DZIEŃ 3 Po 8h doleciałem. A była to już 21 czasu lokalnego czyli +7 od PL. Po mojej około dwu dobowej przeprawie w końcu się udało dotrzeć. Kontrola migracyjna znowu przebiegła bezproblemowo. Szybko udałem się na pociąg do centrum i metro do hostelu. Odbiór łóżka w hostelu oczywiście nie odbył się bezproblemowo, bo nazwa hostelu nigdzie nie było wskazana przed wejściem. Ale po pytaniu pana ochroniarza budynku dowiedziałem się gdzie iść. Tam była recepcja hostelu. Wciaz nie było żadnej nazwy tego hostelu. Pan zaprowadził mnie i jakiegoś hindusa do mieszkania 3 ulice dalej. Dziwne. No nie spotkałem się nigdy z takim czymś xd. Mieszkanie było tak jakby niezależnym pokojem wieloosobowym. Jeden duży apartament z łóżkami, sofą, kuchnią i łazienką. Był też balkon do jarania, gdzie zawsze można było kogoś spotkać.
Przykład minimalizmu azjatyckiego. Prysznic dzielony z łazienką dzięki czemu kibel zawsze jest mokry. Kibel nie mieszczący się na szerokość, więc trzeba siedzieć na ukos XD.
Mają genialne automaty na bilety, klika się stacje na mapce i płaci.
O, a tak się jeździ z jednym plecakiem. Co chwila trzeba robić ręczne pranie.
DZIEŃ 4 Wracając do zwiedzania. W nocy ze cztery godziny przespałem, więc o 9 mogłem już wyjść na zwiedzanie. Szybkie śniadanie w sklepie i jazda.
Pierwsze wypadło na dzielnice mieszkalną słynna z filmu Transformers i czegoś tam jeszcze. Postawili znak żeby uszanować mieszkańców i nie robić zdjęć. Ale jako że inne chińczyki robiły zdjęcia to też zrobiłem. Dzielnica też przedstawia problem miasta z bliskością budynków mieszkalnych. Ludzie mogą zaglądać sobie do mieszkań plus niektórym u dołu może nie dochodzić słońce. Odkryłem też tu, że mają fajne dwupiętrowe tramwaje xd.
Potem metrem dojechałem do centrum HK. Tam znajdują się najdłuższe na świecie zewnętrzne ruchome schody między budynkami. Czas jazdy to 20min, a wynoszą na na ponad 100m wzgórza.
Jeszcze spacerkiem po mieście, gdzie fajnie widać połączenie egzotycznej natury z działaniami człowieka.
Doszedłem do kolejki liniowej prowadzącej na 400m wznoszące się nad miastem wzgórze. Kolejka wyglądała jak na górę Żar. Tam sobie pochodziłem i porobiłem focie. Piękne widoczki to były. W nocy to musi jeszcze lepiej wyglądać.
Skończywszy chciałem się udać nad prom do Makau, żeby obadać ceny promu. Ale trafiłem do galerii handlowej, gdzie zatrzymał mnie macdonald. To już była 3 próba tego dnia, bo wszędzie indziej zawsze był full ludzi. Ceny bardzo fajne. Zestaw z nuggetsami wyszedł taniej niż w Polsce z kuponem xd.
Wsiadłem w busa piętrowego i pojechałem do hostelu spać. Super opcja te busy na zwiedzanie miasta. Widzisz całe miasto całą drogę, nie to co metro. 30min jazdy busem i ciągle te wieżowce i wieżowce. Piękne widoki xd. Spałem 3h niestety co zaburzyło nocny sen potem xd.
Wieczorkiem skoczyłem na jakiś wizualny spektakl na budynkach po drugiej stronie portu. Okropny był xdd. Już lepsze są spektakle wizualne fontann w Europie xd. Sam widok oświetlonego miasta piękny.
Poszedlem dalej w miasto, szukając czegoś do jedzenia. Niestety mam ten problem, że bardzo trudno mi to wychodzi zawsze xdd. Udało mi się znaleźć coś satysfakcjonującego po 2km przechodzenia uliczkami gdzie ciągle były knajpki i prostytutki. Filet z kurczaka w sosie curry. Zakochałem się już w tym 2 lata temu w Japonii. Teraz ta miłość wróciła xd.
DZIEŃ 5 Następnego dnia obudziłem się po 11, więc do Makau już mi się nie chciało jechać xd. Więc skoczyłem do świątyni buddyjskiej z 1000 posążków. Sama ścieżka ciekawa. Ale świątynia buddyjska jak każda inna.
Uwagę przykuła mi figurka buddy ze sfastyka XD. Szkoda, że pewien malarz zepsuł skojarzenia takiego pięknego religijnego symbol i powstał natzibudda.
Jakaś starsza pani w metrze mi powiedziała, że mam fajne tatuaże :)
Potem już nic większego się nie działo. Wieczorem piękny spacer między wieżowcami, a potem dwugodzinny szlug na balkonie hostelu z hindusem, japonczykiem i tajwanem.
DZIEŃ 6 Ostatniego dnia już miało się nic nie dziać, bo jechałem na lotnisko, ale wydarzyło się parę ciekawych zdarzeń. Najpierw jedząc śniadanie w parku lokalna pani 60lat zagadała do mnie i odbyliśmy 20min small talk. Potem czekając na autobus zagadał do mnie filipińczyk. Po 1.5h rozmowy zaprosił mnie do lounge, czyli miejsca, gdzie na terminalu możesz sobie coś zjeść i wychillować poza zgiełkiem lotniska. On miał to wykupione przez firmę. Więc zjadlem obiad za darmo xd.
wygooglowałem: W buddyzmie swastyka symbolizuje wieczność i harmonię. Jest często przedstawiana jako znak obrotu koła Dharmy, które prowadzi do oświecenia. Ten symbol ma również związek z buddyjskimi naukami o cyklu życia i śmierci.
W rytuałach i medytacjach swastyka pełni rolę ochronną. Można ją znaleźć na posągach Buddy, stupach i mandalach. W Tybecie jest często rysowana na drzwiach domów, aby przynosić szczęście i odpędzać złe moce. Jej obecność w świątyniach i miejscach kultu podkreśla jej duchowe znaczenie.
Po 8h doleciałem. A była to już 21 czasu lokalnego czyli +7 od PL. Po mojej około dwu dobowej przeprawie w końcu się udało dotrzeć. Kontrola migracyjna znowu przebiegła bezproblemowo. Szybko udałem się na pociąg do centrum i metro do hostelu. Odbiór łóżka w hostelu oczywiście nie odbył się bezproblemowo, bo nazwa hostelu nigdzie nie było wskazana przed wejściem. Ale po pytaniu pana ochroniarza budynku dowiedziałem się gdzie iść. Tam była recepcja hostelu. Wciaz nie było żadnej nazwy tego hostelu.
Pan zaprowadził mnie i jakiegoś hindusa do mieszkania 3 ulice dalej. Dziwne. No nie spotkałem się nigdy z takim czymś xd. Mieszkanie było tak jakby niezależnym pokojem wieloosobowym. Jeden duży apartament z łóżkami, sofą, kuchnią i łazienką. Był też balkon do jarania, gdzie zawsze można było kogoś spotkać.
Przykład minimalizmu azjatyckiego. Prysznic dzielony z łazienką dzięki czemu kibel zawsze jest mokry. Kibel nie mieszczący się na szerokość, więc trzeba siedzieć na ukos XD.
Mają genialne automaty na bilety, klika się stacje na mapce i płaci.
O, a tak się jeździ z jednym plecakiem. Co chwila trzeba robić ręczne pranie.
DZIEŃ 4
Wracając do zwiedzania.
W nocy ze cztery godziny przespałem, więc o 9 mogłem już wyjść na zwiedzanie. Szybkie śniadanie w sklepie i jazda.
Pierwsze wypadło na dzielnice mieszkalną słynna z filmu Transformers i czegoś tam jeszcze. Postawili znak żeby uszanować mieszkańców i nie robić zdjęć. Ale jako że inne chińczyki robiły zdjęcia to też zrobiłem. Dzielnica też przedstawia problem miasta z bliskością budynków mieszkalnych. Ludzie mogą zaglądać sobie do mieszkań plus niektórym u dołu może nie dochodzić słońce. Odkryłem też tu, że mają fajne dwupiętrowe tramwaje xd.
Potem metrem dojechałem do centrum HK. Tam znajdują się najdłuższe na świecie zewnętrzne ruchome schody między budynkami. Czas jazdy to 20min, a wynoszą na na ponad 100m wzgórza.
Jeszcze spacerkiem po mieście, gdzie fajnie widać połączenie egzotycznej natury z działaniami człowieka.
Doszedłem do kolejki liniowej prowadzącej na 400m wznoszące się nad miastem wzgórze. Kolejka wyglądała jak na górę Żar. Tam sobie pochodziłem i porobiłem focie. Piękne widoczki to były. W nocy to musi jeszcze lepiej wyglądać.
Skończywszy chciałem się udać nad prom do Makau, żeby obadać ceny promu. Ale trafiłem do galerii handlowej, gdzie zatrzymał mnie macdonald. To już była 3 próba tego dnia, bo wszędzie indziej zawsze był full ludzi. Ceny bardzo fajne. Zestaw z nuggetsami wyszedł taniej niż w Polsce z kuponem xd.
Wsiadłem w busa piętrowego i pojechałem do hostelu spać. Super opcja te busy na zwiedzanie miasta. Widzisz całe miasto całą drogę, nie to co metro. 30min jazdy busem i ciągle te wieżowce i wieżowce. Piękne widoki xd. Spałem 3h niestety co zaburzyło nocny sen potem xd.
Wieczorkiem skoczyłem na jakiś wizualny spektakl na budynkach po drugiej stronie portu. Okropny był xdd. Już lepsze są spektakle wizualne fontann w Europie xd. Sam widok oświetlonego miasta piękny.
Poszedlem dalej w miasto, szukając czegoś do jedzenia. Niestety mam ten problem, że bardzo trudno mi to wychodzi zawsze xdd. Udało mi się znaleźć coś satysfakcjonującego po 2km przechodzenia uliczkami gdzie ciągle były knajpki i prostytutki. Filet z kurczaka w sosie curry. Zakochałem się już w tym 2 lata temu w Japonii. Teraz ta miłość wróciła xd.
DZIEŃ 5
Następnego dnia obudziłem się po 11, więc do Makau już mi się nie chciało jechać xd. Więc skoczyłem do świątyni buddyjskiej z 1000 posążków. Sama ścieżka ciekawa. Ale świątynia buddyjska jak każda inna.
Uwagę przykuła mi figurka buddy ze sfastyka XD. Szkoda, że pewien malarz zepsuł skojarzenia takiego pięknego religijnego symbol i powstał natzibudda.
Jakaś starsza pani w metrze mi powiedziała, że mam fajne tatuaże :)
Potem już nic większego się nie działo. Wieczorem piękny spacer między wieżowcami, a potem dwugodzinny szlug na balkonie hostelu z hindusem, japonczykiem i tajwanem.
DZIEŃ 6
Ostatniego dnia już miało się nic nie dziać, bo jechałem na lotnisko, ale wydarzyło się parę ciekawych zdarzeń. Najpierw jedząc śniadanie w parku lokalna pani 60lat zagadała do mnie i odbyliśmy 20min small talk.
Potem czekając na autobus zagadał do mnie filipińczyk. Po 1.5h rozmowy zaprosił mnie do lounge, czyli miejsca, gdzie na terminalu możesz sobie coś zjeść i wychillować poza zgiełkiem lotniska. On miał to wykupione przez firmę. Więc zjadlem obiad za darmo xd.