0
964 28 kwietnia 2013 22:20
Witam,
W poniedzialek wrocilismy z 2 tygodniowego pobytu na Seszelach z Emirates. Bylo bosko, ale po kolei.

Poleciala nas 3: Malzonka, 4 letnia corka i ja. Lot do Dubaju bardzo wygodny, zalapalismy sie jeszcze na 737 co bylo fajne bo siedzielismy razem a dodatkowo samolot byl wyposazony w system rozrywki pokladowej ICE ktory pozwala samodzielnie wybrac filmy, programy i multimedia kazdemu pasazerowi. Bylem przekonany ze to standard w kazdym locie Emirates ale wracajac do Warszawy okazalo sie ze czesc samolotow ma jeszcze "standardowy" system w ktorym do wyboru jest okolo 20 programow z wybranym programem. Nie jest to tragedia ale zdecydowanie fajniej jest moc sobie samemu wybrac co sie chce ogladac. Mam nadzieje ze to wypadek przy pracy i nie bedzie to standardem na wszystkich lotach Warszawa-Dubai... Jedzenie dobre, wybor z Menu, mozliwosci zamowienia posilkow dla dzieci (wazne! trzeba to zrobic w swojej rezerwacji przed wylotem bo potem jest za pozno), mila obsluga, gadzety dla dzieciakow itd.

Niestety kiedy zblizalismy sie do Dubaju okazalo sie ze nad miastem jest burza w zwiazku z tym krazylismy w okolicy przez okolo 1,5h czekajac na poprawe pogody albo przekierowanie do innego portu (np. Abu Dhabi). Na szczescie jednak udalo sie wyladowac w Dubaju.

Ze wzgledu na to, ze lecielismy z Mala na nocleg wykupilismy hotel Dubai International Hotel ktory miesci sie w terminalu lotniska. Dzieki temu po wyjsciu z autobusiku ktory podwozil nas z samolotu do terminalu lotniska czekal na nas mily wyslannik hotelu ktory w 5 minut doprowadzil nas do recepcji i po kolejnych 5 bylismy juz w pokoju. Hotel o standardzie lepszych 3 gwiazdek, ale pokoje przestronne, klima dziala i bardzo dobrze wyciszony wiec wszystko co trzeba a przy tym wychodzi sie z niego rano i praktycznie jest sie obok gate'a. Cena 600 AED/noc.

Nastepnego dnia lot na Mahe- niestety ze wzgledu na burze z poprzedniego dnia wszystko sie im poprzesuwalo wiec wylecielismy z 4h opoznieniem co mialo swoje konsekwencje dla dalszej podrozy ale o tym pozniej. Samo lotnisko piekne, bardzo nowoczesne i super na bogato (zegary lotniskowe pokazujace podroznym czas marki Rolex...). Ceny w sklepach bez szalenstwa a nawet drogawo (jak to na lotnisku). Za to niesamowitym bajerem jest to ze sa tam setki porzadnych wozkow maclaren, ktore sa wlasnoscia lotniska (w barwach Emirates): po prostu bierze sobie samemu jesli podrozuje sie z dzieckiem i oddaje przy gate przy wsiadaniu do samolotu co jest o tyle wazne ze nasza "parasolke" musielismy nadac od razu do portu docelowego. Poniewaz to nie Europa opoznienie nie zrobilo wrazenia na obsludze (zadnych darmowych napoi, voucherow na jedzenie, zwrotu kasy itd) ktora generalnie nie wiedziala co sie dzieje i widac ze panowal tam pewien chaos (chociaz bez przesady) wiec byly czasem zabawne historyjki kiedy to pasazerowie z businessu/first ktorzy siedzieli w lounge czekajac tam na sygnal kiedy rozpocznie sie boarding byli wzywani przez personel z lounge do pedzenia do gate gdzie czekala na nich zdziwiona obsluga naszego lotu ktora bynajmniej nie rozpoczynala boardingu. Nas problem nie dotyczyl bo lecielismy "cattle class" ;-).

Na Mahe dolecielismy zamiast o 13:20 okolo 17 co mialo ta wade ze oznaczalo ze wlasnie nie zdazamy na lot Seychelles Airways ktory mial nas zabrac na Praslin. Lotnisko male, odprawa paszportowo-wizowa trwala jakies 30 minut (liczac od pierwszego do ostatniego pasazera) a lot byl pelen. Troche sie obawialem dantejskich scen o jakich czytalem na innych forach ale bylem bardzo mile zaskoczony. Nikt nie sprawdzal naszych rezerwacji hoteli, nie kazal nam rozpakowywac walizek, nie szukal jedzenia (ktorego i tak nie wiezlismy). Z dusza na ramieniu wybieglismy do terminalu krajowego gdzie byla kolejka kilku pasazerow. Okazalo sie ze mozna sie przebookowac na inny lot za 10 EUR/os natomiast problem byl inny. Poniewaz jako jedyni nie mielismy rezerwacji wyjazdu robionych za posrednictwem lokalnych biur podrozy typu Creole Travel, Massons itd panie z tychze ktore towarzyszyly pozostalym opoznionym z naszego lotu dosc sprawnie wepchnely swoich podopiecznych na wczesniejsze loty a my musielismy czekac z dusza na ramieniu czy znajdzie sie dla nas miejsce w ostatnim locie o 20. Na szczescie sie udalo ale poniewaz w samolocie jest okolo 12-miejsc byla realna szansa ze bedzie inaczej a to nie byloby fajne.

Na Praslin czekala na nas taksa ktora zamowilem wczesniej za posrednictwem hotelu i po 20 minutach bylismy w naszym hotelu. Mieszkalismy w trakcie wyjazdu w 3 miejscach:
Chalets Cote D'Or na Praslin (7 dni) http://www.cotedorchalets.com/en/home/index.php EUR 120/noc
Pied Dans L'eau na Mahe (4 dni) http://www.piedansleau.sc/ EUR 150/noc
Wyspie Eden na Mahe (3 dni) http://www.holidaylettings.co.uk/rental ... and/238821 USD 200/noc

Ceny na miejscu generalnie wyzsze niz w Polsce: pizza 95-200 SCR, dania glowne 150-1000 SCR (homar ;-), piwo 26 SCR w sklepie/60 w knajpie, kulka lodow 25-50 SCR, woda mala 15 SCR, cola 20 SCR. Sniadanie w hotelu EUR 10, kolacja EUR 20/osoba. Moim zdaniem nie warto- sniadanie lepiej robic samemu a na kolacje isc na miasto albo gotowac samemu.Taksowki na maksa zdzierstwo ale biorac pod uwage ze do autobusow nie wpuszczaja z bagazem nie ma alternatywy poza taka zeby dogadac sie z hotelem ktory moze naraic jakiegos swojego znajomego. Dzieki temu w Praslin w jedna strone placilismy za dojazd z lotniska do hotelu EUR 30 a w drodze powrotnej juz EUR 15. Ceny hoteli kazdy moze sprawdzic sam ale te lepsze kosztuja okolo EUR 600+noc/pokoj. Jak ktos chce tanio to lepszy jest Mauritius- tez kreolski ale ceny z innej bajki niz Seszele.
Na Seszelach preferuja mowic po francusku ale mowia tez po angielsku (oczywiscie tez po kreolsku ale tu akurat ja ani be ani me ;-).

Na miejscu jest tak pieknie jak na pocztowkach: pierwszego dnia jak poszlismy na plaze i zobaczylem ocean, palmy, przyrode, dziesiatki ptakow, kokosy itd geba smiala mi sie sama az do wieczora. Niesamowite. Nie ma zadnych drapieznikow, jaszczurki ktore czaja sie w krzakach i czasem na suficie czekaja za to na spady ze stolu- wtedy rzucaja sie, lapia takie jedzenie i uciekaja z powrotem zeby je zjesc. Smiesznie. Na ulicach bardzo bezpieczenie, za to pododno zdarzaja sie kradzieze- dlatego prosili nas zeby zamykac drzwi na klucz jak wychodzi i na noc. Niemniej jednak za okradzenie turysty jest tam 8 lat wiezienia i to chyba dziala prewencyjnie.

Pogoda byla przez wiekszosc czasu sloneczna ale nawet jesli jest zachmurzenie to i tak jest bardzo cieplo (z oceanu mozna nie wychodzic tak jest ciepla w nim woda) ale za ti wtedt mniejsza lampa. Slonce faktycznie potrafi mocno przygrzac wiec uzywalismy kremow o faktorze 50 (corka caly wyjazd) a my potem zeszlismy do 30 i na koniec 15. Aptek tam nie widzialem wiec radze zaopatrzyc sie i w duza ilosc kremow do opalania/po opalaniu i koniecznie Panthenol. Problemow zoladkowych nikt z nas nie mial chociaz jedlismy sporo owocow (woda tylko butelkowana).

Na Praslin jest kilka fajnych wycieczek do zrobienia: wpisany na liste Unesco Vallee de Mai (dobry dojazd publicznym autobusem za SCR 5/os, platny wstep) i wszystkie okoliczne wysepki: Cousin/Cousinne gdzie mozna zobaczyc zolwie wodne, Curieuse, St. Pierre gdzie mozna zobaczyc zolwie olbrzymie chociaz przyznam szczerze ze my sie glownie chillowallismy ;-). Wycieczki srednio w cenie 50-75 EUR/osoba jesli wykupi sie je na plazy, w hotelach kilkukrotnie wiecej z tym ze pierwsza opcja niesie ze soba ryzyko sciemy. My poobserbowalismy sprzedawcow z plazy i zobaczyllismy ze u jednego z nich wycieczke wykupili sasiedzi z naszego hotelu. Nastepnego dnia wrocili z niej zadowoleni wiec kupilismy i my :-). A propos sprzedawcow na plazy: na Seszelach nie ma zadnego tlumu komiwojazerow ktorzy sprzedaja podrobki ciuchow, pamiatki, dziwne lody itd- w naszym przypadku jesli na plazy od horyzontu po horyzont bylo wiecej niz 10 osob to byl to juz dzien szczytu urlopowego. Wiekszosc czasu bylismy sami. Druga uwaga odnosnie lokalnych mieszkancow jest taka, ze na Praslin bylo w miasteczku dosc duzo "Marleyow" tj panow o ciemnej karnacji, z dlugimi dredami ktore skrywali zazwyczaj pod fajntazyjnym czapkami o teczowej palecie kolorow. Otoz jak sie okazalo nie sa to panowie ktorzy spedzaja czas obijajac sie tylko chlopaki ktorzy normalnie od rana pracuja pelna para przy wycieczkach na wyspy: woza tam turystow, inni dowoza jedzenie na lunch, jeszcze kolejni lowia ryby i je potem gotuja, kolejni odwoza/dowoza popoludniowa ture wycieczek i nikt sie tam nie obija.

Samochodu nie wynajmowalismy bo nie mielismy takiej potrzeby ale jesli chce sie zwiedzac (do czego zachecam) to zdecydowanie warto: ruch nieduzy, spore ograniczenia predkosci przez to jezdzi sie komfortowo, koszt wynajmu okolo EUR 50/dzien, przy wynajmie dluzszym niz 3 dni spada do 35 EUR/dzien+ paliwo. Warto wybadac wczesniej wykupienie w kraju ubezpieczenia AC dla wypozyczonego samochodu. Licho nie spi a zakladam ze tam ceny czesci w przypadku potrzeby naprawy wyzsze niz u nas.

Mahe jest zdecydowanie wieksza i bardziej zurbanizowana (w Pied Dans Leau mieszkalismy obok campusu University of Seychelles :-)). Plaze brzydsze niz na Praslin, fauny tez jakby mniej wiec w sumie troche zalowalismy ze nie poswiecilismy pierwszych 4 dni pobytu na Mahe na mieszkanie na La Digue ktora jest ponoc obledna. Zeby jednak wpisac w odpowiedni konktekt nadal Mahe to Seszele z cala ich oblednoscia przyrodnicza wiec nie ma na co narzekac.

Na koniec spedzilismy 3 dni na Eden Island (szukalem hotelu blisko lotniska) i byla to najlepsza decyzja mieszkaniowa wyjazdu: piekne, luksusowe osiedle domow,mieszkan z wlasna marina, wlasne plaze na ktorych nikt nie byla (w ktorych zaraz obok brzegu jest dziesiatki ryb a poniewaz malo kto tam chodzil widok snorklingujacych polakow nie wywolywal w nich zadnych reakcji wiec mozna sie bylo napatrzec do woli), meleksy do dyspozycji kazdego mieszkanca (bo przeciez nie bedzie chodzil po terenie...), fajne baseny jesli ktos nie chce plywac w oceanie (fajna atrakcja dla dzieci) i mieszkania w super wypasionym standardzie: nasze mialo 2 pokoje (1 bedroom), niezalezne sterowanie 3 klimatyzacjami, 2 lazienki spory taras w wlasnym grillem gazowym, wyposazenie AGD firmy Miele i wygodne meble. Wlasciwie to moglbym tam zamieszkac tylko z czego tam zyc? ;-). Absolutnie polecam Eden- spokojnie mozna tam spedzic nawet i tydzien.

Ostatniego dnia zawinelismy sie z Edenu o 6 i pojechalismy na lotnisko. Znow naczytalem sie o dantejskich scenach ale nie bylo wogole kolejki do odprawy, do odprawy bezpieczesntwa moze z 5 osob wiec wszystko poszlo super sprawnie. Z drugiej jednak strony rano jest tak ze odlatuja w odstepie 20 minut 3 samoloty do popularnych kierunkow Doha (Qatar Airways), Johanesburg (Seychelles Airways z codeshare Eithad) oraz Dubai (Emirates) wiec zakladam ze w sezonie potrafi byc tam sporo ludzi. Lotnisko jest male, obsluga dosc wyluzowana czasowo wiec lepiej miec margines czasu. Lot do Dubaju bez przygod, na miejscu mielismy 18h i stopover. Po przeczytaniu relacji na temat darmowego hotelu ktory gwarantuje Emirates wykupilem inny za wlasna kase przez Emirates (dzieki czemu dostalismy darmowe (a raczej zawarte w cenie) wizy oraz transport do/z hotelu) i dodatkowo dolozylem pakiet Marhaba czyli fast track dzieki czemu w 10 minut bylismy po wszystkich kontrolach. Dubaj super nowoczesny chociaz zycie tam toczy sie- zupelnie jak u nas- w wiekszosci w i obok Malli Zakupowych z tym ze tam wynika to chyba z temperatur. Jest naprawde na bogato i czesc rzeczy mozna kupic taniej (zainteresowanym polecam porownanie cen markowych zegarkow)- zamiast eksperymentowac zdecydowalismy sie tez zjesc w Dubai Mall w jordanskiej restauracji i wiem od znajomych ktorzy tam pracuja/mieszkaja a sa Arabami ze oni tez tak robia.
W Dubaju jesli cos jest budowane jest robione porzadnie: np hotel 4 gwiazdki ma 4 gwiazdki a nie np. jak te w londynie slabe trzy. Za to taksowki faktycznie tanie- dluga (20 min) podroz to koszt w okolicach 30 AED.

Podroz do Warszawy zgodnie z planem, oczekiwanie na bagaz na Okeciu chyba okolo 1h ale co zrobic. Szkoda ze juz wrocilismy ale mam nadzieje ze Emirates uraczy nas w przyszlosci podobnymi promocjami (tym razem ja bede sie szykowal na Azje) chociaz widzialem ze juz teraz loty na Seszele sa w cenniku za dwukrotnosc naszej ceny zakupu.
Podobno najlepszy okres na wyjazd pogodowo to kwiecien i pazdziernik. Przy czym ten drugi ma dodatkowy walor kulturowy bo w pazdzierniku odbywa sie festiwal kultury kreolskiej i na Seszele przyjezdzaja Kreole z innych krajow/wysp np. Mauritus, Reunion itd.

Sorrki ze opis troche chaotyczny ale mam nadzieje ze pomocny komus. Jakby co piszcie, postaram sie odpowiedziec jesli czegos nie poruszylem.

Pozdrawiam
964

Dodaj Komentarz

Komentarze (30)

blackall 28 kwietnia 2013 22:53 Odpowiedz
ja bym chętnie zobaczył jakieś fotki miejsc co geba ci sie sama śmiała :)
andrzejj 29 kwietnia 2013 08:45 Odpowiedz
Trochę przepłacone noclegi, podobnie w Dubaju, gdzie Emirates powinny za darmo dać hotel jeśli stopover trwa dłużej niż 8h.A Plaże na Mahe są oczywiście piękniejsze, niż na Praslin, bo wyspa większa i bardziej różnorodna. La Digue też daje radę, zwłaszcza jej północna część.
964 29 kwietnia 2013 09:39 Odpowiedz
Wbrew pozorom ocena poziomu cen jest relatywna a glownym czynnikiem ktory na nia wplywa jest lokalizacja i jakosc mieszkania- wiec cos za cos :-).Jakos nie mam pewnosci czy przeplacilem za noclegi: wszystko zalezy od standardu a mi zalezalo na niezlej lokalizacji miasteczka, bezposrednim sasiedztwie plazy, relatywnie przestronnym mieszkaniu z 2 pokojami oraz jakosci hotelu ktora na pewno wykracza poza standard hostelu (np. jakosc lazienek, dzialajaca klima). Wg rankingu tripadvisor wszystkie 3 miejscowki byly wysoko w rankingu- moim zdaniem zasluzenie. Wczesniej znalazlem kilka miejscowek z cenami w granicach EUR 90-100/noc ale wszystkie mialy jakies wady: 15 minut od oceanu i dojscie pod gorke (przy 35 stopniach, permanentnej lampie i malym dziecku absolutnie idiotyczny pomysl), slabe recenzje na tripadvisor (nie sama ilosc punktow tylko opis) itd. Ja jestem zadowolony ze swojego wyboru i przegladajac oferty innych miejsc, ktore nas zainteresowaly bedac juz tam uwazam ze zdecydowanie value 4 money mielismy dobre.Z moich obserwacji plaze na Praslin fajniejsze niz na Mahe ale to moze byc kwestia osobistych preferencji.Co do noclegu w Dubaju tak jak pisalem celowo zrezygnowalem z darmowego gwarantowanego przez Emirates bo chcialem hotel 4 a nie 3* oraz przerazila mnie relacja na forum o tym ile trwal dojazd do hotelu,checkin itd. Zalezalo mi na mozliwie najszybszym procesie samolot-hotel, zeby zdazyc zobaczyc kawalek miasta, oraz na lokalizacji hotelu w centrum a nie na obrzezach (czas)- dlatego wybralem hotel na Sheikh Zayed Road co bylo bardzo dobrym wyborem. Oczywiscie jest to opcja znaczaco drozsza od darmowego noclegu Emirates ale znowu cos za cos.BTW zapomnialem napisac o tym w poprzednim poscie: dla wybierajacych sie na Seszele upewnijcie sie ze Wasz pokoj ma klime. Bez tego w nocy moze byc ciezko bo temperatura powietrza nie spada odczuwalnie wiec jest po prostu na maxa goraco.
m3lm4k 29 kwietnia 2013 09:42 Odpowiedz
Ta sama uwaga co Blackall: zabrales aparat z domu? :)
964 29 kwietnia 2013 09:48 Odpowiedz
Wrzuce foty dzis wieczorem, musze sie tylko ogarnac z czasem i wybrac co ciekawsze bo zrobilem ich ponad 1000 (wiekszosc to archiwum prywatne ale jest tez troche przyrodniczo-pogladowych). Probowalem wczoraj zaladowac tu ale cos nie zadzialalo-moze maja za duzy rozmiar.
blackall 29 kwietnia 2013 10:07 Odpowiedz
964 napisał:Wrzuce foty dzis wieczorem, musze sie tylko ogarnac z czasem i wybrac co ciekawsze bo zrobilem ich ponad 1000 (wiekszosc to archiwum prywatne ale jest tez troche przyrodniczo-pogladowych). Probowalem wczoraj zaladowac tu ale cos nie zadzialalo-moze maja za duzy rozmiar.lepiej chyba na jakis zewnetrzny hosting typu imageshack, tinypic
andrzejj 29 kwietnia 2013 12:58 Odpowiedz
Ja miałem na Mahe pokój z klimą, lodówką, czajnikiem, łazienką i wanną za 70 euro/doba + śniadania. A w Dubaju hotele 3* w przeciwieństwie do Egiptu są rzeczywiście 3* z basenem, dobrym, różnorodnym jedzeniem i całkiem blisko centrum, więc wystarczą. Zwłaszcza że za 30 USD można wykupić czterogodzinną wycieczkę od 17:00 do 21:00 po Dubaju, wszystko zwiedza się ekspresowo, ale ja zdążyłem się przez 10 minut wykąpać w Zatoce Perskiej - w marcu woda miała 24 stopnie, czyli idealnie, zwłaszcza że na Seszelach ocean ma około 30. Z trzech wysp najbardziej podobała mi się Mahe, bo niby La Digue ma gęsto upakowane piękne plaże, z które można obejrzeć w 2 dni, to jednak Mahe jest większa i lepiej wynająć samochód aby zobaczyć wszystkie jej atuty - dla każdego coś dobrego. Ja wolałem wiejskie południe i połódniowy zachód, niż plaże wokół Victorii na północnym zachodzie.
timu 6 maja 2013 15:56 Odpowiedz
czekamy na zdjęcia :)
kamil 6 maja 2013 16:14 Odpowiedz
Czekamy, czekamy :)
claud 28 maja 2013 20:04 Odpowiedz
Kilka dni temu wróciłyśmy z 2 tygodniowego pobytu na Seszelach i po pierwszym szoku wywołanym różnicą temperatur oraz jetlagiem, piszemy o wrażeniach. W relacji uwzględniamy ceny, być może komuś się taka wiedza przyda.Seszele są super! Ci, którzy twierdzą że to raj na ziemi, mają rację. Trafiłyśmy na świetną pogodę, padało przez chwilę, gdy przyleciałyśmy (może 20 minut), później dwie noce i jedno popołudnie. Większość pobytu spędziłyśmy na La Digue. Choć na początku planowałyśmy zostać tam 6 dni, a następnie wyruszyć na Praslin, to ta mała wysepka tak nam się spodobała, że zostałyśmy na La Digue przez 10 dni a pozostałe 3 spędziłyśmy na Mahe (kierując się głównie wpisami z forum, że Mahe jest bardziej atrakcyjne niż Praslin). Ale od początku. Do Mahe dotarłyśmy w niedzielę rano samolotem linii Emirates. Jako że postanowiłyśmy płynąć statkiem Cat Cocos, zostałyśmy przewiezione bezpłatnym busem do portu. Za bilet na Cat Cocos w jedną stronę z Mahe do La Digue zapłaciłyśmy 68 euro/os. Podróż Cat Cocosem była koszmarna (szczególnie dla tej z nas, która cierpi na chorobę lokomocyjną ;) – przydały się sea sickness bags, których całe naręcza można było znaleźć za zagłówkami foteli). Łódź płynęła bardzo szybko, często przechylając się o 45 stopni na bok, fale zalewały szyby, bardzo wiele osób wymiotowało). Wykończone tym wątpliwie przyjemnym rejsem dotarłyśmy na La Digue. Z pomocą lokalnego człowieka od wszystkiego szybko dotarłyśmy do naszego guesthouse’u i po krótkim odpoczynku wyruszyłyśmy na zwiedzanie :) Wyspa jest piękna. Natura, przyroda, spokój i relaks. Człowiek czuje się jak na wakacjach na wsi (którą z każdej strony otacza ocean, a ceny w sklepach są takie jak w zachodnioeuropejskich stolicach;) ). La Digue to właśnie trochę taka wieś, gdzie mieszkańcy doskonale znają się nawzajem, a każda wiadomość rozchodzi się z prędkością błyskawicy. Trochę się bałyśmy opisywanych na forum kradzieży, ale na szczęście nic takiego nas nie spotkało (poza incydentem gdy jeden z miejscowych buchnął nasze leżące koło ręczników 3 kokosy, by za pół godziny radośnie oferować nam coconut water, gdy przejeżdżałyśmy obok straganu, jaki sobie ustawił nieopodal ;). Po wyspie poruszałyśmy się rowerami (100 rupii za dzień za rower), jak większość turystów i chyba wszyscy miejscowi. Odległości między poszczególnymi plażami są tak małe, że z łatwością można je pokonać rowerem. Plaże są piękne i bardzo różne, co sprawia że każdy może znaleźć coś dla siebie. Niektóre są dość oblegane przez turystów (np. Anse Severe), inne zupełnie puste – wielokrotnie zdarzało się, że w środku dnia byłyśmy na plaży same. Czym się zajmowałyśmy na La Digue? Wylegiwałyśmy się na białym piasku, leżałyśmy i pływałyśmy w ciepłych i niezwykle czystych wodach oceanu, snorkelowałyśmy i pływałyśmy z żółwiami morskimi (zarówno na La Digue, jak i na Coco Island + Felicite, te dwie ostatnie to standardowa wycieczka, pół dnia za wytargowane 45 euro/os, standardowa cena to 50-55 euro/os.), piłyśmy hektolitry vanilla tea, citronelli (herbata robiona ze zrywanej wprost z ogrodu gospodarzy trawy cytrynowej), piwa seybrew i rumu takamaka, jadłyśmy typowo kreolskie potrawy (ceny od 50 rupii w take away’u, do 25 euro w guesthousie), karmiłyśmy gigantyczne żółwie w L’Union Estate, byłyśmy na plantacji wanilii i obserwowałyśmy, jak się wytłacza olej kokosowy (cena za wejście na teren plantacji i Anse Souce d’Argent to 100 rupii/os), wspinałyśmy się na najwyższy szczyt La Digue, Belle Veu (skąd widać pół La Digue i okoliczne wyspy a przy odrobinie szczęścia i w stosownej porze i przy dobrej pogodzie – zachód słońca. Nasze niebo było akurat zasnute chmurami, ale i tak opłacało się wspinać ze względu na piękny widok ze szczytu). Generalnie wykorzystałyśmy chyba wszystkie atrakcje wyspy, poza jedną jaką była wycieczka z przewodnikiem na Anse Marron, za którą można było wytargować cenę 25 euro/os (był to nasz ostatni dzień na wyspie, wolałyśmy jeszcze raz powylegiwać się na naszej ulubionej Anse Source d’Argent). 10 dni na wyspie minęło szybko, ale bardzo, bardzo udanie i relaksująco. Drugim przystankiem na naszej wakacyjnej mapie było Mahe – dotarłyśmy tam najpierw znienawidzonym Cat Cocos (La Digue-Praslin za 225 rupii/os), z portu taksówką na lotnisko (kurs za 250 rupii, trzeba się targować bo było dokładnie tak jak ostrzegano na forum – taksówkarze chcą dużo więcej), a stamtąd samolotem air seychelles za 56 euro/os na Mahe. Na Mahe, jako że miałyśmy mało czasu a duże potrzeby zobaczenia jak najwięcej ;) wynajęłyśmy samochód (90 euro za 2 dni). Dwa razy objechałyśmy całą wyspę (dostępnymi drogami, bo całej po obwodzie objechać się de facto nie da ;)). Jazda samochodem po lewej stronie drogi (seszelski ruch lewostronny), po drogach bez poboczy i chodników (co wiąże się z dużą ilością ludzi chodzących po drodze w dość swobodny sposób), pełnych zakrętów i podjazdów (ostry zakręt o 90 stopni jadąc pod górę o nachyleniu 45 stopni to norma), szczególnie po zmroku, okazały się nie lada wyzwaniem :) Podróżując zatrzymywałyśmy się, gdy widziałyśmy jakąś ładną plażę (nie dość, że brak poboczy, to nie ma też parkingów, plaże też nie są w żaden sposób oznaczone), czy cokolwiek co nas interesowało. Czasu było niewiele, ale co nieco udało się zobaczyć. Będąc wciąż pod wrażeniem piękna i spokoju na La Digue byłyśmy trochę rozczarowane plażami na Mahe (te plaże przypominały nam te znane z europejskich wakacji – z mnóstwem plażowiczów i straganów z pamiątkami i jedzeniem). Ale i tak nam się podobało :) Szczególnie ostatnie popołudnie, które spędziłyśmy skacząc w wielkich falach na plaży hotelu Sunset Beach. Niespecjalne wrażenie wywarła na nas Victoria, być może dlatego że nie lubimy wakacji w mieście :P Na lotnisko dojechałyśmy wypożyczonym samochodem i z wielkim żalem opuściłyśmy piękne Seszele. Mamy nadzieję, że jeszcze kiedyś tam wrócimy!A oto kilka zdjęć z naszego pobytu:
jkyellow 28 maja 2013 22:33 Odpowiedz
Wiecej zdjęć !! ;)
olcia 30 maja 2013 17:41 Odpowiedz
czym robiłeś zdjęcia?cudowne :oops:
andrzejj 30 maja 2013 18:42 Odpowiedz
Fajnie, cieszę się razem z Wami bo przypomniał mi się mój pobyt sprzed 2,5 miesiąca. Ale radziłbym przy ponownej wizycie na Seszelach jednak odwiedzić więcej plaż na Mahe, bo w południowej części jednak zdarzają się piękniejsze niż na La Ligue.
biochemik 30 maja 2013 19:49 Odpowiedz
Dla chętnych obejrzenia zdjęć.Jest jeszcze drugi wątek o Seszelach z Emirates w poniższym linku :)viewtopic.php?f=34&t=24485&p=244814#p244814
parriccia 26 czerwca 2013 12:31 Odpowiedz
Seszele to najpiękniejsze miejsce na świecie, szkoda tylko, że się rozbudowywują, są coraz bardziej dostępne a przez to coraz mniej puste, dzikei i rajskie
detektyw75 28 listopada 2013 13:03 Odpowiedz
Dorzucę tu swoją filmową refleksję z pobytu na Seszelach.Zapraszam....https://vimeo.com/45026122Szkoda, że to też "kamyczek do ogródka" zadeptania raju ;)
calmynate 29 listopada 2013 20:32 Odpowiedz
Ja rowniez dorzuce filmik od siebie https://www.youtube.com/watch?v=xCB6XH3SEdM
biochemik 29 listopada 2013 21:08 Odpowiedz
detektyw75 napisał:Dorzucę tu swoją filmową refleksję z pobytu na Seszelach.Zapraszam....https://vimeo.com/45026122Szkoda, że to też "kamyczek do ogródka" zadeptania raju ;)Rewelacyjnie nagrane, super powspominać!!!Poznaję większość plaż i miejsc.... :)Jak się to ogląda, to człowiek nie wierzy że tam był :)Oby Seszele zostały jak najdłużej w tak nietkniętym stanie, plaża Source d'Argent była zawsze prawie pusta, niech tak zostanie...
shiver 9 maja 2014 08:12 Odpowiedz
Eryk napisał:zdradźcie mi proszę jak to oglądnąć? jak przeczytać?czy tylko u mnie to jest tak rozjechane?Szkoda, że to forum nie obsługuje automatycznego zmniejszania zdjęć. Z tego też powodu nie chce mi się wrzucać własnych relacji, bo bawić się w zmniejszanie zdjęć nie zamierzam...
elwirka 9 maja 2014 08:50 Odpowiedz
Nie rozumiem zachwytu nad fotkami, ja widzę kawałki czegoś w fatalnej jakości. Może jednak autor zmniejszyłby rozmiar zdjęć.
stanek3d 30 października 2014 12:45 Odpowiedz
Odgrzebuję temat, gdyż mam pytanie do założyciela wątku (może ktoś inny coś doradzi). Chodzi mi o zmianę godziny lotu Mahe-Praslin. Wiem, że koszt to 10 Euro. Na stronie przewoźnika (AirSeychelles)Domestic TravelFlight ChangesCancellation/RefundsBefore departure€10/adult, €4/child€10/adult, €4/childAfter departure€10/adult, €4/child€10/adult, €4/childCzy dobrze kombinuję, że jak nie zdążę na lot krajowy to dopłacam 10 Euro i lecę następnym z wolnymi miejscami :?: ?
michcioj 30 października 2014 13:01 Odpowiedz
hej, słuchajcie a jak wyglądają ceny na miejscu w guest housach ?hotele ze względu na ograniczony budżet nie wchodzą w gre, jak wygląda sytuacja z baza dla turystow budżetowych ?
stanek3d 30 października 2014 15:26 Odpowiedz
Przewertowałam wszystko co się dało i ostatecznie jako, że lecimy tylko na tydzień wybór padł na La Digue. Nocleg w Liane De Mai Guest House - pisałam do właścicielki ( dyrektorka szkoły na La digue ) - rezerwacja przez e-mail bez przedpłat. Podobno oferuje pyszne śniadania (w cenie pokoju czyli 70 Euro za dwie osoby/doba). Cena jak na La Digue atrakcyjna. Guest house w głębi wyspy, cisza, spokój dookoła.
dmw 30 października 2014 15:52 Odpowiedz
stanek3d napisał:Odgrzebuję temat, gdyż mam pytanie do założyciela wątku (może ktoś inny coś doradzi). Chodzi mi o zmianę godziny lotu Mahe-Praslin. Wiem, że koszt to 10 Euro. Na stronie przewoźnika (AirSeychelles)Domestic TravelFlight ChangesCancellation/RefundsBefore departure€10/adult, €4/child€10/adult, €4/childAfter departure€10/adult, €4/child€10/adult, €4/childCzy dobrze kombinuję, że jak nie zdążę na lot krajowy to dopłacam 10 Euro i lecę następnym z wolnymi miejscami :?: ?Obawiam się, że oprócz tych 10 € za przebukowanie będziesz musiał dopłacić różnicę pomiędzy ceną twojego biletu a aktualną ceną nowego biletu.
stanek3d 30 października 2014 16:03 Odpowiedz
No o tym nie pomyślałam. Zobaczymy jak będą się kształtować ceny na krajowe loty. Nie rozumiem tak dużej różnicy w cenie. Większość osób w relacjach z Seszeli pisało, że za lot płacili 60 USD plus podatek a tutaj ceny 60 USD za lot a godzinę później 106 USD hmm...Tutaj link do kwateryhttp://www.agoda.com/pl-pl/liane-de-mai ... qYFw%3d%3dA tutaj jeszcze dwie z dobrymi cenami i opiniami:http://www.agoda.com/pl-pl/tannette-s-v ... FVrQ%3d%3dhttp://www.agoda.com/pl-pl/buisson-gues ... gkrHRJ3Unv
madziaro 26 grudnia 2014 17:23 Odpowiedz
Będziemy na Seszelach 5,5 dnia (lądujemy o 13:00 9 lutego i wulatujemy 15 lutego rano).Chciałem spędzić na Mahe 9-12.02, 12.02 polecieć samolotem na Praslin, zostać tam do 14.02 wieczorem z ew. tripem na La Digue.Czym dłużej to rozkminiam tym bardziej wydaje mi się to gonitwą i stratą czasu. Wyjdzie nam 2,5 dnia na Mahe (połowa 9 lutego + 10-11.02). 12.02. przelot na Praslin to niby 20 min lotu ale transfer na lotnisko i z lotniska daje pół dnia...Czy myślicie, że nie lepiej spędzić całe 5,5 dnia na Mahe i olać Praslin i La Digue??Proszę o poradę.
chaleanthite 9 stycznia 2015 01:04 Odpowiedz
Hej! Wybieram sie na Seszele w marcu tego roku i z tego, co czytalam to wydaje mi sie, ze rozsadne opcje masz dwie:1) Skupic sie tylko na Mahe-jest tam wystarczajaco rzeczy do zobaczenia aby wypelnic Ci 5 dni-na lajcie, ale tez bez poczucia, ze robi sie nudno...(chociaz spotkalam sie w internecie z opiniami, ze Mahe to strata czasu-wiec tak naprawde ciezko stwierdzic czy Tobie Mahe przypadnie do gustu...). 2) Po wyladowaniu na Mahe od razu przedostac sie na Praslin i tam spedzic 5 dni.Z Praslin mozesz sobie urzadzic jednodniowa wyprawe na La Digue i zobaczyc wizytowke Seszeli-Anse Source d'Argent. Ja na Twoim miejscu zdecydowalabym sie wlasnie na opcje nr. 2, bo na tych wysepkach oprocz plazowania mozesz zorganizowac sobie wyprawy na ryby czy snorkeling, mysle, ze przez 5 dni na pewno nie bedziesz sie tam nudzic...Poczytaj sobie co i na ktorej wysepce jest do zobaczenia/zrobienia i sam zdecyduj, gdzie bedzie Ci fajniej- ja osobiscie odradzam wypad w stylu: 2 dni tu, 2,5 tam, bo zamiast rajskiej blogosci bedziesz mial poczucie, ze Cie goni czas...Zycze udanej wyprawy!
walen78 13 stycznia 2015 08:36 Odpowiedz
super - juz zazdroszcze i sam swojego wyjazdu nie moge sie doczekac
naru1989 31 stycznia 2015 11:40 Odpowiedz
walen78 napisał:super - juz zazdroszcze i sam swojego wyjazdu nie moge sie doczekachej... dopiero teraz wygrzebałam Twój wątek na forum-niestety okazało się, że nie mogę wysylać wiadomosci prywatnych do użytkowników fly4free a tym samym odpowiedzieć na Twoje zapytanie.... Po lotach wnioskuję, że już jesteś na rajskich wyspach, wiec pewnie niewiele mogę pomóc... :( niemniej jednak, jeśli będziesz miał jakies dodatkowe pytania-zapraszam... tym razem poprzez maila: natala702@o2.pl
tupungato 10 czerwca 2015 12:14 Odpowiedz
Dzięki za relację, fajne foty. I "zrzut ekranu" z mapki lotu ;) Też to zawsze robię.