Wyjazd ten był całkiem przypadkowy, ponieważ Afryka wschodnia (w tym Etiopia) nigdy nie była na mojej liście priorytetów, ale trafiła się promocja i kupiłem loty bo Ethiopian Airlines dał fajną cenę (pewnie jak wiele osób z forum)
:)
Lądujemy 2024-11-15 o 6 rano w Addis Abeba, gdzie mamy cały dzień na załatwienie formalności i zwiedzenie części miasta. Lot do Semery zaplanowany jest na godzinę 6:45 następnego dnia. Nasz Boeing ląduje o planowanej godzinie, gdzie wysiadamy i kierujemy się do stanowiska, gdzie można wyrobić wizę on arrival. W Etiopii od jakiegoś czasu dostępna jest e-visa, która kosztuje o 2 USD więcej (62 USD), ale nie przeszkadza nam zaczekanie chwilę dłużej na lotnisku, aby zdobyć "pamiątkę" do paszportu.
Do stanowisk wiza on arrival trafiamy idealnie, bo przed nami stoją tylko 2 osoby, ale cały proces jest co najmniej dziwny. Pierwsze okienko to szybka sprawa, gdzie pytają o długość pobytu, informują o koszcie (60 USD), robią zdjęcie i wysyłają do drugiego okienka z płatnością, gdzie... kolejka działa nieco inaczej niż w Europie, Ameryce Północnej / Południowej. Każda nowa partia paszportów ląduje na stosie paszportów już oczekujących, więc jeśli trafimy na moment, gdzie ustawi się za nami kolejka, to trochę poczekamy... A jeśli dodatkowo chcemy zapłacić kartą, to cały proces trzeba pomnożyć razy 2. I na nic nie zda się czerwona książeczka Zasłużonego Honorowego Dawcy Krwi, bo ludzie z czarnego kontynentu chyba wysysają z mlekiem matki umiejętność wpieprzania się w kolejkę. Welcome to Africa.
Po otrzymaniu wizy udajemy się do stanowisk odbioru bagaży i załatwiamy dwie podstawowe rzeczy: 1. Pieniądze. 2. Kartę SIM / Internet.
Ad. 1. W listopadzie 2024 kurs lokalnej waluty (Birr'a / ETB) jest zbliżony do wypłaty z bankomatu i wymianie na mieście (około 120 ETB za 1 USD). Czarny rynek już praktycznie nie istnieje i nie ma sensu wymieniać USD na ulicy. Większość bankomatów (albo i wszystkie) mają darmowe wypłaty i spokojnie można to zrobić na lotnisku. Minus - kraj jest przez to zdecydowanie droższy (w stosunku do czerwca / lipca 2024 - dwukrotnie). Z "plusów" to na ten moment nie był już potrzebny osoby plecak na walutę
:P Ad. 2. Internet bez problemu załatwiamy na lotnisku, gdzie w kraju jest jeden sensowny operator - Ethio Telecom. Kupujemy i rejestrujemy kartę za 5 USD, która daje nielimitowany pakiet danych na 7 dni + możliwość udostępniania połączenia przez router. Kiedyś warto było kupić samą kartę SIM za 1 USD i doładować / kupić pakiet za kilkaset ETB na mieście, ale dzisiaj to nie ma już sensu.
Kolejna rzecz to transport / transfer do hotelu. W Addis Abebie wiele hoteli ofertuje shuttle busy, które znajdują się zaraz przy wyjściu z terminala międzynarodowego (po prawej stronie - https://maps.app.goo.gl/BLUUCepx6msMvRCEA) i o dziwo, nie ma tutaj wielu naganiaczy / majfriendów, którzy próbują nas namówić na cokolwiek. My wybraliśmy hotel blisko lotniska (Lobeila Hotel), do którego docieramy około godziny 9 i bez problemu dostajemy pokój, aby chwilę odpocząć po podróży (pomimo, że check in jest od godziny 12).
Przed hotelem dostajemy jeszcze ofertę zwiedzenia miasta (od znajomego kierowcy shuttle busa) - 65 USD za half day tour i 145 USD za full day tour (ceny za osobę). Dziękujemy za propozycję, ale niestety nie skorzystamy. Może następnym razem
:)
Po otrzymaniu kluczy wchodzę na 3 piętro schodami i od razu przypomina mi się Peru oraz zadyszka przy dojścu do pokoju. Addis Abeba położona jest na wysokości ~2 355 m n.p.m. i wg wielu źródeł jest to 4 najwyższa stolica na świecie (po La Paz, Quito i Bogocie). Na szczęście efekt zmęczenia nie trwa długo i po chwili można normlanie funkcjonować.
Przed godziną 11 zbieramy się na miasto i pierwsze co potrzebujemy załatwić, to złożyć dokumenty do załatwienia wizy do ambasady Dżibuti w Addis Abebie. Nie przewidziałem tylko jednego - mamy piątek, który dla Muzułmanów jest najważniejszym dniem tygodnia i często jest to dzień wolny od pracy. Na szczęście ambasada jest otwarta, ale pracuje w trybie, gdzie dokumenty składa się do godziny 11:30, po czym ambasada jest zamykana i paszport z wizą można odebrać od godziny 15.
Na szczęście po drobnych komplikacjach udaje się złożyć dokumenty, gdzie wymagane było: - 2 zdjęcia, - potwierdzoną rezerwację z hotelu i / lub LOI - w moim przypadku sama rezerwacja na hotel nie wystarczyła, ponieważ papierowy wydruk był słabej jakości i nie była widoczna pieczątka oraz podpis hotelu, - potwierdzenie wjazdu do kraju (np. rezerwacja lotu) - gdzie w moim przypadku doczepili się o brak transportu wew. Etiopii. Miałem kupiony lot Dire Dawa do Dżibuti, ale nie miałem transferu między Addis, a Dire Dawa. Na szczęście ponownie przydała się umiejętność "szybkiego załatwiania" rezerwacji na loty i Pani Urzędnik zgodziła się, aby wysłać jej potwierdzenie na e-mail'a, które sama wydrukowała. - potwierdzenie wyjazdu z kraju, - opłata za wizę (USD i tylko gotówka). Z Ambasady wychodziliśmy jako ostatni i super, że się udało złożyć dokumenty, bo alternatywa, była taka, że konieczne byłoby pozostanie w Addis Abebie, co nie było przez nas planowane ani pożądane.
Po złożeniu dokumentów pochodziliśmy chwilę po okolicy, zrobiliśmy potrzebne zakupy i zatrzymaliśmy się niedaleko ambasady w restauracji Entoto Restaurant, gdzie nawet pod wyrównaniu kursu walut można kupić w sensownej cenie etiopskiego steka. Zupka warzywna, przystawka oraz lokalne lemoniady również bardzo dobre.
Wracając po odbiór paszportów przytrafił nam się standardowy scam w Addis przy Airport Road, który idealnie opisał @Hose w temacie viewtopic.php?p=1738506#p1738506. Na szczęście zorientowałem się w przeciągu 10-15 sekund i odzyskałem telefon...
Po odebraniu paszportów wracamy do hotelu i przygotowujemy się do jutrzejszego lotu, gdzie z samego rana o godzinie 6:45 mamy wylot do Semery i jedziemy na 3 dniową wycieczkę po Kotlinie Danakilskiej (region Afar we wschodniej Etiopii). Odprawiamy się na lot, a po godzinie 18 dowiadujemy się, że coś jest nie tak z naszą wycieczką na 16 listopada - wyjazd miałby odbyć się dzień później. Trochę nam to komplikuje plany, bo najprawdopodobniej nie uda nam się zobaczyć Harar, ale trudno - tę wycieczkę na pewno chcemy odbyć i ostatecznie biuro Farus Tours stanęło na wysokości zadania. Dogadaliśmy się, że pierwszy lot odbędziemy planowo, następnie zostaniemy 1 dzień w Semerze, gdzie biuro zorganizuje nam nocleg na swój koszt oraz przełoży lot powrotny na dzień następny. W Semerze na pewno szału nie będzie, ale przynajmniej chwilę odpoczniemy w ciepłym miejscu (wg prognozy ponad 30 stopni
:)) + wyśpimy się po kolejnej nieprzespanej nocy.
Tego dnia, skoro atrakcji było już dużo, to trzeba jeszcze coś dołożyć - lokalne napoje oraz jedzenie
:) I tutaj nie może zabraknąć indżery pod różną postacią. Zamawiamy w hotelowej restauracji Shiro oraz Firfir. Problem w tym, że jak człowiek jest głodny, to nawet nie pomyśli jak wielkie mogą to być porcje. Zjadamy niecałe jedno danie we dwoje, a resztę zabieramy na śniadanie
:P
Ustawiony budzik na godzinę 4:00 jest bezlitosny i przypomina nam, że trzeba się zbierać na lotnisko. Szybka toaleta, ostatnie pakowanie i schodzimy do recepcji na zaplanowany shuttle bus na lotnisko. Dojazd trwa niecałe 10 minut i dość szybko przechodzimy odprawę oraz kontrolę bezpieczeństwa. Sam lot zaplanowany jest na godzinę 6:45 i mały tip dla potomnych - nie ma sensu zwracać uwagi na tablicę lotów oraz nadawane komunikaty. Na terminalu krajowym komunikaty są na tyle losowe i mylące, że łatwo przegapić swój lot.
Przed godziną 8 lądujemy w Semerze (SZE) i czekamy na odebranie bagażu. Przed nadaniem zastanawialiśmy się, czy plecak z rzeczami do "oddania na trasie" to dobry pomysł, ale nadawane i odbierane wiaderka w SZE rozwiały nasze wątpliwości
:)
Zamówiony hotel przez Farus Tours to Ardi Hotel, który ponoć nie słynie z jakiegoś komfortu, ale nie narzekamy... Nie raz spaliśmy w dużo gorszych warunkach, a ponad 30 stopni na zewn. skutecznie wypełnia naszą potrzebę ciepłego klimatu
:) Przypomnę, że raptem 2 dni temu wylatywaliśmy z Warszawy, gdzie temperatura wynosiła w okolicy 0 stopni
:P
Pomimo wczesnej godziny meldujemy się i dostajemy pokój, gdzie przez następnych kilka godzin możemy odespać trudy podróży. Właściciel Farus Tours proponuje zwiedzenie miasta i okolic w ten "niewykorzystany" dzień, ale zgodnie z małżonką stwierdzamy, że nic na siłę i tego dnia odpoczniemy ciesząc się ponad 30-to stopniową temperaturą oraz śpiąc do godziny 13.
Żeby nie było tak nudno, to wieczorem (przed zachodem słońca) wyskakuję na "miasto" pobiegać i porobić trochę zdjęć okolicy. Szału nie ma, ale ten dzień naprawdę pozwolił nam naładować baterie na kolejne dni.
@Japonka76, @h3rlitz dzięki za motywację i obiecuję, że w następnym tygodniu dodam info z kolejnych dni podróży.Następnego dnia ruszamy na nasz zamówiony 3-dniowy trip po Kotlinie Danakilskiej. Start o godzinie 10, dołącza do nas pozostała ekipa (Chińsko - Marokańska), z która wspólnie spędzimy czas przez kolejne 3 dni.
Pierwszy punkt programu to miejscowość Afdera, gdzie mamy możliwość kąpieli w ciepłym i słonym jeziorze Afdera.
Od wyjazdu do Kenii w 2016 roku mam z tyłu głowy, aby wracając do krajów Afrykańskich zabrać ze sobą rzeczy, które nie są mi już potrzebne a które mogę rozdać i przydadzą się miejscowym. W mojej ocenie rozdawanie słodyczy dzieciakom na pewno nie pomoże a tylko spowoduje, że przy kolejnych spotkaniach z zagranicznymi turystami/podróżnikami będą wyciągały ręce po łakocie. Za to: zeszyty, książki, długopisy i ubrania to jest coś co na pewno nie zmarnuje się w tych krajach. Idealnie się złożyło, bo przy jeziorze spotykamy dzieciaki, które możemy obdarować.
W tym miejscu warto poruszyć watek edukacji ... To jest jeden z pierwszych tematów, które podejmuję przy rozmowie z naszym przewodnikiem, ponieważ uważam, że umiejętność czytania i pisania pozwala na godne życie dla ludzi, którzy tego chcą. Oczywiście sama edukacja nic nie gwarantuje, ale daje pewne możliwości i lepszy start dla ludzi, którzy z niej korzystają. Tymczasem w Etiopii poziom analfabetyzmu to wg niektórych źródeł 40-50% społeczeństwa
:(
Wracając do naszej podróży. Po kąpieli w jeziorze Afdera wracamy do wioski o tej samej nazwie i udajemy się do "restauracji" Kahsay, gdzie przygotowany został dla nas lokalny posiłek.
W "restauracji" ponownie spotykamy "młodzież", która wzrusza nasze serca. To nie są dzieciaki, które przybiegają i wołają "one dollar", "one dollar" na widok białego człowieka. Chłopiec, który zabrał ze sobą klucz i prowadził nas do toalety, trzymając za rękę moją małżonkę, spytał się, czy nie mamy kolorowego długopisu... Jak usłyszał, że takowy mamy i mu go podarujemy, to cieszył się jakby wygrał milion w "totka". Takiej radości to ja już bardzo dawno nie widziałem...
Samo miasto Afrera to typowy shithole w Afryce, gdzie piasek i szutr na drogach oraz domki z blachy falistej to codzienność.
Kolejny pkt na mapie to Erta Ale, który jest najbardziej aktywnym wulkanem w Etiopii. Kiedyś wycieczki zatrzymywały się na polu campingowym około 4 km przed szczytem i trasa obejmowała ponad 300m trekking w górę. Obecnie obozowisko znajduje się około 1 km przed kraterem (wymagany samochód 4x4). Delikatna wspinaczka trwa ok. 20 minut (niecałe 100m w górę).
Do campingu docieramy chwilę po godzinie 17 i mamy czas na podziwianie zachodu słońca.
Dla nas dwojga został przewidziany prywatny apartament w cichej i spokojnej okolicy w hotelu miliona gwiazd
:D Spośród wielu .podróży po świecie to był nasz pierwszy raz, kiedy spaliśmy pod gołym niebem i było to ciekawe doświadczenie. Dla potomnych zostawiam tylko info, aby na tego typu przygody przygotowali się wcześniej - śpiwór lub folia NRC na pewno będą pomocne
;)
Po zachodzie słońca ruszamy na górę, aby zwiedzić Erta Ale, gdzie można spacerować po kraterze aktywnego wulkanu. To jest kolejne interesujcie doświadczenie, które pokazuje nam, że na naszej planecie jest wiele wspaniałych miejsc do odwiedzenia!
Lądujemy 2024-11-15 o 6 rano w Addis Abeba, gdzie mamy cały dzień na załatwienie formalności i zwiedzenie części miasta. Lot do Semery zaplanowany jest na godzinę 6:45 następnego dnia. Nasz Boeing ląduje o planowanej godzinie, gdzie wysiadamy i kierujemy się do stanowiska, gdzie można wyrobić wizę on arrival. W Etiopii od jakiegoś czasu dostępna jest e-visa, która kosztuje o 2 USD więcej (62 USD), ale nie przeszkadza nam zaczekanie chwilę dłużej na lotnisku, aby zdobyć "pamiątkę" do paszportu.
Do stanowisk wiza on arrival trafiamy idealnie, bo przed nami stoją tylko 2 osoby, ale cały proces jest co najmniej dziwny. Pierwsze okienko to szybka sprawa, gdzie pytają o długość pobytu, informują o koszcie (60 USD), robią zdjęcie i wysyłają do drugiego okienka z płatnością, gdzie... kolejka działa nieco inaczej niż w Europie, Ameryce Północnej / Południowej. Każda nowa partia paszportów ląduje na stosie paszportów już oczekujących, więc jeśli trafimy na moment, gdzie ustawi się za nami kolejka, to trochę poczekamy... A jeśli dodatkowo chcemy zapłacić kartą, to cały proces trzeba pomnożyć razy 2. I na nic nie zda się czerwona książeczka Zasłużonego Honorowego Dawcy Krwi, bo ludzie z czarnego kontynentu chyba wysysają z mlekiem matki umiejętność wpieprzania się w kolejkę. Welcome to Africa.
Po otrzymaniu wizy udajemy się do stanowisk odbioru bagaży i załatwiamy dwie podstawowe rzeczy:
1. Pieniądze.
2. Kartę SIM / Internet.
Ad. 1. W listopadzie 2024 kurs lokalnej waluty (Birr'a / ETB) jest zbliżony do wypłaty z bankomatu i wymianie na mieście (około 120 ETB za 1 USD). Czarny rynek już praktycznie nie istnieje i nie ma sensu wymieniać USD na ulicy. Większość bankomatów (albo i wszystkie) mają darmowe wypłaty i spokojnie można to zrobić na lotnisku. Minus - kraj jest przez to zdecydowanie droższy (w stosunku do czerwca / lipca 2024 - dwukrotnie). Z "plusów" to na ten moment nie był już potrzebny osoby plecak na walutę :P
Ad. 2. Internet bez problemu załatwiamy na lotnisku, gdzie w kraju jest jeden sensowny operator - Ethio Telecom. Kupujemy i rejestrujemy kartę za 5 USD, która daje nielimitowany pakiet danych na 7 dni + możliwość udostępniania połączenia przez router. Kiedyś warto było kupić samą kartę SIM za 1 USD i doładować / kupić pakiet za kilkaset ETB na mieście, ale dzisiaj to nie ma już sensu.
Kolejna rzecz to transport / transfer do hotelu. W Addis Abebie wiele hoteli ofertuje shuttle busy, które znajdują się zaraz przy wyjściu z terminala międzynarodowego (po prawej stronie - https://maps.app.goo.gl/BLUUCepx6msMvRCEA) i o dziwo, nie ma tutaj wielu naganiaczy / majfriendów, którzy próbują nas namówić na cokolwiek. My wybraliśmy hotel blisko lotniska (Lobeila Hotel), do którego docieramy około godziny 9 i bez problemu dostajemy pokój, aby chwilę odpocząć po podróży (pomimo, że check in jest od godziny 12).
Przed hotelem dostajemy jeszcze ofertę zwiedzenia miasta (od znajomego kierowcy shuttle busa) - 65 USD za half day tour i 145 USD za full day tour (ceny za osobę). Dziękujemy za propozycję, ale niestety nie skorzystamy. Może następnym razem :)
Po otrzymaniu kluczy wchodzę na 3 piętro schodami i od razu przypomina mi się Peru oraz zadyszka przy dojścu do pokoju. Addis Abeba położona jest na wysokości ~2 355 m n.p.m. i wg wielu źródeł jest to 4 najwyższa stolica na świecie (po La Paz, Quito i Bogocie). Na szczęście efekt zmęczenia nie trwa długo i po chwili można normlanie funkcjonować.
Przed godziną 11 zbieramy się na miasto i pierwsze co potrzebujemy załatwić, to złożyć dokumenty do załatwienia wizy do ambasady Dżibuti w Addis Abebie. Nie przewidziałem tylko jednego - mamy piątek, który dla Muzułmanów jest najważniejszym dniem tygodnia i często jest to dzień wolny od pracy. Na szczęście ambasada jest otwarta, ale pracuje w trybie, gdzie dokumenty składa się do godziny 11:30, po czym ambasada jest zamykana i paszport z wizą można odebrać od godziny 15.
Na szczęście po drobnych komplikacjach udaje się złożyć dokumenty, gdzie wymagane było:
- 2 zdjęcia,
- potwierdzoną rezerwację z hotelu i / lub LOI - w moim przypadku sama rezerwacja na hotel nie wystarczyła, ponieważ papierowy wydruk był słabej jakości i nie była widoczna pieczątka oraz podpis hotelu,
- potwierdzenie wjazdu do kraju (np. rezerwacja lotu) - gdzie w moim przypadku doczepili się o brak transportu wew. Etiopii. Miałem kupiony lot Dire Dawa do Dżibuti, ale nie miałem transferu między Addis, a Dire Dawa. Na szczęście ponownie przydała się umiejętność "szybkiego załatwiania" rezerwacji na loty i Pani Urzędnik zgodziła się, aby wysłać jej potwierdzenie na e-mail'a, które sama wydrukowała.
- potwierdzenie wyjazdu z kraju,
- opłata za wizę (USD i tylko gotówka).
Z Ambasady wychodziliśmy jako ostatni i super, że się udało złożyć dokumenty, bo alternatywa, była taka, że konieczne byłoby pozostanie w Addis Abebie, co nie było przez nas planowane ani pożądane.
Po złożeniu dokumentów pochodziliśmy chwilę po okolicy, zrobiliśmy potrzebne zakupy i zatrzymaliśmy się niedaleko ambasady w restauracji Entoto Restaurant, gdzie nawet pod wyrównaniu kursu walut można kupić w sensownej cenie etiopskiego steka. Zupka warzywna, przystawka oraz lokalne lemoniady również bardzo dobre.
Wracając po odbiór paszportów przytrafił nam się standardowy scam w Addis przy Airport Road, który idealnie opisał @Hose w temacie viewtopic.php?p=1738506#p1738506. Na szczęście zorientowałem się w przeciągu 10-15 sekund i odzyskałem telefon...
Po odebraniu paszportów wracamy do hotelu i przygotowujemy się do jutrzejszego lotu, gdzie z samego rana o godzinie 6:45 mamy wylot do Semery i jedziemy na 3 dniową wycieczkę po Kotlinie Danakilskiej (region Afar we wschodniej Etiopii). Odprawiamy się na lot, a po godzinie 18 dowiadujemy się, że coś jest nie tak z naszą wycieczką na 16 listopada - wyjazd miałby odbyć się dzień później. Trochę nam to komplikuje plany, bo najprawdopodobniej nie uda nam się zobaczyć Harar, ale trudno - tę wycieczkę na pewno chcemy odbyć i ostatecznie biuro Farus Tours stanęło na wysokości zadania. Dogadaliśmy się, że pierwszy lot odbędziemy planowo, następnie zostaniemy 1 dzień w Semerze, gdzie biuro zorganizuje nam nocleg na swój koszt oraz przełoży lot powrotny na dzień następny. W Semerze na pewno szału nie będzie, ale przynajmniej chwilę odpoczniemy w ciepłym miejscu (wg prognozy ponad 30 stopni :)) + wyśpimy się po kolejnej nieprzespanej nocy.
Tego dnia, skoro atrakcji było już dużo, to trzeba jeszcze coś dołożyć - lokalne napoje oraz jedzenie :) I tutaj nie może zabraknąć indżery pod różną postacią. Zamawiamy w hotelowej restauracji Shiro oraz Firfir. Problem w tym, że jak człowiek jest głodny, to nawet nie pomyśli jak wielkie mogą to być porcje. Zjadamy niecałe jedno danie we dwoje, a resztę zabieramy na śniadanie :P
Ustawiony budzik na godzinę 4:00 jest bezlitosny i przypomina nam, że trzeba się zbierać na lotnisko. Szybka toaleta, ostatnie pakowanie i schodzimy do recepcji na zaplanowany shuttle bus na lotnisko. Dojazd trwa niecałe 10 minut i dość szybko przechodzimy odprawę oraz kontrolę bezpieczeństwa. Sam lot zaplanowany jest na godzinę 6:45 i mały tip dla potomnych - nie ma sensu zwracać uwagi na tablicę lotów oraz nadawane komunikaty. Na terminalu krajowym komunikaty są na tyle losowe i mylące, że łatwo przegapić swój lot.
Przed godziną 8 lądujemy w Semerze (SZE) i czekamy na odebranie bagażu. Przed nadaniem zastanawialiśmy się, czy plecak z rzeczami do "oddania na trasie" to dobry pomysł, ale nadawane i odbierane wiaderka w SZE rozwiały nasze wątpliwości :)
Zamówiony hotel przez Farus Tours to Ardi Hotel, który ponoć nie słynie z jakiegoś komfortu, ale nie narzekamy... Nie raz spaliśmy w dużo gorszych warunkach, a ponad 30 stopni na zewn. skutecznie wypełnia naszą potrzebę ciepłego klimatu :) Przypomnę, że raptem 2 dni temu wylatywaliśmy z Warszawy, gdzie temperatura wynosiła w okolicy 0 stopni :P
Pomimo wczesnej godziny meldujemy się i dostajemy pokój, gdzie przez następnych kilka godzin możemy odespać trudy podróży. Właściciel Farus Tours proponuje zwiedzenie miasta i okolic w ten "niewykorzystany" dzień, ale zgodnie z małżonką stwierdzamy, że nic na siłę i tego dnia odpoczniemy ciesząc się ponad 30-to stopniową temperaturą oraz śpiąc do godziny 13.
Żeby nie było tak nudno, to wieczorem (przed zachodem słońca) wyskakuję na "miasto" pobiegać i porobić trochę zdjęć okolicy. Szału nie ma, ale ten dzień naprawdę pozwolił nam naładować baterie na kolejne dni.
@Japonka76, @h3rlitz dzięki za motywację i obiecuję, że w następnym tygodniu dodam info z kolejnych dni podróży.Następnego dnia ruszamy na nasz zamówiony 3-dniowy trip po Kotlinie Danakilskiej. Start o godzinie 10, dołącza do nas pozostała ekipa (Chińsko - Marokańska), z która wspólnie spędzimy czas przez kolejne 3 dni.
Pierwszy punkt programu to miejscowość Afdera, gdzie mamy możliwość kąpieli w ciepłym i słonym jeziorze Afdera.
Od wyjazdu do Kenii w 2016 roku mam z tyłu głowy, aby wracając do krajów Afrykańskich zabrać ze sobą rzeczy, które nie są mi już potrzebne a które mogę rozdać i przydadzą się miejscowym. W mojej ocenie rozdawanie słodyczy dzieciakom na pewno nie pomoże a tylko spowoduje, że przy kolejnych spotkaniach z zagranicznymi turystami/podróżnikami będą wyciągały ręce po łakocie. Za to: zeszyty, książki, długopisy i ubrania to jest coś co na pewno nie zmarnuje się w tych krajach. Idealnie się złożyło, bo przy jeziorze spotykamy dzieciaki, które możemy obdarować.
W tym miejscu warto poruszyć watek edukacji ... To jest jeden z pierwszych tematów, które podejmuję przy rozmowie z naszym przewodnikiem, ponieważ uważam, że umiejętność czytania i pisania pozwala na godne życie dla ludzi, którzy tego chcą. Oczywiście sama edukacja nic nie gwarantuje, ale daje pewne możliwości i lepszy start dla ludzi, którzy z niej korzystają. Tymczasem w Etiopii poziom analfabetyzmu to wg niektórych źródeł 40-50% społeczeństwa :(
Wracając do naszej podróży. Po kąpieli w jeziorze Afdera wracamy do wioski o tej samej nazwie i udajemy się do "restauracji" Kahsay, gdzie przygotowany został dla nas lokalny posiłek.
W "restauracji" ponownie spotykamy "młodzież", która wzrusza nasze serca. To nie są dzieciaki, które przybiegają i wołają "one dollar", "one dollar" na widok białego człowieka. Chłopiec, który zabrał ze sobą klucz i prowadził nas do toalety, trzymając za rękę moją małżonkę, spytał się, czy nie mamy kolorowego długopisu... Jak usłyszał, że takowy mamy i mu go podarujemy, to cieszył się jakby wygrał milion w "totka". Takiej radości to ja już bardzo dawno nie widziałem...
Samo miasto Afrera to typowy shithole w Afryce, gdzie piasek i szutr na drogach oraz domki z blachy falistej to codzienność.
Kolejny pkt na mapie to Erta Ale, który jest najbardziej aktywnym wulkanem w Etiopii. Kiedyś wycieczki zatrzymywały się na polu campingowym około 4 km przed szczytem i trasa obejmowała ponad 300m trekking w górę. Obecnie obozowisko znajduje się około 1 km przed kraterem (wymagany samochód 4x4). Delikatna wspinaczka trwa ok. 20 minut (niecałe 100m w górę).
Do campingu docieramy chwilę po godzinie 17 i mamy czas na podziwianie zachodu słońca.
Dla nas dwojga został przewidziany prywatny apartament w cichej i spokojnej okolicy w hotelu miliona gwiazd :D Spośród wielu .podróży po świecie to był nasz pierwszy raz, kiedy spaliśmy pod gołym niebem i było to ciekawe doświadczenie. Dla potomnych zostawiam tylko info, aby na tego typu przygody przygotowali się wcześniej - śpiwór lub folia NRC na pewno będą pomocne ;)
Po zachodzie słońca ruszamy na górę, aby zwiedzić Erta Ale, gdzie można spacerować po kraterze aktywnego wulkanu. To jest kolejne interesujcie doświadczenie, które pokazuje nam, że na naszej planecie jest wiele wspaniałych miejsc do odwiedzenia!