Często jestem na siebie zły, że daję się w takie gierki wciągnąć. Przysparzają mi one więcej - w minutach - cierpienia niż radości.
Może jednak programy lotnicze to trochę co innego niż hotelowe.
Z tych ostatnich został mi Hilton z jakimiś 700 noclegami brakującymi do dożywotniego diamonda i Radisson z jakiegoś status macza, a także punkty w Accorze.
Jeśli chodzi o statusy lotnicze to oprócz częstego FTLa i jakiegoś bronze w BA zdarzyło mi się mieć jedynie UIOwe złoto, zrobiłem nawet prawie koronę lotnisk Ukrainy - bez Użgorodu.
Tym razem pojawiła się szansa na prawdziwy status. Trochę mil zebrałem lotem do Argentyny, potem było Togo i jakieś pomniejsze. Jakiś powrót z Afryki zaplanowałem przez Ateny i w rezultacie pojawiła się taka sytuacja:
Nie mam pamiątki tuż sprzed wycieczki. Wtedy już nawet tych punktów nie brakowało, a tylko segmentów.
Jadałem się na myśl, że będę miał tego pierwszego prawdziwego golda, zwłaszcza, że czeka mnie w najbliższym czasem trochę podróży w *
O 4 segmenty zadbałem zawczasu. Z Warszawy bez noclegu w Atenach to w zasadzie tylko Larnaca i Heraklion wchodzą. W Larnace byłem taką zimową porą i nie podobało mi się, że flamingi pod lotniskiem nie są oświetlone.
Na Krecie ostatni raz byłem ponad 20 lat temu. Oprócz oglądania miałem tam dość traumatyczne przeżycie, gdyż skasowałem wypożyczone auto w bliskim spotkaniu ze skalą. Mi i pasażerce nic się nie stało (znaczy poloknęliśmy trochę kurzu z poduszek powietrznych oraz ja ugryzłem się w język (nie w przenośni). Z właścicielem auta byłem niby dogadamy, że bez udziału własnego, jednak kiedy zobaczył co zostało z jego samochodu uznał, że jednak coś mu się należy.
Było dość nieprzyjemnie, bowiem w sumie zamknął nas u siebie w biurze i oczekiwał kasy. Nie pamiętam jakim sposobem miałem telefon do policji turystycznej, do której zadzwoniłem na skargę. Przybyła, opieprzyła właściciela i uwolniła nas.
Jednak auto było wypożyczone w Retymnonie, my znaleźliśmy się w Heraklionie bez auta, a nasz wynajem miał jeszcze trwać kilka dni. Poszedłem więc do wypożyczającego i nie gryząc się w język (bo już to przedtem zrobiłem) powiedziałem: halo halo, dawaj auto na kolejne dni. Chciał bić zamiast dać kolejny samochód.
Tym razem, nawet nie że względu na pamięć tamtych doświadczeń, tylko z powodu krótkiego czasu pobytu korzystać z auta nie planowałem. Na, nawet w planie minimum dopuszczałem możliwość, że korzystać będę jedynie z transportu nożnego.
Sent from my Pixel 7 using Tapatalk
kacper451 napisał:
nadal qrwa.. nie wiem po co,
Jak to? Po to żeby z kolegami czy koleżankami się podzielić
;)
Tak Ty jesteś tu mistrzem nad mistrzami. Ja te statusy, za wyjątkiem hiltonowego to trochę przypadkiem robię.
Nie powiem, że bez durnolatania i durnospania. Trochę tego bywało, zwłaszcza durnospania, co nawet tanie nie jest. Teraz ze względu na zmianę kierunku moich podróży staje się to jeszcze bardziej nieopłacalne. W Nairobi noc w takim sobie Doubletree kosztowała tyle co 3 noce w alternatywnym hotelu w bardzo podobnych warunkach i znacznie lepszej lokalizacji (gdyby jeszcze działał Hilton Nairobi, to byłaby inna bajka, bo tamten hotel i lokalizację i wygląd miał świetne)
Zresztą w sprawie durnolatania jest u mnie sporo hipokryzji. Bo latam i potem siebie krytykuję za to, a nawet wątek z rozwiązaniami na ten temat utworzyłem na forum
Tym razem durnolotami były w zasadzie tylko 4 ostatnie odcinki, o których piszę wcześniejsze loty CDG-ATH-WAW były po prostu odrobinę droższą opcją powrotu do Warszawy. Zresztą nie było to udane zakończenie podróży, gdyż w Atenach się rozchorowałem, na szczęście tylko na jeden dzień
Wracam jednak do ostatniej podróży. Zaczęła się w Elite. W końcu korzystając z z kuponu na upgrade czułem się uprawniony do skorzystania z niego. Ja Elite nie rozumiem, bo to jest przestrzeń brzydsza niż Polonez i taka trochę klaustrofobiczna. Rozumiem, że dlatego, aby nie widać było tych osłów i euroosłów z zewnątrz.
Akurat pojawił się jeden taki niJaki darmozjad. Zrobił dokładnie to, czego można było oczekiwać po jemu podobnych.
Wszedł, powiedział, że ma boarding, więc Pani musiała dzwonić do gejtu. Zeżarl owocki (oczywiście jedną z nielicznych rzeczy będących w plastikowym jednorazowym opakowaniu), potem przeskrinował półkę, co by tu zabrać i wyniósł jabłko - widocznie taki przymus polityczny, coś choćby drobnego trzeba zajumać. Kiedy byłem tam poprzednio eurooseł Melex wynosił wodę San Pellegrino
Potem był boarding. Aegean ma strasznie nieprzyjemny system przydzielania bezpłatnych miejsc (gorszy niż LCC) więc nawet upgrade dostałem na miejsce 3C mimo, że oprócz mnie leciały przed zasłonką tylko 2 osoby.
Wino dobre, jedzenie przyjemne. Nie ma co narzekać na taki lot.
W Atenach salon Luftwaffe był już zamknięty, poszedłem więc do Aegeana i tam miło spędziłem czas oczekiwania. Po poprzednich posiłkach byłem w pełni najedzony, więc tylko kolorowe sody sobie popijałem.
Lot ostatni był trochę opóźniony, samolot pełny, a ja dostałem środkowe miejsce. Nie było to przyjemne, ale pasażerowie obok raczej nieduzi, a czas lotu krótki, więc bez przesady.
Na miejscu trochę przed pierwszą w nocy zdawało mi się, że nie ma juz transportu publicznego (właśnie chyba mi się zdawało, bo w drugą stronę przejechały dwa autobusy). Ja w każdym razie uznałem, że te niecałe 4 km do centrum to świetna okazja, żeby zrobić trochę kroków, tak istotnych zwłaszcza po obżarstwie i siedzeniu z poprzednich godzin.
Spacer był dość przyjemny do momentu, kiedy obudziłem bezdomne pieski pod murami miasta. Ale to Grecja, małe poszczekaly, duże nie bardzo i wróciły do spania
Choć to był wtorek w nocy (znaczy już środa) że zdziwieniem zauważyłem, że nawet kilka sklepów, w tym jeden kiosk było otwartych. Przed spotkaniem z pieskami pojawił mi się taki widok
Z tym latem to lekka przesada, ale jednak w nocy była tam taka temperatura jak poprzedniego dnia u nas w dzień (czyli blisko 10 stopni).
Mój pokój znajdował się niedaleko od miejsca z fotografii, nawet upgrade dostałem - jak się później okazało pewnie dlatego, że gorsze pokoje wychodziły na ulicę na której był remont
Tak zakończył się pierwszy z trzech dni wyjazduNastępny był jedynym przeznaczonym na zwiedzanie. Do Knossos mi się nie chciało, bo już byłem. Do Muzeum też nie, bo jednak lepiej skorzystać z błękitnego nieba i słońca, choć sztuka kretyńska to jednak było coś.
Pozostało mi to co zwykle, czyli szwendanie się po mieście. Jednak na początek trzeba było wstać z łóżka. A to nie było proste. Łóżko wygodne, kołdra ciepła, głód nie męczył specjalnie. W końcu udało się to ok 11.
Heraklion okazał się mocno taki sobie. Z 5 zdjęć udało mi się zrobić, a najciekawszy obiekt wyglądał tak
Poza tym stare szyldy, stare litery
Dziwne pomniki
I panubogu świeczkę i diabłu ogarek
oraz - gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść
No właśnie, przyszła pora, aby coś zjeść. Akurat niedawno @sko1czek naczelny hedonista tego forum zaproponował dwie knajpki. Poszedłem do pierwszego miejsca, ale uznałem, że jednak wybiorę bardziej ludową, na tej samej ulicy, bliżej centrum z podobnie wysokimi ocenami.
Przyszedłem wcześnie, zanim grill się rozgrzał na wieczór, więc zacząłem od sałatki greckiej i wina. Z tą sałatką problem był taki, że to nie sezon, więc warzywa nie były tymi przepysznymi rosnącymi w ciepełku, ale feta swietna. Wino domowe też bardzo w porządku. W międzyczasie do oferty wróciło mięsko. Niestety nie cielęcinka. Trochę rozczarowany wziąłem burgerki, które okazały się pyszne. Jedzonko z winem i deserem gratis kosztowało 20 EUR, więc raczej całkiem przyzwoicie.
Pozostał mi wieczorny spacerek po mieście, udało mi się wyczaić sklep z rurami!
I potem wróciłem do zimnego pokoju (znaczy można było go ocieplić klimą, ale dla moich celów było to bez sensu) pod ciepłą kołderkę i poszedłem spać.
Zważywszy na sposób spędzenia dnia trudno mojej wycieczki nie nazwać durnolataniem, zwłaszcza że z betonowych rzeczy to tam chyba najlepszy jest ichni enbep
Następnego dnia w planach miałem tylko powrót. Zdecydowałem się jednak wydać 1,20 EUR na autobus (bilety można kupić na stronie przewoźnika jeśli nie ma się monet do automatu ani chęci płacenia 2 EUR kierowcy.
Choć opis salonów w Heraklionie nie zachęcał, uznałem że tam zjem śniadanie. Przedtem jeszcze dostrzegłem wielojęzyczne napisy przed wejściem do hali lotniska
A potem podziwiałem malowniczą pozycję airbusa idżiana
Zobaczyłem jak wygląda postęp w drodze po złoto
Było tak
Śniadania nie zjadłem bo salonik był otwarty, ale nieczynny.
Musiałem poczekać do Aten. Tam odbyłem na początku rytualny spacer do apteki po malarone, a potem rozgościłem się w saloniku Luftwaffe. Salonik może być opisany zdjęciem wina , które się w nim znajduje
Jest dobrze.
Gorzej było z kotem powrotnym. Nie dostałem upa na kupon i miałem siedzieć na środkowym miejscu. Na szczęście po obu moich stronach miejsca miała para, więc dostało mi się miejsce skrajne. Samolot wypełniony w 100% bo następnego dnia był strajk.
Wróciłem najedzony ale i zmęczony. Teraz pozostało mi czekać na złoto Jeszcze w czwartek w aplikacji nastąpiła zmiana na taką
Nawet sobie pomyślałem. Fajowo! Będzie trzeba claima składać.
Następnego dnia zrobiło się jeszcze ciekawiej
Nie żebym się jakoś strasznie denerwował, bo gold mi się należy jak psu zupa, ale obawiałem się że może trzeba będzie to wyjaśniać
Na szczęście w nocy z soboty na niedzielę dostałem komunikat a nawet dwa
Jeeeeej!
Wycieczka po trochę słońca, sałatkę grecką oraz pyszne burgerki, zawierająca konsumpcję różnych ciał stałych i płynów po drodze kosztowała jakieś 700 zł plus 130 za dwie paczki malarone.
Kupić to ostatnie na pewno było warto, a jeśli chodzi o korzyści ze statusu, to będę je testował za niecałe dwa tygodnie, ale głównie na Okęciu, bo port docelowy nie ma salonu dla *Go
A i jeszcze prawie 20% cashbaku za nocleg mam dostać
;)
Bilety na mile dla odnowienia statusu już mam. Pozostają 4 loty aegeanem. Pewnie da się coś dostać w dobrej cenie. Pewnie polecę na jakąś wyspę na której jeszcze nie byłemTrochę. Swoją drogą architektura greckich nbepów to może być ciekawy temat. Widziałem jeszcze budynek na Korfu. Tamten jest bardziej spektakularny, tylko misię dobrego zdjęcia nie udało zrobić
A skoro już piszę to zauważyłem, że Krakowiacy (i Górale) mają lepiej z aegeanem, bo loty są rano.
To zresztą dobra wiadomość i dla mnie, bo przy okazji można zaliczyć 2 pobyty w krakowskich hiltonach
To samo zadaje sobie pytanie albo ktoś mi je zadaje, ale po co ja to zbieram? A mam praktycznie wszędzie coś z wysokiego C z przypadku/z konieczności/z widzimisię, 3 złota w *A, 3 złota w ST czy tam równoważnik, 1 srebro w OW, o programach hotelowych nawet nie chce wspominac, wszędzie i prawie wszytko z wielkich, oprócz Haytta. W sumie od dziecka coś zawsze zbierałem jak nie obrazki z gum Donalda to z Turbo, jak nie puszki to znaczki, monety, kasety, płyty CD.. itp, teraz punkty mile statusy, nadal qrwa.. nie wiem po co, może czasami dla idei...albo samego zbierania czegokolwiek ... kreski na mapie już mnie co raz mniej bawia... statusy jeszcze tylko troszeczkę , co dalej...nie mam zielonego pojęcia...
Trochę. Swoją drogą architektura greckich nbepów to może być ciekawy temat. Widziałem jeszcze budynek na Korfu. Tamten jest bardziej spektakularny, tylko misię dobrego zdjęcia nie udało zrobić A skoro już piszę to zauważyłem, że Krakowiacy (i Górale) mają lepiej z aegeanem, bo loty są rano.To zresztą dobra wiadomość i dla mnie, bo przy okazji można zaliczyć 2 pobyty w krakowskich hiltonach
Może jednak programy lotnicze to trochę co innego niż hotelowe.
Z tych ostatnich został mi Hilton z jakimiś 700 noclegami brakującymi do dożywotniego diamonda i Radisson z jakiegoś status macza, a także punkty w Accorze.
Jeśli chodzi o statusy lotnicze to oprócz częstego FTLa i jakiegoś bronze w BA zdarzyło mi się mieć jedynie UIOwe złoto, zrobiłem nawet prawie koronę lotnisk Ukrainy - bez Użgorodu.
Tym razem pojawiła się szansa na prawdziwy status. Trochę mil zebrałem lotem do Argentyny, potem było Togo i jakieś pomniejsze. Jakiś powrót z Afryki zaplanowałem przez Ateny i w rezultacie pojawiła się taka sytuacja:
Nie mam pamiątki tuż sprzed wycieczki. Wtedy już nawet tych punktów nie brakowało, a tylko segmentów.
Jadałem się na myśl, że będę miał tego pierwszego prawdziwego golda, zwłaszcza, że czeka mnie w najbliższym czasem trochę podróży w *
O 4 segmenty zadbałem zawczasu. Z Warszawy bez noclegu w Atenach to w zasadzie tylko Larnaca i Heraklion wchodzą. W Larnace byłem taką zimową porą i nie podobało mi się, że flamingi pod lotniskiem nie są oświetlone.
Na Krecie ostatni raz byłem ponad 20 lat temu. Oprócz oglądania miałem tam dość traumatyczne przeżycie, gdyż skasowałem wypożyczone auto w bliskim spotkaniu ze skalą. Mi i pasażerce nic się nie stało (znaczy poloknęliśmy trochę kurzu z poduszek powietrznych oraz ja ugryzłem się w język (nie w przenośni). Z właścicielem auta byłem niby dogadamy, że bez udziału własnego, jednak kiedy zobaczył co zostało z jego samochodu uznał, że jednak coś mu się należy.
Było dość nieprzyjemnie, bowiem w sumie zamknął nas u siebie w biurze i oczekiwał kasy. Nie pamiętam jakim sposobem miałem telefon do policji turystycznej, do której zadzwoniłem na skargę. Przybyła, opieprzyła właściciela i uwolniła nas.
Jednak auto było wypożyczone w Retymnonie, my znaleźliśmy się w Heraklionie bez auta, a nasz wynajem miał jeszcze trwać kilka dni. Poszedłem więc do wypożyczającego i nie gryząc się w język (bo już to przedtem zrobiłem) powiedziałem: halo halo, dawaj auto na kolejne dni. Chciał bić zamiast dać kolejny samochód.
Tym razem, nawet nie że względu na pamięć tamtych doświadczeń, tylko z powodu krótkiego czasu pobytu korzystać z auta nie planowałem. Na, nawet w planie minimum dopuszczałem możliwość, że korzystać będę jedynie z transportu nożnego.
Sent from my Pixel 7 using Tapatalk
Jak to? Po to żeby z kolegami czy koleżankami się podzielić ;)
Tak Ty jesteś tu mistrzem nad mistrzami. Ja te statusy, za wyjątkiem hiltonowego to trochę przypadkiem robię.
Nie powiem, że bez durnolatania i durnospania. Trochę tego bywało, zwłaszcza durnospania, co nawet tanie nie jest. Teraz ze względu na zmianę kierunku moich podróży staje się to jeszcze bardziej nieopłacalne. W Nairobi noc w takim sobie Doubletree kosztowała tyle co 3 noce w alternatywnym hotelu w bardzo podobnych warunkach i znacznie lepszej lokalizacji (gdyby jeszcze działał Hilton Nairobi, to byłaby inna bajka, bo tamten hotel i lokalizację i wygląd miał świetne)
Zresztą w sprawie durnolatania jest u mnie sporo hipokryzji. Bo latam i potem siebie krytykuję za to, a nawet wątek z rozwiązaniami na ten temat utworzyłem na forum
czy-durno-latanie-to-zlo,18,133803&p=1134426&hilit=Czy+durnolatanie+to+z%C5%82o#p1134426
Tym razem durnolotami były w zasadzie tylko 4 ostatnie odcinki, o których piszę wcześniejsze loty CDG-ATH-WAW były po prostu odrobinę droższą opcją powrotu do Warszawy. Zresztą nie było to udane zakończenie podróży, gdyż w Atenach się rozchorowałem, na szczęście tylko na jeden dzień
Wracam jednak do ostatniej podróży. Zaczęła się w Elite. W końcu korzystając z z kuponu na upgrade czułem się uprawniony do skorzystania z niego. Ja Elite nie rozumiem, bo to jest przestrzeń brzydsza niż Polonez i taka trochę klaustrofobiczna. Rozumiem, że dlatego, aby nie widać było tych osłów i euroosłów z zewnątrz.
Akurat pojawił się jeden taki niJaki darmozjad. Zrobił dokładnie to, czego można było oczekiwać po jemu podobnych.
Wszedł, powiedział, że ma boarding, więc Pani musiała dzwonić do gejtu. Zeżarl owocki (oczywiście jedną z nielicznych rzeczy będących w plastikowym jednorazowym opakowaniu), potem przeskrinował półkę, co by tu zabrać i wyniósł jabłko - widocznie taki przymus polityczny, coś choćby drobnego trzeba zajumać. Kiedy byłem tam poprzednio eurooseł Melex wynosił wodę San Pellegrino
Potem był boarding. Aegean ma strasznie nieprzyjemny system przydzielania bezpłatnych miejsc (gorszy niż LCC) więc nawet upgrade dostałem na miejsce 3C mimo, że oprócz mnie leciały przed zasłonką tylko 2 osoby.
Wino dobre, jedzenie przyjemne. Nie ma co narzekać na taki lot.
W Atenach salon Luftwaffe był już zamknięty, poszedłem więc do Aegeana i tam miło spędziłem czas oczekiwania. Po poprzednich posiłkach byłem w pełni najedzony, więc tylko kolorowe sody sobie popijałem.
Lot ostatni był trochę opóźniony, samolot pełny, a ja dostałem środkowe miejsce. Nie było to przyjemne, ale pasażerowie obok raczej nieduzi, a czas lotu krótki, więc bez przesady.
Na miejscu trochę przed pierwszą w nocy zdawało mi się, że nie ma juz transportu publicznego (właśnie chyba mi się zdawało, bo w drugą stronę przejechały dwa autobusy). Ja w każdym razie uznałem, że te niecałe 4 km do centrum to świetna okazja, żeby zrobić trochę kroków, tak istotnych zwłaszcza po obżarstwie i siedzeniu z poprzednich godzin.
Spacer był dość przyjemny do momentu, kiedy obudziłem bezdomne pieski pod murami miasta. Ale to Grecja, małe poszczekaly, duże nie bardzo i wróciły do spania
Choć to był wtorek w nocy (znaczy już środa) że zdziwieniem zauważyłem, że nawet kilka sklepów, w tym jeden kiosk było otwartych. Przed spotkaniem z pieskami pojawił mi się taki widok
Z tym latem to lekka przesada, ale jednak w nocy była tam taka temperatura jak poprzedniego dnia u nas w dzień (czyli blisko 10 stopni).
Mój pokój znajdował się niedaleko od miejsca z fotografii, nawet upgrade dostałem - jak się później okazało pewnie dlatego, że gorsze pokoje wychodziły na ulicę na której był remont
Tak zakończył się pierwszy z trzech dni wyjazduNastępny był jedynym przeznaczonym na zwiedzanie. Do Knossos mi się nie chciało, bo już byłem. Do Muzeum też nie, bo jednak lepiej skorzystać z błękitnego nieba i słońca, choć sztuka kretyńska to jednak było coś.
Pozostało mi to co zwykle, czyli szwendanie się po mieście. Jednak na początek trzeba było wstać z łóżka. A to nie było proste. Łóżko wygodne, kołdra ciepła, głód nie męczył specjalnie. W końcu udało się to ok 11.
Heraklion okazał się mocno taki sobie. Z 5 zdjęć udało mi się zrobić, a najciekawszy obiekt wyglądał tak
Poza tym stare szyldy, stare litery
Dziwne pomniki
I panubogu świeczkę i diabłu ogarek
oraz - gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść
No właśnie, przyszła pora, aby coś zjeść. Akurat niedawno @sko1czek naczelny hedonista tego forum zaproponował dwie knajpki. Poszedłem do pierwszego miejsca, ale uznałem, że jednak wybiorę bardziej ludową, na tej samej ulicy, bliżej centrum z podobnie wysokimi ocenami.
Przyszedłem wcześnie, zanim grill się rozgrzał na wieczór, więc zacząłem od sałatki greckiej i wina. Z tą sałatką problem był taki, że to nie sezon, więc warzywa nie były tymi przepysznymi rosnącymi w ciepełku, ale feta swietna. Wino domowe też bardzo w porządku. W międzyczasie do oferty wróciło mięsko. Niestety nie cielęcinka. Trochę rozczarowany wziąłem burgerki, które okazały się pyszne. Jedzonko z winem i deserem gratis kosztowało 20 EUR, więc raczej całkiem przyzwoicie.
Pozostał mi wieczorny spacerek po mieście, udało mi się wyczaić sklep z rurami!
I potem wróciłem do zimnego pokoju (znaczy można było go ocieplić klimą, ale dla moich celów było to bez sensu) pod ciepłą kołderkę i poszedłem spać.
Zważywszy na sposób spędzenia dnia trudno mojej wycieczki nie nazwać durnolataniem, zwłaszcza że z betonowych rzeczy to tam chyba najlepszy jest ichni enbep
Następnego dnia w planach miałem tylko powrót. Zdecydowałem się jednak wydać 1,20 EUR na autobus (bilety można kupić na stronie przewoźnika jeśli nie ma się monet do automatu ani chęci płacenia 2 EUR kierowcy.
Choć opis salonów w Heraklionie nie zachęcał, uznałem że tam zjem śniadanie. Przedtem jeszcze dostrzegłem wielojęzyczne napisy przed wejściem do hali lotniska
A potem podziwiałem malowniczą pozycję airbusa idżiana
Zobaczyłem jak wygląda postęp w drodze po złoto
Było tak
Śniadania nie zjadłem bo salonik był otwarty, ale nieczynny.
Musiałem poczekać do Aten. Tam odbyłem na początku rytualny spacer do apteki po malarone, a potem rozgościłem się w saloniku Luftwaffe. Salonik może być opisany zdjęciem wina , które się w nim znajduje
Jest dobrze.
Gorzej było z kotem powrotnym. Nie dostałem upa na kupon i miałem siedzieć na środkowym miejscu. Na szczęście po obu moich stronach miejsca miała para, więc dostało mi się miejsce skrajne. Samolot wypełniony w 100% bo następnego dnia był strajk.
Wróciłem najedzony ale i zmęczony. Teraz pozostało mi czekać na złoto Jeszcze w czwartek w aplikacji nastąpiła zmiana na taką
Nawet sobie pomyślałem. Fajowo! Będzie trzeba claima składać.
Następnego dnia zrobiło się jeszcze ciekawiej
Nie żebym się jakoś strasznie denerwował, bo gold mi się należy jak psu zupa, ale obawiałem się że może trzeba będzie to wyjaśniać
Na szczęście w nocy z soboty na niedzielę dostałem komunikat a nawet dwa
Jeeeeej!
Wycieczka po trochę słońca, sałatkę grecką oraz pyszne burgerki, zawierająca konsumpcję różnych ciał stałych i płynów po drodze kosztowała jakieś 700 zł plus 130 za dwie paczki malarone.
Kupić to ostatnie na pewno było warto, a jeśli chodzi o korzyści ze statusu, to będę je testował za niecałe dwa tygodnie, ale głównie na Okęciu, bo port docelowy nie ma salonu dla *Go
A i jeszcze prawie 20% cashbaku za nocleg mam dostać ;)
Bilety na mile dla odnowienia statusu już mam. Pozostają 4 loty aegeanem. Pewnie da się coś dostać w dobrej cenie. Pewnie polecę na jakąś wyspę na której jeszcze nie byłemTrochę. Swoją drogą architektura greckich nbepów to może być ciekawy temat. Widziałem jeszcze budynek na Korfu. Tamten jest bardziej spektakularny, tylko misię dobrego zdjęcia nie udało zrobić
A skoro już piszę to zauważyłem, że Krakowiacy (i Górale) mają lepiej z aegeanem, bo loty są rano.
To zresztą dobra wiadomość i dla mnie, bo przy okazji można zaliczyć 2 pobyty w krakowskich hiltonach