+2
BooBooZB 17 grudnia 2014 22:24
Jest to moja pierwsza relacja na fly4free, tak więc proszę o wyrozumiałość.W sierpniu 2014 zdecydowałem się polecieć na Grenlandię i pokonać tzw. Arctic Circle Trail.Grenlandia jest największą wyspą Świata i praktycznie nie ma tam dróg.Jest sporo połączeń lotniczych oraz promowych, jednakże drogich, z uwagi na monopolistę - Air Greenland oraz World of Greenland (linii Greenland Express nie komentuję).Dwa "miasta" najbliżej siebie to Kangerlussuaq i Sisimiut (185 km), szlak między nimi stał się znany trekkinowcom i backpakerom jako "Arctic Circle Trail", który zamierzałem pokonać :) Trase tę pokonuje rocznie około 200-300 osób.

Image

Mój plan zakład następującą trasę:

1)Gdańsk - Malmo - Wizzair
2)Malmo - Kopenhaga - autokar Neptunbus
3)Kopenhaga - Kangerlussuaq Air Greenland
4)Kangerlussuaq - Sisimiut - pieszo z plecakiem
5)Sisimiut - Kangerlussuaq - Air Greenland
6)Kangerlussuaq - Kopenhaga - Air Greenland
7)Kopenhaga - Malmo - bus
8)Malmo - Gdansk - Wizzair


Image

Image

Image


Swoją relację zacznę od lądowania w Kangerlussuaq.Grenlandia przywitała mnie deszczową pogodą i 9-stopniami 12.sierpnia.
W planie miałem nocleg w hostelu w Kangerlussuaq http://www.kangvandh.gl/en/ za 175 DK nocleg w 4 osobym pokoju, z własnym śpiworem,niemniej jednak byłem sam.Kangerlussuaq to miasteczko z największym lotniskiem na Grenlandii, pozostałością po 2-giej wojnie światowej, obecnie liczącym zaledwie 500-mieszkańców, w większości zatrudnionych do obsługi lotniska, turystyki oraz pojedynczych sklepów.

Dzień 1.
Zaopatrzenie w 95% miałem z Polski.Nieco przerażało mnie widmo podążania z 28-kilogramowym plecakiem.Posiadałem kuchenkę paliwową, jednakże wraz z problemami w Kangerlussuaq, wyruszyłem bez paliwa, do tego zaopatrzenie na 9 dni trekkingu, samotnie, po grenlandzkiej dziczy, bez zasięgu, z 3 mapami i detetrminacją przeżycia przygody :) 1.dzień to 20 km, głównie wzdłuż drogi, dwukrotnie i po raz ostatni udało mi się złapać stopa.Dla doświadczonych backpakerów to zapewne wybitnie nudny odcinek, dla mnie ciekawy, mimo drogi, którą conajmniej w połowie pokonałem na pace pick-upa prowadzonego przez Eskimosów :)

Image

Image

Moja chatka pierwszego dnia to "Hundeso hut", leżąca tuż obok jeziora o tej samej nazwie.Chatka to dużo powiedziane, bardziej była do przyczepa kempingowa z dobudówką, używane przez Amerykanów w latach 70-tych.

Image

Image

Image

Do chatki dotarłem tego dnia jako pierwszy, ze świadomością iż straciłem już na dobre sygnał telefonu na około 10 dni, a więc "there s no way back :) Trzeba iść przed siebie.W chatce miejsce do spania dla około 10 osob.

Image

Część mojego zaopatrzenia i ekwipunku na 10 dni trekkingu.Nie kupowałem jedzenie liofilizowanego, tylko proste produkty kupione w Polsce.

Image

c.d.n. Image

Dzień 2.

Dzień 2. to trasa z Hundeso do Pingu.Był to najcięższy dzień wyprawy pod kątem pogodowym.Od rana lał deszcz i wiał porywisty wiatr.Nie miałem jednak zamiaru czekać na lepszą pogodę, tylko ruszyłem przed siebie.Do pokonania 20 km, głównie wzdług dolin i jezior, z niewielkimi wzniesieniami, bez typowych gór.W przewodniku p.Dillona "Trekking in Greenland, Arctic Circle Trail, from Kangrelussuaq to Sisimiut", ten dzień był opisany, jako szkocki krajobraz,zanim ktokolwiek do niej przybył, czułem się poniekąd jak William Wallace :)

Image

Image

Szlak ma "w większości" wydepataną ściężkę i kopce maźnięte czerwoną farbą, jednak trzeba zachować szczególną ostrożność, idąc samemu tak jak ja.Tego dnia szedłem praktycznie nie zatrzymując się z uwagi na chęć dotarcia w jak najszybszym czasie do kolejnej chatki.Niestety, adrenalina, deszcz, wiatr i zbyt szybkie tempo sprawiły, iż nadwyrężyłem dość mocno lewe kolano, które dość mocno dawało mi się we znaki już do końca wyprawy.Po ok. 6 godzinach dotarłem kompletnie wyczeprany i przemoczony do chatki Kattiffik.


Image

Na miejscu było 3 Anglików, którzy wracali z następnej chatki, twierdząc, iż "nie da rady dalej,wracają do domu".Dało mi to do myślenia, ale oczywiście nie zamierzałem się poddawać.Tego dnia spaliśmy w chatce w 7 osób, 3 Anglików, 3 Duńczyków, których spotkałem dzień wcześniej w Hundeso oraz ja.Następny dzień to kolejne 20 km, ale możliwie kajakiem, o ile takowe czekają na brzegu na turystów.Miałem szczęście,ze tak wlasnie było, kajaki nie były w najlepszym stanie, ale wystarczającym na przepłynięcie najbardziej płaskiego odcinka trasy.Wizja była następująca: ok 4-5 godzin wiosłowania, odpoczynek dla nóg, wysuszenie rzeczy i dotarcie do Canoe Centre.3.dzień

Z rana kąpiel w lodowatym jeziorze .Po ugadaniu się z Dunczykiem - Jacobem, zdecydowałem się wziąć jego mamę na swoje canoe, a on miał płynąć równolegle z psem oraz ze swoim przyjacielem w drugiej kanadyjce.

Image

Jestem dość zaprawiony w bojach po polskich rzekach, więc wiosłowanie było dla mnien czystą przyjemnością.Zachodni wiatr sprzyjął, płynęliśmy z falą, i poza jednym postojem, dwie kanadyjki pokonały ponad 20 km w 5 godzin.Co więcej, Jacob dzień wcześniej upolował królika, który był przyrządzony na kolacje w dzień dopłynięcia do Caonoe Centre - największej chatki podczas Arctic Circle Trail.

Image

Image

Image

Canoe Centre ma miejsce dla około 30 osób w 3 pokojach, do tego piec parafinowy, dzięki któremu wyschły mi prawie wszystkie rzeczy, w ramach pomocy dla Duńczyków 100ml żoładkowej gorzkiej, która miałem " na co by było gdyby". :) Sz

ImageNa wszelkie pytania kosztowe-finansowe i inne - odpowiem jak zakończę relację - obiecuję :)

Dzień 4.
Poranek w Canoe Centre.Duńczycy twierdzą, iż odpoczną conajmniej dzień, ale jak się ostatecznie okazało - nie byli w stanie iść dalej (ale nie ma co się dziwić, oprócz Jacoba, była tam jego 60-letnia mama i 65-letni przyjaciel).Ja ruszam z kopyta, zostawiając Canoe i mając przed sobą najdłuższy - 23 km kilometrowy odcinek do kolejnej chatki.Od tej pory przez 3 dni nie widziałem człowieka.

Image

Image

Image

Droga wiedzie pomiędzy jeziorami, z czasem wznosząc się w góry.Z czasem pojawia się moje ulubione zdanie w przewodniku :
Quote:
On a fine day the beach between Kangerluatsiarusaq would not look out of place in the Mediterranean! :)


Image

Image

Image

Image

Coraz bardziej dokucza mi kolano i mimo świetnej pogody muszę odpoczywać co 500-1000m.Wkraczam w mocno górzysty teren szlaku.Ostatecznie docieram do kolejnej chatki - Ikkarlluttoq.

Image

Resztkami sił idę po wodę do jeziora i przygotowuję posiłek, zasypiam w ubraniu, jeszcze zanim zrobiło się ciemno (w sierpniu na Grenlandii około 22.30).Jestem mniej więcej w połowie trasy, nie ma więc sensu zawracać, kolejny dzień to niby tylko 11 km, ale wyłącznie w górach.

-- 17 Gru 2014 23:39 --

Dzień 5.

W planie tylko 11 km.Z rana temperatura poniżej zera, ruszam około 7.rano, aby dojść jak najszybciej do celu i odpoczywać resztę dnia.

Image

Image

Image

Na trasie spotykam renifery i zające polarne - nie boją się mnie specjalnie :)

Image

Mniej więcej w połowie trasy tego dnia czeka na mnie jedna z około 5-8 przepraw przez rzekę.Są one ewidetnie bagatelizowane przez przewodnik, przejścia przez rzekę są naprawdę łatwe, znacznie większe problemy sprawia tzw. "boggy patch", czyli podmokły teren na wielu odcinkach trasy.Pokonałem już połowę trasy, jutro kolejne góry, z lewym kolanem coraz gorzej, a mam jedynie bandaż elastyczny.Czerpię energię z adrenaliny i potęgi miejsca w którym się znalazłem :)

Image

Image

Image

Image

Po 11 km docieram do kolejnej chatki.Pogoda jest wymarzona, mimo zmęczenia, schodzę po wodę do fiordu, w strumykach jest mnóstwo ryb, które nie zdołały opuścić wód przed letnim odpływem.Nie mam jednak sprzętu,a przede wszystkim drzewa (na Grenlandii nie ma drzew), by je odpowiednio zjeść.Reszta dnia umila mi książka oraz MP3 :)Dzień 6.

Pobudka jak zwykle wcześnie, zapasów coraz mniej, to i plecak minimalnie lżejszy.Namiot nosiłem przez cały szlak, jednak ani razu nie musiałem z niego korzystać.Moim podstawowym błędem, amatorskim, niedopuszczalnym wręcz, było niewzięcie z Polski kijów trekkingowych.Dzięki ich braku, moje nogi podwójnie dostawały po dupie.Ale jako,że mam 28 lat, co mnie nie zabije, to mnie wzmocni:) Może wyjdzie na starość :p Pogoda znów świetna, czyli brak wiatru, brak śniegu, brak deszczu, około 15.stopni w słońcu.

Image

Wszystkie są foty,które robiłem sobie, są zrobione z kamieni :) Nie jestem fanenem selfies, jeśli ktoś chciałby więcej, proszę o PW.

Image

Image

Ten dzień był chyba jednym z dwóch najcięższych.Mimo pięknych widoków - kilka km drogi po skarpie, wcześniej górach.

Image

Image

Nie mam z kim gadać, jestem troche typem samotnika, MP3 dozuje na ok 2-3 h dziennie,ale samotność doskwiera coraz bardziej.Ja się na szczęście okaże, wieczorem spotykam 3 Czechów, którzy mniej lub bardziej podążają za mną aż do końca Arctic Circle Trail.

Image

Image


W nagrodę po 23 km nocleg w najbardziej luksusowej chatce, tzw. Lake House :)Dzień 7.

Cytując przewodnik i będąc zirytowany później:

Quote:
This is a fairly easy and straightforward day


No cóż, to nie był łatwy dzień :) ale kolejny w swietnej pogodzie.

W rzeczywistości nie było tak lekko.Start z rana, około 7, Czechów zostawiam jeszcze przed ich śniadaniem, mp-trójka z GNR na uszach, rzeka do przebrnięcia boso i około 18 km.

Image

Przed mną głównie jeziora i doliny, dla wielu - nudny krajobraz, nie dla mnie :)Co jakiś czas 5-10 minutowy postój na picie wody w okolicznych krystalicznych jeziorach.

Image

Tego dnia docieram do Nerumaq hut, pięknie położonej chatki, ale bardziej przypominającej altankę ogrodową :)

Image

W książce gości sporo wpisów, także od Polaków, oczywiście pozostawiam ślad po sobie, wielu już marzy o jedzeniu odmiennym od trekkingowego.Ja się jako trzymam, przed mną jeszcze dwa dni cieżkej wędrówki.Dzień 8.

Image

Image

Wg przewodnika:

Quote:
Essentially a low-level valley walk, but thre are patches of dense willow scrub, river crossings and squeltchy bog to negotiate.


Nic dodać, nic ująć.Cieżki dzień, ale spodziewałem się gorszego.Ruszam o świcie, po lekkim śniadaniu, jedząc czekoladę i pijać wodę z rzek przy każdym postoju.Przede mną 22 km trasy.

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (132)

bartas8891 17 grudnia 2014 22:36 Odpowiedz
Super sprawa cos innego podoba mi sie i z niecierpliwoscia czekam na ciag dalszy. Napisz jeszcze o cenach za samolot. :) I witamy na forum !
don_bartoss 17 grudnia 2014 22:47 Odpowiedz
To będzie turbo relacja. Czuję to w kościach :) Czekam na dalszy ciąg.
tom971 17 grudnia 2014 22:51 Odpowiedz
Cóż rzec; debiut z grubej rury! 8-)Promocja GL to było to za 2006zl ?
koncentrator 17 grudnia 2014 23:01 Odpowiedz
To się nazywa wejście na forum!
kabanos 17 grudnia 2014 23:46 Odpowiedz
Treking w Grenlandii - takie stwierdzenie naprawdę rozpala i działa na wyobraźnię! Zupełnie poza jakimikolwiek utartymi szlakami :)Czekam na ciąg dalszy!
m3lm4k 17 grudnia 2014 23:59 Odpowiedz
Super! Czekamy na reszte :)
gaszpar 18 grudnia 2014 00:15 Odpowiedz
Kolejna niesamowita wyprawa! Chyba czas zacząć przyznawać forumowe tytuły Herosów! Wrzoch za rowerowe Ateny i Ty macie je zapewnione!
washington 18 grudnia 2014 00:19 Odpowiedz
Mega szacunek i 100% zazdrości :) to jest esencja podróżowania :)
wojtkow 18 grudnia 2014 00:25 Odpowiedz
Super relacja i super wyprawa.Wrzucona w śledzone :)
michcioj 18 grudnia 2014 00:31 Odpowiedz
@booboozB,swietna przygoda, prosze powiedz ile kosztowal ten lot.szacunek za pomysl :)
gaszpar 18 grudnia 2014 00:34 Odpowiedz
Z każdą częścią relacji czuję się coraz mniejszy! Czekam na więcej :)
rogus 18 grudnia 2014 00:43 Odpowiedz
Super, gratuluję!Ja będę na Grenlandii w wakacje, sam tak nie pójdę, a planów konkretnych jeszcze nie mam.Chyba że planujesz jechać jeszcze raz, tym razem w inne miejsca :)
bart89 18 grudnia 2014 01:05 Odpowiedz
Świetny pomysł na wyjazd, wielki szacun za samotną wyprawę w takim kierunku!Również czekam na dalszą część relacji! Świetne zdjęcia :)Pozdrawiam,Bart
casperslonina 18 grudnia 2014 01:29 Odpowiedz
W ciemno relacja miesiaca. Odkad ogladnalem "Into the Wild" mam slabosc do dzikiej, nietknietej przez czlowieka polnocy. Kolejna inspiracja - dzieki BooBooZB! :)Mam nadzieje ze zostaniesz z nami na dluzej, czekamy na nastepne relacje!
ewaolivka 18 grudnia 2014 06:51 Odpowiedz
Jestem pod wrażeniem! Super pomysł, cudne zdjęcia i szacunek za pokonaną trasę. Krajobrazy fantastyczne! Takie miejsca lubię. Ale ich coraz mniej ;) Dziękuję za relację i pozdrawiam! E.
nesssssa85 18 grudnia 2014 08:48 Odpowiedz
OMG :shock: Miejsce na Ziemi wprost idealne.Swoje podróżnicze marzenie -Islandia- już wyczerpałam.Mam nowe hahahaha :mrgreen: Szacuneczek!
orodruin2 18 grudnia 2014 08:56 Odpowiedz
Szacun, szacun, szacun! Dałeś chłopie wielu z nas świetny pomysł na podróż. Podziwiam Cię. Jesteśmy w tym samym wieku ale ja chyba sam nie chciałbym takiej trasy pokonywać. Takie relacje to istna wisienka na torcie. Dzięki za inspiracje :)
booboozb 18 grudnia 2014 09:01 Odpowiedz
Wszystkim dziękuję za miłe komentarze :) Późno się zabrałem za pisanie relacji z uwagi na brak czasu, forum śledzę od dawna, ale lepiej pózno niż wcale.Na inne pytania też chętnie odpowiem.Pare osób pytało o koszt lotu - początkowo ten najbardziej istotny, czyli Kopenhaga - Kangerlussuaq miałem wykupiony na flipo.pl za 2100zł w dwie strony => Greenland Express.Na miejscu okazało się,że lotu nazajutrz nie ma, nikt nic nie wie, nie odbiera telefonów.Miałem dwie opcje wykupienie nowego biletu na Air Greenland, dwa razy droższego lub powrót do Gdańska na tarczy.Wybór znacie ;)
istvan 18 grudnia 2014 09:37 Odpowiedz
Nie-sa-mo-wi-te widoki! A wschod slonca 8go dnia bajkowy!Pytanie, nie bales sie niedzwiedzi polarnych. Niby na Grenlandii nie ma ich duzo i sa raczej w innych czesciach wyspy, ale jednak...
flipopl 18 grudnia 2014 09:41 Odpowiedz
BooBooZB napisał:Wszystkim dziękuję za miłe komentarze :) Późno się zabrałem za pisanie relacji z uwagi na brak czasu, forum śledzę od dawna, ale lepiej pózno niż wcale.Na inne pytania też chętnie odpowiem.Pare osób pytało o koszt lotu - początkowo ten najbardziej istotny, czyli Kopenhaga - Kangerlussuaq miałem wykupiony na flipo.pl za 2100zł w dwie strony => Greenland Express.Na miejscu okazało się,że lotu nazajutrz nie ma, nikt nic nie wie, nie odbiera telefonów.Miałem dwie opcje wykupienie nowego biletu na Air Greenland, dwa razy droższego lub powrót do Gdańska na tarczy.Wybór znacie ;)Witam moge poprosić numer rezerwacji, lub adres mailowy pod którym pan zarezerwował bilet lotniczy? Numer rezerwacji/ adres mailowy prosze wysłać jako wiadomość przez forum. Sytuację skontroluję.Dziękuję JacekFlipo.pl
booboozb 18 grudnia 2014 09:45 Odpowiedz
Witam,mój proces refundacji został rozpoczęty 30.września.Nadal nie otrzymałem jeszcze z powrotem pieniędzy.Nr rezerwacji za chwilę wyślę jako PW. -- 18 Gru 2014 09:48 -- Co do niedzwiedzi polarnych, na Grenlandii są one wyłącznie w północnej części tej ogromnej wyspy.W okolicach Arctic Circle Trail już częściej można spotkać woły piżmowe, ale niestety nie miałem aż takiego szczęścia.
michzak 18 grudnia 2014 09:52 Odpowiedz
Super relacja, naprawdę Skandynawia zaczyna mnie coraz bardziej interesować ;) Ceny jak się domyślam też skandynawskie?I mam pytanie o te chatki, one są wolno stojące, czy trzeba za nie jakoś płacić, czy jak? Bo po zdjęciach nie wyglądają, jakby zmieściła się tam też recepcja :P
booboozb 18 grudnia 2014 09:57 Odpowiedz
Wszystkie chatki są za free, nie ma konieczności wcześniejszej rezerwacji.Tak jak możecie zaobserwować, są lepsze i gorsze :)Oczywiście nigdy nie ma pewności czy chatka nie będzie pełna i trzeba mieć ze sobą namiot.W moim przypadku nie było z tym problemu, szczególnie podróżując samemu.Spałem we wszystkich chatkach na trasie Arctic Circle.Raz tylko rozstawiłem namiot na rzeczy i prowiant, kiedy drugiego dnia w Katiffik było dość ciasno :)
olir1987 18 grudnia 2014 10:02 Odpowiedz
mega szacun! jak nic relacja miesiąca;) choć sama jako typowa gaduła nie wytrzyłamabym przez 9 dni;p;p
gregggor 18 grudnia 2014 10:19 Odpowiedz
Relacja jakiej na forum jeszcze nie było!Gratulacje i prośba o więcej zdjęć z trasy :)
oedippus 18 grudnia 2014 11:01 Odpowiedz
A jak z lokalną fauną? Oprócz renifera i zająca widziałeś inne gatunki? Woły piżmowe potrafią być niebezpieczne a skoro nie ma tam drzew to może być ciekawie; )Dołączam się do wcześniejszych pytań, ile +/- wyszła cała wyprawa?
kamil 18 grudnia 2014 11:06 Odpowiedz
Podłączam się pod prośbę o więcej zdjęć. Gratuluję pomysłu wyprawy
booboozb 18 grudnia 2014 12:12 Odpowiedz
Podorzucałem do poszczególnych postów/dni wędrówki więcej zdjęć, tak aby zachować porządek chronologiczny.Co do fauny, to poza tymi co wymieniłem, praktycznie nic nie rzucało się w oczy.World of Greenland oferuje loty nad miejscami, gdzie "urzędują" woły piżmowe, ale to droższa zabawa z awionetką.Lisy polarne ponoć bardzo ciężko wypatrzeć.
maczala1 18 grudnia 2014 12:53 Odpowiedz
casper.slonina napisał:W ciemno relacja miesiaca.Myślę, że w tym miesiącu nie ma co w ogóle robić konkursu, tylko od razu przyznać nr 1 :)
timu 18 grudnia 2014 13:21 Odpowiedz
Fantastyczna wyprawa, przygoda niczym z Into the Wild to moje największe marzenie. Dodatkowo Twoja podróż mnie niezwykle zaciekawiła, bo jestem na etapie czytania książki o szlaku PCT przez Stany Zjednoczone, polecam- Cheryl Strayed Dzika Droga.
azaza 18 grudnia 2014 15:40 Odpowiedz
Bardzo ładnie! Zazdroszczę widokom :)
marcino123 18 grudnia 2014 20:18 Odpowiedz
Ale debiut ! :) Szczęka opadała mi po każdej następnej fotce, (renifer genialny) :) "Północ" to wspaniały kierunek !Jest HIT do wrzucenia na główną.
jacek96 18 grudnia 2014 21:38 Odpowiedz
Jak nie czytam i nie glosuje na relacje miesiaca, to tym razem przeczytalem i z checia oddam glos.Rewelacyjna wyprawa :)
groszkowa 18 grudnia 2014 22:52 Odpowiedz
Fantastyczna relacja! Zdjęcia niesamowite, podpinam się pod prośbę o więcej :-).Poza tym podziwiam, że szarpnąłeś się na taką wyprawę sam. Trzeba mieć faktycznie mocne zacięcie i silną wolę, żeby dojść do samego końca.Ja bym tylko nie zjadła królika :P. Pozdrowienia!Martyna
korpus 18 grudnia 2014 23:38 Odpowiedz
Wśród tylu pochlebnych opinii jeden krytyczny komentarz nie zaboli, więc pozwolę sobie na odrobinę tak popularnego w internecie hejtu :) Mam wrażenie, że nie przygotowałeś się zbytnio do tej wyprawy :P Oczywiście, miałeś mapy i informacje o szlaku, ale chyba nie byłeś przygotowany kondycyjnie, skoro już po pierwszym dniu poważnie zaczęło doskwierać Ci kolano, a potem z trudem przemierzałeś 20 km dziennie. Wziąłeś 28 kg bagażu na plecy! To dużo za dużo! Jestem pewny, że z perspektywy czasu mógłbyś zrobić całą listę rzeczy, które były niepotrzebne lub mógłbyś je zamienić na coś innego, lżejszego (zjadłeś cały ketchup? :D). No i brak kijków trekkingowych przy Twoim kolanie to istotny błąd, ale o tym przekonałeś się sam :) To wszystko sugeruje mi, że raczej nie miałeś wcześniej doświadczenia z trekkingiem w górach, a mimo to podjąłeś się przejścia 180 km w miejscu odosobnionym, gdzie nie było zasięgu, a istniała szansa, że przez kilka dni nie spotkasz człowieka. Jedni pogratulują Ci odwagi, ja raczej widzę tutaj nieostrożność. I zanim wyleje się na mnie wiadro pomyj za ten wpis, tłumaczę, że moim celem nie jest umniejszanie Twojego wyczynu, a przestroga na przyszłość. Wybierając się na podobne wyprawy, trzeba być dobrze przygotowanym i świadomym różnych ewentualności. Wszystkie opisy podróżniczych wyczynów, których bohaterowie zlekceważyli zalecane środki bezpieczeństwa (np. trekking po lodowcach w pojedynkę olewając ryzyko wpadnięcia w szczelinę) brzmią dobrze tylko po fakcie i to jeśli skończyły się szczęśliwie. Raz na jakiś czas zdarza się jednak wypadek i wtedy mówi się już tylko o nieodpowiedzialności i krótkowzroczności (np. gdy trzeba ściągnąć z gór gościa, który poszedł tam w klapkach i skręcił kostkę). Jeśli źle Cię oceniłem na podstawie tych kilku faktów, które zamieściłeś w relacji, to przepraszam, ale to był tylko pretekst do mojego apelu o rozwagę w przypadku takich wypraw. Fantazja jest dobra w czasie weekendowego wypadu do europejskich stolic, a nie gdy człowiek staje twarzą w twarz z naturą i jest zdany tylko na siebie.
kabanos 19 grudnia 2014 00:12 Odpowiedz
korpus, przy pierwszych wyprawach albo testowaniu nowych pomysłów takie rzeczy się zdarzają. Nie demonizowałbym, zwłaszcza kwestii kolana, bo sam pamiętam że złapałem jednocześnie kontuzję kolana i uda pierwszego dnia podczas wyprawy rowerem na Nordkapp, ale już po 2 dniach opanowałem to i mogłem robić przez ponad 20 dni między 110 a 180 km dziennie. Gdyby tylko była taka potrzeba natychmiast skończyłbym wyprawę. Braków sprzętowych jakich wtedy doświadczyłem nawet bym nie przewidział przed wyjazdem, ale teraz mam doświadczenie i jestem w stanie samemu organizować podobne wyprawy.Nie wiesz jak boli nieudany skok przez płot dopóki nie przeskoczysz ;)A wracając do relacji, chyba kolejny raz będę mógł czerpać inspirację z f4f.
klebek 19 grudnia 2014 00:52 Odpowiedz
Panowie, kapelusze z głów! :DAż zagłosuję na relację miesiąca - nietuzinkowy pomysł, nietuzinkowe miejsce, świetne zdjęcia!
maczala1 19 grudnia 2014 08:49 Odpowiedz
korpus napisał:To wszystko sugeruje mi, że raczej nie miałeś wcześniej doświadczenia z trekkingiem w górach, a mimo to podjąłeś się przejścia 180 km w miejscu odosobnionym, gdzie nie było zasięgu, a istniała szansa, że przez kilka dni nie spotkasz człowieka. Jedni pogratulują Ci odwagi, ja raczej widzę tutaj nieostrożność.korpus napisał:Raz na jakiś czas zdarza się jednak wypadek i wtedy mówi się już tylko o nieodpowiedzialności i krótkowzroczności (np. gdy trzeba ściągnąć z gór gościa, który poszedł tam w klapkach i skręcił kostkę).Każdy ma prawo do własnego zdania ale jednak jest spora różnica pomiędzy tą wyprawą na Grenlandię, a gościem w klapkach na górskim szlaku. Kolega się przygotował do wyjazdu jak umiał i widać, że miał odpowiednie przygotowanie kondycyjne. Oczywiście popełnił pewne błędy ale najlepiej się przecież uczy na własnych pomyłkach. Gość w klapkach to poprostu głupota w czystej postaci i tyle.A, że jakieś poważniejsze ryzyko na takiej wyprawie istnieje, to myślę, że kolega dobrze wiedział przed wyjazdem ale od tego są marzenia, żeby je spełniać. Osobiście to już bardziej pod nieostrożność podchodzą mi czasami wyczyny pewnego moderatora, nazwijmy go roboczo - W. :)
bohdan 19 grudnia 2014 09:06 Odpowiedz
Gratuluję wyprawy. Wspaniała sprawa!
gaszpar 19 grudnia 2014 09:06 Odpowiedz
Pytanko do autora relacji.Samotna wyprawa w co by nie mówić region, gdzie można nie spotkać człowieka przez kilka dni. Byłeś jakoś zabezpieczony na wypadek jakiegoś wypadku w sensie np kontuzji uniemożliwiającej dalszy marsz/ powrót? Jakie są możliwości wezwania pomocy w taki przypadku na Grenlandii? Jakieś radio?
booboozb 19 grudnia 2014 09:25 Odpowiedz
Z pokorą przyjmuję wszelkie słowa krytyki.Jeśli chodzi o mój ekwipunek - nie miałem żadnych niepotrzebnych rzeczy, zarówno pod względem ciuchowym, jak i jedzeniowym.Tutaj nie zmieniłbym nic, no może poza jakością kilku rzeczy(np. lepsze spodnie,lepszy plecak, możnaby troche wymienić....) :) Co do przygotowania kondycyjnego - nie mam sobie nic do zarzucenia, nie robiłem specjalnych przygotowań (typu chodzenie w górach przez kilka dni), bo najprościej w świecie nie miałem na to czasu.Znałem jednak swoje możliwości plus bardzo dobrze przestudiowałem szlak dzień po dniu i wiedziałem co mnie czeka.Być może większe problemy miałbym wraz z gorszą pogodą, ale miałem 2 dni "buforu", noi gdybać sobie można :)Co do kontaktu w razie różnych zdarzeń - moje wyjście zgłosiłem na policji w Kangerlussuaq oraz powrót w Sisimiut. Szedłem dokładnie tyle dni, ile planowałem.Nie mam telefonu satelitarnego, w razie kłopotów zostałbym w jednej z chat i czekał na pomoc kolejnych piechurów, z ksiąg gości wyczytałem,że mniej więcej w połowie trasy, jego partnerka dość mocno zachorowała, została w chatce (Lake House), a gość czym prędzej podążał do Sisimiut.W trasie spotkałem 3 osoby (poza mną) także idące samotnie, bez telefonów satelitarnych i radia.Z przewodnika wynika,że w historii Arctic Circle Trail (szlak jest oznaczony od 1997), nie było jeszcze przypadków konieczności ewakuacji helikopterem.Don t be the first one! :)Jeszcze gwoli ścisłości - kolano zaczęło mnie boleć feralnego drugiego dnia(po pierwszych 20 km wszystko było ok), kiedy lało, wiało i szedłem na łeb na szyję, by tylko dotrzeć do chatki.Nie wyszło to z braków kondycyjnych.
jarekgdynia 19 grudnia 2014 09:48 Odpowiedz
Rewelacja! Mega szacun, niesamowita wyprawa.
juve 19 grudnia 2014 10:41 Odpowiedz
Chciałbym pogratulować Ci tych kilku dni spędzonych bez cywilizacji - pewnie czasem wielu z nas też chciałoby rzucić wszystko w czorty, te telewizory, komórki, samochody, internety, fejsbuki i te inne fly4free (..no to teraz będzie ban ;) ) i pójść w taką dzicz, mieć taki RESET.Szacun.
maczala1 19 grudnia 2014 11:15 Odpowiedz
Gość zarejestrował się dwa dni temu i ma już prawie 100 "polubień", dla like-hunterów może to być powodem niemałej frustracji :)
to_masz 19 grudnia 2014 13:50 Odpowiedz
Szacunek!Fajnie, że wciąż są tacy którzy nie tylko mogą, ale jeszcze to robią.
pestycyda 19 grudnia 2014 19:59 Odpowiedz
Powiem szczerze - jestem strasznie dumna, że ktoś z naszego forum przeszedł tę trasę.Gratuluję z całego serca!Piękne widoki :)
cypel 20 grudnia 2014 17:09 Odpowiedz
Gratulacje za dotarcie do celu.Dobra przygoda i miejsce stosunkowo mało przechodzone.
ladyage 20 grudnia 2014 17:12 Odpowiedz
Parę dni temu skończyłam czytać "Into the Wild" i miło wiedzieć że wśród Polaków są też ofiary takiego "wanderlust".Podziwiam fantazję i dziękuję za relację :-)
plbarts 21 grudnia 2014 20:54 Odpowiedz
cześć,czy będąc tam widziałeś zorzę polarną?
booboozb 21 grudnia 2014 21:23 Odpowiedz
Niestety nie :)choć rozmawiając z ludźmi - aurora była lekko widoczna w nocy.ja jednak wtedy spałem...
madziaro 21 grudnia 2014 22:29 Odpowiedz
Propsy Panie!!!! Dobra robota!
rachedurstend 22 grudnia 2014 12:42 Odpowiedz
Witam!!! Czy istnieje możliwość podzielenia się tym przewodnikiem?Pozdrawiam
booboozb 22 grudnia 2014 12:49 Odpowiedz
Jasne :)wyślij mi swojego maila na PW
rachedurstend 22 grudnia 2014 12:58 Odpowiedz
Nie mogę się tu połapać, wczoraj założyłem profil i jakoś nie mogę wysłać na PW więc podam tutaj. rachedurstend1@o2.pl z góry bardzo dziękuję...
silazak 22 grudnia 2014 13:46 Odpowiedz
Musisz mieć 5 postów żeby wysyłać PW
booboozb 22 grudnia 2014 17:31 Odpowiedz
Poszło.pozdrawiam
rachedurstend 22 grudnia 2014 23:05 Odpowiedz
Jeszcze raz serdecznie dziękuje... :)
kusadrzewina 31 grudnia 2014 12:19 Odpowiedz
ekstra. mało człowiek już ma marzeń o północy a tu jeszcze jedno, dzięki.Szacun ogromny:) Faktycznie momentami szkocko. Trochę widokowo jak Isle of Harris & Lewis. Pozdr!
jakuh 31 grudnia 2014 12:21 Odpowiedz
Świetna podróż, jestem pełen zazdrości i podziwu!Dopisuję do mojej listy "to do"!
barunio 31 grudnia 2014 12:26 Odpowiedz
Jeżeli mogę zapytać z ciekowości czy wyjaśniło się coś z rezerwacją na flipo?Super relacja!!!
booboozb 31 grudnia 2014 12:36 Odpowiedz
Dzięki za wszelkie miłe słowa - naprawdę polecam ten szlak i wyprawę, lotniczo nietanią, ale warto... :)Co do rezerwacji - moj proces refundacji zaczął się 30.wrzesnia i zwyczajowo trwa 5-10 tygodni, a wiec jeszcze jestem uzbrojony w cierpliwość.Dam znać jak tylko sprawa się zakończy.
ameliee 31 grudnia 2014 12:58 Odpowiedz
wow! Grenlandia naprawdę niesamowita!
olajaw 31 grudnia 2014 14:29 Odpowiedz
Niesamowite krajobrazy i ogromne chapeau bas za odwagę! :)Ja co prawda jestem ciepłolubna, ale te 15stopni brzmi nieźle :D
gecko 31 grudnia 2014 15:48 Odpowiedz
eh, moje klimaty... :D kapitalna wyprawa :)
nutshell 6 stycznia 2015 23:07 Odpowiedz
Cześć,Przede wszystkim gratuluję wyprawy! :) Przeczytaliśmy z chłopakiem tę relację jednym tchem, gdyż sami w tym roku polujemy na 'arktyczne' promocje, a Grenlandia i ACT zrobiły na nas duże wrażenie. Czy byłaby szansa na podesłanie przewodnika, z którego korzystałeś, na maila? olkaa85@o2.plByłabym wdzięczna!pozdrawiamOlga
booboozb 6 stycznia 2015 23:14 Odpowiedz
Oczywiście, zaraz wysyłam :)
foxten 6 stycznia 2015 23:20 Odpowiedz
SZACUN!!! :)
nutshell 7 stycznia 2015 19:32 Odpowiedz
Dzięki raz jeszcze :)
musiol13 12 stycznia 2015 18:58 Odpowiedz
Gratulacje! Świetna wyprawa! :)
booboozb 13 stycznia 2015 13:04 Odpowiedz
Informuję, iż w dniu dzisiejszym otrzymałem zwrot za loty, które nie odbyły się na trasie Kopenhaga - Kangerlussuaq.Proces refundacji trwał od 30.września, ale najważniejsze,że z pozytywnym finałem.Rezerwacji na te loty dokonywałem na flipo.pl
lesna8 16 stycznia 2015 21:05 Odpowiedz
Piękna relacja! Gratuluję trekkingu! Przeczytałam z tym większą ciekawością, że też się tam wybieram. Mam w związku z tym pytanie - czy w Kangerlussaq lub Sissimiut można kupić kartusze do palników? Jeśli tak, to jakiego typu są dostępne? I jeszcze gorąca prośba - czy możesz na adres mailowy wysłać przewodnik po ACT? Będę wdzięczna :)
booboozb 17 stycznia 2015 09:41 Odpowiedz
Katusze można kupić zarówno w Kangerlussuaq (jedyny większy sklep - naprzeciwko wyjścia z lotniska), jak i w Sisimiut.Niestety nie napiszę Ci dokładnie, jakie są to katusze.Ja miałem ze sobą kuchenkę paliwową.A przewodnik przed chwilą wysłałem na maila.pozdrawiam :)
lesna8 17 stycznia 2015 12:11 Odpowiedz
Wielkie dzięki :D Życzę Ci kolejnych wspaniałych trekkingów i czekamy na relacje. Pozdrawiam :)
booboozb 17 stycznia 2015 13:25 Odpowiedz
Zastanawiam się nad napisaniem relacji ze Spitsbergenu 2013, o ile można wstecz :) Chociaż napewno było to mniejsze wyzwanie, dalekie od typowego trekkingu, bardziej wycieczki z bazą w Longyerbyen.
piiotrek9994 17 stycznia 2015 13:39 Odpowiedz
Nie ma się co zastanawiać. Wrzucaj, chętnie poczytamy ;)
marcino123 17 stycznia 2015 14:00 Odpowiedz
im więcej relacji z północy tym lepiej :)
baton6969 17 stycznia 2015 14:34 Odpowiedz
Witam! Dołączam się do gratulacji za nietypowy trekking! I mam także prośbę, w miarę możliwości, o przesłanie tego przewodnika, ponieważ zastanawiam się nad wybraniem się w podobną podróż! mój adres: bar-m@o2.pl :)
trog 9 marca 2015 12:23 Odpowiedz
Hej. Miałeś może jakąś kominukację GPS ze sobą typu: SPOT?http://www.findmespot.com/en/index.php?cid=100Tak wiesz - na wszelki wypadek.
booboozb 9 marca 2015 17:49 Odpowiedz
Nie korzystałem, miałem tylko i aż: mapy i kompas.Jak na moje, akurat na ACT - niepotrzebne, ja miałem zresztą wystarczająco wydatków przed wyjazdem.Może w przyszłości się skuszę na takie coś.Chociaż,by rodzina znała moje położenie :)
trog 9 marca 2015 19:59 Odpowiedz
A mógłbyś mi też przesłać przewodnik(i)? trog@swmud.netOd raz też proszę napisz czy między tymi dwoma miastami (Sisimiut i Kangerlussuaq) jest jakaś droga i jeśli tak, to jak daleko od niej szedłeś?I... jeszcze jedno :) W pierwszym poście pisałeś, że nie komentujesz Greenland Express. Coś jest nie tak z tą linią?Btw. Ląduję w Kangerlussuaq 29 lipca 2015 i mam w planach przejść ACT. Jeśli ktoś będzie w tym terminie też - dajcie znać.
rogus 9 marca 2015 22:36 Odpowiedz
Tam nie ma dróg między miastami.Szkoda, że 29 VIII, ja będę 9 dni wcześniej.
booboozb 9 marca 2015 23:13 Odpowiedz
Co do dróg - znasz odpowiedź, ale zacytuję jeszcze przewodnik:Quote:Not wishing to alarm prospective trekkers, but the course of the Arctic Circle Trail,with a few variations, has been proposed for a conversion into a dirt road betweeen Kangerlussuaq and Sisimiut.The route has been surveyed,a report has been completed and costs have been estimated.However,there are various issues to be adressed.In places, the land contains a thick layer of permafrost,and if it is damaged so that it begins to melt,any road built on top of this wil buckle and colapse.No final decision has been made and,with luck, the report will be shelved,leaving the Arctic Circle Trail as a classic wilderness route and the longest popular trail in Greenland.Szczerze, idąc tym szlakiem, zrobienie tam ubitej drogi to GIGANTYCZNE koszty i nie sądze, aby nastąpiło to w ciągu kilkudziesięciu lat, o ile kiedykolwiek.Co do Greenland Express - wiem,że na nowo latają, ja po prostu miałem z nimi niemiłe doświadczenia z uwagi na odwołany lot + zero informacji.Życzę,aby nikomu się to nie przytrafiło.Przewodnik wysłałem.pozdrawiam
trog 11 marca 2015 15:50 Odpowiedz
kapitanbomba77 21 marca 2015 20:12 Odpowiedz
Witam drążę temat, poczytałem, jestem zwyczajnie zainteresowany Grenlandią i tu moja prośba...BooBooZB i wszyscy wtajemniczeni... Bardzo proszę o przewodniki, mapy i inne materiały i wszelkie info o obszarze... Mój mail heniek.henio@wp.plPozdrawiam gorąco :) w lodowym klimacie ;)
kajak2708 21 marca 2015 20:48 Odpowiedz
Świetna relacja, piękne zdjęcia, niesamowita podróż. Podziwiam, gratuluję, dziękuję, zazdroszczę i planuję.
lesna8 10 sierpnia 2015 20:05 Odpowiedz
WitamWłaśnie wróciłam z ACT i Ilulissat. Jeśli ktoś potrzebuje bieżących informacji, to proszę ptyać.Pozdrawiam
dmw 10 sierpnia 2015 20:47 Odpowiedz
Jakimi liniami i skąd dotarłaś do Ilulissat?
lesna8 11 sierpnia 2015 19:43 Odpowiedz
Gdańsk - Kopenhaga SASem. Z Kopenhagi do Kangerlussuaq i dalej do Ilulissat plus powrót z Kangerlussuaq do Kopenhagi Air Greenland. Z Ilulissat do Sisumiut prom AUL - też fajna sprawa.
kkawa1 7 listopada 2015 14:15 Odpowiedz
Gdzie kupiłaś butlę albo kuchenkę? I jeżeli na miejscu to ile Cię to kosztowało?Czy warto brać wędkę?Jak z pogodą? Jak z komarami? Czy spotkałaś woła piżmowego :)?
booboozb 7 listopada 2015 18:14 Odpowiedz
W Sisimiut bez problemu kupisz zarówno katusze jak i paliwo.Jest kilka sklepów typowo turystycznych.Cen niestety nie pamiętam.W przewodniku widnieje wiele wzmianek o rzekach i jeziorach "full of arctic char" - wędkować więc napewno warto, choć wędka to napewno troche więcej bagażu.Osobiście widziałem kilka wielkich ryb, które nie zdążyły wypłynąć z małych jezior.Komary ponoć znikają w połowie sierpnia, gdy temperatura w nocy spada poniżej zera.Mi w ogóle nie dokuczały (wyprawa po 20.sierpnia).
kkawa1 11 listopada 2015 09:46 Odpowiedz
BooBooZB napisał:W Sisimiut bez problemu kupisz zarówno katusze jak i paliwo.Jest kilka sklepów typowo turystycznych.Cen niestety nie pamiętam.A w Kangerlussuaq ?Właśnie czytałem ten przewodnik i mnie to zaciekawiło. Z jednej strony wędka trochę waży, a z drugiej ciepła rybka może znacząco podnieść morale na trasie :)
booboozb 11 listopada 2015 15:14 Odpowiedz
W Kangerlussuaq też - jest sklep zaraz przy wyjściu z lotniska - praktycznie jedyny w tym małym miasteczku.Sporo katuszy nie do końca pustych było też w pierwszej chatce w Hundeso.
bankers 29 listopada 2015 11:03 Odpowiedz
Po prostu genialnie ! W chwilach słabości będę tu zaglądał, dałeś mocnego kopa !
booboozb 29 listopada 2015 19:19 Odpowiedz
Dzięki! Chciałoby się rzec,że takie słowa to melodia dla mych uszu, ale akurat w tym przypadku to bardziej duszy ;) Piona!
lesna8 5 grudnia 2015 09:11 Odpowiedz
Przepraszam, dawno mnie tu nie było.Odpowiadam kkawa1, choć w zasadzie odpowiedź już tu padła.Palnik nakręcany zabraliśmy z Polski. Z kartuszem nie było tak prosto, ponieważ w Kangerlussuaq nie znaleźliśmy. Podobno są w sklepiku przy lotnisku, ale nie pasowały nam godziny otwarcie. Kupiliśmy natomiast w Ilulissat. Nie pamiętam ile kosztowały, bodajże 30-50 zł za 500 g. W Sisimiut nie widzieliśmy kartuszy, choć tamtejszy sklep turystyczny wyglądał dość obiecująco. W chacie Hundeso były same puste kartusze, więc nie zawsze mozna na to liczyć. Generalnie nie zalecałabym odkładania tego zakupu na ostatnią chwilę.Co do wędki nie ma rozeznania.Komarów i meszek praktycznie nie było (byliśmy na przełomie lipca/sierpnia. Były natomiast całe chmary muszek, które nie gryzły, ale pchały się wszędzie: do oczu, w uszy, nos. Spotkanie z taką chmarą przypominało wejście pod prysznic. Repelenty typu DEET na to nie działają. Ja szłam w moskitierze. Pogoda była bardzo przyjazna - pomiędzy 6 a 20 st. Można by rzec, że to arktyczne upały. W zasadzie nie padało.Co do zwierzaków, to woła piżmowego niestety nie spotkaliśmy, choć bardzo na to liczyliśmy. Były renifery, bielaki, trochę ptactwa: śnieguły, poświerki, czeczotki, białorzytki, było też dużo nurów lodowców, bieliki, sokoły ale generalnie szału nie było. Co do wielorybów, to owszem, były i to w dużych ilościach. Najpierw oglądaliśmy je z lądu z żółtego szlaku przy Ilulissat a potem w okolicy Aassiat z rejsu Ilulissat - Sisimiut - całe stada. W ogóle koniecznie polecam wypad na kilka dni do Ilulissat. Cudowne miejsce, trudna stamtąd odjeżdżać. Czy z Sisimiut można na wieloryby? Nie wiem niestety. Pozdrawiam
booboozb 5 grudnia 2015 22:16 Odpowiedz
To może jakaś relacyjką z Ilulissat/rejsu promem/ACT? ;)
lesna8 6 grudnia 2015 20:30 Odpowiedz
OK, będzie relacja z całego pobytu na Grenlandii, ale jeszcze troszkę czasu potrzebuję. Zamieszczę tutaj linka.
trog 10 stycznia 2016 10:30 Odpowiedz
Tak jeszcze tylko dodam, dla tych co nie byli. Moskitiera jest na ACT calkowicie, bezdyskuzyjnie OBOWIAZKOWA.Muszek sa miliardy i kazda z nich chce Ci wleciec do nosa, oka, ucha a najorsze jest juz to jak idziesz pod gore np. i wleci Ci centralnie do gardla. Raz, ze blee, a dwa, ze naprawde jest to meczace. Ja moskitiery nie mialem i to byl najwiekszy blad mojego zycia. :)W Kangerlussuaq w sklepie przy lotnisku widzialem te moskitiery za jakies 98 DKK, jesli sie nie myle, ale naprawde warto. Niestety zainteresowalem sie tym dopiero po przejsciu ACT. :(
zorka7 15 marca 2016 00:47 Odpowiedz
Gdzie można kupić mapy z szlakiem trekkingu? Zainspirowaliście mnie swoimi relacjami i sama planuję trekking.
trog 15 marca 2016 05:59 Odpowiedz
W Kangerlussuaq w sklepie z pamiątkami na lotnisku lub w drugim podobnym po wyjściu z lotniska.
zorka7 15 marca 2016 08:38 Odpowiedz
Dziękuję za odpowiedź. Przeczytałam waszą relację z trekkingu, super zdjęcia. Naprawdę dużo osób spotkałyście. Mam jeszcze kilka pytań technicznych o toaletę. Czy przez 9 dni myłyście włosy? Jak wytrzymałyście bez mycia włosów? Jak ze śmieceniem na szlaku tj. czy zbierałyście swoje papiery toaletowe po użyciu? Wszystkie śmieci typu puste puszki po mielonkach to chyba zabierałyście ze sobą?
booboozb 15 marca 2016 18:31 Odpowiedz
W niektórych domkach są toalety (bodajże 3), gdzie umieszczasz czarny plastikowy worek, robisz tam to co się właśnie robi w tych miejscach i wraz ze swoim wyjściem umieszczasz ów worek z zawartością w specjalnym do tego przygotowanym kontenerze/skrzyni na zewnątrz.Kontenery te opróżniane w zimie za pomocą skuterów śnieżnych.Co do innych dni - pozostaje załatwiać się na uboczu, odejść od szlaku.Pierwszego dnia w Hundeso jest kibelek z widokiem na jezioro, warto więc otworzyć drzwi ;) Co mycia włosów/kąpania się - ja podczas wędrówki kąpałem się z 3-4 razy w lodowatych jeziorkach.Piękna sprawa.No ale prysznic po 9 dniach - chyba nawet postawię ponad to :P
zorka7 17 marca 2016 09:49 Odpowiedz
Dziękuję za odpowiedź, teraz pozostaje polowanie na bilety lotnicze :)
majanna 17 lipca 2016 18:22 Odpowiedz
Hej! Też wybieram się w tym roku na Arctic Circle Trail. Gdzie można znaleźć ten przewodnik? Najlepiej w pdf? Ja nie mogę coś upolować wersji, która nie chciałaby się od razu podpinać do mojej karty kredytowej... Chętnie bym kupiła papierową wersję, ale 80 zł to chyba lekka przesada. Pozdrawiam i będę wdzięczna za odpowiedź!
trog 17 lipca 2016 18:40 Odpowiedz
Masz na poprzedniej stronie link ode mnie.
booboozb 17 lipca 2016 21:50 Odpowiedz
@Majanna podaj e-mail, to Ci wyślę całość ;) opcjonalnie j/Trog - link na poprzedniej stronie do dysku google
majanna 17 lipca 2016 22:54 Odpowiedz
martinez0019 9 listopada 2016 09:41 Odpowiedz
Kiedy jest cieżko, smutno i źle, wracam do Twojej relacjii z ACT, która mega podnosi morale :DPropsy:)
booboozb 10 listopada 2016 18:43 Odpowiedz
Satisfaction +1i dzięki Tobie @‌Martinez0019‌ też wróciłem sobie myślami do ACT ;)
japonka76 30 listopada 2016 16:34 Odpowiedz
Zupełnie tego nie rozumiem, że dopiero dzisiaj trafiłam na tę pierwszą relację.@‌BooBooZB‌ gratuluje i chylę czoła. Jestem pod ogromnym wrażeniem. A zdjęcia są takie urzekające. Podałbyś całkowity koszt tej wyprawy - tak orientacyjnie.Bo jestem ciekawa, czy to prawda, że tamten kierunek to nie dość że dla twardzieli to jeszcze dla majętnych twardzieli. Rzekłabym, że to hipsterska destynacja :lol:
sofizmat 30 listopada 2016 16:58 Odpowiedz
28 kg na plecach??? Mozesz wyjasnic - how come???Swego czasu robilam Szlak Krolewski w Norwegii i Szwecji - wlasciwie robilismy go cala rodzina z wtedy 12 letnim synem. Nasz ekwipunek: maz - 17 kg, ja 14 kg, syn 5 kg (wlasciwie same karimaty i troche pierdol).Warunki klimatyczno-przyrodnicze podobne. Zarcie w wiekszosci mielismy ze soba. Zrobilismy jakies 130 km.
booboozb 30 listopada 2016 20:15 Odpowiedz
@‌sofizmat‌ - jako,że od mojego przejścia ACT minęło prawie 2,5 roku z czystym sumieniem mogę powiedzieć,że nieco ewaluowałem na płaszczyźnie szeroko pojętego sprzętu oraz obecnie nawet czasem b.restrykcyjnego cięcia w bagażu z piłowaniem szczoteczki włącznie ;) Na tej wyprawie nie miałem liofilizatów, za to miałem dość ciężką odzież, którą nie zawsze nosiłem na sobie, 4-kg namiot i syntetyczny śpiwór, sporo jedzenia w puszkach.I tak na starcie wyszło.Ale dopiero mając na plecach kajak plus wszystko inne można docenić, iż w ten czas, wcale nie było tak ciężko :P @‌Japonka76‌ - dziękuję za b.miłe słowa i przebrnięcie przez relacje.Koszty - one może nie zamykają się w cenie przelotów, ale ich odchylenie jest b. nieduże, bo jak już ruszysz w dzicz, to nie ma gdzie wydawać pieniędzy ;) A konkretnie, na Grenlandię lotniczo można dostać się z Kopenhagi, Islandii lub Kanady.Zazwyczaj najtaniej z Kopenhagi, ale nadal nie ma promocji takich jak kiedyś.A więc obecnie - około 3000zł za loty CPH - SFJ z różnicami w zależnie od pór roku. No i wiadomo - tu rzadko lata się z podręcznym.Grenlandia ma dwa lotniska przyjmujące duże samoloty z kontynentu - wspomniane Kangerlussuaq oraz Narsarsuaq na południu.Stamtąd w inne części wyspy latają dwuśmigłowe Dashe albo helikoptery.Generalnie im dalej na północ tym oczywiście drożej, z docelowym lotem do Quaanaaq nawet za 13000.Zależy czego oczekujesz od Grenlandii, trekkingowo ACT jest super i na pewno tam wrócę :P .A dostęp do lodowego piękna z bliska jest w Ilulissat i nazywa się Icefjord, z tym że już okolice Ilulissat nie są aż tak tradycyjne trekkingowo.
trog 17 grudnia 2016 19:26 Odpowiedz
Ja chyba za wszystko zaplacilem ponizej 8k PLN. Nie pamietam juz.Policz sobie to tak:2x bilet AirGreenland (CPH-SFJ i w druga strone, musisz leciec AirGreenland - serio, inna linia Cie wydyma - uwierz :>)2x bilet do Kopenhagi skad tam bedziesz lecial (ja lecialem z Krakowa i nie pamietam juz czy te 700 PLN Norwegianem to bylo w 1 strone czy dwie)1x bilet JHS->SFJ (ja placilem chyba cos kolo 550 PLN)Do tego dolicz z 3-4 dni za hostel. Ja bylem chyba z 3 dni w Kangerlussuaq i 3 w Sisimuit.Na miejscu licz mniej wiecej tak, ze koszt nienajgorszego sniadania, jak kupisz w sklepie to 50 PLN (tyle zaplacilem za kilka plasterkow sera zoltego, chlep i paste jajeczna).Wszystkie atrakcje i w SFJ (np wyprawa na lodowiec), JHS i Illulisat da sie wygooglac razem z cenami.Ja zaluje tylko jednej rzeczy, mianowicie ze nie bylem w Illulisat. Tam ponoc jest mega zajefajnie, wiec wlicz sobie to tez.Reszte jedzenia przywieziesz samolotem w plecaku z PL. Aha, kup moskitiere na glowe - naprawde warto. :)
booboozb 18 grudnia 2016 11:04 Odpowiedz
Tańsze bilety powrotne Air Greenland:https://www.airgreenland.com/campaigns/ ... ets/takuss
michcioj 18 grudnia 2016 11:32 Odpowiedz
BooBooZB napisał:Zazwyczaj najtaniej z Kopenhagi, ale nadal nie ma promocji takich jak kiedyś.A więc obecnie - około 3000zł za loty CPH - SFJ z różnicami w zależnie od pór roku. No i wiadomo - tu rzadko lata się z podręcznym.troche to nielogiczne ze taniej ze jest z Kopenhagi niz Reykiaviku, szkoda bo na Islandie mozna sie latwo i tanio dostac wizzairem.
nutshell 10 stycznia 2017 21:29 Odpowiedz
Cześć i czołem :)Zainspirowani wyprawą Zbyszka, w lipcu 2015 również wybraliśmy się na trekking ACT :)Gdyby ktoś miał ochotę poczytać, poniżej link do relacji z tej wycieczki:http://footsteps.cba.pl/index.php/relac ... grenlandia
41154 2 września 2017 15:32 Odpowiedz
Cześć,Chciałbym ale nie mam czasu pisać relacji z wyjazdu dlatego może kilka info na temat ACT.Miałem okazje czytać ten wątek przygotowując się do wyjazdu więc napiszę kilka info jak u mnie było (część info może się powtarzać z tym co już poprzednicy napisali)Loty:Leciałem na 2 oddzielnych rez: WAW - CPH - KRK (SK) oraz CPH - SFJ - JHS / SFJ - CPH z GL.Na locie do 1 nocka w CPH na zwiedzenie miasta. Na powrocie lądowanie po północy(lot opóźniony,nocka na lotnisku w CPH) i rano lot CPH - KRK.Robiłem trasę treku od Sisimiut do Kangerlussuaq. Dlaczego w tą stronę?- żeby na powrocie nie ryzykować, że lot JHS - SFJ spóźni się i nie zdążę na przesiadkę na lot SFJ - CPH- że w SFJ dużo ciężej o gaz z wejściem na palnik zakręcany ...i kilka innych powodówLot CPH - SFJ - CPH posiłek na pokładzie, ekraniki przy fotelach, ale samolot stary. 278 seats. Samolot A332.Lot SFJ - JHS Dash8, 37 miejsc. Miejsca zajmuje się kto pierwszy ten lepszy siada gdzie chce. Lot 30min.Lotnisko SFJ:- jest jeden ATM. Jest informacja turystyczna(czasem ktoś tam jest).- Youth Hostel w mieście od 240-250 DKK za łóżko/za noc w pokoju wieloosobowym(pobiera extra 5% za płatność kartą, gotówka nie ma tej opłaty)- Polar Lodge pokój 2 os ok 980 DKK/za noc- Hotel lotniskowy 1645 DKK/noc- supermarket na przeciwko lotniska = jak wylądowałem w SFJ nie było w markecie gazu zakręcanego, tylko Camping gaz(wbijany). Drugi dużo mniejszy market ok 2km od lotniska(niedaleko hostelu) - na lotnisku/w hotelach/w hostelach/w supermarkecie można płacić kartą(płaciłem MC kantoru Aliora)Lotnisko JHS:- malutkie, brak ATM na lotnisku. - w mieście duży supermarket- gaz zakręcany kupowałem w Sisimiut tu https://goo.gl/maps/5fWfGRkKMUD2. Koszt dużego kartusza to 100 DKK/duży kartusz, też na stacji benzynowej można próbować(ale zakręcanego nie mieli)- droga lotnisko - centrum miasta ok 4.5km pieszo zrobiłemSzlak:- miałem liofile przywiezione z Polski- mapę szlaku można np ściągnąć aplikację maps.me i tam mapę Grenlandii, szlak i domki są tam zaznaczone/ewentualnie polecam ściągniecie tracku GPS z Wikiloc- dziennie spotykałem ok 10-20 osób.- spałem w domkach(1 raz w namiocie), szedłem 8 dni całą trasę- polecam baaaaardzo dobre buty wodoodporne i dobrą pelerynę przeciwdeszczową- w domkach są pozostawione kilka kartuszy gazu, ale zdecydowana większość pusta, jak nie kupicie gazu w mieście ryzykownym jest wyruszanie na szlak i "liczenie" akurat się znajdzie- zasięg straciłem już pierwszego dnia zaraz po wyruszeniu z Sisimiut, a odzyskałem przy Kelly Ville, przy drodze na końcu szlaku. Używałem karty SIM prepaid Mobile Vikings, i miałem sms za 0.19gr na Grenlandii, a transfer danych też w sensownych cenach. Np z karty SIM abonament Play koszt sms 1PLN, transfer danych jakieś chore kwoty.- można z Kelly Ville do SFJ zamówić taxi, nr tel znajduje się na kamieniu jak dojdziecie do drogi. Albo można zejść drogą żużlową 4km do drogi asfaltowej i tam próbować łapać stopa(jeszcze 13km do lotniska/miasta SFJ jest)- na canoe przy Canoe Center/Katifik trzeba uważać bo wiele dziurawych połatanych taśmą :)- tel satelitarny jak coś łapią na Grenlandii zasięg firmy Immersat oraz Iridium.W razie pytań piszcie.M.
adamek 18 września 2017 11:52 Odpowiedz
Ale mega. Właśnie mam pomysł na wakacje 2018 <3
booboozb 18 września 2017 12:37 Odpowiedz
Dobry pomysł plus okoliczności także sprzyjające: kef-sfj-1380zl-wakacje-2018,232,117617 ;) W mijającym już sezonie, kilku forumowiczów przeszło ACT w różnych wariantach.
adamek 19 września 2017 11:22 Odpowiedz
BooBooZB napisał:Dobry pomysł plus okoliczności także sprzyjające: kef-sfj-1380zl-wakacje-2018,232,117617 ;) W mijającym już sezonie, kilku forumowiczów przeszło ACT w różnych wariantach.Może to już padało, ale muszę zapytać: jak na ACT wygląda kwestia niedźwiedzi polarnych? Czytałem, że na Grenlandii się zdarzają. Czy trzeba pożyczać armatę?
booboozb 19 września 2017 14:14 Odpowiedz
W regionie ACT nie ma niedźwiedzi polarnych, więc spokojnie. Jak będziesz miał szczęście to zobaczysz woły piżmowe, a prawie na 100% renifery i zające polarne.
pokrowce 26 maja 2019 10:53 Odpowiedz
Cześć, dzisiaj specjalnie się zarejestrowałem żeby w końcu coś napisać :) w szczególności chciałbym bardzo podziękować BooBooZB - którego relacja kiedyś zachęciła mnie do wyruszenia na ACT w lipcu 2017 :) spotkałem tam na szlaku jakieś 25osób, z czego 2 Polki - także zachęcone relacją na tym forum :) w tamtym czasie Niemiec (Frude, o ile dobrze pamiętam - ten od akcji sprzątania ATC) który "opiekował się szlakiem" szacował że rocznie przechodzi go jakieś 1,5k turystów (wliczając też pokonujących zimą na psich zaprzęgach). W 2017 był plan, żeby wzdłuż szlaku wybudować ścieżkę pozwalającą pokonywać szlak konno i na quadach. Nie wiem na czym to się skończyło, podpisywałem gdzieś petycję o zaniechanie tego pomysłu. Co do "niebezieczeństw" szlaku - szlak jest coraz popularniejszy, przechodzi go coraz więcej ludzi, więc nawet idąc samemu, w przypadku jakiejś kryzysowej sytuacji jest spore prawdopodobieństwo że ktoś nam pomoże :) ALE niedźwiedzie rzeczywiście się tam pojawiają, nie ma chyba udokumentowanych przypadków ataku na ludzi, ale np. na inne zwierzęta już są :P dzieje się tak raz na kilkanaście lat - Frude pokazywał mi nawet zdjęcia niedźwiedzia chodzącego po ulicy w Kangerlussuaq (były 2, jeden został zastrzelony, 2gi... gdzieś uciekł :P). Nie jest to jakieś realne zagrożenie, ale niedźwiedzie się pojawiają. Frude, oraz tubylcy z Sisimiut mówili też o wilkach, ale żadne źródła tego nie potwierdzają - chociaż akurat oni powinni być nieźle poinformowani. Na pewno są rosomaki, sam jednego widziałem :) Mało gdzie wspomina się również o ruchomych pisakach, które tu jednak występują :P i zazwyczaj można przeczytać opinię że jeszcze nikt, w historii ACT nie potrzebował pomocy - a to nie do końca prawda. Na ostatnim odcinku, tuż przed samym Sisimiut jest "ołtarzyk" i kwiaty turysty z Chin który tam był widziany po raz ostatni. Jego ciała szukało wojsko i tubylcy, ponad 2tys osób, nie znaleziono nic. Oprócz tego, w pobliskich górach prawie że co roku tubylcy (najczęściej myśliwi, "zwykli" mieszkańcy z szacunku do przyrody nieczęsto wybierają się sami w dzicz) - nie na szlaku, ale w okolicach. Nie piszę tego, żeby kogoś nastraszyć, ale to nie jest wypad na Babią Górę - trzeba mieć respekt przed dziką naturą. Widziałem tam chłopaka z Portugalii w jeansach, który naczytał się że szlak można robić z 7 letnim dzieckiem. Pewnie że można. Pogoda może być cudowna i wtedy wszystko jest ok. Ale równie dobrze może spaść 30cm śniegu - czy to w lipcu czy sierpniu, a wtedy już nie jest tak kolorowo. Tak czy siak, serdecznie polecam, super przygoda, BooBooZB - jeszcze raz dzięki za inspirującą relację. Jeśli ktoś chce, mam przydługawy filmik z mojego wypadu, pozdrawiam! https://www.youtube.com/watch?v=L6xUJOvBhiA&t=82s
father-figure 26 maja 2019 12:53 Odpowiedz
Po pierwsze, świetny film!!!, z jeszcze lepszą ścieżką dźwiękową (sam obejrzałem go kilkukrotnie przed umieszczeniem Twojego posta).Jak Twoim zdaniem ma się sprawa z trekkingiem w Lipcu? Wiele osób poleca zdecydowanie Sierpień, argumentując to zarówno mniejszą ilością uciążliwych moskitów oraz roztopami, które w czerwcu i na początku lipca sprawiają, że droga bywa błotnista.Jeżeli mógłbyś jeszcze napisać z iloma kg ma plecach startowałeś, ile dni zajął Ci trekkingi i czy pogoda w lipcu mocno go Tobie wydłużyła, byłym wdzięczny.
booboozb 26 maja 2019 13:00 Odpowiedz
@pokrowceMiło było dzięki Tobie "powrócić" na szlak.Filmik długi, ale obejrzałem go w całości z przyjemnością ;) W tym roku minie 5 lat od kiedy przeszedłem ACT, a mam wrażenie jakby to była co najmniej dekada. Widzę,że także miałeś bliższe spotkanie z reniferami. Zazdro za złowioną i zjedzoną rybkę :P Co do zaginionego Chińczyka - także słyszałem o tym nieszczęśliwym przypadku. Takie są jedne z następstw popularyzacji szlaku.Jest mi niezmiernie miło, że relacja zainspirowała Ciebie,a także kilku innych forumowiczów, którzy także ACT mają za sobą. ;)@Father Figure, co do miesięcy:Czerwiec - niewielki ruch na szlaku, ale teren po roztopach mocno podmokły, wylęg moskitówLipiec - największy ruch na szlaku, owady także na pełnej.Od połowy sierpnia wraz pierwszymi nocami poniżej zera - brak komarów.Spory ruch na szlaku.W chwili obecnej najlepszy czas to przełom sierpnia / września.Brak komarów i mniej piechurów.
pokrowce 26 maja 2019 16:40 Odpowiedz
@BooBooZB dzięki, filmik rozciągnięty i zmontowany głównie z myślą o rodzinie, chciałem żeby poczuli trochę klimatu :Pw chatkach są księgi gości, było sporo wpisów polaków - obstawiam że większość zainspirowana Twoją relacjąpozdrawiam!@Father Figuredzięki, fajnie że filmik się spodobał - muzyka głównie grenlandzka :)pewnie poniższym komentarzem narażę się na drwiny pewnych osób, ale może poniższe info okaże się przydatne.od początku: na Grenlandii przebywałem od 5 do 16 lipca. opierałem się głównie na relacji BooBooZB - przeczytałem może 2-3 inne wpisy na anglojęzycznych blogach. stwierdziłem że nie ma co za dużo czytać - nie ma niedźwiedzi, szlak jest prosty, będzie to środek arktycznego lata, więc pogoda nie powinna być zła. mapy zamówiłem sporo wcześniej, jednak z Anglii dotarły do mnie dopiero tydzień przed wylotem, w informacji na odwrocie przeczytałem o ruchomych piaskach, oraz przestrogę żeby raczej nie chadzać samemu :P pomyślałem że może to był błąd że tak mało czytałem o szlaku, ale już nie było czasu, miałem trochę rzeczy na głowie. podczas lotu, siedziałem koło mniej więcej 30-35 letniego Grenlandczyka, który jako myśliwy-amator pół drogi przestrzegał mnie, żebym uważał, bo nawet oni grenlandczycy starają się nie wchodzić samotnie w dzicz. dodatkowo, dolatując nad lotnisko, okazało się że w górach leży śnieg z burzy śnieżnej która miała miejsce dzień wcześniej - co dodatkowo nakręciło mojego grenlandzkiego znajomego, który kazał mi obiecywać że będę na siebie uważać :D co było jednocześnie miłe i niepokojące ;-)lotnisko jest jakieś 35km od lodowca od którego wieje zimny wiatr, do tego w nocy temperatura była na minusie, spadł śnieg i pomimo bezchmurnego nieba i słońca było po prostu zimno.po wylądowaniu, chciałem zgłosić policji, że wychodzę na szlak, tak że jeśli nie pojawię się w Sisimiut do 9dni, niech się tym zainteresują :P „posterunek” (barak) był zamknięty, a na lotnisku w informacji powiedzieli mi, że nie muszę nic nikomu zgłaszać, że to Grenlandia i tutaj wszystko jest niebezpieczne i gdyby każdy każdemu zgłaszał że robi coś niebezpiecznego, to policja zajmowała by się tylko przyjmowaniem zgłoszeń :P po czym spotkałem Frude (niemca który opiekuje się szlakiem), który uświadomił mnie, że niedźwiedzie i wilki jednak czasem się tu pojawiają. uświadomił że jednak ktoś zaginął na tym szlaku i że zdarzają się załamania pogody, podczas których lepiej nawet nie rozkładać pałąków w namiocie, bo zostaną połamane, należy tylko wejść do namiotu bez jego rozkładania, zwinięty śpiwór wsadzić w reklamówkę, następnie pod brzuch i robić wszystko by nie zamoknął, bo później nie będę miał jak go wysuszyć :) do tego kupiłem ostatni mały kartusz w sklepie, a jak chciałem dokupić benzynę na „stacji benzynowej” to musiałem 3h czekać na kolesia który ma specjalną kartę dzięki której można zatankować, po czym stwierdzono że stawka dla turysty zamiast 3 korony duńskie wynosi 50 za litr! :) po czym tak czy siak stwierdzono, że mogą nalać benzynę tylko specjalnych kanistrów z atestem. zasady na końcu świata ;-)tak więc na szlak wyruszałem z opóźnieniem, z obawą że oprócz ruchomych piasków, wilków i niedźwiedzi nie wiem o czymś jeszcze. stwierdziłem że jeśli znowu spadnie śnieg i będę musiał siedzieć np. 2 dni w namiocie, to 1 kartusz może mi nie wystarczyć do ogrzania. co tu dużo mówić: przypanikowałem :P uczucie wyściskanego żołądka towarzyszyło mi kilkadziesiąt km. wieczorem pierwszego dnia doszedłem do kellyville, jednak postanowiłem iść dalej, żeby nadrobić czas póki pogoda jest dobra. 3go dnia doszedłem do Eqalugaarniarfik. Dopiero tam wyluzowałem. Wraz z oddaleniem od lodowca pogoda się trochę poprawiła (chociaż kolejnej nocy i tak prószył śnieg), przyzwyczaiłem się do Grenlandii, już miałem pewność że nie chce mnie zabić :P miałem nadmiar jedzenia, gazu i czasu - i to był początek wielkiego chillu :) ponieważ nie miałem zaplanowanych etapów oraz tego ile danego dnia muszę przejść, miałem mega swobodę, spałem też głównie w namiocie, schodziłem ze szlaku i badałem co jest „za górą”. ostanie 2 noclegi spędziłem w chatce nad fiordem, niedaleko Sisimiut - było tam tak super, że nie chciało mi się stamtąd iść dalej, szczególnie że byli też bardzo pozytywni ludzie których spotkałem na szlaku. ryby, grzyby, owoce morza - Grenlandia ładnie się o nas zatroszczyła. teoretycznie szlak zajął mi 7 dni, ale były tam i dni „na spince” i totalnego luzu, gdzie patrząc na trasę szlaku nie posunąłem się o kilometr (łowienie ryb niedaleko chatki nad fiordem). z mojego doświadczenia, lepiej wyznaczyć sobie jeden dzień więcej i spokojnie iść, nie bojąc się że w razie jakiejś niespotykanej akcji zabraknie czasu i samolot odleci bez nas.moim zdaniem lipiec jest spoko terminem, w 2017 noce bywały chłodne i moskity pojawiały się dopiero po południu, kiedy słonko było wysoko - zawsze też można iść nocą, wtedy ich praktycznie nie ma. po jakimś czasie (5dni?) już się nimi nie przejmowałem i chodziłem bez moskitiery - ważne żeby się smarować. w moim przypadku moskitiera trochę mi przeszkadzała w obserwacji i miałem wrażenie że przez nią trochę tracę. pierwsze dni wędrowałem również nocą i wtedy nie było z nimi problemów, zresztą nocą uaktywniają się też zwierzęta i jest ich znacznie więcej na szlaku. „nocą” - w najgorszym momencie jest szaróweczka i spokojnie można wędrować bez czołówki. taki system obrała 2ka duńczyków - jeden z nich doznał kontuzji achillesa, musieli wyrzucić jeden plecak, spakować najważniejsze rzeczy do jednego i powoli spacerować nocą - często odpoczywali i komary były dla nich uciążliwe.plecak miałem stary, z lat 70 ze stelażem i oldschoolowym systemem nośnym - razem z 1,5l alkoholu ważył 26kg :D mógłbym zbić wagę, ale chciałem być totalnie samowystarczalny przez 10 dni. było ciężko, ale niewiele bym zmienił. na pewno wymienił bym plecak na jakiś z lepszym systemem nośnym. co do mokradeł, szedłem w starych, chyba 7letnich meindlach - ani razu mi nie przemokły chociaż przemakały na weekendowych wyprawach w góry. po prostu starałem się uważać gdzie stawiam nogi - ważna była dla mnie kwestia i bezpieczeństwa i suchych stóp. jedyne ciężkie momenty na szlaku to podejścia pod góry, ale tam zazwyczaj było sucho (wydaje mi się że męczące były głównie ze względu na wagę plecaka).bywały dni że nie widziałem nikogo, bywało że spotykałem 6osobową grupę - ogólnie „tłumami” na szlaku bym się nie przejmował, no, chyba że chcesz codziennie spać w chatce, to wyobrażam sobie sytuację kiedy jest w niej więcej chętnych niż łóżek :P ale jeśli bierzesz pod uwagę namiot, lipiec wydaje się naprawdę okej. natomiast jeśli w sierpniu czy wrześniu nie ma turystów i komarów - to wtedy bajka.osobiście polecam podróż DO Sisimiut, a nie odwrotnie, chociażby ze względu na wspomnianą chatkę nad fiordem - super miejsce żeby spędzić więcej czasu.gdyby były jeszcze jakieś pytania - proszę walić śmiało :)pozdrawiam
cypel 26 maja 2019 18:09 Odpowiedz
@pokrowce gratki za wyprawę, filmik długi, ale fajnie się oglądaRybsko dobra rzecz, ale młynek z pieprzem, toż to kur.... wersal :lol:
pokrowce 26 maja 2019 20:48 Odpowiedz
@cypel dzięki. młynek, oraz inne skarby znajdują się w ostatniej chatce przed Sisimiut, nad fiordem. nie jest to oficjalna chatka ACT (oficjalna jest jakiś kilometr dalej, na górce, bez dostępu do morza), ale można z niej korzystać. jest to stara chatka rybacka, ponieważ jest nad fiordem, jest do niej łatwy dostęp z Sisimiut i jest wyposażona „na bogato”. jest trochę drewna (które na Grenlandii jest cenne, bo prawie nie rosną tam drzewa) które można wykorzystać do zrobienia ogniska, są wędki, naczynia, przyprawy (w tym młynek!), były folie aluminiowe i inne ekskluzywne rarytasy :D jak dla mnie, najlepsza miejscówka na ACT :) dostęp do słodkiej wody, strumień w którego oczku roi się od arctic char, morze które cofając się odsłania omułki i krewetki - czego chcieć więcej :)pozdrawiam!
oradeaorbea 27 maja 2019 08:27 Odpowiedz
Wspomnienia wróciły! @pokrowce, gratuluję przejścia ACT :!:. Co ciekawe, patrząc na podaną przez Ciebie datę, widzę śmieszną koincydencję: wyruszyłem na szlak (Lodowiec Russella-Sisimiut) mniej więcej tydzień później... 8-) . Odniosę się tylko do jednego: bracie, 26 kg na plecach? :o #niezazdroszczę, u mnie blisko 10kg mniej :D >> wieczorem pierwszego dnia doszedłem do kellyville, jednak postanowiłem>> iść dalej, żeby nadrobić czas póki pogoda jest dobra. 3go dnia doszedłem>> do EqalugaarniarfikA tutaj mam pytanie, które może pomóc także ewentualnie innym osobom, planującym ACT. Z tego co piszesz, wynika, że w dwa dni, mając 26 kg na plecach, przeszedłeś z okolic Hundeso do Eqalugaarniarfik. Hmm, z Kellyville jest kawałek do przyczepy (Hundeso), potem do Katiffik ~20km, dalej do Canoe Center i jeziorem Kangerluatsiarsuaq (~25km), następnie do Ikkattooq (16km) i jeszcze odcinek z Ikkattooq do Eqaluagaarniarfik, czyli jakieś 19km. Dobrze liczę?
pokrowce 27 maja 2019 21:04 Odpowiedz
@OradeaOrbea - dzięki i również gratulacje! jest nas sporo, a będzie na pewno więcej :) 16kg - gratki, ja tyle nie miałem pewnie nawet po wyjedzeniu całego prowiantu :Pdobrze liczysz :) na etapie planowania ACT miałem nie do końca standartowe podejście - nie dzieliłem wcześniej szlaku na etapy, nie wiedziałem nawet ile jest dokładnie chatek, bo nie one miały wyznaczać moje dzienne cele. Chciałem spać w namiocie i brałem pod uwagę że w urokliwych miejscach mogę zostać trochę dłużej, a w „lepsze” dni trochę nadrobić trasę. wiedziałem też, że równie dobrze mogę iść nocą, uważałem że nie ma znaczenia czy będę się rozbijał i szedł spać o 7 rano czy o 19 po południu. ATC brałem jako całość i chyba stąd moje wątpliwości na początku :O dopuściłem myśl, że jednak mogłem przecenić swoje możliwości, że na Grenlandii mało może zależeć od Ciebie a dużo od Grenlandii :P no i ludzie których spotykałem byli świetnie przygotowani, a ja nie odrobiłem lekcji.Dlatego też postanowiłem trochę podgonić na początku. Jeśli to komuś coś pomoże, moje pierwsze 3 dni wyglądały tak (daty i godziny na podstawie zdjęć):środa, 5 lipca 201710:04 lądowanie w Kangerlussuaq12:45 piwko u Frude, zdjęcie miśka szlajającego się po Kangerlussuaq, opowieści o wilkach, sztormach i zaginionym Chińczyku :P około 14 wyruszam w stronę Kellyville18:18 Kellylle20:00 przyczepa w której spotykam Brytyjczyków poznanych wcześniej u Frudego - zostają na noc w przyczepie, idę dalej czwartek, 6 lipca:03:38 rozkładam namiot przy jeziorku, jakieś 1,5-2km od Katiffik 13:00 wyspany i najedzony jajecznicą ruszam dalej :) w Katiffik spotykam 2 duńczyków, jeden z nich dozna później kontuzji achillesa, będą poruszać się nocą z uwagi na wolne tempo i komary, będą musieli pozbyć się połowy sprzętu, gdyż tylko jeden z nich będzie w stanie nieść plecak. po drodze urządzam sobie 2 krótkie drzemki bez rozkładania namiotu.piątek, 7 lipca:7:23 canoe center - spotykam tam sporo ludzi, śniadanie, drzemka i ruszam dalejpo drodze mijam pierwszą z Polek - pozdrawiam jeśli to czytasz, po drodze spotykam idącą z Sisimiut sporą grupę młodych Czechów. Chłopcy mówią że w jeziorze 2 chatki wcześniej (Eqaluagaarniarfik) pływają spore ryby - to miejsce stanowi mój dzisiejszy cel 16:30 docieram do Ikkattooq, tam spotykam 2gą Polkę oraz parkę Czechów. Nie pamiętam imienia, ale ta dziewczyna była właśnie z tego forum :) pozdrawiam :) wstyd było mi się przyznać, ale jak opowiadałaś że powyrzucałaś praktycznie wszystkie rzeczy, żeby tylko zminimalizować wagę plecaka - tachałem jeszcze wtedy prawie 1,5l/kg 40% alkoholu :P plecak mi ciążył, ale ani przez moment nie pomyślałem o tym, że mógłbym się pozbyć cennego balastu :) chwilka gadki i lecę dalej20:04 przekraczam strumień, spotykam Szwajcarkę która samotnie! z 28kg (chyba 28, pamiętam że był cięższy od mojego! :P ) plecakiem przemierza Grenlandię :O22:17 docieram do Eqaluagaarniarfik, w środku jest 2ka niemców rosyjskiego i ukraińskiego pochodzenia, później się z nimi zaprzyjaźniam i spędzamy trochę czasu, łowimy ryby itp. tymczasem rozbijam namiot obok. tempo mogło się wydawać szybkie, ale następnego dnia, gdy spałem w Lake House a na zewnątrz prószył śnieg, pośrodku nocy wpadło 2 duńczyków. byli totalnie przemarznięci, nie dali się nawet poczęstować wódką na rozgrzanie :P mówili tylko że w górach jest śnieg i ciężkie warunki. ściągnęli ubrania i wskoczyli do śpiworów na ziemi. byli to kolesie, którzy już raz zrobili ACT. tym razem chcieli go zrobić biegnąc z jednym tylko noclegiem. w lekkich ospreyach mieli tylko śpiwór i jedzenie na 2 dni. spotkałem też grenlandkę, która szła z Sisimiut do Kangerlussuaq i mówiła że czasami robi tą trasę i w zależności od pogody zajmuje jej to 3 do 4 dni :P w Sisimiut nasłuchałem się też o tubylcu, który ACT robi na jeden raz, bez przerwy na sen.później wyluzowałem z tempem, więc może wam odpuszczę reszty relacji :P p.s. w jeziorze koło Eqaluagaarniarfik nie widziałem żadnej ryby :Ppozdrawiam
booboozb 16 lipca 2019 05:25 Odpowiedz
Czy ktoś się w tym roku wybiera na ACT?Od około tygodnia niepodal doliny Nerumaq i Kangerluarsuk tulleq widoczne są tumany dymu. Pożary są niegroźne na dłuższą metę, lecz w tej chwili zaleca się, by:There’s a lot of smoke and they recommand not to hike the Arctic circle trail right now. Druga sprawa, około 12 kilometrów w Kangerlussaq spostrzeżono niedźwiedzia. Zagrożenia nie ma, gdyż został zastrzelony przez lokalne władze. W tym rejonie, jest to rzadkie zjawisko, lecz warto umieścić instrukcję na wypadek spotkania z misiem:Quote:Polar bears pose a potential threat to humans, livestock, effects, properties, etc. Avoid any behavior that may provoke an attack.Feeding of polar bearsFeeding polar bears is prohibited, and should under no circumstances take place. This can lead to polar bears repeatedly seeking out residential areas.Polar bears in the wild or outside city limitsKeeping a safe distance from a sighted polar bear is the safest option in avoiding any attack. Upon observing a polar bear, you must leave the area immediately. Contact The Ministry of Fisheries, Hunting and Agriculture, the village authorities and the wild life officer.An adventurous nature and desire to take photographs of the polar bear do not justify any act that may put you or the polar bear in danger.What to do upon encountering a polar bear:Do not walk or sail up to the polar bear. Leave the areaIf necessary, fire a few warning shots with a rifle, a signal pistol, a foghorn or something else that may work as a deterrent and scare the polar bear away Notify The Ministry of Fisheries, Hunting and Agriculture, the village authorities and wild life officer about where you sighted the polar bear.Travelling in polar bear countryIn areas where observations of polar bears are frequent, it is recommended to carry a rifle of cal. .30-06 as a minimum, loaded with soft point ammunition, at all times. When camping in these areas, you should always have a polar bear guard and/or a warning system (e.g. trip wires). Ensure that sleeping tents and food stock are separated by a minimum of 50 meters. Handling of waste and its disposal must also be positioned well away from tents and the food stock. When placing your camp, avoid areas: with active glacierswith pack ice (on ice) ravines/crevasses along the coastwhere there is a polar bear den nearbywhere there are traces of polar bears; tracks, fresh feces, etc. that may disturb your hearing, e.g. a river.Polar bears at towns and villagesWhen a polar bear is approaching a inhabited area, attempt to scare it away, firing warning shots with a rifle, signal pistols or similar. Metallic sounds, from banging on pots for example, can also be used as polar bear deterrent. Boats, snowmobiles or ATV’s may be used in such circumstances. The driving of polar bears is done in a slow pace - only a few km’s per hour as polar bears are easily overheated, which may have a lethal effect on them. In any case, you must abide by the orders given by the Ministry of Fisheries, Hunting and Agriculture, Police, village authorities or wild life officer.Problem BearsProblem Bears are defined as individuals that repeatedly, and despite being driven away, seek out inhabited areas.License to killThe option of killing a polar bear is an absolute last resort. Cases of problem bears are evaluated individually by The Ministry of Fisheries, Hunting and Agriculture (APNN)1 to determine whether it is necessary to kill a polar bear. The necessity of killing a polar bear must be documented with photographs or other reliable source of documentation. As a general rule, police, village authorities or wild life officers stand in charge of the killing.Figure 1: shot placement (sysselmannen.no)In the case of polar bear cubsPolar bear cubs are born in high winter, and it is estimated to be around the beginning of January. When a cub is approx. 2 years old, it is usually weaning from its mother. It will by then, regardless of gender have the same size as the mother. If the cub is NOT as big as the mother, it is approx. 1 year old, and would NOT be able to fend for itself.If it is 1 meter long, measured from snout to tail, it will approx. be 1 year and with all probability, still dependent on its mother. If it is 1m high, standing on four legs, it is about. 1.5 -2 m long and would most probably already be 2 years old and able to fend for itself.There is no significant difference in size, between the male and female polar bear in the very first years of its lifetime. Measured in March-April, the length measured in a straight line from snout to tail of 1-year-old polar bears in Greenland is ca. 147 cm, while the 2-year olds are about. 172 cm. The 2-year-olds are almost as long as their mothers. (Source; Greenland Institute of Natural Resources).
adamek 16 lipca 2019 12:41 Odpowiedz
Ktoś się wybiera na Grenlandie? :)Jadę w 3 osoby na trekking do Tasermiut Fjord. Poszukujemy kogoś, żeby podzielić koszt Zodiaca na trasie Nanortalik - Klosterdalen. Łódź na 6 os kosztuje 4500 DKK. PLanujemy płynąć 21.08 rano. Może akurat ktoś się wybiera na trekking lub chcę zrobić wycieczkę do fiordu? :)
booboozb 19 lipca 2019 15:55 Odpowiedz
Update: pożar opanowany.