0
adesku 1 czerwca 2013 18:29
Witam, wróciliśmy właśnie z safari nurkowego na Malediwach i już tęsknimy za tamtejszym ciepłem, bo temperatury w kraju nie rozpieszczają. Dzięki Fly4free kupiliśmy tanio bilety z Emirates (1 430 zł w obie strony/ os.) przez Dubaj do Male. Z Dubaju lecieliśmy Boeingiem 777, który był niesamowicie wyposażony i wygodny a obsługa i jedzenie - rewelacja. Safari nurkowe 8 dniowe kupiliśmy dzięki polskiemu operatorowi, firmie Victoria Travel, która profesjonalnie nas obsłużyła a cena nie odbiegała od innych biur sprzedających safari na łodzi Stingray (1 300 USD/os z pełnym wyżywieniem).
Jeśli chodzi o wyjazd nurkowy to śmiało możemy powiedzieć, że był najlepszy jak do tej pory. Pomimo, że wybraliśmy się późno, bo po sezonie (koniec maja), zobaczyliśmy pod wodą wszystko, na co liczyliśmy. Łódź Stingray okazała się bardzo wygodna, w stosunku do niskiej ceny. Duże kabiny z własną łazienką, dwa pokłady słoneczne i duża przestrzeń do wspólnych posiłków i omawiania wrażeń i planów nurkowych. Pyszne jedzenie i nawet kelner obsługujący wszystkie trzy posiłki, no i dostęp do alkoholu, czego nie ma na lądzie i możliwość opalania się w bikini ;) W ciągu tygodnia opłynęliśmy północny i południowy Ari Athol, zatrzymując się w pobliżu prześlicznych wysepek i resortów zbudowanych na wodzie. Zorganizowano nam kolacje na jednej z bezludnych wysepek a na kolejnej mogliśmy nawet obejrzeć finał ligi mistrzów z „tubylcami”, pod chmurką. Spaliśmy i jedliśmy na głównej łodzi a na nurkowania pływaliśmy tzw. Dhoni – łodzią, gdzie znajdował się nasz sprzęt nurkowy i sprężarka do ładowania butli. Dhoni był mniejszy i mógł nas bez problemu dowieźć do miejsc nurkowych, czy do Male, które zwiedzaliśmy z przewodnikiem w ramach programu.
Co pod wodą? Widoczność nie za dobra z powodu planktonu, ale na 15 m spokojnie można było coś zobaczyć, temp. 28-29 stopni. Większość miała długie pianki, 3-7 mm, ale znaleźli się też „gorący chłopcy” pływający w spodenkach lub samych kąpielówkach. Nurkowaliśmy na dwóch wrakach statków położonych na 25-30 m, całkiem fajnych. Pozostałe nurkowiska to „pinakle” lub podłużne rafy. Malediwy w tym okresie nie mają zbyt łatwych warunków nurkowych, duże prądy i falowania nieco przeszkadzały w robieniu zdjęć lub dopłynięciu w bardziej odległe miejsca. Jednak wystarczyło się zaczepić ręką lub hakiem o skałę lub twardy koral a masa pięknych ryb, rekinów czy eagle ray’ów przepływała koło nas w prądzie. Słońce świeciło przez cały wyjazd i rozświetlało np. piękne pole talerzy koralowych na South Ari Athol (najładniejsze na całych Malediwach) i masę różnorodnych korali i ukwiałów. Życie podwodne jest urozmaicone: wszystkie rodzaje triger fish’ów, ogromne tuńczyki, kolorowe rybki od maleńkich po spore, miodowe mureny (pierwszy raz takie widzieliśmy), rekiny white tip i grey gwarantowane na każdym nurku, spory rekin gitarowy, żółwie, a także „drobnica” jak ślimaki, krewetki, anemony itp. Odbyliśmy też dwa nocne nurkowania, na których za naszymi latarkami podążały stingraye i rekiny.
My jechaliśmy na safari głównie z zamiarem zobaczenia while sharka i mant. Oczywiście nie było to łatwe, jak w oceanarium, ale tutaj ogromną desperacją i profesjonalizmem wykazała się załoga Dhoni i nasi dwaj przewodnicy. Pływaliśmy w rejonach, gdzie może się pojawić rekin wielorybi tak długo, aż go wypatrzyli. Wówczas szybko wskakiwaliśmy do wody i nurkowaliśmy wzdłuż rafy i … znaleźliśmy go. Nasza grupa na 24 metrach a druga grupa na 12 metrach, piękny i majestatyczny i … trochę za szybko płynął, aby się nim w pełni nacieszyć, ale kilka dobrych fotek udało się zrobić. Byliśmy naprawdę bardzo ucieszeni z tego faktu. Podobnie było z mantami, ponieważ w tym okresie ciężko na nie trafić, nasi dive masterzy dzwonili do innych łodzi i pytali, czy były gdzieś widziane. Tym sposobem znów udaliśmy się na „polowanie”. Gdy napotkaliśmy na trzy ogromne okazy, nie było czasu na zakładanie sprzętu, tylko na chwycenie maski i płetw w rękę i wskoczenie z marszu do wody. Manty pływały pod i między nami i było to coś wspaniałego. Zobaczyć je na żywo to naprawdę niesamowite przeżycie. Wróciliśmy do domu z zamiarem powrotu w to piękne miejsce, ale w okresie luty-marzec, kiedy warunki nurkowe są najlepsze i na pewno wybierzemy łódź Stingray.
Aby troszkę odetchnąć po aktywnym tygodniowym pływaniu i uspokoić kołysanie głowy spędziliśmy 3 dni na sztucznej wysepce Hulhumale, zaraz przy lotnisku. Zatrzymaliśmy się w fajnym hoteliku Le Vieux Nice, zaraz przy miejskiej plaży. Płaciliśmy 300 USD/ pok. 2 os za 2,5 doby ze śniadaniem i transportem z i na lotnisko. Wysepka oczywiście odbiega od tych ślicznych jak z obrazka, z resortami na palach. Ma szerokie drogi i strefę gospodarczą; długą, czystą, prawie bezludną plażę i kilka knajpek, gdzie można dobrze zjeść. Mieszkają tam lokalni ludzie na nowo powstałych osiedlach, a 10 min od niej jest lotnisko i stolica Male, na którą płyną promy co 15 min. Oczywiście mankamentem wysepki jest zakaz opalania się w bikini (ale na cały strój kąpielowy Pan policjant już nie reagował) no i brak jakiegokolwiek alkoholu w sklepach i hotelach. Te dwie rzeczy nie są zabronione w resortach, ale cena za dobę jest bardzo wysoka i czego wiele osób nie sprawdza przez wylotem – aby się dostać do danego resortu trzeba się przedostać speedboatem za ok 200 USD w 1 stronę lub aeroplanem za 450 USD (prom za 2 dolary kursuje tylko w wybrane dni do danej wysepki). My postawiliśmy na bliskość lotniska i stolicy i dobrą cenę hoteliku. Mówiąc szczerze to gdyby nie pasja nurkowa, to raczej nie zdecydowalibyśmy się na wakacje na Malediwach, bo co tu robić cały tydzień na wysepkach o wymiarach max 800 x 1000 m, ale to oczywiście zależy kto co lubi ;)Zdjęcia robimy Olimpusem TG-810, aparat jest sam w sobie wodoodporny do 10 m ale oczywiście mamy obudowę, nie dokupiliśmy żadnych dodatkowych lamp bo aparacik dobrze sobie radzi (jedynie na nocnych nie daje rady). Fotki mogą być nieco niewyraźne bo było dużo planktonu a część z nich jest na 24 - 37 metrów.
Łódź jest bardzo wygodna a cena niewysoka jak na ten kraj, no i pomysł z dhoni jest rewelacyjny - wszystko co mokre i głośne znajduje się na osobnej łodzi. Nie pływaliśmy nigdy katamaranem, więc nie mogę się wypowiedzieć. Dla porównania byliśmy na Similanach gdzie wszystko było na jednaj łodzi i nie było to zbyt komfortowe a kajuty maleńkie; ale dla mnie liczy się głównie to co pod wodą, bo to najbardziej pozostaje w pamięci :)

Dodaj Komentarz

Komentarze (3)

bonku5 3 czerwca 2013 21:10 Odpowiedz
Ja jutro wyjeżdżam. Mam nadzieje, że też trafie na takie okazy. rewelacja.Najbardziej to się martwie o pogode
dziewon 7 czerwca 2013 09:46 Odpowiedz
Czym robiłeś zdjęcia pod wodą? Możesz pokazać jakieś zdjęcia z łodzi/na łodzi?bardzo spodobały mi się katamarany na Seszelach,a woda to mój żywioł
batler 16 czerwca 2013 22:30 Odpowiedz
adesku napisał:Witam, wróciliśmy właśnie z safari nurkowego na Malediwach i już tęsknimy za tamtejszym ciepłem, bo temperatury w kraju nie rozpieszczają. Dzięki Fly4free kupiliśmy tanio bilety z Emirates (1 430 zł w obie strony/ os.) przez Dubaj do Male. Z Dubaju lecieliśmy Boeingiem 777, który był niesamowicie wyposażony i wygodny a obsługa i jedzenie - rewelacja. Safari nurkowe 8 dniowe kupiliśmy dzięki polskiemu operatorowi, firmie Victoria Travel, która profesjonalnie nas obsłużyła a cena nie odbiegała od innych biur sprzedających safari na łodzi Stingray (1 300 USD/os z pełnym wyżywieniem). Jeśli chodzi o wyjazd nurkowy to śmiało możemy powiedzieć, że był najlepszy jak do tej pory. Pomimo, że wybraliśmy się późno, bo po sezonie (koniec maja), zobaczyliśmy pod wodą wszystko, na co liczyliśmy. Łódź Stingray okazała się bardzo wygodna, w stosunku do niskiej ceny. Duże kabiny z własną łazienką, dwa pokłady słoneczne i duża przestrzeń do wspólnych posiłków i omawiania wrażeń i planów nurkowych. Pyszne jedzenie i nawet kelner obsługujący wszystkie trzy posiłki, no i dostęp do alkoholu, czego nie ma na lądzie i możliwość opalania się w bikini ;) W ciągu tygodnia opłynęliśmy północny i południowy Ari Athol, zatrzymując się w pobliżu prześlicznych wysepek i resortów zbudowanych na wodzie. Zorganizowano nam kolacje na jednej z bezludnych wysepek a na kolejnej mogliśmy nawet obejrzeć finał ligi mistrzów z „tubylcami”, pod chmurką. Spaliśmy i jedliśmy na głównej łodzi a na nurkowania pływaliśmy tzw. Dhoni – łodzią, gdzie znajdował się nasz sprzęt nurkowy i sprężarka do ładowania butli. Dhoni był mniejszy i mógł nas bez problemu dowieźć do miejsc nurkowych, czy do Male, które zwiedzaliśmy z przewodnikiem w ramach programu. Co pod wodą? Widoczność nie za dobra z powodu planktonu, ale na 15 m spokojnie można było coś zobaczyć, temp. 28-29 stopni. Większość miała długie pianki, 3-7 mm, ale znaleźli się też „gorący chłopcy” pływający w spodenkach lub samych kąpielówkach. Nurkowaliśmy na dwóch wrakach statków położonych na 25-30 m, całkiem fajnych. Pozostałe nurkowiska to „pinakle” lub podłużne rafy. Malediwy w tym okresie nie mają zbyt łatwych warunków nurkowych, duże prądy i falowania nieco przeszkadzały w robieniu zdjęć lub dopłynięciu w bardziej odległe miejsca. Jednak wystarczyło się zaczepić ręką lub hakiem o skałę lub twardy koral a masa pięknych ryb, rekinów czy eagle ray’ów przepływała koło nas w prądzie. Słońce świeciło przez cały wyjazd i rozświetlało np. piękne pole talerzy koralowych na South Ari Athol (najładniejsze na całych Malediwach) i masę różnorodnych korali i ukwiałów. Życie podwodne jest urozmaicone: wszystkie rodzaje triger fish’ów, ogromne tuńczyki, kolorowe rybki od maleńkich po spore, miodowe mureny (pierwszy raz takie widzieliśmy), rekiny white tip i grey gwarantowane na każdym nurku, spory rekin gitarowy, żółwie, a także „drobnica” jak ślimaki, krewetki, anemony itp. Odbyliśmy też dwa nocne nurkowania, na których za naszymi latarkami podążały stingraye i rekiny. My jechaliśmy na safari głównie z zamiarem zobaczenia while sharka i mant. Oczywiście nie było to łatwe, jak w oceanarium, ale tutaj ogromną desperacją i profesjonalizmem wykazała się załoga Dhoni i nasi dwaj przewodnicy. Pływaliśmy w rejonach, gdzie może się pojawić rekin wielorybi tak długo, aż go wypatrzyli. Wówczas szybko wskakiwaliśmy do wody i nurkowaliśmy wzdłuż rafy i … znaleźliśmy go. Nasza grupa na 24 metrach a druga grupa na 12 metrach, piękny i majestatyczny i … trochę za szybko płynął, aby się nim w pełni nacieszyć, ale kilka dobrych fotek udało się zrobić. Byliśmy naprawdę bardzo ucieszeni z tego faktu. Podobnie było z mantami, ponieważ w tym okresie ciężko na nie trafić, nasi dive masterzy dzwonili do innych łodzi i pytali, czy były gdzieś widziane. Tym sposobem znów udaliśmy się na „polowanie”. Gdy napotkaliśmy na trzy ogromne okazy, nie było czasu na zakładanie sprzętu, tylko na chwycenie maski i płetw w rękę i wskoczenie z marszu do wody. Manty pływały pod i między nami i było to coś wspaniałego. Zobaczyć je na żywo to naprawdę niesamowite przeżycie. Wróciliśmy do domu z zamiarem powrotu w to piękne miejsce, ale w okresie luty-marzec, kiedy warunki nurkowe są najlepsze i na pewno wybierzemy łódź Stingray.Aby troszkę odetchnąć po aktywnym tygodniowym pływaniu i uspokoić kołysanie głowy spędziliśmy 3 dni na sztucznej wysepce Hulhumale, zaraz przy lotnisku. Zatrzymaliśmy się w fajnym hoteliku Le Vieux Nice, zaraz przy miejskiej plaży. Płaciliśmy 300 USD/ pok. 2 os za 2,5 doby ze śniadaniem i transportem z i na lotnisko. Wysepka oczywiście odbiega od tych ślicznych jak z obrazka, z resortami na palach. Ma szerokie drogi i strefę gospodarczą; długą, czystą, prawie bezludną plażę i kilka knajpek, gdzie można dobrze zjeść. Mieszkają tam lokalni ludzie na nowo powstałych osiedlach, a 10 min od niej jest lotnisko i stolica Male, na którą płyną promy co 15 min. Oczywiście mankamentem wysepki jest zakaz opalania się w bikini (ale na cały strój kąpielowy Pan policjant już nie reagował) no i brak jakiegokolwiek alkoholu w sklepach i hotelach. Te dwie rzeczy nie są zabronione w resortach, ale cena za dobę jest bardzo wysoka i czego wiele osób nie sprawdza przez wylotem – aby się dostać do danego resortu trzeba się przedostać speedboatem za ok 200 USD w 1 stronę lub aeroplanem za 450 USD (prom za 2 dolary kursuje tylko w wybrane dni do danej wysepki). My postawiliśmy na bliskość lotniska i stolicy i dobrą cenę hoteliku. Mówiąc szczerze to gdyby nie pasja nurkowa, to raczej nie zdecydowalibyśmy się na wakacje na Malediwach, bo co tu robić cały tydzień na wysepkach o wymiarach max 800 x 1000 m, ale to oczywiście zależy kto co lubi ;)wow,super zazdroszcze