Wszystko zaczęło się w czerwcu, wchodzę na forum, a tam temat Tokio za 80€ myślę sobie okazja pierwsza klasa. Zagłębiłem się trochę w temacie i nawet nie zniechęciło mnie te 7h na miejscu, a wręcz przeciwnie po informacji od Blackall-a że można coś zobaczyć w okolicy jeszcze bardziej się nakręciłem. Jednak nie będę decydował za żonę, w sumie cały czas lataliśmy po Europie, a tutaj taka okazja tylko nie nieszczęsne 7 godzin na miejscu, no ale przelot normalną linią, a do tego szerokokadłubowcem. Jak Marysia się zgodzi to biorę i kupuję, raz się żyje. Leżymy sobie w łóżku i nieśmiało pytam: Słuchaj Maryś jest Tokio za 80€ na 7h lecimy? – No, ok. W sumie nie dowierzam, pytam jeszcze raz dla pewności, jesteś chętna? No tak, kupuj. No to cały w skowronkach, przeglądam jeszcze raz forum, sprawdzam dostępne terminy, a jest tego sporo. Wybór w końcu padł na 10-11 listopada. Jak się okazało na ten sam termin bilety kupiło jeszcze parę osób z forum i tym sposobem mieliśmy mamy zlot użytkowników F4F w Naricie;). Po zakupie głównego lotu, przeszedł czas na dokup dolotu do Bergamo, powrotu z Rzymu do Katowic oraz noclegów we Włoszech. Tutaj z pomocą przeszedł Wizz Air i jego comiesięczna obniżka cen. Za bilety do Bergamo zapłaciłem 34 PLN/os, za powrót z Rzymu +- 74 PLN. Noclegi zarezerwowałem w ostatnim momencie po kosztach. Plan naszej listopadowej wycieczki prezentował się następująco: 8.11 Katowice – Bergamo 8.11 Bergamo – Mediolan 9.11 Cały dzień w Mediolanie 9.11 Przejazd wieczorem na lotnisko Malepensa + nocleg na lotnisku 10.11 Przelot na trasie: Malpensa – Fiumiciono – Tokio 10.11 7 Godzinny pobyt w Naricie 10.11 Przelot na trasie: Tokio – Fiumiciono 11.11 Wieczorne zwiedzanie Rzymu 12.11 Powrót do Katowic porannym samolotem z Ciampino
Z niecierpliwością oczekiwaliśmy czasu, kiedy wsiądziemy do samolotu i zacznie się nasza szalona przygoda. W Bergamo lądujemy po 22 i od razu udajemy się do kas w celu zakupu biletów do Mediolanu. Cały przejazd prawie przesypiamy, budzimy się jak podjeżdżamy pod dworze. Po wyjściu z autobusu postanawiamy od razu udać się do hotelu na odpoczynek. Trochę błądzimy, ale przed północą jesteśmy już w pokoju hotelowym. Zostawiamy nasze bagaże i wychodzimy na chwilę przed hotel, a dokładniej na papierosa, wracamy budzik ustawiamy na 10 i kładziemy się spać. Po bardzo, krótkiej jakby się wydawało nocy czeka nas długi dzień na dworze. Hotel opuszczam tuż przed południem, płacąc jeszcze CityTax (6€/2os). Na dworze +- 16-18’C i świeci słonko, piękna złota jesień we Włoszech. Pierwsze, co robimy to kierujemy się dworzec w celu zakupu całodniowego biletu na metro. Oczywiście po drodze odmawiamy kolejnym handlarzom rodem z Afryki.
Przy automatach kolejna grupa próbująca wyciągnąć od nas jakieś drobne, jednak nie rusza nas to, kupujemy bilety i udajemy się na stację kolejki podziemnej skąd pojedziemy pociągiem w okolice stadionu San Siro. Pod stadionem robimy obowiązkową sesję zdjęciową i postanawiamy odpocząć trochę pod głównym wejściem.
W słońcu posiedzieliśmy dobre 30minut konsumując kanapki. Następnym punktem naszej wycieczki jest Piazza del Duomo, a dostaliśmy się tam autobusem. Kręcimy się trochę po okolicy, aż w końcu postanawiamy udać się na dłuższy odpoczynek do Parco Sempione.
Tam przebywamy, aż do zachodu słońca, w tym czasie delektujemy się włoskim piwem oraz prażonymi kasztanami. Na 22 umówiłem się z Łukaszem (lukasz_panda) pod katedrą, na miejsce dotarliśmy około 20, wskoczyliśmy jeszcze na chwilę do Galerii Wiktora Emmanuela. Czas już się dłuży niemiłosiernie, wracamy na plac Duomo i siadamy. Ja otwieram kolejne piwko i co chwilę odmawiam zakupu jakiś badziewi, które oferują natrętnych sprzedawców, niestety jeden był tak natrętny, że odpuścił dopiero jak zapłaciłem za różę +-80gr
;) Już po 21 Łukasza nie ma, a my robimy się lekko senni, postanawiamy udać się pod dworzec centralny i pojechać stamtąd już na lotnisko Malpensa. Informuję tylko Łukasza, że spotkamy się na lotniku.
Szybko przemieszczamy się metrem pod Centrale Statione zakupujemy u kierowcy? Bilety i w drogę. Większą cześć trasy przesypiamy, na lotnisku jesteśmy grubo po 22 na domiar złego się rozpadało. Ostatni papieros przed wejściem do hotelu;) i szukamy odpowiedniego miejsca na nocleg. Postanawiamy rozłożyć się na sofie w McDonaldzie. Jemy jeszcze kolację, ustawiamy budzik na 6 i kładziemy się spać. Ja wstałem o 4, a Marysia dalej śpi, postanawiam jej nie budzić. W końcu o 6 dzwoni budzik, nie ma, co ukrywać jesteśmy lekko zmęczeni, jednak przydałoby się ogarnąć. Nasze kroki kierujemy w stronę WC, wybór pada na toaletę dla matki z dzieckiem. Tam w miarę możliwość doprowadzamy się do ładu, Marysia nawet myła włosy, które wysuszyła przy pomocy suszarki do rąk, jeszcze tylko prostowanie włosów i jesteśmy gotowi na dalszą podróż. W oczekiwaniu na otwarcie checkinów poznaję Antka (j_Brawo) oraz Rafała (Rafiki23). W końcu otwieraj check-in obieramy nasze bilety z wcześniej zarezerwowanymi miejscami, panowie oznaczają nasz bagaż podręczny i kierujemy się w stronę gatu. Kontrolę bezpieczeństwa przechodzimy szybko, na lotnisku jeszcze mało ludzi o tej porze, większość sklepów na strefie pozamykanych. Gdy docieramy pod gate, już siedzi tam spora grupka Polaków, to Łukasz ze znajomymi, po chwili dociera Antek, Rafał, Tomek (Tom971) ze znajomymi i w tak zgrabnej grupce oczekujemy na boardig. Po 20 minutach od dotarcia pod gate zaczyna się boarding, pakujemy się do Airbusa A319 (chyba;)) przez rękaw zajmujemy miejsca prawie na skrzydle i czekamy na start. Wszystko odbywa się zgodnie z planem, start, krótki przelot, serwis i lądowanie na lotnisku Fiumicio.
Tutaj samolot opuszczamy po schodach, a do terminala zawożą nas autobusy. Po wejściu od razu kierujemy się na transfer, gdzie przechodzimy kontrolę paszportową i naziemną kolejką dojedziemy do terminalu między narodowego. Tutaj mamy niecałe 3h na odlot do Japonii. Każdy ten okres czasu spędza tak jak mu wygodnie, jedni robią zdjęcia samolotom inni odpoczywają przed daleką podróżą. Na 40min przed odlotem zaczyna się boarding do Tokio, na pierwszy rzut oka widać, że większość pasażerów wraca do siebie niż leci zwiedzać Japonię.
Zajmujemy nasze miejsca i oczekujemy na 3 pasażera, a ten tylko pojawił się na chwilę i od razu uciekł. Także mamy dla siebie całe 3 miejsca. Samolot robi na mnie ogromne wrażenie, w sumie pierwszy raz lecę szerokokadłubowcem. W środku miejsca więcej niż W6 czy FR ale trudno się dziwić, jednak osoby które podróżują tylko tanimi liniami docenią dotatkowe miejsce na nogi
;)
W końcu zaczynamy kołować na monitorach wyświetla się instrukacja bezpieczeństwa. Z Włoch wystartowaliśmy o czasie, po około 2 godzinach podają obiad dodatkowo dobieram do tego piwo. Jak tylko wlatujemy w noc, stweradesy proszą o zasłonięcie okien, przyciemniają światła i większość pasażerów idzie spać, w tym także Marysia na całych 3 siedzeniach. Ja z Rafałem i Antkiem delektujemy się piwem na tyłach samolotu, rozmawiamy z załogą, która jest lekko zszokowana, że lecimy taki kawał drogi na tak krótko, a w dodatku za takie pieniądze.
Na dwie godziny przed lądowaniem załoga serwuje śniadanie oraz rozdaje karty imigracyjne, wszyscy zastanawiamy się, co wpisać w pole pobytu i stawiamy, że idealnie będzie jak podamy, że przylecieliśmy na 1 dzień. Jakoś przed 8 koła samolotu dotykają pasa startowego lotniska w Naricie, po zatrzymaniu się samolotu w gotowości czekamy na sygnalizację odpiąć pasy, aby jak najszybciej opuścić samolot. Wszystko sprawnie nam poszło i po około 10 minutach staliśmy w kolejce do kontroli paszportowej. Tutaj pojawił się mały problem gdyż musieliśmy jeszcze raz wypisać nasze wnioski zaznaczając opcję transfer. Po ponownym wypełnieniu i kontroli paszportowej, celnik wkleja nam darmową 90 dniową wizę. Schodzi do hali odbioru bagażu, tutaj zaliczamy poranną toaletę, a przed opuszczeniem hali czeka nas kontrola celna. Pan celnik do czegoś się przyczepił chyba sam nie wiedział, do czego, może zdziwiło go, że mieliśmy 2 małe plecaki tylko. Niestety po angielsku mówił słabo, pogrzebał ręką w plecaku, ale nic nie znalazł machną ręką i nas puścił. W głównej hali terminalu wypłacam gotówkę w bankomacie i udajemy na 3 piętro w celu odebrania biletów na powrotny lot. Przed nami w kolejce jakaś japońska klasa? A przed nimi Tomek, Antek i Łukasz. Z tej racji oni odprawili się pierwsi i dogadaliśmy się, że spotkamy się albo w pociągu albo już w Narcie. Gdy otrzymaliśmy bilety, nasze kroki skierowaliśmy na podziemny peron skąd odjedziemy pociągiem do Narit. W automacie biletów my zakupujemy bilety po 250 JPY/os. Na peronie pociąg już stoi, ale odjazd ma dopiero za 10 minut, pakujemy się do środka i czekamy. Cała jazda z Terminalu 2 do Narity (pierwsza stacja za lotniskiem) to około 10 minut. Opuszczając dworzec Rafał zdążył spisać pociągi powrotne na lotnisku, następnie kierujemy się w stronę Naritasan Teample.
Trochę błądzimy, ale udało nam się znaleźć mapę miast zaraz obok lokalnego cmentarza. Na terenie świątyni spotkamy Antka, Łukasza, Tomka, którzy już zajadają się sushi i popiją japońskie piwko. Na terenie kompleksu spędzamy jakieś 2 godziny pstrykając sporo zdjęć. Kierując się w stronę wyjścia zahaczamy jeszcze o miejscowe targowisko, na którym znajduje się całkiem sporo lokalnych knajpek. W jednej z nich natrafiamy na angielskie menu i panią mówiącą łamaną angielszczyzną. Postanawiamy skorzystać z oferty jednej z nich i wchodzimy do środka. Zamawiamy 0.2L sake, 2x zupę oraz kurczaka w sosie sojowym.
Niestety czas leciał nieubłaganie szybko i należało się zbierać. Wracając tą samą drogą, którą przyszliśmy z dworca, po drodze wstąpiliśmy do sklepu, aby zakupić pamiątki. Będąc już przy dworcu weszliśmy do Family Mart po piwko i jakieś przysmaki na drogę. Jako że do pociągu było jeszcze jakieś 20 minut przysiedliśmy na murku koło dworca w celu konsumpcji japońskiego trunku, piwko całkiem ok. Idealne wręcz zakończenie 7h pobyty w Japonii, myślę sobie jeszcze tu wrócę? Piwko tak mi posmakowało, że nie wiele brakowało abyśmy przegapili pociąg na lotnisko.
Jednak udało nam się zdążyć i około 12: 10 byliśmy na T2 lotniska w Narcie. Szybkim krokiem przemieściliśmy się w stronę security check, a następnie gatu. Boarding miał się rozpocząć za 10 minut, ten czas postanowiliśmy wykorzystać na wydanie ostatni jenów. Gdy wróciliśmy pod gate boarding już trwał. W samolocie znowu mieliśmy dla siebie 3 miejsca. Nawet nie wiem, kiedy samolot wzniósł się na wysokość przelotową, po prostu byliśmy tak zmęczeni, że zasnęliśmy. Obudzili nas steward, którzy roznosili obiad. Po obiednie ponownie poszliśmy spać. I tak minęła nam prawie cała droga z Japonii do Rzymu. Obudziliśmy się na około 3h przed lądowaniem i oczekiwaliśmy na kolację, która została podana na 2h przed lądowaniem. W Rzymie lądujemy około 19, na lotnisku robimy pamiątkowe foto i każdy udaje się w swoją stronę.
My umawiamy się z Rafałem, że jak się zameldujemy w hotelu i ogarniemy to spotkamy się pod fontanna di trevi i pójdziemy jeszcze na pizzę. Z lotniska Fiumicno na Termini podróżujemy Terraviosnem. Następnie na nogach udajemy się do naszego hotelu. Po zameldowaniu bierzemy szybki shower, wysyłamy esa do Rafała, informuje rodziców, że wszystko ok i kierujemy się pod fontannę. Rafał spóźnia się jakieś 5-10 minut. Robimy kilka zdjęć, kupujemy pizzę w pobliskiej pizzerii i kierujemy się w stronę Koloseum. Tam robimy kolejne fotki i się rozdzielamy. Rafał wraca metrem do siebie, a my na nogach.
Po drodze kupuje jeszcze włoskie piwko i po 23 jesteśmy już w pokoju. Marysia już usnęła a ja kończę piwko i do niej dołączam. O 5 budzi nas budzik, szybko się ogarniamy, robimy checkout i kierujemy się pod Termini skąd Terravionem dojedziemy na Ciampino. Na lotnisku jesteśmy około 7. Kolejka do security trochę spora, ale po 15 minutach jesteśmy już na strefie. Spotkamy tam Łukasz z kolegami, którzy stoją już w kolejce z FR na lot do KRK, Rafał siedzi na ławce i czeka na początek boarding, a my w tym czasie ustawiamy się w kolejce na lot do KTW. Nasza włosko/japońska przygoda dobiega końca, jednak wszyscy stwierdziliśmy że było warto polecieć do Narity. W Katowicach lądujemy po 10, od razu kierujemy się na parking po auto i kierujemy się w stronę domu, w którym jesteśmy po 11 zadowoleni i szczęśliwi.
Ach te niezamierzone promocje Alitalii, wspomnień czar
:DTrochę Ci zeszło, nasłuchałam się już o tym wyjeździe to teraz pooglądać zdjęcia przynajmniej mogę
:)
JIK napisał:Leżymy sobie w łóżku i nieśmiało pytam: Słuchaj Maryś jest Tokio za 80€ na 7h lecimy? – No, ok. W sumie nie dowierzam, pytam jeszcze raz dla pewności, jesteś chętna? No tak, kupuj.
:lol:
:lol:
:lol:
:lol:
:lol:
:lol: Rozbawił mnie ten fragment
:D
Macieqx napisał:JIK napisał:Leżymy sobie w łóżku i nieśmiało pytam: Słuchaj Maryś jest Tokio za 80€ na 7h lecimy? – No, ok. W sumie nie dowierzam, pytam jeszcze raz dla pewności, jesteś chętna? No tak, kupuj.
:lol:
:lol:
:lol:
:lol:
:lol:
:lol: Rozbawił mnie ten fragment
:DPo tylu latach bycia razem juz tylko takie rozmowy sie prowadzi
:D
Masz fantazje, trzeba Ci to przyznać. Nie wiem czy też bym tak poleciał, ale mam przynajmniej o czym teraz myśleć
:)Dzięki za relację, fajnie się czyta i ogląda.
No było cool..
8-) Łezka się kręci w oku.Fajnie było osobiście poznać tylu ludzi z forum.Poza nami było jeszcze na 7h: 2 Niemców i Brytyjczyk (ten robił to 3ci raz, MRa w programie Delty stukał)I dresy miałem takie fachowe..
:lol:
BartoszSz napisał:Ale super! Genialna wyprawa. Możesz podsumować wszystkie koszty (noclegi,loty,życie)?Pozdrawiam!@JIKCytuję, bo też mnie to interesuje
;) .
ah... co wspomnienia... lecialem z tej promocji, wszystko swietnie, tylko mi celniczka nie uwierzyla, ze lece na 7 godzin z malym plecakiem podrecznym,zajelo to jakies 25 minut zeby ich przekonac, ze tak jak, po wytlumaczeniu ze kupilem lot na niemieckiej stronie bo sa lepsze prawa konsumentow no i ze pracuje jako Polak po niemiecku wytrzeszczyli oczy i.... odpuscili
:-)
:-)
Skoro po dwóch latach są osoby, które wracają myślami do tego wyjazdu to proponuję promocję Mediolan-Tokio-Rzym-Bari AZ nominować w kategorii "Promocja 5-lecia f4f"
:) Od siebie dodam, że dla mnie (i żony) to była podróż poślubna. Z małą różnicą: zdecydowaliśmy się na wariant 3,5 godzinny. Dzięki temu, że samolot z MXP przyleciał godzinę przed planowanym lądowaniem udało się zrealizować w Naricie trasę opisaną przez @JIK w 100%.
singielka_1976 napisał:BartoszSz napisał:Ale super! Genialna wyprawa. Możesz podsumować wszystkie koszty (noclegi,loty,życie)?Pozdrawiam!@JIKCytuję, bo też mnie to interesuje
;) .Postaram się odtworzyć ceny z pamięci. Kwoty za osobęAZ 80€ (ok. 339 PLN)KTW-BGY przyjmijmy 39 PLNBGY-MIL 4.5€ (ok. 19 PLN)1 nocleg BPGMetro całodzienne ok. 5€ (ok. 21 PLN)MIL-MXP 10€ (ok. 42 PLN)FCO-ROM 5€ (ok. 21 PLN)1 nocleg BPGROM-CIA 5€ (ok. 21 PLN)CIA-KTW 74 PL (chyba)Kasa w Japonii5000 JPY wypłacone na 2 osoby + 2500 JPY (płacone karta). Ok. 235 PLNObstawiam że do tego jakieś 100€ na 2 os mogło pójść. Ok. 423 PLN
8.11 Katowice – Bergamo
8.11 Bergamo – Mediolan
9.11 Cały dzień w Mediolanie
9.11 Przejazd wieczorem na lotnisko Malepensa + nocleg na lotnisku
10.11 Przelot na trasie: Malpensa – Fiumiciono – Tokio
10.11 7 Godzinny pobyt w Naricie
10.11 Przelot na trasie: Tokio – Fiumiciono
11.11 Wieczorne zwiedzanie Rzymu
12.11 Powrót do Katowic porannym samolotem z Ciampino
Z niecierpliwością oczekiwaliśmy czasu, kiedy wsiądziemy do samolotu i zacznie się nasza szalona przygoda. W Bergamo lądujemy po 22 i od razu udajemy się do kas w celu zakupu biletów do Mediolanu. Cały przejazd prawie przesypiamy, budzimy się jak podjeżdżamy pod dworze. Po wyjściu z autobusu postanawiamy od razu udać się do hotelu na odpoczynek. Trochę błądzimy, ale przed północą jesteśmy już w pokoju hotelowym. Zostawiamy nasze bagaże i wychodzimy na chwilę przed hotel, a dokładniej na papierosa, wracamy budzik ustawiamy na 10 i kładziemy się spać. Po bardzo, krótkiej jakby się wydawało nocy czeka nas długi dzień na dworze. Hotel opuszczam tuż przed południem, płacąc jeszcze CityTax (6€/2os). Na dworze +- 16-18’C i świeci słonko, piękna złota jesień we Włoszech. Pierwsze, co robimy to kierujemy się dworzec w celu zakupu całodniowego biletu na metro. Oczywiście po drodze odmawiamy kolejnym handlarzom rodem z Afryki.
Przy automatach kolejna grupa próbująca wyciągnąć od nas jakieś drobne, jednak nie rusza nas to, kupujemy bilety i udajemy się na stację kolejki podziemnej skąd pojedziemy pociągiem w okolice stadionu San Siro. Pod stadionem robimy obowiązkową sesję zdjęciową i postanawiamy odpocząć trochę pod głównym wejściem.
W słońcu posiedzieliśmy dobre 30minut konsumując kanapki. Następnym punktem naszej wycieczki jest Piazza del Duomo, a dostaliśmy się tam autobusem. Kręcimy się trochę po okolicy, aż w końcu postanawiamy udać się na dłuższy odpoczynek do Parco Sempione.
Tam przebywamy, aż do zachodu słońca, w tym czasie delektujemy się włoskim piwem oraz prażonymi kasztanami.
Na 22 umówiłem się z Łukaszem (lukasz_panda) pod katedrą, na miejsce dotarliśmy około 20, wskoczyliśmy jeszcze na chwilę do Galerii Wiktora Emmanuela. Czas już się dłuży niemiłosiernie, wracamy na plac Duomo i siadamy. Ja otwieram kolejne piwko i co chwilę odmawiam zakupu jakiś badziewi, które oferują natrętnych sprzedawców, niestety jeden był tak natrętny, że odpuścił dopiero jak zapłaciłem za różę +-80gr ;) Już po 21 Łukasza nie ma, a my robimy się lekko senni, postanawiamy udać się pod dworzec centralny i pojechać stamtąd już na lotnisko Malpensa. Informuję tylko Łukasza, że spotkamy się na lotniku.
Szybko przemieszczamy się metrem pod Centrale Statione zakupujemy u kierowcy? Bilety i w drogę. Większą cześć trasy przesypiamy, na lotnisku jesteśmy grubo po 22 na domiar złego się rozpadało. Ostatni papieros przed wejściem do hotelu;) i szukamy odpowiedniego miejsca na nocleg. Postanawiamy rozłożyć się na sofie w McDonaldzie. Jemy jeszcze kolację, ustawiamy budzik na 6 i kładziemy się spać. Ja wstałem o 4, a Marysia dalej śpi, postanawiam jej nie budzić. W końcu o 6 dzwoni budzik, nie ma, co ukrywać jesteśmy lekko zmęczeni, jednak przydałoby się ogarnąć. Nasze kroki kierujemy w stronę WC, wybór pada na toaletę dla matki z dzieckiem. Tam w miarę możliwość doprowadzamy się do ładu, Marysia nawet myła włosy, które wysuszyła przy pomocy suszarki do rąk, jeszcze tylko prostowanie włosów i jesteśmy gotowi na dalszą podróż. W oczekiwaniu na otwarcie checkinów poznaję Antka (j_Brawo) oraz Rafała (Rafiki23). W końcu otwieraj check-in obieramy nasze bilety z wcześniej zarezerwowanymi miejscami, panowie oznaczają nasz bagaż podręczny i kierujemy się w stronę gatu. Kontrolę bezpieczeństwa przechodzimy szybko, na lotnisku jeszcze mało ludzi o tej porze, większość sklepów na strefie pozamykanych. Gdy docieramy pod gate, już siedzi tam spora grupka Polaków, to Łukasz ze znajomymi, po chwili dociera Antek, Rafał, Tomek (Tom971) ze znajomymi i w tak zgrabnej grupce oczekujemy na boardig. Po 20 minutach od dotarcia pod gate zaczyna się boarding, pakujemy się do Airbusa A319 (chyba;)) przez rękaw zajmujemy miejsca prawie na skrzydle i czekamy na start. Wszystko odbywa się zgodnie z planem, start, krótki przelot, serwis i lądowanie na lotnisku Fiumicio.
Tutaj samolot opuszczamy po schodach, a do terminala zawożą nas autobusy. Po wejściu od razu kierujemy się na transfer, gdzie przechodzimy kontrolę paszportową i naziemną kolejką dojedziemy do terminalu między narodowego. Tutaj mamy niecałe 3h na odlot do Japonii. Każdy ten okres czasu spędza tak jak mu wygodnie, jedni robią zdjęcia samolotom inni odpoczywają przed daleką podróżą. Na 40min przed odlotem zaczyna się boarding do Tokio, na pierwszy rzut oka widać, że większość pasażerów wraca do siebie niż leci zwiedzać Japonię.
Zajmujemy nasze miejsca i oczekujemy na 3 pasażera, a ten tylko pojawił się na chwilę i od razu uciekł. Także mamy dla siebie całe 3 miejsca. Samolot robi na mnie ogromne wrażenie, w sumie pierwszy raz lecę szerokokadłubowcem. W środku miejsca więcej niż W6 czy FR ale trudno się dziwić, jednak osoby które podróżują tylko tanimi liniami docenią dotatkowe miejsce na nogi ;)
W końcu zaczynamy kołować na monitorach wyświetla się instrukacja bezpieczeństwa. Z Włoch wystartowaliśmy o czasie, po około 2 godzinach podają obiad dodatkowo dobieram do tego piwo. Jak tylko wlatujemy w noc, stweradesy proszą o zasłonięcie okien, przyciemniają światła i większość pasażerów idzie spać, w tym także Marysia na całych 3 siedzeniach. Ja z Rafałem i Antkiem delektujemy się piwem na tyłach samolotu, rozmawiamy z załogą, która jest lekko zszokowana, że lecimy taki kawał drogi na tak krótko, a w dodatku za takie pieniądze.
Na dwie godziny przed lądowaniem załoga serwuje śniadanie oraz rozdaje karty imigracyjne, wszyscy zastanawiamy się, co wpisać w pole pobytu i stawiamy, że idealnie będzie jak podamy, że przylecieliśmy na 1 dzień. Jakoś przed 8 koła samolotu dotykają pasa startowego lotniska w Naricie, po zatrzymaniu się samolotu w gotowości czekamy na sygnalizację odpiąć pasy, aby jak najszybciej opuścić samolot. Wszystko sprawnie nam poszło i po około 10 minutach staliśmy w kolejce do kontroli paszportowej. Tutaj pojawił się mały problem gdyż musieliśmy jeszcze raz wypisać nasze wnioski zaznaczając opcję transfer. Po ponownym wypełnieniu i kontroli paszportowej, celnik wkleja nam darmową 90 dniową wizę. Schodzi do hali odbioru bagażu, tutaj zaliczamy poranną toaletę, a przed opuszczeniem hali czeka nas kontrola celna. Pan celnik do czegoś się przyczepił chyba sam nie wiedział, do czego, może zdziwiło go, że mieliśmy 2 małe plecaki tylko. Niestety po angielsku mówił słabo, pogrzebał ręką w plecaku, ale nic nie znalazł machną ręką i nas puścił. W głównej hali terminalu wypłacam gotówkę w bankomacie i udajemy na 3 piętro w celu odebrania biletów na powrotny lot. Przed nami w kolejce jakaś japońska klasa? A przed nimi Tomek, Antek i Łukasz. Z tej racji oni odprawili się pierwsi i dogadaliśmy się, że spotkamy się albo w pociągu albo już w Narcie. Gdy otrzymaliśmy bilety, nasze kroki skierowaliśmy na podziemny peron skąd odjedziemy pociągiem do Narit. W automacie biletów my zakupujemy bilety po 250 JPY/os. Na peronie pociąg już stoi, ale odjazd ma dopiero za 10 minut, pakujemy się do środka i czekamy. Cała jazda z Terminalu 2 do Narity (pierwsza stacja za lotniskiem) to około 10 minut. Opuszczając dworzec Rafał zdążył spisać pociągi powrotne na lotnisku, następnie kierujemy się w stronę Naritasan Teample.
Trochę błądzimy, ale udało nam się znaleźć mapę miast zaraz obok lokalnego cmentarza. Na terenie świątyni spotkamy Antka, Łukasza, Tomka, którzy już zajadają się sushi i popiją japońskie piwko. Na terenie kompleksu spędzamy jakieś 2 godziny pstrykając sporo zdjęć. Kierując się w stronę wyjścia zahaczamy jeszcze o miejscowe targowisko, na którym znajduje się całkiem sporo lokalnych knajpek. W jednej z nich natrafiamy na angielskie menu i panią mówiącą łamaną angielszczyzną. Postanawiamy skorzystać z oferty jednej z nich i wchodzimy do środka. Zamawiamy 0.2L sake, 2x zupę oraz kurczaka w sosie sojowym.
Niestety czas leciał nieubłaganie szybko i należało się zbierać. Wracając tą samą drogą, którą przyszliśmy z dworca, po drodze wstąpiliśmy do sklepu, aby zakupić pamiątki. Będąc już przy dworcu weszliśmy do Family Mart po piwko i jakieś przysmaki na drogę. Jako że do pociągu było jeszcze jakieś 20 minut przysiedliśmy na murku koło dworca w celu konsumpcji japońskiego trunku, piwko całkiem ok. Idealne wręcz zakończenie 7h pobyty w Japonii, myślę sobie jeszcze tu wrócę? Piwko tak mi posmakowało, że nie wiele brakowało abyśmy przegapili pociąg na lotnisko.
Jednak udało nam się zdążyć i około 12: 10 byliśmy na T2 lotniska w Narcie. Szybkim krokiem przemieściliśmy się w stronę security check, a następnie gatu. Boarding miał się rozpocząć za 10 minut, ten czas postanowiliśmy wykorzystać na wydanie ostatni jenów. Gdy wróciliśmy pod gate boarding już trwał. W samolocie znowu mieliśmy dla siebie 3 miejsca. Nawet nie wiem, kiedy samolot wzniósł się na wysokość przelotową, po prostu byliśmy tak zmęczeni, że zasnęliśmy. Obudzili nas steward, którzy roznosili obiad. Po obiednie ponownie poszliśmy spać. I tak minęła nam prawie cała droga z Japonii do Rzymu. Obudziliśmy się na około 3h przed lądowaniem i oczekiwaliśmy na kolację, która została podana na 2h przed lądowaniem. W Rzymie lądujemy około 19, na lotnisku robimy pamiątkowe foto i każdy udaje się w swoją stronę.
My umawiamy się z Rafałem, że jak się zameldujemy w hotelu i ogarniemy to spotkamy się pod fontanna di trevi i pójdziemy jeszcze na pizzę. Z lotniska Fiumicno na Termini podróżujemy Terraviosnem. Następnie na nogach udajemy się do naszego hotelu. Po zameldowaniu bierzemy szybki shower, wysyłamy esa do Rafała, informuje rodziców, że wszystko ok i kierujemy się pod fontannę. Rafał spóźnia się jakieś 5-10 minut. Robimy kilka zdjęć, kupujemy pizzę w pobliskiej pizzerii i kierujemy się w stronę Koloseum. Tam robimy kolejne fotki i się rozdzielamy. Rafał wraca metrem do siebie, a my na nogach.
Po drodze kupuje jeszcze włoskie piwko i po 23 jesteśmy już w pokoju. Marysia już usnęła a ja kończę piwko i do niej dołączam. O 5 budzi nas budzik, szybko się ogarniamy, robimy checkout i kierujemy się pod Termini skąd Terravionem dojedziemy na Ciampino. Na lotnisku jesteśmy około 7. Kolejka do security trochę spora, ale po 15 minutach jesteśmy już na strefie. Spotkamy tam Łukasz z kolegami, którzy stoją już w kolejce z FR na lot do KRK, Rafał siedzi na ławce i czeka na początek boarding, a my w tym czasie ustawiamy się w kolejce na lot do KTW. Nasza włosko/japońska przygoda dobiega końca, jednak wszyscy stwierdziliśmy że było warto polecieć do Narity. W Katowicach lądujemy po 10, od razu kierujemy się na parking po auto i kierujemy się w stronę domu, w którym jesteśmy po 11 zadowoleni i szczęśliwi.