0
100krotka 5 grudnia 2014 22:19
zawsze najtrudniej zacząć jest mi pisać,
później już jakoś to idzie...

Skoro więc zacząć trzeba żeby później łatwiej było,
to tym oto wpisem rozpoczynam.

Na wstępie krótka charakterystyka wyprawy:

lecimy z Pragi do New Delhi 07,12,2014
wracamy z Mumbaju 13,01,2015

BILETY: oczywiście dzięki F4F
http://www.fly4free.pl/tanie-przeloty-b ... baj-delhi/

Po drodze będzie wiele,
ale o tym będzie.... po drodze.

Dla niecierpliwych zarys:
New Delhi
Agra
Varanasi
Itarsi i Pipariya
Nagpur i Ramtek
Hyderabad tylko na sekund kilka przejazdem
Hampi
Ooty
i na południe.... Kovalam
Varkala
Cochin i skok w bok do Mottiego na plantację
Goa - ostateczny relax komercyjnie
i Mumbai
fruuu do domu....

Sporo biletów pociągowych kupionych
(po niełatwych zmaganiach z cleartripem)
wszystko w e-formie - polecam aplikację PassWallet
zostały dwa do kupienia,bo już nie ma miejsc...
ale powalczę o nie w delh,i z puli dla turystów.

Sporo noclegów też zarezerwowanych - przy okazji różnych promocji hotelowych,
ale o tym - co gdzie i za ile będę pisała w trakcie,
powiem tylko że spooora część noclegów w rewelacyjnych cenach,
dzięki info z F4F


Jutro śmigamy blabla carem do Pragi,
nocujemy i zwiedzmy jarmark bożonarodzeniowy,
a raczej - kolejność odwrotna ^^
i odlot...


Bagaż?
średniej wielkości plecak ze sprzętem foto,
i duży plecak z duperelkami,

Leki?
Nifurosazyd i Xifaxan bo z zemstą faraona nie ma żartów ^^
a z matematycznego punktu widzenia tym razem powinno nas coś już dopaść
do tego nalewka z orzechów włoskich własnej roboty (lekko ponad 50% trzeba liczyć)
coś tam antykomarowego, ale i tak kupimy odomosa na miejscu,

tutaj na forum F4F będę starała się bardzo skrupulatnie "podliczać"
co gdzie i za ile, tak aby dla przyszłych pokoleń łatwiej było planować.

to chyba tyle wstępu - usłyszymy się jutro w pradze ;)

ps. jeśli macie uwagi - co uwzględniać,
o czym pisać, i co by jeszcze się przydało - piszcie!
tak dużo skorzystałam z info na forum,
że chciała bym się odwdzięczyć,
ale czasem oczywiste rzeczy mogą nie być oczywiste,
lub coś mi umknie, lub czegoś nie zapiszę
- pytajcie chętnie zwrócę na coś uwagę i to opiszę.

Dodaj Komentarz

Komentarze (14)

sudoku 5 grudnia 2014 22:34 Odpowiedz
100krotka napisał:Leki?do tego nalewka z orzechów włoskich własnej roboty (lekko ponad 50% trzeba liczyć)To jest rzeczywiście fantastyczny lek na problemy żołądkowe - kiedyś odzidziczyłem parę butelek i sprawdzał się rewelacyjnie.Możesz się podzielić przepisem (o ile nie jest to tajemnica rodzinna)?
100krotka 5 grudnia 2014 22:44 Odpowiedz
tak - ta nalewka działa cuda!przepisów jest wiele,najważniejszym składnikiem są orzechy włoskie,ale takie jeszcze nie dojrzałe,jak się je przecina, to w środku jest "żelik"i właśnie to jest ważne - jeszcze można je pokroić - nie ma skorupki,kroi się wszystko na ćwiartki,w przepisie podstawowym jest 20 sztuk orzechów + 60 dag cukru i 1l wódki(orzechy zalać wódką, czekać dwa miesiące, przecedzić;dodać cukier, wymieszać odstawić na 2-3 tygodnie,przefiltrować, rozlać)ja robię na oko w 5L słoiku -3/4 orzechów,zalewam 1:1 spirytus + woda,zasypuję cukrem i ogólne zasady jak wyżej,ostatnio wyszło mi trochę za słodkie,więc rozcieńczyłam..... spirytusem ^^
jacekwoj16 5 grudnia 2014 23:01 Odpowiedz
Czyli Ty nie lecisz z tej październikowo -listopadowej "promocji" ? Bo już myślałem, że pierwsza osoba leci. :D Ile płaciłaś za bilety do Indji i jak długo czekałaś na wizę?Pozdrawiam i życzę szczęśliwej podróży.
sudoku 5 grudnia 2014 23:39 Odpowiedz
Dzięki wielkie za przepis.Wiedziałem, że potrzebne są te niedojrzałe jeszcze orzechy - teraz mam więcej szczegółów.Ja trafiłem na 2 warianty nalewki - słodką i gorzką. Ta druga przypuszczalnie bez lub z niewielkim dodatkiem cukru.
100krotka 6 grudnia 2014 18:40 Odpowiedz
@JacekBilety kupiłam zmarcowej pro ocji- link w pierwszym moi poście,za 1460zł/osNa wizę czekaliśmy niecałe dwa tygodnie (710zł/2os)W tym miejscu dodam jeszcze ubezpieczeniepzu wojażer (515zł/2os)Na starcie mamy więc koszty: 4145zł / 2os - bilet + ubezpieczenie + wiza****************Dziś już jesteśmy w pradzeTransport wrocław - praga: blablacar 60zł/2oshotel international praque ze zniżką z roomertravel 133zł/2os(Fajny!!)****************Pogoda niemikołajkowa, ale grzane wino z cynmonem i gWoździkami już tak.Mikołaj wie co lubimy najbardziej, więc nawet nie fatygował się z workiem prezentów - całą akcję załatwił przelewem - lubimy to!Wznosimy więc kubek z winkiem w górę - dzięki Mikołaju!
100krotka 7 grudnia 2014 10:15 Odpowiedz
Uber PragaChciałam przetestować działanie uber wpradze,zassałam kod ahojpraho na 400koron,nie wyświetla się on w aplikacji mobilnej,ale jest widoczny w zakładce płatności na www,Niestety, wszystkie auta były zajęte (niedziela rano)Lotnisko PragaDojazd z przystanku dejvicka (ostatnia stacja metro zielone)autobusem 119 około 20minut zwykły bilet z automatu na 30minut za 24 korony/osjeśli ktośby z dalszego miejsca jechał np. najpierw metremto lepiej kupić bilet za 32korony na 90minutSamo lotnisko:Coś tu się ostatnio chyba pozmieniało -na lepsze - darmowy internet jest wszędzie! :)
100krotka 11 grudnia 2014 16:54 Odpowiedz
Turcja pożegnała nas cudownym widokiem rozświetlonego miasta,I taki samym widokiem powitało nas Delhi godzinę przed wschodem słońca.Były turbulencje, ale było też whiski, a jak zabrakło whiski to był dżin,I lot w takich warunkach mija przyjemnie.Już w rękawie samolotu czuć było zapach azji,Aż mordka sama się zacieszała.W Delhi rano dość chłodno ok15 stopni,Ale z chwili na chwilę robiło się cieplej.Najpierw trzeba było zdobyć kasę 4 bankomaty na stacji metra nie działały,Porzuciłam adama z bagażami i wróciłam na lotnisko.Na lotnisko nie wpuszczają jednak bez biletu (panowie z karabinami przy boku)ale jak ja chcę kasę to nic mi nie straszne, wpuścilii eskortowali do bankomatu ^^Metro exprez z lotniska na stację pkp,14k w kilkanaście minut, za 100inr/os,Później oddawalnia bagażu i ruszamy na miasto.I traz nastąpi najgorsze....Delhi mnie skopało - jest brzydko, nieeegzotycznie,nieprzyjacielsko, wszędzie daleko... no może z wyjątkiem biur turystycznym,one są na każdym kroku.No ale moja wina,Na duże miasto trzeba dużo czasu,My go nie mamy i miec dla Delhi nie chcemy.Idziemy szukać bramy indii...Idziemy.... zaczepka - gdzie idziesz, dlaczego idziesz,weź tuktuka, dlaczego nie chcesz tuktuka, tutaj jest biuro turystyczne,idź do biura, dlaczego nie chcesz iść do biura,sprawdź pociąg bo odwołany, skasowany, spóźniony i nie ma miejsc,ale my mamy tuktuka i taxi i helikoptr i pojedziemy do agry.Może brzmi to miło ale:* Brama indii w zasięgu buta, więc tuktuk zbędny, bo więcej wsiadania i wysiadania, po drugie - samo iście po mieście jest zwiedzaniem.* biuro turystyczne to ściemniacze - zanim dadzą darmową mapę miasta pytają gdzie jedziemy, następnie klikają w kompie i robią smutną minę że pociagu nie ma (różne wersje powodów) i ostatecznie klepią po ramieniu, że nam pomogą (byliśmy w dwóch biurach dla treningu)Oczywiście nie podobają im się moje odpowiedzi, że bilet już mam kupiony,że w tablecie mam potwierdzenie,że status jest ok i pociąg pojedzie,i, że nie ma mowy o spóźnieniu, bo to pierwsza stacja tego pociągu(temat pociągów mam obcykany)Ostatecznie udało mi się zdobyć darmową mapę :)))Ruszyliśmy w strone bramy indii,Fajna, ale dupy nie urywa,Później skorzystaliśmy już z usług guktuka bo jakoś nas dalego od stacji poniosło. Zaproponował że za 200inr powozi nas po najbliższych zabytkach i na koniec wysadzi na obiad w dobrej k ajpce zaraz przy naszej stacji.Może i 200inr to niezła cena ale nie po to jest się w indiach,żeby nie skorzystać z możliwości a nawet konieczności targowania się,( to już chyba moja obsesja, nie kupiła bym niczego,nawet w hiperdobrej cenie, jeśli najpier nie stargowałabym choć kawałka)stanęło na 100inr (5,5zł)Oczywiście nie obyło się bez patentu pt.:"Oh, tutaj blisko jest sklep przyjaciela, zajrzyjcie!"oczywiście czip prajs i frend prajs :)my oglądamy a on dostaje bon za przyprowadzenie klienta,jeśli byśmy coś kupili on dostanie prowizję.Odwiózł nas na stację i pokazał restauracje która serwuje dosatego chciałam tutaj koniecznie spróbować,Dosa to taki naleśnich chrupiacy trochę.Napisalam "restaurację"??^^ nie zapominajmy, że jestem w azji,Wiec wiadomo jak to wygląda,Bylo smacznie i wesoło, Bo jedyne blade twarze.Moja dosa była ciekawa - nadziewana ziemniakami i cebulą.Wzięliśmy lassi na słodko,Ale nie pokonaliśmy - stopień słodkości hinduskich specjałówjest trudniejszy do zaakceptowania niż ostrość ich masali.Ruszyliśmy do pociągu,Oczywiście standard - hindus przed nami pojawia się niczym zjawa"tędy nie można to dla hindusów wejście,wy musicie do biura turystycznego po drugiej stronie ulicy"..... tutaj na chwilę uwierzyłam.... ale potem:"wasz pociąg odwolany, w biurze kupicie nowe bilety"..... miarka się przebrała....Powiedzialam mu co myślę (po polsku) i tak pewnie zrozumiał co chciałam mu przekazać, i nawet przejście "tylko dla hindusów" staneło przed nami otworem.Przy szukaniu odpowiedniego peronu,Znów bajka o odwołanym i spóźnionym pociągu,zastosowałam poprzedni motyw i powiedziałam co myślę.... znów po polsku.W pociągu padliśmy na 3 godziny i nie przeszkadzało nam opóźnienie,wyspani dotarliśmy do agry...Pociąg New delhi - Agra 340inr/2os(kupione przed wyjazdem przez cleartrip)
pizarro07 13 grudnia 2014 23:09 Odpowiedz
Mam wrażenie, że Nas nikt nie zaczepiał w Delhi, a jedyną wartą uwagi atrakcją okazała się rewelacyjna Świątynia Akshardham.Szkoda, że nie można tam robić zdjęć!Między Delhi a Agrą polecam Vrindavan, kolebkę Kryszny. Tam przynajmniej jest kilka fajnych świątyń.
100krotka 15 grudnia 2014 13:58 Odpowiedz
Za co uwielbiamy indyjskie koleje.W wielu wpisach o indiach można poczytać jak bardzo skrajne są indie we wszystkich chyba aspektach, chyba w żadnym blogu nie może zabraknąć stwierdzenia, że indie się kocha od pierwszego wejrzenia lub nienawidzi.(O... i tym sposobem slogan ten zagościł i u mnie). Ja nie obieram żadnej ze stron, ja przyjmuję indie takimi jakie są, a są skrajnie różne.Jednak milością i nienawiścią jednocześnie, obdarzam indyjskie koleje. I są to uczucia tak skrajne, tak mieszające się czasem i przenikające wzajemnie, że pod względem emocjonalnym wszystkie odcinki mody na sukces czy innej latinotelenoweli nie pobiją moich uczuć do indyjskich kolei.Ale po kolei....Dużo jest info na temat możliwości podróżowania pociągami w indiach,nie będę opowiadała jakie klasy są do wyboru,bo u nas zawsze pada na sleepera- w skrócie sleeper to taki wagon gdzie są tak jak by łóżka piętrowe,W każdym przedziele po 3 po prawej i lewej i dwa wzłóż drugiej ściany,Przedzialy nie są jakoś szczególnie od siebie oddzielone.My zawsze wybieramy górne łóżka bo nikt wtedy nie przeszkadza.Bilety można rezerwować wcześniej z polski nołproblem,nawet w sumie trzeba rezerwowac bo potrafią nawet na miesiąc lub  dwa do przodu być wykupione.Największym atutam sleepera jest fakt że .... eureka .... można w nim spać ^^Dlatego też mój plan podróży opierał się właśnie na dostępności sleeperów W NOCY na danej trasie.Chodzi np o to, że jadę z agry do varanasi, jakieś 600km - podróż trwa 12h, jeśli wybiorę pierwszy lepszy pociąg to * albo wsiądę rano, stracę cały dzień na jazdę, później będę musiała gdzieś nocować..... i dopiero kolejny dzień mam na zwiedzanie* albo wsiądę po południu, wysiąde w środku nocy i nie wiadomo co ze sobą począć * albo.... mój ulubiony sposób wsiądę wieczorem, wyśpię się, wstanę i mam caly dzień na plusie na zwiedzanieDwa lata temu wszystko było git, jakeś tam mini opóźnienia ale nic strasznego... ale tym razem ....Pociąg pierwszy - taki w sumie szybki miał być 3h z delhi do agry - pół godziny opóźnienia na wstępie... później nie pamiętam bo spałam ^^Pociąg drugi - na wstępie 1,5h opóźnienia... a ostatecznie..... zamiast o 8:30 rano był.... po..... 17tej!!!! Nawet nie obliczam ile to było opóźnione...Pociąg trzeci - odjazd zaplanowany na 23:30 sprawdziłam historę opóźnień (jest taka opcja w indyjskim pkp) od listopada ANI RAZU NIE BYŁ PUNKTUALNIE.... więc opracowałam plan, że najwyżej pójdziemy gdzieś do hotelu przy pkp... jednak.... przecież nie może być tak źle żebh dwie wtopy pociągowe dopadły nas dwa razy z rzędu.... i jeeeeeahhhhh - pociąg będzie planowo!!!! Dojechaliśmy na pkp pół godziny przed czasem i niestety wyświetlacz pokazuje 10 minut opóźnienia... pikuś! myślimy sobie... kolejne 10.... i znów.... ostatecznie 1,5h.... no ale co tam, 1,5h to nie horror.Zadowoleni ruszamy ku wagonowi numer 10.... tłum ludzi!! To dziwne bo do jednego wagonu wchodzi jakoś 70 osób i to nie na jednej stacji, nigdy nie było kolejek.... czekamy sobie spokojnie... mniej spokojnie..... lekko napięci.... a kolejka nie maleje.... Do tego ci co są już w środku kręcą głowami że nie ma miejsca...No bez przesady!! Ja mam bilet i numer, więc miejsce mamy na bank!..... i pociąg zaczyna ruszać.....I wtedy wstąpiła we mnie moc i energia bollywoodzkiej gwiazdy,a w tle rozbrzmiały rytmy "goł goł pałerrendżers"I tak jak widać na filmach - wskakujemy do wagonu w locie,wpychamy sie maksymalnie,a wiatr rozwiewa nam włosy........ no dobra... poniosło mnie z tymi włosami,byliśmy spoceni ze stresu, więc włosy raczej się kleiły niż rozwiewały....Ale jak by nie było to jeszcze nie koniec akcji,Bo stać w przedsionku pociągunjedną nogą przez kilkanaście godzin nie wchodzi w grę, szczególnie że mam bilet kupiny legalnie.Tutaj mała wstawka:Nie wiem oco chodziło,I nawet babeczka z którą gadałam, tubylczyni, też nie wie, nigdy w sleeperach nie widziałam kogoś na gapę, nomoże czasem jedna osoba ale to pomiędzy wagonami, a tutaj - kilka wagonów zapchanych do granic możliwości.... i pisząc że ludzie byli jak sardynki w puszce mam dokładnie to na myśli w wcale nie koloryzuję. Najlepszy motyw że nasze łóżeczka znajdują się w samym środku wagonu!!Brniemy....Po jakimś metrze - nie ma szans, bagaże, ludzie.... ludzie i bagaże...Wycofujemy... ja - młody wilk - z zamiarem odszukania konduktora, błyskiem w oku i ustami zaciśniętymi jak mamunia o 12:30... napotykam przemiłego pana, który spokojnym głosem pyta mnie czy mam rezerwację,Nie udało mi się te pie kałasznikowa wypluć po angielsku wszystkiego co miałam w tym momencie na myśli (kto mnie zna te  wie, że raczej mi się takie blokady nie zdarzają) więc odpowiedziałam panu "tak, mamy rezerwacje"...Zapytał o numery miejsc, krzyknąl do przodu, i centymetr po centymetrze udało nam się przebrnąć do naszych .... już zajętych..... łóżek. Na szczęście bez problemów panowie zrobili nam miejsce. Wdrapaliśmy się na górę... z bagażami afkors, bo miejsca na dole nie było... i...... poszliśmy spać. Dobrze że nie piliśmy za dużo bo o iściu do wc nie było mowy, pozostało by popuszczanie i wcieranie.... ale w plastikoskaj to średnio....
eukaliptus 15 grudnia 2014 16:10 Odpowiedz
W bardzo obleganych pociągach naprawdę wielu ludzi podróżuje "na gapę" w Sleeperze - kupują bilet na General class, ale siedzą lub leżą w SL, dając najwyżej łapówkę konduktorowi, żeby przymknął na to oko.
100krotka 18 grudnia 2014 07:51 Odpowiedz
Krótki wpis o olejku kokosowym.Wyjeżdżając do indii postanowiłam nie zabierać praktycznie żadnych kosmetyków i testowac te tutejsze. Test 1. Olejek kokosowy. Stał w dziale odżywek do włosów i tego mi było na bank trzeba, bo nie wiem sama... czy to woda, czy klimat, ale za każdym razem w azji, robi mi się siano na głowie. Kupiliśmy więc olejek kokosowy 200ml, dwa razy filtrowany 35inr (ok. 2zł)... i może zastygać już w temp. poniżej 24 stopni.Jako, że tutaj najcieplej nie jest to miałam raczej masło kokosowe niż olejek.... nie mogłam się doczekać co to jest, więc jak tylko wróciliśmy do pokoju otworzyłam pojemnik i nabrałam trochę do ręki... od razu się topi - megaefekt i ten zapach!!! Dziecko- ty byś sobie pewnie z tym omlety robiła (na marginesie - chyba jest jadalny, ale to stwierdzę jak spotkam go w spożywczym ). Rzuciłam się więc jak szczerbaty na suchary i natarłam włosy jeszcze przed prysznicem. Później umyłam włosy i natarłam raz jeszcze (trochę przegiełam bo rano miałam lekko przetłuszczone włosy)... ale kto normalny wciera garść olejku.... nie wiem czy powinnam spłukać czy nie, ale wszystko jest w fazie eksperymentu... następnym razem dam mniej.... poza tym wysmarowałam się tym cała :D wchłania się fantastycznie, nie jest tłusty jak oliwka i pachnie MEGA!! Wpisałam na listę zakupów do zabrania/wysłania do domu.
100krotka 19 grudnia 2014 14:28 Odpowiedz
Dzień drugi.Normalni mniej lub bardziej, albo - nie do końca najnormalniejsi wstaliśmyprzed 6 rano, ciemno i zimno, ale my dzielnie wybieramy się na wschód słońca. Byliśmy umówienina tuktuka który zabierze nas na drugą stronę rzeki, ale nie przyjechał. Noł problem, bo nawet o takiej godzinie tuktuków jest cała masa. Chcieli wykorzystać naszą słabość, że skoro wstaliśmy i wyszliśmy to już nie zrezygnujemy i cena nagle się podwoiła, ale nie ze mną te numery. Stanowczo odmawiam i w ostatecznie jedziemy za 250inr czyli tyle ile być miało. Na mapie wyglądało bliżej ale było to dobrych kilka kilometrów po trasie po której sama bym iść nie chciała, więc dobry był koperek (najpierw na niemiecki pózniej na angielski i będzie wiadomo skąd koperek). Warto było wstać, piękny widok Taj wyłaniającego się z zza gęstej mgły, do tego pozujące papugi i wiewiórowróbloszczurki. Wróciliśmy do hotelu na śniadanie, wymeldowaliśmy się i ruszyliśmy do Taj.Taj Mahal na żywo.Ten kawałek wpisu piszę siedząc kilkadziesiąt metrów od jednego z siedmiu cudów świata. Mamunia - ty pewnie byś chciała żebym napisała, że urywa dupę, niestety ^^ znasz mnie. Taj Mahal jest piękny i dostojny i gigantyczny i kremowy i marmurowy i pięknie zdobiony. Ale to wszystko - nie powala i już. Dziś wymyśliłam sobie, jak będę takie zjawiska klasyfikowac - stwarzam grupę rzeczy/miejsc/zjawisk, które dupy nie urywają, może trochę nadgryzają, ale.... i tu jest ważny motyw - powalają za sam fakt istnienia.Tak też wlaśnie jest z Taj - powala mnie fakt że taki budynek powstał, bez użycia komputerowych obliczeń, bez megahiperkoparek i ładowarek i innego sprzętu, i że stoi i się nie zawalił i że jest z marmuru. Do tej grupy zaliczam też np. terakotową armię i mur chiński.Cieszę się dziś, że byliśmy na wschodzie po drugiej stronie rzeki, żeby zobaczyć jak budzi sie Taj (w nocy nie jest oświetlony) piękny widok, i taki.... hm mmmm mistyczny efekt. VfgunvddrujnsisnbwinsnsjHotel AgraHotel Daawat Palace .... za 2,01£ dzięki promocji lastminute.comWstęp Taj Mahal 700inr/os (w cenie 0,5l wody i osłonki na buty)wielu rzeczy nie można wnosić... duże plecaki (nam się udało po długich prośbach wnieść cały plecak ze sprzętem foto),jedzenie, scyzoryk, latarka...I co najciekawsze - tablet jest ok, ale etui z klawiaturą do niego już nie jest...Wszystko można zostawić w przechowalni za niewielkie pieniądze,ale dość daleko od wejścia, więc lepiej wcześniej się przyjźeć temu co w plecaku/torebce.
100krotka 26 grudnia 2014 07:38 Odpowiedz
Słabo się pisze relacje na bierząco więc na razie będę zapisywała uwagi praktyczne, a reszta przyjdzie z czasem.O indyjskiej poczcie.Nasz bagaż składa się z jednego dużego plecaka ok 12-15kg (nadawany do luku) i plecaka foto (bagaż podręczny). Wracać możemy z bagażem 2x30kg plus podręczne, więc głupotą by było nie nakupować różności. Ale problemem, jest wożenie takich różności przez kilka tygodni. Kupowanie na ostatnią chwilę to też słabe rozwiązanie. Znalazłam na to sposób - jeszcze przed wyjazdem napisałam do dziewczyny z Mumbaju (przez couchsurfing) z zapytaniem czy nie mogła bym wysłać do niej z trasy naszej wyprawy przesyłki, i przed odlotem spotkać się i odebrać. Nie było problemu - więc mam adres w Mumbaju! Poszła już też pierwsza paczka - zimowe kurtki, trochę przypraw, olejki lecznicze i herbata z Ooty, olejki kokosowe.... Cała akcja wysyłania odbyła się bezproblemowo, chcociaż trzeba zarezerwować sobie na to z godzinkę. Na pocztę trzeba już zanieść zapakowaną paczkę, i to nie tylko w karton, ale dodatkowo obszytą materiałem i zalakowaną. Takie usługi prowadzone są w okolicy poczty - wystarczy zapytać. My trafiliśmy do sklepu z pamiątkami, gdzie pan poprosił o wyłożenie na stół rzeczy do wysyłki, ocenił wielkość i dobrał karton, dodatkowo zapakował do osobnego worka wszystkie olejki i inne płynne rzeczy. Zakleił pudło i powiedział, że traz mamy z 20-30 minut czasu, bo wszystko trzeba zaszyć. Po tym czasie nasza paczka była piękna i gotowa. Koszt zapakowania 120inr. Wróciliśmy na pocztę i tam już poszło sprawnie (na paczce oprócz adresu odbiorcy musi być adres nadawcy - my podaliśmy adres naszego ostatniego przed odlotem hotelu, i numer telefonu - podałam swój polski). Paczka rejestrowana (dostarczenie ma trwać 3-5dni, ale teraz są święta więc podejrzewam że może chwilę się przedłużyć). Paczka ważyła 8,29kg, zapłaciliśmy 297inr. W sumie więc razem z pakowaniem - 417inr. Na potwierdzeniu jest numer nadania, więc paczkę można śledzić.
100krotka 1 marca 2015 14:24 Odpowiedz
dostaję sporo zapytań co do wprawy do Indii,więc motywuje mnie to do pisania tutaj kolejnych części...dziś trochę zabawnie, w Agrze..Sposób na tuktukarzy "na bombaj"Spacerując uliczkami agry nie mogliśmy odpędzić się od propozycji przejazu tuktukami. Robimy dwa kroki, zatrzymuje się tuktuk: "agra fort? Taj mahal? Najsszop? Hotel?" .... nie, nie, nie dziękuję....Ale tuktuk nieugięcie swoje:"Agra fort, taj mahaj?"..... bardzo NIE, i bardzo dziękuję...I jakiegokolwiek celu byśmy nie podali,to wszystko jest daleko i na bank nogami się nie da.Indyjski ludź nie rozumie chyba,że biały ludź lubi czasem sobie pochodzić,i co dziwniejsze... niekoniecznie w jakimś konkretnym kierunku czy celu,po prostu pochodzić i się porozglądać.Zdecydowane i kilkukrotne "nie, NIE, NIE" działa....... na dwa kolejne metry... znów te same pytania, i znów i znów.Może nie wydaje Wam się to jakoś szczególnie uciążliwe,ale uwierzcie, nie przesadzam gdy piszę, że gdy tylko jednego tuktukarza odczepiliśmy pojawiał się następny......... i kolejny.....i kolejny....Hmmmm....Na wszystko jest jednak sposób ^^i ja sobie wynalazłam swój sposób na tuktuka,Uwaga!Podjeżdża tuktuk i pytanie standardowe"Dokąd chcemy jechać"Moja odpowiedz " do bombaju, hałmacz?"^^Były różne reakcje:* standardowo, z przyzwyczajenia odpowiadał"ok wsiadajcie,"... dopiero jak powtórzyłam cel to łapał o co chodzi* "bombaj?".... zdziwienie, zamyślenie i szybka reakcja "aaaaa... lotnisko, dworzec kolejowy? Noł problem....* ale byli też tacy co od razu łapali żart i się zacieszali,zapominając o nas na chwilę i gadając między sobą o naszym żarciku....a my już byliśmy dalejTutaj mała wstawka,pierwsze wdrożenia mojego patentu na tuktuka miały wadębo jako cel, podawałam delhi i coniektórzy, po dłuższym zastanowieniu zgadzali się (200km)**************Tacy bardziej odważni i rozgadani tuktukarze,przy sposobie "na bombaj",jak już chwilkę ochłoneli,to też sobie pozwolili na żarciki wyceniali podróż na 6-10 000inr,.... jak mnie znacie, to wiecie, że przez chwilę przemknęła mi myśl..."No to może jedźmy?".... ale Adam czuwa nad moimi szalonymi pomysłami...Wizja przejazdu tuktukiem do bombaju została....(nie myślcie, że zażegnana.... tak tylko na chwilę odpuszczona)Ale wgrał sie inny temat: cena tuktuka i zarobki....Okazuje się że taki tuktuk, niezabudowany kosztuje 100 000inr(Elektryczny, na jednym naładowaniu przejedzie średnio 50km)Tuktukarz w agrze zarabia średnio 1000inr dziennie....Ciekawe, czy na dłuższych trasach są ładowalnie tuktuków co 50km...Lub czy są zapasowe baterie.... ***************************************************************************** i kilka informacji praktycznych zebranych do kupy,na tym etapie:New Delhiz lotniska na pkp metrem14km w kilkanaście minut, za 100inr/osPociąg New Delhi - Agra NEW DELHI → AGRA CANTT14:05 - 17:10Ndls Jbp Sup Ex Train# 12191340inr/2osAgraHotel Daawat Palace .... za 2,01£ dzięki promocji lastminute.comPociąg Agra - Varanasi AGRA FORT → VARANASI JN20:30 - 08:35Marudhar Expres Train# 14864704inr/2osVaranasiHotel Varuna .... za £2.49 dzięki promocji lastminute.comhotel fajny, ale daleko od centrum,jednak za te pieniądze....ogólnie Varanasi nie przypadło nam do gustu,i gdybym miała raz jeszce planować Indie,to Varanasi bym pominęła.