0
pabien 13 lutego 2025 12:15
To miało nie być tak, chciałem do Kigali albo Kampali, ale nie wyszło.

Kagame chyba zaczął się nudzić po zlokwidowaniu całej opozycji u postanowił prowojować - to w sumie typowe dla dyktatorów wystarczy popatrzeć na Alijewa czy Putina albo popatrzeć na to co ten, który bardzo zazdrości dyktatorom wyprawia na początku swojej prezydentury. Choć sytuacja w Gomie zdaje się nie mieć przełożenia na to co się dzieje w Kigali postanowiłem dmuchać na zimne.

Jeśli chodzi o Ugandę to mam zamiar tam lecieć w listopadzie na festiwal muzyczny, więc uznałem, że na razie się powstrzymam z leczeniem tak, zwłaszcza, że po malarone do Grecji planowałem lecieć po tej podróży.

Tak padło na Naorobi, stolicę kraju który wydawał mi się obciachowo turystyczny z tym całym Jambo i Hakuna Matata.

Było jednak coś co spowodowało, że jednak zacząłem się ekscytować tym wyjazdem. W Naorobi jest street view i można zobaczyć jak cudną modernistyczną architekturę tam mają.

Kwestia biletu była nieskomplikowana 40k morsów i 600 zł, Dostaje się za to routing z dwoma przesiadkami, u mnie z jedną w Atenach, drugą w Istambule. Oraz w Addis ofkors. Znacznie taniej można przez Tel-Aviw ale przesiadki są w durnych godzinach.

Podróż była całkiem taka sobie. Najlepsze jej części to salony Starowe. W sumie ten w Addis zdecydowanie najgorszy.

No i odcinek ATH-ADD na dość zużytym cieniasie, na dodatek dość pełnym.

Bardzo mnie ta podróż zmęczyła



Sent from my Pixel 7 using TapatalkToitoiPrzed przyjazdem trochę czytałem, że CBD to wieczorem nie bardzo, dość niebezpiecznie i nieprzyjemnie, więc długo kminiłem, gdzie mam mieszkać. Pierwszą noc spędziłem w Hiltonie (znaczy Doubletree - Hilton był i to ładny w dobrym miejscu, ale się zmył) w dzielnicy Kilimani - jednej z polecanych - hotelu i okolicy nie polecam, a za te cenę jeszcze bardziej. Kilimani to chyba miejsce, gdzie można imprezować, może o tym będzie później, ale jeszcze nic nie jest zdecydowane.

Po wielu zmianach doszedłem jednak do wniosku, że muszę mieszkać w CBD. Tam też przeniosłem się na kolejne noce. Jeszcze po drodze abadżaba (a w zasadzie Bolt) powiedział mi, że CBD jest nieprzyjemne, ale nie niebezpiecznie.

Niebezpieczne może i nie jest, ale na pewno upierdliwe - osoby spotkane na ulicach ochoczo oferują safari, pamiątki i swoje nieszczęścia. Nie, tu się nie pogada tak jak w RPA.

Jeśli pominąć te niedogodności reszta jest pierwsza klasa.

Rzecz w tym, że CBD jest miejskie czy wielkomiejskie, a te nowe dzielnice są całkowicie nijakie, planowanie przestrzenne jest tam w każdym razie nieznane.

Ciekawych budynków jest mnóstwo. Na początek niech będzie rynek centralny (obecnie Masai market oraz katedra. Mają coś ze sobą wspólnego



Image Image Image Image Image Image Image Image ImageOprócz świątyń w ścisłym centrum znajdują się budynki administracji - w większości ciekawe w dużej części niesfotografowane, oraz na prawdę dziesiątki innych wysokiej jakości budowli, to muszę jeszcze sprawdzić, ale pewnie w znaczącej większości z lat 60-tych i 70-tych. Choć są i starsze w tym Kenwood House

ImageTak, oni na swoim profilu czasem coś wrzucają i w zasadzie zawsze jest zajebisteMuzyka będzie później - różna. Dziś są walentynki ale obiecano mi, że nie będzie romantycznie, a jutro mam festiwalik jazzowy.

Tymczasem wypada cofnąć się do wydarzeń minionych. Może małymi kroczkami. Zacznę od Westlands. Dzielnica niby lepsza, ale nie do życia. O ile CBD jest zaplanowane, wygląda metropolitarnie (przy całej masie wad, największą chyba jest zatłoczenie i brak rozsądnego transportu publicznego - widziałem ludzi czekających w 200 metrowej kolejce na autobus - i tak codziennie), to Westlands jest czystym chaosem z labiryntem wąskich ulic i przypadkowa zabudową. Choć czasem jest ona ładna czasem odjechana.

Problemem jest to, że Westlands jest pogrodzone, a życie towarzyskie odbywa się w ogromnych, strzeżonych jak twierdze centrach handlowych - choć jest jedna słodka rozrywkowa uliczka, ale taka raczej dla mniej zamożnych. W porównaniu z CBD jest bardzo dużo osób proszących o pieniądze, szczególnie w okolicach centrów handlowych - w różnym wieku różnych pci.


Zdjęcie z koniem dla ażurowego konia, nie dla architektury.

Image Image Image Image Image Image Image Image ImageWracając do CBD to oprócz samego centrum arcyciekawe są kampusu uniwersyteckie. Trochę upierdliwe jest dostanie się tam, jeszcze bardziej robienie zdjęć (w jednym mi nie pozwolono). Poniżej mały wybór Image Image Image Image Image Image Image Image ImagePora na kilka zdjęć z CBD. Ograniczę się do Tapatalkowej dziewiątki, ale interesujących budynków są tam setki

Dodać do tego można parlament, który pomyliłem z dworcem kolejowym. Z zakazem fotografowania i licznymi żołnierzami pilnującymi jego przestrzegania.

A propos tego strzeżenia budynków publicznych to dodam kawałek o naszych dyplomatołkach.

Jest jeden forumowicz, który trochę też na własne życzenie stał się ofiarą wizyty w Rwandzie tego, który podróżuje wraz z małżonką.

Z czasem okazało się, że pojechał tam sprzedawać broń, choć oczywiście w press rilisach przeważa bełkot o wartościach i transformacji energetycznej.

Rwanda chyba czyni użytek z tej broni.

Przed przylotem do Rwandy małżonek był w Kenii. Kilka miesięcy później, policja krwawo, z ofiarami śmiertelnymi stłumiła protesty przeciw podwyżkom, a potem liderzy opozycji zaczęli znikać w (nie)jasnych okolicznościach - jakby prezydent Kenii wzorował się na Kagame. Ludzie są świadomi tej działalności władzy, często pojawia się motyw tego, że te wszystkie zabezpieczenia to tylko na pokaz, że władza działa, a tak naprawdę to ona jest najbardziej niebezpieczna dla obywateli. Image Image Image Image Image Image Image Image ImageZ nienacka udało mi się z relacją znaleźć wczoraj wieczorem. Moim planem było pójście do klubu o zobaczenie jak się bawią Kenijczycy. Realizacja okazała się być trochę bardziej skomplikowana. Wcześniej z informacji wynikało, że Westlands, gdzie jestem to najlepsze miejsce na tego typu rozrywki. Nawet znalazłem jakieś mniej walentynkowe techno. Tylko potem wyszło na to, że tam bawią się bogaci Kenijczycy i ekspaci. Nie o to chodziło.

Ludowa zabawa odbywa się w klubach daleko od centrum. No, ale wydawało mi się głupio, żebym szedł tam sam. Jakoś tam się umówiłem (choć nie bez obaw), ale zostałem jakby wystawiony - poprzez pewne nieporozumienie, z którym gdyby mnie nie wystawiono mógłbym mieć problemy w ogarnięciu. W rezultacie jednak byłem sam, jedyny biały w naprawdę dużym klubie. Wzbudziłem pewne zainteresowanie, nie powiem - jednak w taki sposób, że nie powodowało to poczucia dyskomfortu. Było ciasno, obsługa doradzała różne osoby do stołów. Mnie się trafiły najpierw jakieś nastolatki, których bycie tam zdaje się miało specyficzny cel. Piły jak głupie. Na szczęście potem pojawiły się dwie przemiłe Kenińki - trochę się pisaliśmy trochę pubujaliśmy przy stołach, było przyjemnie, zobaczyłem to co chciałem a rano nie boli mnie za bardzo głową.

Nie wiem czy to specyfika tego miejsca, czy oni tak mają (chyba to drugie), ale oprócz muzyki leciał mecz - przegrany przez Chelsea z Brighton - moja sąsiadka bardzo z tego powodu cierpiała.

Niedługo czekają mnie bardziej wyrafinowane doznania muzyczne, wypada jednak uzupełnić przedtem poziom elektrolitów i innych substancji ImageSpoko, ale wzdłuż tej drogi różnych klubów jest pewnie kilkadziesiąt. Są takie bardziej wypasione i skromniejsze. Ten chyba jest z tych bardziej, ale nie najbardziej wypasionych. A i mają tam raz w tygodniu dzień z regge

https://maps.app.goo.gl/nAPNKGMRYHZHopWw9Teraz jestem na imprezie, gdzie biali są nadreprezentowani, ale też jest OK. One sumie fajowo bo tutaj jazz jest okazją na rodzinny piknik.

Choć mogli napisać, żeby zabrać kocyk. Mam przecież mój z Ethiopiana Image
@jaco027 tak jak pisałem w relacji z Etiopii tu można tylko dla muzyki jechać. Może Kenia nie jest najlepsza, ale taka Nigeria to musi być raj. Niger i Mali też by były gdyby nie sytuacja politycznaPójście na festiwal okazało się być świetnym pomysłem. To była taka Afryka całkiem spoza stereotypów. Atmosfera pikniku, wszyscy mili, uśmiechnięci świetnie się bawiący. Niewiele się to różniło od podobnej imprezy w Europie - może tylko tym, że większość widzów była młoda.

A muzyka była bardzo dobra, znaczy z pięciu wykonawców jeden był so so, saksofonistka z Niemiec też nie porwała, ale ona grała pierwszy raz z lokalnym zespołem.

Młodzi Kenijczycy oraz zespół z Mozambiku - super energetyczni i porywający, Etiopczycy trzymający poziom Ethiojazzu.

Na deser dj puścił hity afrobeatu grane na instrumentach dętych. Publiczność była zachwycona.

Afryka i muzyka to świetne połączenie.W niedzielę nadszedł czas na czilałt. Uznałem, że wypada zobaczyć jakąś sztukę nowoczesną. Znalazłem galerię, w centrum handlowym, a jakże!

Tylko, że był jakis problem z elektrycznością i część interaktywna nie działała, a to była podstawą wystawy.

Tak w ogóle znalazłem się w jakiejś wybitnie eleganckkiej okolicy. Mnóstwo zieleni, gdzieś na dużych działkach domy, w tym bardzo ładne. Plus centra handlowe jako ośrodki życia społecznego. Biali ludzie byli tam zdecydowanie nadreprezentowani. Co ciekawe, w centrum handlowym było trochę całkiem przyzwoitych elementów: kompozycja na ścianie przy wejściu oraz ławki

Image
Image

Image

Z nienacka pojawił się Kali - moich dzieci to nie bawi, ale dla mnie Sienkiewicz wiecznie żywy to jest coś. Z rzeczy z naszego regionu uświadczyłem tu jeszcze tylko węgierskie kiełbaski (na przecenie).

Dzięki reklamie Kalego dowiedziałem się , że w Suahili to imię oznacza "ostry" możemy, zacząć się zastanawiać, czy to nie ma wpływu na interpretację tej postaci (ja niestety pamiętam tylko jego mądrości o krowie)

Image

Image

Postanowiłem przespacerować się do drugiego, większego centrum handlowego. Okazało się, że to był dobry pomysł, bo znalazłem tam witraż i mozaiki (obok), a także miałem namiastkę safari ;)





Image Image Image Image Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (11)

robaku 13 lutego 2025 17:08 Odpowiedz
pytasz czy opowiadasz... :)
pabien 13 lutego 2025 17:08 Odpowiedz
Toitoi
stasiek-t 13 lutego 2025 23:08 Odpowiedz
Nairobi
qbaqba 14 lutego 2025 17:08 Odpowiedz
pabien napisał:Jeśli chodzi o Ugandę to mam zamiar tam lecieć w listopadzie na festiwal muzycznyNyege Nyege? :)
pabien 14 lutego 2025 17:08 Odpowiedz
Tak, oni na swoim profilu czasem coś wrzucają i w zasadzie zawsze jest zajebiste
robaku 15 lutego 2025 12:08 Odpowiedz
Dasz koordynaty do tego klubu...
pabien 15 lutego 2025 12:08 Odpowiedz
Spoko, ale wzdłuż tej drogi różnych klubów jest pewnie kilkadziesiąt. Są takie bardziej wypasione i skromniejsze. Ten chyba jest z tych bardziej, ale nie najbardziej wypasionych. A i mają tam raz w tygodniu dzień z reggehttps://maps.app.goo.gl/nAPNKGMRYHZHopWw9
jaco027 15 lutego 2025 12:08 Odpowiedz
To tylko maly wtret w ta relacje. Kluby dla lokalnych na czarnym lądzie to bardzo miłe i interesujące doświadczenie [emoji6]
tropikey 15 lutego 2025 17:08 Odpowiedz
Aż musiałem powiększyć zdjęcie, bo w pierwszym momencie odniosłem wrażenie, że wokalista trzyma z tyłu w spodniach jakiegoś faceta wpatrującego się w jego tyłek. To by dopiero była ciekawostka :D !
pabien 15 lutego 2025 23:08 Odpowiedz
Pójście na festiwal okazało się być świetnym pomysłem. To była taka Afryka całkiem spoza stereotypów. Atmosfera pikniku, wszyscy mili, uśmiechnięci świetnie się bawiący. Niewiele się to różniło od podobnej imprezy w Europie - może tylko tym, że większość widzów była młoda. A muzyka była bardzo dobra, znaczy z pięciu wykonawców jeden był so so, saksofonistka z Niemiec też nie porwała, ale ona grała pierwszy raz z lokalnym zespołem. Młodzi Kenijczycy oraz zespół z Mozambiku - super energetyczni i porywający, Etiopczycy trzymający poziom Ethiojazzu.Na deser dj puścił hity afrobeatu grane na instrumentach dętych. Publiczność była zachwycona.Afryka i muzyka to świetne połączenie.
pabien 17 lutego 2025 17:08 Odpowiedz
I to już koniec wycieczki. Było jak zwykle kilka dni, aby się odnaleźć, aby nauczyć się omijać to, czego się nie chce, potem zaczyna być fantastycznie i nie chce się wyjeżdżać albo chce natychmiast wrócić lub wręcz zamieszkać.Kenia pewnie nadaje się do tego najlepiej ze wszystkich państw afrykańskich, bo jest obiektywnie bezpiecznie, nie tylko w gettach dla bogatych, bo jest infrastruktura, w tym zdrowotna. W RPA jest to drugie, gorzej z pierwszym. OK Kenijczycy są specyficzni, oni są w sumie nosicielami większości stereotypów o Afryce, ale to w dużej części albo urzędnicy albo osoby związane z obsługą ruchu turystycznego, pozostali są fantastyczni.Na początku ciężko było mi o interakcję z kimkolwiek innym niż ci od obsługi białych. Potem się to całkowicie zmieniło i było przewspaniale. Dużo się dowiedziałem, no i wkrótce będzie Kenia odcinek 2, choć inne kraje czekają, trzeba będzie gdzieś wcisnąć powtórkę Keni