym nam się nie przyczepili i nie kazali ważyć. Meldujemy się grubo po północy po podróży z Polski w takim tanim motelu niedaleko lotniska. Warunki - ech, lepiej szybko zapomnieć ale przynajmniej tanio było (ca 70zł za dobę)
Pierwszy dzień na Filipinach to dla nas zaplanowany trekking na Mount Pinatubo – aktywny wulkan kilkadziesiąt kilometrów na północny zachód od Manili. Trzeba tam dojechać więc wygoglałem lokalną firmę wynajmu samochodów i za 3500peso biorę 10-osobowy van Toyoty na cały dzień. Ponieważ nie zamierzam prowadzić więc firma dokłada nam za 1100peso kierowcę do dyspozycji. To 300zł za dzień – wychodzi po 30zł od osoby.
Niestety jeszcze na lotnisku dostaję nieprzyjemną wiadomość, że nie uzyskaliśmy pozwoleń na trekking ☹. Mt. Pinatubo leży w pobliżu bazy wojskowej i od paru miesięcy wymagane jest pozwolenie wojskowe. Trzeba dwa tygodnie wcześniej wysłać skany paszportów i czekać na zgodę. Lokalna agencja organizująca trekking pisała mi, że ostatnio są problemy i dostają pozwolenia w kratkę. No i nie będzie Mt. Pinatubo
:(. Musimy zrealizować nasz plan B czyli zobaczyć wulkan Taal, zlokalizowany kilkadziesiąt kilometrów na południe od Manili. Ponieważ Taal był ostatnio aktywny więc tam trekking jest od paru lat zabroniony. Mam nadzieję, że uda się załatwić łódkę i przynajmniej opłynąć wulkan, który otoczony jest przez Taal Lake. Oficjalnie jest to zakazane ale …. zobaczymy na miejscu. Kierowca zabiera nas rano spod hotelu i jedziemy w porannych korkach Manili te kilkadziesiąt kilometrów nad klif gdzie jest widok na jezioro i krater wulkanu
Mimo ładnej pogody w powietrzu unosi się mgła. To nie jest tylko mgła od wody, to tak zwany „vog” czyli mgła wywołana popiołem wulkanicznym. Ostatnia erupcja miała miejsce miesiąc temu. Szkoda tej przejrzystości ale i tak widoczki ładne
Nasz hotel nie zapewniał śniadań więc po dojechaniu do Tagatay, wybieramy jedną z wielu knajpek na klifie z widokiem na wulkan. Pierwsze zetknięcie z kuchnią filipińską nie jest takie złe ?
W naszej sali restauracyjnej odbywa się na naszych oczach produkcja pysznych placuszków ze słodkim nadzieniem.
Nabywamy paczkę placuszków i delektujemy się na deser. Filipińczycy uwielbiają słodkie – nawet niektóre potrawy są słodzone – od kiełbas po słodki ryż zawijany w liście bananowca
Niedaleko jest lokalna atrakcja – People’s Park in the Sky. Szczyt góry na której jest kolejny taras widokowy, kapliczka i wielki posąg Jezusa oraz sklepy z pamiątkami.
Dla chętnych jest też krótka podwózka jeepneyem – popularnym tu publicznym środkiem transportu. Jeepneye to lokalna produkcja wywodząca się z amerykańskiego jeepa. Każda wyspa ma inne malowania jeepneyów. W tej części Luzon króluje goła blacha:
Na parkingu łapie nas lokales oferując „zakazaną” przejażdżkę łodzią dookoła wulkanu. Oficjalnie nie można ale on załatwi. Chce 1200php od osoby plus jakieś drobne na „opłatę klimatyczną”. Wsiada na motor i jedziemy za nim do wioski Talisay nad skraj jeziora. Szybkie dodatkowe negocjacje i wynajmujemy dwie łódki na 2,5 godzinną podróż wokół aktywnego wulkanu Taal.
Pakujemy dziewczyny do jednej łodzi zajmując drugą i ruszamy ? Po drodze do wulkany mijamy pływające wioski i mnóstwo zagród hodowlanych ryb.
Nawet z bliska powietrze nie jest zupełnie przejrzyste
Wulkan w całej okazałości
Na jeziorze pusto, jesteśmy jedynymi turystami
Oglądamy osady na wyspie, tam ciągle żyją ludzie pod wielkim zagrożeniem
Mnóstwo ptactwa wodnego
czaple białe
ślepowrony
rybitwy
czaple purpurowe
a nawet orły
Wioski zatopione w wyniku erupcji w 2020 roku. Zagrożenie jest naprawdę realne
Woda jest niesamowicie spokojna, aż ciężko uwierzyć, że co parę miesięcy ma tu miejsce erupcja
No świetna wycieczka, trochę nam zrekompensowała ten odwołany trekking na Mt. Pinatubo. Wracamy do Manili aby jeszcze zaliczyć Intramuros. Niestety wpadamy w popołudniowe korki, które blokują nas na długie godziny. Do Intramuros dojeżdżamy już po zmroku.
Nasz kierowca parkuje dosłownie przed katedrą Św. Augusta (100php parking fee) i idziemy oglądać Intramuros by night.
Wnętrze katedry (poprzednim razem przeglądałem średniowieczne lekcjonarze ale dziś było już zamknięte wejście do muzeum)
Filipiny - piękna sprawa! Jak to mawiają miejscowi po Red Horsie się diabły i demony śnią - litrowy mi bardzo odpowiadał
:PCzyżby canyoning w Moalboal? Dla mnie tam był jeden z lepszych
:)
Jakby ktoś szukał moich filmików z Filipin, o których wspomniał @Hiszpan (byliśmy prawie w tym samym czasie i prawie udało się spotkać z Cebu City), to są u mnie na kanale YThttps://youtube.com/@jakub-w-podrozy?si ... WIX96I3xNP
Gdy wklejam link do kanału na Youtube to pokazuje się obrazek jak wyżej (film jest niedostępny). Więc spróbuję dać link tylko do jednego filmu z Bohol, a jak ktoś chciałby zobaczyć filmiki np z Siquijor czy Busunaga to zapraszam na kanał youtube o nazwie "jakub-w-podróży"https://www.youtube.com/watch?v=1Zxv2PU0-aw
Bilety do Azji ogarnęliśmy już marcu – Air France z Warszawy do Hongkongu za 2600zł (krótkie przesiadki w Paryżu) a z stamtąd już tani Cebu Pacific za 400zł. Bilety między wyspami są naprawdę niedrogie – rzędu 70zł do 100zł za osobę. Zabieramy tylko bagaż podręczny i lecimy na 10 dni. Jest nas duża grupa – 10 osób więc znakomicie rozłożą się koszty i tak taniego transportu po wyspach.
Filipiny to bardzo wdzięczny kierunek na wyprawę – mnóstwo możliwości pobytu na wielu wyspach, ciepłe morze, bardzo mili i przyjaźni ludzie a przede wszystkim ciągle jeszcze nieprzyzwoicie tanio. O cenach wszystkiego będę też za każdym razem pisał, na pewno Wam się przyda. Dla mnie to nie pierwszyzna – będę na Filipinach już trzeci raz ale cała moja ekipa po raz pierwszy.
Atrakcje planuje się też niesamowicie łatwo, wszyscy dookoła są bardzo pomocni, wystarczy tylko zapytać; hosta, kierowcę, pana w sklepie i mamy zawsze pełną pomoc z uśmiechem na ustach. Tak też się organizowaliśmy, załatwiając wszystko lokalnie lub przez whatsappa i z polecenia.
Odwiedziliśmy Luzon, Palawan, Cebu i Bohol. Na koniec jeszcze cały dzień w Hongkongu bo odlot był późno wieczorem.
Ale o czym będzie ta relacja?
Jak żyją zwykli ludzie na wyspach?
Czy rekiny wielorybie można zobaczyć z bliska na południowym Cebu?
Czy da się popływać kajakiem na Palawanie?
Jak wyglądał Zgredek jak był młody?
Czy canyoneering powinien zostać sportem olimpijskim?
Te i inne niesamowite atrakcje przytrafiły nam się na tej wyprawie. Zapraszam wygodnie przed monitor i jedziemy!
Stay tuned!Pewnego pięknego ale już mroźnego listopadowego popołudnia pakujemy się całą ekipą na lot Airbusem 220 do Paryża. Tam parogodzinna przesiadka (akurat wystarcza na przejście między terminalami i degustację) i czeka na nas Airbus 350 Air France w 12-godzinny lot do Hongkongu.
No jestem pozytywnie zaskoczony, bo nowa A350-ka Air France ma fotele z wielgachnym monitorem oraz całkiem przyzwoity dystans na nogi. Można naprawdę wyspać się w ekonomiku.
W Hongkongu czeka nas niepołączona przesiadka na Cebu Pacific do Manili. Założyłem, że 3,5 godziny wystarczą na imigrację i obejście lotniska ponowne do odprawy. Air France jest punktualny więc robimy to bezproblemowo i na luzie.
Cebu Pacific ma ograniczenia w bagażu pokładowym do 7kg. No prawie wszyscy mamy sporo cięższe te bagaże ale chłopaki na check-in nie robią problemu i nawet nam zabierają twarde kabinówki do luku bagażowego za free. Wszystkie loty wewnętrzne na Filipinach mają takie ograniczenia wagi kabinówek ale na żadnym nam się nie przyczepili i nie kazali ważyć.
Meldujemy się grubo po północy po podróży z Polski w takim tanim motelu niedaleko lotniska. Warunki - ech, lepiej szybko zapomnieć ale przynajmniej tanio było (ca 70zł za dobę)
Pierwszy dzień na Filipinach to dla nas zaplanowany trekking na Mount Pinatubo – aktywny wulkan kilkadziesiąt kilometrów na północny zachód od Manili. Trzeba tam dojechać więc wygoglałem lokalną firmę wynajmu samochodów i za 3500peso biorę 10-osobowy van Toyoty na cały dzień. Ponieważ nie zamierzam prowadzić więc firma dokłada nam za 1100peso kierowcę do dyspozycji. To 300zł za dzień – wychodzi po 30zł od osoby.
Niestety jeszcze na lotnisku dostaję nieprzyjemną wiadomość, że nie uzyskaliśmy pozwoleń na trekking ☹. Mt. Pinatubo leży w pobliżu bazy wojskowej i od paru miesięcy wymagane jest pozwolenie wojskowe. Trzeba dwa tygodnie wcześniej wysłać skany paszportów i czekać na zgodę. Lokalna agencja organizująca trekking pisała mi, że ostatnio są problemy i dostają pozwolenia w kratkę. No i nie będzie Mt. Pinatubo :(. Musimy zrealizować nasz plan B czyli zobaczyć wulkan Taal, zlokalizowany kilkadziesiąt kilometrów na południe od Manili. Ponieważ Taal był ostatnio aktywny więc tam trekking jest od paru lat zabroniony. Mam nadzieję, że uda się załatwić łódkę i przynajmniej opłynąć wulkan, który otoczony jest przez Taal Lake. Oficjalnie jest to zakazane ale …. zobaczymy na miejscu.
Kierowca zabiera nas rano spod hotelu i jedziemy w porannych korkach Manili te kilkadziesiąt kilometrów nad klif gdzie jest widok na jezioro i krater wulkanu
Mimo ładnej pogody w powietrzu unosi się mgła. To nie jest tylko mgła od wody, to tak zwany „vog” czyli mgła wywołana popiołem wulkanicznym. Ostatnia erupcja miała miejsce miesiąc temu. Szkoda tej przejrzystości ale i tak widoczki ładne
Nasz hotel nie zapewniał śniadań więc po dojechaniu do Tagatay, wybieramy jedną z wielu knajpek na klifie z widokiem na wulkan. Pierwsze zetknięcie z kuchnią filipińską nie jest takie złe ?
W naszej sali restauracyjnej odbywa się na naszych oczach produkcja pysznych placuszków ze słodkim nadzieniem.
Nabywamy paczkę placuszków i delektujemy się na deser. Filipińczycy uwielbiają słodkie – nawet niektóre potrawy są słodzone – od kiełbas po słodki ryż zawijany w liście bananowca
Niedaleko jest lokalna atrakcja – People’s Park in the Sky. Szczyt góry na której jest kolejny taras widokowy, kapliczka i wielki posąg Jezusa oraz sklepy z pamiątkami.
Dla chętnych jest też krótka podwózka jeepneyem – popularnym tu publicznym środkiem transportu. Jeepneye to lokalna produkcja wywodząca się z amerykańskiego jeepa. Każda wyspa ma inne malowania jeepneyów. W tej części Luzon króluje goła blacha:
Na parkingu łapie nas lokales oferując „zakazaną” przejażdżkę łodzią dookoła wulkanu. Oficjalnie nie można ale on załatwi. Chce 1200php od osoby plus jakieś drobne na „opłatę klimatyczną”. Wsiada na motor i jedziemy za nim do wioski Talisay nad skraj jeziora. Szybkie dodatkowe negocjacje i wynajmujemy dwie łódki na 2,5 godzinną podróż wokół aktywnego wulkanu Taal.
Pakujemy dziewczyny do jednej łodzi zajmując drugą i ruszamy ? Po drodze do wulkany mijamy pływające wioski i mnóstwo zagród hodowlanych ryb.
Nawet z bliska powietrze nie jest zupełnie przejrzyste
Wulkan w całej okazałości
Na jeziorze pusto, jesteśmy jedynymi turystami
Oglądamy osady na wyspie, tam ciągle żyją ludzie pod wielkim zagrożeniem
Mnóstwo ptactwa wodnego
czaple białe
ślepowrony
rybitwy
czaple purpurowe
a nawet orły
Wioski zatopione w wyniku erupcji w 2020 roku. Zagrożenie jest naprawdę realne
Woda jest niesamowicie spokojna, aż ciężko uwierzyć, że co parę miesięcy ma tu miejsce erupcja
No świetna wycieczka, trochę nam zrekompensowała ten odwołany trekking na Mt. Pinatubo.
Wracamy do Manili aby jeszcze zaliczyć Intramuros. Niestety wpadamy w popołudniowe korki, które blokują nas na długie godziny. Do Intramuros dojeżdżamy już po zmroku.
Nasz kierowca parkuje dosłownie przed katedrą Św. Augusta (100php parking fee) i idziemy oglądać Intramuros by night.
Wnętrze katedry (poprzednim razem przeglądałem średniowieczne lekcjonarze ale dziś było już zamknięte wejście do muzeum)
Ulice Intramuros