Ostatnim punktem wyścigowego dnia jest parada legend. Trochę nie wiemy czego się spodziewać, gdy nagle słyszymy wyłaniające się z zakrętu przepiękne biało czerwone cuda. Tak mowa tutaj o McLarenach które widzieliśmy dzień wcześniej w tajemniczym białym namiocie. W moim odczuciu to najpiękniejsze McLareny jakie powstały. Zaraz za nimi bolid Williamsa, Minardi, Jordana i Ferrari.
Spiker przestawia kierowców którzy prowadzą te cuda techniki. Wydaje mi się że się przesłyszałem, ale nie, powtarza jeszcze raz: Niki Lauda, Alain Prost, Gerhard Berger itd. Czy można chcieć czegoś więcej? Legendy, absolutne legendy tego sportu jeżdżą dla Ciebie, żeby wywołać Twój uśmiech na twarzy. Ogarnia mnie motoryzacyjny szał zadowolenia. Niestety jedno auto nie wytrzymuje presji i widzimy dym z pięknego Ferrari. Około 25 minut później, kończy się widowisko, wspomniani kierowcy dziękują za dzisiejszy dzień. Czas wracać do domu. Czuję się nasycony tym dniem, był niesamowity. Z niecierpliwością oczekuję kolejnego.
DZIEŃ 4 - 21.06
Wstajemy o świcie, bo dziś wielki dzień, apogeum wyścigowego weekendu. Trzeba sprawnie dojechać, zatem wybór pada na rozwiązanie z dnia poprzedniego. Szybkie pakowanie rzeczy i wsiadamy do aut. Jedziemy do dobrze nam znanego Knittelfeld, gdzie szukamy żółtego autobusu. Tutaj niespodzianka, bo dziś dla odmiany jest cały sznurek zielonych pojazdów, zółtego brak. Taka fanaberia. Tłum ludzi dookoła (właśnie przyjechał pociąg) przesiada się na autobusy, a my wraz z nimi. Czuć ścisk, ale też atmosferę tego dnia. Wielu kibiców w barwach swoich zespołów. Króluje Red Bull i Ferrari. Przejście na trybunę przebiega dość sprawnie (o dziwo!) i zasiadamy na krzesełkach. Na każdym z nich, umieszczona jest biała lub czerwona flaga. Hmmm pewnie się przyda, zobaczymy. Dzień rozpoczyna się od porannego wyścigu GP2, następnie GP3.
Koronacja zwycięzców, pierwsze hymny (w tym Indonezji, bo kierowca tego kraju okazuje się być najlepszy). Nie często się słyszy tak egzotyczne melodie. Wracamy na tor, a tam pokaz ewolucji i trików motocyklowych na prostej start - meta. Na szczęście jest telebim, który wszystko przestawia jak na dłoni. Spoglądamy w oficjalny program dnia, zgodnie z którym o 11.45 zaczyna się wyścig Porsche Super Cup. Odliczamy ostatnie minuty i na linii startu meldują się wszystkie bolidy. Szybki warm-up i polacy ruszają do boju. Trzymamy za nich mocno kciuki, w szczególności za Kubę Giermaziaka (nasz ulubieniec).
Wyścig trwa 14 kółek, a nasz rodak przebija się ostatecznie na 10 miejsce. Tragedii nie ma, ale miło byłoby usłyszeć mazurka dąbrowskiego na podium. Może następnym razem
;) Po krótkiej koronacji, na tor wyjeżdżają dobrze nam znane (z dnia poprzedniego) motoryzacyjne legendy. Dokładnie z tymi samymi kierowcami (Niki Lauda i spółka) za wyjątkiem zepsutego Ferrari
:(. Pierwsze kółko zbiera żniwa w postaci palącego się Minardi. Efektownie, ale jednak szkoda maszyny. Radując się widokiem, szybko mija kilka kółek, a organizator przygotował kolejną atrakcję. Mowa tutaj o pokazach lotniczych, z 5 samolotami na czele (dwa współczesne myśliwce i 3 historyczne maszyny). Liczne akrobacje i „lot tuż nad ziemią” podsycają atmosferę, budują coś na kształt napięcia i emocji, które zostaną obudzone o godzinie zero.
Godzinie 14, gdy wystartuje najważniejsza seria. AirShow zostaje zwieńczone przelotem helikoptera z austriacka flagą.
Spiker zapowiada hymn Austrii, a cała publika macha flagami, efektem czego jest stworzenie gigantycznych flag na sektorach. Widok naprawdę godny podziwu, nieznany mi wcześniej.
Minuty płyną, co teraz, co następne. Na tor wyjeżdża historyczny samochód ze wszystkimi kierowcami formuły 1, a reporterka przeprowadza wywiady na żywo. Auto mknie dość szybko, więc zrywamy się z krzesełek i biegniemy na dobrze nam znaną polanę, aby cyknąć parę fot. Ledwo się udaje, ale tutaj chodzi o symboliczne zdjęcie, które będzie kojarzyć nam się z tym wydarzeniem. Pokornie wracamy na siedziska i przebieramy stopami ze zniecierpliwienia. W końcu wybija 14, bolidy wyjeżdżają na warm-up i ustawiają się na pozycjach. Flagi idą w ruch, emocje coraz większe. Czas start, ruszyli. Niestety pierwsze kółko eliminuje dwóch moich faworytów (Alonso i Raikkonena).
Cóż za zawód, cóż za pech, naprawdę nie jest mi do śmiechu. Cała nadzieja w Buttonie, oby dojechał. Wyjeżdża Safety Car i sznurek aut jedzie kilka kółek. Ściskamy mocno flagi i czekamy na restart. Mijają dwa kółka i Button zjeżdża do boksu. Awaria bolidu. Dramat, po prostu dramat. Ale nie będziemy się tutaj smucić, czas obejrzeć widowisko do końca. Trochę osób opuszcza trybunę, ale my dzielnie siedzimy do końca. Czas mija niesamowicie szybko.
Często nie wiedzieliśmy gdzie patrzeć bo tyle interesujących miejsc, zakrętów do obserwacji, a jeszcze telebim. Przydał się do ogarniania sytuacji w boksach. Po 15.30, wyścig się kończy, dekoracja, hymny i koniec. Koniec wyścigowego weekendu, tyle serii, tyle wyścigów, tyle czasu na torze. Nasyceni, spełnieni, ale wracamy z jedną myślą. Jedziemy za rok, trzeba to powtórzyć. Ten spektakl, kontakt ze sportem i spalinami aut. Docieramy do aut skąd udajemy się na krótki odpoczynek do Wiednia, a następnie Krakowa. KONIEC
;)
"To niesamowity i przeszywający na wskroś dźwięk bulgoczących V6stek"
Moja kosiarka chodzi podobnie;) Ale temat silników w dzisiejszej F1 to temat rzeka więc się nie czepiam:)
"To niesamowity i przeszywający na wskroś dźwięk bulgoczących V6stek"
Moja kosiarka chodzi podobnie;) Ale temat silników w dzisiejszej F1 to temat rzeka więc się nie czepiam:)
Co by nie mówić F1 zmierza w dziwnym kierunku. Kiedyś było wszystko jasne - ma być najszybsza, najgłośniejsza, najmocniejsza. Ja wybieram się od lat jak sójka za morze i zawsze w końcu odkładam w oczekiwaniu na lepsze czasy. Po przeczytaniu tej relacji znowu nabrałem ochoty zobaczenia tego wszystkiego na własne oczy
:)
W relacji starałem uniknąć się prywatnej opinii na temat F1 i GP2 / GP3. Jeśli mam być szczery, największe wrażenie zrobiło na mnie GP3, głośne, dużo wyprzedzań, zwarty szyk i dużo "akcji na torze". Druga w kolejności to seria Porsche Super Cup. Sytuacja podobna do GP3. Natomiast F1 po kilku kółkach, rozjeżdża się i momentami ciężko nadążyć kto jest na której pozycji. Silniki są cichsze, ale Formuła 1 ma to coś, coś wyjątkowego. Kierowców których się zna. Śledzę cały ten światek od ok 2000 roku, więc odbieram to zupełnie inaczej, niż sucha kalkulacja, która seria lepsza.
Witam,Jadę na najbliższy GP Austrii
:)Już za tydzień!
:D Mam pytanie do tych, którzy byli.W związku z tym, że jadę z rodziną, a idę sam na wyścig to nie będę miał możliwości dotarcia tam kilka h przed.W związku z tym jaką doradzacie logistykę?Oczywiście będę samochodem.Dzięki!
Ostatnim punktem wyścigowego dnia jest parada legend. Trochę nie wiemy czego się spodziewać, gdy nagle słyszymy wyłaniające się z zakrętu przepiękne biało czerwone cuda. Tak mowa tutaj o McLarenach które widzieliśmy dzień wcześniej w tajemniczym białym namiocie. W moim odczuciu to najpiękniejsze McLareny jakie powstały. Zaraz za nimi bolid Williamsa, Minardi, Jordana i Ferrari.
Spiker przestawia kierowców którzy prowadzą te cuda techniki. Wydaje mi się że się przesłyszałem, ale nie, powtarza jeszcze raz: Niki Lauda, Alain Prost, Gerhard Berger itd. Czy można chcieć czegoś więcej? Legendy, absolutne legendy tego sportu jeżdżą dla Ciebie, żeby wywołać Twój uśmiech na twarzy. Ogarnia mnie motoryzacyjny szał zadowolenia. Niestety jedno auto nie wytrzymuje presji i widzimy dym z pięknego Ferrari. Około 25 minut później, kończy się widowisko, wspomniani kierowcy dziękują za dzisiejszy dzień. Czas wracać do domu. Czuję się nasycony tym dniem, był niesamowity. Z niecierpliwością oczekuję kolejnego.
DZIEŃ 4 - 21.06
Wstajemy o świcie, bo dziś wielki dzień, apogeum wyścigowego weekendu. Trzeba sprawnie dojechać, zatem wybór pada na rozwiązanie z dnia poprzedniego. Szybkie pakowanie rzeczy i wsiadamy do aut. Jedziemy do dobrze nam znanego Knittelfeld, gdzie szukamy żółtego autobusu. Tutaj niespodzianka, bo dziś dla odmiany jest cały sznurek zielonych pojazdów, zółtego brak. Taka fanaberia. Tłum ludzi dookoła (właśnie przyjechał pociąg) przesiada się na autobusy, a my wraz z nimi. Czuć ścisk, ale też atmosferę tego dnia. Wielu kibiców w barwach swoich zespołów. Króluje Red Bull i Ferrari. Przejście na trybunę przebiega dość sprawnie (o dziwo!) i zasiadamy na krzesełkach. Na każdym z nich, umieszczona jest biała lub czerwona flaga. Hmmm pewnie się przyda, zobaczymy. Dzień rozpoczyna się od porannego wyścigu GP2, następnie GP3.
Koronacja zwycięzców, pierwsze hymny (w tym Indonezji, bo kierowca tego kraju okazuje się być najlepszy). Nie często się słyszy tak egzotyczne melodie. Wracamy na tor, a tam pokaz ewolucji i trików motocyklowych na prostej start - meta. Na szczęście jest telebim, który wszystko przestawia jak na dłoni. Spoglądamy w oficjalny program dnia, zgodnie z którym o 11.45 zaczyna się wyścig Porsche Super Cup. Odliczamy ostatnie minuty i na linii startu meldują się wszystkie bolidy. Szybki warm-up i polacy ruszają do boju. Trzymamy za nich mocno kciuki, w szczególności za Kubę Giermaziaka (nasz ulubieniec).
Wyścig trwa 14 kółek, a nasz rodak przebija się ostatecznie na 10 miejsce. Tragedii nie ma, ale miło byłoby usłyszeć mazurka dąbrowskiego na podium. Może następnym razem ;) Po krótkiej koronacji, na tor wyjeżdżają dobrze nam znane (z dnia poprzedniego) motoryzacyjne legendy. Dokładnie z tymi samymi kierowcami (Niki Lauda i spółka) za wyjątkiem zepsutego Ferrari :(. Pierwsze kółko zbiera żniwa w postaci palącego się Minardi. Efektownie, ale jednak szkoda maszyny. Radując się widokiem, szybko mija kilka kółek, a organizator przygotował kolejną atrakcję. Mowa tutaj o pokazach lotniczych, z 5 samolotami na czele (dwa współczesne myśliwce i 3 historyczne maszyny). Liczne akrobacje i „lot tuż nad ziemią” podsycają atmosferę, budują coś na kształt napięcia i emocji, które zostaną obudzone o godzinie zero.
Godzinie 14, gdy wystartuje najważniejsza seria. AirShow zostaje zwieńczone przelotem helikoptera z austriacka flagą.
Spiker zapowiada hymn Austrii, a cała publika macha flagami, efektem czego jest stworzenie gigantycznych flag na sektorach. Widok naprawdę godny podziwu, nieznany mi wcześniej.
Minuty płyną, co teraz, co następne. Na tor wyjeżdża historyczny samochód ze wszystkimi kierowcami formuły 1, a reporterka przeprowadza wywiady na żywo. Auto mknie dość szybko, więc zrywamy się z krzesełek i biegniemy na dobrze nam znaną polanę, aby cyknąć parę fot. Ledwo się udaje, ale tutaj chodzi o symboliczne zdjęcie, które będzie kojarzyć nam się z tym wydarzeniem. Pokornie wracamy na siedziska i przebieramy stopami ze zniecierpliwienia. W końcu wybija 14, bolidy wyjeżdżają na warm-up i ustawiają się na pozycjach. Flagi idą w ruch, emocje coraz większe. Czas start, ruszyli. Niestety pierwsze kółko eliminuje dwóch moich faworytów (Alonso i Raikkonena).
Cóż za zawód, cóż za pech, naprawdę nie jest mi do śmiechu. Cała nadzieja w Buttonie, oby dojechał. Wyjeżdża Safety Car i sznurek aut jedzie kilka kółek. Ściskamy mocno flagi i czekamy na restart. Mijają dwa kółka i Button zjeżdża do boksu. Awaria bolidu. Dramat, po prostu dramat. Ale nie będziemy się tutaj smucić, czas obejrzeć widowisko do końca. Trochę osób opuszcza trybunę, ale my dzielnie siedzimy do końca. Czas mija niesamowicie szybko.
Często nie wiedzieliśmy gdzie patrzeć bo tyle interesujących miejsc, zakrętów do obserwacji, a jeszcze telebim. Przydał się do ogarniania sytuacji w boksach. Po 15.30, wyścig się kończy, dekoracja, hymny i koniec. Koniec wyścigowego weekendu, tyle serii, tyle wyścigów, tyle czasu na torze. Nasyceni, spełnieni, ale wracamy z jedną myślą. Jedziemy za rok, trzeba to powtórzyć. Ten spektakl, kontakt ze sportem i spalinami aut. Docieramy do aut skąd udajemy się na krótki odpoczynek do Wiednia, a następnie Krakowa. KONIEC ;)