„Nie chcecie tam być” – tak nazwał cykl wystąpień o swoich podróżach do Amazonii Wojciech Cejrowski. I wcale nie przekonuje na tych spotkaniach o dostępności tego miejsca a raczej o trudnościach, które możemy zaznać na miejscu i wręcz ostrzega, aby tam nie jechać!
Nie odstraszyło to mnie wcale od zaplanowania wakacji z żoną i dzieciakami w Brazylii a w szczególności właśnie w Amazonii i Mato Grosso.
Amazonia to jeden z moich najbardziej wymarzonych kierunków podróży. Będziemy w okolicach Manaus ale też przy okazji chcemy odwiedzić Pantanal w Mato Grosso, Iguazu Falls na pograniczu Argentyny i Brazylii, wpadniemy na chwilę do Paragwaju i na sam koniec, na specjalne życzenie mojej małżonki, poleżymy chwilę na Copacabanie w Rio ?. Ale w samej Amazonii udamy się do prawdziwego lasu (bo to są Lasy Amazonii a nie dżungla), pouczymy się trochę survivalu, spróbujemy zanocować tam w hamakach a przede wszystkim spędzimy mnóstwo czasu na wodzie poznając lokalną przyrodę a także chcemy wykąpać się w Amazonce ?. W Pantanalu natomiast spróbujemy odnaleźć jaguary, kapibary i tapiry a w Paragwaju zapomniany wodospad.
To wszystko przez dwa lipcowe tygodnie intensywnej podróży po Brazylii i okolicach. Żadnego zwiedzania miast, tylko bliskie obcowanie z przyrodą – zobaczymy mnóstwo zwierząt i ptaków, poznamy lokalne smaki i zwyczaje i polatamy sobie trochę po Brazylii ?
Jak blisko można podejść do dzikiego jaguara w Pantanalu?
Jak smakują własnoręczne złowione piranie?
Jaki kolor ma Rio Negro wpadająca do Amazonki?
Czy wodospady Iguazu wyglądają naprawdę tak bajkowo?
Czy baliśmy się pająków, których prawie wcale nie było w lesie, gdzie spaliśmy?
Czy udało się jeszcze spotkać prawdziwych gauchos?
To wszystko i jeszcze więcej w mojej relacji z Brazylii. Będzie mnóstwo zdjęć, opisów, porad praktycznych i ile to wszystko kosztowało.
Stay tuned!Amazonia chodziła za mną już od bardzo długiego czasu. Dawno, dawno temu udało mi się przejechać na rowerze Boliwijską Drogą Śmierci, która zaczyna się wysoko w Andach a kończy właśnie na skraju Amazonii w boliwijskim Coroico. Tam wjechaliśmy nagle w gorący i wilgotny las deszczowy i na dzień dobry drogę przebiegła nam kapibara. Zrobiło to na mnie niesamowite wrażenie! Ale trzeba było od razu wracać do La Paz więc nic tak naprawdę nie zobaczyłem.
Planując wakacje w Brazylii tym razem Amazonia jest na pierwszym miejscu. Najlepiej po prostu polecieć do Manaus i tam złapać parodniowy trip do okolicznych lasów. Co jeszcze? Pamiętam z dawnego programu przyrodniczego opis Parku Narodowego Pantanal Matogrossense w centralnej Brazylii jako wspaniałą sawannę wypełnioną ptactwem i zwierzyną w tym jaguarami, kapibarami (największa populacja na ziemi), tapirami, mrówkojadami i mnóstwem innych ciekawych zwierząt. Żelazny drugi punkt programu. No i na koniec murowana atrakcja przyrodnicza i krajobrazowa, którą są wodospady Iguazu na pograniczu Brazylii i Argentyny. Ja już je zwiedzałem dekadę temu ale tym razem zabieram żonę i trójkę młodszych dzieciaków więc dla nich będzie to na pewno atrakcja pierwszej wody (sic!).
Z gotowym planem udałem się do małżonki po błogosławieństwo i ….. oczywiście jak się domyślacie skończyło się awanturą: - Ale jak to tylko dżungla (las!), jakieś krzaki, łódki i wodospady tylko? A gdzie plaże, drinki i chillout??? - Musiałem niestety skapitulować i wykroić dwa dni na …. no na Copacapanę w Rio ?
W tych niecałych dwóch tygodniach muszę zmieścić te wszystkie atrakcje, jak wiecie porozrzucane po całej Brazylii, która jest wielkości pół Europy. Przy okazji jednej z imprez, gdzie pochwaliłem się planem, dołączają do nas dobrzy przyjaciele z dwójką swoich dzieci ale tylko na Pantanal i Manaus.
Logistyka wyjazdu jest bardzo skomplikowana. Na początek dolot do Brazylii tylko w jednym możliwym terminie, kiedy mamy razem urlop. A więc udaje się to ogarnąć w Swissie i Lufthansie. Przylot do Sao Paulo a powrót z Rio. Swiss przylatuje na GRU o 6 rano więc mogę spokojnie dokupić krajówkę do Cuiaby z około 3,5 godzinnym zapasem na imigrację i przesiadkę. Bezpośrednio z GRU będzie to LATAM. Z Cuiaby po Pantanalu przelecimy do Manaus też LATAMem (z przesiadką w Brasilli) a z Manaus do Foz de Iguazu Azulem przez Campinas. Do Rio zabierze nas tani GOL. Hehe, oblecę wszystkie brazylijskie linie lotnicze w jednej podróży.
Kupiłem bilety i zacząłem planowanie noclegów. Zaczynamy od Pantanalu w Mato Grosso więc znalazłem biuro w Cuiabie i poprosiłem o pakiet na 9 osób z dojazdem i noclegami. Proszę nie róbcie tego co ja zrobiłem. Dostałem ofertę i przez moment odjęło mi mowę. Kwota przypominała trochę koszt przelotu na stację kosmiczną! Kogoś tu dobrze pogięło. Spróbowałem negocjacji po czym pan uświadomił mnie, że po pierwsze: w całym północnym Pantanalu jest TYLKO kilkanaście tzw. pousadas, gdzie można nocować a lipiec to szczyt sezonu na jaguary oraz że tam nie ma dróg, tylko trzeba albo dojechać offroadem albo dopłynąć do noclegu więc to kosztuje! Niemało! Ceny są tylko z wyżywieniem bo na terenie parku nie ma sklepów ani restauracji (jest jakiś jeden bar pod drodze).
No nie, tak się nie będę bawił. Rozpocząłem żmudną korespondencję bezpośrednią z wszystkimi pousadami które namierzyłem i rzeczywiście w lutym większość była już zajęta na lipiec. Ale na szczęście w dwóch znalazłem jeszcze 4-osobowe pokoje w „normalnej” cenie. Jest drogo ale oczywiście cena obejmuje zawsze pełne wyżywienie – 3 posiłki na bogato dziennie. No trudno, zabukowałem dwie noce w Jaguar Ecological Reserve i jedną w Pousada Pouso Allegre Lodge. Nasza rodzina to 5 osób ale obydwie pousady zgodziły się na 5 osób w 4 osobowym pokoju (ja z żoną na jednym łóżku) a Pouso Allegre za niewielką dopłatą dostawi piąte łóżko.
No i oczywiście dojazd własnym samochodem wynajętym w Cuiabie. Tu na cztery dni przyszła mi w sukurs lokalna wypożyczalnia Unidas, gdzie za 516 zł dostanę coś wyżej zawieszonego aby do tych pousad dotrzeć.
Uff, czas wsiadać do samolotu ?
Do Zurychu zabiera nas Helvetic na Embraer E195 E2 (ach ten przedsmak Brazylii już na pierwszym locie)
Tam przesiadka na B777 do Sao Paulo tylko 55 minut ale jak wiecie, lotnisko w Zurichu jest miodne do takich przesiadek i bez problemu dostajemy się pod bramkę. Ważna dla mnie informacja aby ten lot był o czasie bo mamy niepołączoną przesiadkę na LATAM na GRU. Robię sobie odprawę na ten lot w apce i ….. dostaję tylko 4 karty pokładowe. Okazuje się, że dla mojej najmłodszej córki apka wypluwa coś takiego!
Lecimy tylko z bagażem podręcznym więc zakładałem bezproblemowe przejście do terminalu 2 gdzie lata LATAM a tu taki pasztet! Dobra, pomartwię się na miejscu.
Niestety Swiss swoje najlepsze lata ma już za sobą. W samolocie mega ciasno a jak dociera do nas wózek to do wyboru jest pasta lub pasta
:( Campari nie ma ani ciasteczek powitalnych jak to jeszcze niedawno bywało. Ale na pocieszenie lądujemy o czasie i przejście emigracji zajmuje nam raptem 20 minut. Pełen optymizmu idę do hali odpraw terminalu 2 gdzie odlatuje LATAM a tam kooooolejka na 4 zakręty. Stoimy w niej równo 1,5 godziny (!!! – kto bywał w Brazylii ten rozumie z jakim wigorem wszystko jest tu załatwiane) aby się tylko dowiedzieć w okienku, że jest overbooking i oczywiście my lecimy ale najmłodsza córka jest na waiting list!
Córa łzy w oczach a żona do mnie z pytaniem co będzie jak nie będzie dla niej miejsca – zostanie sama na Guarulhos czy co??? Dostajemy świstek z WL do przejścia na airside i wkurzony na maksa idę się kłócić pod bramkę. No na szczęście trafiam na miłą Panią, która tak jak ja, nie rozumie jakim cudem LATAM przyznał miejsca rodzinie a najmłodszemu dziecku nie! Obiecuje przy boardingu, że miejsce się znajdzie. Znalazło się ale co mnie krwi napsuli tu tylko ja wiem….
LATAM poi kawą i colą oraz serwuje ciasteczka na tym 3 godzinnym locie. Oczywiście (co też jest standardem w Brazylii ? ) mamy prawie godzinne opóźnienie. No tak, lipiec to brazylijska zima ale cały kraj leży w ciepłym klimacie więc Cuiaba wita nas temperaturą 26C !!! Deboarding z buta
Tu spotykamy się z drugą częścią ekipy, która dotarła dokładnie w tym samym momencie GOLem i idę wypożyczyć samochód. Schodzi jak z płatka tylko dziwię się, że oprócz pełnego baku mam oddać umyty. Oczywiście po wjeździe do Pantanalu, na te bezdroża zrozumiałem dlaczego ? W międzyczasie przychodzi do mnie mail z Jaguar Ecological Reserve że bardzo przepraszają, wiedzą, że mam dziś przyjechać, ale nie zdążyli z rozbudową pousady i moje zamówione i przedpłacone pokoje jeszcze nie istnieją….
:shock:
Brazylia w całej krasie…. kto bywa ten zrozumie. Stoję przy samochodzie przed marketem i za bardzo nie wiem co robić. Na szczęście sprawdzam pocztę jeszcze raz i tam drugi mail od Jaguar Reserve, że w ramach rekompensaty wykupili nam dwa noclegi w Santa Rosa Pantanal Hotel w Porto Jofre (skąd i tak wypływają wszystkie łódki na poszukiwanie jaguarów). Hotel ma cztery gwiazdki, basem i bar i nie wiem co jeszcze bo jak dostałem pół roku temu od nich ofertę to szybko skasowałem maila tak było drogo. Czytam i wyraźnie napisali, że tej samej cenie więc jestem baaardzo mile zaskoczony a rodzinka tym bardziej. No to jedziemy ?
Z Cuiaby do Pocone jest normalna asfaltowa droga i nawet można ciąć 100km/h. Wjeżdżamy do ostatniego miasteczka przed Pantanalem
Zaraz za tym znakiem asfalt urywa się jak nożem odciął i rozpoczyna się prawie 148 kilometrowy odcinek drogi laterytowej zwany Transpantaneira.
Te 140 kilometrów będziemy jechać ponad 3 godziny gdyż na tej tarce prędkość spada do raptem 50km/h w porywach 60. Nie da się szybciej.
Kawałek dalej brama do Parku Pantanal, nikt nic od nas nie chce.
Rozpoczynają się przepiękne trawiaste i podmokłe krajobrazy parku. Pantanal to wielka sawanna zawierająca naturalny ekosystem o dużym znaczeniu przyrodniczym i malowniczym pięknie. Cały teren poprzecinany jest niezliczonymi kanałami i taką niską roślinnością.
Od razu za bramą rzucają się nam w oczy lokalne kajmany zwane tutaj jacare (żakare).
Jak widać nie robią wrażenia na miejscowym bydle.
Co chwila zatrzymujemy się podziwiać wspaniale rozlewiska, stada kajmanów i różnych ptaków
Jedna jedyna droga wiedzie prosto jak z bicza strzelił.
Już na początku samochód cały pokryty jest pyłem więc wycieraczki chodzą często, kurzy się okropnie
Wszystkie mostki są drewniane i delikatne więc trzeba mocno zwolnić
Często na drodze spotykamy karakary. Te ptaki niczego się nie boją i nie ruszają się z drogi jak przejeżdżamy obok.
Zatrzymujemy się po dwóch godzinach w naszym pierwotnym Jaguar Reserve aby zapłacić i potwierdzić nocleg w Santa Rosa.
Ta pousada znana jest z populacji hiacyntowych papug makaw czyli modroar, które można spotkać na okolicznych drzewach. Wyglądają wspaniale!
Ale oprócz papug przechadza się też tu stadko czubaczów
Jedziemy dalej, powoli zachodzi słońce i ostanie kilometry to już jazda w całkowitej ciemności. Dobrze, że są znaki do naszego hotelu
Zajeżdżamy do Santa Rosa w Porto Jofre po baaardzo długim dniu rozpoczętym jeszcze w Polsce ?. Na miejscu …. no tak jakby luksusowo ?
Dzieciaki pytają czy zobaczymy kapibary. Zanim odpowiedziałem, jedna z nich przebiegła obok drzwi naszego domku!
Pan z recepcji śmieje się – Jutro zobaczycie całą rodzinę kapibar bo mieszkają na naszym terenie! – Wooow, dzieciaki nie mogą się doczekać. Ja po przyjemnym prysznicu już tylko szukam łóżka.. Jutro z rana weźmiemy łódkę i na cały dzień wybywamy na rozlewiska Pantanalu w poszukiwaniu jaguarów.
c.d.n.Już jakiś czas temu przeczytałem, że aby zobaczyć jaguara z bliska trzeba popłynąć do parku łodzią. No i każda pousada oferuje takie całodzienne wyprawy łodziami po rozlewiskach Pantanalu. Ja swoją zabukowałem jeszcze w Jaguar Reserve (530 BRL od osoby) i oczywiście przekazali to zlecenie do Santa Rosy. Podzielili nas na dwie grupy (dzieciaki osobno i rodzice osobno ?) i nad ranem o 6.30 mamy ruszać z przystani, która jest na terenie hotelu. Śniadanie na wielkim wypasie serwowane jest już o 5 rano, nie będziemy głodni aż do popołudnia.
O świcie odkrywamy „hotelową” rodzinkę kapibar
:D pasącą się na trawce obok naszego domku.
Powoli wstaje słońce
Poranek jest jeszcze chłodny więc długi rękaw się przydaje, w ciągu dnia będą już upały.
Ruszamy wzdłuż Rio Sao Lourenco mijając po drodze kilka statków-hoteli
Nie wszystkim udało się cumowanie
Wpływamy na rozlewiska tej rzeki, małe strumyki i rzeczki zasilające.
Dookoła mnóstwo ptactwa wodnego, nigdzie nie widziałem takiej ilości ptaków. Są czaple, kormorany, zimorodki, sepy, rybitwy i mnóstwo innych na które zawzięcie będę polował z aparatem.
@hiszpan Jestem zachwycony miejscem, wspaniała relacja, przepiękne zdjęcia. Słyszałem opowieść o cudnym Pantanalu paragwajskim, który jest dziki, trudno dostępny, bez infrastruktury turystycznej. Koleżanka popłynęła rzeką w głąb na tydzień, w towarzystwie naukowców. Twoja wycieczka wydaje się rzeczywiście przystępna i prostsza do zorganizowania. W Amazonii, w Manaus, na Amazonce byliśmy tuż przed pandemią. Już wiem, gdzie chcę dotrzeć podczas kolejnej wycieczki do Am. Południowej.
cart napisał:Wow, zupełnie nie znałem tego miejsca. Potrójny like i ląduje na liście życzeń!Ja znałem i nawet się już przymierzałem do wyjazdu, ale się pozmieniało i kompletnie zapomniałem.A teraz takie przypomnienie z grubej rury.
@sudoku - samolot do Cuiaby był o 9 rano z GRU a powrotny z Cuiaby z 17 czwartego dnia. Trzeba założyć sporo na logistykę i przejazdy. Ale myślę, że zobaczyliśmy wszystko co chcieliśmy i było to wystarczające. Można tam albo na łódkę, albo takim odkrytym pickupem lub vanem w zorganizowany sposób i krótkie spacerki samemu. Z samej Transpantanerii to za dużo się nie zobaczy.
Super relacja, swietne zdjecia - czym robione? Orientowales sie w jakich cenach safari wychodzi z Cuiaby moze? Wiem ze pisales ze drogo, tylko co to znaczy? Na takie ceny jak w np Tanzanii nie ma co liczyc?
:) W listopadzie bede w Brazylii i mnie chyba natchnela ta relacja, a nie bralem raczej safari wczesniej pod uwage.
Jedno z biur z Cuiaby dało ofertę w stylu: 4500BRL od osoby za pakiet 4 dniowy z transportem z lotniska do pousady w Pantanalu. Cena przy 9 osobach wiec dla mniejszej liczby chętnych może być drożej. Zdecydowanie to ceny zaporowe. Jak pisałem, zrobiłem to zdecydowanie taniej wynajmując samochód, dogadując noclegi bezpośrednio i kupując na miejscu atrakcje (łódki, nocne zwiedzanie ). Nic innego w tym pakiecie też nie ma.
hiszpan napisał:Co więcej sporo ludzi i dzieciaków kąpie się w rzece przy pomoście! Ciekawe to rozgraniczenie na ludzi i dzieciaki... czy rodzina wie?
:mrgreen:
Byłem w Juma Lake w listopadzie 24. Różnica w poziomie wody jest niesamowita. Kąpiel możliwa była tylko na środku jeziora, przy pomoście zdecydowanie odradzano pływanie. Dużo delfinów. Mniej niż w kolumbijskim Puerto Narino, ale również często były widoczne..
Nie odstraszyło to mnie wcale od zaplanowania wakacji z żoną i dzieciakami w Brazylii a w szczególności właśnie w Amazonii i Mato Grosso.
Amazonia to jeden z moich najbardziej wymarzonych kierunków podróży. Będziemy w okolicach Manaus ale też przy okazji chcemy odwiedzić Pantanal w Mato Grosso, Iguazu Falls na pograniczu Argentyny i Brazylii, wpadniemy na chwilę do Paragwaju i na sam koniec, na specjalne życzenie mojej małżonki, poleżymy chwilę na Copacabanie w Rio ?.
Ale w samej Amazonii udamy się do prawdziwego lasu (bo to są Lasy Amazonii a nie dżungla), pouczymy się trochę survivalu, spróbujemy zanocować tam w hamakach a przede wszystkim spędzimy mnóstwo czasu na wodzie poznając lokalną przyrodę a także chcemy wykąpać się w Amazonce ?. W Pantanalu natomiast spróbujemy odnaleźć jaguary, kapibary i tapiry a w Paragwaju zapomniany wodospad.
To wszystko przez dwa lipcowe tygodnie intensywnej podróży po Brazylii i okolicach. Żadnego zwiedzania miast, tylko bliskie obcowanie z przyrodą – zobaczymy mnóstwo zwierząt i ptaków, poznamy lokalne smaki i zwyczaje i polatamy sobie trochę po Brazylii ?
Jak blisko można podejść do dzikiego jaguara w Pantanalu?
Jak smakują własnoręczne złowione piranie?
Jaki kolor ma Rio Negro wpadająca do Amazonki?
Czy wodospady Iguazu wyglądają naprawdę tak bajkowo?
Czy baliśmy się pająków, których prawie wcale nie było w lesie, gdzie spaliśmy?
Czy udało się jeszcze spotkać prawdziwych gauchos?
To wszystko i jeszcze więcej w mojej relacji z Brazylii. Będzie mnóstwo zdjęć, opisów, porad praktycznych i ile to wszystko kosztowało.
Stay tuned!Amazonia chodziła za mną już od bardzo długiego czasu. Dawno, dawno temu udało mi się przejechać na rowerze Boliwijską Drogą Śmierci, która zaczyna się wysoko w Andach a kończy właśnie na skraju Amazonii w boliwijskim Coroico. Tam wjechaliśmy nagle w gorący i wilgotny las deszczowy i na dzień dobry drogę przebiegła nam kapibara. Zrobiło to na mnie niesamowite wrażenie! Ale trzeba było od razu wracać do La Paz więc nic tak naprawdę nie zobaczyłem.
Planując wakacje w Brazylii tym razem Amazonia jest na pierwszym miejscu. Najlepiej po prostu polecieć do Manaus i tam złapać parodniowy trip do okolicznych lasów. Co jeszcze? Pamiętam z dawnego programu przyrodniczego opis Parku Narodowego Pantanal Matogrossense w centralnej Brazylii jako wspaniałą sawannę wypełnioną ptactwem i zwierzyną w tym jaguarami, kapibarami (największa populacja na ziemi), tapirami, mrówkojadami i mnóstwem innych ciekawych zwierząt. Żelazny drugi punkt programu. No i na koniec murowana atrakcja przyrodnicza i krajobrazowa, którą są wodospady Iguazu na pograniczu Brazylii i Argentyny. Ja już je zwiedzałem dekadę temu ale tym razem zabieram żonę i trójkę młodszych dzieciaków więc dla nich będzie to na pewno atrakcja pierwszej wody (sic!).
Z gotowym planem udałem się do małżonki po błogosławieństwo i ….. oczywiście jak się domyślacie skończyło się awanturą: - Ale jak to tylko dżungla (las!), jakieś krzaki, łódki i wodospady tylko? A gdzie plaże, drinki i chillout??? - Musiałem niestety skapitulować i wykroić dwa dni na …. no na Copacapanę w Rio ?
W tych niecałych dwóch tygodniach muszę zmieścić te wszystkie atrakcje, jak wiecie porozrzucane po całej Brazylii, która jest wielkości pół Europy. Przy okazji jednej z imprez, gdzie pochwaliłem się planem, dołączają do nas dobrzy przyjaciele z dwójką swoich dzieci ale tylko na Pantanal i Manaus.
Logistyka wyjazdu jest bardzo skomplikowana. Na początek dolot do Brazylii tylko w jednym możliwym terminie, kiedy mamy razem urlop. A więc udaje się to ogarnąć w Swissie i Lufthansie. Przylot do Sao Paulo a powrót z Rio. Swiss przylatuje na GRU o 6 rano więc mogę spokojnie dokupić krajówkę do Cuiaby z około 3,5 godzinnym zapasem na imigrację i przesiadkę. Bezpośrednio z GRU będzie to LATAM. Z Cuiaby po Pantanalu przelecimy do Manaus też LATAMem (z przesiadką w Brasilli) a z Manaus do Foz de Iguazu Azulem przez Campinas. Do Rio zabierze nas tani GOL. Hehe, oblecę wszystkie brazylijskie linie lotnicze w jednej podróży.
Kupiłem bilety i zacząłem planowanie noclegów. Zaczynamy od Pantanalu w Mato Grosso więc znalazłem biuro w Cuiabie i poprosiłem o pakiet na 9 osób z dojazdem i noclegami.
Proszę nie róbcie tego co ja zrobiłem. Dostałem ofertę i przez moment odjęło mi mowę. Kwota przypominała trochę koszt przelotu na stację kosmiczną! Kogoś tu dobrze pogięło. Spróbowałem negocjacji po czym pan uświadomił mnie, że po pierwsze: w całym północnym Pantanalu jest TYLKO kilkanaście tzw. pousadas, gdzie można nocować a lipiec to szczyt sezonu na jaguary oraz że tam nie ma dróg, tylko trzeba albo dojechać offroadem albo dopłynąć do noclegu więc to kosztuje! Niemało! Ceny są tylko z wyżywieniem bo na terenie parku nie ma sklepów ani restauracji (jest jakiś jeden bar pod drodze).
No nie, tak się nie będę bawił. Rozpocząłem żmudną korespondencję bezpośrednią z wszystkimi pousadami które namierzyłem i rzeczywiście w lutym większość była już zajęta na lipiec. Ale na szczęście w dwóch znalazłem jeszcze 4-osobowe pokoje w „normalnej” cenie. Jest drogo ale oczywiście cena obejmuje zawsze pełne wyżywienie – 3 posiłki na bogato dziennie. No trudno, zabukowałem dwie noce w Jaguar Ecological Reserve i jedną w Pousada Pouso Allegre Lodge. Nasza rodzina to 5 osób ale obydwie pousady zgodziły się na 5 osób w 4 osobowym pokoju (ja z żoną na jednym łóżku) a Pouso Allegre za niewielką dopłatą dostawi piąte łóżko.
No i oczywiście dojazd własnym samochodem wynajętym w Cuiabie. Tu na cztery dni przyszła mi w sukurs lokalna wypożyczalnia Unidas, gdzie za 516 zł dostanę coś wyżej zawieszonego aby do tych pousad dotrzeć.
Uff, czas wsiadać do samolotu ?
Do Zurychu zabiera nas Helvetic na Embraer E195 E2 (ach ten przedsmak Brazylii już na pierwszym locie)
Tam przesiadka na B777 do Sao Paulo tylko 55 minut ale jak wiecie, lotnisko w Zurichu jest miodne do takich przesiadek i bez problemu dostajemy się pod bramkę. Ważna dla mnie informacja aby ten lot był o czasie bo mamy niepołączoną przesiadkę na LATAM na GRU. Robię sobie odprawę na ten lot w apce i ….. dostaję tylko 4 karty pokładowe. Okazuje się, że dla mojej najmłodszej córki apka wypluwa coś takiego!
Lecimy tylko z bagażem podręcznym więc zakładałem bezproblemowe przejście do terminalu 2 gdzie lata LATAM a tu taki pasztet! Dobra, pomartwię się na miejscu.
Niestety Swiss swoje najlepsze lata ma już za sobą. W samolocie mega ciasno a jak dociera do nas wózek to do wyboru jest pasta lub pasta :( Campari nie ma ani ciasteczek powitalnych jak to jeszcze niedawno bywało.
Ale na pocieszenie lądujemy o czasie i przejście emigracji zajmuje nam raptem 20 minut. Pełen optymizmu idę do hali odpraw terminalu 2 gdzie odlatuje LATAM a tam kooooolejka na 4 zakręty. Stoimy w niej równo 1,5 godziny (!!! – kto bywał w Brazylii ten rozumie z jakim wigorem wszystko jest tu załatwiane) aby się tylko dowiedzieć w okienku, że jest overbooking i oczywiście my lecimy ale najmłodsza córka jest na waiting list!
Córa łzy w oczach a żona do mnie z pytaniem co będzie jak nie będzie dla niej miejsca – zostanie sama na Guarulhos czy co??? Dostajemy świstek z WL do przejścia na airside i wkurzony na maksa idę się kłócić pod bramkę. No na szczęście trafiam na miłą Panią, która tak jak ja, nie rozumie jakim cudem LATAM przyznał miejsca rodzinie a najmłodszemu dziecku nie! Obiecuje przy boardingu, że miejsce się znajdzie. Znalazło się ale co mnie krwi napsuli tu tylko ja wiem….
LATAM poi kawą i colą oraz serwuje ciasteczka na tym 3 godzinnym locie. Oczywiście (co też jest standardem w Brazylii ? ) mamy prawie godzinne opóźnienie. No tak, lipiec to brazylijska zima ale cały kraj leży w ciepłym klimacie więc Cuiaba wita nas temperaturą 26C !!! Deboarding z buta
Tu spotykamy się z drugą częścią ekipy, która dotarła dokładnie w tym samym momencie GOLem i idę wypożyczyć samochód. Schodzi jak z płatka tylko dziwię się, że oprócz pełnego baku mam oddać umyty. Oczywiście po wjeździe do Pantanalu, na te bezdroża zrozumiałem dlaczego ?
W międzyczasie przychodzi do mnie mail z Jaguar Ecological Reserve że bardzo przepraszają, wiedzą, że mam dziś przyjechać, ale nie zdążyli z rozbudową pousady i moje zamówione i przedpłacone pokoje jeszcze nie istnieją…. :shock:
Brazylia w całej krasie…. kto bywa ten zrozumie. Stoję przy samochodzie przed marketem i za bardzo nie wiem co robić. Na szczęście sprawdzam pocztę jeszcze raz i tam drugi mail od Jaguar Reserve, że w ramach rekompensaty wykupili nam dwa noclegi w Santa Rosa Pantanal Hotel w Porto Jofre (skąd i tak wypływają wszystkie łódki na poszukiwanie jaguarów). Hotel ma cztery gwiazdki, basem i bar i nie wiem co jeszcze bo jak dostałem pół roku temu od nich ofertę to szybko skasowałem maila tak było drogo. Czytam i wyraźnie napisali, że tej samej cenie więc jestem baaardzo mile zaskoczony a rodzinka tym bardziej. No to jedziemy ?
Z Cuiaby do Pocone jest normalna asfaltowa droga i nawet można ciąć 100km/h. Wjeżdżamy do ostatniego miasteczka przed Pantanalem
Zaraz za tym znakiem asfalt urywa się jak nożem odciął i rozpoczyna się prawie 148 kilometrowy odcinek drogi laterytowej zwany Transpantaneira.
Te 140 kilometrów będziemy jechać ponad 3 godziny gdyż na tej tarce prędkość spada do raptem 50km/h w porywach 60. Nie da się szybciej.
Kawałek dalej brama do Parku Pantanal, nikt nic od nas nie chce.
Rozpoczynają się przepiękne trawiaste i podmokłe krajobrazy parku. Pantanal to wielka sawanna zawierająca naturalny ekosystem o dużym znaczeniu przyrodniczym i malowniczym pięknie. Cały teren poprzecinany jest niezliczonymi kanałami i taką niską roślinnością.
Od razu za bramą rzucają się nam w oczy lokalne kajmany zwane tutaj jacare (żakare).
Jak widać nie robią wrażenia na miejscowym bydle.
Co chwila zatrzymujemy się podziwiać wspaniale rozlewiska, stada kajmanów i różnych ptaków
Jedna jedyna droga wiedzie prosto jak z bicza strzelił.
Już na początku samochód cały pokryty jest pyłem więc wycieraczki chodzą często, kurzy się okropnie
Wszystkie mostki są drewniane i delikatne więc trzeba mocno zwolnić
Często na drodze spotykamy karakary. Te ptaki niczego się nie boją i nie ruszają się z drogi jak przejeżdżamy obok.
Zatrzymujemy się po dwóch godzinach w naszym pierwotnym Jaguar Reserve aby zapłacić i potwierdzić nocleg w Santa Rosa.
Ta pousada znana jest z populacji hiacyntowych papug makaw czyli modroar, które można spotkać na okolicznych drzewach. Wyglądają wspaniale!
Ale oprócz papug przechadza się też tu stadko czubaczów
Jedziemy dalej, powoli zachodzi słońce i ostanie kilometry to już jazda w całkowitej ciemności. Dobrze, że są znaki do naszego hotelu
Zajeżdżamy do Santa Rosa w Porto Jofre po baaardzo długim dniu rozpoczętym jeszcze w Polsce ?. Na miejscu …. no tak jakby luksusowo ?
Dzieciaki pytają czy zobaczymy kapibary. Zanim odpowiedziałem, jedna z nich przebiegła obok drzwi naszego domku!
Pan z recepcji śmieje się – Jutro zobaczycie całą rodzinę kapibar bo mieszkają na naszym terenie! – Wooow, dzieciaki nie mogą się doczekać. Ja po przyjemnym prysznicu już tylko szukam łóżka..
Jutro z rana weźmiemy łódkę i na cały dzień wybywamy na rozlewiska Pantanalu w poszukiwaniu jaguarów.
c.d.n.Już jakiś czas temu przeczytałem, że aby zobaczyć jaguara z bliska trzeba popłynąć do parku łodzią. No i każda pousada oferuje takie całodzienne wyprawy łodziami po rozlewiskach Pantanalu. Ja swoją zabukowałem jeszcze w Jaguar Reserve (530 BRL od osoby) i oczywiście przekazali to zlecenie do Santa Rosy. Podzielili nas na dwie grupy (dzieciaki osobno i rodzice osobno ?) i nad ranem o 6.30 mamy ruszać z przystani, która jest na terenie hotelu.
Śniadanie na wielkim wypasie serwowane jest już o 5 rano, nie będziemy głodni aż do popołudnia.
O świcie odkrywamy „hotelową” rodzinkę kapibar :D pasącą się na trawce obok naszego domku.
Powoli wstaje słońce
Poranek jest jeszcze chłodny więc długi rękaw się przydaje, w ciągu dnia będą już upały.
Ruszamy wzdłuż Rio Sao Lourenco mijając po drodze kilka statków-hoteli
Nie wszystkim udało się cumowanie
Wpływamy na rozlewiska tej rzeki, małe strumyki i rzeczki zasilające.
Dookoła mnóstwo ptactwa wodnego, nigdzie nie widziałem takiej ilości ptaków. Są czaple, kormorany, zimorodki, sepy, rybitwy i mnóstwo innych na które zawzięcie będę polował z aparatem.