Dodaj Komentarz
Komentarze (8)
gruby-inversia
2 września 2025 17:08
Odpowiedz
Mały uptade - udało się kupić bilety na Seul Open na ćwierćfinały.Niestety zakupy w azji jeśli chodzi o bilety na wydarzenia sportowe to totalny koszmar.Nie dało się zapłacić ani applepay (mimo, że była taka opcja) oraz europejskimi kartami.Na szczęści moje koleżanka z pracy ma jakaś znajomą w Seulu i zapłaciła nam za te bilety.Także nadzieja na zobaczeni Igi jest. Bilety mega tanie bo 80 zł (oczywiście najtańsze możliwe do kupienia w dniu zakupu - tańsze były chyba za 60 ziko ale poszły błyskawicznie) @kumkwat_kwiatProblem polega na tym, że mapy gogle w Chinach maja niską wartość - więc nie mam ich oznaczonych tam tylko w maps.me, co uniemożliwia jakieś logiczne udostępnienie jednej mapy. Dlatego umówmy się, że na koniec wyjazdu zrobię listę co planowałem odwiedzić vs to co odwiedziłem podając współrzędne
:)
kumkwat-kwiat
3 września 2025 05:08
Odpowiedz
@gruby_inversia akurat część chińska najmniej mnie interesowała
:) nie śledzę tamtego kraftu. Ale przy reszcie ciekawi mnie co wybrałeś i co zmieniło się od moich wizyt,
gruby-inversia
3 września 2025 12:08
Odpowiedz
Proszę
:D Weź pod uwagę tylko, że to są wszystkie miejsca związane z piwem zarówno taproomy jak i browary
;) https://maps.app.goo.gl/iPhzjTxmKLieoYQe9
gruby-inversia
9 września 2025 05:08
Odpowiedz
Dolecieliśmy wczoraj do Pekinu. Nie obyło się bez problemów. Muszę Was przeprosić, ale nie będzie pierwszej recenzji z Azal w Biznesie ? Najpierw przełożyli lot o 4h, a potem zapakowali za mało jedzenia dla business pax i my, jako upgradowicze, dostaliśmy jedzenie z eco… Obiecano mi zwrot pieniędzy za upa, ale co z tego będzie, to zobaczymy ?Natomiast cała reszta jak myślałem:rozrywka pokładowa nie działa, tylko rozdają tablety,moje siedzenie rozkładało się tylko w 3 pozycje, siedzenie mojej żony w 2 pozycje i można było coś jeszcze regulować – co dawało komfort do przeżycia,serwis spoko, alkohol donosili ile się chciało (ale np. lodu nie było),miłe panie stewki, ale oczywiście wszyscy brali nas za Ruskich,najgorszy salonik dla biznesu, w jakim byłem, ze względu na jedzenie, bo nawet w bemarach wszystko zamarznięte na kość.Wczoraj Chiny dały nam w kość, ale z mojej winy.Jeśli ktoś Wam wmawia, że jest możliwe wejście pieszo na Mur Chiński (część Mutianyu) i przejście całej trasy od 1 do 23 wieży – to z dużą dozą szczęścia jest to jakiś ultramaratończyk ?Natomiast dorzucam garść przemyśleń i moich obserwacji. Da się do Mutianyu Wall dostać bez problemu komunikacją miejską – jest to łatwe i nawet całkiem przyjemne. Najpierw autobus 916 express do Huairou Beidajie, potem przejście pasami na drugą stronę na autobus H23/H24/H51, który zawiezie nas pod samo centrum biletowe.Z centrum biletowego macie dwie opcje: za 15 chińskiej waluty shuttle bus albo z buta – najpierw delikatnie, potem mocniej pod górę. My, jako zaprawieni w górach, poszliśmy na nogach i uważam to za błąd. Idzie się cały czas asfaltową drogą, obok przejeżdżają autobusy, nie jest to komfortowe – a biorąc pod uwagę, ile jeszcze trzeba chodzić po samym murze, szkoda energii.#Tip pierwszy – bierz shuttle busa.Co do wejścia pieszego oficjalną trasą to się nie wypowiem, bo poniżej historia tego, co odwaliłem:Sprawdziłem mapę i wydawało się, że jest taka fajna ścieżka – idealna, żeby nie było tłumów. No to mówię: idziemy z buta na ten Chiński Mur, bo żona lubi góry, więc będzie idealnie. Oczywiście trasa okazała się niezbyt normalna – najpierw była droga, potem ścieżka, a na końcu jeszcze strumień lub jego pozostałości ??. Ale mapa pokazywała, że się da…Po jakiejś godzinie męczarni faktycznie doszliśmy. I super, tylko że trzeba jeszcze wejść na mur, a stoimy pod nim… No ale idziemy wzdłuż i jest jakaś brama – kamer nie ma – więc mówię: trudno, skaczemy, bilet mamy, nic nam nie zrobią. Ale pchnąłem bramę i… otwarta! To wbijamy.Nagle podchodzi ochroniarz i coś mówi do nas po chińsku. A ja – jak zawsze – swoim starym sposobem odpowiadam po polsku ?. Pokazuje, skąd przyszliśmy, więc tłumaczę mu gestami, że z dołu, z buta. On zdziwiony, pokazuje palcami znak jakby „idziemy?” i coś pyta po chińsku. A Asia potwierdza: tak, tak, z dołu. W końcu machnął ręką i wpuścił nas na schody prowadzące na mur ???.Natomiast sama wspinaczka to było jakieś 30–45 minut dobrego górskiego podejścia. Wyszliśmy w okolicach 4 lub 5 wieży. Spacer do 14 kosztował nas 2 butelki wody i takie zmęczenie, że nie zdecydowaliśmy się zejść, tylko zjechać.#Tip drugi – chcesz pochodzić dużo po murze, wjeżdżaj kolejką.#Tip trzeci – wjedź nową kolejką, będziesz miał większy wybór możliwości, w tym zjazd sankami rynnowymi na dół.Tyle na razie – reszta później!
gruby-inversia
11 września 2025 17:08
Odpowiedz
Czas na jakieś informację o zwiedzaniu - ile można pisać o piwie, o którym zresztą jeszcze będzie. Info praktyczne:Rowery miejskieDzień drugi rozpoczęliśmy od przypadkowego odkrycia, jak działają rowery miejskie. Wtyczka jest na Alipay (Hello bike - niebieski kolor rowerów) i działa całkiem nieźle. Za około 5 złotych można mieć nielimitowaną liczbę wypożyczeń do maks. 30 minut. Okazało się to zbawienne - gdyż pozwalało zaoszczędzać czas i siły. Zapytacie jak z ruchem ulicznym? Osobne pasy dla rowerów (bo ciężko to nazwać ścieżkami) załatwiają sprawę. Wiadomo, że istnieją tylko im wiadome, niepisane zasady, ale dwa - trzy przejazdy i człowiek daje radę. Ponadto rowery są naprawdę wszędzie i nie ma problemu z dostępnością. Jeśli gdzieś szukaliśmy roweru, to zaraz przy głównej drodze były jakieś egzemplarze.MetroMa swoją osobną kartę w Alipay i działa to całkiem sprawnie. Trzeba pamiętać, że wychodząc, też trzeba się odklikać. Przed bramkami biletowymi zawsze czeka kontrola bezpieczeństwa. W sumie to szybko idzie, ew. sprawdzają czy woda w bidonach to na pewno woda. AutobusyTo jak już wiecie z poprzedniego wpisu również mają swoją, ale inną kartę na Alipay. Zrezygnowaliśmy z nich na rzecz rowerów.OdległościW Pekinie wszędzie jest w cholerę daleko. Nawet jak na mapie wydaje ci się, że to jest kawałek, to w rzeczywistości jest najpewniej minimum 15-20 minut. Transport samochodowyWtyczka DiDi w Alipay załatwia sprawę. Szybko, sprawnie i całkiem tanio. No chyba, że złapie was nieoczekiwana burza - to wtedy długo i drogo, ale na sucho.PłatnościTrzeba mieć i Alipay i Weechat. Większość miejsc obsługuje obie płatności, ale nie wszystkie. Podpięty revolut działa znakomicie. Gotówka też jest jednak w obiegu i daje radę jak technologia zawiedzie. I tutaj uwaga: Alipay w naszym wypadku w pewnym momencie zastrajkował i zażądał dodatkowej weryfikacji. Mieliśmy z żoną podpięta jedna i tę samą kartę. Chciałem za coś zapłacić i wywaliło mi właśnie tę dodatkową weryfikację, oczywiście od razu zrobiłem code do płatności na drugiej apce na żony telefonie i ups też zablokowali do dodatkowej weryfikacji. Upierdliwa sprawa jak się ma tylko wirtualne karty - bo do odblokowania potrzeba karty z imieniem i nazwiskiem posiadacza konta, którą odbyła się tamta zablokowana z powodów bezpieczeństwa płatność (to było zawrotne 100zł). W końcu mi udało się odblokować za pomocą zrzutu ekranu z apple pay. Żony konto zostało zablokowane, (płatność była moją kartą, a support ciężkie betony). Musiała usunąć moją kartę i dodać swoją (wirtualną bez nazwiska) - jej zadziałała do małych płatności (komunikacja, rowery), a większych już na wszelki wypadek nie sprawdzaliśmy. Pociągi:Co do zakupu biletu nie kombinowałem i używałem Trip.com - niby jakaś opłata serwisowa, ale przynajmniej spokój i po angielsku.W necie znajdziecie opisy, jakim to niewyobrażalnym wyzwaniem, są chińskie dworce i jak to ciężko ogarnąć. No powiem wam, że nie różni się to niczym od wizyty na jakimkolwiek lotnisku. Jedyna różnicą jest to, że biletem jest paszport. Szybka kontrola bezpieczeństwa (alkohol tylko w zamkniętych butelkach oraz aerozole, również perfumy - byliśmy świadkiem, jak duży dior savage zaliczył kosz), sprawdzenie czy mamy bilet i już jesteśmy na dworcu. Potem udajmy się do bramki, która jest zarówno w aplikacji trip.com, jak i na tablicy przy numerze naszego pociągu. Jedyna praktyczna porada to; bramki dla osób z paszportem są zawsze skrajnie z prawej lub lewej strony.Atrakcje:Summer PalaceNie trzeba rezerwować biletów wcześniej ani nic. My zaczęliśmy zwiedzanie jakoś koło 11 i zeszło nam do 15:30. Nie używaliśmy odsłuchu przewodnika, ale teren jest tak ogromny, że nie wiem jak można niby zwiedzić wszystkie najważniejsze punkty w 1.5h jak to piszą na niektórych blogach. Miejsce całkiem dobrze oznaczone - nie było jakiś wielkich problemów.Zakazane miasto i Plac TienanmenTe dwie rzeczy najlepiej zrobić razem. Jednak trzeba pamiętać, że aby dostać się na plac, trzeba zarejestrować się dzień wcześniej. Oczywiście ja przygotowany do całej podróży w sposób perfekcyjny (jak zawsze) tego nie ogarnąłem. Natomiast da się odwiedzić samo zakazane miasto. Trzeba jednak dostać się okrężną drogą pod kasy (przez plac nie można). Droga ta prowadzi przez ulicę South Chili Street, potem przez fosę - po czym wracamy się wzdłuż murów równolegle do poprzednio przebytej trasy i po jakiś 10 minutach znajdujemy się przed wejściem. Kasy biletowe są w głębi - ok. 10 nie było żadnego problemu z biletem. Zwiedzanie zakazanego miasta zajęło nam jakieś 1.5h-2h, natomiast byliśmy nastawieni na zwiedzanie jedynie głównej ścieżki.Co do placu to kawał betonozy ale robi wrażenie. Pamiętajcie jednak, że czas oczekiwania rano to koło 30-40 minut. Kontrola bezpieczeństwa jest dość szczegółowa w zakresie wnoszonych płynów - np. zabrali mi płyn do odkażania do rąk (ciekawe czy w COVID też byli tacy cwani).Qianmen StreetPowiedziałbym, że najlepiej połączyć z placem, ale jak łączycie plac z zakazanym miastem, no to zwiedzanie kończy się jakieś 3 km od niej (wiadomo można wrócić się metrem). Także to już zostawiam do waszej indywidualnej decyzji, jak wkomponować to w wasz plan zwiedzania.Temple of Heaven Bardzo fajne i robiąca wrażenie świątynia - wejście łatwe i przyjemne, bo z kilku stron są kasy. Warta odwiedzenia można połączyć z Qianmen Street. Zwiedzanie na około 45 minut do 1h.Lama TempleBardzo polecam, mega ciekawie doświadczenie ze względu na ilość modlących się i zapach kadzideł - sama figura Buddy również robi wrażenie.Confucius TempleJakbym miał coś odpuścić z tego, co zobaczyliśmy, to byłaby to ta świątynia - nic nadzwyczajnego, jednak fajnie zobaczyć, jak różni się od tej buddyjskiej.BTW. we wszystkich trzech świątyniach nie ma problemu z wejściem w krótkich spodenkach. Wiadomo lepiej tego nie robić z szacunku, ale jak ktoś zapomni o dopinanych nogawkach czy po prostu zmieni plany, to niech wie, że nikt się nie czepia. NanluoguxiangFajnie przejść się nocą po tej ulicy dla samego odbioru. Jednak nic na niej nie jadłem, więc co do cen i jakości się nie wypowiem.Jedzenie, co polecam:Jingzung Pekin Duck RestourantKaczka po pekińsku i w sumie tyle tu jedliśmy. Za około 150 zł zjedliśmy cały zestaw składający się z całej pokrojonej kaczki (dwie piersi, nóżki i co tam jeszcze da się wykroić) z dodatkami i dwoma piwami i jakiś sushipodobnym czymś. Uczciwa cena moim zdanie, szczególnie ze kaczka była smakowita. Było menu z obrazkami i po angielsku - obyło się bez problemów.Manjie Dumplings Tu spoko całkiem, bo menu po angielsku, ale pomylili nasze zamówienie. Trzeba było się upomnieć o piwo - ogólnie obsługa do bani i zero znajomości angielskiego. Natomiast same pierożki - mimo że inne niż zamówiliśmy - były naprawdę dobre.Fangzhuanchang No.69Są w przewodniku od opon - więc smak powinnen być okej i tak właśnie jest. Jednak to już jest sieciówka i ma kilka oddziałów. Jedliśmy tam ich flagowy makaron oraz pekińską specjalność: makaron z sosem orzechowym. Ten drugi mi bardziej przypadł do gustu. Jing a Pub Jak wam się znudzi kuchnia chińska, tu można przekąsić. Polecam szaszłyki z wagyu oraz fish and chips, gdyż właśnie to spróbowaliśmy.Nocleg:Holiday Inn Express Beijing DongzhimenJakość/cena bez zarzutów.Śniadanie dobre ale niestety europejska część zimna.Właśnie jesteśmy w pociągu do Shanghaju - 325 km na liczniku, a net praktycznie cały czas stabilne 4g.Jeśli macie jakieś pytania to walcie śmiało, jak jestem na świeżo
pabien
11 września 2025 23:08
Odpowiedz
Trochę mnie zmartwiłeś informacją o sprayach, bo mam ze sobą superoffa na komary poza Chinami. Sprawdziłem jak to jest i dozwolone są do 150 ml, łącznie nie więcej niż 600 ml.(oczywiście może być problem z porozumieniem)Tutaj link do oficjalnych przepisów https://www.nra.gov.cn/xxgk/gkml/ztjg/g ... 8270.shtml
gruby-inversia
12 września 2025 17:08
Odpowiedz
Typ na bank mial ten perfum mniej niz 150 ml - ale chyba chodzilo o to, ze z alkoholem. Tlumaczyl temu co kontrolowal, ze dwa razy juz z tym jechal. Typ byl nie do przekonania ?
We wrześniu ruszamy w podróż poślubną, nie będzie to klasyczny miesiąc miodowy z leżakiem, palemką i drinkiem z parasolką. Nasz plan przypomina raczej terminarz reprezentacji w Siatkarskiej Lidze Narodów niż romantyczne wypad ?
Dlatego, po ostatniej nieudanej próbie relacji RTW, tym razem podejmuję kolejne wyzwanie prowadzenia LIVE z naszej trasy.
Czego możecie się spodziewać?
:D Kraftowe piwo - mapa browarów już gotowa.
:) Jedzenie - dużo jedzenia. Uliczne klasyki, ale i takie dania, które warto odkrywać.
;) Hotele HHonors - czas wydać punkty zbierane przez ostatnie intensywne pół roku.
:shock: Sport na żywo - polscy siatkarze w akcji (jak Bóg da), i Iga Świątek w Seulu (jak azjatyckie systemy sprzedaży biletów dadzą).
:P Zero wycieczek z nawet lokalnych biur podróży - Mur Chiński czy DMZ zobaczymy sami, korzystając z komunikacji publicznej, tak jak lubimy najbardziej.
Będzie sporo ruchu, trochę chaosu, na pewno dużo emocji zarówno i tej podróżniczej, i sportowej.
Pełna trasa poniżej:
5 września WAW-GYD (Lot)
7 września GYD-PEK (Azal)
11 września PEK-PVG (Pociąg nocny)
13 września PVG -HKG (Pociąg nocny)
17 września HKG-ICN (t'way)
20 września ICN-BOH (Jeju)
26 września BOH-MNL (Air Asia)
27 września półfinał MS w siatkówkę
28 września Finał MS w siatkówkę
29 września MNL-MCT-DXB (Oaman air)
3 papiernika AUH - KTW (Wizz)
Jeszcze dzisiaj pierwszy akt o składaniu trasy i zakupie biletów na MS - Azja to inny stan umysłu :)
A teraz zapraszam do ew. dyskusji na temat trasy i rzucania polecajek!
-- 18 Sie 2025 10:57 --
Pewnie zastanawiacie się, skąd u nas ta cała siatkówka. To proste. Ja byłem typowym niedzielnym kibicem. Włączałem telewizor dopiero wtedy, gdy grali o medal. A moja żona? Ona potrafi wstać o trzeciej w nocy i przeżywa nawet Ligę Narodów (którą ja nazywam pucharem pasztetowej) jakby to był finał mistrzostw świata.
I tak mnie wciągnęła. Z czasem sam zacząłem żyć tym sportem, ba ostatnio zamiast Ekstraklasy częściej w domu leci Plus Liga. Nasze weekendy i urlopy po części podporządkowaliśmy turniejom. Staraliśmy się nie odpuścić żadnej dużej imprezy w Polsce. Kobiety, mężczyźni, wszystko jedno.
Wielki finał miał nastąpić w Paryżu. Igrzyska, ostatni akord, spełnienie marzeń. No ale życie zrobiło swoje. Wylądowałem w Nowym Jorku, 14 dniowa delegacja do ONZ, garnitur zamiast koszulki w biało-czerwone pasy.
I do dziś trochę mam wyrzuty, że kupiłem bilety tylko na finał, a nie na półfinał z USA. Bo to był mecz, o którym mówił później cały siatkarski świat. Tyle że wtedy inaczej się po prostu nie dało. Na igrzyskach każdy mecz to osobny bilet, a zdobycie nawet jednego graniczy z cudem. O trzech nie było co marzyć.Ja ten sławetny mecz oglądałem na telefonie. Na szczęście miałem akurat wolny poranek, bo gdybym musiał śledzić to ukradkiem w przerwach, jak inne mecze, to chyba bym sobie tego nie wybaczył :D
A tak Żona pojechała ze swoją koleżanką i na żywo zobaczyła porażkę z Francją :D
Więc wtedy pomyślałem jedno: muszę to odbić. Nie ma, że przepadło, nie ma że przegrali. Sprawdziłem kalendarz i zobaczyłem, że następne MS są na Filipinach. Tam nas jeszcze nie było.
Zacząłem więc układać plan. Jak dostać się na Filipiny i przy okazji coś jeszcze zobaczyć. Żona od zawsze marzyła o Seulu. Ja z kolei ciągnąłem do Chin. Idealna okazja, żeby to połączyć.
I nagle trafia się promocja Azal. Loty za grosze, link wrzucony na forum, klik – i mam bilet za sześć stów. Chwilę później wyskoczyła kolejna okazja – Aegean z Warszawy do Baku. Pomyślałem: to jest znak, wszystko układa się samo. Plan doskonały.
Niestety, jak to w świecie promocji bywa, przyszło szybkie otrzeźwienie. Grecki przyjaciel posłał anulacje. Pośrednik oczywiście nie raczył mnie o tym poinformować. I gdyby nie to, że miesiąc temu sprawdzałem wszystkie rezerwacje, to nigdzie bym nie poleciał. Ostatecznie załatałem dziurę naszym narodowym przewoźnikiem za mile. Trudno.
W całym planowaniu najbardziej problematyczna była sztywna data pobytu w Manili i w miarę sztywna data urlopu. Trochę kombinowania, trochę gimnastyki, ale efekt końcowy i tak wyszedł lepszy, niż zakładałem na początku. Wydaje mi się, że biorąc pod uwagę wszystkie zmienne to wyszło maksymalnie optymalnie.
No dobra, trasa ustalona – to teraz czas na bilety. Wydawałoby się, że prosta sprawa. Ale nie, FIVB jak zwykle postanowiła pokazać, że w porównaniu z innymi związkami dużych gier zespołowych to po prostu żałosna organizacja leśnych dziadów.
Wyobraźcie sobie, że sprzedaż biletów oddali filipińskiej firmie, która… blokuje wszystkie IP z Europy. Tak, dobrze czytacie. Próbowaliśmy wejść na stronę z Polski - nic. Próbowaliśmy przez różne VPN-y – nic. Kompletny absurd.
A żeby było jeszcze śmieszniej, fazę grupową dla Polaków sprzedaje… inna firma. I ta druga nie przyjmuje żadnych innych płatności niż azjatyckie karty czy tam ich płatności. Dlatego każdy, kto chce kupić bilet i zapłacić europejskimi kartami, musi do nich napisać osobiście. Sic!
Finalnie bilety kupił nam pewien Polak mieszkający na Filipinach (za co mu serdecznie dziękuję!). Wspólnie odkryliśmy, że da się wejść na stronę tylko z australijskiego IP… ale tylko od jednego konkretnego dostawcy VPN. Parodia sportu.
Tak że jakby ktoś planował kupić bilety (na finał już niestety nie ma), to dajcie znać – chętnie podzielę się doświadczeniem i pomogę obejść te idiotyczne zabezpieczenia.
To taki mały wstęp - reszta mam nadzieje LIVE :DMały uptade - udało się kupić bilety na Seul Open na ćwierćfinały.
Niestety zakupy w azji jeśli chodzi o bilety na wydarzenia sportowe to totalny koszmar.
Nie dało się zapłacić ani applepay (mimo, że była taka opcja) oraz europejskimi kartami.
Na szczęści moje koleżanka z pracy ma jakaś znajomą w Seulu i zapłaciła nam za te bilety.
Także nadzieja na zobaczeni Igi jest.
Bilety mega tanie bo 80 zł (oczywiście najtańsze możliwe do kupienia w dniu zakupu - tańsze były chyba za 60 ziko ale poszły błyskawicznie)
@kumkwat_kwiat
Problem polega na tym, że mapy gogle w Chinach maja niską wartość - więc nie mam ich oznaczonych tam tylko w maps.me, co uniemożliwia jakieś logiczne udostępnienie jednej mapy. Dlatego umówmy się, że na koniec wyjazdu zrobię listę co planowałem odwiedzić vs to co odwiedziłem podając współrzędne :)Proszę :D Weź pod uwagę tylko, że to są wszystkie miejsca związane z piwem zarówno taproomy jak i browary ;)
https://maps.app.goo.gl/iPhzjTxmKLieoYQe9
Zalicytowałem sobie biznes za najniższa możliwa stawkę i się udało. Dla tych co myślą, że zrobi się luksusowo niech zobaczą jaką maszyną tam Azal lata :DMiało być live to próbujemy live!
Dzisiaj tylko lot naszym Narodowym do Baku za mile.
Nie dało mi kart mobilnych trzeba było udać sie do okienka, tam też trwało to prawie 15 minut - ale w końcu dostałem karty pokładowe i uwaga - Żonie wbili fast track jako gość dla Golda. To chyba coś nowego, bo przez pół roku latania na goldzie nikt tego nie proponował. (Nie prosiłem, nie pytałem, miałem zawsze talon na fast track)
W Polonezie tlum taki, ze przed 20 do salonika dla Golda zapomni.
Drinki z karty - bez komentarza. Negroni spoza karty - pijalne.
Zniknely Polskie wina, co mi sie niezbyt spodobało, ale nie narzekam tylko informuje :D
W Balu lądujemy 5:30 tamtego czasu - spimy w Hilltonie, ktory obiecal wczesny check in o 6:30 i śniadanko, mam nadzieje, ze to nie będą obiecanki cacanki.
Także teraz piwny przerwynik!
Jedyny microbrowar jaki znalazlem w Baku to:
BeerBasha —-> https://maps.app.goo.gl/XUm2bTgfNUpgrmG89?g_st=ipc
Dostępne są trzy piwa
jasne
Jasny lager dolnej fermentacji.
Przyzwoity, ale troche wodnisty z niska goryczka. Ciekawa slodowość.
ciemne
Najlepsze z tej trójki.
Polotmavé jak dla mnie, ale bez zbednego karmelu i z fajna goryczką.
specjalne
Jakies Ale - karmelowe i bez sensu.
Biorac pod uwagę, że każde z tych piw 5 manatów (10 ziko) to warto było zapierdalać godzine z hotelu z buta!
Miejsce niestety malo klimatyczne - modern bardzo.
Obiecuje, że z samego starego miasta też coś będzie.-- 09 Wrz 2025 02:51 --
Dolecieliśmy wczoraj do Pekinu. Nie obyło się bez problemów.
Muszę Was przeprosić, ale nie będzie pierwszej recenzji z Azal w Biznesie ?
Najpierw przełożyli lot o 4h, a potem zapakowali za mało jedzenia dla business pax i my, jako upgradowicze, dostaliśmy jedzenie z eco… Obiecano mi zwrot pieniędzy za upa, ale co z tego będzie, to zobaczymy ?
Natomiast cała reszta jak myślałem:
rozrywka pokładowa nie działa, tylko rozdają tablety,
moje siedzenie rozkładało się tylko w 3 pozycje, siedzenie mojej żony w 2 pozycje i można było coś jeszcze regulować – co dawało komfort do przeżycia,
serwis spoko, alkohol donosili ile się chciało (ale np. lodu nie było),
miłe panie stewki, ale oczywiście wszyscy brali nas za Ruskich,
najgorszy salonik dla biznesu, w jakim byłem, ze względu na jedzenie, bo nawet w bemarach wszystko zamarznięte na kość.
Wczoraj Chiny dały nam w kość, ale z mojej winy.
Jeśli ktoś Wam wmawia, że jest możliwe wejście pieszo na Mur Chiński (część Mutianyu) i przejście całej trasy od 1 do 23 wieży – to z dużą dozą szczęścia jest to jakiś ultramaratończyk ?
Natomiast dorzucam garść przemyśleń i moich obserwacji. Da się do Mutianyu Wall dostać bez problemu komunikacją miejską – jest to łatwe i nawet całkiem przyjemne. Najpierw autobus 916 express do Huairou Beidajie, potem przejście pasami na drugą stronę na autobus H23/H24/H51, który zawiezie nas pod samo centrum biletowe.
Z centrum biletowego macie dwie opcje: za 15 chińskiej waluty shuttle bus albo z buta – najpierw delikatnie, potem mocniej pod górę. My, jako zaprawieni w górach, poszliśmy na nogach i uważam to za błąd. Idzie się cały czas asfaltową drogą, obok przejeżdżają autobusy, nie jest to komfortowe – a biorąc pod uwagę, ile jeszcze trzeba chodzić po samym murze, szkoda energii.
#Tip pierwszy – bierz shuttle busa.
Co do wejścia pieszego oficjalną trasą to się nie wypowiem, bo poniżej historia tego, co odwaliłem:
Sprawdziłem mapę i wydawało się, że jest taka fajna ścieżka – idealna, żeby nie było tłumów. No to mówię: idziemy z buta na ten Chiński Mur, bo żona lubi góry, więc będzie idealnie. Oczywiście trasa okazała się niezbyt normalna – najpierw była droga, potem ścieżka, a na końcu jeszcze strumień lub jego pozostałości ??. Ale mapa pokazywała, że się da…
Po jakiejś godzinie męczarni faktycznie doszliśmy. I super, tylko że trzeba jeszcze wejść na mur, a stoimy pod nim… No ale idziemy wzdłuż i jest jakaś brama – kamer nie ma – więc mówię: trudno, skaczemy, bilet mamy, nic nam nie zrobią. Ale pchnąłem bramę i… otwarta! To wbijamy.
Nagle podchodzi ochroniarz i coś mówi do nas po chińsku. A ja – jak zawsze – swoim starym sposobem odpowiadam po polsku ?. Pokazuje, skąd przyszliśmy, więc tłumaczę mu gestami, że z dołu, z buta. On zdziwiony, pokazuje palcami znak jakby „idziemy?” i coś pyta po chińsku. A Asia potwierdza: tak, tak, z dołu. W końcu machnął ręką i wpuścił nas na schody prowadzące na mur ???.
Natomiast sama wspinaczka to było jakieś 30–45 minut dobrego górskiego podejścia. Wyszliśmy w okolicach 4 lub 5 wieży. Spacer do 14 wieży kosztował nas 2 bidony wody i takie zmęczenie, że nie zdecydowaliśmy się zejść, tylko zjechać.
#Tip drugi – chcesz pochodzić dużo po murze, wjeżdżaj kolejką.
#Tip trzeci – wjedź nową kolejką, będziesz miał większy wybór możliwości, w tym zjazd sankami rynnowymi na dół.
Tyle na razie – reszta później!Teraz coś dla piwnych świrów, którzy tylko po to śledzą tą relację. Jeszcze wczoraj odwiedzilismy:
JING-A
300 metrów od naszego hotelu.
11 kranow plus kilka innych pozycji z butli/puchy.
Zdecydowalem sie na panel degustacyjny 30 ziko - biore takie z chmilelowymi piwami.
#1
Poprawne, ale chyba zawiodła temperatura fermentacji. Coś poszło w jakieś niezbyt przyjemne nuty.
#2
Tu już ciekawie w zapachu granulowana herbata peach taka jak byla w latach 00 popularna w granulkach. W smaku fajna goryczka, ale bez fajerwerkow.
#3
W zapachu slabo wyczuwalny aromat chmielu. Natomiast smak to zaskoczenie pełne - gładkie niesamowicie, kokos w typie takiego z piw doprawionymi wiórkami - a tu tylko z chmielu. Niezle naprawde.
#4
Gwiazda programu nie zawiodla - 2024 World Beer Awards, Gold award nie wzial sie z kapelusza.
Goryczka klasa, nie zalega a punch jest. W smaku ananasowe, gładkie no myślę, że spokojnie w amerykanskim pubie tez by gral role gwiazdy.
Żona piła jakiegoś kwasa - był też lepiej niż okej!Piwnej przygody ciąg dalszy – relacja z Summer Palace będzie jutro.
Po dzisiejszym dniu kolejny wniosek – to miasto jest ogromne. Sorry, bardzo ogromne…
Zawitaliśmy do NBeer.
No to jedziemy:
#1 Beijing Gose Modern Byberry co to?
(Jest to niewielkie, wiecznie zielone drzewo dorastające do około 5 metrów. Posiada okrągłe, ciemnoczerwone owoce, porównywalne wielkością do truskawki. W środku znajduje się pojedyncze nasionko. Ta chińska truskawka, nazywana też czasem chińską jagodą, w smaku przypomina jeżyny, a miąższ jest bardzo soczysty).
Dziwne w kongo - coś pomiędzy poziomką a maliną, za słodkie.
#2 Beijing Gose Modern
Jak „modern” to hoppy, jak hoppy to… jeśli ten cytrus jest z chmielu (zapytałbym, ale ja mówię po chińsku jak oni po angielsku), to jest najlepsze gose od lat, jakie piłem. W smaku kwaśne, ale bez przegięcia. Niby 5 IBU, ale kurczę, jest goryczka – moim zdaniem chmielowa (albo sobie to wyobrażam).
#6 Bravo Brewing Company Rain Flower Imperial IPA
Niezła IPA, alkohol zajebiście ukryty (9,2%). W aromacie dojrzałe mango. Niby 132 IBU, ale chyyyba przegięte – nie ma nawet 70.
#12 Sinoweizen
Weizen jak weizen – bardziej bananowy niż goździkowy. Może jakbym się miał przypierdolić, to lekko wodnisty – brakuje ciała.
#19 Winter’s Coming Weizenbock
No to najgorsze – ulepek straszny. Do naszych świątecznych w PL nie ma nawet podjazdu.
#27 NBeer Coconut Latte Stout
Jestem pod mega wrażeniem. Jeśli nie dolali tu aromatu (a chyba nie, bo nie ma piany, więc raczej natural), to buzdygan rozkoszy w wersji 4,0%.
https://zapodaj.net/plik-bY7SgcXX0U
Bonus:
#7
https://zapodaj.net/plik-SDJyCnB5w4
O cie panie – chyba beczka po jakimś Chardonnay (spytałbym, ale z nikim się nie dogadam). Ale jest moc!
BTW – „Pluot” (z angielska Pluots) to nazwa złożonych hybryd, owoców powstałych z krzyżówki japońskiej śliwki (Prunus salicina) i moreli (Prunus armeniaca).
No powiem wam, że topka – spokojnie bije na głowę kwasa z Pinty BA (zabijcie mnie, ale zapomniałem, który to, a w piwnicy jeszcze zalega).