Na wyspie Phuket spotkałem mnóstwo Polaków, coraz więcej tanich lotów do Tajlandii a relacji brak
:-). Może kogoś zainteresuje, może ktoś dopisze ciekawy komentarz i stworzy się mała baza informacji, ciekawostek o tej wyspie.
Już w Singapurze nasłuchałem się spanikowanych Singapurczyków, którym rząd odradzał jakiekolwiek podróże do Tajlandii w związku z zamieszkami w stolicy. Jedna Japonka zrezygnowała z lotu do BKK po rozmowach ze staruszkami hostelowymi (swoją drogą omijajcie z daleka Hostel City Backpackers@ Kallang w Singapurze). Ambasada polska nie wydała żadnych dziwnych oświadczeń poza zwyczajnym ostrzeżeniem, znajoma potwierdziła mi, że na prowincji spokój. Lecę na wyspę Phuket, a potem zobaczymy jak się sytuacja rozwinie. Najwyżej kupie droższy bilet bezpośrednio do Kambodży omijając BKK. Na granicy nie było żadnych problemów, mimo iż nie miałam biletu na wylot z kraju. Ani obsługa Jetstara w SG ani celnicy na Phuket nie zadawali żadnych pytań. Na lotnisku mimo ataku wielu prywaciarzy wyszedłem z terminala i skręciłem w prawo gdzie był postój Taxi Meter. Opłata lotniskowa to 100 THB plus co wyskoczy na taksometrze. Taksówkarz nie znał mojegoo hostelu więc tuż za lotniskiem zatrzymał się w jednej z agencji turystycznej by sprawdzić adres.
Pierwotnym planem było zostanie w miasteczku Phuket na dwa dni i rozejrzenie się po okolicy za innym miejscem do spania. Zostałem tam jednak przez cały wyjazd i w sumie, poza jednym wielkim minusem, nie mogłem narzekać. Przy wykupieniu jakielkowiek wycieczki miasteczko Phuket jest pierwsze na liście do odbioru uczestników wycieczki, ostatnie przy odwozeniu ich po imprezie = pół godziny wcześniej odbiór niż np z Patong, a przy powrocie ponad godzina jazdy więcej przez korki popołudniowe na wyspie.
Poza tym spokojne, ciche miasteczko. Fajne, tanie miejsce do zjedzenia na zdjęciach poniżej, porcje były małe ale ryż był wliczony w cenę obiadu, całość kosztowała 35-45 THB...więc dwie porcje obiadowe i byłem najedzony.
Moja ulubiona 'restauracja'
I skrzyżowanie przy którym się znajdowała
Odsłona druga - Świątynie
Skuter okazał się być genialnym rozwiązaniem na zwiedzenie okolicznych świątyń. Zostawienie paszportu pod zastaw skutera nie wchodziło w grę w moim przypadku, ID maltańskie i 2000 baht depozytu wystarczyło. Do Chalong Bay jest około 7 km, po drodze słonie, małpki, psy i inne zwierzaki wyskakujące na drogę, zielono, kręto. Przydrożne 'stacje benzynowe' były co kilkaset metrów z paliwem w butelkach po whisky.
Wielkim Budda znajduje się na wzniesieniu pod które mój skuter ledwo dawał radę, cóż widać miał już swoje kilometry na liczniku. Ze wzgórza rozciąga się widok na wyspę. Ponad 40-sto metrowa figura Buddy z białego marmuru jest dość charakterystycznym miejscem. Widać go z wielu miejsc na Phuket. Miejsce to jest jeszcze w budowie - chętni mogą wspomóc budowę zakupując cegiełkę marmurową z możliwością wypisania na niej swoich życzeń. Wstęp bezpłatny.
Poniżej znajduje się jedna z największych świątyń na Phuket Wat Chalong. Jedyna zaznaczona na mojej turystycznej mapie, jedyna, w której można było spotkać turystów. W pozostałych byli mnisi i bezpańskie psy. Pojechałem dalej w stronę Kata Beach, Patong w poszukiwaniu fajnego miejsca na kolejne noclegi.
Po drodze malutka Wat Suwan Khiri Khet, która nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Patong wydało mi się bardzo głośne, zatłoczone i rozkopane. Dzięki radom 'życzliwych' Tajów wyjechałem z miasta drogą na Phuket zamiast na Kamala Beach. Zależało mi, żeby znaleźć jedną małą świątynię Wat Srisoonthorn z interesującym posągiem leżącego Buddy. Jeżeli większość posągów Budddy ma go przedstawiać w stanie nirvany, ten chyba oddał to najbardziej (świątynia jest 1.5 km za Heroines Monument przy drodze na lotnisko).
Po drodze zauważyłem niepozorną i klimatyczną świątynię schowaną w lesie. Delikatniejsze zdobienia, stado psów, mnisi zamiatający liście, klimatycznie ..gdyby nie popsuły tego paskowate, wstrętne i gryzące komary, byłoby idealnie.
Na sam koniec uciekając przed ulewą zajechałem do Wat Pra Nang Sang ze słoniami jako motywem przewodnim zdobień. Jeden z budynków był nadal w budowie. W jednym opisie znalazłem, że ta świątynia jest ały czas w budowie:-) Zastanawiałem się z jakiej mitologii pochodzą stwory postawione przed wejściem z karabinami. To musiała być współczesna twórczość. Taki sposób na deszczowo - pochmurny dzien na Phuket.
Odsłona trzecia - plażowanie
Na wyspie szukałem też miejsc do pływania z maską i fajką. Podobno plaża Kata Noi jest dobra ...ale nie jest albo nie znalazłem ciekawych miejsc.
TukTuk
Tym razem wypróbowałem transport lokalny - song taew - ciężarówka przerobiona na pojazd do przewozu dużej ilości pasażerów, z trzema ławkami w środku, miejscami stojącymi na zewnętrznych drabinkach, bileterką i kierowcą. Dojazd Phuket - Kata Noi Beach 30 minut, powrót 1,30 godziny! Plaża piaszczysta ok ..ale bardzo dużo parasoli.
Jako, że Święta niebawem - więc 'Wesołych Świąt'
Ciekawszą i bardziej klimatyczną plażą zarówno do pływania z maską i fajką jak i do plażowania jest wg mnie Banana Beach blisko lotniska. Dojazd swoim środkiem transportu, miejsce znajduje się w okolicy lotniska. Tuż przed lotniskiem na skrzyrzowaniu 'T' należy skręcić w lewo w stronę Naithon Beach i trzymać się cały czas 'głownej drogi'. Gdy miniemy plażę Naithon Beach (około 2-3 km), miniemy Andaman White Beach Resort po prawej, to jeszcze tylko jakiś kilometr. Miejsce jest oznaczone znakiem i zaparkowane na poboczu skutery wskażą zejście na plażę. Leżak na miejscu 100 THB/ dzień.
Były dostępne jakies przekąski w wygórowanych cenach. Pod wodą kilka rozgwiazd, sporo ryb.
Odsłona czwarta - wycieczki
Jak wszędzie trzeba mieć czas by się targować, jest mnóstwo agencji, które oferują te same wycieczki i nie zrażać się ceną wystawioną - zazwyczaj na wstępie dają 50% zniżki. Ja wybrałem dwie wycieczki James Bond Island i Similan Islands. W jednej agencji wytargowałem odpowiednią cenę - pewnie mógłbym zejść jeszcze niżej z ceną, ale nie miałem czasu na to.
James Bond Island Jest wycieczką krajoznawczą - odwiedza się wyspę na której kręcono scenę do filmu 'Man with the golden gun'. Malutka wyspeka, na której główną atrakcją jest napis z nazwą wyspy oraz skała, która była tłem w jednej ze scen.
Moja wycieczka w pakiecie miała pływanie kajakami. Niestety nie zauważyłem na zdjęciu, że to nie ja będę wiosłował. Niestety nic specjalnego nie było na tych kajakach. Koleś co chwilę pytał się czy się podoba, czy jestem zadowolony, a gdy już wracaliśmy powiedział, że mam przygotować napiwek. Oj jak ja nie cierpie takiej formy 'żebractwa' - strasznie musiał się zdziwić gdy nie otrzymał żadnego napiwku. Ci ludzie mają chyba to we krwi, że za wszystko chcieliby kasę i się o to upominają - kajaki były w cenie wycieczki.
Po kajakach popłyneliśmy do wodnej wioski cyganów - Gypsy Village. Tu mieliśmy lunch i czas na zwiedzanie wioski. Miło ogromej ilości straganów - co dom, to coś sprzedają - było to pierwsze miejsce, gdzie nic na siłę nie próbowali wcisnąć. Mogłem spokojnie spacerować i zwiedzać.
Ostatnim punktem programu po przybyciu na ląd była światynia małp Wat Suwannakuha. Ogrom tych storzeń i charakterystyczny zapach przywitał nas po wyjściu z busika, świątynia w skale, rzeźby podobne do innych:-)
Similan Islands, 9 wysp składa się na Similan Islands, miejsce to jest otwarte tylko przez pół roku dla zwiedzających. Jest to jedna z wycieczek polecanych dla osób chcących popływać z maską i fajką. Odwiedzane miejsca mogą ulec zmianie w zależności od prądów morskich. jest to jedno z tych miejsc gdzie w krystalicznie czystej wodzie można zobaczyć żółwie. W cenie wycieczki są maska, fajka i płetwy oraz napoje, przekąski i lunch. W każdym miejscu, które odwiedziliśmy było mnóstwo ludzi i tym razem nie udało się zobaczyć żadnego żółwia.
Ciekawą opcją jest zostanie na jednej z wysp na noc. Podobno najwięcej szans na zobaczenie żółwi jest przy wyspie numer 7, my musieliśmy zrezygnować z pływania tam, gdyż prąd był za duży. Lunch był na jednej z rajskiej wysp po drugiej stronie gdzie wylądowaliśmy jest plaża miesiąca miodowego:-) Muszę przyznać, że lunch był bardzo smaczny a miejsce urocze.
Odsłona piąta - Spotter
Szukając innych niż standardowe atracje odkryłem, że blisko lotniska jest plaża. Kto ląduje tu w dzień, zauważy to z samolotu - ja lądowałem w nocy. Nie jest to takie same miejsce jak St. Marteens ale jak dla mnie i tak było wspaniale. Co ciekawe z Moskwy lądował Boeing 747-400, fajne przeżycie.
Przygotowania: - Zdecydowanie polecam parasolkę - jest to odsłonięte miejsce i jeśli chce się posiedzieć parę godzin, to słońce mocno świeci na tym otwartym terenie, - Strona internetowa lotniska i spisanie godzin przylotów, lini lotniczych i typów samolotów, - strój kąpielowy - przecież to plaża jest:-) - towarzystwo - jeśli jedziecie z kimś to ustalcie ile tam spędzicie czasu - zwłaszcza, że osoba mało zainteresowana może sie szybko znudzić, - coś do jedzenia i picia (w drodze na lotnisko można kupić obrane ananasy za 20 THB za sztukę - statyw przydawał się do kręcenia filmów - ja miałem dwa aparaty. Jeden kręcił filmik a drugim robiłem zdjęcia, - aparat z pilotem - jeśli jesteście sami i chcecie mieć jakieś zdjęcie:-)
Boeing 747-400
Dojazd: Lotnisko jest oddalone od miasta ok 30km, ja miałem po raz kolejny skuter - jeździ się tu bezpiecznie, są pasy dla skuterów. Po drodze mija się uprawy ananasów, gdzie można je kupić bardzo tanio.
Naprawdę udało Ci sie pojechać z lotniska na taksometr? W moim przypadku na postoju żaden taksówkarz nie chciał tak jechać, a w budce podawano cenę, którą należało opłacić z góry. Albo pasuje, albo następny klient proszę...
;-)
klayton napisał:Naprawdę udało Ci sie pojechać z lotniska na taksometr? W moim przypadku na postoju żaden taksówkarz nie chciał tak jechać, a w budce podawano cenę, którą należało opłacić z góry. Albo pasuje, albo następny klient proszę...
;-)O-Meter albo Meter Taxi, po prawej stronie po wyjściu z budynku terminala. 100 THB opłaty na miejscu + co pokaże taksometr. Nie było słowa o żadnej cenie ustalonej. Musiałem poprosić kierowcę o włączenie taksometru, bo zapomniał. Bez problemu.
Mówimy o tym samym postoju. Widocznie nie było turystów, jak przyleciałeś - u mnie stała juz kolejka do budki, a za mną cały czas się ustawiali nowi. I było tak, jak napisałem.Alternatywą byli 'dzicy' przewoźnicy przy samym wejściu, ale u nich było jeszcze drożej.
klayton napisał:Mówimy o tym samym postoju. Widocznie nie było turystów, jak przyleciałeś - u mnie stała juz kolejka do budki, a za mną cały czas się ustawiali nowi. I było tak, jak napisałem.Alternatywą byli 'dzicy' przewoźnicy przy samym wejściu, ale u nich było jeszcze drożej.To prawda, ja wylądowałem w nocy i część osób została złapana przez cwaniaków, więc na postoju było tylko kilka osób.Człowiek zawsze dowiaduje się czegoś nowego. Niebawem dalsza część.
Wow, ale super:) Mam nadzieję zakupić tani bilet i fru:)Możesz napisać w jakiej cenie upolowałeś bilet, czy z przesiadkami i gdzie? Nocleg rezerwowałeś wcześniej, można wiedzieć na jakiej stronie? Proszę też o cenę wycieczek:) dzięki! Karolina
popcarol napisał:Wow, ale super:) Mam nadzieję zakupić tani bilet i fru:)Możesz napisać w jakiej cenie upolowałeś bilet, czy z przesiadkami i gdzie? Nocleg rezerwowałeś wcześniej, można wiedzieć na jakiej stronie? Proszę też o cenę wycieczek:) dzięki! KarolinaKarolina,Ja jestem na dłuższym wypadzie, który zaczął się we wrześniu, a skończy się.... jeszcze nie wiem.Leciałem z Singapuru z JetStarem, ale słyszałem, że są tanie loty do Phuketu - na F4F było coś chyba również.Nocleg brałem z booking.com miejsce nazywało się win backpackrs płaciłem 400THB za noc ze śniadaniem. Nowe miejsce, mało recenzji prowadzone przez miłą panią. Znajduje się przy fontannie w centrum Phuketu.Za dwie wycieczki zapłaciłem 2700 THB
julka2 napisał:Wyspa cyganów ??? Swiątynia małp ??? Co Ty opisujesz?Julka,Opisuje swoje odczucia - napisałem poprawną nazwę do mojej świątyni małp - Wat Suwannakuha.Koh Panyee Gypsy Village to w potocznym tłumaczeniu wioska cyganów, nomadówJeśli znasz inną historię i dokładniejsze opisy, śmiało możesz je dodać
:-)
Odwiedziłam te miejsca 3 tyg. temu."Wioska cygańska" jak ją nazwałeś, jest mi znana jako muzułmańska wioska rybacka.Natomiast Twoja "Swiątynia małp" to wg.mnie (i przewodników też) jest to Swiątynia buddyjska. Małpy są i owszem, ale tylko żerują przy tej pięknej jaskini.Jeżeli te miejsca nazwałeś według własnych odczuć, to jak najbardziej, ale powinieneś to zaznaczyć w swojej relacji.
julka2 napisał:Odwiedziłam te miejsca 3 tyg. temu."Wioska cygańska" jak ją nazwałeś, jest mi znana jako muzułmańska wioska rybacka.Natomiast Twoja "Swiątynia małp" to wg.mnie (i przewodników też) jest to Swiątynia buddyjska. Małpy są i owszem, ale tylko żerują przy tej pięknej jaskini.Jeżeli te miejsca nazwałeś według własnych odczuć, to jak najbardziej, ale powinieneś to zaznaczyć w swojej relacji.Dzięki julka za Twoje sugestie, następnym razem postaram się dostosować:-)W obu przypadkach wydaje mi się, że podałem przewodnikowe nazwy, dla tych, którzy tego potrzebują i chcą się bardziej zgłębić.
:-)
Świetna relacja i fajne zdjęcia. Ja zwiedziłem raczej "drugą" stronę czyli Koh Phangan i Koh Samui ale mam zamiar wybrać się również na Phuket. Strasznie kręcą mnie te wystające skały z wody
:) których z tego co wiem jest tam wiele. Co do napiwków to mnie również strasznie to denerwuje i owszem daję je ale tylko i wyłącznie w przypadku kiedy naprawdę jestem zadowolony a osoba której mam zamiar wręczyć napiwek w ogóle nie daje jasnych sygnałów, że oczekuje takiego napiwku.Pozdrawiam.
Ja zatocze kółko w Azji i w połowie stycznia lub pod koniec stycznia znów zawitam do Tajlandi, może tym razem Krabi - słyszałem, że są tam fajne miejsca by się powspinać prosto z wody:-)
Nico_world napisał:Ja zatocze kółko w Azji i w połowie stycznia lub pod koniec stycznia znów zawitam do Tajlandi, może tym razem Krabi - słyszałem, że są tam fajne miejsca by się powspinać prosto z wody:-)Gdzieś nawet widziałem zdjęcie z przygotowanym szlakiem wspinaczkowym wychodzącym z wody.A lotnisko w Phuket, kusi oj kusi:)
Wow,Cieszę się, że mogłem pokazać Wam to miejsce. Może tam jeszcze wrócę by zrobić więcej zdjęć:-)Dajcie znać jakie zdjęcia Wam wyszły.Wszystkiego dobrego w Nowym Roku
Na wyspie Phuket spotkałem mnóstwo Polaków, coraz więcej tanich lotów do Tajlandii a relacji brak :-).
Może kogoś zainteresuje, może ktoś dopisze ciekawy komentarz i stworzy się mała baza informacji, ciekawostek o tej wyspie.
Już w Singapurze nasłuchałem się spanikowanych Singapurczyków, którym rząd odradzał jakiekolwiek podróże do Tajlandii w związku z zamieszkami w stolicy. Jedna Japonka zrezygnowała z lotu do BKK po rozmowach ze staruszkami hostelowymi (swoją drogą omijajcie z daleka Hostel City Backpackers@ Kallang w Singapurze).
Ambasada polska nie wydała żadnych dziwnych oświadczeń poza zwyczajnym ostrzeżeniem, znajoma potwierdziła mi, że na prowincji spokój.
Lecę na wyspę Phuket, a potem zobaczymy jak się sytuacja rozwinie. Najwyżej kupie droższy bilet bezpośrednio do Kambodży omijając BKK. Na granicy nie było żadnych problemów, mimo iż nie miałam biletu na wylot z kraju. Ani obsługa Jetstara w SG ani celnicy na Phuket nie zadawali żadnych pytań.
Na lotnisku mimo ataku wielu prywaciarzy wyszedłem z terminala i skręciłem w prawo gdzie był postój Taxi Meter.
Opłata lotniskowa to 100 THB plus co wyskoczy na taksometrze. Taksówkarz nie znał mojegoo hostelu więc tuż za lotniskiem zatrzymał się w jednej z agencji turystycznej by sprawdzić adres.
Pierwotnym planem było zostanie w miasteczku Phuket na dwa dni i rozejrzenie się po okolicy za innym miejscem do spania.
Zostałem tam jednak przez cały wyjazd i w sumie, poza jednym wielkim minusem, nie mogłem narzekać.
Przy wykupieniu jakielkowiek wycieczki miasteczko Phuket jest pierwsze na liście do odbioru uczestników wycieczki, ostatnie przy odwozeniu ich po imprezie = pół godziny wcześniej odbiór niż np z Patong, a przy powrocie ponad godzina jazdy więcej przez korki popołudniowe na wyspie.
Poza tym spokojne, ciche miasteczko. Fajne, tanie miejsce do zjedzenia na zdjęciach poniżej, porcje były małe ale ryż był wliczony w cenę obiadu, całość kosztowała 35-45 THB...więc dwie porcje obiadowe i byłem najedzony.
Moja ulubiona 'restauracja'
I skrzyżowanie przy którym się znajdowała
Odsłona druga - Świątynie
Skuter okazał się być genialnym rozwiązaniem na zwiedzenie okolicznych świątyń. Zostawienie paszportu pod zastaw skutera nie wchodziło w grę w moim przypadku, ID maltańskie i 2000 baht depozytu wystarczyło.
Do Chalong Bay jest około 7 km, po drodze słonie, małpki, psy i inne zwierzaki wyskakujące na drogę, zielono, kręto. Przydrożne 'stacje benzynowe' były co kilkaset metrów z paliwem w butelkach po whisky.
Wielkim Budda znajduje się na wzniesieniu pod które mój skuter ledwo dawał radę, cóż widać miał już swoje kilometry na liczniku.
Ze wzgórza rozciąga się widok na wyspę. Ponad 40-sto metrowa figura Buddy z białego marmuru jest dość charakterystycznym miejscem. Widać go z wielu miejsc na Phuket.
Miejsce to jest jeszcze w budowie - chętni mogą wspomóc budowę zakupując cegiełkę marmurową z możliwością wypisania na niej swoich życzeń. Wstęp bezpłatny.
Poniżej znajduje się jedna z największych świątyń na Phuket Wat Chalong. Jedyna zaznaczona na mojej turystycznej mapie, jedyna, w której można było spotkać turystów.
W pozostałych byli mnisi i bezpańskie psy. Pojechałem dalej w stronę Kata Beach, Patong w poszukiwaniu fajnego miejsca na kolejne noclegi.
Po drodze malutka Wat Suwan Khiri Khet, która nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Patong wydało mi się bardzo głośne, zatłoczone i rozkopane.
Dzięki radom 'życzliwych' Tajów wyjechałem z miasta drogą na Phuket zamiast na Kamala Beach.
Zależało mi, żeby znaleźć jedną małą świątynię Wat Srisoonthorn z interesującym posągiem leżącego Buddy. Jeżeli większość posągów Budddy ma go przedstawiać w stanie nirvany, ten chyba oddał to najbardziej (świątynia jest 1.5 km za Heroines Monument przy drodze na lotnisko).
Po drodze zauważyłem niepozorną i klimatyczną świątynię schowaną w lesie. Delikatniejsze zdobienia, stado psów, mnisi zamiatający liście, klimatycznie ..gdyby nie popsuły tego paskowate, wstrętne i gryzące komary, byłoby idealnie.
Na sam koniec uciekając przed ulewą zajechałem do Wat Pra Nang Sang ze słoniami jako motywem przewodnim zdobień. Jeden z budynków był nadal w budowie.
W jednym opisie znalazłem, że ta świątynia jest ały czas w budowie:-) Zastanawiałem się z jakiej mitologii pochodzą stwory postawione przed wejściem z karabinami.
To musiała być współczesna twórczość.
Taki sposób na deszczowo - pochmurny dzien na Phuket.
Odsłona trzecia - plażowanie
Na wyspie szukałem też miejsc do pływania z maską i fajką. Podobno plaża Kata Noi jest dobra ...ale nie jest albo nie znalazłem ciekawych miejsc.
TukTuk
Tym razem wypróbowałem transport lokalny - song taew - ciężarówka przerobiona na pojazd do przewozu dużej ilości pasażerów, z trzema ławkami w środku, miejscami stojącymi na zewnętrznych drabinkach, bileterką i kierowcą.
Dojazd Phuket - Kata Noi Beach 30 minut, powrót 1,30 godziny! Plaża piaszczysta ok ..ale bardzo dużo parasoli.
Jako, że Święta niebawem - więc 'Wesołych Świąt'
Ciekawszą i bardziej klimatyczną plażą zarówno do pływania z maską i fajką jak i do plażowania jest wg mnie Banana Beach blisko lotniska.
Dojazd swoim środkiem transportu, miejsce znajduje się w okolicy lotniska. Tuż przed lotniskiem na skrzyrzowaniu 'T' należy skręcić w lewo w stronę Naithon Beach i trzymać się cały czas 'głownej drogi'. Gdy miniemy plażę Naithon Beach (około 2-3 km), miniemy Andaman White Beach Resort po prawej, to jeszcze tylko jakiś kilometr.
Miejsce jest oznaczone znakiem i zaparkowane na poboczu skutery wskażą zejście na plażę. Leżak na miejscu 100 THB/ dzień.
Były dostępne jakies przekąski w wygórowanych cenach. Pod wodą kilka rozgwiazd, sporo ryb.
Odsłona czwarta - wycieczki
Jak wszędzie trzeba mieć czas by się targować, jest mnóstwo agencji, które oferują te same wycieczki i nie zrażać się ceną wystawioną - zazwyczaj na wstępie dają 50% zniżki.
Ja wybrałem dwie wycieczki James Bond Island i Similan Islands. W jednej agencji wytargowałem odpowiednią cenę - pewnie mógłbym zejść jeszcze niżej z ceną, ale nie miałem czasu na to.
James Bond Island
Jest wycieczką krajoznawczą - odwiedza się wyspę na której kręcono scenę do filmu 'Man with the golden gun'.
Malutka wyspeka, na której główną atrakcją jest napis z nazwą wyspy oraz skała, która była tłem w jednej ze scen.
Moja wycieczka w pakiecie miała pływanie kajakami. Niestety nie zauważyłem na zdjęciu, że to nie ja będę wiosłował. Niestety nic specjalnego nie było na tych kajakach.
Koleś co chwilę pytał się czy się podoba, czy jestem zadowolony, a gdy już wracaliśmy powiedział, że mam przygotować napiwek.
Oj jak ja nie cierpie takiej formy 'żebractwa' - strasznie musiał się zdziwić gdy nie otrzymał żadnego napiwku. Ci ludzie mają chyba to we krwi, że za wszystko chcieliby kasę i się o to upominają - kajaki były w cenie wycieczki.
Po kajakach popłyneliśmy do wodnej wioski cyganów - Gypsy Village. Tu mieliśmy lunch i czas na zwiedzanie wioski. Miło ogromej ilości straganów - co dom, to coś sprzedają - było to pierwsze miejsce, gdzie nic na siłę nie próbowali wcisnąć.
Mogłem spokojnie spacerować i zwiedzać.
Ostatnim punktem programu po przybyciu na ląd była światynia małp Wat Suwannakuha. Ogrom tych storzeń i charakterystyczny zapach przywitał nas po wyjściu z busika, świątynia w skale, rzeźby podobne do innych:-)
Similan Islands,
9 wysp składa się na Similan Islands, miejsce to jest otwarte tylko przez pół roku dla zwiedzających.
Jest to jedna z wycieczek polecanych dla osób chcących popływać z maską i fajką. Odwiedzane miejsca mogą ulec zmianie w zależności od prądów morskich. jest to jedno z tych miejsc gdzie w krystalicznie czystej wodzie można zobaczyć żółwie.
W cenie wycieczki są maska, fajka i płetwy oraz napoje, przekąski i lunch. W każdym miejscu, które odwiedziliśmy było mnóstwo ludzi i tym razem nie udało się zobaczyć żadnego żółwia.
Ciekawą opcją jest zostanie na jednej z wysp na noc.
Podobno najwięcej szans na zobaczenie żółwi jest przy wyspie numer 7, my musieliśmy zrezygnować z pływania tam, gdyż prąd był za duży.
Lunch był na jednej z rajskiej wysp po drugiej stronie gdzie wylądowaliśmy jest plaża miesiąca miodowego:-) Muszę przyznać, że lunch był bardzo smaczny a miejsce urocze.
Odsłona piąta - Spotter
Szukając innych niż standardowe atracje odkryłem, że blisko lotniska jest plaża. Kto ląduje tu w dzień, zauważy to z samolotu - ja lądowałem w nocy.
Nie jest to takie same miejsce jak St. Marteens ale jak dla mnie i tak było wspaniale. Co ciekawe z Moskwy lądował Boeing 747-400, fajne przeżycie.
Przygotowania:
- Zdecydowanie polecam parasolkę - jest to odsłonięte miejsce i jeśli chce się posiedzieć parę godzin, to słońce mocno świeci na tym otwartym terenie,
- Strona internetowa lotniska i spisanie godzin przylotów, lini lotniczych i typów samolotów,
- strój kąpielowy - przecież to plaża jest:-)
- towarzystwo - jeśli jedziecie z kimś to ustalcie ile tam spędzicie czasu - zwłaszcza, że osoba mało zainteresowana może sie szybko znudzić,
- coś do jedzenia i picia (w drodze na lotnisko można kupić obrane ananasy za 20 THB za sztukę
- statyw przydawał się do kręcenia filmów - ja miałem dwa aparaty. Jeden kręcił filmik a drugim robiłem zdjęcia,
- aparat z pilotem - jeśli jesteście sami i chcecie mieć jakieś zdjęcie:-)
Boeing 747-400
Dojazd:
Lotnisko jest oddalone od miasta ok 30km, ja miałem po raz kolejny skuter - jeździ się tu bezpiecznie, są pasy dla skuterów.
Po drodze mija się uprawy ananasów, gdzie można je kupić bardzo tanio.