Był sierpień 2013 jak pojawiła się promocja LOTu dzięki której rok później za 129 zł można było polecieć na trasie WAW-HEL TLL-WAW. Były to czasy kiedy LOT ciął połączenia i przypuszczaliśmy, że przez ten czas coś się zmieni. W lutym, po skasowaniu Helsinek z siatki LOTu, zmieniliśmy bilety na WAW-MUC-HEL, powrót bez zmian. Doszło nam więc Monachium na parę godzin. Byłem już wcześniej w Norwegii, Szwecji i Danii, tak jak mój kolega, więc z Nordycko-Skandynawskich brakowało tylko Finlandii.
Monachium
Tylko parę godzin na zwiedzanie Monachium to strasznie mało. Sam dojazd zajmuje sporo czasu. Pozwiedzaliśmy must-see zabytki. Jak katedra i Stare Miasto.
Zwiedziliśmy też dawną wioskę olimpijską. W niczym nie przypomina ona tej ruiny z Aten 2004. Wszystkie hale służą do dziś, stadion można zwiedzać, a nawet wspinać się na dach. Jest muzeum, park rozrywki i wszystko pewnie zarabia na siebie.
Helsinki
Przylecieliśmy wieczorem do drogiego miasta Helsinki. Drogie w sensie cen
:) Wyglądem przypomina Sankt Petersburg, o czym można w paru miejscach przeczytać, gdyż Finowie do swojej rosyjskiej przeszłości podchodzą raczej pozytywnie. Nie burząc nawet pomników carów.
Nocleg mamy zapewniony za 1€ w OnniBusie do Kuopio. Śpi się jak w PolskimBusie, tylko jest o wielu mniej pasażerów.
Kuopio
Kuopio to piękne małe miasteczko otoczone jeziorem Valkeinen. Nie ma tu za wiele zabytków. Tylko jedna sporych gabarytów katedra, ratusz i trochę kamienic. Za to mają coś lepszego. Wieżę widokową i kompleks skoczni narciarskich, no i oczywiście jezioro.
Najpierw popływaliśmy trochę. Dla Finów połowa sierpnia to już jesień i wg jednego z tubylców, który jako jedyny oprócz mnie pływał w jeziorze, jeszcze parę dni wcześniej na plaży były tłumy mimo podobnej temperatury. Woda w jeziorze jest brunatna i głęboka. Już parę metrów od brzegu nie czuć dna, a na molo jest skocznia do wody. Obejrzeliśmy konkurs letniego Pucharu Kontynentalnego, w którym oprócz Polaków wystąpiło tylko parę nacji (m.in. Finowie, Kazachowie i Rosjanie). Obok skoczni znajdowało się publiczne pole golfowe dostępne dla każdego za darmo. Wieczorem na rynku już spotykaliśmy mocno pijanych Finów mimo, że była to pora dobranocki.
Poniżej katedra, plaża na jeziorem, skocznie oraz autor z Jakubem Wolnym.
Helsinki 2.0
Następny nocleg znów był w OnniBusie. Wróciliśmy do Helsinek zastając a) śmietnik na placu przed dworcem b) setkę śpiącej na dworcu młodzieży
:) My jechaliśmy całą noc, a oni imprezowali i pili, teraz czekali na pierwsze pociągi.
W ciągu dnia zwiedzamy najlepsze obiekty w mieście, czyli Stadion Olimpijski, Skalny Kościół, okolice Katedry, plażę.
Tallinn
Do stolicy Estonii dotarliśmy promem Viking Line, znów w drodze, ale tym razem było łózko i łazienka. Byliśmy już kiedyś w Tallinnie, ale nigdy nie widzieliśmy hali Linnahall zbudowanej z okazji Igrzysk w Moskwie. W Tallinnie rozegrano zawody żeglarskie. Hala stoi pusta i popada w ruinę. Parę kroków dalej odkryliśmy hangary wodnosamolotów zamienione w muzeum Seaplane Harbour. Przez lata hangary też popadały w ruinę jak hala. Są tu teraz boje, statki, jachty, łódź podwodna i mnóstwo broni. Można też bawić się symulatorem lotów i łodziami zdalnie sterowanymi.
Na zdjęciach hala (a właściwie na hali) Linnahall, wnętrze Seaplane Harbour oraz autor wewnątrz łodzi podwodnej Lembit.
Następnego dnia wyruszyliśmy z powrotem do Warszawy. Ja jeszcze wypróbowałem połączenie WMI-WRO, ale nie ma co opisywać. Wrocław nocą jest piękny, a Modlin... cóż. Jest daleko ode mnie i nie mam zbyt wielu okazji by stamtąd latać.
Był sierpień 2013 jak pojawiła się promocja LOTu dzięki której rok później za 129 zł można było polecieć na trasie WAW-HEL TLL-WAW. Były to czasy kiedy LOT ciął połączenia i przypuszczaliśmy, że przez ten czas coś się zmieni. W lutym, po skasowaniu Helsinek z siatki LOTu, zmieniliśmy bilety na WAW-MUC-HEL, powrót bez zmian. Doszło nam więc Monachium na parę godzin. Byłem już wcześniej w Norwegii, Szwecji i Danii, tak jak mój kolega, więc z Nordycko-Skandynawskich brakowało tylko Finlandii.
Monachium
Tylko parę godzin na zwiedzanie Monachium to strasznie mało. Sam dojazd zajmuje sporo czasu. Pozwiedzaliśmy must-see zabytki. Jak katedra i Stare Miasto.
Zwiedziliśmy też dawną wioskę olimpijską. W niczym nie przypomina ona tej ruiny z Aten 2004. Wszystkie hale służą do dziś, stadion można zwiedzać, a nawet wspinać się na dach. Jest muzeum, park rozrywki i wszystko pewnie zarabia na siebie.
Helsinki
Przylecieliśmy wieczorem do drogiego miasta Helsinki. Drogie w sensie cen :) Wyglądem przypomina Sankt Petersburg, o czym można w paru miejscach przeczytać, gdyż Finowie do swojej rosyjskiej przeszłości podchodzą raczej pozytywnie. Nie burząc nawet pomników carów.
Nocleg mamy zapewniony za 1€ w OnniBusie do Kuopio. Śpi się jak w PolskimBusie, tylko jest o wielu mniej pasażerów.
Kuopio
Kuopio to piękne małe miasteczko otoczone jeziorem Valkeinen. Nie ma tu za wiele zabytków. Tylko jedna sporych gabarytów katedra, ratusz i trochę kamienic. Za to mają coś lepszego. Wieżę widokową i kompleks skoczni narciarskich, no i oczywiście jezioro.
Najpierw popływaliśmy trochę. Dla Finów połowa sierpnia to już jesień i wg jednego z tubylców, który jako jedyny oprócz mnie pływał w jeziorze, jeszcze parę dni wcześniej na plaży były tłumy mimo podobnej temperatury. Woda w jeziorze jest brunatna i głęboka. Już parę metrów od brzegu nie czuć dna, a na molo jest skocznia do wody. Obejrzeliśmy konkurs letniego Pucharu Kontynentalnego, w którym oprócz Polaków wystąpiło tylko parę nacji (m.in. Finowie, Kazachowie i Rosjanie). Obok skoczni znajdowało się publiczne pole golfowe dostępne dla każdego za darmo. Wieczorem na rynku już spotykaliśmy mocno pijanych Finów mimo, że była to pora dobranocki.
Poniżej katedra, plaża na jeziorem, skocznie oraz autor z Jakubem Wolnym.
Helsinki 2.0
Następny nocleg znów był w OnniBusie. Wróciliśmy do Helsinek zastając a) śmietnik na placu przed dworcem b) setkę śpiącej na dworcu młodzieży :) My jechaliśmy całą noc, a oni imprezowali i pili, teraz czekali na pierwsze pociągi.
W ciągu dnia zwiedzamy najlepsze obiekty w mieście, czyli Stadion Olimpijski, Skalny Kościół, okolice Katedry, plażę.
Tallinn
Do stolicy Estonii dotarliśmy promem Viking Line, znów w drodze, ale tym razem było łózko i łazienka. Byliśmy już kiedyś w Tallinnie, ale nigdy nie widzieliśmy hali Linnahall zbudowanej z okazji Igrzysk w Moskwie. W Tallinnie rozegrano zawody żeglarskie. Hala stoi pusta i popada w ruinę. Parę kroków dalej odkryliśmy hangary wodnosamolotów zamienione w muzeum Seaplane Harbour. Przez lata hangary też popadały w ruinę jak hala. Są tu teraz boje, statki, jachty, łódź podwodna i mnóstwo broni. Można też bawić się symulatorem lotów i łodziami zdalnie sterowanymi.
Na zdjęciach hala (a właściwie na hali) Linnahall, wnętrze Seaplane Harbour oraz autor wewnątrz łodzi podwodnej Lembit.
Następnego dnia wyruszyliśmy z powrotem do Warszawy. Ja jeszcze wypróbowałem połączenie WMI-WRO, ale nie ma co opisywać. Wrocław nocą jest piękny, a Modlin... cóż. Jest daleko ode mnie i nie mam zbyt wielu okazji by stamtąd latać.
Więcej na moim blogu, link poniżej: