0
pawelyop 26 kwietnia 2013 15:36
Czwartkowe grudniowe popołudnie, na forum fly4free ukazuje się "Mega HIT" - Peru za 1207zł z Europy, http://www.fly4free.pl/hit-tanie-loty-do-peru-lima-1207-pln. Chwila namysłu, hmm.... ciekawy kierunek, odległy kraj, więc okazja na pierwszą tak daleką podróż byłaby niebywała. Mały research w googole, głównie pod kątem pogody w danych terminach, atrakcji turystycznych, cen, sprawdzenie dostępności terminów i przemyślenie kwestii urlopu w pracy i po chwili jest decyzja.... lecimy. Bilety kupujemy na marzec. W sumie w samym Peru pobyt to 10 dni plus kilka dni w zapasie na doloty do Hiszpanii/Anglii. Niestety na więcej wolnego nie było szansy, poza tym do wyjazdu były 4 miesiące, więc różnie to może być, lepiej nie przekombinować z datami i wybrać bezpieczne rozwiązanie, bo niestety biletów zwrócić się nie da.

Kupione bilety układały się w następującą trasę: Barcelona-Madryt-Lima-Madryt-Londyn Gatwick (linie Air Europa). Miesiąc później udało się kupić doloty z pomocą Azuona i użytkowników naszego forum: Gaszpar i kerad85, którym serdeczne dzięki za pomoc. Ostatecznie stworzył się plan lotów, nieco pokrętny, ale za to tani (w sumie zgodnie z zasadą taniego podróżowania) - 1510zł za osobę (Air Europa 1250zł + doloty 260zł):

10 marca:
1) Warszawa - Charleroi 10.05-12.10
2) Charleroi - Barcelona 14.45-16.40
3) Barcelona - Madryt 20.30-21.50
4) Madryt - Lima 23.55-06.25

19 marca
5) Lima - Madryt 11.15-05-00

20 marca
6) Madryt-Bergamo 09.45-12.05
7) Bergamo - Warszawa 14.30-16.35

W lutym powoli trzeba było zbierać szczegółowe informacje na temat Peru i zastanowić się nad zarysem planu zwiedzania. Wielkich problemów nie było, jako że to nie pierwsza tego typu wycieczka na własną rękę tyle tylko, że najbardziej odległa. Dobrą zasadą jest nie planowanie niczego z datami na sztywno, aby potem na miejscu w zależności od rozwoju wypadków móc sobie elastycznie zmieniać plany. Ważne jest też dobre przygotowanie przez wyjazdem w wiedzę o kraju, aby wiedzieć gdzie można jechać i co tam zobaczyć, jak się dostać do poszczególnych miejsc, czego unikać i ogólnie czego się można spodziewać na miejscu.

Nasz plan zakładał po przylocie do Limy bezpośrednią podróż autobusem do Ica (300km), aby udać się do oazy Huacachina – pierwszego postoju. Z planu wykluczyliśmy zwiedzanie Machu Picchu i jeziora Tititaca z powodu braku czasu, co jednak nie pozbawiło naszego wyjazdu atrakcji. Z dotarciem do Limy nie było problemów, na szczęście, bo po drodze przecież newralgiczna przesiadka w Charleroi, która mogła wszystko popsuć. Mimo wszystko lekkie opóźnienia samolotów (jakaś godzinka już na starcie w Warszawie z powodu odladzania samolotu itp.) nie spowodowały zmiany naszej trasy. Lot Airbusem A330-200 z Madrytu do Limy trwający mniej więcej 12 godzin przebiegł bez problemu i dość szybko, tym bardziej, że wylot z Madrytu był o północy, wiec po godzinie była serwowana kolacja, a po niej szybko usnęliśmy. Multimedialny system rozrywki działał bez problemu.

Image

Image

Image

Po wylądowaniu w Limie trochę czasu zeszło z odprawą paszportową z uwagi na długą kolejkę. Po wydostaniu się z lotniska, omijając slalomem wszystkich taksówkarzy zebranych tłumnie przed wejściem poszliśmy, dzięki wskazówkom kolegi z forum "michcioj", na przystanek lokalnych colectivos i taksówek. Widząc przyjeżdżające jeden po drugim busiki, załadowane pasażerami po brzegi, w dość wątpliwym stanie technicznym co widać na zdjęciu poniżej, „odmówiliśmy” sobie przyjemności jazdy takim busem :D .

Image

Po chwili spośród przyjeżdżających co chwilę taksówek wsiedliśmy jednej z nich, która wizualnie wyglądała nienagannie. Nie było to na szczęście Tico. Za 18 soli dotarliśmy do centrum Limy skąd odjeżdżały autobusy na południe kraju. Dolary wymienialiśmy za pierwszym razem w kantorze z obawy o bezpieczeństwo takiej transakcji na ulicy jak i o kurs. Jak się okazało kurs na ulicy i w kantorze był prawie ten sam, wiec później wymienialiśmy już pieniądze na ulicy, targując się minimalnie co do kursu. Najwyższy jaki osiągnęliśmy to S/.2,60 za 1 USD. Do Ica za S/.30 jechaliśmy autobusem linii Flores (http://www.floreshnos.net). W cenie była popularna w Peru kanapka z kurczakiem, słodkie ciastko oraz napoje.

Po dotarciu do Ica udaliśmy się na spacerek od jednego do drugiego dworca autobusowego aby zanotować godziny i ceny autobusów do Arequipy, następnego celu. Niestety w Peru prawie każdy przewoźnik autobusowy ma swój dworzec. Potem za S/.3 dojechaliśmy do oazy Huacachina, której główną atrakcją są oczywiście wysokie wydmy, jazda specjalnymi samochodami po nic i zjazd na desce ze szczytu.. W oazie spotkaliśmy naszych rodaków mieszkających w Irlandii, którzy tak jak i my w Peru gościli dzięki fly4free i promocji AirEuropa. Oczywiście nie obyło się bez wspólnego piwka, serdeczne pozdrowienia dla Was.

Image

Image

Image

Image

Image

Samo miasto Ica ma niewiele do zaoferowania dla turysty pod względem atrakcji. Mimo to jest doskonałym miejscem do poznania codziennego życia Peruwiańczyków w małym miasteczku. Ogólnie w centrum jest spore zamieszanie: dużo ludzi, a jeszcze więcej taksówek i mototaxi. Przejazd przez pół miast mototaxi to koszt S/.2. Głównym miejscem w mieście, co oczywiste w Peru, jest Plaza de Armas. Na ulicy można było napić się pysznego soku za S/.1, gdzie często zdarzała się darmowa dolewka. Szczególnie dobry był ten wyrabiany z kukurydzy Maíz morado. Niektóre uliczki oddalone trochę od centrum nie należą do bezpiecznych o czym uprzejmie poinformowała nas jedna starsza pani, u której właśnie kupiliśmy szklankę takiego soku. Nie mniej jednak żadna niemiła sytuacja nas nie spotkała mimo, że chodziłem z aparatem albo w ręku albo w pokrowcu na szyi.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Kolejnym etapem była kilkugodzinna wycieczka do rezerwatu Islas Ballestas, którą w zasadzie zakupiliśmy w naszym hoteliku w Huacachina. Wyjazd z samego rana (jakoś o 6), powrót około 13. Ceny niestety już nie pamiętam, ale były dwie dodatkowe opłaty już w samym Paracas: za wejście na molo S/.2 i za wstęp do parku S/.5. Rano w naszym hotelu jakby zapomnieli, że mamy w ogóle tego dnia jechać na te wyspy. Po obudzeniu pana z recepcji i przypomnieniu, że tak to dziś jedziemy, wykonał nerwowo dwa telefony i w końcu z lekkim poślizgiem przyjechał po nas bus. Bardzo przyzwoity i z klimą. Po zebraniu wszystkich osób z poszczególnych hoteli w Huacachina wyruszyliśmy do Paracas. Na miejscu było już kilka innych grup, czekała speedyboat i przewodnik mówiący również po angielsku. Generalnie warto się wybrać by zobaczyć wyspy i ptaki, w tym największe atrakcje pingwiny i lwy morskie.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Wypytując po dworcach o ceny i rozkłady autobusów do Arequipy (700km od Ica) wybraliśmy przewoźnika CIVA, http://www.excluciva.pe, kurs nocny i autokar o nieco niższym standardzie bez posiłku w czasie podróży. Mała ciekawostka co do ceny. W przeddzień odjazdu cena za bilet wynosiła S/.50, a na kilka godzin przez odjazdem spadła do S/.40, co nas oczywiście mile zaskoczyło i ucieszyło. Podobną tendencję cenową mają się też ceny biletów lotniczych na loty po Peru, że przed odlotem tanieją, ale o autobusach nie wiedzieliśmy. Podróż autobusem była w bardzo lokalnym towarzystwie, co nam w żadnym stopniu nie przeszkadzało. Pozostawała jedynie obawa o możliwą kradzież, jednak nic nam w nocy nie ukradli :D .

Image

Po drodze widzieliśmy wrak jednego autokaru, który niestety kiedyś spadł w kilkudziesięciometrową przepaść.

Image

Po dotarciu do Arequipy, która jest położona na wysokości 2300 m.n.p.m. u podnóża wulkanu El Misti 5800 m.n.p.m. znaleźliśmy hotelik ze śniadaniem i pysznym koktajlem owocowym w cenie S/.50 za pokój, położony jakieś 10 minut spacerkiem od Plaza de Armas. Podróż z dworca do centrum taksówką to koszt rzędu S/.6-7. Mały odpoczynek po 11-godzinnej podróży i wyruszyliśmy na miasto. Samo miasto już inne niż Ica. Moim zdaniem bardziej turystyczne i mniej lokalne i dlatego żeby właśnie tą peruwiańską lokalność można było zobaczyć warto było odwiedzić Ica. Oczywiście sam Plaza de Armas w Arequipie z widokiem na El Misti w tle z balkonu restauracji fajna sprawa.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Nieco na południe od Plaza de Armas jest rejon licznych straganów, targowisk i lokalnych barów, który też odwiedziliśmy. Co krok można spotkać starsze panie z przedmieść na chodnikach sprzedające warzywa albo różnorodne owoce. Choć nie miały przy sobie wagi, to wcale im to nie przeszkadzało w handlowaniu. Oczywiście nie zabrakło tam też stoisk z napojami oraz lokalnym jedzeniem. My jednak poszliśmy do baru na bardzo popularne w Peru Ceviche, w zestawie z bardzo dużą miską zupy rybnej to koszt zaledwie S/.6. Ceviche podawane było na talerzu ze słodkimi ziemniakami Camote.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Będąc w Arequipie nie sposób ominąć Kanion Colca wobec czego stał się on naszym kolejnym celem. Aby się tam wybrać zakupiliśmy zorganizowaną jednodniową wycieczkę. Cena jaką uzyskaliśmy po lekkim targowaniu w czwartym biurze, które odwiedziliśmy to S/.45 od osoby, plus oczywiście obligatoryjne S/.70 do zapłacenia na miejscu za sam wstęp na Kanion, co moim zdaniem jest lekką przesadą, ale cóż ceny na Machu Picchu są jeszcze wyższe….

Plan wycieczki zakładał wyjazd spod hotelu o 3 w nocy, zebranie wszystkich uczestników z hoteli rozsianych po całym mieście, mały przystanek na wysokości 4910 metrów n.p.m. z widokiem na szczyty o wysokości 5800-6200 m i udanie się na śniadanie do Chivay 3635 m.n.p.m., po którym wyruszyliśmy w dalszą drogę do Kanionu. Cała wycieczka zaczynała się tak wcześnie, gdyż słynne Kondory Wielkie w Kanionie można zobaczyć z reguły przed południem, a są to jedne z największych (zaraz po Albatrosie wędrownym) ptaków latających, które żyją współcześnie. Ich skrzydła osiągają rozpiętość 3 metrów.

Image

Image

Image

Image

Image

[img]http://imagizer.imageshack.us/v2/1024x768q90/401/sam2438u.jpg[/img

Image

Zaraz po wyjechaniu z Chivay asfaltowa droga się skończyła. Po drodze przeprawa przez dwa małe strumyki, które przecinały drogę. Były one niewielkie gdyż ostatnio akurat nie padało w górach. Jednak po deszczu takie niepozorne strumyki bardzo łatwo przybierały już swoje groźniejsze oblicze i stawały się rwące i przejazd już nie był taki łatwy. Z ciekawostek, które opowiadał nam po drodze przewodnik mówił o trzęsieniu zmieni, które nawiedziło ten rejon tydzień przed naszą wizytą. Nie było ono co prawda wielkie, ale jak jechaliśmy to widzieliśmy w dwóch miejscach jak jeszcze trwała naprawa drogi. Nasz bus nie miał problemów z pokonaniem odcinka Chivay-Kanion, ale jak patrzyłem na duże autokary, które jeździły tą drogą to myślę, że podróż nimi nie była już taka bezpieczna.

Image

Sam Kanion robi ogromne wrażenie, choć na pierwszy rzut oka nie widać różnicy wysokości między najwyższym a najniższym punktem – kilka kilometrów.

Image

Image

Tarasy widokowe Kanionu położone są na wysokości 3800m i tu dopadła nas już choroba wysokościowa. Generalnie niemiła sprawa i trochę kręci się w głowie. Przeszło nam, ale dopiero po zjechaniu z Chivay na niżej położony teren.


Dodaj Komentarz

Komentarze (64)

skoczek650 26 kwietnia 2013 16:23 Odpowiedz
Dzięki wielkie za relacje :)Bardzo przydatna bo sam za 6 tyg jestem w Peru a zostało jeszcze trochę planowania.Jaki mieliście budżet przeznaczony na wyprawę, bo nie wiem ile kasy zabrać ze sobą na osobę ?Pozdrawiam
podrozniczk_m 27 kwietnia 2013 17:42 Odpowiedz
Świetna relacja i rewelacyjne zdjęcia! Peru to moje (wciąż niespełnione) marzenie. Czy jest tam na tyle bezpiecznie, że mogłabym wybrać się tam sama? Jak myślicie?
kozi 27 kwietnia 2013 18:05 Odpowiedz
pewnie, ja bym pojechał sam, jak nie masz w planie zwiedzać slumsów to w moim odczuciu jest bezpiecznie. Zawsze możesz przy następnej promocji się z kimś zgadać i połączyć siły na wspólne podróżowanie.Spoko relacja:)
pawelyop 27 kwietnia 2013 19:15 Odpowiedz
@ podrozniczk_mmoim zdaniem jest bezpiecznie, główne zagrożenie to chyba drobni złodzieje. W dżungli i slamsach oczywiście już może nie być tak fajnie.@ Kozco do połączenia sił to na forum ktoś pisał, że został okradziony przed takiego współtowarzysza, przykra sprawa...
magdalenita 27 kwietnia 2013 20:18 Odpowiedz
Super raport z podrozy! Dziekujemy!
m3lm4k 27 kwietnia 2013 20:39 Odpowiedz
Fajny trip!
aviel 28 kwietnia 2013 00:16 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja. My jedziemy za 4 tyg. tez z promocji Air Europa, z dzieckiem (14 lat). Podobne miejsca jak Ty + Macchu Picchu i Cusco. Czy zdarzyly sie Wam jakies nieprzewidziane sytuacje w podrozy. Mamy dosc napiety plan i szczerze powiedziawszy prawie wszystko zabukowane. Czy jest problem z biletami czy mozna je kupic dzien przed wyjazdem? Chodzi mi np. Cruz del Sur? Jakies srodki bezpieczenstwa zwiazane w przechowywaniem pieniedz, paszportow, aparatu? Dzieki wielkie za odp.
antia 28 kwietnia 2013 04:15 Odpowiedz
podrozniczk_m napisał:Świetna relacja i rewelacyjne zdjęcia! Peru to moje (wciąż niespełnione) marzenie. Czy jest tam na tyle bezpiecznie, że mogłabym wybrać się tam sama? Jak myślicie?HejkaJest bezpiecznie, jak sie zachowuje minimalnie przezornie. Mnie jedyna niemila sytuacja spotkala ze strony czlowieka, z ktorym podrozowalam- okradl mnie.Poza tym ludzie sympatyczni, zyczliwi, czasami chca dostac wiecej, niz powinni ;)
magdalenakr 28 kwietnia 2013 16:06 Odpowiedz
Bardzo ciekawa relacja. Szczególnie godne uwagi są zdjęcia. W dobie nadmiernego korzystania z photoshopa i innych programów do edycji zdjęć, Tobie udało się zachować naturalność barw ;) Najbardziej podobają mi się fotografie z Arequipy. Mój chłopak powrócił niedawno z Peru (chyba korzystał z tej samej promocyjnej ceny lotów) i jak do tej pory widziałam jedynie jego zdjęcia z Machu Picchu. Stąd moje tym większe zainteresowanie relacją ;)A co do tematu bezpieczeństwa, który się tu rozwinął... Nie mogę się wypowiedzieć na podstawie własnego doświadczenia, niemniej, mojemu chłopakowi kilkakrotnie próbowano ukraść smartfona. Za ostatnim razem złodziej w Limie już wyrwał mu telefon z ręki, ale ktoś z przechodniów popchnął złodzieja i ten upuścił telefon. Urządzenie trochę ucierpiało, ale jest nadal w posiadaniu mojego chłopaka ;) Stąd myślę, że chyba warto zaopatrzyć się na czas podróży w jakiś stary model komórki, by nie kusić złodziei. Rzekomo również warto unikać spacerów po zmierzchu i wycieczek w mniej bezpieczne dzielnice. Choć w Limie znajdziemy drobnych złodziejaszków ponoć i w bogatszych dzielnicach, bo tam liczą na złupienie turystów.
vamamama 28 kwietnia 2013 16:38 Odpowiedz
niezła relacja, fajnie obejrzeć zdjęcia z miejsc które się zna... ale w Peru chyba używa się hiszpańskiego, nie portugalskiego?co do bezpieczeństwa, bez przesady, wszedzie zdarzają się niebezpieczne sytuacje. W podrózy tylko gorzej o pomoc w razie problemow stąd nasze obawy..Ja pojechałam sama z 4-letnim dzieckiem i wróciłyśmy całe:)
aviel 28 kwietnia 2013 16:40 Odpowiedz
odnosnie budzetu, zrobilam mala kalkulacje: za 3 os. wydatki tj. hostele (dobre, wszystkie zarezerwowane), bilety MP (kupione), Star Peru (kupione), Inca Rail (kupione), taksowki w Limie, Olla i Cusco, autobusy (3 trasy) to wydatek $2000 (za 3 os.) do tego jedzenie i inne. Pewnie wyjdzie $2800.
vamamama 28 kwietnia 2013 16:48 Odpowiedz
dodam jeszcze że przejażdzka microbusem - świetne doświadczenie i koszt ok 1.5-2 sole...nie wyglądają zachęcająco, to fakt, ale są raczej bezpieczne.
pawelyop 28 kwietnia 2013 20:48 Odpowiedz
vamamama napisał: w Peru chyba używa się hiszpańskiego, nie portugalskiego?jasne, że tak o ile zna się ten hiszpański. My akurat znamy portugalski i na miejscu układ my portugalski, a oni hiszpański działał świetnie :D
tomek87 29 kwietnia 2013 01:38 Odpowiedz
Hej!Mógłbym Ciebie zapytać o dwie rzeczy?1. Jak nazywa się hostel, w którym zatrzymaliście się w Arequipiei2. Z jakim lokalnym biurem podróży pojechaliście do Kanionu? O której godzinie wróciliście z powrotem do Arequipy? Jest szansa, żeby zrobić wycieczkę tego samego dnia i potem wyruszyć wieczornym autobusem do Limy?Z góry dzięki!
antia 29 kwietnia 2013 02:29 Odpowiedz
tomek87 napisał:Hej!Mógłbym Ciebie zapytać o dwie rzeczy?1. Jak nazywa się hostel, w którym zatrzymaliście się w Arequipiei2. Z jakim lokalnym biurem podróży pojechaliście do Kanionu? O której godzinie wróciliście z powrotem do Arequipy? Jest szansa, żeby zrobić wycieczkę tego samego dnia i potem wyruszyć wieczornym autobusem do Limy?Z góry dzięki!Wyjazdy do Kanionu Colca sa o 3 rano z Arequipy. Powrot na godz. 18-19, wiec jest mozliwosc wyjazdu autobusem do Limy.
pawelyop 29 kwietnia 2013 07:37 Odpowiedz
tomek87 napisał:1. Jak nazywa się hostel, w którym zatrzymaliście się w Arequipiew Arequipie spałem w Marlon's House http://www.hostelworld.com/hosteldetail ... &sc_pos=11tomek87 napisał:2. Z jakim lokalnym biurem podróży pojechaliście do Kanionu? O której godzinie wróciliście z powrotem do Arequipy? Jest szansa, żeby zrobić wycieczkę tego samego dnia i potem wyruszyć wieczornym autobusem do Limy?Nazwy biura nie pamiętam, ale mają biuro przy Plaza de Armas. Jest tam kilka biur z resztą, więc warto popytać o ceny. Ramy czasowe wycieczki to rzeczywiście godz. 3-19. Nas bus zabierał z hostelu, a powrót był na Plaza de Armas.W razie dalszych pytań zapraszam do wątku http://fly4free.pl/forum/viewtopic.php?f=129&t=22451
nika71 29 kwietnia 2013 11:16 Odpowiedz
Witam! Fajna relacja!!Mam pytanie odnośnie tego programu jaki masz na telefon , który określa Twoje położenie. Słyszałeś może że ktoś wchodził na El misti bez żadnego biura, tylko został podwieziony busem na pewną wysokość?Pozdrowienia Dzięki
pawelyop 29 kwietnia 2013 11:36 Odpowiedz
nika71 napisał:Witam! Fajna relacja!!Mam pytanie odnośnie tego programu jaki masz na telefon , który określa Twoje położenie. Słyszałeś może że ktoś wchodził na El misti bez żadnego biura, tylko został podwieziony busem na pewną wysokość?Pozdrowienia DziękiUżywałem nawigacji Garmin Mobile XT na telefon z symbianem, ale na androida też chyba jest coś podobnego. Co do wejścia na El Misti, niestety nie mam wiedzy w tym temacie.
tomek87 29 kwietnia 2013 13:27 Odpowiedz
Dzięki bardzo Anito i pawelyop!
mariol 1 maja 2013 17:03 Odpowiedz
wyjeżdżam do Peru w weekend i zastanawiam się czy mój telefon będzie odbierał tam. Patrząc na to, jaki ma zakres i to że mój operator ma tam roaming - to wszystko powinno być ok. Natomiast znajomi znajomych mówili, że im telefony tam nie odbierały, dlatego jestem ciekawa jak to wygladało u innnych forumowiczów.
hank 1 maja 2013 17:26 Odpowiedz
Peru korzysta z GSM 1900.
ayahaga 7 maja 2013 19:51 Odpowiedz
Niestety mój play odmówił podłączenia się do sieci zarówno w Limie jak i Paracas/Ica. Tajemniczo złapał zasięg (1 raz) w Iquitos i tyle. Za to we wszystkich wymienionych miejscach orange działał bez zarzutu. Pamiętaj, że w Am. Pd. mają amerykańskie częstotliwości, więc telefon raczej trzyzakresowy...Ogólnie z tymi niebezpieczeństwami bym nie przesadzał. Chodziłem z iphonem po centrum po zmierzchu, jeździłem busami i nigdy nie miałem żadnych nieprzyjemnych sytuacji. Z wyjątkiem bankomatów, które często nie przyjmują polskich kart. Dzięki fly4free za tani bilet!
niobe7 7 maja 2013 21:33 Odpowiedz
fajna relacja, az mam chec wybrac sie tam
panrobo 9 maja 2013 19:54 Odpowiedz
Ja wczoraj dolecialem do Limy. Telefon smiga bez problemow - play. Problem na lotnisku z ATM faktycznie, tylko jeden rodzaj i nie akceptowal mojej karty. Na szczescie mialem USD w gotowce.
aviel 9 maja 2013 20:02 Odpowiedz
@panroboProsze czy moglbys sie zorientowac czy jest problem z wymiana GBP w Limie czy Cusco. Z gory dziekuje.Lecimy za 2 tyg. Niestety nie mam wodoodpornej letniej kurtki, tylko cieplejsze, zimowe, czy czesto leje? powinnam kupic?
travelisfun 9 maja 2013 20:32 Odpowiedz
aviel napisał:@panroboProsze czy moglbys sie zorientowac czy jest problem z wymiana GBP w Limie czy Cusco. Z gory dziekuje.Lecimy za 2 tyg. Niestety nie mam wodoodpornej letniej kurtki, tylko cieplejsze, zimowe, czy czesto leje? powinnam kupic?Z tego co widzialem to glownie wymieniaja USD i EUR. Byc moze znajdziesz jakies miejsce, gdzie idzie wymieniac GBP ale bedzie to wymagac czasu. Zalecam zmiane GBP na USD i po klopocie. Cienka kurtka wystarczy.
vamamama 9 maja 2013 21:59 Odpowiedz
Uzywalam w Peru wylącznie karty debetowej, nigdy nie mialam problemu z wyjęciem gotówki. Chyba tylko na lotnisku takie problemy z bankomatem;
ayahaga 9 maja 2013 23:00 Odpowiedz
Kantorów jest tyle co u nas w latach 90. Dodatkowo pod bankami, a czasem i supermarketami stoją cinkciarze, którzy wymieniają i nie sądzę, żeby czymś pogardzili. Wystarczy się zapytać w hotelu. Wymieniałem nawet franki szwajcarskie (fakt, że po fatalnym kursie - 95$ za 100 franków ;)) ale nie sądzę, żeby ktoś się oburzał na funty. Przy wymianie wydają banknoty które stemplują stempelkiem kantoru czy wręcz cinkciarza. Tak, żeby nie było, że wam wydali lewe banknoty. Mnie się ani razu nie zdarzyło dostać fałszywki. No ale to może kwestia farta ;)Jeśli chodzi o bankomaty to szczególnie często (czytaj zawsze) odmawiały współpracy te żółte. Ani wbk ani sync ani citibank. Inne sieci (pomarańczowe, zielone) raczej bez problemów ;)
aviel 9 maja 2013 23:27 Odpowiedz
dziekuje bardzo za odpowiedzi. Mam troche zgryza poniewaz zawsze biore ze soba gotowke (GBP) na co najmniej polowe podrozy, wymieniam na miejscu i to wychodzi najlepiej. Ale w Am. Pd jeszcze nie bylam i czytalam stare posty gdzie ludzie skarzyli sie na niemoznosc wymiany GBP. Nie zabardzo chce wyplacac z bankomatu, poniewaz moj bank pobiera oplate za wybranie z bankomatu, oplate za zakup waluty no i rata jest nienajlepsza. Poza tym ostatnio w czasie podrozy bank zablokowal mi karte, poniewaz nie zglosilam, ze bede uzywac karty w Kambodzy (zglosilam tylko Malezje i Singapur ale po zablokowaniu konta karta nawet tam nie dzialala). Tym sposobem zostalam bez kasy na reszte podrozy. Dobrze, ze mialam troche gotowki, kredytowke no i Azja okazala sie duuuzo tansza niz zakladalam.
vamamama 9 maja 2013 23:44 Odpowiedz
mi było po prostu wygodniej z kartą; a nie dasz rady kupic soli przed wyjazdem? wydaje mi się to łatwiejsze. Uwazajcie na banknoty żeby wam ktos lekko podartego nie wydał bo kazdy takim gardzi i trzeba isc do banku wymieniac.
panrobo 10 maja 2013 02:32 Odpowiedz
Trzeba rzeczywiscie zglosic bankowi, ze sie wyjezdza. Mi w ciagu tej podrozy sync zablokowal karte po raz drugi. Na szczescie wysylaja sms i wystarczy im opdisac jedna literke, ze to ja uzywalem karty.
mrcat 12 maja 2013 17:05 Odpowiedz
Cześć,wróciłem w czwartek z Peru i z kartami bankomatowymi to tam różnie bywa. Byliśmy tam w 6 osób, sam nigdy nie miałem problemów z wypłatą kartą mBanku (ale starą z 2011 r., taka jeszcze bez PayPassa), za to znajomi bardzo często nie mogli pobrać pieniędzy z tego samego mBanku używając karty wydanej później. Co ciekawe często wystarczyło przyjść do tego samego bankomatu za kilka godzin i karta działała prawidłowo.Generalnie w Peru bankomatów w miastach jest bardzo dużo (tak jak i banków, które podobnie jak u nas zalały centra i ulice reprezentacyjne). Ja wziąłem dodatkowo dolary, ale zapłaciłem nimi tylko za Machu Picchu i Uyuni w Boliwii. Poza tym tylko bankomaty. Kurs w mBanku całkiem uczciwy, bez dodatkowych prowizji - 1,21 za sol i 0,47 za boliviana. Nigdy nie trafiłem na bankomat, który pobrałby jakąś dodatkowa prowizję (używałem np. GlobalNet - to te lotniskowe, BCN).Różnej maści kantorów i "kantorów" jest bardzo dużo, cinkciarze stoją na każdym rogu w miejscach turystycznych (kurs ok 2,5 - 2,6 sol za dolara), dolarami można bardzo często płacić za wycieczki, hotele, a nawet na stacjach benzynowych po bardzo zbliżonych kursach. Nie wiem jak jest z wymianą funtów, ale w miastach nie powinieneś mieć z tym problemów (widziałem kantory z dużą liczbą flag), chociaż może Ci się to nie opłacać - nam np. dużo bardziej opłacało się wymienić boliviany, które zostały z Boliwii jeszcze tam na dolary, a dolary w Peru na sole, niż gdybyśmy chcieli przeprowadzić bezpośrednią transakcję bolivian > sol. Po prostu dolary i euro są dużo popularniejsze i ich kurs jest konkurencyjny, a pozostałe waluty wydają się być traktowane jako bardziej kłopotliwe.
mariol 10 czerwca 2013 20:12 Odpowiedz
Jako że dopiero wróciłam z Peru mogę podać "świeże" info.Play i roaming - nie miałam problemu, zasięg był. Zasięgu nie miałam tylko w tych miejscach, co nawet peruwiańscy operatorzy nie dawali rady, czyli gdzieś w górach w połowie drogi pomiędzy dużymi miejscowościami. Nic nie musiałam aktywować przed wyjazdem, wszystko działało bez zarzutu. Dla pełnej informacji podaję że mam w miarę nowy model smartfona.Bankomaty - temat rzeka. Najlepiej wziąć kasę w dolarach na połowę wyjazdu. Nie ma problemu z kantorami, są co krok. W limie kurs kantorowy był taki sam jak kurs uliczny. Ale zawsze to lepiej wymieniać w budynku, a nie na ulicy. Co do bankomatów to zdarzyło się, że próbowałam wyciągnąć kasę z bankomatów jednego banku. Udało mi się dopiero w czwartym... W pierwszych trzech wyskakiwał napis, że mam nieaktywną kartę lub transakcja nie może być zrealizowana. Ponieważ miałyśmy ze znajomą różne karty w różnych bankach i różnych walutach, to wyrobiłam sobie pewne zdanie. Najkorzystniej wyszło wybierać z mbanku z konta w złotówkach. I z kartami mbanku było najmniej problemu. Nie polecam wybierać gotówki z kont w dolarach. Kwota jest przeliczana na euro, a dopiero potem na sole....
aviel 10 czerwca 2013 21:29 Odpowiedz
Rowniez dzis wrocilismy z Peru. Co najbardziej mnie zaskoczylo to uprzejmosc ludzi. Zawsze starali sie pomocz usmiechem na twarzy, nigdy nie zostalismy oszukani na wymianie badz wydawaniu reszty czy w restauracji (zastanawiam sie czy to dlatego, ze bylismy z dzieckiem czy dlatego, ze moj maz jest dwa razy wiekszy od przecietnego Peruwianczyka:)) Wszystko poszlo super, zadnych problemow, wybieranie z bankomatow dla nas bardziej sie oplacalo jako, ze za 1 GBP dawano nam 3.63 Sola a bank przeliczyl nam 4.07 Sola. Kolosalna roznica. Moj kochany bak w trosce o mie znowu zablokowal mi konto po dwoch wyplatach ale to juz inna historia.Jeszcze jedna uwaga. Robilismy Gringo Trail w odwrotna strone. Nie polecam. Wszystko co najladniejsze, najllepsze widzielismy na poczatku potem juz niestety tylko coraz gorzej. Zdecydowanie MP i Sacred Valley lepiej zostawic na koniec.
mariol 10 czerwca 2013 21:41 Odpowiedz
ja też na początku byłam na Machu. Zdecydowanie jest to najmocniejszy punkt programu. Może faktycznie lepiej byłoby go zostawić na koniec?
aviel 10 czerwca 2013 22:19 Odpowiedz
no takie sa moje wrazenia, po prostu rozczarowywalam sie coraz bardziej, tym brakiem roslinnosci, piachem i brudem. poza tym :) nie kupilam nic na poczatku bo myslalam, ze jeszcze wszystkiego bedzie w brud i .... wrocilam praktycznie bez pamiatek.
antia 10 czerwca 2013 22:32 Odpowiedz
mariol napisał:ja też na początku byłam na Machu. Zdecydowanie jest to najmocniejszy punkt programu. Może faktycznie lepiej byłoby go zostawić na koniec?hjkaja tak wlasnie zrobilam, MP na koniec i wyszlo super :) Pamiatki, nauczona podrozami, kupuje zawsze wtedy, kiedy mi cos ciekawego wpadnie w oko :)
vamamama 10 czerwca 2013 22:39 Odpowiedz
a to dziwne bo pamiątek jest pełno wszędzie. nie wiem gdzie dokładnie byłaś, w każdym razie w Arequipie jest masa sklepów z pamiątkami jak i w Limie gdzie te rzeczy są produkowane. Moim zdaniem poza pisco i solonymi suszonymi bananami - chifles - nie warto przywozic masowo produkowanych bibelotów. podobało mi się tak samo w roznych miejscach Peru, MP nie zrobiło na mnie mega wrazenia, wolę market San Pedro w Cusco:)
aviel 10 czerwca 2013 22:55 Odpowiedz
tak w Arequipie i nawet w Ica czy Paracas to taka masowka w Olla bylo duzo fajniejszych "oryginalniejszych" rzeczy, ktore wpadly mi w oko, rowniez na markecie w Cusco a pozniej to juz nic ciekawego nie bylo :( coz - moja strata
vamamama 10 czerwca 2013 22:59 Odpowiedz
masz powod zeby wrocic;)
mariol 11 czerwca 2013 07:59 Odpowiedz
jak dla mnie najfajniesze rzeczy do kupienia byly w cuzco. Potem byl mniejszy wybór, gorsza jakosc. Dobrze, że kupiłam tam wiekszosc interesujacych mnie rzeczy. Inaczej tez przyjechalabym bez pamiatek.Co do Machu to zrobilo na mnie przeogromne wrazenie. Po prostu jest tam pieknie.
vamamama 12 czerwca 2013 20:29 Odpowiedz
No wiesz, nie mówię ze jest nieladnie, natomiast trochę sztucznie jak dla mnie. Wolę włoczyc się po Limie.
hubuus 23 czerwca 2013 19:20 Odpowiedz
Czy ktoś skorzystał z ostatniej promocji TAM'a i wybiera się do Peru w okresie 10-24 października?Chętnie spotkam kompanów z forum f4f :)
marrek 24 czerwca 2013 14:49 Odpowiedz
Świetna relacja! Marzą mi się takie wakacje:)
dafik 7 lipca 2013 17:29 Odpowiedz
Zacna relacja! Chylę czoła!Chciałem tylko zorientować się w jednej kwestii:Czy możesz polecić hotelik, w którym spałeś w oazie Huacachina i gdzie wykupiłeś wycieczkę na wyspy Islas Ballestas?Będę bardzo wdzięczny za pomoc :)
skoczek650 7 lipca 2013 18:46 Odpowiedz
dafik napisał:Zacna relacja! Chylę czoła!Chciałem tylko zorientować się w jednej kwestii:Czy możesz polecić hotelik, w którym spałeś w oazie Huacachina i gdzie wykupiłeś wycieczkę na wyspy Islas Ballestas?Będę bardzo wdzięczny za pomoc :)Cześć ja wróciłem z Peru 3 tygodnie temu i mogę pomóc w odpowiedzi na Twoje pytania.Hoteli w oazie jest pełno, właściwie same hotele i hostele, wiec bez problemu coś znajdziesz. Z tego co pamiętam to nawet były hostele z prywatnymi basenami.Co do Islas Ballestas tę wycieczkę możesz kupić też wszędzie :) każdy próbuję coś wcisnąć turystom :) Ja kupowałem w hostelu wraz z objazdówką po parku narodowym i płaciłem 45 soli/osSpaliśmy w Paracas Backpackers House w Paracas.Mam nadzieję, że trochę pomogłem.
dafik 7 lipca 2013 19:14 Odpowiedz
Dziękuję za informacje,ja do oazy dotrę z Arequipy i zastanawiam się nad pozostaniem tam dwóch dni i jednego dnia wykupić w oazie wycieczkę na wyspy i do parku, po czym wrócić na nocleg i wypoczynek do oazy a kolejnego ruszyć do Limy.
mariol 7 lipca 2013 19:31 Odpowiedz
dafik napisał:Dziękuję za informacje,ja do oazy dotrę z Arequipy i zastanawiam się nad pozostaniem tam dwóch dni i jednego dnia wykupić w oazie wycieczkę na wyspy i do parku, po czym wrócić na nocleg i wypoczynek do oazy a kolejnego ruszyć do Limy.Ja jechałam z Arequipy do Nazca. W Nazca spędziłam tylko parę godzin, żeby zobaczyć linie. Potem z Nazca jechałam do Paracas. W Paracas miałam nocleg w Backpackers House. Tam wykupiłam 2 wycieczki:1) rano na Islass Ballestas2) ok godz 13 Rezerwat Paracas. Lączny koszt ok.65 soliPotem na wieczór jechałam do Ica, skąd taksówką do oazy Huacachina (koszt 4 sole).W oazie miałam nocleg w hostelu Desert Nights. Następnego dnia po poludniu jechalam do Limy.Oba hostele mogę polecic. Była ciepła woda, wi fi działalo w pokojach, czysto i obsługa miła.
dafik 7 lipca 2013 19:35 Odpowiedz
Dziękuję ślicznie za pomoc!
skoczek650 7 lipca 2013 19:44 Odpowiedz
dafik napisał:Dziękuję za informacje,ja do oazy dotrę z Arequipy i zastanawiam się nad pozostaniem tam dwóch dni i jednego dnia wykupić w oazie wycieczkę na wyspy i do parku, po czym wrócić na nocleg i wypoczynek do oazy a kolejnego ruszyć do Limy.Nie lepiej było by Ci zostać w oazie 1-2 dni, później pojechać do Paracas na jeden dzień i obskoczyć Park oraz wyspy i stamtąd jechać do Limy? Dzięki temu nie bedzięsz robił dodatkowych kilometrów jeżdżąc w ta i z powrotem.Zobacz na mapie gdzie to jest:)W ten sposób zaoszczędzisz trochę czasu.Ja jechałem Lima - Paracas - Ica - Arequipa - Puno - Cusco(Machu)- Lima
kasia-ktos 12 sierpnia 2013 19:21 Odpowiedz
Będę wdzięczna za informację jakie leki braliście? Czy dotknęła was choroba wysokogórska w MP?Moskitiera się przyda?Jakie nietypowe rzeczy zabrać?Wybieramy się na przełomie września/października.
masell 12 sierpnia 2013 20:33 Odpowiedz
Kasia Ktoś napisał:Będę wdzięczna za informację jakie leki braliście? Czy dotknęła was choroba wysokogórska w MP?Moskitiera się przyda?Jakie nietypowe rzeczy zabrać?Wybieramy się na przełomie września/października.Leków żadnych poza standardowym zestawem nie brałem. Choroba wysokościowa trochę przeszkadzała na początku, zważywszy że od razu poleciałem do Puno. Wszystko było ok, dopóki nie trzeba było wejść na pierwsze piętro ;) . Moskitiera zbędna, nietypowe akcesoria także.
mariol 12 sierpnia 2013 21:43 Odpowiedz
Kasia Ktoś napisał:Będę wdzięczna za informację jakie leki braliście? Czy dotknęła was choroba wysokogórska w MP?Moskitiera się przyda?Jakie nietypowe rzeczy zabrać?Wybieramy się na przełomie września/października.Moskitiera rzecz zbędna. Szczerze powiedziawszy ja nie natknęłam się na insekty.Z leków warto wziąć ze sobą jakiś specyfik na ewentualną biegunkę. Ja miałam ze sobą nifuroksazyd. Na szczęście nie przydał się. Ale w tym miejscu muszę wspomnieć, że raczej byłam ostrożna z jedzeniem, a przed wyjazdem robiłam szczepienia. Miałam ze sobą też grypex i inne rzeczy na przeziębienie, które przydały się bardzo - padłam na grypę w połowie wyjazdu i leki przeciwgorączkowe były jak zbawienie. Choroba wyskościowa mnie nie dotknęła, mojej współtowarzyszki podróży też nie. Z nietypowych rzeczy to chyba nie miałam nic. Albo już nie pamiętam :)
kasia-ktos 14 sierpnia 2013 07:23 Odpowiedz
Dziekuje za informacje.
zfr 25 stycznia 2014 16:45 Odpowiedz
Fajne relacja. Link do moich fotek z Peru: https://plus.google.com/u/0/photos/1059 ... 6539058225Lima - Puerto Maldonado - Cuzco - Machu Picchu - Arequipa - LimaPozdrawiam
adriano 30 stycznia 2014 04:57 Odpowiedz
Super relacja, tez mialem tam leciec w podobnym terminie, ale chwile przed kupnem wykupili mi bilety.
doretha70 4 lutego 2014 11:21 Odpowiedz
Bardzo ciekawa i porywająca relacja:)____________________Nie tylko dym gryzie w oczy http://www.marins.pl nasze ceny też.
mmis4167 21 lutego 2014 23:52 Odpowiedz
fajne fotki :)
olir1987 25 lutego 2014 20:30 Odpowiedz
jak dla mnie również fajne fotki, zazdroszcze wyprawy
malaj 25 lutego 2014 21:41 Odpowiedz
Świetne zdjęcia i rewelacyjna wyprawa. Zazdroszczę, dzięki :D
olir1987 11 marca 2014 07:46 Odpowiedz
również zazdroszczę, peru zdecydowanie mój numer 1 na liście marzeń... może w przyszłym roku się uda
szymonunion 9 maja 2014 00:40 Odpowiedz
Przyznać się - kto wykorzystał nie tak dawne promo w Iberii - i leci AGP-MAD-LIM-MAD-ORY lub coś w ten deseń? :)
pifko 13 grudnia 2015 23:06 Odpowiedz
Nie można zdjęć obejrzeć. Można coś z tym zrobić?
igore 13 grudnia 2015 23:16 Odpowiedz
Wszystko "śmiga". Spróbuj odświeżyć stronę lub otworzyć w innej przeglądarce.