Kolejna relacja typu..Fly4Free dzięki za info o biletach, połączenie Limy, Galapagos i Wyspy Wielkanocnej wypadło genialnie. Zapraszam do relacji z magicznego miejsca, jednego z najbardziej odosobnionych miejsc na ziemi.
14-17 października 2012 6-o godzinny, nocny lot z Limy minął bardzo szybko. Wyspa była schowana w ciemnościach po wylądowaniu. 6 rano i długa kolejka ludzi do odprawy celnej. Zdziwiło mnie to, że tylko kilka osób stanęło w osobnej kolejce do kasy. Kasy do czego? Przed odprawą celną można kupić bilety do Orongo i Rano Raraku za 50usd w formie opaski na rękę. Po przejściu przez kontrolę nie ma już takiej możliwości. Bilety kupuje się osobno, drożej, już w odwiedzanym miejscu. Właściciele hoteli szukali swoich gości już w kolejce witając ich sznurem plastikowych kwiatów hawajskich. Na lotnisku można było też porównać oferty noclegów bezpośrednio u właścicieli. Wybrałam najtańszą opcję - camping z wypożyczeniem namiotu 20 usd/ noc / dwie osoby (uaktualniona cena) na campingu Tipanie Moana (bezpłatne wi-fi, blisko do lotniska, daleko od miasteczka, sympatyczny właściciel, pianie setki kogutów budzące przed 6 ). Taką samą ofertę miał camping Mihinoa (wi-fi płatne, właścicielki nie poznałam). Kiedy zobaczyłam jego lokalizację od razu pożałowałam swojego wyboru. Był w centrum miasteczka, nad samą wodą, z pięknymi widokami.
okolice Hanga Roa
Spieszyłam się, żeby zdążyć na 9:00 rano na Mszę z hymnami w języku rapa nui. Pierwsze wrażenie- kobiety z czerwonymi kwiatami we włosach. Jak się później okazało, to nie było tylko niedzielne przebranie ale element codziennego ubioru, np. kasjerki wymieniającej pieniądze w banku. Poniżej zdjęcia plakatów wyborczych. Panowie nie ustępowali paniom w dekoracjach ( na plakatach)
Tego samego dnia poszłam na piechotę do Orongo…okrężną drogą. Zajęło mi godzinę, zejście skrótem przez las 30 minut. Pierwsze tajemnicze moai spotkałam już po wyjściu z Hanga Roa.
Orongo mieści się tuż obok malowniczego krateru wulkanu Rano Kau
Kolejny dzień to Rano Raraku – miejsce, które zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. To tam moai zaczynały swoją wędrówkę ku wybrzeżu, osadom. Na zdjęciach są widoczne tylko głowy olbrzymów, reszta pozostawiona jest pod ziemią. Dojazd 12 usd taksówką właściciela mojego campingu, około 20 km. Taksówki miejskie były o wiele droższe ale oferowały czekanie na turystę i odwiezienie do miasteczka. Toaleta 1 usd.
Zejście nad wodę w stronę platformy Tongariki
Powrót na piechotę do miasteczka. Liczyłam na litość kierowców jadących do miasta i się nie przeliczyłam. Wylądowałam na pace pickupa lokalnej rodzinki. Podwieźli mnie do kolejnej platformy z moai…znowu spacer, kolejna platforma, kolejny pomocny kierowca i byłam w miasteczku.
Wieczorem, zachód słońca przy Tahai w miasteczku. Bosko!
Tahai za dnia
Kolejny dzień rozpoczął się przed pianiem wrednych kogutów. 20 usd – taksówka do Tongariki przed 6 rano, właściciel campingu. Taksówkarze w miasteczku życzyli sobie 75 usd ze względu na porę dnia. Przy platformie Tongariki nie byłam sama, ten sam pomysł miało kilkadziesiąt innych osób. Warto było…tylko zimno.
Około godziny 8 poszłam w stronę plaży Anakena, około 10 km oglądając po drodze ryty skalne, moai, krowy, konie, krowy…wszędzie. O ile w miasteczku było pełno psów, na drugim końcu wyspy stada krów i koni.
Sama Anakena jest rajską plażą z palmami, popularnym miejscem piknikowym dla lokalnych rodzin. Platforma Ahu Nau Nau z pukao ( czerwonymi kapeluszami).
W drodze powrotnej do miasteczka, kolejny pickup i kolejna życzliwa rodzina. Dzięki temu byłam w miasteczku bardzo wcześnie. Kolejny krótki spacer za miasteczko do plaformy Ahi Akivi i zachód słońca. O mały włos nie dotarłabym tam z powodu ruszającego się kartonu na poboczu drogi, z którego po odchyleniu wieczek spojrzały trzy pary oczu… akcja ratunkowa się udała, a przynajmniej mam nadzieję, że szczeniaki trafiły w dobre ręce
Ostatni dzień to krótki spacer do platformy z moai blisko lotniska i żółwie morskie!! Podobno pojawiają się w małej zatoce po 18:00 … o 14:00 było ich bardzo dużo. Przyjemne zakończenie pobytu:) 16:00 oddanie bagażu na lotnisku. Tak naprawdę można by było go oddać i wyjść na godzinkę do miasta, wrócić na odprawę. Samo lotnisko jest mikroskopijne.
- 2 bankomaty na wyspie, Visa ok - waluta : peso chilijskie i dolary, moim zdaniem niekorzystnie przeliczano ceny jeśli się płaciło dolarami - pyszny chleb sprzedawany w małych bochenkach na wagę, - posiłki przygotowywane w kuchni na campingu z produktów przywiezionych z lądu, - korzystałam z przewodnika ‘A companion to Easter Island’, James Grant-Peterkin, - w lokalnym kinie wyświetlany jest dwa razy w tygodniu film ‘Rapa Nui’ (1994). Żałowałam, że nie udało mi się go obejrzeć, po obejrzeniu w domu już nie żałuję..Fragment Wyspy Wielkanocnej przywieziony i przechowywany w Europie ...
dmirstek napisał:Monotonne te głowy
:D..ale o różnych porach dnia
:D Pod koniec pobytu odróżniałam krótko- od długouchych
:) Polecam, naprawdę fascynujące miejsce!
Przyłączam się do prośby o kosztorys i dodatkowo mam pytanie odnośnie kwestii "językowej". Czy wystarczy angielski czy wymagany jest hiszpański?Pozdrawiam
kiedyś oglądałem jakiś program w którym wypowiadali się piloci wycieczek i Wyspę Wielkanocną obok Tunezji i kilku innych miejsc uznali za najmniej ciekawe destynacje nie warte wydawania znacznych pieniędzypatrząc na zdjęcia to widoki faktycznie średniepowiedz szczerze, oprócz kilku kamulców jest tam coś ciekawego
gregorio napisał: Czy wystarczy angielski czy wymagany jest hiszpański?Znam tylko angielski, brak problemow z komunikacja w tym jezyku na wyspie. W sklepach pokazywano ceny na kasie/ kalkulatorze:) Do negocjacji cenowych przyda Ci sie kalkulator albo nauka liczb hiszpanskich. Pomocne
Mateusz napisał:Poprosimy o kosztorys
;)Sumujac okolo 50 usd/ dzien / osoba - bez lotow, z wstepem do Rano Raraku i Orongo ( 50 usd/ osoba), noclegami ( 33 000 peso chilijskie na noclegi/ dzielone na pol), jedzenie przygotowywane w kuchni na campingu, czesc przywieziona z kontynentu, zakup pamiatek, dwie taksowki 32 usd dzielone na pol), koszt znaczka pocztowego okolo 2 usd ( do Europy), woda pitna z kranu o mineralnym posmaku, tyle pamietam, zapisalam sobie gdzies. Pokoje w mini hotelach zaczynaly sie od 35 usd/ dwojka. Przy dluzszym pobycie oplacaloby sie wypozyczyc samochod, quad, skuter gdyz taksowki miejskie byly zabojczo drogie. Nie sprawdzalam cen zorganizowanych wycieczek minibusami. Wymagane tylko polskie prawo jazdy, na skuter kategoria A. Nie ma zadnej firmy ubezpieczeniowej na wyspie, drogi sa nieskomplikowane, ruch maly. Jesli znajde gdzies zapisane ceny wypozyczenia samochodu, podesle Wam. Przepraszam za brak polskich czcionek
cypel napisał: powiedz szczerze, oprócz kilku kamulców jest tam coś ciekawegoTak jest
:) wiesz, mnie ta wyspa fascynowala od bardzo dawna, jej tajemnice, polozenie geograficzne, jezyk, zanikajaca kultura.... kwestia podejscia, gustu, oczekiwan, potrzeb..... dla kazdego cos innego:) Nie przekonam Ciebie
:)
aluap napisał:cypel napisał: powiedz szczerze, oprócz kilku kamulców jest tam coś ciekawegoTak jest
:) wiesz, mnie ta wyspa fascynowala od bardzo dawna, jej tajemnice, polozenie geograficzne, jezyk, zanikajaca kultura.... kwestia podejscia, gustu, oczekiwan, potrzeb..... dla kazdego cos innego:) Nie przekonam Ciebie
:)czemu nie, przekonaj mnie, chętnie się czegoś dowiem więcej, co to za "tajemnice" ?
Wakacyjne opóźnienie w odpowiedzi... Osobiście, w Wyspie Wielkanocnej fascynuje mnie to, że nie wiadomo po co, w jaki sposób zbudowano posągi; nikt nie rozszyfrował pisma mieszkańców z tamtego okresu, są tylko domysły; nie wiadomo też kim byli mieszkańcy wyspy, skąd przybyli na wyspę. Geograficznie... Pitcairn to to nie jest ale odległość od stałego lądu, izolacja wyspy na mnie już działają:) Poza tym posągi wyglądają majestatycznie, są ogromne. Społecznie, dopiero niedawno wprowadzono do szkół język rapa nui, żeby nie został wyparty przez hiszpański. Takie moje osobiste fascynacje, zainteresowania tym miejscem.
Taka wycieczka to marzenie ! Fascynują mnie starożytne cywilizacje i budowle/posągi jakie po sobie pozostawili. W zeszłym roku udało mi się wybrać by zobaczyć stonehenge. Ach w takim otoczeniu aż czuć "ducha"tamtych lat i tą tajemniczość
:)
Pierwszy film jaki oglądałem w kinie to Rapa Nui. Do dziś mam go w pamięci i zawsze chciałem tam jechać. Szkoda, że to tak daleko i nieprędko zdecyduję się na taki wyjazd. Super. Zazdroszczę
:)
lendziro napisał:Szkoda ze bilet w dobrej cenie to rarytas zdarzajacy się niezwykle rzadko ehhhhDokładnie, taki wyjazd to marzenie. Zdjęcia na prawdę robią wrażenie
:)
Fakt, poza Wielkimi Głowami niewiele widać na zdjęciach
:D Mnie jednak też fascynują te Wyspy, więc rozumiem i popieram aluap. Chętnie obejrzałabym w Twoim obiektywie rdzennych mieszkańców
:)
@anulkax7 - nie umiem robić zdjęć ludziom
:( Byli przesympatyczni i otwarci, chętnie rozmawiali z nami. Samochody z rodzinkami zabierały nas na stopa. Gdybym robiła jakieś zdjęcia ludziom, to byłyby na nich kobiety z czerwonymi kwiatami we włosach, np w banku czy w kościele. Swoją drogą, były ostatnio jakieś promocyjne przeloty na Wyspę Wielkanocną na f4f ..ale to nadal było 3k.
14-17 października 2012
6-o godzinny, nocny lot z Limy minął bardzo szybko. Wyspa była schowana w ciemnościach po wylądowaniu. 6 rano i długa kolejka ludzi do odprawy celnej. Zdziwiło mnie to, że tylko kilka osób stanęło w osobnej kolejce do kasy. Kasy do czego? Przed odprawą celną można kupić bilety do Orongo i Rano Raraku za 50usd w formie opaski na rękę. Po przejściu przez kontrolę nie ma już takiej możliwości. Bilety kupuje się osobno, drożej, już w odwiedzanym miejscu. Właściciele hoteli szukali swoich gości już w kolejce witając ich sznurem plastikowych kwiatów hawajskich. Na lotnisku można było też porównać oferty noclegów bezpośrednio u właścicieli. Wybrałam najtańszą opcję - camping z wypożyczeniem namiotu 20 usd/ noc / dwie osoby (uaktualniona cena) na campingu Tipanie Moana (bezpłatne wi-fi, blisko do lotniska, daleko od miasteczka, sympatyczny właściciel, pianie setki kogutów budzące przed 6 ). Taką samą ofertę miał camping Mihinoa (wi-fi płatne, właścicielki nie poznałam). Kiedy zobaczyłam jego lokalizację od razu pożałowałam swojego wyboru. Był w centrum miasteczka, nad samą wodą, z pięknymi widokami.
okolice Hanga Roa
Spieszyłam się, żeby zdążyć na 9:00 rano na Mszę z hymnami w języku rapa nui. Pierwsze wrażenie- kobiety z czerwonymi kwiatami we włosach. Jak się później okazało, to nie było tylko niedzielne przebranie ale element codziennego ubioru, np. kasjerki wymieniającej pieniądze w banku. Poniżej zdjęcia plakatów wyborczych. Panowie nie ustępowali paniom w dekoracjach ( na plakatach)
Tego samego dnia poszłam na piechotę do Orongo…okrężną drogą. Zajęło mi godzinę, zejście skrótem przez las 30 minut. Pierwsze tajemnicze moai spotkałam już po wyjściu z Hanga Roa.
Orongo mieści się tuż obok malowniczego krateru wulkanu Rano Kau
Kolejny dzień to Rano Raraku – miejsce, które zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. To tam moai zaczynały swoją wędrówkę ku wybrzeżu, osadom. Na zdjęciach są widoczne tylko głowy olbrzymów, reszta pozostawiona jest pod ziemią. Dojazd 12 usd taksówką właściciela mojego campingu, około 20 km. Taksówki miejskie były o wiele droższe ale oferowały czekanie na turystę i odwiezienie do miasteczka. Toaleta 1 usd.
Zejście nad wodę w stronę platformy Tongariki
Powrót na piechotę do miasteczka. Liczyłam na litość kierowców jadących do miasta i się nie przeliczyłam. Wylądowałam na pace pickupa lokalnej rodzinki. Podwieźli mnie do kolejnej platformy z moai…znowu spacer, kolejna platforma, kolejny pomocny kierowca i byłam w miasteczku.
Wieczorem, zachód słońca przy Tahai w miasteczku. Bosko!
Tahai za dnia
Kolejny dzień rozpoczął się przed pianiem wrednych kogutów. 20 usd – taksówka do Tongariki przed 6 rano, właściciel campingu. Taksówkarze w miasteczku życzyli sobie 75 usd ze względu na porę dnia. Przy platformie Tongariki nie byłam sama, ten sam pomysł miało kilkadziesiąt innych osób. Warto było…tylko zimno.
Około godziny 8 poszłam w stronę plaży Anakena, około 10 km oglądając po drodze ryty skalne, moai, krowy, konie, krowy…wszędzie. O ile w miasteczku było pełno psów, na drugim końcu wyspy stada krów i koni.
Sama Anakena jest rajską plażą z palmami, popularnym miejscem piknikowym dla lokalnych rodzin. Platforma Ahu Nau Nau z pukao ( czerwonymi kapeluszami).
W drodze powrotnej do miasteczka, kolejny pickup i kolejna życzliwa rodzina. Dzięki temu byłam w miasteczku bardzo wcześnie. Kolejny krótki spacer za miasteczko do plaformy Ahi Akivi i zachód słońca. O mały włos nie dotarłabym tam z powodu ruszającego się kartonu na poboczu drogi, z którego po odchyleniu wieczek spojrzały trzy pary oczu… akcja ratunkowa się udała, a przynajmniej mam nadzieję, że szczeniaki trafiły w dobre ręce
Ostatni dzień to krótki spacer do platformy z moai blisko lotniska i żółwie morskie!! Podobno pojawiają się w małej zatoce po 18:00 … o 14:00 było ich bardzo dużo. Przyjemne zakończenie pobytu:) 16:00 oddanie bagażu na lotnisku. Tak naprawdę można by było go oddać i wyjść na godzinkę do miasta, wrócić na odprawę. Samo lotnisko jest mikroskopijne.
- 2 bankomaty na wyspie, Visa ok
- waluta : peso chilijskie i dolary, moim zdaniem niekorzystnie przeliczano ceny jeśli się płaciło dolarami
- pyszny chleb sprzedawany w małych bochenkach na wagę,
- posiłki przygotowywane w kuchni na campingu z produktów przywiezionych z lądu,
- korzystałam z przewodnika ‘A companion to Easter Island’, James Grant-Peterkin,
- w lokalnym kinie wyświetlany jest dwa razy w tygodniu film ‘Rapa Nui’ (1994). Żałowałam, że nie udało mi się go obejrzeć, po obejrzeniu w domu już nie żałuję..Fragment Wyspy Wielkanocnej przywieziony i przechowywany w Europie ...