Geneza tej podróży jest prosta. Niesamowita promocja / błąd taryfowy na bilety w biznes klasie liniami Turkish Airlines do Melbourne. To aż 4 długie loty w A350 (z międzylądowaniem w Singapurze).
Najpierw zaproponowałem wyjazd żonie dla całej rodzinki
:) Żona jednak zaprotestowała, że długa podróż z 3-latką będzie udręką, w czym muszę przyznać jej rację. Co innego, gdyby to była główna 2-3 tygodniowa podróż np. na ferie. Tyle czasu jednak nie mieliśmy. Jetlag i całe dnie w samolocie nie brzmią dobrze dla najmłodszej.
Ja z kolei nie potrafię przepuszczać tak dobrych okazji. Wybrałem więc jeden z niewielu wolnych okresów i zacząłem planowanie tej intensywnej podróży. Z uwagi na samotną podróż czas mam ograniczony do niezbędnego minimum. Powoduje to trochę ryzyka na przesiadkach i ekstremalne zmęczenie.
Ostatecznie postanowiłem odwiedzić Tasmanię, zdobyć szczyt z Korony Ziemi (Góra Kościuszki) oraz parki narodowe w okolicach Melbourne. W tym intensywnym zwiedzaniu pomoże mi trochę nowa pasja - biegi górskie
:)
Pierwszy stres przyszedł wczoraj: zapowiedzi ekstremalnych opadów śniegu i możliwego opóźnienia / odwołania lotu na rzeczywisty start podróży w Sofii. Ten pierwszy odcinek mam na osobnym bilecie, więc konsekwencje niedotarcia do SOF byłyby poważne = końcu wyprawy?!
Zamknięcie lotniska we Wrocławiu też nie pomogło. Podróż zacząłem wczoraj na pokładzie PKP Intercity, by dzisiaj zacząć rzeczywistą podróż.
Pierwszy lot Warszawa - Sofia na pokładzie Embraera 175 przebiegł bez problemów. Bałem się wziąć lot o 14:50, bo w razie problemów z nim, przepadłby mi cały wyjazd. Postanowiłem zatem na mały bufor bezpieczeństwa i w Sofii czeka mnie 7 godzinna przerwa. Wykorzystałem ten czas na biegowe zwiedzanie miasta + tania miejscówka na kilka godzin i prysznic przed powrotem na lotnisko.
Okolice dworca głównego trochę mnie zaskoczyły na minus. Byłem w Sofii już w tym roku w okolicach starego miasta i było tam naprawdę ładnie. Tutaj z kolei masa budynków do wyburzenia, zupełny brak chodników i wszechobecne śmieci, a tuż obok nowa inwestycja deweloperska pośrodku niczego. Bułgarzy mają jeszcze dużo do zrobienia.
Wieczorny przejazd metrem na lotnisko, wizyta w saloniku i tak oto siedzę w Airbusie A321 Turkish Airlines ze starymi potrójnymi siedzeniami w biznes klasie:
Najpierw zaproponowałem wyjazd żonie dla całej rodzinki :) Żona jednak zaprotestowała, że długa podróż z 3-latką będzie udręką, w czym muszę przyznać jej rację. Co innego, gdyby to była główna 2-3 tygodniowa podróż np. na ferie. Tyle czasu jednak nie mieliśmy. Jetlag i całe dnie w samolocie nie brzmią dobrze dla najmłodszej.
Ja z kolei nie potrafię przepuszczać tak dobrych okazji. Wybrałem więc jeden z niewielu wolnych okresów i zacząłem planowanie tej intensywnej podróży. Z uwagi na samotną podróż czas mam ograniczony do niezbędnego minimum. Powoduje to trochę ryzyka na przesiadkach i ekstremalne zmęczenie.
Ostatecznie postanowiłem odwiedzić Tasmanię, zdobyć szczyt z Korony Ziemi (Góra Kościuszki) oraz parki narodowe w okolicach Melbourne. W tym intensywnym zwiedzaniu pomoże mi trochę nowa pasja - biegi górskie :)
Pierwszy stres przyszedł wczoraj: zapowiedzi ekstremalnych opadów śniegu i możliwego opóźnienia / odwołania lotu na rzeczywisty start podróży w Sofii. Ten pierwszy odcinek mam na osobnym bilecie, więc konsekwencje niedotarcia do SOF byłyby poważne = końcu wyprawy?!
Zamknięcie lotniska we Wrocławiu też nie pomogło. Podróż zacząłem wczoraj na pokładzie PKP Intercity, by dzisiaj zacząć rzeczywistą podróż.
Pierwszy lot Warszawa - Sofia na pokładzie Embraera 175 przebiegł bez problemów. Bałem się wziąć lot o 14:50, bo w razie problemów z nim, przepadłby mi cały wyjazd. Postanowiłem zatem na mały bufor bezpieczeństwa i w Sofii czeka mnie 7 godzinna przerwa. Wykorzystałem ten czas na biegowe zwiedzanie miasta + tania miejscówka na kilka godzin i prysznic przed powrotem na lotnisko.
Okolice dworca głównego trochę mnie zaskoczyły na minus. Byłem w Sofii już w tym roku w okolicach starego miasta i było tam naprawdę ładnie. Tutaj z kolei masa budynków do wyburzenia, zupełny brak chodników i wszechobecne śmieci, a tuż obok nowa inwestycja deweloperska pośrodku niczego. Bułgarzy mają jeszcze dużo do zrobienia.
Wieczorny przejazd metrem na lotnisko, wizyta w saloniku i tak oto siedzę w Airbusie A321 Turkish Airlines ze starymi potrójnymi siedzeniami w biznes klasie:
Moja trasa wygląda następująco:
26.11 WAW-SOF
26.11 SOF-IST
27.11 IST-SIN-MEL
29.11 MEL-HBA
01.12 HBA-MEL
01.12 MEL-CBR
02.12 CBR-MEL
03.12 MEL-SIN-IST
04.12 IST-WAW
Ahoj przygodo!
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk