Tej wiosny udało mi się służbowo wyjechać na kilka tygodni do Montrealu. Z racji tego, że staraliśmy się z kolegą kierować do pracy zawsze inną drogą, udało się nam zajrzeć w kilka zakamarków a efektem tego będzie kilka fotek murali, których w Montrealu jest dużo. Może się komuś spodoba ten zestaw zdjęć. , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , Muralem ozdobione jest też wejście do Chinatown
Fotka poniżej to nie mural, ale ławka - rzeźba ukazująca trochę klimat naszych czasów, na drugim końcu można usiąść. Jest to jednak trochę utrudnione, bo co chwila jakiś turysta właśnie tam chce zdjęcie w pozycji siedzącej.
Poniżej fajny zestaw dwóch murali w lustrzanych odbiciach kamienic usytuowanych naprzeciwko siebie przy tej samej ulicy. Pokazuje to samo miejsce, ale w dwóch różnych porach roku. Robi to fajne wrażenie. , A teraz panorama miasta z najsłynniejszego wzgórza Mont Royal (przy okazji pozdrawiam trzech rodaków, którzy zainteresowali się czy mi się nic nie stało, jak się wywróciłem z wierzchołka góry w okolicach montroyalowego krzyża). W panoramę wkomponowany jest mural na całą ścianę budynku, przedstawiający jednego ze słynnych mieszkańców Montrealu - Leonarda Cohena. Ostatnia fotka jest zrobiona już z dolnej części miasta.
Kolejny mural to też Leonard Cohen tylko zlokalizowany blisko miejsca, gdzie mieszkał
Czasami udało się też trafić na moment, kiedy murale się tworzyły
a na fotce poniżej są twórcy instalacji na planszach z fotki powyżej (chodzi o tekturowe plansze na ulicy a nie o boga grającego w "papier, nożyce, kamień" z diabłem, na murze). Ciekawa jest sytuacja w której zrobiłem to zdjęcie, bo było to 7 czerwca, kiedy cały Montreal świętował zbliżający się wyścig Formuły 1, a na ulicy Saint Laurent Buolevard był specyficzny festyn nie związany z wyścigami (centrum miasta ryczało spalinami ze ścigaczy a piękne panie wyginały się przy zaparkowanych przy luksusowych hotelach bolidach) a tu było inaczej. Ulica dzieli Montreal na część zachodnią i wschodnią, angielskojęzyczną i francuskojęzyczną, ma 11 km, a w tym właśnie dniu główny jej odcinek zamknięto dla ruchu a wszyscy właściciele wszelakich punktów przy ulicy wyszli ze swoim towarem na ulicę właśnie. Sprzedawcy butów wystawili swoje buty, sprzedawcy ubrań wystawili swoje ubrania, węgierski masarz grilował swoje kiełbasy, a Hiszpanie robili paele w ogromnych kotło-patelniach. Właściciele knajp wystawili ogródki (i obniżyli cenę piwa to 5 CAD za kufel), a właściciele kina porno wystawili.... ... koszulki ze swoim logo. W takim nastroju totalnej fiesty powstała właśnie ta fotka i myślę, że autorzy murala z bogiem i diabłem mogą być właśnie osobami ze zdjęcia, którzy jak wszyscy zrobili, to co robią na codzień, wystawiając to tylko na ulicę na tekturowych planszach.
i na koniec mój ulubiony mural, ze Babcią psikającą sprayem.
, , , , , , , , , , , , ,
, , , , , , , , ,
Muralem ozdobione jest też wejście do Chinatown
Fotka poniżej to nie mural, ale ławka - rzeźba ukazująca trochę klimat naszych czasów, na drugim końcu można usiąść. Jest to jednak trochę utrudnione, bo co chwila jakiś turysta właśnie tam chce zdjęcie w pozycji siedzącej.
Poniżej fajny zestaw dwóch murali w lustrzanych odbiciach kamienic usytuowanych naprzeciwko siebie przy tej samej ulicy. Pokazuje to samo miejsce, ale w dwóch różnych porach roku. Robi to fajne wrażenie.
,
A teraz panorama miasta z najsłynniejszego wzgórza Mont Royal (przy okazji pozdrawiam trzech rodaków, którzy zainteresowali się czy mi się nic nie stało, jak się wywróciłem z wierzchołka góry w okolicach montroyalowego krzyża). W panoramę wkomponowany jest mural na całą ścianę budynku, przedstawiający jednego ze słynnych mieszkańców Montrealu - Leonarda Cohena. Ostatnia fotka jest zrobiona już z dolnej części miasta.
Kolejny mural to też Leonard Cohen tylko zlokalizowany blisko miejsca, gdzie mieszkał
Czasami udało się też trafić na moment, kiedy murale się tworzyły
a na fotce poniżej są twórcy instalacji na planszach z fotki powyżej (chodzi o tekturowe plansze na ulicy a nie o boga grającego w "papier, nożyce, kamień" z diabłem, na murze). Ciekawa jest sytuacja w której zrobiłem to zdjęcie, bo było to 7 czerwca, kiedy cały Montreal świętował zbliżający się wyścig Formuły 1, a na ulicy Saint Laurent Buolevard był specyficzny festyn nie związany z wyścigami (centrum miasta ryczało spalinami ze ścigaczy a piękne panie wyginały się przy zaparkowanych przy luksusowych hotelach bolidach) a tu było inaczej. Ulica dzieli Montreal na część zachodnią i wschodnią, angielskojęzyczną i francuskojęzyczną, ma 11 km, a w tym właśnie dniu główny jej odcinek zamknięto dla ruchu a wszyscy właściciele wszelakich punktów przy ulicy wyszli ze swoim towarem na ulicę właśnie. Sprzedawcy butów wystawili swoje buty, sprzedawcy ubrań wystawili swoje ubrania, węgierski masarz grilował swoje kiełbasy, a Hiszpanie robili paele w ogromnych kotło-patelniach. Właściciele knajp wystawili ogródki (i obniżyli cenę piwa to 5 CAD za kufel), a właściciele kina porno wystawili....
... koszulki ze swoim logo. W takim nastroju totalnej fiesty powstała właśnie ta fotka i myślę, że autorzy murala z bogiem i diabłem mogą być właśnie osobami ze zdjęcia, którzy jak wszyscy zrobili, to co robią na codzień, wystawiając to tylko na ulicę na tekturowych planszach.
i na koniec mój ulubiony mural, ze Babcią psikającą sprayem.