Spod hotelu autobusem nr D20 wprost na piaski Barcelonety udaliśmy się na plażowanie. Woda czysta i ciepła, ludzi od groma, różnorodność narodowościowa – taki urok plaży w Barcelonie. Tam spędziliśmy kilka ładnych godzin.
Po południu powrót do hotelu, wieczorem La Rambla.
Dzień 3
Od rana plaża. Tym razem udaliśmy się dalej na Platję de Somorrostro. Po południu powrót. Kolacja przy La Rambli w Patagonia Bar. Za 15 euro od osoby do wyboru Tapas, Paella i Napój. Było całkiem dobre.
Stamtąd z Plaza de Catalunya udaliśmy się na Plaza Espanya. Zaliczyliśmy widok z Centrum Comercial Arena, oczywiście windą sklepową, która jest darmowa. Potem udaliśmy się na piwo do Parku Joan Miró – piękne palmy, latające papugi, fajne miejsce na odpoczynek. Następnie poszliśmy w kierunku Museu Nacional d'Art de Catalunya. Również piękne widoki na panoramę Barcelony. Stamtąd pieszo doszliśmy na Av. Paral-lel, by wsiąść w autobus D20 i wysiąść pod hotelem.
Dzień 4
Od razu po śniadaniu udaliśmy się na wycieczkę objazdową autobusami Barcelona Bus Turistic, które odjeżdżają z Plaza de Catalunya.
Po godzinie 15, powrót do hotelu i oczywiście plaża. Wieczorem ok. 20 udaliśmy się do Portu Barcelońskiego, by po raz ostatni poczuć klimat tego pięknego miasta. W porcie przepyszna kolacja i około 23 powrót do hotelu.
Rano, dnia następnego wyjazd metrem na Sants, po czym pociąg na lotnisko. I tak się skończyła nasza przygoda z dwoma największymi miastami Hiszpanii.
Wnioski.
Madryt fajny, piękna architektura, ale jak dla mnie za gorąco – pomimo tego, że uwielbiam ciepło. W Barcelonie natomiast mogłam wziąć hotel bliżej plaży niż La Rambli. Ale koniec końców wyjazd bardzo udany (nie wspominając o tym, że pijąc zimne napoje w Madrycie nabawiłam się anginy, kataru i kaszlu a chłopak dostał wysypki na nogach – więc wizyt w aptece było 4) Ale i tak pisząc to, cierpię, że jestem już w Polsce i nie ma mnie tam, na plaży w Barcelonie, bądź Retiro w Madrycie, choć to tylko jedne z miliona pięknych miejsc w tych miastach
:)
Polecam Hiszpanię wszystkim, którzy wciąż się wahają.
Dzień 2
Spod hotelu autobusem nr D20 wprost na piaski Barcelonety udaliśmy się na plażowanie. Woda czysta i ciepła, ludzi od groma, różnorodność narodowościowa – taki urok plaży w Barcelonie. Tam spędziliśmy kilka ładnych godzin.
Po południu powrót do hotelu, wieczorem La Rambla.
Dzień 3
Od rana plaża. Tym razem udaliśmy się dalej na Platję de Somorrostro. Po południu powrót. Kolacja przy La Rambli w Patagonia Bar. Za 15 euro od osoby do wyboru Tapas, Paella i Napój. Było całkiem dobre.
Stamtąd z Plaza de Catalunya udaliśmy się na Plaza Espanya. Zaliczyliśmy widok z Centrum Comercial Arena, oczywiście windą sklepową, która jest darmowa. Potem udaliśmy się na piwo do Parku Joan Miró – piękne palmy, latające papugi, fajne miejsce na odpoczynek. Następnie poszliśmy w kierunku Museu Nacional d'Art de Catalunya. Również piękne widoki na panoramę Barcelony. Stamtąd pieszo doszliśmy na Av. Paral-lel, by wsiąść w autobus D20 i wysiąść pod hotelem.
Dzień 4
Od razu po śniadaniu udaliśmy się na wycieczkę objazdową autobusami Barcelona Bus Turistic, które odjeżdżają z Plaza de Catalunya.
Po godzinie 15, powrót do hotelu i oczywiście plaża. Wieczorem ok. 20 udaliśmy się do Portu Barcelońskiego, by po raz ostatni poczuć klimat tego pięknego miasta. W porcie przepyszna kolacja i około 23 powrót do hotelu.
Rano, dnia następnego wyjazd metrem na Sants, po czym pociąg na lotnisko.
I tak się skończyła nasza przygoda z dwoma największymi miastami Hiszpanii.
Wnioski.
Madryt fajny, piękna architektura, ale jak dla mnie za gorąco – pomimo tego, że uwielbiam ciepło. W Barcelonie natomiast mogłam wziąć hotel bliżej plaży niż La Rambli. Ale koniec końców wyjazd bardzo udany (nie wspominając o tym, że pijąc zimne napoje w Madrycie nabawiłam się anginy, kataru i kaszlu a chłopak dostał wysypki na nogach – więc wizyt w aptece było 4) Ale i tak pisząc to, cierpię, że jestem już w Polsce i nie ma mnie tam, na plaży w Barcelonie, bądź Retiro w Madrycie, choć to tylko jedne z miliona pięknych miejsc w tych miastach :)
Polecam Hiszpanię wszystkim, którzy wciąż się wahają.
ps. za wszelkie błędy - przepraszam