+1
Adżi 10 lipca 2014 22:23
Słowem wstępu: Pod koniec lutego wraz z dziewczyną zaczeliśmy już myśleć o wakacjach. Stwierdziliśmy, że jedziemy gdzieś, gdzie jest ciągle słonecznie, są ciekawi ludzie, smaczna kuchnia, piękne widoki i ogólna pozytywna atmosfera miasta. W grę wchodziło kilka krajów. Po jakimś czasie wyszukałem bilety, na początek lipca, do Portugalii za 430zł od osoby. Szybki telefon do dziewczyny z pytaniem: "lecimy?" i już zakup sfinalizowany. Pierwotny zamysł był taki, że jedziemy tam typowo relaksacyjnie, żadnych przemęczań się. Jednak z racji, że nie potrafimy tak jechać bez celu, ustaliliśmy, że 4 dni zwiedzamy, a 3 odpoczywamy. Ja, jako nasz odwieczny logistyk podróży oraz naczelny planista miałem wybrać miejsca typu "must see". Im bliżej do wyjazdu, tym lista ta robiła się dłuższa i tak w końcu, na 3 tygodnie przed wyjazdem, kalendarz na Portugalię został szczelnie wypełniony.

30.06 Warszawa - Faro
Do stolicy wyruszyliśmy już w nocy. Miałem ambitny plan przespać się chociaż trochę w PolskimBusie, ale jak to zazwyczaj z takimi planami bywa - nie udało się. Przed 5. byliśmy już na Młocinach, bez żadnego pośpiechu tramwajem dojechaliśmy do centrum. Śniadanie w Macu i idziemy kupić bilet lotniskowy. Podchodzę do kasy i proszę o 2 bilety, pytając jednocześnie o której są 2 najbliższe pociągi do Modlina. W odpowiedzi słyszę: "czemu mnie Pan pyta?! Informacja jest obok. Poza tym bilet jest na konkretną godzinę". Zdenerwowała mnie "uprzejmość" tej kobiety więc odparowałem: "to czemu ma Pani rozkład jazdy na pół ściany przed sobą?! Skoro nie może Pani sprawdzić pociągu, to równie dobrze może tam wisieć mapa zoo w Kalkucie! Poza tym sprzedaje Pani bilet i nie wie na którą godzinę?", na co osobnik z okienka: "to Pan ma wiedzięc na którą chce Pan kupić". To jedna z tych rozmów, które nie prowadzą do niczego. Jakbym przerzucał piach na pustyni - zero efektu. Czuję, że jeszcze moje dzieci przez całe życie będą się użerać z tą kolejową komuną.

Image
Międzynarodowe lotnisko Warszawa Modlin
Image
Gate otwarty

Przed 8. dotarliśmy do Modlina. O 10:45 mieliśmy wylot. Security bezproblemowe. Około 13. lądowaliśmy już w Eindhoven. Przed samym wyjściem automat biletowy (3,5€ za 1h bilet) i stanowisko autobusów 400 i 401. Jechaliśmy tym drugim, ponieważ absolutnie nam się nie spieszyło. Liczyłem że zjem hamburgera za 2€ w BurgerKingu na dworcu kolejowym, ale tego dnia nie mieli tej promocji i najtańsza opcja kosztowała 8€, więc kupiłem po przeciwnej stronie Kebaba z frytkami za 5€. Pochodziliśmy trochę po Eindhoven, ale absolutnie nic nas tam nie urzekło. Zastanawialiśmy się w ogóle jak można mieszkać w tak niewyrazistym miejscu i nie dostać depresji :)

Image
Lotnisko Eindhoven ze stanowiskiem autobusów miejskich
Image
Słynne kręgle niedaleko dworca kolejowego
Image
Stadion PSV Eindhoven
Image
Ulica w centrum miasta
Image
Mundialowe emocje czuć i tutaj

Około 17. wróciliśmy autobusem na lotnisko. 19:30 był nasz wylot "Irlandczykiem" w kierunku Faro. Wylądowaliśmy chwilę przed czasem. Przesunęliśmy od razu zegarki godzinę do tyłu, aby się nie pomylić i wyszliśmy z lotniska na autobus do miasta. Przystanek jest zaraz na wprost wyjścia, pod dachem. Jest tam rozkład jazdy, ze znaczkiem autobusu. Na przystanku zatrzymują się linie 14 i 16. Nasz autobus (linia 16) przyjechał punktualnie o 22:17. Kierowcą była bardzo miła Pani, która świetnie mówiła po angielsku. Koszt przejazdu to 2,22€. Po niecałych 25 min. podróży wysiedliśmy na końcowym przystanku - Terminal Rodoviario. Nocleg mieliśmy w hostelu Algarve. Wybrałem go wyłącznie ze względu na to, że znajduje się 50m od przystanku. Był lekki problem przy rejestracji, ponieważ właściciel/recepcjonista gdzieś... wyszedł. Na szczęście był tylko w kawiarence obok. Okazało się że śpimy nie w budynku gdzie weszliśmy, lecz innym, nieco głębiej. W sumie to całkiem dobrze, było ciszej. Przed wyjazdem naczytałem się o tym hostelu nieco negatywnych opinii, więc nie byłem pewny czego do końca się spodziewać, na szczęście okazało się, że nasz pokój jest jak najbardziej w porządku. Mieliśmy nawet telewizor, dzięki czemu mogliśmy obejrzeć dogrywkę w meczu Niemców z Algierią.

Image
Zdjęcie z przystanku autobusowego przy lotnisku Faro


01.07 Faro - Portimao - Albufeira - Lizbona
Wstaliśmy ok. 7:30, szybko się spakowaliśmy, zostawiliśmy klucze na recepcji i popędziliśmy w stronę dworca autobusowego. Kiedy maszerowaliśmy ostatnią ulicą pozostały ok. 3 minuty do godz. 8. i odjazdu naszego autokaru do Portimao. Sprawdzamy na szybko skąd odjeżdża nasz transport. Na dworze stoją tylko oczekujące autokary, a na pobliskich przystankach widnieją wyłącznie rozkłady miejskie. Wtedy na pobliskim budynku zauważam żółty prostokąt z czarną ikonką autobusu, wbiegamy do środka, nasz autokar już odjeżdża, macham kierowcy, który na szczęście się zatrzymuje. Jedziemy do Portimao. Cena 11€ za 2 osoby. W środku autokaru kilka osób. Kierowca początkowo rozmawia z jedną pasażerką, a później słucha głośno radia. Żałuję że nie znam portugalskiego, audycja musiała być przekomiczna, bo nasz driver co chwilę wybuchał śmiechem. Przed 10. jesteśmy na miejscu. Wyruszamy promenadą, kierujemy się w stronę Praia da Rocha. Pogoda na razie nie jest najlepsza. Gdy wieje, jest dosyć zimno, a niestety... sporo wieje. Chodzimy chwilę w okolicach plaży, nie za wiele osób, za to sporo naganiaczy do knajp z kosmicznymi cenami. Wracamy okrężną drogą, aby zobaczyć nieco centrum miasta. Nie jest brzydkie, w zasadzie to całkiem zadbane, ale jakieś takie bez wyrazu. Być może nieciekawa pogoda ujmuje nieco oceny. Przed 13. mamy autokar z Portimao do Albufeiry. Jedziemy ponownie autokarem Transrapido. Koszt 9,2€ za 2 osoby. Portimao nie ma dworca autobusowego. Wszystkie autokary międzymiastowe zatrzymują się przy Rua do Duque.

Image
Portimao
Image

Image
Praia da Rocha
Image

Image

Image

Image

Image
Marina w Portimao
Image

Image
Miejsce odjazdu autobusów międzymiastowych - Portimao


Podróż to zaledwie 50 minut i jesteśmy w Albufeirze. Z terminalu jest ok. 1,6km do centrum. Przechodzimy pieszo, ponieważ zdążyło zrobić się już ciepło. Zahaczamy na obiad o Maca przy głównej ulicy, naprzeciwko hotelu Vila Gale. Wydaliśmy łącznie nieco ponad 6€, chyba ciężko w Albufeirze o tańsze jedzenie. Z wolna, spacerkiem kierujemy się w stronę plaży. Gdy już do niej docieramy naszym oczom ukazuje się nieskazitelnie czysta plaża i niemal lazurowa woda (gdy już przebijają się w jej stronę promyki słońca). Na skałkach wcinających się w wodę słyszymy polski język. Wykorzystujemy to i prosimy o cyknięcie nam fotki. W tym miejscu tragedia - dziewczyna dotyka obiektywu, o czym dowiaduję się dopiero w domu przy przeglądaniu zdjęć. Podobno wpadła jakaś kropla wody. Nie wiem czemu, ale do końca wyjazdu ani razu nie zerknąłem na niego. Wydawało mi się chyba, że skoro tak go wypucowałem przed wyjazdem, to będzie ok. Od teraz wszystkie zdjęcia z jednego z aparatów są nieco mniej ostre i mają słabszy kontrast. Na szczęście jest jeszcze drugi.
Wracając do podróży - Albufeira i jej plaża są przepiękne. We wtorek, w dniu w którym pogoda była mocno w kratkę widzieliśmy masy turystów. To co dopiero musi się tutaj dziać w weekendy, kiedy niebo jest bezchmurne.

Image
Hotel Vila Gale - Albufeira
Image

Image

Image

Image
Monica Isabel Club Beach
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Kierujemy się w stronę dzielnicy Monte Choro, po drodze mnóstwo kilkugwiazdkowych hoteli, obowiązkowo każdy z basenem lub basenami. Pieniądze z turystyki robią swoje. Porównując do Faro czy Portimao, jest tutaj niesamowity przepych na ulicach. Mieliśmy pojechać na dworzec kolejowy autobusem Giro (linha Laranja), ale zaszliśmy spacerując tak daleko, że już nie opłacało się wracać na autobus. Napotkany taksówkarz powiedział że zostało nam ok. 3km, ale osobiście uważam że przeszliśmy jeszcze jakieś 4,5. Do odjazdu pociągu zostało ponad pół godziny, więc wstąpiliśmy jeszcze do Intermarche, które znajduje się w pobliżu. Sporo owoców, jogurtów, bułek i przekąsek złożyło się na rachunek w okolicah 10€. Dworzec Albufeira-Ferreiras składa się tylko z dwóch peronów i dwóch torów i chyba to upoważniło jego zarządców do nie wieszania żadnych rozkładów, tablic, wyświetlaczy, niczego. Jedyne co wisi w gablotach to godziny kursowania podmiejskich pociągów w Lizbonie i gdzieś tam jeszcze. Zapytałem jakiegoś tubylca odchodzącego spod kasy, skąd odjeżdża nasz pociąg, wskazał pierwszy peron. O godz. 18:04, minutę przed godziną którą miałem na bilecie podjechał pociąg bez jakichkolwiek tablic. Wyglądał inaczej niż na zdjęciu które posiadałem, poza tym wydawało mi się, że jedzie w złym kierunku. Już mieliśmy wsiadać, kiedy jakaś dziewczyna, która widziała jak wcześniej się pytam o pociąg do Lizbony, powiedziała nam, że to nie ten, tylko jakiś podmiejski, nawet nie pamiętam już dokąd. Wśród wielu osób, zapewne również turystów, zapanowała nieco konsternacja. Na szczęście po kilku minutach z przeciwnej strony nadjechał pociąg Intercidades z tablicą Lisboa-Faro-Lisboa. Bilet kupiony wcześniej przez internet kosztował po 12,5€ od osoby. Miejsca numerowane, fotele wygodne, pociąg cichutki, podróż szybka i komfortowa. Krótko mówiąc - przeciwieństwo PKP.

Image
Dworzec kolejowy Albufeira-Ferreiras

Podróż trwała niecałe 3h. Przed 21 byliśmy już na stacji Lisboa Entrecampos. Spacerkiem przeszliśmy na metro Arreiro, stąd 4 przystanki na Intendente i dotarliśmy na miejsce naszego pierwszego noclegu w Lizbonie.

Image
Dworzec kolejowy Lisboa Entrecampos
Image
Mijana arena Campo Pequeno02.07 Lizbona - Setubal - Lizbona
Po dwóch dniach drogi, dzisiaj w końcu możemy nieco zwolnić i zebrać siły na jutro. Wyszliśmy z domu po 9. poszwędać się po Lizbonie. Od naszego hosta dostaliśmy mapę miasta, na której pozaznaczał nam miejsca w których jest tanie, smaczne jedzenie, supermarkety i lokalne sklepiki z dobrymi produktami.
Poprzez Mourarie doszliśmy do Alfamy. Chcieliśmy się zagubić w tej historycznej dzielnicy i zdecydowanie nam się to udało. Mapa miasta w tym miejscu jest zupełnie bezużyteczna. Zdecydowanie lepiej zaufać własnemu zwysłowi i poruszać się na orientację. Jest tu pełno wąskich, krętych uliczek, które co chwila przechodzą w inne i kolejne, itd.
Miejsca przez które przespacerowaliśmy: Rua Palma, Miradouro da Graca, Miradouro das Portas do Sol, Castelo de Sao Jorge, Se de Lisboa, Igreja de Santo Antonio, okolice Santa Apolonia, Praca do Comercio, Baixa Chiado, Praca de D. Pedro IV, Praca da Figueira, Praca Martim Moniz, Praca dos Restauradores, Avenida da Liberdade, Jardim Braancamp Freire

Mini słowniczek (wyrazy których nauczyłem się na miejscu):
Rua - ulica
Avenida - aleja
Parque - park
Jardim - nieduży park, skwer, ogród
Miradouro - punkt widokowy
Praça - plac
Largo - niewielki plac
Castelo - zamek
Igreja - kościół
Convento, monasterio - klasztor
Monumento - pomnik

Równie przydatne słówka:
Estação - dworzec kolejowy
Terminal rodoviário - dworzec autobusowy
Entrada - wejście
Saida - wyjście

Image
Castelo de Sao Jorge
Image
Teatro Nacional D. Maria II
Image
Praca de D. Pedro IV (Rossio)
Image

Image

Image

Image

Image

Image
Museu do Design e da Moda
Image
Praca do Comercio
Image
Praca do Comercio
Image
Widok na Katedre Se i Alfame
Image

Image
Wycieczkowiec Oceana
Image
Okolice Katedry Se

Dodaj Komentarz