Interesuję się Hongkongiem odkąd pamiętam. Od dzieciństwa uwielbiałem oglądać filmy z Van Dammem i Jackiem Chanem, czytać książki i komiksy o Hongkongu. 30 czerwca 1997 oglądałem w telewizji ceremonię przekazania terytorium HK ChRL. Po drodze był jeszcze między innymi genialny film „Piekielna gra”. Pierwszy raz miałem lecieć do HK w kwietniu 2020 roku, bilety kupione w listopadzie 2019, wszystko zaplanowane i niestety przyszła pandemia :( Tak minęły kolejne lata aż do 31 października tego roku, kiedy na kanale Dział Zagraniczny został opublikowany film „Dlaczego w Hong Kongu gasną neony” wtedy pomyślałem „teraz albo nigdy” i wszedłem na apkę Trip :) Szybkie wyszukiwanie i jeszcze szybsza decyzja zaowocowała kupnem biletów Air China na trasie: Budapeszt – Pekin – Shenzhen – Makau – Chongqing – Budapeszt. Mamoru Oshii, reżyser kultowego „Ghost in the Shell” powiedział, że HK był wzorem dla projektu miasta przyszłości w filmie ze swoimi niezliczonymi znakami i kakofonią dźwięków. Czas sprawdzić to na żywo!
Dzień I Z racji lotu z Budapesztu podjęliśmy decyzję o wyjeździe dzień przed wylotem. Zarówno loty jak i autobus / pociąg miały kosmiczne ceny więc zdecydowaliśmy się jechać własnym autem. Podróż przez Czechy, Słowację i wreszcie same Węgry minęła spokojnie. Lubię podczas takich wyjazdów czasami lekko zboczyć i zatrzymać się w w nowym miejscu. Wybór padł na Vác, 33 tysięczne miasto leżące 34 km od Budapesztu. Zobaczyliśmy jedyny na Węgrzech łuk triumfalny wybudowany z okazji wizyty cesarzowej Marii Teresy w 1764 roku.
Drugą atrakcją była katedra Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Michała Archanioła z 1777 roku. Ciekawostką jest fakt, że w 1944 roku w czasie bombardowania przez Armię Czerwoną bomba lotnicza uderzył w kopułę dachu, lecz nie eksplodowała co parafianie uznali za cud :)
Potem szybkie zakupy w Tesco i już bezpośrednio pojechaliśmy do hotelu aby zameldować się, a następnie odstawić auto na parking lotniskowy.
Dzień II Rano szybkie śniadanie, prysznic i zbieramy się na bezpłatny transfer busem do treminalu. Nawiasem mówiąc mogę polecić Airport Hotel Budapest, blisko do parkingu długoterminowego. Przy nadawaniu bagażu pani trochę medytowała, z tego powodu, że udało mi się odprawić online tylko na jednym bilecie. Jednak po dłuższej chwili przewracania oczami i pytaniu czy jako Polacy musimy mieć wizę do Chin wydrukowała nam bilety. Przed długim lotem trzeba się było trochę zrelaksować :p
Sam boarding i lot przeszedł spokojnie i bez historii.
W cenie biletu mieliśmy serwis z dwoma ciepłymi posiłkami. Ciekawe jest podawanie do obiadu, oddzielnie małej pszennej bułki. Czytałem relację na tripadvisorze, że dla niektórych starszych Chińczyków, którzy pamiętają czasy biedy i niedostatków taka bułka to prawie jak dodatkowy deser ale nie weryfikowałem tej informacji :)
Dzień III Po przylocie do Pekinu, pierwsze co mnie uderzyło to wielkość lotniska. Kołowanie do terminala zajęło dobre dwadzieścia minut. Miedzy terminalami kursuje kolej Capital Airport Express, z której musieliśmy skorzystać, daje to do myślenia o wielkości całego lotniska. Wypełnianie kart migracyjnych i „Witamy w ChrRL”. Lecimy pierwszym porannym lotem do Shenzhen, serwis to jeden ciepły burger o smaku jak z McDonalda ;P
W Shenzhen zetknęliśmy się z czymś co będziemy odczuwać przez cały wyjazd, to bardzo słaba albo zerowa znajomość angielskiego. Ale od czego są translatory i dobra wola? Ludzie są niesłychanie pomocni i uprzejmi dla turystów. Po dobrej godzinie i kilku perypetiach siedzimy w autobusie do HK z naklejkami na ubraniach "HK Island" jak ostatnie sieroty :) Wysiadamy na dworcu blisko przystani promowej już na samej wyspie Hongkong. Tu kolejne zaskoczenie, ilość zadaszonych kładek / chodników pomiędzy budynkami, a także ulicami jest niesamowita. W wielu miejscach nie da się inaczej przejść na drugą stronę drogi, jak za ich pomocą. Momentami można odnieść wrażenie, że całych ruch pieszy przeniósł się do góry :) I w końcu widoki, miejska dżungla to mało powiedziane, czasami jest problem żeby zobaczyć dach jakiegoś budynku.
Miły polski akcent, koncert Sinfonii Varsovii.
Widok z okna naszego pokoju hotelowego (17 piętro).
Po krótkim odpoczynku i odświeżeniu się, szybka decyzja – ruszamy na Wzgórze Wiktorii. Tak, to nie miejska legenda rusztowania są tu wykonane z bambusa i połączone na trytytki :) Przez kilka dni widzieliśmy dosłownie tylko kilka metalowych rusztowań, bambusowe były tu na każdym kroku.
Zaraz po wejściu do terminalu kolejki linowej prowadzącej na wzgórze mieści się oddział muzeum Madame Tussauds, gdzie od progu wita nas chyba najsłynniejsza osoba urodzona na Wzgórzu Wiktorii :) Co ciekawe Jackie pierwsze lata życia spędził właśnie na Wzgórzu, gdzie w konsulacie francuskim jego ojciec był kucharzem.
Po wjeździe na szczyt wita nas galeria handlowa połączona restauracjami i sklepami z pamiątkami. Jak na pierwszy raz nie decydujemy się na wejście na taras widokowy gdzie obowiązuje dodatkowy bilet, zostawiamy to sobie na inny dzień.
Taras widokowy.
Widoki w pełni wynagradzają nam trudy tego dnia, uważam że chociaż raz w życiu trzeba to zobaczyć na własne oczy.
Zjeżdżamy na dół i powoli kierujemy się na hotel, spać!!!
Dzień IV Po wyjściu z hotelu w bocznej uliczce wita nas taki widok, Rolls parkował w tym miejscu do końca pobytu :p
Powoli kierując się do świątyni Man Mo natrafiamy na ślady naszych :)
Świątynia Man Mo na Hollywood Road.
Po zwiedzaniu świątyni metrem przemieszczamy się na drugą stronę cieśniny, do Kowloon aby zobaczyć klasztor Chi Lin.
Przez przypadek wchodzimy do centrum handlowego gdzie zjadamy obiad w japońskim dyskoncie Don Don Donki :) Zaczyna zapadać zmrok, spacerowym tempem kierujemy się na południe, do Alei Gwiazd podziwiając nocne życie miasta i nieliczne już neony. Po drodze natrafiamy na zagłębie sklepów zoologicznych, najpierw z rybami, potem niestety nawet z psami. Wszędzie są zakazy fotografowania, ale widok szczeniaka welsh corgi z raną na głowie, trzymanego w klatce na długo zostaje nam przed oczami...
Największy meczet w Hongkongu, otwarty w 1984 roku.
.
Oczywiście po drodze wstąpiliśmy do Chungking Mansions. Obserwując ludzi stojących w gigantycznych kolejkach do wind, aby wjechać do swoich hoteli, doszliśmy razem do wniosku, iż jednak nie jesteśmy aż tak oszczędni żeby tu mieszkać ;)
W końcu pojawił się i On :)
Podziwiamy piękną panoramę nocnego Hongkongu i kierujemy się na przystań promową Star Ferry aby wrócić na wyspę.
W drodze do hotelu robimy szybkie zakupy w Circle K, które tutaj funkcjonuje w formule sklepu spożywczego, a nie stacji benzynowej :)
Dzień V Dzień zaczynamy dosyć późno i dopiero popołudniu powoli kierujemy się w stronę terminalu kolejki linowej aby tym razem za dnia wjechać na szczyt. W trakcie całego pobytu co rusz natrafiamy na różnej wielkości plakaty przypominające o 75 rocznicy proklamowania ChRL 1 października 1949 roku.
Widoki z góry zachwycają, potwierdza się stwierdzenie, że na Wzgórze Wiktorii trzeba wjechać co najmniej dwa razy, w nocy i za dnia.
International Commerce Centre, najwyższy budynek w mieście o wysokości 484 m, 108 piętrach to jednocześnie 13 najwyższy budynek na świecie.
Tym razem postanawiamy zejść ze szczytu na piechotę i udać się do Tai Kwun.
Tai Kwun to kompleks składający się z trzech byłych instytucji: Centralnego Komisariatu Policji, Centralnego Sądu oraz więzienia Wiktorii, które działało w latach 1841 – 2006. Obecnie jest to centrum muzealno – artystyczne z licznymi restauracjami. Niestety nie dane było nam zobaczyć celi, gdzie w latach 1931 – 1933 był więziony Ho Chi Minh. Pani z obsługi powiedziała nam, że cela nie jest dostępna do zwiedzania ze względu na ryzyko zniszczenia przez odwiedzających :P
Jedziemy metrem do Kowloon aby po kolacji zobaczyć jeszcze Symphony of Lights, codziennych pokaz iluminacji wieżowców na wyspie.
Dzień VI Po szybkim śniadaniu jedziemy metrem na Lantau, największą wyspę HK aby zobaczyć Buddę :) W trakcie jazdy kolejką linową Ngong Ping 360 pomiędzy Tung Chung a Ngong Ping można podziwiać między innymi lotnisko międzynarodowe na wyspie Chek Lap Kok.
Po chwili wyłania się liczący 55 km most Hongkong-Zhuhai-Makau. Jest to najdłuższa przeprawa morska i jednocześnie najdłuższe stałe połączenie na otwartym morzu w świecie. Wrażenie robi miejsce gdzie most schodzi pod wodę przechodząc w podwodny tunel, umożliwia to swobodną żeglugę statków. Pani, która z nami jechała gondolą powiedziała, że to miejsce przypomina mieszkańcom HK nurkującą kobrę, faktycznie patrząc nawet na zdjęcia satelitarne coś w tym jest :P.
Samo podejście do pomnika przypomina trochę nasze Krupówki, oczywiście z lokalnym kolorytem :)
W końcu po 268 schodach docieramy na szczyt, Budda Tian Tan to największy na świecie posąg siedzącego Buddy wykonany z brązu. Ma on 34 metry wysokości i waży 250 ton.
Nieopodal posągu znajduje się klasztor Po Lin, gdzie przez przypadek natrafiamy na polską zorganizowaną wycieczkę :)
Tego dnia postanawiamy trochę więcej pojeździć metrem i kierujemy się na wyspę HK do Aberdeen. Świątynia Tai Wong Yeh.
Promenada w Aberdeen, w tle widok na wyspę Ap Lei Chau.
Następnie przejeżdżamy na samą wyspę Ap Lei Chau.
Dzień kończymy piwem w hipsterskim barze i w hotelu japońskim RTD z prawdziwym owocem w puszce.
Dzień VII Bardzo pochlebne opinie Muzeum Wojny Ruchu Oporu i Obrony Wybrzeża zachęciły nas do jego odwiedzenia. Co ciekawe wejście jest bezpłatne dla zwiedzających. Mnie osobiście zaskoczyło w miarę obiektywne przedstawienie czasów kiedy HK był brytyjską kolonią (lata 1841 – 1997). Wystawy podkreślają zasługi Anglików w rozbudowie HK. Jeszcze przed wejściem do głównego budynku znajduje się ekspozycja pojazdów wojskowych. Samo muzeum jest położone w bardzo malowniczym miejscu.
Muzeum składa się z trzech głównych obszarów: recepcji, reduty i szlaku historycznego. Powstało ono na bazie stuletniego fortu Lei Yue Mun. Akcesoria do palenia opium.
Nie mogło i Jego zabraknąć :)
Replika torpedy Brennana, pierwszego na świecie działającego pocisku kierowanego.
W drodze do pętli tramwajowej natrafiamy na prawdziwą perłę w koronie, zagłębie warsztatów gdzie można naprawić wszystko, zaczynając od Maserati a kończąc na jachcie. I tak, dobrze widzicie, gość na środku ulicy szlifuje karoserię w Tesli. Gentleman siedzący w bagażniku Porsche palił szluga :P
Idąc dalej wstępujemy jeszcze do dwóch małych świątyń. Świątynia Tam Kung.
Świątynia Tin Hau.
W końcu docieramy do pętli tramwajowej. Pomimo metra tramwaje cieszą się dużą popularnością mieszkańców HK głównie ze względu na niską cenę za przejazd i dużą liczbę przystanków (aż 120). Piętrowe tramwaje są symbolem HK od 1904 roku, to jedno z bardzo niewielu miast na świecie z tego typu transportem. Lokujemy się na piętrze tramwaju i podziwiamy miasto z tej perspektywy. Tramwaje mijają się bardzo blisko siebie, w pewnym momencie przejeżdża obok nas zabytkowy model z odkrytym dachem. Pomimo tego, że jadą dosyć wolno to jest ich stosunkowo dużo, czasami ma się wrażenie że najedziemy na tramwaj jadący przed nami. Podsumowując być w HK i nie przejechać się tramwajem to jak być w Rzymie i nie zobaczyć papieża :)
Blisko hotelu natrafiamy już na świąteczny nastrój ;)
Dzień VIII Na dobry początek dnia wybraliśmy się na pobliski targ.
Salon Rolls-Royce'a.
Święta coraz bliżej :)
Ze względu, że była to niedziela mieliśmy okazję zobaczyć ciekawe zjawisko, charakterystyczne dla HK – spotkania gospodyń domowych. W Hongkongu jest ponad 300 000 zagranicznych pomocy domowych; większość z nich to Filipińczycy lub Indonezyjczycy, a prawie wszystkie to kobiety. Sprzątają dom, gotują, opiekują się dziećmi itp., podczas gdy pracodawcy (zwykle lokalne rodziny z Hongkongu) są w pracy. Mają jeden dzień wolny w tygodniu i zwykle jest to niedziela. Wtedy spotykają się z przyjaciółmi i krewnymi. Widzieliśmy jak panie plotkowały ze sobą, grały w karty czy np. świętowały urodziny koleżanki. Spotkaliśmy również busy z firm, które oferują usługę wysyłki paczek door to door HK – Filipiny / Indonezja.
Naszym głównym celem na ten dzień było Muzeum Morskie.
Po zwiedzaniu wybraliśmy się ponownie na Avenue of Stars, tym razem za dnia, natrafiliśmy nawet na sesję ślubną :)
Dzień zakończyliśmy ponowną wizytą w Don Don Donki. Ilość towarów, feeria barw i dźwięków jest nie do opisania, momentami czułem się jak wewnątrz filmu anime :P
Dzień IX Skoro świt wymeldowujemy się z hotelu i idziemy w kierunku terminalu promowego. Dzięki informacji forumowego kolegi @aeonflux korzystamy z promocji i odbieramy darmowe bilety na prom Cotai Water Jet do Makau. Jesteśmy przed czasem i obsługa umożliwia nam wejście na wcześniejszy rejs.
Po przybyciu jeszcze tylko kontrola paszportowa i witamy w Makau!
Korzystamy z darmowego autobusu z przesiadką w Grand Lisboa Palace na Cotai aby dostać się do hotelu Grand Lisboa na półwyspie Makau.
Hotel ma 430 pokoi i 800 stołów do gry, z wysokością 261 m jest najwyższym budynkiem w Makau.
Makau było latach 1557 – 1999 pod kontrolą Portugalii, będąc jednocześnie pierwszą i ostatnią kolonią europejską w Chinach. Na każdym kroku można spotkać ślady architektury portugalskiej. Co ciekawe tak samo jak w HK obowiązuje tu ruch lewostronny. Barokowy kościół Św. Dominika z 1587 roku.
Ruiny katedry św. Pawła, jeden z symboli Makau to pozostałości po barokowej katedrze św. Pawła zniszczonej przez pożar w 1835 roku.
Po odświeżeniu się w hotelu, wracamy autobusem na Cotai Strip. Makau to światowe centrum hazardu, który generuje tu ok. 50% przychodów całego terytorium. W 2023 roku 61 tutejszych kasyn zarobiło więcej niż 439 kasyn w całym stanie Nevada.
The Venetian to największe kasyno na świecie, największy wolnostojący hotel w Azji, i 10-ty największy budynek na świecie pod względem powierzchni (980,000 m2).
Dzień X Ostatni dzień pobytu w Makau postanawiamy spędzić na leniwym zwiedzaniu historycznego centrum miasta. Momentami ciężko uwierzyć, że to miejsce o największym zaludnieniu na świecie – ok. 21 000 mieszkańców / km2, dla porównania Polska – 120 / km2.
Kościół Św. Augustyna założony przez hiszpańskich augustynów w 1591 roku.
Kościół Św. Wawrzyńca w pierwotnej formie wybudowany przed 1560 rokiem przez Jezuitów.
Dom Mandaryna, zabytkowy kompleks budynków, dawna posiadłość chińskiego pisarza, filozofa i przedsiębiorcy Zheng Guanyinga. Jego budowa została ukończona w 1869 roku.
Świątynia A-Má to świątynia chińskiej bogini morza Mazu. Zbudowana w 1488 roku świątynia jest jedną z najstarszych w Makau i uważa się, że to ona dała nazwę osadzie.
Capitania dos portos - Stary budynek Muzeum Morskiego, obecnie budynek administracyjny muzeum.
Pierwszy raz miałem lecieć do HK w kwietniu 2020 roku, bilety kupione w listopadzie 2019, wszystko zaplanowane i niestety przyszła pandemia :(
Tak minęły kolejne lata aż do 31 października tego roku, kiedy na kanale Dział Zagraniczny został opublikowany film „Dlaczego w Hong Kongu gasną neony” wtedy pomyślałem „teraz albo nigdy” i wszedłem na apkę Trip :)
Szybkie wyszukiwanie i jeszcze szybsza decyzja zaowocowała kupnem biletów Air China na trasie:
Budapeszt – Pekin – Shenzhen – Makau – Chongqing – Budapeszt.
Mamoru Oshii, reżyser kultowego „Ghost in the Shell” powiedział, że HK był wzorem dla projektu miasta przyszłości w filmie ze swoimi niezliczonymi znakami i kakofonią dźwięków.
Czas sprawdzić to na żywo!
Dzień I
Z racji lotu z Budapesztu podjęliśmy decyzję o wyjeździe dzień przed wylotem. Zarówno loty jak i autobus / pociąg miały kosmiczne ceny więc zdecydowaliśmy się jechać własnym autem. Podróż przez Czechy, Słowację i wreszcie same Węgry minęła spokojnie. Lubię podczas takich wyjazdów czasami lekko zboczyć i zatrzymać się w w nowym miejscu. Wybór padł na Vác, 33 tysięczne miasto leżące 34 km od Budapesztu. Zobaczyliśmy jedyny na Węgrzech łuk triumfalny wybudowany z okazji wizyty cesarzowej Marii Teresy w 1764 roku.
Drugą atrakcją była katedra Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Michała Archanioła z 1777 roku. Ciekawostką jest fakt, że w 1944 roku w czasie bombardowania przez Armię Czerwoną bomba lotnicza uderzył w kopułę dachu, lecz nie eksplodowała co parafianie uznali za cud :)
Potem szybkie zakupy w Tesco i już bezpośrednio pojechaliśmy do hotelu aby zameldować się, a następnie odstawić auto na parking lotniskowy.
Dzień II
Rano szybkie śniadanie, prysznic i zbieramy się na bezpłatny transfer busem do treminalu.
Nawiasem mówiąc mogę polecić Airport Hotel Budapest, blisko do parkingu długoterminowego.
Przy nadawaniu bagażu pani trochę medytowała, z tego powodu, że udało mi się odprawić online tylko na jednym bilecie. Jednak po dłuższej chwili przewracania oczami i pytaniu czy jako Polacy musimy mieć wizę do Chin wydrukowała nam bilety.
Przed długim lotem trzeba się było trochę zrelaksować :p
Sam boarding i lot przeszedł spokojnie i bez historii.
W cenie biletu mieliśmy serwis z dwoma ciepłymi posiłkami. Ciekawe jest podawanie do obiadu, oddzielnie małej pszennej bułki. Czytałem relację na tripadvisorze, że dla niektórych starszych Chińczyków, którzy pamiętają czasy biedy i niedostatków taka bułka to prawie jak dodatkowy deser ale nie weryfikowałem tej informacji :)
Dzień III
Po przylocie do Pekinu, pierwsze co mnie uderzyło to wielkość lotniska. Kołowanie do terminala zajęło dobre dwadzieścia minut. Miedzy terminalami kursuje kolej Capital Airport Express, z której musieliśmy skorzystać, daje to do myślenia o wielkości całego lotniska. Wypełnianie kart migracyjnych i „Witamy w ChrRL”. Lecimy pierwszym porannym lotem do Shenzhen, serwis to jeden ciepły burger o smaku jak z McDonalda ;P
W Shenzhen zetknęliśmy się z czymś co będziemy odczuwać przez cały wyjazd, to bardzo słaba albo zerowa znajomość angielskiego. Ale od czego są translatory i dobra wola? Ludzie są niesłychanie pomocni i uprzejmi dla turystów. Po dobrej godzinie i kilku perypetiach siedzimy w autobusie do HK z naklejkami na ubraniach "HK Island" jak ostatnie sieroty :)
Wysiadamy na dworcu blisko przystani promowej już na samej wyspie Hongkong.
Tu kolejne zaskoczenie, ilość zadaszonych kładek / chodników pomiędzy budynkami, a także ulicami jest niesamowita. W wielu miejscach nie da się inaczej przejść na drugą stronę drogi, jak za ich pomocą. Momentami można odnieść wrażenie, że całych ruch pieszy przeniósł się do góry :)
I w końcu widoki, miejska dżungla to mało powiedziane, czasami jest problem żeby zobaczyć dach jakiegoś budynku.
Miły polski akcent, koncert Sinfonii Varsovii.
Widok z okna naszego pokoju hotelowego (17 piętro).
Po krótkim odpoczynku i odświeżeniu się, szybka decyzja – ruszamy na Wzgórze Wiktorii.
Tak, to nie miejska legenda rusztowania są tu wykonane z bambusa i połączone na trytytki :)
Przez kilka dni widzieliśmy dosłownie tylko kilka metalowych rusztowań, bambusowe były tu na każdym kroku.
Zaraz po wejściu do terminalu kolejki linowej prowadzącej na wzgórze mieści się oddział muzeum Madame Tussauds, gdzie od progu wita nas chyba najsłynniejsza osoba urodzona na Wzgórzu Wiktorii :) Co ciekawe Jackie pierwsze lata życia spędził właśnie na Wzgórzu, gdzie w konsulacie francuskim jego ojciec był kucharzem.
Po wjeździe na szczyt wita nas galeria handlowa połączona restauracjami i sklepami z pamiątkami. Jak na pierwszy raz nie decydujemy się na wejście na taras widokowy gdzie obowiązuje dodatkowy bilet, zostawiamy to sobie na inny dzień.
Taras widokowy.
Widoki w pełni wynagradzają nam trudy tego dnia, uważam że chociaż raz w życiu trzeba to zobaczyć na własne oczy.
Zjeżdżamy na dół i powoli kierujemy się na hotel, spać!!!
Dzień IV
Po wyjściu z hotelu w bocznej uliczce wita nas taki widok, Rolls parkował w tym miejscu do końca pobytu :p
Powoli kierując się do świątyni Man Mo natrafiamy na ślady naszych :)
Świątynia Man Mo na Hollywood Road.
Po zwiedzaniu świątyni metrem przemieszczamy się na drugą stronę cieśniny, do Kowloon aby zobaczyć klasztor Chi Lin.
Przez przypadek wchodzimy do centrum handlowego gdzie zjadamy obiad w japońskim dyskoncie Don Don Donki :)
Zaczyna zapadać zmrok, spacerowym tempem kierujemy się na południe, do Alei Gwiazd podziwiając nocne życie miasta i nieliczne już neony. Po drodze natrafiamy na zagłębie sklepów zoologicznych, najpierw z rybami, potem niestety nawet z psami. Wszędzie są zakazy fotografowania, ale widok szczeniaka welsh corgi z raną na głowie, trzymanego w klatce na długo zostaje nam przed oczami...
Największy meczet w Hongkongu, otwarty w 1984 roku.
Oczywiście po drodze wstąpiliśmy do Chungking Mansions. Obserwując ludzi stojących w gigantycznych kolejkach do wind, aby wjechać do swoich hoteli, doszliśmy razem do wniosku, iż jednak nie jesteśmy aż tak oszczędni żeby tu mieszkać ;)
W końcu pojawił się i On :)
Podziwiamy piękną panoramę nocnego Hongkongu i kierujemy się na przystań promową Star Ferry aby wrócić na wyspę.
W drodze do hotelu robimy szybkie zakupy w Circle K, które tutaj funkcjonuje w formule sklepu spożywczego, a nie stacji benzynowej :)
Dzień V
Dzień zaczynamy dosyć późno i dopiero popołudniu powoli kierujemy się w stronę terminalu kolejki linowej aby tym razem za dnia wjechać na szczyt.
W trakcie całego pobytu co rusz natrafiamy na różnej wielkości plakaty przypominające o 75 rocznicy proklamowania ChRL 1 października 1949 roku.
Widoki z góry zachwycają, potwierdza się stwierdzenie, że na Wzgórze Wiktorii trzeba wjechać co najmniej dwa razy, w nocy i za dnia.
International Commerce Centre, najwyższy budynek w mieście o wysokości 484 m, 108 piętrach to jednocześnie 13 najwyższy budynek na świecie.
Tym razem postanawiamy zejść ze szczytu na piechotę i udać się do Tai Kwun.
Tai Kwun to kompleks składający się z trzech byłych instytucji: Centralnego Komisariatu Policji, Centralnego Sądu oraz więzienia Wiktorii, które działało w latach 1841 – 2006. Obecnie jest to centrum muzealno – artystyczne z licznymi restauracjami. Niestety nie dane było nam zobaczyć celi, gdzie w latach 1931 – 1933 był więziony Ho Chi Minh. Pani z obsługi powiedziała nam, że cela nie jest dostępna do zwiedzania ze względu na ryzyko zniszczenia przez odwiedzających :P
Jedziemy metrem do Kowloon aby po kolacji zobaczyć jeszcze Symphony of Lights, codziennych pokaz iluminacji wieżowców na wyspie.
Dzień VI
Po szybkim śniadaniu jedziemy metrem na Lantau, największą wyspę HK aby zobaczyć Buddę :)
W trakcie jazdy kolejką linową Ngong Ping 360 pomiędzy Tung Chung a Ngong Ping można podziwiać między innymi lotnisko międzynarodowe na wyspie Chek Lap Kok.
Po chwili wyłania się liczący 55 km most Hongkong-Zhuhai-Makau. Jest to najdłuższa przeprawa morska i jednocześnie najdłuższe stałe połączenie na otwartym morzu w świecie. Wrażenie robi miejsce gdzie most schodzi pod wodę przechodząc w podwodny tunel, umożliwia to swobodną żeglugę statków. Pani, która z nami jechała gondolą powiedziała, że to miejsce przypomina mieszkańcom HK nurkującą kobrę, faktycznie patrząc nawet na zdjęcia satelitarne coś w tym jest :P.
Samo podejście do pomnika przypomina trochę nasze Krupówki, oczywiście z lokalnym kolorytem :)
W końcu po 268 schodach docieramy na szczyt, Budda Tian Tan to największy na świecie posąg siedzącego Buddy wykonany z brązu. Ma on 34 metry wysokości i waży 250 ton.
Nieopodal posągu znajduje się klasztor Po Lin, gdzie przez przypadek natrafiamy na polską zorganizowaną wycieczkę :)
Tego dnia postanawiamy trochę więcej pojeździć metrem i kierujemy się na wyspę HK do Aberdeen.
Świątynia Tai Wong Yeh.
Promenada w Aberdeen, w tle widok na wyspę Ap Lei Chau.
Następnie przejeżdżamy na samą wyspę Ap Lei Chau.
Dzień kończymy piwem w hipsterskim barze i w hotelu japońskim RTD z prawdziwym owocem w puszce.
Dzień VII
Bardzo pochlebne opinie Muzeum Wojny Ruchu Oporu i Obrony Wybrzeża zachęciły nas do jego odwiedzenia. Co ciekawe wejście jest bezpłatne dla zwiedzających. Mnie osobiście zaskoczyło w miarę obiektywne przedstawienie czasów kiedy HK był brytyjską kolonią (lata 1841 – 1997). Wystawy podkreślają zasługi Anglików w rozbudowie HK. Jeszcze przed wejściem do głównego budynku znajduje się ekspozycja pojazdów wojskowych. Samo muzeum jest położone w bardzo malowniczym miejscu.
Muzeum składa się z trzech głównych obszarów: recepcji, reduty i szlaku historycznego. Powstało ono na bazie stuletniego fortu Lei Yue Mun.
Akcesoria do palenia opium.
Nie mogło i Jego zabraknąć :)
Replika torpedy Brennana, pierwszego na świecie działającego pocisku kierowanego.
W drodze do pętli tramwajowej natrafiamy na prawdziwą perłę w koronie, zagłębie warsztatów gdzie można naprawić wszystko, zaczynając od Maserati a kończąc na jachcie. I tak, dobrze widzicie, gość na środku ulicy szlifuje karoserię w Tesli. Gentleman siedzący w bagażniku Porsche palił szluga :P
Idąc dalej wstępujemy jeszcze do dwóch małych świątyń.
Świątynia Tam Kung.
Świątynia Tin Hau.
W końcu docieramy do pętli tramwajowej. Pomimo metra tramwaje cieszą się dużą popularnością mieszkańców HK głównie ze względu na niską cenę za przejazd i dużą liczbę przystanków (aż 120). Piętrowe tramwaje są symbolem HK od 1904 roku, to jedno z bardzo niewielu miast na świecie z tego typu transportem. Lokujemy się na piętrze tramwaju i podziwiamy miasto z tej perspektywy. Tramwaje mijają się bardzo blisko siebie, w pewnym momencie przejeżdża obok nas zabytkowy model z odkrytym dachem. Pomimo tego, że jadą dosyć wolno to jest ich stosunkowo dużo, czasami ma się wrażenie że najedziemy na tramwaj jadący przed nami. Podsumowując być w HK i nie przejechać się tramwajem to jak być w Rzymie i nie zobaczyć papieża :)
Blisko hotelu natrafiamy już na świąteczny nastrój ;)
Dzień VIII
Na dobry początek dnia wybraliśmy się na pobliski targ.
Salon Rolls-Royce'a.
Święta coraz bliżej :)
Ze względu, że była to niedziela mieliśmy okazję zobaczyć ciekawe zjawisko, charakterystyczne dla HK – spotkania gospodyń domowych. W Hongkongu jest ponad 300 000 zagranicznych pomocy domowych; większość z nich to Filipińczycy lub Indonezyjczycy, a prawie wszystkie to kobiety. Sprzątają dom, gotują, opiekują się dziećmi itp., podczas gdy pracodawcy (zwykle lokalne rodziny z Hongkongu) są w pracy. Mają jeden dzień wolny w tygodniu i zwykle jest to niedziela. Wtedy spotykają się z przyjaciółmi i krewnymi. Widzieliśmy jak panie plotkowały ze sobą, grały w karty czy np. świętowały urodziny koleżanki. Spotkaliśmy również busy z firm, które oferują usługę wysyłki paczek door to door HK – Filipiny / Indonezja.
Naszym głównym celem na ten dzień było Muzeum Morskie.
Po zwiedzaniu wybraliśmy się ponownie na Avenue of Stars, tym razem za dnia, natrafiliśmy nawet na sesję ślubną :)
Dzień zakończyliśmy ponowną wizytą w Don Don Donki. Ilość towarów, feeria barw i dźwięków jest nie do opisania, momentami czułem się jak wewnątrz filmu anime :P
Dzień IX
Skoro świt wymeldowujemy się z hotelu i idziemy w kierunku terminalu promowego. Dzięki informacji forumowego kolegi @aeonflux korzystamy z promocji i odbieramy darmowe bilety na prom Cotai Water Jet do Makau. Jesteśmy przed czasem i obsługa umożliwia nam wejście na wcześniejszy rejs.
Po przybyciu jeszcze tylko kontrola paszportowa i witamy w Makau!
Korzystamy z darmowego autobusu z przesiadką w Grand Lisboa Palace na Cotai aby dostać się do hotelu Grand Lisboa na półwyspie Makau.
Hotel ma 430 pokoi i 800 stołów do gry, z wysokością 261 m jest najwyższym budynkiem w Makau.
Makau było latach 1557 – 1999 pod kontrolą Portugalii, będąc jednocześnie pierwszą i ostatnią kolonią europejską w Chinach. Na każdym kroku można spotkać ślady architektury portugalskiej. Co ciekawe tak samo jak w HK obowiązuje tu ruch lewostronny.
Barokowy kościół Św. Dominika z 1587 roku.
Ruiny katedry św. Pawła, jeden z symboli Makau to pozostałości po barokowej katedrze św. Pawła zniszczonej przez pożar w 1835 roku.
Po odświeżeniu się w hotelu, wracamy autobusem na Cotai Strip. Makau to światowe centrum hazardu, który generuje tu ok. 50% przychodów całego terytorium. W 2023 roku 61 tutejszych kasyn zarobiło więcej niż 439 kasyn w całym stanie Nevada.
The Venetian to największe kasyno na świecie, największy wolnostojący hotel w Azji, i 10-ty największy budynek na świecie pod względem powierzchni (980,000 m2).
Dzień X
Ostatni dzień pobytu w Makau postanawiamy spędzić na leniwym zwiedzaniu historycznego centrum miasta. Momentami ciężko uwierzyć, że to miejsce o największym zaludnieniu na świecie – ok. 21 000 mieszkańców / km2, dla porównania Polska – 120 / km2.
Kościół Św. Augustyna założony przez hiszpańskich augustynów w 1591 roku.
Kościół Św. Wawrzyńca w pierwotnej formie wybudowany przed 1560 rokiem przez Jezuitów.
Dom Mandaryna, zabytkowy kompleks budynków, dawna posiadłość chińskiego pisarza, filozofa i przedsiębiorcy Zheng Guanyinga. Jego budowa została ukończona w 1869 roku.
Świątynia A-Má to świątynia chińskiej bogini morza Mazu. Zbudowana w 1488 roku świątynia jest jedną z najstarszych w Makau i uważa się, że to ona dała nazwę osadzie.
Capitania dos portos - Stary budynek Muzeum Morskiego, obecnie budynek administracyjny muzeum.