0
rob_sad 9 kwietnia 2025 15:15
-- 09 Kwi 2025 13:49 --

Na ferie szukaliśmy jakiegoś nowego kierunku, od dawna braliśmy pod uwagę Wietnam, ale cieżko tam tanio dolecieć. Na jednym bilecie drogo jest nawet z Warszawy, a na osobnych biletach z Tajlandii lub Malezji może nieco taniej, ale potrzeba więcej czasu. Zauważyliśmy jednak, że całkiem dobre ceny ma Singapore Airlines. Wszystko na jednym bilecie z Poznania i da się składać open jaw co daje więcej możliwości, a przy okazji łatwo dobrać dłuższe przesiadki w Singapurze na odpoczynek i spacer po mieście.
Singapur stał się tak drogi, że opcja zwiedzania po drodze jest całkiem ok, byliśmy już tutaj, ale dzieciom może się spodobać.
Od początku zakładałem, że omijamy południe Wietnamu oraz, że dodajemy Siem Reap w Kambodży, bo tylko ja tam wcześniej byłem i mam stare zdjęcia, a jest okazja, by ten punkt łatwo dodać i zobaczy reszta rodziny. Dla Kambodży styczeń to najlepszy okres, pod względem klimatu środka i północy Wietnamu nie jest to najlepsza pora, ale jest tylko trochę gorsza i przy odrobienie szczęścia powinno być ok. Mamy bilety do Da Nang w środkowym Wietnamie, a wracamy z Siem Reap w Kambodży. Później dokupuję jeszcze loty z Hue do Hanoi i z Hanoi do Siem Reap. Obydwa z Vietnam Airlines, bo tańszy VietJet ma restrykcyjną politykę bagażową i z dużym podręcznym cena wychodzi podobna, a Vietnam Airlines ma wyższą punktualność i lepsze godziny lotów.
Na około 2-3 tygodnie przed wylotem robimy wizy do Wietnamu. Trzeba wysłać swoje aktualne zdjęcia wg wytycznych i system często odrzuca wniosek właśnie z powodu nie spełnienia tych wytycznych. Jednak po 3dniach mamy wizy (25usd niestety).
Mamy najtańszą taryfę na loty i system Singapore Airlines na wszystkich krokach informował, że będziemy mogli wybrać miejsca dopiero przy odprawie, co jest już standardową praktyką i większość linii rezerwuje kilka rzędów do czasu odprawy by minimalizować ryzyko rozsadzenia rodzin na jednej rezerwacji. Byłem pewien, że w tym przypadku też tak będzie, ale z ciekawości sprawdziłem dostępność miejsc i okazało się, że mogę je wybrać gratis. Doczytałem, że jest to możliwe w przypadku podróży z dziećmi i było możliwe od samego początku, oczywiście jeśli ktoś znał regulamin linii i wiedział, że komunikaty podczas rezerwacji oraz w potwierdzeniach są błędne. Sprawdzam więc dostępne miejsca i dla 3 z 4 lotów znalazłem fajne, ale jest problem z tym pierwszym z Frankfurtu do Singapuru. Darmowe miejsca są tylko w tylnej części ekonomicznej i nie ma tam żadnej możliwej opcji by 4 osoby mogły siedzieć obok siebie. Słabo. W sieci czytam, że ja pierwszy wpadłem w taki problem.
Kontakt mailowy z linią nic nie dał, zignorowali problem. Spróbowałem przez chat i tam udało mi się przekonać konsultanta, że to nie moja wina. Dostaliśmy miejsca w przednim przedziale, które normalnie są płatne. W sumie dobrze wyszło.
Kolejny problem pojawił się przy odprawie online. Często gdy do jakiegoś kraju potrzebne są jakieś dokumenty to linie widzą problem i nie pozwalają na lot wyłacznie po odprawie online - trzeba iść i fizycznie pokazać papiery. W naszym przypadku pierwszy odcinek podróży jest z Lufthansą do Franfurtu co jeszcze bardziej komplikuje sytuację, bo odprawiać trzeba się na stronach Lufthansy. Niby wszystko jest ok, system prosi o dane wiz, więc ma narzędzia do weryfikacji kompletności dokumentów, ale na koniec wyskakuje informacja, że dzieci nie mogą być odprawione, bo weryfikacja dokumentów przebiegła niepomyslnie. Hm.. Sprawdzam wszystko ponownie i jest ok. Dzwonię do Lufthansy i pani potwierdza, że jest jakiś problem, ale jej zdaniem techniczny i na lotnisku w okienku powinniśmy dostać karty pokładowe.
Wylot mamy niestety o 5:30 rano. Normalnie rano przyjeżdżamy na lotnisko na około 60-45min przed lotem i to wystarczy. Tym razem dodajemy dodatkowe 30min. Gdy docieramy do checkin jest już spora kolejka i tylko 2 okienka. Na szczęście możemy podejść do okienka priorytetowego i tu zaczyna się robić ciekawie. Pani też nie jest w stanie odprawić dzieci. Nie jest to jednak problem z dokumentami, ale wg. systemu dzieci podróżują same bez opiekunów i pani nie jest w stanie tego obejść. Dzwoni 2x do Frankfurtu i nic. Po prawie 30min blokowania okienka (współczuję innym) dostajemy karty pokładowe tylko do Frankfurtu i tam musimy samo ogarnąć problem. Na szczęście mamy aż 4h na przesiadkę.
Gdy dolatujemy do Franfurtu nadal jest ciemno. Stajemy oczywiście daleko, więc zanim dojeżdżamy do terminala mija sporo czasu. Tam szukamy jakiegoś stanowiska transferowego, ale w tej części terminala nie ma nic otwartego - musimy albo cofnąć się przed security, albo przejść przez imigration, gdzie prawdopodobnie nasz nie puszcza, bo nie mamy kart pokładowych dla dzieci. Cofamy się więc, ale od personelu Lufthnasy dowiadujemy się tylko, że problem dotyczy Singapore Airlines i tylko oni mogą to ruszyć i będzie można to zrobić dopiero w gejcie. No i możemy przejść przez imigration bez kart. Mamy więc trochę czasu, ale już jestesmy zmęczeni. Ten samolot robi rotację z Singapuru do Nowego Jorku z międzylądowaniem w Franfurcie w obie strony.

Image

Przedstawiamy problem w naszym gejcie gdy tylko go otworzyli. Pani ponownie sprawdza wszystkie dokumenty i dochodzi do tych samych wniosków, że wszystko jest ok, ale ona też nic nie może. Mamy czekać na supervisora, bo tylko on może wymusić w systemie obejście alertu. Czekamy, czekamy. Gdy się zjawia znowu sprawdza wszystkie dokumenty, ale wreszcie dostajemy karty pokładowe aż do Da Nang.
Kiedyś już lecieliśmy do Singapuru lotem w podobnych godzinach i to najsłabszy punkt całej podróży. Wylatuje się wcześnie więc nikomu nie chce się spać, ląduje się około północy czasu europejskiego, więc nadal nikomu nie chce się spać, ale w Singapurze jest wczesny poranek i cały dzień przed sobą. Wtedy po takim locie długo dochodziliśmy do siebie. Ale tym razem poszło lepiej. Ludzie byli bardziej zdeterminowani do spania, a personel dbał o ciszę. Nam pomogło to, że musieliśmy wstać wcześnie rano.
Na tym locie zdecydowanie było widać, że Singapore Airlines to linia z aspiracjami na więcej nawet w klasie ekonomicznej. Dzieci dostały normalne słuchawki, posiłki są dobre, personel się stara, fotele wygodne. Po lądowaniu potrzebujemy chwilę by się ogarnąć i idziemy do metra:

Image

Dawniej trzeba było kupić bezzwrotne karty z nabitą jakąś kwotą i to się średnio opłacało. Teraz za metro da się płacić normalnie jakąkolwiek kartą płatniczą zbliżeniowo, nieestety każdy musi płącić INNĄ kartą (w Panamie system sobie radził z tą samą kartą dla wielu pasażerów). Metrem jedzie się do centrum nieco ponad 30min. Wysiadamy na stacji Raffles Place. Wbrew prognozom wita nas słońce:

Image

Idziemy w stronę zatoki i fontanny Merlion - symbolu miasta:

Image

Image

Potem przez mostek Jubilee Bridge w stronę starszej części miasta:

Image

Image

Nie przeszliśmy nawet 1km, a już się zachmurzyło i zbiera się na deszcz.

-- 09 Kwi 2025 14:15 --

Gdy docieramy na lotnisko mamy jeszcze sporo czasu. Idziemy do najnowszego symbolu lotniska Changi, czyli wodospadu w Jewel - to niby zwykłe centrum handlowe zbudowane pomiędzy terminalami lotniska, ale sam wodospad i zieleń dookoła robią wrażenie:

Image

Image

Przy okazji widzimy długą na ponad 100m kolejkę do sklepu z pokemonami oraz różne dziwne kawiarnie np:

Image

Odlot do Da Nang mamy z T2, idziemy jeszcze do salonika by się najeść i odświeżyć. Lot trwa około 2,5h i dostajemy ciepły posiłek. Dzieci odsypiają zmianę czasu.
Lądujemy w Da Nang przed czasem. Formalności imigration przechodzimy błyskawicznie. Nowy terminal robi wrażenie.

Image

Mamy umówione taxi które o dziwo dostaliśmy gratis od booking.com przy rezerwacji noclegu w Hoi An. Firma obsługująca przejazd sama się z nami skontaktowała, dostaliśmy dane kierowcy i samochodu który będzie czekał. Wszystko zadziałało perfekcyjnie.
Przez najbliższe 3 noce śpimy w Hoi An. Hoi An to stare portowe miasteczko rozwinięte wieki temu przez portugalczyków. Uratowane przed zniszczeniem w latach 90 przez polskiego konserwatora - architekta. Udało mu się przekonać ówczesne władze, że miasto przyciągnie turystów i miał rację. Mamy fajny hotelik w zasięgu spaceru od starego miasta, na spokojnej wyspie.

Image

Rzucamy bagaże i mamy jeszcze siłę na wieczorny spacer i jest naprawde ładnie.

Image

Image

Image

Image

Prawdziwe tłumy wychodzą gdy robi się ciemniej i zaczynają świecić się latarnie. Tu widać jak dużo jest ludzi:

Image

Wracamy do hoteliku. Mamy okno nad stawem z kolorowymi rybami. Powiedziałem córce, że te ryby to nasze śniadanie, więc regularnie je liczyła.

Image

ImageŚniadanie mamy na powietrzu z widokiem na łąki. Sielanka.

Image

Jest nie za zimno i nie za gorąco. Jeszcze wczoraj dogadaliśmy w recepcji taxi do My Son. To ruiny sanktuarium z czasu Khmerów. Ciężko mi było oszacować właściwą cenę, bo większość ludzi raczej kupuje pakiety za osobę, a aplikacja Grab pokazywała raczej wysokie stawki, a w hotelu przedstawili nam taką samą, ale w obie strony i kierowca będzie czekał (około 750tys VND bez targowania).
Dojazd do około 1h, ruiny są dosyć daleko od parkingu. W cenie jest dojazd elektrycznymi owartymi samochodami które kursują co kilka minut. Pogoda taka sobie, rano było trochę słońca, teraz jest mniej. Do zdjęć tak sobie, ale do zwiedzania idealnie:

Image

Image

Image

Image

Image

Wypad udany, ale z ruin niewiele zostało po bombardowaniach amerykanów, nadal widać leje po bombach. Gdy wracamy odsypiamy jeszcze zmianę czasu. Kierowca być może jedzie na skróty przez wąski mostek. Rano był mniejszy ruch, ale teraz mostek wyraźnie się zapchał:
Image

Jak widać chmury znikają. Gdy docieramy do Hoi An jest już piękne słońce. Wysiadamy na skraju starego miasta:

Image

Image

Image

Na obied idziemy do knajpki z widokiem. Ceny są całkiem ok, lokalne dania około 100tys VND (16zł), dzieci chcą pizze, która jest nieco droższa. Świeże duże soki kosztują około 40tys VND (około 6,5zł).

Image

Image

Siedzimy tam bardzo długo, tak długo, aż znowu pojawiają się chmury. Ale to nic, później zwiedzamy jeszcze jeden z najstarszych budynków w mieście.

Image

Wymieniamy też dolary na lokalne Dongi - nie ma z tym problemu, dobre kursy oferuje wiele sklepów dla turystów. Bankomatów w tej okolicy jednak nie ma. W wielu miejscach doliczają 3% do płatnościach kartą, szczególnie przy większych kwotach, więc nie warto. Gdy wracamy do hotelu odpoczywamy chwilę, potem dzieci dostają telefony, a my idziemy na miasto. Pani w recepcji była czujna i o wszystko wypytała (gdzie, po co, dlaczego i kiedy wrócimy). Chyba woleliśmy panią z wczoraj, była bardziej dyskretna.

Image

Image

Image

Image

ImageNastępnego dnia wybieramy się na wycieczkę w góry Marmurowe na przedmieściach Da Nang. To właściwie kilka skalistych górek otoczonych miastem. Na największej znajduje się kilka świątynek, część w jaskiniach. Widać mocne akcenty hinduistyczne i trochę buddyjskich. Dużo chińskich wycieczek i kiczu, ale taki urok tego miejsca.

Image

Image

Image

Dalej jest ciekawiej. Przy świątynce jest tłoczno, ludzie robią sobie zdjęcia z okazji zbliżającego się wietnamskiego nowego roku TET:

Image

Image

Image

Na niebie chmury, lekka mgła. Ale jak kończymy zwiedzanie zaczyna się znowu przejaśniać. Gdy wracamy do hotelu zaczynam myśleć o tym jak kolejnego dnia dojechać do Hue. Taxi wychodzi drogo, pociąg taniej, ale założyłem, że da się kupować bilety na pociąg od ręki, a wygląda na to, że lepiej robić to jednak z wyprzedzeniem, bo w najlepszych godzinach nie ma już 4 miejsc obok siebie. Wszystkie regularne pociągi mają w większości wagony sypialne, bo odległości są duże. W systemie online widzę, że zwykle są tylko 1 lub 2 wagony z miejscami do siedzenia. Został nam tylko pociąg turystyczny, który jedzie 3,5h zamiast 2,5h jak pozostałe. Odjeżdża też dopiero o 15:10, o 3-4h później niż planowaliśmy i siłą rzeczy mamy sporo czasu by obejrzeć coś w Da Nang. Kupuję też od razu bilety na pociąg z Hanoi do Ninh Binh w obie strony, bo tam nie mamy już tolerancji z czasem podróży.
Po odpoczynku, po południu idziemy znowu na miasto. Ten mostek łączy naszą wyspę z lądem. Widać faceta na motorku ciągnącego przyczepkę z małym drzewkiem. To Kumquat - drzewko które każda rodzinna powinna mieć na TET, wietnamski nowy rok, który zaczyna się za niecałe 2 tygodnie. Już jadąc do My Son widzieliśmy ludzi z tymi drzewkami i ogromne ich ilości na sprzedaż przy drogach. Doczytaliśmy dopiero w hotelu o co w tym chodzi.

Image

Na popołudnie i wieczór idziemy na miasto.

Image

Image

Najfajniejszy jest wieczór, bo wtedy zapalają się latarnie i na rzece pojawiają się dziesiątki łódek. Dziś my też idziemy popływać. Na łódki normalnie kupuje się bilet i nie jest on drogi (około 10usd za całą łódkę), ale pływa się tylko 15-20minut. Zrobiliśmy błąd, nie zauważając, że są 2 punkt z biletami i jeden dotyczy tylko łódek po wschodniej stronie mostku, a drugi po zachodniej. Spodziewaliśmy się, że łódki przepływają pod mostkiem i każdy ma podobną trasę, ale nie. Nieopatrznie kupiliśmy po słabszej zachodniej stronie i jeszcze nasz "wioślarz" popłynął daleko, żeby sobie zapalić papierosa. To nie były dobrze wydane pieniądze:

Image

Image

I jeszcze pomnik Kazika. To ten Polak który trafił tutaj w latach 80tych by pomóc w konserwacji ruin My Son, ale zaczał działać tak sprawnie, że zyskał uznanie. Przez przypadek trafił do zrujnowanego Hoi An i tak je uratował. Uwierzono mu, że te budynki mają potencjał i że dzięki nim przyjadą tu turyści. Hoi An trafiło nawet na listę UNESCO. Miał też swój udział w ratowaniu zabytków w okolicach Hue. Kazik jest tu bardzo znany i dzięki niemu wietnamczycy wiedzą o Polsce znacznie więcej niż nam się wydaje.

Image

Pod koniec pobytu Hoi An wydawało mi się już nieco za bardzo kiczowate, taka oaza dla turystów, ale nie da sie tego miasta nie lubić.


Dodaj Komentarz

Komentarze (21)

fux 10 kwietnia 2025 12:08 Odpowiedz
Oooo. Wspomnienia z końca stycznia wróciły.Super.
fux 10 kwietnia 2025 17:08 Odpowiedz
23-24.01 byliśmy w Hanoi.
fux 11 kwietnia 2025 12:08 Odpowiedz
Gwiazdki na mapie porobione. Wszędzie nie dało się być. Wietnam jest ok.W samym Hanoi było mgliście ale bez deszczu. Bardzo nam się podobało. Inny świat.
tescik 11 kwietnia 2025 23:08 Odpowiedz
ładne zdjęcia, kiedy kupowaliście bilety, po ile i ile mniej więcej wyszedł wasz wyjazd? myślę nad feriami 2026 :)
fux 12 kwietnia 2025 12:08 Odpowiedz
No pięknie.
rob-sad 12 kwietnia 2025 12:08 Odpowiedz
No i wersja z mapka: https://robertsadlowski.com/index.php?trip=vietnam(Slabo na malych ekranach mobilnych w pionie)
m-karol 12 kwietnia 2025 23:08 Odpowiedz
Jak wyjazd odbierały dzieci? Co dzieciom najbardziej podobało się w trakcie wyjazdu?Czy dzieci doceniały inność kultury, jedzenia , zabytków etc i fakt bycia w egzotycznej Azji?
dryblas 12 kwietnia 2025 23:08 Odpowiedz
Fajna relacja, my planujemy z przyjaciółmi ferie 2026 tez z POZ :)
rob-sad 12 kwietnia 2025 23:08 Odpowiedz
Zauwazylem ze oni totalnie nie czytaja odmiennosci kulturowej. Wiekszosc tego co widza nie odbieraja jako duza odmiennosc. Czasem pytaja o jakis szczegol ale dla nich nie jest to cos bardzo odmiennego. Szoku nie ma.W ogole dzieci z roznych czesci swiata potrafia szybko sie porozumiec i od razu razem bawic.Dzieci podchodza do wyjazdow zupelmie inaczej.Przynajmniej moje. Im wisi gdzie leca. Liczy sie to co ich wkreci i rozbawi. Wiec (kolejnosc przypadkowa)- ekrany w SQ- ryby w stawach (szczeglnie karmienie i jak ryby sie bija o jedzenie)- malpy kradnace jedzenie, a najbardziej te napadjace na tuktuki- robot zbierajcy naczynia na tace w saloniku na Changi- dojazd otwartym elektrycznym samochodzikiem z parkingu do ruin My Son- jaskinie w gorach Marmurowych- wagon kulturalny w pociagu ale tylko przez chwile- przypadkowo znaleziony lisc w formie maski na twarz- szlafroki w hotelach- kotki ktore machaja lapka w taksowkach- jazda rowerem w ninh binh- punkt widokowy w ninh binh (to ze sie spieszylismy zeby zdazyc przed zachodem slonca)- angkor wat (chyba jedyna powazna rzecz)- szukanie dinozaura w Ta Prohm- wlazenie na wysokie swiatynie- jazda tuk tukiem- wodospad na ChangiCo im sie nie podobalo?- lokalne jedzenie - ich zdaniem bylo obrzydliwe - za to lokalna pizza dla nich byla ok- zwiedzanie starych budynkow (poza Siem Reap)- halas i ruch na drogach w HanoiCiagnac watek to rok temu na wypadzie przez Hawaje, Guam i Japonie, podobalo im sie:- zwierzeta chodzace dookola domu w okolicy Hilo: kury, psy, male DZIKI - corka wspomina to jako swoje najwieksze przezycie wakacyjne, skonczylo sie na tym ze wszystkie psy z okolicy czekaly pod drzwiami.- plaze i fale na Oahu z taka mala deska do.plywania na brzuchu- mustang ale tylko przez chwile- komora w ktora sie wchodzilo a w niej byl wentylator niby symulujacy tornado (LA)- akwarium na Okinawie- przejazd kolejka z HanedyTego chyba nie da sie przewidziec, ani zaplanowac. Co dziwne w ogole nie rusza ich jetlag. Ich zdaniem to problem starych ludzi.
agagy 13 kwietnia 2025 12:08 Odpowiedz
Bardzo ładne zdjęcia i relacja. Ciągnie mnie w tamte rejony, ale nie umiem znaleźć przystępnych cenowo biletów.
dryblas 13 kwietnia 2025 12:08 Odpowiedz
@AgaGy Ceny są zazwyczaj w miarę równe między 2200 a 3 200 zależy od serwisu myśmy w ubiegłym roku kupowali za 2700 z Poznania do Bangkoku na Singapur airlines więc godziwy serwis za rozsądne pieniądze
rob-sad 13 kwietnia 2025 23:08 Odpowiedz
Trzeba polowac. BKK zwykle jest tanszy, ale potem trzeba dokupic osobne bilety. Na jednym bilecie Wietnam i Kambodze z regionow juz ciezki wylapac w dobrej cenie.
agagy 13 kwietnia 2025 23:08 Odpowiedz
Problem z dolotem do innego państwa niż od razu do Wietnamu jest taki, że czasowo to ciut dłużej wychodzi, a my musimy się zmieścić w 13/14 dniach łącznie z lotami, wtedy już na miejscu zostaje mniej czasu. Ale może lepszy rydz niż nic. ;)
rob-sad 14 kwietnia 2025 12:08 Odpowiedz
Dokladni z tego powodu szukalem lotow tylko na jednym bilecie i uznalem ze nieco ponizej 2900 na osobe jest ok.Wyszukiwarki srednio sobie radza z biletami SQ - czasem w ogole ich nie widza. Lepiej szukac bezposrednio na stronie SQ.
bruce09lili 14 kwietnia 2025 12:08 Odpowiedz
Dzięki za relację, jedziemy na ferie 2026. W kwestii lotów to braliśmy TK za niecałe 3000 z BER (było też WAW ale dla nas dalej) z wygodnymi przesiadkami i łącznym czasem podróży 15-17 godzin. Teraz tylko przyczaić się na loty wewnętrzne.
alag 9 maja 2025 12:08 Odpowiedz
Świetny opis podróży i piękne zdjęcia. My wybieramy się z mężem i wnukiem (my 60+, wnuk 16 lat) do Azji w tegoroczne ferie zimowe. Już kilka razy podróżowaliśmy razem i jest fajnie. Podróżujemy z mężem sporo ale nie udało mi się do tej pory rozgyżć wizyt w salonikach lotniskowych. Czy ponosicie za to dodatkowe opłaty, czy korzystacie z nich bonusowo?
abelincoln 9 maja 2025 12:08 Odpowiedz
I tak I nie. Upraszczając:Są saloniki na karty dodatkowe (jak priority pass) I saloniki linii lotniczych. Te drugie można odwiedzić mając odpowiedni status w danym sojuszu bardzo lecąc w Business Class (lub first). Te pierwsze wymagają dodatkowej karty uprawniającej do wstępu. Część osób ma ją jako dodatek do karty kredytowej, część kupuje osobno. No i do niektórych z takich saloników można dokupić dostęp za gotówkę.
bodzio54 17 maja 2025 17:08 Odpowiedz
My w lutym zrobilśmy podobną trasę: Wroclaw-Singapur-Kambodża- Malezja-Singapur-Wrocław ale z Air France/KLM. Ciekawa wskazówka z Singapore Airlines, wyszukiwarka nie pokazywała nam takiej opcji, moze dlatego że szukalismy Premium Economy.
rob-sad 20 maja 2025 17:08 Odpowiedz
alag napisał:Podróżujemy z mężem sporo ale nie udało mi się do tej pory rozgyżć wizyt w salonikach lotniskowych. Czy ponosicie za to dodatkowe opłaty, czy korzystacie z nich bonusowo?Niektóre saloniki (te prowadzone przez linie głónie) są dostępne tylko dla pasażerów lecących w biznesie lub posiadających status w danej linii lub sojuszu (warunki zależą od programu lojalnościowego). Tak jest z salonikiem Polonez w WAW i salonikami LH w MUC, FRA.Są tez saloniki prowadzone przez lotniska lub w ogóle podmioty trzecie. Tam wstęp jest regulowany indywidualnie. Można wejśc płacąć (nie opłaca sie zwykle). Albo mając jakąś wejściówkę. I tu pojaia się najszerszy temat, bo istnieje wiele programów które dają takie wejściówki limitowane lub nie. Można je zdobyć kupując abonament lub są one dodatkiem do produktów bankowych. Najbardziej znanym jest chyba program Priority Pass. By móc wchodzić z rodziną mamy łącznie aż 5 takich kart, ja mam 3, żona ma 2. Chodzi o to, że mamy po 1 takiej bez limitów wejść, ale wtedy gość (dziecko) płaci i to się nie opłaca. Na wejścia limitowane, mamy pozostałe 3 karty i tam łącznie 18 wejść które można współdzielić z kimkolwiek. To co jak i gdzie się opłaca to już kwestia indywidualna.
dryblas 1 czerwca 2025 17:08 Odpowiedz
Ja się właśnie zastanawiam bo pokazały się loty z POZ do HKG w RT na AF i KL za 542€ taryfa lite (bez rejestrowego) myślę ze bez problemu w granicach 120-150 $ uda się doloty do SGN lub HAN upolować i będzie całkiem fajna cena w feryjnym okresie. ( czy w ogóle taka cena 120-150$ jest osiągalna?)