Dodaj Komentarz
Komentarze (33)
jobi
25 maja 2014 18:06
Odpowiedz
Ja też "zrobiłem" tę trasę, ale sobie dojechałem do Warszawy dzień wczesniej i wziąłem rewelacyjny hotel Holiday Inn Express Warsaw Airportz darmowym dowozem na lotnisko - z kuponem travelpony na 35USD, wyszło do zapłaty 60 zł i pełny luksus wynagrodził to z nawiązką.A na Palawanie wykorzystałem kupony na 50 USD z Airbnb - tutaj przestrzegam przed firmą "El Nido homestay", która na Airbnb się wystawia.Spaliśmy w totalnym syfie a do tego ukradli mi łobuzy moje fajne kąpielówki - gospodarz domu, notabene pastor, śmiał mi się w oczy a jego żona nosiła na szyi ręcznik ukradziony z linki do prania, własność mojej dziewczyny.Wg reklamy mieliśmy poczuć "klimat prawdziwej filipińskiej rodziny" i poczuliśmy aż do bólu - w łazience nie było ani grama wody, co chwila ktoś właził do naszego pokoiku, który miał 3 m kw. i był brudny, zawalony śmieciami, butelkami itp.Droga do tego cud domku wiodła przez cmentarz, na którym grasowały wściekłe psy. Nocą też klimat był zapewniony za sprawą wielkich szczurów i goniących je kotów - z hukiem spadały na blaszany daszek będący zarazem sufitem w naszym pokoiku - odnosiło się wrażenie, że zaraz dach się zawali i będziemy się wspólnie kotłować z tymi szczurami i kotami.Nie polecam, no chyba, że ktoś lubi ekstremalne przygody, to wtedy warto to przejść.Za to widok na wodę - piękny, nawet poniższe zdjęcia tego nie oddają.Chciałem się tam wykąpać, ale moja dziewczyna miała coś przeciwko nieboszczykom, którzy odpoczywali nieopodal
;-)
jobi
25 maja 2014 18:56
Odpowiedz
O faktycznie, pamiętam. Ale jak poznałem tę dziewczynę z Puerto Princessa, to mi wyparowały wszystkie plany.I do dzisiaj jeszcze mam mętlik w głowie, tak fajnie było.Przy okazji to ona może tam tanio zorganizować rajski pobyt w El Nido, polecam szczególnie na miesiąc miodowy dla zakochanych.W programie pobyt w pięknym ośrodku, do dyspozycji wielka łódź, możliwość wędkowania, zwiedzanie bezludnych wysepek z białymi plażami, snorkeling wśród żywych korali, pływanie kajakami. Ja to przeżyłem i wciąż nie chce mi się wracać do rzeczywistości.Obsługa łodzi gotowała nam pyszne jedzonko łapane wprost z morza a my używaliśmy wody i słońca.Jedną noc spędziliśmy nawet na łodzi. I co było najdziwniejsze, nie ujrzałem przez cały pobyt ani jednego komara czy tam moskita.Byliśmy w ośrodku jedynymi turystami, oprócz nas stacjonowała tam 4-osobowa obsługa łodzi oraz 3 osoby opiekujące się ośrodkiem i gotujące nam posiłki. Kosztowało nas to mniej więcej tyle, co pobyt w zwykłym hoteliku.Zupełnie niespodziewanie spędziłem wakacje życia
;-)
dzadzax
25 maja 2014 19:29
Odpowiedz
Samolot wyleciał ale do Xiamen i tam kolejne lądowanie - lotnisko bardzo ładne , czyste , przejrzyste , sklepy i restauracje - postanowiliśmy zejść 1 poziom niżej i wrócić ponownie do swojej bramki ale tu podniosła się pani w mundurze i zawołała kolejna a ta zaprowadziła nas do celnika , który nakazał ponowną kontrol bagażu podręcznego ale po tym małym zamieszaniu ponownie musieliśmy czekać na kolejny już ostatni lot .Do Manili przybyliśmy ok 22 - szybka odprawa celna , odbiór bagaży i wizyta w agencji banku by wymienić walutę- kurs 1 $ -43,5 pesos jak się okazało najlepszy kurs wymiany jaki mi się trafił na Filipinach.Wymieniłem większą gotówkę i pogalopowaliśmy do wyjścia gdzie odrzuciło nas tropikalne gorące powietrze i zmasowany atak taxówkarzy i osób oczekujących na gości.W Polsce zarezerwowałem na tą noc hotel Rogers Place jako jedyny z tych które były dostępne opcja ze śniadaniem i darmowym transferem z lotniska ale jeszcze nie było nikogo po nas tak więc jeden z poznanych Filipińczyków wykonał telefon i po ok 30 minutach - eh pojawił się van który zapakował nas do środka i przewiózł do Hotelu. A tu recepcjonistka zaliczyła zdziwienie bo nie mają pokoju - pisałem wcześniej o późnym check- in więc nie wiem skąd ta dziwna sytuacja ale pokój się znalazł i jak się okazało otwierając drzwi do wewnątrz tylko pod kątem 45 stopni bo obijały już łóżko . Pokój z klimatyzacją - metraż może z 10 metrów i okno z główną ulicą i zgiełkiem miasta gratis. Łazienka hm- nie za ciekawie ale ten pokój miał tylko być na noc przystankiem w drodze na Palawan . Cena ok150 Pln za takie wygody zbyt wygórowana a i opinie o hotelu słabe ale nockę przespaliśmy spokojnie i obudził nas dopiero poranny zgiełk i hałas za oknem.Na śniadanie otrzymaliśmy voucher do Cuzina Filipina gdzie podano nam kartę z obrazkami i mogliśmy wybrać sobie śniadanie . Wybraliśmy jajko z bekonem i sokiem i było to dobre.Wróciliśmy do pokoju spakować plecaki by powoli ruszać dalej - hotel w sąsiedztwie ulokowany wśród kilku Filipińskich knajpek gdzie jeszcze parę godzin wieczorem postanowiłem się przejść by podejrzeć lokalnych jak się bawią, dziś z rana pilnowany przez ochroniarzy z bronią długą w dłoni.I tak o 11 busik zabrał nas za darmo na terminal 3 skąd odlatują wszystkie tanie linie lotnicze Cebu oraz Air Asia- terminal ulokowany był dosłownie po przeciwnej stronie ulicy ale nie odważyłbym się przejść sam gdyż pełno tu szybko poruszających się jeepney czy innych lokalnych wozów.Już za godzinę mieliśmy odlot z Manili do Puerto Princesy - stolicy Palawanu.To już 2 dni jak lecimy w miejsce przeznaczenia .
andiron
27 maja 2014 14:25
Odpowiedz
dzadzax napisał:(..)miasto słynie z tego, iż ponoć to najbardziej zielone miasto na Filipinach. Hm - nie chcę wiedzieć jak wyglądają te pozostałe.(..)zostaliśmy chyba jedynymi białasami z lotu Air Asi.(..)główna ulica jak i skrzyżowania zatłoczone, pełno pojazdów , tricykli, jeepney vanów, autobusów - szok.Ale podrzędne ulice w które należało wjechać to już prawdziwy obraz biedy pospolitych mieszkańców miasta. Domki często przypominające boxy przykryte falistą blachą lub nawet jakimiś roślinami.Dzieciaki biegające boso samopas przy ulicy często bez opieki - trzymające inne mniejsze na rękach.Wzmianki tego typu sprawiaja iz nie chce sie czytac tego tekstu, sam zrobilem ta trase 2 tygodnie temu i Palawan jak dla mnie jest najpiekniejszym miejscem w jakim do tej pory bylem. Tam jest inne zycie, inna kultura, inne podejscie do pieniedzy, u nas celem jest slub i kredyt mieszkaniowy a tam zyje sie typowo z dnia na dzien, dzieci biegaja na swiezym powietrzu bawiac sie z innymi dookola, ludzie sa sympatyczni, pomocni, zawsze chetni do rozmowy, nie wywieraja poteznego nacisku gdy probuja cos ci sprzedac a grzecznie probuja dobic targu, masz pelna wolnosc, mozesz sobie piwo ze sklepu obok przyniesc do restauracji, naladowac telefon nawet w przydroznym sklepie.. i co najwazniejsze maja 0.75 rumu za 7zl
:Ddzadzax napisał:telewizor i kanały zachodnie - azjatyckie mtv, animal planet czy kanał z meczami NBA oraz Hbo - przekonały nas by tu zostać
;) ok to i na tym zakoncze.
dzadzax
27 maja 2014 14:57
Odpowiedz
andiron napisał:dzadzax napisał:(..)miasto słynie z tego, iż ponoć to najbardziej zielone miasto na Filipinach. Hm - nie chcę wiedzieć jak wyglądają te pozostałe.(..)zostaliśmy chyba jedynymi białasami z lotu Air Asi.(..)główna ulica jak i skrzyżowania zatłoczone, pełno pojazdów , tricykli, jeepney vanów, autobusów - szok.Ale podrzędne ulice w które należało wjechać to już prawdziwy obraz biedy pospolitych mieszkańców miasta. Domki często przypominające boxy przykryte falistą blachą lub nawet jakimiś roślinami.Dzieciaki biegające boso samopas przy ulicy często bez opieki - trzymające inne mniejsze na rękach.Wzmianki tego typu sprawiaja iz nie chce sie czytac tego tekstu, sam zrobilem ta trase 2 tygodnie temu i Palawan jak dla mnie jest najpiekniejszym miejscem w jakim do tej pory bylem. Tam jest inne zycie, inna kultura, inne podejscie do pieniedzy, u nas celem jest slub i kredyt mieszkaniowy a tam zyje sie typowo z dnia na dzien, dzieci biegaja na swiezym powietrzu bawiac sie z innymi dookola, ludzie sa sympatyczni, pomocni, zawsze chetni do rozmowy, nie wywieraja poteznego nacisku gdy probuja cos ci sprzedac a grzecznie probuja dobic targu, masz pelna wolnosc, mozesz sobie piwo ze sklepu obok przyniesc do restauracji, naladowac telefon nawet w przydroznym sklepie.. i co najwazniejsze maja 0.75 rumu za 7zl
:Ddzadzax napisał:telewizor i kanały zachodnie - azjatyckie mtv, animal planet czy kanał z meczami NBA oraz Hbo - przekonały nas by tu zostać
;) ok to i na tym zakoncze.Palawan i okolice rzeczywiście są piękne ale to nie znaczy , że nie dotarła już tu cywilizacja i że ludzie nie mogą żyć na wyższym poziomie bo jak pisałem te ubogie domostwa są często wyposażane w plazmę która wisi na ścianie takiej ubogiej chatki a że turystów jest coraz więcej z całego świata to i jakość świadczonych usług proporcjonalnie zaczyna wzrastać- nikt nikomu nie broni mieszkać w domku po którym biegają karaluchy a po bieżącą wodę trzeba iść do strumyka 2 km a jedzenie stanowi kokos który wisi na palmie. - Ja pojechałem tam nie dla HbO i telewizora tylko właśnie obcować z tym co ten region ma do zaoferowania i poznać obyczaje jak i mieszkańców tego regionu a to że opisuję to co widziałem i jaka jest rzeczywistość to nie oznaka mej próżności i zacietrzewiania . Gdybym chciał leżeć na plaży i popijać piwo w opcji All Inclusive pojechałbym do Egiptu tak jak robi większość Polaków. A TAK została tylko butelka 1 litrowego Boracay Rumu za 100 pesos (7 pln)
turndown
27 maja 2014 16:01
Odpowiedz
Chcialbym zwrocic uwage krytykujacym kazdy ma inne priorytety zyciowe a po drugie nie kazdy umie soje wrazenia ladnie ujac slowami. Zdjecia, relacja jest. Kierunek egzotyczny jest. Wiec nie widze problemu.Dla mnie bardziej pomocne przy takich relacjach jest kwestia techniczna niz zachwycanie sie jak tam bylo pieknie lub brzydko.
moonraker
21 czerwca 2014 22:41
Odpowiedz
Fajna relacja. Mam do Was pytanie - dzadzax i jobi. Warto rzeczywiście zostać w Puerto Princessa i zrobić te wycieczki na Honda Bay i do rzeki, czy lepiej od razu pojechać do El Nido i tam pojeździć po okolicach?
dzadzax
22 czerwca 2014 22:21
Odpowiedz
Monraker- pytasz czy warto zajrzeć do Puerto Princessy i czy warto jechać na Honda Bay i Underground River.Przy planowaniu tego wyjazdu czytałem różne opinie o tych miejscach- jeśli jedziesz do El Nido to tam zobaczysz zarówno piękną rafę- choć spodziewałem się jednak czegoś więcej , zobaczysz też piękne plaże - zatem Honda Bay może być nadprogramowa. Podziemna Rzeka jest jednak ewenementem na skalę światową i być tam i nie zobaczyć jednego z naturalnych cudów świata>>??W Puerto Princesie jest klimat , którego nie zobaczysz w El Nido. Tutaj są prawdziwe Filipiny- uśmiechnięci Filipińczycy, boso biegające i pozdrawiające obcokrajowców dzieci po ulicach, wszędzie pełno wałęsających się psów, skrzyżowanie gdzie rozbijają się gar-kuchnie- jedzenie z ulicy , korale, grzebienie z koguta w sosie, grilowane łapki , balut- kacze jajko z zarodkiem, koszykówka na ulicy, BARDZO dobre restauracje- Kalui i Ugong Rock .Jest też duży market z wszelkimi towarami przy wylocie w kierunku Sabang to dla miłośników zakupów.Ja z perspektywy czasu nie żałuję , poza tym jadąc do El Nido, z reguły musisz wylądować na lotnisku w Puerto Princesa a tam znajdziesz już wszystko , noclegi, zakupisz wycieczkę, transfer do i z El Nido , wycieczki na skakanie po wyspach w El Nido- może i nawet taniej niż na miejscu
dzadzax
26 czerwca 2014 22:41
Odpowiedz
Kilka słów o stolicy Palawanu czyli Puerto Princesa dla osób które może w najbliższym czasie tam zagoszczą . Samo miasto jest dość duże i zwłaszcza w godzinach popołudniowych panuje tu duży tłok.Główna ulica to Rizal Avenue-ciągnie się w części południowej miasta. Mieszkaliśmy w hotelu Del Loro które mieściło już się na obrzeżach ale codziennie albo rankiem albo wieczorem chodziliśmy spacerem w kierunku centrum. Lotnisko mieści się w połowie tej ulicy a po dwóch stronach mieszczą się lokalne sklepiki które powoli przeistaczają się w coraz to lepsze sklepy , wypożyczalnie skuterów czy motorów, miejscówki do nocowania , kilka lepszych hoteli . Dochodząc do pierwszego skrzyżowania na którym to początek ma droga szybkiego ruchu w kierunku Sabang można wejść na teren Capitolu - budynek przypomina spodek . Idąc dalej dochodzimy do większego skrzyżowania z marketami , restauracjami( nieopodal Kalui i Ugong Rock)- na tym skrzyżowaniu wieczorami rozbija się garkuchnia z różnymi rodzajami typowej lokalnej Filipińskiej kuchni. Są też punkty gdzie na kiju można zamówić sobie kawałek pieczonego prosiaka (350 pesos/kg) czy kurczaka z rożna (250 pesos)Cena butelkowanej wody na ulicy czasami jest tańsza niż w markecie ale ogólnie ok 1,5 l-40 pesos- Puszka sprita 20 pesos, piwo w markecie 40 pesos , w knajpie 55-60 pesos. Idąc dalej widzimy duży gmach Muzeum oraz Mendoza Park .Na Filipinach są sieciowe restauracje gdzie podaje się typowe jedzenie europejskie (200-400 pesos) Na tej ulicy jest i Mc Donald- na co dzień nie stołuję się w tym lokalu ale chciałem spróbować jak smakują lody w polewie fioletowej - o dziwo smakują tak samo jak te w Polsce- cena 20 pesos.Idąc kolejne 2 kilometry docieramy do pięknej katolickiej katedry - warto zajrzeć do środka. Na tej ulicy wcześniej mieści się kościół św. Mateusza i Kościół Babtystów.W pewnym momencie Rizal Avenue zatacza łuk i dochodzimy do Sea Port - gdzie można zobaczyć na piekne łodzie te mniejsze i wycieczkowce a idąc jeszcze pareset metrów dochodzimy do miejsca - promenady , której charakterystycznym punktem jest Baywalk- diabelski młyn. Biura lokalne organizują taką wycieczkę po mieście ale można to samemu zrobić - jeśli ktoś nie lubi chodzić to można tricyklem za ok 50 pesos dojechać do najdalszego punktu i stamtąd wracać na nogach.Kolejną lokalną wycieczką jest wycieczka na farmę krokodyli ,a po drodze można zajrzeć do Buterrfly Garden. No i znane świetliki - niestety nie byłem i nie mogę na ten temat się wypowiedzieć.Pisałem wcześniej , że przy wylocie z Puerto Princesy w kierunku Sabang znajduje się City Hall- duże centrum handlowe - to dla tych którzy lubią robi zakupy. Niestety też nie byłem i nie chciałem tracić czasu na taką rozrywkę. W drodze na Underground River kierowca zatrzymał się w takim miejscu gdzie była duża część handlowa z różnymi pamiątkami - widziałem tylko w tym jednym miejscu typowe pamiątki w tym mieście- magnesy (5-10 pesos) koszulki ( do 100 pesos), bryloczki do kluczy (20 pesos), przyprawy, torebki kobiece , pamiątki typu ramka z kolorowymi rybami i napisem Palawan (80 pesos)Ceny na pamiątki najtaniej w mieście.Plaże w Puerto Princesa to plaże publiczne - Pristine Beach znajdująca się na południu - nie jest to plaża na BOracay ale dość przyjemna , druga plaża mieści się w zachodniej części miasta-BM Beach - mniej urokliwa. Zatem czy warto tu zajrzeć?? Myślę, że tak.
jobi
26 czerwca 2014 22:57
Odpowiedz
City Hall to po naszemu USC. Na wylocie z Puerto jest Robinson's mall, pewnie to miałeś na myśli. Szkoda na to czasu. Baywalk to promenada przy zatoce a nie czasowo postawiony "młyn", przynajmniej tak mi sie wydaje.Polecam budżetową kolację w tym miejscu na świeżym powietrzu, np. połówka milk fish vel Bangus bez ości kosztuje 100 pesos, ryż i sos sojowy w cenie. A jak budżet pozwala, to maja pychotne ogromne krewety nadziewane na patyki jak szaszłyk po 50 php sztuka.Moim faworytem na deptaku jest wyjątkowo tani shake z mango - za jedyne 15 pesos.No i stamtąd wieczorem są statki na teren "Iwahig Prison and Penal Farm" gdzie można podziwiać świetliki za 500 php.Ale to miejsce jest warte odwiedzin dopiero po 17 - można podziwiać zachód słońca, nie jest już zbyt upalnie a jedzenie dopiero zaczyna się grilować. Jest wypożyczalnia rowerów i pochodnych pojazdów, ale to chyba może być atrakcją tylko jak się ma ze sobą maluchy.
bartas8891
27 czerwca 2014 00:13
Odpowiedz
Tak sie sklada ze w Sierpniu bede siedzial dwa tygodnie w El Nido. Mam pare pytan do kogos kto juz tam byl:- Czy sa miejsca w El Nido gdzie jedza miejscowi ? jesli tak to jak wyglada z cenami tam ? a moze nie ma takich miejsc i sa tylko restauracje porobione dla "bialasow" ?-Jak wyglada z noclegami w tym terminie (Sierpien) , czy sa dostepne od reki ?? -Czy ponad dwa tygodnie na El Nido i bliskie okolice to nie za duzo ?
walen78
2 lipca 2014 08:31
Odpowiedz
Zastanawiam się nad początkiem października na Palawanie, ale nurtuje mnie pogoda jaka tam wtedy panuje - bo mam kilka sprzecznych informacji - czy ktoś może mi rzeczowo pomóc?
dzadzax
3 lipca 2014 09:04
Odpowiedz
Co do pogody na Palwanie w październiku według relacji osób które tam były w tym czasie miedzy El Nido Aa Puerto Princesa może się różnić.Na Filipinach występuje pora sucha i deszczowa, która trwa od połowy maja do połowy października. Deszcze są z reguły ulewne, ale krótkie. Porę deszczową poprzedzają największe upały. Dlatego w kwietniu temperatury potrafią osiągnąć 35 stopni. Zaś od listopada do marca średnie temperatury wahają się od 23 do 28 stopni.Najlepiej śledzić prognozy na portalach pogodowych np.http://www.accuweather.com/en/ph/puerto ... ast/265231
dzadzax
4 lipca 2014 16:02
Odpowiedz
Po tak emocjonującym dniu wszyscy zmęczeni przede wszystkim słońcem wracają do swoich baz - my też powrót do villi na prysznic , sprawdzenie informacji ze świata i Polski - wifi to dobra rzecz a ,że akurat różnica czasu robi swoje tak więc można było w między czasie obejrzeć w tv mecz Nba- Marcin Gortat został zawodnikiem meczu w półfinale - ja szybko wyskoczyłem po naleśniki z bananem i czekoladą i kruszone lodem koktajle owocowe ze świeżych mango oraz papai- 100 pesos i 100 pesos.Wieczorami po tym jak odpoczęliśmy czas spędzaliśmy w jednej z knajpek ulokowanych bezpośrednio przy plaży - tam gdzie gra muzyka na żywo i gdzie happy hour trwa od 16 do 21 i piwo jest tańsze niż w lokalnym sklepiku-35 pesos. Zamawiamy coś do jedzenia i w moim przypadku pyszny talerz nagetsów z ryby i frytki robione ręcznie - pełna micha a wszystko za 200 pesos- co chciałem dodać ceny śniadań wahały się w przedziale od 180- 300 pesos , więc oprócz ryb i owoców morza które wystawiane są do pieczenia na ruszcie w takich knajpkach można zjeść kuchnię międzynarodową.Wracając jeszcze do atrakcji El Nido - w Artcafe można zamówić sobie inne wycieczki np. CliFF Climbing - wycieczka dla aktywnych , którzy nie boją się wspinaczki na wysoki klif z którego roztacza się niezapomniana panorama na wszystkie wysepki wokół- wymagane są buty trekingowe i dobra kondycja - czas wycieczki to 3 godziny , cena 350/osobę - min.2 osób uczestniczących , można wejść na zachód słońca.Kolejna wycieczka - Cadlo Lagoon Walk - piesza wędrówka wokół tej laguny , gdzie są ostre klify - czyli znowu trzeba mieć dobre buty. Można zostać na wyspie i stamtąd odbiera nas łódź - w cenie wycieczki przewodnik , łódka oraz lunch - minimum 4 osoby cena 1200 pesos/osobęHot springs & waterfall - zwiedzanie Makint Hot Spring , które znajduje się około 20 km na pólnoc od El Nido , 45 minut jazdy samochodem , następnie wędrówka po dżungli by dojść do Nagkalit - kalit waterfall by w chłodnej wodzie wśród kaskad ochłodzić ciało. Cena wycieczki 1100/osobę , przewodnik , transport oraz lunch.
moonraker
8 lipca 2014 19:19
Odpowiedz
Czyta, czyta
8-) Planuję spędzić 2 tygodnie na Palawanie w grudniu, więc Twoje informacje są mi bardzo pomocne.
washington
19 lipca 2014 23:48
Odpowiedz
Choć nie jest to mój typ podróżowania, chętnie przeczytałem. Bardzo fajnie że dokładnie opisujesz koszty - sporo praktycznych rzeczy można się dowiedzieć - pisz dalej
:)
grzesiekc
2 września 2014 22:20
Odpowiedz
witampotrzebuję informacji odnośnie przedostania się promem z palawanu, coronu na panay do caticlan lub innego portuorientuje się ktoś moze czy jest taka opcja czy konieczny jest samolotbędę tam na przełomie grudnia, stycznia
dzadzax
5 września 2014 18:04
Odpowiedz
Powrót do Puerto Princesy odbył się bez zastrzeżeń- podróż minęła na drzemce aż do miejscowości Tay-Tay , bus wjeżdża na dworzec , tutaj wsiadła starsza Filipinka na wózku , którą przyszli pożegnać krewni- a ja w między czasie wyskoczyłem po orzeszki nerkowca- jest to zagłębie upraw nerkowców i można kupić je o wiele taniej-więc zaopatrzyłem się w kilka paczek i w drogę .Po drodze mijamy pełne gaje palmowe , widoki wyśmienite . Przejeżdzając przez jedną z wiosek byliśmy świadkami wypadku busa z motocyklem, pełna wioska gapiów i europejczycy w oczekiwaniu na coś- nie mogli jechać dalej bo niby jak.Dojechaliśmy do Puerto od razu do miejscówki , która zarezerwowana była wcześniej. Ostatni dzień - zakupy 4 butelki litrowego Boracay Rum - pamiątka z Filipin musi być - ostatnia kolacja w UgongROCK- kolejny raz zamówiliśmy wieprzowinę z owocami morza - ale okazało się, że tym razem porcja mniejsza i dodatkowo policzyli za obsługę dodatkowe pesos- a można było pójść do Kalui- ale trudno 2 zimne S.Miguele i czas wracać na piechotkę spacerem do hotelu.Z ranka śniadanie , wymeldowanie i hotelowy busik zawiózł nas na lotnisko. Tutaj korzystając z chwili oczekiwania do odprawy udałem się do jedynego okienka Tigera z wydrukowaną wcześniej rezerwacją na samolot , który został przesunięty o kilka godzin później co skutkowało tym , że gdybym zdecydował się nimi lecieć nie zdążyłbym na lot z Manili do Kantonu. Oczywiście wiedziałem o tym już wcześniej i próbowałem drogą elektroniczną ale to głową w mur- oni mają prawo przesunąć czasowo bez żadnych konsekwencji. Pani w okienku w ogóle nie chciała ze mną rozmawiać - zbyła mnie zamykając okienko i stwierdziła , że nic mi nie przysługuje i nawet nie zaproponowała żadnego alternatywnego rozwiązania.Dobrze , że miałem wykupiony wcześniej kolejny lot- Air Asia - wszystko było w porządku do momentu kontroli - oczywiście przeładowane plecaki które miały iść do samolotu -na początku myślałem ,że pan z karabinem o to się czepia ale okazało się, że te 4 litry nie mogą być nadane do bagażu podręcznego i chcąc nie chcąc musiałem 1 z tych plecaków nadać na rejestrowany, dopłacić kolejne pesos za dopłatę , no i doszła jeszcze opłata za wylot z lokalnego lotniska -100 pesos. Niestety nie miałem już pesos na tyle by to wszystko zapłacić i musiałem rozmienić dolary po bandyckim kursie na lotnisku - ale cóż człowiek o pewnych rzeczach dopiero po fakcie.
michal_stg
7 września 2014 15:06
Odpowiedz
Ciekawa relacja
:)Dziękuję przede wszystkim za podawanie cen - daje to +- pojęcie z jakimi kosztami związany jest taki wyjazd. W listopadzie (8-18) będę odbywał krótką podróż do Filipin. Mam w związku z tym kilka pytań i będę wdzięczny za jakieś sugestie:1. czy warto rezerwować w El Nido pokój z wyprzedzeniem? (jadę samotnie)2. czy spotkałeś na swojej drodze jakieś bazy nurkowe ? 3. Mocno myślę o spędzeniu w całości czasu w El Nido przez co odchodzi czas na zmianę lokalizacji. Widziałem że sporo `snorkowałeś` więc może polecisz mi najciekawsze wg Ciebie miejsca? (ten wyjazd ma być typowo pod nurkowanie - ok 5 dni nurkowych + 2 dni na `toury po wyspach`)4. Bilety z Manili do Palawanu zawierają bagaż rejestrowy czy jest on za dodatkową opłatą? Sam brałeś bagaż rejestrowy od początku czy tylko w drodze powrotnej Ci `obrodziło`
;)Jeszcze raz dziękuję za relację.pozdrowieniaMichał
dzadzax
8 września 2014 15:06
Odpowiedz
Lot z Puerto Princesy trwał ok 50 minut i wylądowaliśmy w Manili na terminalu lotów krajowych i okazuje się że można dostać się na terminal międzynarodowy darmowym shuttle busem- wcześniej trochę się martwiłem o taxi i przycinających kierowców na tej trasie a tu taka miła niespodzianka. W sumie miałem ok 4 godziny na lot do Kantonu, więc czasu sporo by zmienić terminale na dość dużym lotnisku.I tak zgłosiłem się do punktu , zaraz przy punkcie odbioru bagaży do pani w mundurze z ksero rezerwacji lotu do Kantonu. Pani potwierdziła , że oczywiście darmowy autobus jeździ po lotnisku- proszę usiąść i poczekać. W między czasie obsługą zajął się mężczyzna , który po 30 minutach mego oczekiwania i ponownego pytania się -o odjazd potwierdził , że należy czekać i on nas wywoła.I tak po godzinie oczekiwania na autobus w końcu doczekaliśmy się - poproszono nas i pokazano wyjście , gdzie był już podstawiony autobus- ok 5 minut jazdy po lotnisku i dotarliśmy do właściwego terminala skąd należało się odprawić na lot do Kantonu.Kolejka do odprawy dość długa i pełno Chińczyków ale cóż obok ustawiła się kolejna kolejka głośnych Chińczyków. Strasznie wolno to szło ale w końcu dotarliśmy do okienka- pani zapytała czy do Berlina nadać bagaż - ależ oczywiście tak jak na bilecie. Zważyła plecaki , które znikły na taśmie czyli te 4 butelki litrowe rumu przeszły dalej .No i kolejna przeszkoda to opłata wylotowa- i nawet na tym forum każdy pisał co innego a okazało się , że podatek wynosi 550 pesos a nie 750 pesos, zatem zostało ok 200 pesos nadwyżki .Spotkaliśmy jeszcze 2 Polaków z którymi spędziliśmy na motorach 1 dzień . Kilka sklepów w strefie oczekiwania - nic specjalnego i ogólnie drogo. Hamburger ok 100 pesos, puszka napoju ok 70 pesos, można też skosztować tych słynnych chińskich parowańców z różnymi dodatkami w środku -75 pesos ale nie zbyt smaczne. Zakupiliśmy suszone owoce mango zapakowane w formie pudełka - ok 200 pesos. I co ?? Czekamy . Zostało ok 1,5 godziny do odlotu ale czas miło leci na wymianie swoich uwag i spostrzeżeń z naszymi rodakami. No i czas mija a t nagle komunikat , że lot zostanie opóźniony o około 2 godziny bo samolot z Kantonu jeszcze nie dotarł do Manili. Już zniecierpliwieni ale i głodni i nieco wkurzeni czekamy dalej. W sumie gdybym wiedział, że taki obrót sprawy będzie miał miejsce - poleciałbym Tigerem do Manili i nie musiałbym kupować kolejnego lotu w Air Asi- no cóż na pewne sprawy nie mamy wpływu. Po kolejnych minutach oczekiwania wjechał wózek z darmowymi napojami typu woda , cola , sprite itp- każdy mógł sobie nawet z 3 puszki napoju pobrać w ramach takiej drobnej rekompensaty od China Southern > Nic ciepłego nie dali do jedzenia ale w końcu po 3 godzinach oczekiwania w końcu weszliśmy do samolotu. Niesmak jednak pozostał . Lotnisko w Kantonie średniej wielkości - ale czysto i zadbanie i można powiedzieć , że przytulnie choć po 3 godzinach opóźnienia około północy dotarliśmy tam - nie było zbyt dużo ludzi w tym terminalu. Samolot do Paryża za chwilę miał już być podstawiony. O tym co działo się na pokładzie nie będę opisywać. System rozrywki pokładowej średniej klasy- filmy po chińsku , jedzenie też na kolana nie powaliło , alkohol tradycyjny - piwo ważone w Pekinie w miarę ok i tak nocka zleciała i pojawiliśmy się w Paryżu . Tutaj niestety pogoda przywitała nas niespecjalnie - deszczowo i zimno , na dodatek nie mięliśmy zbytnio ciepłych ubrań przy sobie bo zostały w dużych plecakach. Lotnisko duże ale nie wywarło jakiegoś wielkiego WAW -wifi działa tylko przez godzinę, brak gniazdek do ładowania w głównej hali. Ogólnie drożyzna - wszystko w euro , no i ta klimatyzacja na maxa. Aby tylko wytrwać do kolejnego lotu do Berlina Air Francem.Tutaj herbatka i kanapka do wyboru albo z pastą z tuńczyka albo wegetariańska bagietka . Steward był tak dobry , że przyniósł nam jeszcze raz kanapki- były pyszne. A że to Air France to zaginiony bagaż się może przytrafić i niestety po przylocie do Berlina to akurat mi się przydarzyło . Ale nie byłem do końca przekonany czy to czasami wszędobylscy francuscy albo niemieccy celnicy nie zrobili mi włamu do plecaka ze względu na zbyt wiele butelek alkoholu w plecaku. Zgłosiliśmy zgubę na lotnisku Tegel w punkcie do tego wyznaczonym i druk wyskoczył w języku polskim i kazano nam czekać na przesyłkę. Z lotniska Tegel autobusem dojechaliśmy blisko dworca autobusowego międzynarodowego z którego to czekać nas miał ostatni etap naszej podróży. Powrót Polskim Busem (15 zł) do Wrocławia .Dziękuję wszystkim za uwagę i lekturę, jeśli są pytania to chętnie postaram się odpowiedzieć .
miki3475
9 września 2014 03:33
Odpowiedz
Mnie z kolei zastanawiają te opłaty wylotowe. Jak to jest, nie powinno to być już wliczone w cenę biletu AirAsia, tak jak np. Departure Tax gdy wylatujemy z HK? Wtedy dolicza już te 120HKD do ceny biletu. A tak jakieś niespodziewane koszty przy wylocie z Filipin.
washington
9 września 2014 05:27
Odpowiedz
Na Filipinach terminal fee jest wliczony na lotach domestic z Cebu i Manili, wszystkie inne sie placi (czyli krajowe na innych lotniskach i wszystkie miedzynarodowe). Oplaty roznej wysokosci, od 75 na Coron, po 600 za miedzynarodowe z Clark. Oczywiscie tylko gotowka.Co do nurkowan proponuje oddzielny temat, a nie zasmiecac relacje koledze
;)
dzadzax
13 września 2014 15:26
Odpowiedz
Wracając do relacji chciałbym w tym miejscu przytoczyć podstawowe koszty związane z pobytem w tych miejscach i całej wyprawy.Otóż bilet na trasie Warszawa-Amsterdam(KLM)-Pekin- Xian-Manila (China Southern Airlinses)-Manila-Kanton-Paryż(China Southern Airlines)-Berlin(Air France) kosztowały ok 1550 pln.Przejazd Polskim Busem z Berlina do Wrocławia kosztował 15 pln.W samej Manili kosztował nas nocleg (2000 pesos)wraz ze śniadaniem i bezpłatnym odbiorem z lotniska i podwózką nazajutrz na lotnisko lokalne . Pamiętam , że cola puszka 0.33 l kosztowała 60 pesos w hotelowej lodówce . Niestety nie było powitalnego drinka.Samolot z Manili do Puerto Princesy kosztował ok 900-1000 pesos( czyli wraz z powrotnym ok.150 zł)Wycieczki lokalne z Puerto Princesy 1100/1300 pesos Underground Riverwejście do parku 40 pesosWycieczka na Honda Bay-1100 pesosPamiątki w Purto Princesie -ramka na ścianę z motywem ryb-80 pesosT-shirt 85-100 pesosW Sabang napój z rumem 100 pesos lody 20-30 pesosopłata za transfer łodzią z Sabang do Underground River 6 osób -700 pesos8-800 ,9-900 pesosbanany -20 pesos, arbuz -15-25 pesosorzeszki-200 gr-160 pesoswoda 1,5 l Wilkins 35 pesoschipsy 160 gr 25-40 pesossłodkie bułeczki z nadzieniem 3 pesoslody w Mc Donaldzie 20 pesosTransfer z Puerto Princesy do El Nido 500 pesos , 550 powrótorzeszki nerkowca 100 gr -50 pesos Tay TayPo przyjeździe do El Nido ceny na miejscu:0.33 puszka Coca cola 15 pesostransfer do miasta tricyklem 40-50 pesosjedzenie na plaży - duża ryba z ryżem i odrobiną warzyw 400 pesostalerz frytek z pieczonymi kawałkami ryb- tzw. fish and chips 200 pesosśniadanie od 200 pesos w górępizza w knajpie 400 pesosshake w knajpie 100 pesospiwo w sklepie 40 pesos, w knajpie 60 pesosolejek do smarowania 300 pesoswypożyczenie skutera 550-700 pesos plus ok 100 pesos za pełny bak paliwa 1,5 l butelka Boracay Rum-90-100 pesosceny wycieczek Tourów ok 1100 pesoswynajęcie kajaka ok 300-500 pesos /cały dzieńopłaty wylotowe : lokalne 100 pesosmiędzynarodowe -550 pesos dopłata do bagażu do 15 kg-340 pesos Ceny nolcegów w El Nido - te lepsze pokoje od 1500 w górę już ze śniadaniem , ale znaleźliśmy z dnia na dzień nocleg poniżej 1000 pesos z wiatrakiem ale było dość duszno i wychodziło z różnych dziur robactwo oraz pojawiały się komary .Całość imprezy (2 tygodnie z dojazdem i biletami lotniczymi ) bez szaleństw ale i nadmiernego oszczędzania wyniosła ok.3000 pln
tominor
14 września 2014 09:08
Odpowiedz
fajna relacja. Filipiny to ostatni kraj w SE Azji w który na razie nie byłem
neronek
17 września 2014 11:55
Odpowiedz
Fajnie zobaczyć i poczytać Twoja relację z Filipin .Ja właśnie także swoją udostępniam piętro wyżej
:)Mam pytanie jak widzę bilet kupiłeś w bardzo dobrej cenie można wiedzieć gdzie zakupiłeś ?Ja kupowałem przez Flipo za 1650 zł z Dublina teraz jestem na etapie szukania w podobnej cenie około 1700 ale wylot koniecznie jakieś 3 dni przed Wielkanocą tak na 3 tyg . Była teraz jakaś promo ale przylot do 5 IV
:( no coż musze cierpliwie czekać
:) pzdr neronek
dzadzax
18 września 2014 15:41
Odpowiedz
dzięki Neronek - czytam też twoją relację , bardzo interesująco wszystko opisujesz- bilety kupiłem w promocji China Southern Airlines multicity za 1560 zł z tego co pamiętam i to była dobra decyzja by się udać w tamte rejony - aczkolwiek miałem mało czasu na ten wyjazd więc skupiłem się na samym Palawanie < Puerto Princesa<El Nido<Sabang , ale w twoim wydaniu wygląda hardcorowo- chętnie wybrałbym się w taką podróż z takim kompanem jak Ty. Pozdrawiam
dcom
23 września 2014 05:06
Odpowiedz
@dzadzax(admini przepraszam z gory za offtop ale...)czy moglbys sie pr odezwac do mnie na pm wlk dzk!
dzadzax
23 września 2014 15:33
Odpowiedz
dcom napisał:@dzadzax(admini przepraszam z gory za offtop ale...)czy moglbys sie pr odezwac do mnie na pm wlk dzk!wysłałem Ci krótkie zapytanie na prywatnym w sprawie Filipin -
dzadzax
13 października 2014 14:38
Odpowiedz
Neronek -pisałeś coś o kolejnym wyjeździe na Filipiny, kiedy planujesz tą wyprawę i w jakie rejony się wybierasz?
neronek
13 października 2014 17:23
Odpowiedz
cze planuję wylecieć krótko przed Wielkanocą w planach oczywiście Wielki Piątek w okolice Angeles.czemu chyba nie muszę tłumaczyć .potem w dół do Mindanao i powrót na pare dni na moja ukochaną Pamilacanpzdr neronekjak macie jakieś pytania chętnie pogadam tel podam na priv neronek@op.pl
norbert-przywarty
12 stycznia 2019 05:29
Odpowiedz
Dzięki za relacje! Lece na Filipiny pod koniec roku i na pewno coś z Twoich porad wykorzystam:)
Z Wrocławia do Warszawy oczywiście Polski Bus. Ale nie obyło się tym razem bez problemów- zresztą na własne życzenie. Do Wrocławia podrzuciłem 3 osoby z serwisu BlaBlaCar - pozdrawiam. Do odjazdu 1,5 więc wpadłem na pomysł pojechać do centrum na coś ciepłego polskiego przed wylotem w nieznane i nie zraziły mnie korki. Po dłuższym czasie szukania jakiegoś parkingu udało się i spacerem udałem się na jak się okazało zimną obiado-kolację w Bazylii . Została jeszcze godzina ale powrót to istna droga prze mękę .
Oberwanie chmury zmoczyło nas do suchej nitki a na dodatek nie mogłem znaleźć parkingu na którym zostawiłem auto, gdy je znalazłem chmara pilnujących pojazd chciało zapłaty , no i wyjazd z centrum - masakra - deszcz lał niemiłosiernie , zaparowane szyby, nie wiem gdzie jechać i wszędzie korki a do odjazdu co raz mniej czasu.Po kilkudziesięciu minutach wyjechałem - zdawało mi się z centrum- po czym zostaliśmy zatrzymani przez Straż miejską , która chciała wlepić 500 zł mandatu za wjazd na zakaz.
Byliśmy już mocno spóźnieni i na nic były tłumaczenia, że zgubiliśmy się w centrum i nie wiemy jak wyjechać a za chwilę odjedzie nasz autobus-ale po kilku minutach takich usprawiedliwieniach -okazało się , że strażnicy miejscy też ludzie i zamiast mandatu który miał być mniejszy dostałem pouczenie- pozdrawiam funkcjonariusza. Ale dalej byliśmy daleko od dworca a zostało ok 15 minut do odjazdu i już zastanawiałem się nad tym co robić dalej bo mocno się skomplikowała sytuacja.
Na 5 minut przed odjazdem wpadłem na ulicę równoległą do dworca i tu szukałem ostatniej szansy i udało się znaleźć jedno- jedyne puste miejsce. Nie bacząc na to , czy auto będzie stało 2 tygodnie na zakazie czy nie w pośpiechu przemoczeni do suchej nitki złapaliśmy plecaki i sprintem pobiegliśmy na peron z którego odjechać już za moment miał autobus do Warszawy.
Autobus praktycznie pusty , zajęliśmy ostatni rząd -jednocześnie robiąc sobie suszarnię z mokrych naszych ubrań- a przecież tak miało lać na Filipinach.
Tym razem dostaliśmy poczęstunek , choć to nie pierwsza trasa na Warszawę- bułeczka, ciastko oraz sok pierwszy raz się nam przytrafił i tak po tak emocjonującym początku zasnęliśmy by obudzić się już w Warszawie ok 1 w nocy. Kolejne 30 minut to oczekiwanie na autobus nocny w kierunku dworca centralnego z którego to kolejnym dostać się mieliśmy na lotnisko i tam do ok 6 rano czekanie na odprawę samolotu KlM do Amsterdamu
Na pokładzie Airbusa 320 stewardesy w średnim wieku i mało urodziwe ale kanapka z oryginalną holenderską goudą i herbata po spędzonej nocy na lotnisku w Warszawie to zawsze miła odmiana.
Lotnisko w Amsterdamie sprawia miłe wrażenie choć powitała nas wietrzna pogoda i deszcz - zostaliśmy wewnątrz aby nabrać siły po nieprzespanej nocy .
Darmowe wi-fi działa przez 30 minut - wszędzie czysto i przyjemnie, słychać śpiewy ptaków.
Miejsce trochę przypomina jeden z bloków Centrum Kopernik- dla dzieciaków fajna sprawa oraz fajne miejsca do siedzenia czy fotele do leżenia , chociażby przyjemny masażer za 2 euro /5 minutto kolejne fotki z lotniska w Amsterdamie
Pomimo fajnej atmosfery 5 godzin na lotnisku trudno wytrzymać i z uśmiechem pospacerowaliśmy do odprawy China Southern samolot do Pekinu.
Plany miałem ambitne - nie mówię , że Chiński Mur ale wyjście na miasto i zwiedzanie chociażby Zakazanego Miasta i Placu Niebiańskiego Spokoju miało być zrealizowane i słynna kaczka po pekińsku jako gwóźdź programu. Ale wracając do lotu - panie stewardesy przeciętnej urody przytargały 2 dobre ciepłe posiłki za każdym razem wybierałem wołowinę zapijając puszką piwa warzonego w Pekinie i tak po 3 takich dopadł mnie mocny sen. W międzyczasie próbowaliśmy zająć miejsce w rzędach przed nami które były puste ale jak się okazało pani stewardesa tą pustkę samolotu oddzieliła firanką twierdząc , że to ta lepsza klasa przedzielając naszą część samolotu na pół i najdziwniejszym manewrem było zapinanie wszystkich niezajętych w tym przedziale samolotu siedzeń pasami bezpieczeństwa- nie wiem jakieś zapewne procedury. I tak trochę się pokręciły z napojami a czas leciał.
Do Pekinu dotarliśmy o 5 rano (6 godzin do przodu).
Kontrole poszły szybko i gładko . Zaznaczyłem , że chcę vise 72-h transit bo mam zamiar wyjść na miasto.Jeden ze strażników zawołał drugiego i ten stemplem wbił w paszport .
Wcześniej w samolocie dostaliśmy oczywiście druk do wypełnienia co wwozimy na teren Chińskiej Republiki Ludowej. Wcześniej przed lotem wysyłałem do linii lotniczej e-maila z prośbą o darmowy hotel z transferem ale nie dostałem żadnej odpowiedzi więc nie bacząc na inne rzeczy szykowałem się do wyjścia z lotniska ale nagle pojawiła się sympatyczna pani która nas i jeszcze parę z Irlandii przejęła z propozycją o dostarczenie nas darmowym busem do hotelu gdzie mieliśmy się odświeżyć, przespać, zjeść chińskie śniadanie przed naszym kolejnym lotem do Manili a stopover to 11 godzin.
Więc zdecydowaliśmy się na ten transfer i odpoczynek bo już w podróży byliśmy sporo czasu a do Manili jeszcze daleka droga
Jobi - pamiętasz umawialiśmy się na spotkanie w Puerto Princesa ;)
nie ma to jak herbatka z samego rana - jaśminowa
a tak wyglądał nasz hotelik
na booking.com sprawdzałem cena bez śniadania to ok 150 pln - zaznaczam , że śniadanie było i to bufet jesz co chcesz i ile chcesz - dobre i smaczne ale już na obiad się nie pchaliśmy - nie chcieliśmy nadwyrężać gościnności Chińczyków.
Przy hotelu była chińska restauracja gdzie można było taką kaczkę po pekińsku skonsumować ale, że śniadanie było obfite nie odważyłem się. Wyszedłem jednak po za teren hotelu i ogólnie jakoś mało atrakcyjnie wyglądała dzielnica więc wróciłem i w hotelu zaczekałem na transfer na lotnisko na ostatni etap podróżyDotarliśmy w końcu do Puerto Princesa- stolicy Palawanu , miasto słynie z tego, iż ponoć to najbardziej zielone miasto na Filipinach. Hm - nie chcę wiedzieć jak wyglądają te pozostałe.
Wychodząc z lotniska trafiamy od razu pod odstrzał kierowców tricykli i vanów.
Do nas od razu podeszła pani ubrana w czerwony mundurek - że dziś mają promocję na wycieczki lokalne i koniecznie trzeba dziś zrobić rezerwację. Wdałem się z nią w dyskusję bo przecież w planach mieliśmy te wycieczki a jeszcze przed wylotem robiłem plan i wiedziałem ile takie wycieczki mogą kosztować.
Wyszliśmy na ulicę bo tam miał czekać kierowca z pensjonatu w którym zarezerwowane były 3 noce.
Wszystkich odebrali a my z plecakami zostaliśmy chyba jedynymi białasami z lotu Air Asi.
Udaliśmy się do nieopodal mieszczącej się placówki policji turystycznej która odesłała nas do budynku naprzeciw , gdzie mieści się jakiś punkt informacji turystycznej- pan wykonał telefon do pensjonatu ale o dziwo - nie ma takiego numeru. Zatem wróciliśmy ponownie do pani w czerwonym mundurku , która zaoferowała nam również usługi hotelowe- najpierw jednak należało udać się do zarezerwowane obiektu , który był zagwarantowany kartą kredytową i jeśli bym się nie pokazał - kasa by poszła z karty.
Podjechał van i jedna z pań wsiadła z nami - za darmo zrobiliśmy sobie pierwszą podróż po mieście - główna ulica jak i skrzyżowania zatłoczone, pełno pojazdów , tricykli, jeepney vanów, autobusów - szok.
Ale podrzędne ulice w które należało wjechać to już prawdziwy obraz biedy pospolitych mieszkańców miasta. Domki często przypominające boxy przykryte falistą blachą lub nawet jakimiś roślinami.
Dzieciaki biegające boso samopas przy ulicy często bez opieki - trzymające inne mniejsze na rękach.
I tak wjechaliśmy do obiektu- recepcjonistka zaczęła nas przepraszać i usprawiedliwiać się - pokazała nam pokój w którym mieliśmy spędzić następne dni.
Oczywiście na zdjęciach bardzo fajnie to wyglądało ale rzeczywistość na miejscu rozwiała wątpliwości- pokój ciemny , pachnący nie za dobrze, łazienka która miała być prywatna jednocześnie jest dla wszystkich i sanitaria też dawały wiele do powiedzenia. Zrezygnowaliśmy i udaliśmy się wraz z panią w czerwonym mundurku do hotelu który to ona nam zaproponowała - w tej samej cenie pokój o podwyższonym standardzie z wi-fi oraz bezpłatnym śniadaniem.
Cena za nocleg 1100 pesos.
Po tych 2,5 dnia lotów nie mięliśmy już ochoty szukać po tak dużym mieście noclegu dlatego warunki - duży pensjonat pokoje w miarę duże, lodówka oraz klimatyzator , w miarę porządna toaleta z ciepłą wodą :!: telewizor i kanały zachodnie - azjatyckie mtv, animal planet czy kanał z meczami NBA oraz Hbo - przekonały nas by tu zostać. Sam hotelik oddalony od lotniska w linii prostej ok 2 km a do centrum miasta główną ulicą ok 4 km. Tak więc byliśmy blisko i zdecydowaliśmy zamówić wszystkie wycieczki na tą trasę. Oczywiście darmowy transport . Cenowo wyglądało to tak
1.Underground River - normalna cena 1500 - po negocjacji 1200
2.Honda Bay- normalna cena 1300 - po negocjacji 1100
Posiadają też pakiety np. 3 dniowy(2 noce) + 1 i 2 -4200,
4 dniowy (3 noce)+1 i 2 -5500
Ceny wycieczek- tourów w El Nido , mają podobne jak w EL Nido ale nam udało się jeszcze dostać rabat
ok 1100 za każdy tour.
tak więc pozbyłem się prawie całej gotówki którą wcześniej wypłaciłem w Manili ale cały pobyt był już praktycznie opłacony i wspólnie zrobiliśmy plan. Co do noclegów w El Nido noclegi były już zakupione na agodzie, gdyż nie chciałem ryzykować braku dobrej miejscówki a w tym turystycznym miasteczku szybko się rozchodzą.
Jak się okazało miesiąc maj jest miesiącem wakacyjnym Filipińczyków , którzy właśnie w maju spędzają wakacje na wyspach i dlatego wszędzie było ich dużo i pełno choć to nam wcale w niczym nie przeszkadzało a jak się okazało poznaliśmy kilku fajnych Filipińczyków z którymi spędzaliśmy wspólnie czas.
W tej relacji głównie skupiać się będę na kosztach bo o tym tu rzadko się pisze a trochę w ten temat szczegółowo starałem się wejśćI tak 1 peso to 0,07 pln, przy czym można spotkać monety o nominałach 1, 2, 5 i banknoty .
Pierwszy nasz wyjazd na miasto to miała być przejażdzka tricyklem do słynnej restauracji Kalui- znana na całym świecie , poprosiliśmy by recepcjonistka zarezerwowała nam stolik na wieczór i okazało się , że w oka mgnieniu został jeden wolny stolik na godzinę 21 więc skoro była sobota i mięliśmy ochotę zjeść coś wytwornego o niebiańskim smaku i pięknej prezentacji to musem było tam się dostać. Przejażdzkę udało mi się wynegocjować w recepcji i na pierwszego tricykla dostałem 40 pesos na tam i z powrotem - trochę mi było głupio gdy dostałem to do ręki ale myślę , że taki skromny upust mi po prostu się należał na moje wydatki w tym hoteliku rzędu prawie 20,500 pesos .
Nie czekaliśmy do 21- wybraliśmy się na pierwszą naszą wędrówkę po mieście.
ok 4 km główną ulicą spotykając przemiłych Filipińczyków- głównie dzieci które nas witały i pozdrawiały ale o dziwo żadne nie wyciągało ręki po pieniądze.Kilka fotek z restauracji Kalui
Uwaga - w niedzielę jest nieczynna
danie główne- jak to w karcie danie dnia dla 2 (420 pesos)
danie składało się z przystawki- zupa z zielonymi roślinkami- glony
ryba w sosie
krewetki
roladki w sosie z mleczka kokosowego
pyszne krewetki w sosie słodko-kwaśnym
pyszny deser kawałki owoców posypane cynamonem
aha- ważna sprawa obuwie zostawiamy przed wejściem do lokalu w specjalnej szafce i po lokalu chodzimy boso po pastowanych drewnianych podłogachPierwszy z naszych rejsów odbył się na Honda Bay.
Wycieczka kosztowała 1100 po negocjacjach, ponoć wszystko w cenie ale dla osób które nie miały sprzętu do snorklingu, butów do chodzenia po kamieniach , aparatu z osłoną wodoodporną, kapelusza lub też ręcznika kierowca zatrzymał się w pewnie mu znanym miejscu gdzie każdy z wymienionych powyżej rekwizytów kosztował odpowiednio 150 pesos a zagubienie powyższego znacznie więcej.
My mięliśmy sprzęt własny więc tylko przyglądaliśmy się pozostałym i tak po krótkim odpoczynku ruszyliśmy w drogę w kierunku przystani.
Pierwsza wyspa to Star Island , gdzie można było zaobserwować jak młodzi Filipińczycy nurkując wyciągają z wody duże i kolorowe rozgwiazdy- dlatego wyspa się tak nazywa.
Rafa i koral raczej mizerny .Przejrzystość wody też średnia a snorkowanie i pływanie odbywa się w wydzielonych obszarach ale to dla bezpieczeństwa przed nadpływającymi kolejnymi łodziami.
Jednak w ten dzień tłoku nie było więc za wiele osób nie przeszkadzało w eksploracji .
i nawet mi udało się coś znaleźć
Bangka standardowo zabiera na pokład od 8 do 12 osób i 2-3 osoby z załogi , które przygotowują nam posiłek na trasie- tutaj jak się okazało obiad był przygotowany w restauracji na ostatniej wyspie.
Naszą załogę stanowiła filipińska rodzinka i mieszane małżeństwo- amerykanin i filipinka.
Po ok.40 minutach udaliśmy się na kolejną wysepkę - LuLi Island
tutaj też ciężko o ładne koralowce - za to z pomostu można pokarmić rybki ;-)
Ta niewielka wysepka na długo zostanie mi w pamięci - tak wyobrażam sobie tropikalną wysepkę.
Kilka bungalowów , słomianych parasoli pod którymi można schować się przed ostrym słońcem.
Wielkie palmy z kokosami. Restauracja w której można zjeść dobry posiłek i wypić coś orzeźwiającego.
Piękne dookólne widoki i turkusowa woda którą lekko muska wiaterek.
pyszne dania i owoce morza
w poszukiwaniu muszelek
słońce niemiłosiernie paliło
Na wyspie jest bar gdzie można kupić przekąski czy napoje i tak zimny San Miguel 70 pesos, Mleko z kokosa 50 pesos, smażony banan 20 pesos.
Podsumowując wycieczka Honda Bay jest dla osób - plażowiczów i osób lubiących pływanie. Uroku dodają piękne widoki na pobliskie góry. Przejrzystość wody głębiej jest średnia i nie zbyt wielu koralowców a co za tym idzie fauna morska jest uboga - ogólnie słaby snoorkling.
Powrót do Puerto na godzinę 17 i wtedy można zaobserwować duże korki.
Często kierowcy zatrzymują się przy wjeżdzie do miasta w dużym punkcie gdzie można dosyć tanio kupić wszelkiej maści pamiątki - od magnesów po koszulki czy muszle w miarę atrakcyjnych cenach.Kolejny dzień to wizyta w rezerwacie Underground River- Podziemnej Rzeki uznanej jako jeden z 7 cudów natury i wpisane na listę Unesco jako obszar chroniony , podziemna rzeka o długości ok 9 km wpływa prosto do morza , wewnątrz znajdują się spektakularne skamieliny w różnych kształtach .
Jest też siedliskiem dużej ilości nietoperzy.
W dniu przyjazdu zameldowaliśmy się w urzędzie w Puerto Princesa by zakupić wejściówki do Parku w cenie 40 pesos/osobę. Cena wycieczki do Underground River to 1300 pesos i wszystko już jest w cenie.
Przyjechał do hotelu bus i zapakował wszystkich chętnych.
Cel podróży Sabang- miejsce skąd odpływają łodzie do rezerwatu.
Po godzinie jazdy wśród pięknych widoków i mijaniu małych filipińskich wiosek zatrzymaliśmy się by wyprostować nogi w takim miejscu .
W klatce było zwierzątko bearcat- pomieszanie niedźwiadka z kotem.
można było schłodzić się pysznym sokiem z kokosa
Pierwszym etapem tej wycieczki było dotarcie do miejsca zwanego Ugong Rock- chętni mogli wejść do ulokowanych tam jaskiń i przy pomocy ZIplane zjechać liną w dół(9 sekund zjazdu)>cena takiej przyjemności 250/400 pesos.
Rezerwat ten mieści się w połowie drogi do Sabang. Osoby niezainteresowane taką formą mogą schować się pod dużym bungalowem. Jest też tam sklepik i mała restauracyjka. Czas oczekiwania na resztę około godziny.
Rozmawialiśmy z osobami które zjechały na tej linie i ogólnie nie było zbyt dużo eh i ah ale zawsze warto spróbować czegoś nowego.
Ruszyliśmy dalej i po kolejnej godzinie dojechaliśmy do Sabang- można rzec niewielkie miasteczko u wrót Podziemnej Rzeki- stąd właśnie codziennie odpływają wielkie rzesze turystów z całego świata by ujrzeć ten ów cud natury.
My najpierw udaliśmy się do restauracyjki , gdzie był opłacony obiad w cenie wycieczki.
Szwedzki stół plus zimna Cola i gdy już napełniliśmy swoje żołądki udaliśmy się w kierunku przystani- słońce grzało niemiłosiernie a na placu obok przystani betonowe boisko do kosza-na Filipinach koszykówka to sport narodowy i boiska do kosza są wszędzie nawet w dżungli podczas jazdy można było to zaobserwować.
W kolejce należało poczekać na łódki które miały nas dostarczyć już do samego rezerwatu - maksymalnie 9 osób wpuszczano na łódkę.
Poniżej zdjęcia z przystani i info o kosztach transferu łodzią do rezerwatu Underground River
Przystań Sabang
w oczekiwaniu na Bangkę
cennik
Ludzi sporo ale to nie były tłumy jak to pisano w relacjach. Obowiązkowe zdjęcie przy drewnianej tablicy z informacją gdzie się znajdujemy i udaliśmy się w głąb dżungli wśród małp oraz innych towarzyszy podróży.
-- 21 Cze 2014 14:53 --
15 minut spokojnym spacerem z przewodnikiem i docieramy do punktu gdzie musimy poczekać aż zwolnią się kolejne łodzie które wpływają do wnętrza - Underground River . W oczekiwaniu na łódkę miła pogawędka geopolityczna z Amerykanami , Filipińczykami w obecności dość sporej grupy młodych Rosjan o sytuacji na Krymie. W między czasie kilka fotek .
woda dawała przyjemny chłód po tak ostrym słońcu
co niektórzy już płyną
-- 21 Cze 2014 15:02 --
czas i na nas :)
Wpływamy do środka