Poniedziałek, 2.12.2024 Po porze deszczowej nie ma śladu. Jest gorąco i tylko wiatr od morza nas ratuje. Po śniadaniu pojechaliśmy autobusem zwiedzać Galle. Tu już zupełnie inny klimat niż typowo nadmorskie kurorty. To urokliwe miasto z historią i zabytkami. Jest tu m.in. najstarsza latarnia morska na Sri Lance czy XVII-wieczny holenderski fort, który wpisany jest na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Galle jest zdecydowanie bardziej europejskie. Bardzo przyjemne to było dopołudnie :) Pospacerowaliśmy sobie 2 godzinki i znowu w drogę. Dotarliśmy do Hikkaduwy - nadmorskiego kurortu oblężonego przez ruskich! Ale dowiedzieliśmy się tego już na miejscu. Rosyjski słychać na ulicach i plaży, a nawet menu czy informacje na tablicach są w tym języku. Ha tfu... Popołudnie to odpoczynek, plażing, pyszne jedzenie oraz drobne zakupy pamiątkowe. Dziś napotkaliśmy na trzeci z trzech gatunków małp występujących na Sri Lance :) biegają po drzewach na naszej ulicy. Na plaży natomiast, tzn. w wodzie tuż przy brzegu pływały żółwie. Miały po około metra długości, może więcej. Niestety przez ruskich, którzy z aparatami wleźli tłumnie do wody i głaskali gady, próbowali karmić, ciężko było w ogóle zobaczyć co to za gatunek (na plaży są tablice mówiące, że jest ich tu 5) i zrobić jakiekolwiek zdjęcie bez nękania zwierząt.
Niemal od początku naszego pobytu na Sri Lance co jakiś czas słyszymy melodię "Dla Elizy" Beethovena. Melodię, bo brzmi jak z zabawki dla dziecka i trochę nawet creepy. Teraz już wiemy (od wujka Google), że utwór grany jest z auta piekarenki ze świeżymi wypiekami :) Jeździ po okolicy i melodią informuje, że można się zaopatrzyć w chleb, bułeczki i inne wypieki. Oczywiście słyszymy to wszędzie gdzie jesteśmy, to taki krajowy zwyczaj. Trochę jak kiedyś u nas auta z lodami Family Frost jeżdżące po osiedlach i grające charakterystyczną melodię.
Po porze deszczowej nie ma śladu. Jest gorąco i tylko wiatr od morza nas ratuje.
Po śniadaniu pojechaliśmy autobusem zwiedzać Galle. Tu już zupełnie inny klimat niż typowo nadmorskie kurorty. To urokliwe miasto z historią i zabytkami. Jest tu m.in. najstarsza latarnia morska na Sri Lance czy XVII-wieczny holenderski fort, który wpisany jest na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Galle jest zdecydowanie bardziej europejskie. Bardzo przyjemne to było dopołudnie :)
Pospacerowaliśmy sobie 2 godzinki i znowu w drogę. Dotarliśmy do Hikkaduwy - nadmorskiego kurortu oblężonego przez ruskich! Ale dowiedzieliśmy się tego już na miejscu. Rosyjski słychać na ulicach i plaży, a nawet menu czy informacje na tablicach są w tym języku. Ha tfu...
Popołudnie to odpoczynek, plażing, pyszne jedzenie oraz drobne zakupy pamiątkowe.
Dziś napotkaliśmy na trzeci z trzech gatunków małp występujących na Sri Lance :) biegają po drzewach na naszej ulicy. Na plaży natomiast, tzn. w wodzie tuż przy brzegu pływały żółwie. Miały po około metra długości, może więcej. Niestety przez ruskich, którzy z aparatami wleźli tłumnie do wody i głaskali gady, próbowali karmić, ciężko było w ogóle zobaczyć co to za gatunek (na plaży są tablice mówiące, że jest ich tu 5) i zrobić jakiekolwiek zdjęcie bez nękania zwierząt.
Niemal od początku naszego pobytu na Sri Lance co jakiś czas słyszymy melodię "Dla Elizy" Beethovena. Melodię, bo brzmi jak z zabawki dla dziecka i trochę nawet creepy. Teraz już wiemy (od wujka Google), że utwór grany jest z auta piekarenki ze świeżymi wypiekami :)
Jeździ po okolicy i melodią informuje, że można się zaopatrzyć w chleb, bułeczki i inne wypieki. Oczywiście słyszymy to wszędzie gdzie jesteśmy, to taki krajowy zwyczaj. Trochę jak kiedyś u nas auta z lodami Family Frost jeżdżące po osiedlach i grające charakterystyczną melodię.